To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Staw Tysiąca Kości

Anonymous - 5 Maj 2017, 15:53
Temat postu: Staw Tysiąca Kości


Staw ukryty między wysokimi, kolczastymi drzewami, które dwa razy do roku obrastają małymi, smolistymi malinami. Owoce te niestety nie są jadalne. Można za to przyrządzić z nich doskonałą truciznę, której nawet mała dawka jest w stanie uśmiercić dorosłego osobnika każdej ze znanych Krainie Luster ras.
Woda wydaje się czarna i mulista, nad nią zawsze unosi się gęsta mgła i słodki zapach śmierci. Staw swą nazwę zawdzięcza niezliczonym szczątkom ścielącym swe dno, które gołym okiem można dostrzec jedynie nocą, bowiem to wtedy w blasku księżyca woda staje się czysta i przejrzysta. Zdarza się, że jakieś szczęki zaciskają się tu na łydkach a szkieletowe dłonie łapią za kostki.
To miejsce jest najczęściej kąpieliskiem potworów oraz wodopojem mięsożerców..
i oczywiście przeklętym cmentarzem nieszczęśników.

__

 Wieczorem, tuż po zachodzie słońca nad Stawem pojawiło się Koszmarne Monstrum. Wysoka kobieta czekając na pierwszy blask księżyca spokojnie zaczęła ściągać z siebie zakrwawione, ciemno ubarwione ubrania, te co zawsze. Jej siwe włosy starannie przysłoniły ją z przodu. Dłonie, lica i szyję miała przyozdobione rubinową posoką. Najwyraźniej była tuż po posiłku. Pozostając jedynie w dość wyciętej, dolnej części czarnej bielizny pewnym krokiem weszła do stawu. Końcówki jej włosów zmoczyły się i przyległy do ciała pokrytego licznymi i ciętymi bliznami, które to wydawały się dumnie zdobić jej bladą skórę. Na plecach malowała się ściana japońskiego tekstu. Napisy mieniły się ponuro w świetle księżyca, zupełnie nie przypominając zwykłego tatuażu. Mimo śladów po wielu ostrzach oraz mięśni wojownika Zjawa wyglądała wyjątkowo atrakcyjnie oraz kobieco bez swego ciężkiego odzienia i oręża. Miała długie, zgrabne nogi i wyraźnie zarysowane wcięcie w talii. Gdyby nie fakt, iż była umazana krwią, a jej oczy siały w duszach spustoszenie, to można by ją pomylić z jakimś leśnym duchem.
 Siwowłosa często tu przychodziła, nie czując najmniejszych obaw przed podwodnymi resztkami szkieletów. Niemal nikt się tu nie zapuszczał, twierdząc, iż jest to upiorne miejsce. Dla Nerissy staw ten jednak był oazą spokoju, małym, przeklętym rajem. Panująca tu cisza była bardzo kojąca.
 - Gdy spotkaliśmy się pierwszy raz księżyc świecił równie mocno - mruknęła zmywając przy tym krew z twarzy. Zabrzmiało to jak smutne wspomnienie wdowy. Doskonale to pamiętam. W blasku księżyca twe włosy lśniły jak srebrne nici pajęczyny. Mara podniosła wzrok na niebo.
 - A ciebie mimo tego blasku spowijał mrok - uśmiechnęła się delikatnie do samej siebie. Monolog wdowy przypominał teraz bardziej rozmowę z umarłym. Brzmiała, jakby ktoś jej odpowiadał. W pobliżu jednak nikogo nie było, jak zawsze. Skąd wiedziałaś, że po ciebie idę? Zapytał niski, ciepły głos.
 - Już ci mówiłam, czułam to - rzekła cicho. - Od początku wiedziałam, że jesteśmy jakoś połączeni - zaczęła teraz zmywać posokę ze swej szyi. Rubinowa ciesz przy pierwszej okazji zabarwiła jej włosy, jednak nie została na nich na długo. - To było przeznaczenie - jej uśmiech był niemal niezauważalny.
 Płynne ruchy kobiety zwolniły po lekkim powiewie wiatru, który przyniósł ze sobą obcy zapach. Może właściwie nie do końca obcy, Nerissa skądś go znała. Do tego wyraźnie poczuła na sobie czyiś wzrok. I choć zawsze była gotowa na atak znienacka oraz spodziewała się wszystkiego, to wyjątkowo zaskoczyła ją obecność śmiertelnego osobnika nad przeklętym Stawem, a dokładniej za jednym z drzew nieopodal. Pierwszy raz od kilkudziesięciu lat spotkała tu kogoś podstępną nocą.
 - Naprawdę myślisz, że się ukryjesz? - skierowała pytanie w stronę drzewa, za którym zdawało jej się słyszeć oddech. Ciężko znaleźć kryjówkę przed potworem. - Poza tym nie powinieneś podglądać kogoś, kto może potraktować cię jako drugą kolację - dodała jeszcze nieco głośniej, by chowający się dobrze usłyszał. Mimo ostrzegawczego zdania nie brzmiała dziś zbyt groźnie. Choć wbrew wszystkiemu warto wziąć jej słowa na poważnie. Lava nie należała do osób lubiących, bądź w ogóle potrafiących żartować.
 Gdy domyła ręce ze krwi spokojnie zaczęła zmierzać ku brzegowi, gdzie leżały jej ubrania i bronie. Nie obawiała się o kradzież swego ukochanego orężu, gdyż dobrze wiedziała, iż jedynie ona jest w stanie dzierżyć swój masywny i przeklęty miecz. Reszta mało ją obchodziła.
 - Pokaż się - szepnęła bardziej do siebie, gdy woda sięgała jej już tylko do pasa. Była opanowana i mimo groźnie brzmiących słów nie wyglądała na wrogo nastawioną. Choć czy można zaufać postawie kogoś, kto tak mocno ogranicza swe ekspresje?

Thorn - 6 Maj 2017, 14:40

Przez kilka ostatnich dni Thorn był bardzo nerwowy. Kilka razy na patrolu któryś z niższych rangą Gwardzistów próbował zwrócić mu uwagę, by rogaty się uspokoił, ale Arystokrata ignorował słowa tamtego. Myślał tylko o jednym - o tym, co zdarzyło się nie tak dawno, w restauracji gdy postanowił zaprosić na kolację wcale niebrzydką kobietę.
Pamiętał, że ich spotkanie było ciekawe, zaatakował ich jakiś nieliczący się łowca. Odegrali wtedy ładną scenę, przez chwilę byli jednością. Idealnie zgranym zespołem który mimo iż nie miał z sobą wcześniej do czynienia, zgrywał się w walce idealnie.
Nerissa.
Pani o ognistych oczach.
Kobieta tak niesamowita, że nie dawała Upiornemu zasnąć.
Tak odważna... że postanowiła z nim zadrzeć.

Po skończonej służbie postanowił, że nie uda się do domu. Nie od razu. Nie wybrał też ścieżki prowadzącej do Klubu Nocnego. Nie miał na to dziś ochoty.
Malinowy Las nocą grał własną pieśń. Pieśń Ciszy.
Arystokrata wszedł wolnym krokiem między gęstwinę drzew, które w mroku zamykały kwiaty i dawały odetchnąć świeżym, nieprzesyconym słodkim zapachem powietrzem.
Thorn szedł powoli, delektując się mrokiem i ciszą. Nie kierował się właściwie w żadnym konkretnym kierunku, szedł przed siebie jak najdalej od miasta. Chciał zostać sam.
Musi ją odnaleźć. Emocje już dawno opadły, już nie chciał jej zabijać. Skrzywdziła go, chyba nawet nie wiedziała jak bardzo, ale może miała jakiś konkretny powód?
Strach był dla Thorna najgorszą torturą. Wtedy w restauracji gdy poczuł lepkie macki oblepiające jego umysł...już wiedział co nadchodzi. I nie pomogła nawet Bariera Umysłu, strach rozlał się w nim niczym toksyczna plama benzyny w kałuży wody. Opanował zmysły, pozwolił jedynie krzyczeć.
Arystokrata uległ, wrzeszczał gdy znienawidzone uczucie bawiło się nim, robiło z jego spokojnego umysłu kotłowaninę negatywnych emocji. Wtedy myślał tylko o jednym - o zlikwidowaniu osoby, która wywołała u niego strach. Obudziła Demona który nękał mężczyznę przez wszystkie lata młodości.
Pamiętał, że twarz Nerissy zlewała mu się z licem jego Dziadka. Sam nie wiedział, czy chciał zabić ją, czy jego. Obrzydliwego starca, który wyrządził mu i jego matce tyle krzywdy.
Nagle rogaty poczuł zapach mułu i wody. Niby nic szczególnego, ale delikatny powiew dochodzący spomiędzy drzew nakazał mu skierować się właśnie w tamtą stronę.
Z każdym krokiem czuł się lepiej. Nerwowość ustąpiła i pojawił się upragniony spokój. Upiorny rozpiął czarną marynarkę i poluźnił kołnierzyk koszuli, rozpinając przy okazji kilka guzików. Nie miał dzisiaj swojej laski - rapier wisiał swobodnie na łańcuszku, przy pasie. Wypastowane oficerki ostrożnie stąpały po grząskiej ściółce.
Czy mu się wydawało, czy nagle powietrze zrobiło się chłodniejsze?
Zza drzew dojrzał staw. Czyli to stąd ten zapach... Już miał wyjść z ukrycia i podejść do tafli, gdy usłyszał plusk.
Cicho jak kot skoczył za najbliższy, szeroki pień drzewa i wysunął jedynie oczy, by dojrzeć źródło dźwięku.
Ryby?
Zamarł widząc na powierzchni wody... głowę. Ktoś zażywał kąpieli w takim miejscu? Chyba samobójca, bo aura miejsca była tak nieprzyjazna, że nawet Thorn, lubiący Noc, czuł gęsią skórkę.
Był na tyle blisko by usłyszeć skrawki rozmowy. Nie pojął sensu, ale nie to było teraz ważne.
Poznał ten głos.
Niemożliwe! Los lubił płatać figle, ale żeby aż tak?
Thorn poczuł skok adrenaliny i pewnie gdyby był bardziej narwany, skoczyłby ku wodzie z zamiarem zabicia... Nerissy. Tak, bo to była ona. Bez wątpienia.
Dopiero teraz zwrócił uwagę na lśniące w świetle księżyca siwe włosy, które w tym świetle mieniły się niczym płynne srebro.
Westchnął cicho. Nerissa... Jej włosy... Była piękna.
Potrząsnął głową odganiając myśli i zacisnął pięści. Myśli o takich rzeczach teraz? Gdy ją dorwał?
W głowie układał już plan - na początek ją schwyta, później przesłucha. Może została przez kogoś wysłana by go w taki sposób załatwić. Niemożliwe by znała jego słaby punkt, może działała na ślepo i zwyczajnie jej się udało.
Chwileczkę. Ale o czym ona teraz mówiła? I...z kim rozmawiała? Przecież była sama. A przynajmniej Thorn nikogo więcej nie widział. Ubrania kobiety ułożone były na kupkę, Upiorny był na tyle blisko by zauważyć, że broń też zostawiła na brzegu.
Błąd. Błąd który może kosztować życie.
Adrenalina powoli ustępowała, bo ostatnie do czego mógł się teraz posunąć Arystokrata to nieprzemyślany atak. Miał okazję, oczywiście. Ale czy musiał ją wykorzystywać?
I wtedy usłyszał ponownie jej głos, ale skierowany do niego. Skąd to wiedział? Bo wcześniej rozmawiała z kimś inaczej.
Poczuł dreszcz ale chwilę później lodowata łapa Spokoju pogłaskała go czule, nakazując by wziął się w garść. Odetchnął, skoro wiedziała, że tam jest, nie było sensu wstrzymywać oddech.
Co czuł gdy wychodził zza drzewa? Zupełnie nic. Był tak spokojny jak chyba nigdy. Skierował swoje tęczowe oczy na kobietę, gdy ta wychodziła z wody.
Tak piękna. Tak niebezpieczna. Tak...cholernie, niebezpiecznie piękna!
Poczuł wiatr na twarzy, gdy wyszedł z gęstwiny. Stanął w bezpiecznej odległości. Twarz miał nieruchomą, nie malowało się na niej zupełnie nic. Zresztą w mroku ciężko było dojrzeć emocje.
Rogi odbijały światło Księżyca, przez co postać Thorna wyglądała z pewnością zjawiskowo.
Książę Mroku. Bękart Dnia i Nocy. Cierń... który pozostaje gdy Kwiat umiera.
Nie miał zamiaru odwracać wzroku. Patrzył na nią, oglądał jej kuszące kształty. I choć wcześniej czuł przemożną chęć by ją ukarać... teraz czuł jedynie spokój. Jakby ta niebezpieczna kobieta, Nerissa, która kilka dni temu sypnęła solą w jego ranę w sercu, samym spojrzeniem potrafiła sprawić, że on, Thorn, topnieje a jego gniew zmienia się w coś zupełnie skrajnego.
Podszedł do stawu, ale zachowując duży dystans. Przeniósł wzrok na taflę, od której odbijał się Księżyc, zmącony teraz ruchem wody.
- Cóż za zbieg okoliczności. - powiedział powoli, ale zaskakująco przyjaźnie.
Fala zmęczenia przetoczyła się po jego barkach. Zmęczenia... tą całą złością. Chciał wierzyć, że Nerissa zaatakowała... bez powodu. Może się wystraszyła. Może był za ostry.
Przeniósł wzrok na kobietę. Ciemność skutecznie ukryła smutek który pojawił się w jego oczach.
- Nerisso... Skoro już się spotkaliśmy, chciałbym cię o coś zapytać. - powiedział - Dlaczego?

Anonymous - 7 Maj 2017, 20:44

 Kiedy tylko mężczyzna pokazał się, Zjawa zatrzymała się, wciąż pozostając w wodzie. Momentalnie przypomniała jej się kara jaką otrzymała za oszczędzenie tego osobnika. Skrzywiła się lekko, jednak niczego nie dała po sobie poznać. Miała spokojny wyraz twarzy, mimo grubego sznura, który w głowie wciąż zaciskał się na jej łabędziej szyi. Czy pozostałe po nim otarcia już się wygoiły?
 Myśli kobiety zaczęły się ze sobą kłócić. Czy skoro go oszczędziła, to mogła teraz normalnie z nim rozmawiać? Czy powinna go przeprosić, tak jak chciała to zrobić po wybiegnięciu z restauracji? Nie, jemu przeprosiny by się nie spodobały. Znowu on? Chłopiec chyba jednak naprawdę chce zginąć. Siwowłosa w ciszy przyglądała się Arystokracie. Racja, chce zginąć. Pamiętamy jego słodki wyraz twarzy, gdy się bał. Zacharczał kolejny głos w myślach. Ten był dużo bardziej nieprzyjemny, jakby słowa były wypowiadane przez zaciśnięte zęby. Co miała zrobić? Kogo posłuchać?
Nie dziś.
 Kobieta powoli znów ruszyła przed siebie. Drobne krople krystalicznej wody mieniły się na jej ciele niczym diamenty, po czym z gracją węża spływały w dół. Nie spuszczając z niego wulkanicznego spojrzenia zbliżyła się do swych ubrań. Nie wyglądała na skrępowaną. Jako że siwe włosy zasłaniały ją z przodu zdecydowała się najpierw nałożyć spodnie. I nawet przy zapinaniu guzika nie odrywała od niego wzroku. Jak zawsze była aż przesadnie nieufna i odpowiednio ostrożna. Przyszedł szukać zemsty jak wszyscy? Dlaczego jeszcze nie zaatakował? Nie brzmiał jakby był wrogo nastawiony. Zatem chce ją wziąć podstępem? A może jednak nie jest samobójcą i nie chce powtórzyć zdarzeń z końca ich pierwszego spotkania? Jakiekolwiek miał zamiary, Nerissa była gotowa na wszystko. Spodziewała się niespodziewanego.
 Łapiąc za tunikę przeniosła wzrok na jego majestatyczne rogi. Już wcześniej jej się podobały. Każdy Upiorny powinien z dumą prezentować swoje poroże. Doprawdy, Thorn w ciemności nieco przypominał Podziemnego. Może właśnie dlatego teraz odpychała od siebie myśli o zgładzeniu go?
 Od razu zorientowała się o co mężczyzna pyta, jednak nie miała pojęcia jak to wszystko wytłumaczyć. To w jego tęczowych oczach znalazła odpowiednie słowa.
 - Ponieważ on uważa, że nie mam sobie równych - odpowiedziała cicho, acz pewnie. Rzecz jasna ta odpowiedź niewiele wyjaśniała, jednak kobieta nie potrafiła wprost powiedzieć, że on nienawidzi, gdy ktoś się się wywyższa. Jego zdaniem Gwardzista twierdząc, iż tylko on ma wpływ na życie swoich posłańców, bardzo uraził Lavę. Siwowłosa rzecz jasna myślała inaczej. Dobrze wiedziała, że nie należy do najpotężniejszych istot wszystkich światów. Już nie.
 Nagle Mara lekko się odwróciła i zamarła w bezruchu. Wpatrywała się bardzo uważnie w drzewa po drugiej stronie Stawu. Wyraźnie czegoś nasłuchiwała oraz wypatrywała. Ciemnowłosy miał teraz krótką okazję, by lepiej przyjrzeć się tekstowi na jej plecach.
 - Będą dziś wcześniej - wymówiła w końcu ściszonym głosem. - Zawsze przychodzą tu chwilę po mnie - nie patrząc na mężczyznę wyciągnęła w jego stronę dłoń. - Musimy się schować - gdy się z powrotem odwróciła drgnęła dość gwałtownie na widok Arystokraty. Przez ułamek sekundy w jej wulkanicznych oczach był dużo wyższy, miał długie, smoliste włosy, znacznie masywniejsze poroże, czarne oczy i piekielnie kuszący uśmiech. Nessi.. Po pierwszym mrugnięciu wizja zniknęła. Zjawa stała nieruchomo z uniesioną ręką. W kolejnej sekundzie przez jej spojrzenie przemknęła ogromna rozpacz i niezmierzony smutek. Wszystko to jednak stało się bardzo szybko. Po otrząśnięciu się kobieta pośpiesznie nałożyła swoją popielatą tunikę, złapała za resztę swoich rzeczy, po czym żywym krokiem ruszyła w stronę Thorna. Była niemal pewna, że będzie chciał się odsunąć, jednak w obecnej sytuacji nie mogła na to pozwolić. Wolną ręką lekko pchnęła go między najbliższe krzaki, a następnie sama w nie wskoczyła. Między gałęziami od razu zbliżyła się do kruczowłosego. Będąc dość blisko wpierw przyłożyła palec lewej dłoni do swych pełnych, bordowych warg, po czym palec prawej dłoni do ust mężczyzny. Jej dotyk kompletnie różnił się od tego, którego mężczyzna mógł zasmakować na swoim ramieniu kilka dni temu. Jej opuszek zaledwie subtelnie musnął jego skórę. Dała mu znać, by zachował się cicho.
 Zza drzew po drugiej stronie dobiegły dziwne, ponure syczenia. W końcu przy brzegu Stawu pojawił się Hebimon - monstrum na czterech łapach zakończonych orlimi pazurami, z wilczym łbem bez uszu, sześcioma parami oczu, z wyjątkowo długim, wężowym ogonem oraz językiem. Bestia była wielkości ziemskiego konia. Za nią zaraz z lasu wyszła druga, bardzo podobna, choć ta miała cztery pary oczu i była nieco mniejsza. Większy samiec leniwie opadł na ziemię przy brzegu i włożył koniec swego ogona do wody. Samica stanęła obok, nachyliła się i zaczęła pić. Kiedy to już się napoiła podniosła łeb i obejrzała się za siebie. Z ciemności wybiegł jeszcze jeden osobnik, lecz ten.. był mały i na swój sposób uroczy. Bestia z rozpędu wskoczyła do wody i zaczęła pływać. W końcu młode nawet zanurkowało, a po wyjściu na brzeg machając wesoło ogonem trzymało w pysku kościaną rękę.
 Nerissa wszystkiemu uważnie się przyglądała. Uśmiechała się. I choć był to uśmiech delikatny oraz łagodny, to również wyjątkowo szczery, taki, którego Thorn jeszcze nie miał okazji widzieć na jej twarzy. Wyglądała jakby potwory nad stawem wydawały się jej bardziej bliskie niż żywota człekokształtne.
 Siwowłosa teraz dopiero z powrotem się uzbroiła i przyodziała długi płaszcz. Pozwoliła sobie na to, gdyż jej ruchy były płynne i bezszelestne, zatem nie ujawniły ich pozycji. Może to i lepiej, że ta rodzina zjawiła się tu dziś wcześniej. Lava mogła uniknąć rozmowy na temat swej agresji. Nie przepadała za słownym opisywaniem swych emocji, nie potrafiła dobrze tego zrobić. Już zapomniała.

Thorn - 19 Maj 2017, 08:26

Sprzeczne myśli kotłowały się w jego rogatej głowie, niczym fale wzburzonego morza. Wtedy, w restauracji gdy wywołała u niego strach, miał ochotę zwyczajnie ją zlikwidować. Nie należał to osób, które są przesadnie tchórzliwe, nie miał żadnych fobii, nie dręczyły go koszmary... Ale strach, jeśli już się pojawiał, paraliżował go przywołując wizje z przeszłości.
Niezależnie więc czy doświadczał go w czasie walki, czy siedząc w fotelu w domu, widział znienawidzonego Dziadka, Matkę która przez tyle lat mimo iż czasem stawała w obronie Thorna, nie potrafiła stanowczo sprzeciwić się starcowi. Widział bitego Aldena, swojego najbliższego przyjaciela, kamerdynera w rezydencji. Widział Caiusa, dziś kucharza a niegdyś zwyczajną bestię trzymaną na smyczy... No i Biankę. Małą, kruchą pokojówkę zmuszaną by zadowalała starego Vaele.
Tęczowe oczy już od jakiegoś czasu były przyzwyczajone do ciemności, dlatego Thorn widział dokładnie ruchy Nerissy. Nie wydawała się być zaskoczona ale możliwe, że tego po sobie nie pokazywała.
Teraz, gdy patrzył na nią... Na jej mokre włosy lśniące w księżycowej poświacie niczym płynne srebro, na skórę upstrzoną perełkami kropel wody... Poczuł zalewającą go falę spokoju i dziwnego smutku. Była sama, uciekła w takie miejsce by zażyć kąpieli. Nawet wtedy, gdy spotkali się w zaułku wydawała się być nienawykła do towarzystwa.
Jej odpowiedź sprawiła, że westchnął ale nie spuszczał z niej oczu.
- On? - zapytał krótko. Był prawie pewien, że kobieta nie wyjaśni mu nic więcej... Ale kim był ten 'on'? Czyżby to był ten, z którym rozmawiała gdy jeszcze nie wyczuła obecności Thorna? Cień? Zjawa? Może Duch?
Miejsce nie należało do najprzyjemniejszych. Chłód bijący od wody i zapach mułu były dość nieprzyjemne. Jednakże w księżycowej poświacie staw miał swój urok. Mroczne piękno.
Nagle coś spłoszyło kobietę - odwróciła się gwałtowanie. Umysł rogatego, ta część która nadal czuła się urażona, zawyła: "Masz szansę!" Ale mężczyzna tylko przestąpił z nogi na nogę.
Szansę? Niby na co? By ją dorwać, zabić? Niee... Wolał porozmawiać. Zawsze gdy tylko się dało wybierał rozmowę. Walczyć też potrafił ale to właśnie za pomocą potyczek słownych dowiadywał się najwięcej. A on lubił być dobrze poinformowany.
Dalsze słowa Nerissy wprawiły go w zdziwienie. Mówiła zagadkami, może celowo by podtrzymać aurę tajemniczości która otaczała zarówno ją jak i to miejsce.
Gdy się odwróciła szarpnął nią dziwny spazm a jej twarz na chwilę zmienia się. Spadła maska twardej, nieustraszonej, zimnej zabójczyni. Na ułamek sekundy zobaczył... strach? I później...Rozpacz?
Mrugnięcie oczu wystarczyło by kobieta na powrót stała się opanowana. Stała z wyciągniętą ku niemu dłonią a on, o dziwo, czuł ogromną potrzebę by uchwycić smukłą rękę, pociągnąć za nią i zamknąć Nerissę w ramionach. Nie po to by ją zabić, nie po to by skrzywdzić. Chciał by poczuła, że nie jest sama i nie musi się go bać.
Ona jednak zrezygnowała z pozostania w tej pozie. Ubrała się do końca i ruszyła ku niemu.
W pierwszym odruchu cofnął się odrobinę i położył dłoń na rękojeści rapiera. Nie ruszył się jednak więcej, czekał, obserwując co się stanie. Zmarszczył brwi bo nie był pewien co kobieta chce zrobić.
Zimny wiatr owiał mu twarz tuż przed tym jak Nerissa pchnęła go w pobliskie krzaki. Zupełnie tak, jakby nie tylko ona chciała by ukrył się w gąszczu, jakby również natura wskazywała, że tak należy zrobić.
Nie protestował więc bo czuł, że tym razem nic mu nie grozi. Może był szaleńcem, może dzisiejszy wieczór był jego ostatnim... Ale chciał poznać tajemnicę tej pięknej, niebezpiecznej kobiety.
Będąc już między gałęziami i liśćmi, przesunął się widząc, że i ona chce się ukryć.
Była tak blisko... Czuł jej zapach. Elektryzującą woń burzy, pomieszaną teraz z subtelnym zapachem glonów. Ale nie takim drażniącym, delikatnym który podkreślał tylko dominującą nutę.
Podobał mu się ten zapach. Już wtedy przy pierwszym spotkaniu tak stwierdził. Był inny, niespotykany wśród istot Krainy Luster.
Gdy szarowłosa przyłożyła mu palec do ust, rozluźnił się nieco. Czyli faktycznie chciała by się tylko ukryli. No cóż... może Thorn nie zginie dzisiejszej nocy.
Jej dotyk był delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla, palec pozostawił za sobą uczucie mrowienia. Takiej jej jeszcze nie znał - subtelnej, delikatnej. Można zaryzykować, że... czułej?
To co wyszło z lasu było na swój sposób piękne. Stworzenia wydawały się być stworzone z ciemności i nie przypominały zupełnie zwierząt jakie zamieszkiwały Malinowy Las za dnia. Thorn przez chwilę patrzył na nie zauroczony, dopiero po chwili gdy przeniósł wzrok na Nerissę, dostrzegł jej szczery, słodki uśmiech.
Jego serce zabiło mocniej. Jej uśmiech... był nagrodą za to, co mu zrobiła. Warto było poświęcić się dla tej chwili.
Tym razem się nie powstrzymał, bo i tak nie chciał. Trudno, najwyżej dziś umrze.
Wyciągnął dłoń i powoli uniósł ją do twarzy kobiety. Robił to tak cicho, że zwierzęta prawdopodobnie i tak by nie usłyszały bo chłeptały wodę. Jeśli mu pozwoliła i nie odepchnęła dłoni, przesunął wierzchem zgiętych palców po policzku. Aksamitnie gładkim, uniesionym teraz w uśmiechu policzku.
Jeśli jednak zdecydowała się go powstrzymać, opuścił dłoń ze zrozumieniem.
Niezależnie jednak od tego czy udało mu się obdarzyć ją pieszczotą czy nie, patrzył na nią ze smutkiem w oczach.
Nie można powiedzieć, że byli do siebie podobni bo nie łączyło ich prawie nic. Może poza tym, że oboje skrywali tajemnicę.
Już nie gniewał się za jej atak w restauracji. Już zapomniał o złości. Teraz... miał cholerną ochotę ją pocałować.

Anonymous - 22 Maj 2017, 19:28

 Z pewnością ciężko było rozpoznawać i określać uczucia kobiety poprzez obserwację jej twarzy. Mężczyzna na krótką chwilę miał okazję w jej oczach dojrzeć tęsknotę, lecz z pewnością nie było tam ni krzty strachu. Nigdy nie okazywała żadnych obaw, sama była Siewcą Histerii. Strachu zaznała tylko raz w całym swym długowiecznym życiu. Właśnie wtedy zrozumiała jak paskudne jest to uczucie i jak potężną włada mocą mogąc innych lękiem obdarzać.
 Nerissa kątem oka dostrzegła unoszącą się dłoń Arystokraty. Ten śmieć! Rzecz jasna nie pozwoliła się dotknąć. Kiedy to pierwszy raz się spotkali, Thorn nawet nie był świadom, jakim był szczęściarzem mogąc bezkarnie dotykać Zjawę. Kobieta rzeczywiście wydawała się wyjątkowo nienawykła do towarzystwa. Przeto obecnie zadawała się jedynie z kilkoma bardzo starymi, istotnymi znajomymi, których to można policzyć na palcach jednej dłoni.
 To w jaki sposób zareagowała już wkrótce miało okazać się nie najlepszym posunięciem. Będąc jak zawsze przesadnio nieufna, siwowłosa natychmiast sięgnęła po sztylet. Jej ruch był tak szybki, iż ostrze ze świstem przecięło powietrze. Brwi miała mocno spięte, twarz zalała się śmiertelną powagą. Spodziewała się ataku, była gotowa momentalnie wbić sztylet w pierś mężczyzny. Wierzchołek sztychu pięknej broni był teraz niebezpiecznie blisko jego kołnierza. Lava tkwiła chwilę w tej pozie, jednak widząc wyraz twarzy Upiornego powstrzymała się od ataku. Czyżby rogaty wyczuł głęboko kłębiącą się w niej rozpacz? Wyglądał jakby.. współczuł jej tej samotności. Lava spokojnie opuściła ostrze, a na jej twarzy znów zagościł spokój, gdy tylko zrozumiała, że ciemnowłosy nie miał złego zamiaru.
 Nienajlepszy jednak był to czas na skromną radość okalaną subtelnymi uśmiechami. Instynkt samoobronny kobiety, który to gwałtownie zareagował na posunięcie Gwardzisty, teraz znów ją zaalarmował. Mara spojrzała ponownie w kierunku zwierząt. Samiec żwawo, acz z wyraźną ostrożnością zmierzał w ich stronę. Hebimon najwyraźniej usłyszał szelest w ich kryjówce. Skrytobójczyni pośpiesznie ułożyła dłonie na koszuli mężczyzny, po czym spojrzała prosto w jego oczy. Następnie bez chwili zwłoki znów go pchnęła. Tym razem nieco mocniej, na ziemię. Przykryła jego ciało swoim, ciasno do niego przyległa, jednak starała się nie obciążyć go swym ciężarem. Jej włosy opadły spokojnie wokół jego twarzy tworząc burzową kurtynę, a czarny płaszcz otulił ich oboje. Nerissa wyraźnie próbowała jak najbardziej zlać ich ciała ze ściółką. Znała te drapieżniki, dobrze wiedziała, iż próba ukrycia się ma większe szanse na sukces niż próba ucieczki. O wiele większe. Gdy zwierze było już wyjątkowo blisko kobieta jeszcze mocniej docisnęła się do towarzysza. Thorn mógł teraz poczuć jak pojedyncze kropelki wody, które jeszcze nie wyschnęły, niemal ich ze sobą sklejają. Kobieta ni trochę nie wyglądała na skrępowaną sytuacją. Widać dobrze wiedziała co robi.
 Zjawa patrzyła się w kierunku bestii, wyraźnie widziała jej pazury blisko krzaków i słyszała podejrzliwe syczenia. Gdyby siedzieli Hebimon już dawno dostrzegłby ich jasne twarze, przyciągnęłyby go intensywne barwy ich spojrzeń. Spójrz na niego.. Czyż nie wygląda smakowicie? Siwowłosa dopiero teraz znów zajrzała na twarz mężczyzny pod sobą. Byli cholernie blisko siebie. Czuła szybkie uderzenia jego serca. Mogła nawet dojrzeć pulsy na jego szyi. Jej oczy zapłonęły niczym żywym ogniem. Rogaty dopiero teraz i z tak bliska mógł dostrzec, iż jej spojrzenie nie tylko barwą przypominało lawę. Pod jej powiekami rzeczywiście wydawała się płynąć magma. Zupełnie jakby z niej była zlepiona. Zabijmy go, moja droga. Serce kobiety zdawało się być martwe, jednak.. Jeśli mężczyzna się skupił mógł poczuć jego pojedyncze uderzenie. Tak, serce Mary biło raz na kilka długich minut. Patrzyła teraz na niego wygłodniałym wzrokiem, pragnęła się w niego wgryźć oraz upoić się jego słodkim cierpieniem. Co ją powstrzymywało? Bestia, która teraz syczała nieopodal. Mara nie chciała ich ujawnić. Gdyby tak się stało doszłoby do walki. A co jak co, byłoby jej szkoda rozszarpać Hebimona na kawałki. Była do tego zdolna. Do tego i do rzeczy znacznie gorszych.
 Po dłuższej chwili bezruchu oraz ponurej ciszy bestia zdecydowała się odejść i wrócić do rodziny. Wkrótce po tym cała trójka zebrała się, by znów zniknąć w lesie. Kiedy to się oddalili kobieta oderwała się od mężczyzny i czym prędzej odsunęła się od niego, wyskoczyła z kryjówki. Powiedziałam nie dziś! Zaczęła kląć w swej głowie. Zachowała bardzo duży dystans od Thorna. Dopiero gdy ten także zdecydował się wyjść rzekła.
 - Nie należę do istot, z którymi miło spędza się czas - zacharczała. - W moim towarzystwie nie jesteś bezpieczny, Thornie - mówiła pewnie, wyraźnie chciała ostrzec ciemnowłosego przed samą sobą. - Lepiej odejdź puki możesz. Odejdź nim znów coś ci zrobię, nim będzie za późno - odwróciła wzrok.
 Już nie patrzyła na Gwardzistę. Wyraźną trudność sprawiało jej powstrzymywanie się przed mordem. Jej oddech przyśpieszał, mimo iż starała się nad nim panować. W jej umyśle toczyła się bitwa trójki głosów - męskiego, ponurego i nieznanego oraz jej własnego. Złapała się za głowę, zamknęła mocno oczy.
 - Uciekaj.. - wyszeptała z trudem, po czym zacisnęła mocno palce na swoich włosach.
 Całe to zjawisko zdecydowanie nie wyglądało bezpiecznie. Co zdecyduje się zrobić Thorn? Ucieknie tak ja powinien, czy zaryzykuje życie próbą uspokojenia zabójczyni? Po jej subtelności nie było już ni śladu. Najrozsądniej byłoby się oddalić.

Thorn - 23 Maj 2017, 09:46

Nie pozwoliła się dotknąć. Ach, jakżeby inaczej? Była nieufna, dzika, niedostępna... Gdyby mu się udało, to mogłoby być to porównywane z chwyceniem Księżyca za dłoń.
Można powiedzieć, że spodziewał się ataku. Jednak nie sądził, że nastąpi tak szybko - Nerissa w ciągu mgnienia oka wyjęła broń i przystawiła mu do gardła.
Patrzył na nią studiując wyraz jej twarzy. Sam był tak spokojny jak nigdy.
Czyżby nie bał się śmierci? A może na nią czekał? Nie. W całym swoim długowiecznym życiu spotykał Śmierć już zbyt wiele razy. I nigdy nie przyszła po niego, omijała go śmiejąc się, drwiąc, czasem obiecując, że gdy wróci, zabierze i jego. Ilu przyjaciół już stracił?
Teraz, gdy Nerissa trwała w tej pozie ze sztyletem przy jego szyi, również czekał na swoją wierną Kochankę. Tyle razy obiecywała, pieściła słodkimi kłamstwami.
Nigdy jednak nie zapytała, czy Thorn chce umrzeć. Grał ze Śmiercią w jej dziwną grę, zawsze wychodził zwycięsko ale czy czasami Kostucha zawsze nie dawała się ograć?
Bękart. Niechciane Dziecię. Błąd, którego żałuje się całe życie... Brudny Książę Kłamstw. Cierń.
Smutek w jego oczach mieszał się ze zrozumieniem. Może Nerissa i Thorn mieli wiele wspólnego? Mężczyzna nie znał jej na tyle, by jednoznacznie stwierdzić, że są podobni. Z resztą... czy da się w tłumie ludzi znaleźć dwóch takich, co przeżyli to samo nie będąc braćmi?
Kobieta zabrała broń a przez kark Arystokraty przebiegł zimny deszcz. Znowu był tak blisko... Wystarczył jeden ruch jej pięknej, smukłej dłoni.
Paradoks. Uwielbiał ten stan. Stan niepewności, zawieszenia między życiem z śmiercią. Moment, w którym to on może zaśmiać się swojej Kochance w twarz i wykrzyczeć, że to on tym razem zdecyduje kiedy do niej ponownie przyjdzie.
Ktoś mógłby stwierdzić: "Uzależniony od silnych wrażeń." Nie. Należał do osób spokojnych, unikających ryzykownych sytuacji. Ale jeśli chodziło o przekraczanie Granicy, doświadczanie zawieszenia między Bytem a Nicością... Pragnął tego, niczym wygłodniały Krwiopijca kropli krwi.
Ruch Nerissy okazał się być biletem do ich zguby. Kobieta obejrzała się z siebie, Thorn też zerknął w tamtą stronę - ku ich kryjówce zmierzał wielki stwór, jeden z tych które przybyły nad staw.
Pchnięcie tym razem nie było nagłe, dała mu czas by przywykł do dotyku jej dłoni które położyła na jego piersi. Poczuł dreszcz, przyjemny dreszcz. Nie odrywał od niej wzroku, przyglądał się jej twarzy spod półprzymkniętych, spokojnych, tęczowych oczu.
Jak to jest? Gdy próbował ją dotknąć - reagowała agresją, nie chciała tego. A chwilę później sama szukała kontaktu, na własnych warunkach.
Oboje upadli na ziemię, Nerissa położyła się na nim przykrywając go swoim ciałem i płaszczem. Chwycił Księżyc za dłoń...
Jej ciężar był przyjemny, dociskał go do ściółki ale działał... kojąco. Upiorny domyślił się, że siwowłosa chce ich w ten sposób ukryć, nie wiedział na ile będzie to skuteczne, ale postanowił, że nie będzie ani protestował, ani psuł kamuflażu. Wydawała się znać te stworzenia, może obserwowała je od dłuższego czasu.
Kurtyna jej wilgotnych włosów opadła na jego twarz, pojedyncze kosmyki łaskotały w policzki. Poczuł jej zapach i o mało nie westchnął z rozkoszy. Las po burzy, pachnący deszczem i elektrycznością. Układający się do snu niepokój.
Nie patrzył w stronę stworzeń, miał teraz lepsze rzeczy do roboty. Gdy go docisnęła, dłonie oparł na jej talii i pociągnął w dół, przyciskając ją do siebie. Nie było w jego dotyku niczego dwuznacznego, chciał zwyczajnie pomóc. Zamknął na chwilę oczy, delektując się jej zapachem.
Jego serce biło szybko, jak zawsze w sytuacjach nowych i dość niespodziewanych. Prawdę mówiąc nie miał szans by poczuć uderzenia jej serca. Jego własne skutecznie maskowało wszystko.
Czuł natomiast ciężar jej ciała, zapach i dotyk. To mu wystarczyło. Fale spokoju które obmywały go z każdej strony, koiły nerwy i pozwalały na chłonięcie tej, bądź co bądź, niesamowitej chwili.
Gdy otworzył oczy, patrzyła na niego swoimi. Dostrzegł w nich ogień, płynną magmę. Otworzył swoje nieco szerzej, by móc podziwiać ten widok lepiej. Jej oczy drążyły go, wysysały energię, rozbrajały... i chociaż zauważył niebezpieczny błysk, wiedział, że bez powodu nie będzie umiał zrobić jej krzywdy. Wtedy w restauracji widocznie powiedział za dużo, żałował, że tak się to skończyło. Żałował zepsutego wieczoru, odsłoniętych zbyt wielu kart...
Pamiętał jak chwilę temu szybko wyjęła broń dlatego powstrzymał się od śmielszego dotyku. Kusiło go, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, by pozostał w bezruchu. Ich twarze były tak blisko, że mimo otaczającego ich mroku, mógł dostrzec każde zagięcie skóry, fakturę jej ust.
Te kuszące, bordowe, pełne usta. Wzrok w którym zaklęto ogień. Niebezpieczne piękno...
Zwierzęta oddaliły się w pośpiechu, zaalarmowane przez przywódcę ich małego stadka. Gdy zniknęły w gąszczu, Nerissa puściła go i wyszła z ich kryjówki.
Thorn jeszcze przez chwilę leżał w ściółce, chciał dać jej czas. Gdy w końcu wstał, była w sporej odległości. Najwidoczniej nieprzywykła do bliskości i potrzebowała przestrzeni.
Nie zdążył się odezwać, bo kobieta przejęła smykałkę. Ale to co od niej usłyszał nie spodobało mu się. Pierwsze wrażenie - groźba. Drugie - ostrzeżenie. Nie odpowiedział jednak, zamiast tego podniósł na nią wzrok i zwyczajnie patrzył.
Nie chciał prowokować, kobieta chyba nie czuła się najlepiej bo nagle chwyciła się za głowę.
Nie. Nie odejdzie. Nie teraz, gdy jest tak blisko rozwiązania zagadki. Jego własny umysł podpowiadał, by uciekał ale ciekawość była zbyt silna.
W wojsku uczyli, by zawsze mieć przygotowany plan B i C. Przeciętne jednostki miały zazwyczaj tylko plan B... On jednak nauczył się by zawsze być gotowym na kilka ścieżek, kilka możliwości.
Miał do wyboru - zostać i jej pomóc, albo uciekać jak najdalej? Nie, była jeszcze jedna opcja i właśnie ją postanowił wybrać.
Ruszył wolnym krokiem w stronę stawu, oddalając się od kobiety jeszcze bardziej. Mimo dystansu, obserwował ją i nie pozwalał sobie na odwrócenie się plecami.
Jeśli decyzje są zbyt trudne, jeśli staniesz przed wyborem zbyt przytłaczającym, zaskocz innych i samego siebie zgrabnym ominięciem wyboru.
Gdy znalazł się tuż przy tafli wody, zaczął śpiewać. Ktoś mógłby pomyśleć -wariat. Znalazł się w bardzo niebezpiecznej sytuacji a on zamiast wiać, podszedł sobie do jeziorka i śpiewa.
Zaskakujące, ale mogło podziałać dwojako - albo zaskoczy Nerissę, zbije z pantałyku i przekieruje jej negatywne emocje, albo podziała jak zapalnik ale wtedy Thorn będzie pewien co do jej zamiarów. I wtedy dopiero będzie się zastanawiał, czy uciekać.
Piosenka była dość dosadna, bo idealnie wpasowała się w to co mężczyzna teraz czuł. Podniósł wzrok i zmarszczył brwi patrząc na nią wyczekująco.
Igrał ze Śmiercią. Znowu. Ale czyż to nie ekscytujące?

Anonymous - 23 Maj 2017, 20:29

  Mięśnie rąk wojowniczki zaczęły drżeć, zaciskała palce zbyt mocno na swoich włosach. Tak ciężko było prowadzić konwersację z potworem mogącym z łatwością nią zawładnąć. Wystarczył mały błąd, chwila niepewności, choć częściowe przyznanie racji potworowi i ten przejąłby kontrolę. Nerisso, czyż mordowanie nie daje ci największej rozkoszy? Kontynuowało monstrum. Przyznaj, oboje tego chcemy. Nogi pod kobietą zaczęły się uginać, ziemia zdawała się drżeć. Tak trudno było się sprzeciwić.. Wspomnienie twarzy cierpiącego mężczyzny dosłownie ją pobudzało. Była zmieszana, nie potrafiła już określić czy to bestia chce go zabić, czy ona sama. Nessi, maleńka.. Ciii.. Usłyszała nagle. Zrób to, co uważasz za słuszne. Posłuchaj własnego głosu. A ty potworze przestań się pode mnie podszywać! Kobieta wzięła głęboki oddech, teraz starała się uspokoić. Stul pysk, nic nieznaczący Demonie! Ona mnie posłucha! Naciskało monstrum. Zamknij się..!
 Ta istniejąca w umyśle Zjawy kłótnia mogłaby trwać jeszcze bardzo długo. Jednak przez tragiczne zdarzenia z jej przeszłości potwór w końcu znów by wygrał. Od tamtego dnia niemal zawsze wygrywa i wciąż nieustannie każe Lavie brutalnie mordować nawet niewinnych. Owszem, kobieta była płatnym skrytobójcą i to właśnie z własnej woli zabijała. Jednak kiedyś zawsze odmawiała zleceń tyczących się dobrych, bezbronnych istot. Dziś akceptuje wszystkie wyzwania - te tyczące się innych zabójców, wojowników, magów, łowców, demonów, polityków, szlachciców, mężczyzn, kobiet czy nawet dzieci. Ciężko opisać jak samotność kompletnie wyprała ją z emocji. Zapomniała już czym jest szczęście, zapomniała jak się śmiać. I już od wieków nie potrafi się wyleczyć z tej dołującej melancholii. Nie potrafi, czy też nie chce? Z początku nie chciała. Teraz już za późno.
 Oczy Mary zdawały się ciemnieć, zaczął uciekać z nich kolor, czerniały. To coś zaczynało przejmować kontrolę nad ciałem. Zazwyczaj trwało to o wiele krócej, gdyż kobieta się nie opierała. Tym razem jednak nie chciała dać za wygraną. Z jakiegoś powodu chciała ocalić Thorna. Już wcześniej darowała mu życie i pragnęła zrobić to znowu.
 Wybór Gwardzisty był najlepszym co mógł zrobić. Gdyby zdecydował się podjąć próbę uspokojenia kobiety i wtrąciłby się w toczącą się w jej głowie bitwę, zginąłby od razu. Gdyby zaś zaczął uciekać również by zginął, tyle że z drobnym opóźnieniem. Miałby kilka sekund więcej. To co zrobił nie tylko ocaliło mu życie. Thorn z pewnością nie miał pojęcia czego właśnie dokonał. Wulkaniczne barwy znów zawitały w oczach kobiety. Podniosła na niego wzrok, twarz miała spokojną, łagodną. Znam tą piosenkę.. Uniosła lekko brwi. Mimo iż w jej umyśle działo się bardzo wiele, na zewnątrz niemal niczego nie było widać.
 Czy uznała go za wariata? A skąd! Wręcz przeciwnie. Żyła już od wieków i bądźmy szczerzy, była dość staroświecka. No dobrze.. bardzo staroświecka. Pamiętała czasy jak to właśnie śpiew najbardziej imponował kobietom. Śpiew, muzyka, poezja i kwiaty. Wciąż uważała, iż dobra melodia może skutecznie zauroczyć niemal każdą niewiastę.
 Uspokoił ją. Udało mu się dokonać niemożliwego. Obecnie żyły jedynie dwie osoby, które także potrafiły opanować gniew kobiety. Nerissa aż postanowiła nieco się zbliżyć do mężczyzny. Nie podeszła jednak przesadnio blisko, jakby nie chciała go wystraszyć a jedynie pokazać, iż już z nią lepiej. Po chwili wpatrując się w niego przysiadła na trawie blisko brzegu. Następnie zdecydowała się przenieść spojrzenia na Staw. Radzisz sobie coraz lepiej, kochana.. Kącik warg kobiety drgnął ku górze. On pomógł. Powieki siwowłosej powolnie opadły. Przyznaję, mogłem się co do niego mylić. Nie uciekł. Może jednak okaże się godny twojego towarzystwa. To się okaże, moja miła.
 Bordowe wargi bardzo delikatnie się rozchyliły. Po chwili nad stawem rozległ się piękny, niski i przesiąknięty niezrozumiałą głębią głos. Ton był tak nietypowy i czarujący, iż zdawał się należeć do jakiejś leśnej nimfy pragnącej kogoś do siebie zwabić. Nerissa zaśpiewała razem z nim. Nie unosiła się przesadnio, mimo iż słowa piosenki także się jej tyczyły. Opanowanie powróciło. Zamknięte powieki skutecznie ukrywały smutek w otchłani jej spojrzenia. Co roku płakała w jeden dzień. Ten jednak jeszcze nie nadszedł, a ona już miała ochotę ronić łzy. Rzecz jasna nie dała tego po sobie poznać. Przerwała swoją melodię, coby głos jej się nie załamał. Nawet ci najokrutniejsi, najpodlejsi i najbardziej oziębli zabójcy głęboko w sercu skrywają jakąś tragedię, jakiś nieznany ból.
 - On także czasem mi śpiewał.. - zaszeptała kiedy Thorn skończył melodię. - I nauczył mnie grać na fortepianie - otworzyła oczy coby móc spojrzeć na towarzysza. - Choć wciąż uważam, że nie jestem w tym najlepsza - posłała mężczyźnie ledwo dostrzegalny, skromny uśmiech. - Właściwie to nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz grałam..
 Zjawa zaczęła się zastanawiać. Nie zorientowała się nawet, iż jakimś cudem udało jej się zacząć w miarę normalną rozmowę. Jestem z ciebie dumny.. Kobieta przechyliła lekko głowę jakby w zdziwieniu. Nie chcąc znów zbytnio zagłębiać się w myślach dodała.
 - W każdym bądź razie nie było to w tym stuleciu.. - mruknęła.
 Zbyt wiele smutnych wspomnień przynosił jej ten instrument. I znów źle się poczuła. Czy naprawdę aż tak ciężko było jej rozmawiać o czymś co jej nie zasmuci? Byłoby łatwiej, gdyby Thorn przejął inicjatywę. Kobieta kompletnie zamilkła. Czemu prowadzenie normalnej konwersacji było tak trudne? Czemu..?

Thorn - 24 Maj 2017, 09:54

Mimo, iż obserwował kątek oka Nerissę, nie przerywał piosenki. Nigdy nie uważał się za świetnego śpiewaka, ale głos miał przyjemny. Przede wszystkim śpiewał czysto, można powiedzieć, że miał słuch muzyczny. Nigdy nie szlifował talentu, był stworzony do czegoś skrajnie odmiennego... Ale może gdyby za młodu poszedł inną ścieżką, zostałby muzykiem?
Ukradkowe spojrzenia wystarczyły by zrobiło mu się żal kobiety. Skrywała wiele sekretów, sama była jedną wielką tajemnicą. Teraz wyglądała jakby toczyła niemą walkę z siedzącymi w niej Demonami. Thorn aż za dobrze znał to uczucie.
Dłonie przyciskała do głowy, zaciskała palce wokół wilgotnych jeszcze włosów. Miał ochotę podejść i zwyczajnie wziąć ją w ramiona. Może ich znajomość rozpoczęła się niefortunnie, lecz mężczyzna czuł dziwną wieź z siwowłosą.
Zareagowała na jego w gruncie rzeczy dość dziwny ruch - bo normalna istota pewnie zaczęłaby uciekać albo porwałaby się na uspokajanie kobiety. Jakże wielkim błędem byłaby każda z tych opcji! Gdyby podszedł i próbował porozmawiać z udręczoną kobietą, zabiłaby go na miejscu. Albo zadręczyła na śmierć tym... strachem. Na samą myśl Thorn wzdrygnął się w myślach. Gdyby natomiast zaczął uciekać, Nerissa z pewnością rzuciłaby się w pogoń. Była dzika, niebezpieczna, żądna mordu.
Ale teraz, gdy śpiewał a jego głos unosił się cichą pieszczotą nad taflą wody i niknął w gąszczu lasu, siwowłosa była spokojna. Podeszła bliżej, usiadła przy stawie i... Podjęła śpiew.
W pierwszym odruchu Arystokrata chciał przerwać i dać jej pole do popisu. Jednak cichy głosik w głowie podpowiedział mu, by kontynuował bo jego partnerka w śpiewie nie ma tyle śmiałości by sama prowadzić opowieść. Thorn poznał ją pewnie w małym procencie, ale to wystarczyło by wiedział, że Nerissa nie potrafi rozmawiać. Potrafi odpowiadać na pytania. Nie rozmawiać.
Wyciszył trochę głos by stanowić tło. Miała hipnotyzujący głos dlatego na chwilę zamknął oczy by chłonąć magiczną chwilę. To swoiste zbliżenie dwóch istot, pieszczotę bez konieczności dotykania się.
Nie zauważył, że i ona zamknęła oczy. Na tę krótką chwilę świat ich otaczający przestał się liczyć. Liczyła się ich wspólna pieśń, lament drapieżnika i ofiary w jednym. Wiatr zdawał się wtórować im swoim szelestem gdy przemykał między drzewami. Pojedyncze pluski wody świadczyły, że i staw słucha. Czas zatrzymał się... dla nich.
Nagle kobieta przerwała śpiew. Upiorny momentalnie otworzył oczy i spojrzał w jej stronę, by sprawdzić co się stało. Wyglądała na poruszoną ale co najważniejsze - spokojną. Zakończył piosenkę słowami: "Dzisiejszej nocy żegnam się z mym sercem."
Dobór repertuaru nie był przypadkowy. Arystokrata bardzo lubił słowa tego utworu, zawsze sądził, że tekst odnosi się bezpośrednio do niego. On też skrywał tajemnice, walczył z Demonami wewnątrz siebie. Każdego dnia hamował swe zapędy, ukrywał prawdziwą naturę pod woalką kultury i dobrych manier. Nikt nie wiedział kim jest naprawdę. Nikt nie znał prawdy.
Książę Kłamstw.
Odczekał chwilę po czym zrobił krok ku niej i usiadł przy stawie, jak ona. Gdy rozpoczęła konwersację, był jej wdzięczny. Za co? Za to, że przeszła do porządku dziennego nie rozpamiętując tego co się przed chwilą z nią działo. Thorn oczywiście był bardzo ciekaw, ale nie chciał jej teraz męczyć natrętnymi pytaniami. Nie teraz gdy zawiązała się między nimi cienka nić porozumienia.
- Chciałbym teraz móc pochwalić się, że umiem grać na skrzypcach, czy fortepianie, jak ty... - zaczął spokojnym tonem - Ale niestety, jeśli chodzi o aspekt artystyczny, umiem tylko tańczyć. - wzruszył ramionami i posłał jej ciepły uśmiech.
Gdy się uśmiechała... wyglądała na jeszcze piękniejszą.
Przeniósł wzrok na wodę, uśpioną ciemną toń która jednocześnie kusiła by wejść w odmęty i krzyczała by trzymać się z daleka. Przez chwilę milczał, zastanawiając się jak mógłby zrobić jej przyjemność, by na chwilę zapomniała o mroku który drzemał w jej sercu.
- Mnie nauczono tańca kilkaset lat temu. - powiedział po chwili - Wydaje się, że miałem sporo czasu na doskonalenie się w tym kierunku... - zaśmiał się cicho - Wybrałem jednak inną ścieżkę. - spojrzał w księżyc który po ich wspólnym śpiewaniu zdawał się nieco przyjaźniej oświetlać ich twarze.
Był ciekaw czy tym razem kobieta pozwoliłaby mu się zbliżyć, może nawet ją dotknąć. Naprawdę miał ogromną ochotę by przyciągnąć ją do siebie i zamknąć w ramionach. Okazać w ten sposób dobre zamiary i zrozumienie, poprowadzić niemy dialog, dać jej choć nikły strzępek poczucia bezpieczeństwa.
Przytulić. Najzwyczajniej w świecie podzielić się ciepłem i siłą.
Nie ruszył się z miejsca. Nie miał zamiaru przeciągać struny, to kobieta rozdawała karty. Denerwowanie jej nie wchodziło w rachubę.
Thorn pochylił się i położył na brzegu, podkładając ręce pod głowę. Ruch ten bynajmniej nie oznaczał, że Arystokrata jest zrelaksowany. Był zwykłą manifestacją, potwierdzeniem, że nie ma względem niej złych zamiarów i chce jeszcze przez chwilę pobyć w jej towarzystwie.
Gdyby miał do czynienia z kimś innym, kimś uległym, zaprosiłby do wspólnego leżenia i patrzenia na księżyc. Ale był tu z Nerissą, płochą, niebezpieczną Bestią o pięknych, płomiennych oczach w których czasem gościł ledwo widoczny cień smutku.
- Właściwie... Jestem tu pierwszy raz. Co to za miejsce? - niewinne pytanie mające za zadanie pociągnąć rozmowę. Czy siwowłosa tym razem postanowi bardziej się przed nim otworzyć i podejmie pogawędkę?

Anonymous - 25 Maj 2017, 21:44

 Kobieta odruchowo spojrzała na towarzysza, kiedy ten nieco się zbliżył. Nawet teraz, gdy była spokojna pozostawała ostrożna. Przeszłość nauczyła ją być gotową na wszystko, nawet na zdradę długo znanego przyjaciela czy wiernego sługi. Może Thorn pewnego dnia pozna dwa wyjątki, do których Zjawa ma pełne zaufanie. Jeśli zechce lepiej ją poznać, iść za nią, to właściwie będzie trudno przegapić tą zaufaną dwójkę. Jednak na to jeszcze nie pora. Arystokrata wciąż wiedział o niej bardzo niewiele.
 Wysłuchując mężczyzny poczuła lekką ulgę, iż ten nie próbował się dowiedzieć co przed chwilą się z nią działo. Jej brwi lekko się uniosły, kiedy usłyszała, że Gwardzista umie tańczyć. Tak jak ty.. Nie skomentowała tutaj niczego. Nie uważała się za dobrą tancerkę, zatem wolała o tym nie wspominać. Chociaż Nerissa nie uważała się za dobrą w niczym poza zabijaniem. Mimo iż była utalentowana pod wieloma względami, zawsze twierdziła, iż jest wręcz odwrotnie. Gdyby jednak Thorn miał okazję posłuchać jej gry na fortepianie, to z pewnością byłby oczarowany tym jak palce zabójczyni wdzięcznie pieszczą klawisze. A ona zapewne na koniec stwierdziłaby, że mogłoby być lepiej. Zawsze samą siebie poprawiała i krytykowała, nieustannie wymagała więcej, dążyła do perfekcji.
 To, że Upiorny wybrał inną ścieżkę Mara wiedziała od razu. Już gdy pierwszy raz się spotkali po jego uzbrojeniu oraz odzieniu domyśliła, iż zajmuje się czymś poważnym. Już chciała powiedzieć, że sama także obrała inną drogę, jednak i te słowa przemilczała. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że nigdy raczej nie zastanawiała się jakby to było mieć "normalne" życie. Co gdyby ruszyła drogą muzyki i zapomniała o mordowaniu? Nie, to by z pewnością nie wypaliło. Za bardzo lubiła to czym się zajmuje. Była wręcz uzależniona. Poza tym nie zabijała jedynie dla przyjemności i wynagrodzenia za wykonane zlecenia. Zaspokajała również swój głód. W dosłownym znaczeniu.
 Ruch ciemnowłosego bardzo jej odpowiadał. Mogła teraz patrzeć na niego z góry i panować nad sytuacją. Można powiedzieć, że nieco się rozluźniła. Skierowała więc ręce nieco w tył, po czym lekko podparła się na nich. Ta chwila wydawała się tak spokojna i błoga. Wiatr czule głaskał korony drzew, grał na nich swą pieśń. Las w blasku Pana Nocy wydawał się jeszcze piękniejszy niż za dnia. Cóż, przynajmniej w oczach Nerissy. Kobieta dobrze wiedziała w ciemnościach, co pewnie Arystokrata zdołał już zauważyć.
 Mądrym posunięciem było zadanie przez mężczyznę pytania. Rzeczywiście, Koszmarna nie potrafiła sama podtrzymać rozmowy. Dużo łatwiej było jej odpowiadać na pytania niż samej je zadawać. No chyba, że chodziło o przesłuchania. Wtedy to ona zasypywała ofiary pytaniami. Jednak to kompletnie inna sprawa. Normalna konwersacja nie może być nawet porównywalna z wyciąganiem od kogoś informacji. Przynajmniej nie w jej wykonaniu.
 - To Staw Tysiąca Kości.. - zaczęła spokojnie. - Normalnie ciężko tu trafić. Drogę nad te wody dobrze znają jedynie Nocne Bestie - spojrzała na spokojną taflę Stawu. - Przynoszą tu resztki ze swoich łowów, dlatego dno jest pełne czasem jeszcze ruszających się kości. Część drapieżników zmywa tu z siebie krew, dlatego woda przesiąknięta jest jej smakiem - tutaj Lava uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. - Dla większości Monstrów idealny wodopój. Dla zwyczajnych mieszkańców Krainy Luster.. miejsce przeklęte.
 Siwowłosa pragnęła przedstawić mężczyźnie to miejsce jak najlepiej. Nie zorientowała się nawet, jak dobrze idzie jej tłumaczenie.
 - Wszyscy boją się tych potworów. Cóż za bzdura.. One zabijają by przetrwać - przez chwilę kobieta wydawała się poruszona, jakby współczuła tym zwierzętom. - Te drapieżniki bardziej zasługują na życie, niżeli ci obrzydliwi łowcy, którzy zastawiają tu na nie pułapki.. - w tej chwili Zjawa przerwała na moment. Znów swe gorące spojrzenia przeniosła na Gwardzistę i dodała szybko. - Właśnie.. Musiałeś mieć szczęście, że nie wszedłeś w żadną z nich. Jeśli chcesz mieć pewność, że nie stracisz nogi, mogę zaoferować swoją pomoc w wydostaniu się z lasu.
 Z upływem czasu twarz kobiety stawała się coraz bardziej nieruchoma. Widać jej chłodny wyraz skrytobójcy znów spokojnie mógł przyozdobić jej oblicze. Świetnie sobie radzisz, maleńka.. Mów dalej. Lava postanowiła jeszcze coś dopowiedzieć na temat zwierząt.
 - Naliczyłam dwanaście różnych gatunków, które tu przychodzą w podobnych porach co ja. Co prawda w różne dni i często nieregularnie, jednak przychodzą - odchyliła lekko głowę w tył. - Większość traktuje mnie neutralnie, a z kilkoma udało mi się zaprzyjaźnić..
 Czyż pytanie Thorna nie okazało się pełnym sukcesem? Mara w końcu wymówiła więcej niż pojedyncze zdanie. Mężczyzna miał szansę by dowiedzieć się, że jej podejście do zwierząt jest szczególne. We wszystkim co mówiła brzmiała, jakby te drapieżniki były jej bliższe niż inne istoty zamieszkujące ten świat. Rogatemu właśnie udało się odkryć kolejną niewielką część jej charakteru. A wszystko dzięki jednemu, niewinnemu pytaniu.

Thorn - 27 Maj 2017, 15:03

Nerissa wyglądała na spiętą, widać było, że sytuacja w której się znalazła nie do końca jej odpowiada. Pokazała swoją słabość, dała Upiornemu do myślenia swoim zachowaniem sprzed kilku minut.
Może miała rozdwojenie jaźni... ale czy przez to nie byłaby jeszcze bardziej niebezpieczna? Thorn nie potrzebował pytać by wiedzieć, że dręczą ją jakieś Demony. Tak jak każdego. Nie była pod tym względem inna, może tylko intensywność wewnętrznego głosu się różniła.
Dla przykładu Arystokrata w gorsze dni słyszał swój własny płacz gdy był dzieckiem. Obrazy z przeszłości pojawiały się gdy spał, przypominały mu jego dzieciństwo. Jego przodków - okrutnego Dziadka i bezsilną, tchórzliwą Matkę. Czasem widział też Ojca, choć tego nie znał i nie wiedział jak tamten mógłby się zachować.
Paradoks. Obserwował Ojca prawie codziennie, był przy nim, spędzał z nim tyle czasu... Żyli jednak obok siebie, nie wiedząc o tym kim są tak naprawdę. I chociaż Thorn nie raz chciał rzucić się na Ojca z pięściami i wykrzyczeć mu cały nagromadzony przez lata żal, nie mógł. Jeszcze było za wcześnie. Jeszcze nie nadeszła stosowna chwila.
Wysłuchał jej odpowiedzi w uwagą. Uśmiechał się przy tym delikatnie bo lubił dowiadywać się nowych rzeczy. Zawsze był dociekliwy, zadawał dużo pytań i chłonął wiedzę niczym sucha gąbka wodę. Dziś jednak musiał powstrzymać napływające pytania, nie chciał jej przecież spłoszyć.
Z każdą minutą utwierdzał się w tym, że lubił słuchać jej głosu. Mówiła niewiele, właściwie to była pierwsza normalna rozmowa jaką prowadzili. Noc ta, zaiste, należała do magicznych.
Dobrze, że nie wszedł do stawu. Kąpiel tutaj mogła okazać się być jego ostatnią. Odetchnął w duchu na jej wytłumaczenie, postanowił zapamiętać wszystko co mówiła. Informacje o tym miejscu były ważne. Nie dla Gwardii czy Zwiadu, dla niego samego. To miejsce zdawało się być odcięte od reszty Krainy, nie pasowało do niej. Było mroczne i przesiąknięte złowrogą energią.
Wiatr poruszający koronami drzew owionął twarz leżącego na trawie mężczyzny. Powiew był pieszczotą, delikatnym pocałunkiem Nocy. Staw Tysiąca Kości zdawał się akceptować obecność Upiornego. Jakby wyczuwał ciemność kotłującą się w jego sercu.
Nerissa pięknie mówiła o zwierzętach. W głębi duszy była delikatną osobą, silną na zewnątrz, na potrzeby przetrwania. Czuła więcej, widziała więcej... Może dlatego nie potrafiła rozmawiać, bo rozmowa dla niej była zbędna? Wystarczyło jedno spojrzenie magmowych oczu by odkryła prawdziwą stronę rozmówcy.
- Ach, pułapki? - podniósł się trochę, opierając ciężar na zgiętych w łokciach rękach. Zamyślił się na chwilę. Faktycznie... na swojej drodze nie napotkał żadnej, nic nie wyrządziło mu krzywdy.
- Rzeczywiście musiałem mieć sporo szczęścia. - powiedział zakłopotany uśmiechając się. Chwilę później uśmiech jednak zmienił się w łagodny, twarz mu złagodniała.
- Mam jednak wrażenie, że Noc chciała bym tu zawędrował. - przeniósł wzrok na taflę wody - Trudno to wyjaśnić, ale czułem coś na kształt przyciągania. - zamilkł zdając sobie sprawę, że to co powiedział brzmiało idiotycznie - Niemniej cieszę się, że tu przyszedłem... i że cię spotkałem.
Uśmiech zniknął z jego ust gdy ponownie na nią spojrzał. Jeśli ich spojrzenia się spotkały, mogła dojrzeć smutek i tęsknotę. Tak strasznie żałował, że Nerissa jest niedostępna.
- Przepraszam. Za wcześniej. - powiedział po chwili cicho. Podniósł się do siadu i naśladując jej pozę, podparł się dłońmi, wyciągając twarz ku promieniom Księżyca.
Przychodziła tu co noc? Więc tu był jej Azyl, jej Dom, jej Miejsce. A on tak po prostu przyszedł... Nie. Wpuściła go. Pozwoliła mu wejść.
Mogłaby go zabić jednym ruchem, była niesamowicie silna. A jednak...
- Pięknie tu. - powiedział tylko a wiatr ponownie okazał mu uczucie, tym razem rozwiewając włosy na wszystkie strony. Mężczyzna zaśmiał się cicho i jedną dłonią przygładził je, chcąc jakoś doprowadzić do ładu.
Atmosfera była zupełnie inna niż przedtem. On był rozluźniony, siwowłosa też wydawała się być spokojna. Arystokrata celowo nie wykonywał gwałtownych ruchów, musiał pamiętać, że Nerissa pozostawała nieufna.
Przypomniał sobie jej dotyk, gdy uchroniła go przed bestiami wpychając go w krzaki. Był inny, nie ścisnęła go mocno jak wtedy, gdy się pierwszy raz spotkali.
Dlaczego właściwie go ukryła? Dlaczego przykryła własnym ciałem, przycisnęła by zwierz go nie zauważył?
- Dziękuję, Nerisso. Że mnie ukryłaś. - powiedział nie zwlekając ani chwili. Powolnym ruchem przesunął się bliżej niej. Nie miał na myśli niczego złego, nie chciał jej napastować. Po prostu uznał, że zmniejszenie dystansu ich dzielącego może im pomóc przy przełamaniu niewidzialnej bariery która wciąż ich dzieliła. Chciał poznać Nerissę, chciał by Nerissa poznała jego.
Przeniósł wzrok na Księżyc i uśmiechnął się czule.
- Zawsze wolałem Noc od Dnia. - westchnął - Za dnia wykonuję swoją pracę niczym dobrze naoliwiony mechanizm, bez zgrzytów i awarii. Dopiero w nocy mogę na spokojnie pomyśleć, przeanalizować swoje działania i stworzyć plan na kolejne dni.
Postanowił zmienić temat, bo ten zbliżał się niebezpiecznie do tematów osobistych. A kobieta była tajemnicza, nie miał zamiaru wyrywać z niej informacji czy bombardować ją pytaniami.
- Jestem słaby w nawiązywaniu przyjaźni z bestiami. - powiedział szczerze - W moim domu mieszka jedna... chociaż właściwie nie lubi gdy tak się go nazywa, bo chce zapomnieć o tym jak kiedyś trzymano go na łańcuchu. - Thorn ponownie odgarnął włosy po czym uśmiechnął się łagodnie - Ma na imię Caius. Jest bestią lecz może przybrać nasz, ludzki kształt. I...Tak. Jest moim przyjacielem. Traktuję go jak brata.
Drzewa poruszyły się i zaszumiały, jak gdyby chciały pochwalić mężczyznę lub podziękować mu za odrobinę siebie.
Dużo ryzykował mówiąc o Caiusie. Ale wierzył, że Nerissa nie wykorzysta wiedzy przeciw jego Nowej Rodzinie. Nie zaatakuje jego Domu, tak jak on, Thorn, nie zaatakował jej.
- Wiesz... Może zechciałabyś kiedyś mnie odwiedzić. - palnął właściwie bez namysłu i chwilę później spłonął rumieńcem - Emm... Mam w domu fortepian, po Matce. Zawsze chciałem nauczyć się grać ale nie znałem nikogo, kto zechciałby mnie nauczyć. - dodał chcąc jakoś z tego wybrnąć.
Chyba zabrnął za daleko. Poczuł się zbyt pewnie, wydawało mu się, że dzieląca ich przepaść trochę zmalała. Ale jak zareaguje Nerissa, niebezpieczna piękność? Oby tylko nie spłoszyła jej bezpośredniość mężczyzny.

Anonymous - 28 Maj 2017, 20:10

 Kobieta, mimo iż nie patrzyła na mężczyznę, to również z uwagą słuchała jego wypowiedzi. Zdecydowanie była lepszym słuchaczem niż mówcą. Zdanie, które jemu wydało się idiotyczne dla niej okazało się warte komentarza.
 - To normalne. Aura tego miejsca tak działa na bijące serca. Przyciąga - skierowała swój wzrok na niego.
 Dostrzegła w jego spojrzeniu dziwny smutek, którego nie mogła pojąć. Co w tej chwili mogłoby martwić ciemnowłosego? Zjawa sama miała spojrzenie obojętne i mimo gorących barw dość puste. Osiągnęła stan swojego codziennego, nadzwyczajnego opanowania i przerażającej powagi. W tej chwili czuła się najlepiej, była najbardziej sobą. Stwierdzenie, że w głębi była delikatną osobą nie było do końca trafne. Miała uczucia, jednak była oschłą realistką. Nie czuła się komfortowo, gdy inni mogli dostrzec jej słabości. Choć zazwyczaj ci co je widzieli ginęli.
 Nie odpowiedziała na jego przeprosiny, a jedynie lekkim skinieniem głowy je przyjęła. Jeżeli Thorn liczył, że i Lava zechce okazać skruchę za swe czyny to grubo się mylił. Zabójczyni nigdy za nic nie przepraszała. Przynajmniej nie za zachowanie swego Demona. W końcu to nie ona go zaatakowała, czyż nie? A może jednak? Kto może to wiedzieć, jeżeli ona sama nie ma pewności. Tak czy inaczej, milczała.
 Kiedy Arystokrata skomplementował ponure miejsce Mara jedynie przytaknęła mu cichym acz dość rozkosznym mruknięciem. W tym oboje się zgadzali. Przeklęty Staw nocą zapierał dech w piersi. Na jego podziękowania znów niemo skinęła głową, tym razem nieco wyraźniej. Oczywiście śledziła każdy jego ruch, gdy ten się przysuwał. Już nie raz zdarzało jej się, że napastnik wpierw próbował się do niej zbliżyć rozmową, poderwać ją, by nie spodziewała się ataku. Na szczęście była niedostępna, serce miała zamknięte a umysł choć burzliwy, to zawsze pilnował jej bezpieczeństwa. Czy zaimponowanie tej kobiecie, bądź zbliżenie się do niej jest w ogóle możliwe?
 Siwowłosa zdawała się pokazać nieco więcej zainteresowania Gwardzistą dopiero, gdy ten wspomniał o drapieżniku w swoim domu.
 - Z bestiami łatwiej się zaprzyjaźnić, ponieważ nie trzeba do tego używać zbyt wielu słów - mruknęła spokojnie.
 Kiedy mężczyzna powiedział coś o łańcuchach Nerissa momentalnie zamarła w bezruchu. Jej oczy nieco pociemniały a brwi się spięły. Wpatrywała się teraz ślepo w nieokreślony wycinek nieboskłonu. Nienawidzimy pieprzonych łańcuchów. Zacharczał potwór w jej głowie. Aż jej ciało wzdrygnęło się. Jak słowa o odwiedzinach wypłynęły z ust Upiornego mięśnie Zjawy poluźniły się. Zadziwiona tą zbyt śmiałą propozycją uniosła jedną brew ku górze. Miała teraz dziwny wyraz twarzy, jakby próbowała znaleźć sens w słowach towarzysza. Już miała coś syknąć, kiedy to usłyszała wzmiankę o fortepianie po matce. Ten fakt jednak pozwolił jej na chwilę namysłu, na rozważenie propozycji. Od wieków nie dotykała klawiszy. Dosłownie. W sumie.. byłoby całkiem miło znów móc popieścić ten instrument. A w międzyczasie udzielenie kilku wskazówek Thornowi nie powinno być problemem.
 - Cóż.. - zaczęła bardzo spokojnie. - Chętnie poznałabym Caiusa. Choć uprzedzam, iż przy przekraczaniu jakiegokolwiek progu odmawiam oddania broni - mówiła powoli. - Mogłabym również ci pomóc przy podstawach tego instrumentu, jednak.. - zwalniała coraz bardziej. - Jeśli zechcesz zastawić na mnie pułapkę, jeśli ktokolwiek w twej siedzibie spróbuje mnie zaatakować.. - jej głos zniżał się coraz mocniej, wiatr ostrym podmuchem poparł jej nadchodzące ostrzeżenie. - to wszystkich.. bez względu na wiek.. rasę.. czy rangę.. - odchyliła nagle głowę mocno w tył. Po chwili rozszerzając powieki kątem oka spojrzała na rogatego. Kości jej karku nieprzyjemnie strzeliły a jej miedziane twardówki ścisnęły bursztynowe tęczówki, które teraz rysowały się cienką linią. Ciemniejszy kolor magmowego spojrzenia zdominował oczy. Księżyc mocniej oświetlił jej twarz, podkreślił ostrą żuchwę i kości policzkowe. - ..zabiję - dokończyła dziwnie zachrypniętym głosem, któremu jakby towarzyszył jeszcze jeden, niski pogłos.
 Jej oblicze było teraz przerażające. I najmężniejsi wojownicy zlękliby się tego widoku. Kobieta powolnie zaczęła opuszczać głowę. Na jej usta wkradł się podejrzany i jakby wygłodniały uśmiech, który był na tyle szeroki, coby obnażyć piekielnie ostre, śnieżne kły. Patrzyła prosto w jego oczy, jakby potrafiła w nim zasiać strach i bez użycia swej mocy. Wiatr zawiał jeszcze mocniej, poszarpał jej włosy i pchnął plecy. Zupełnie jakby upominał, że wystarczy już tego ponurego przemówienia. Lava miała ochotę się zaśmiać, jednak zamiast tego jedynie wróciła spojrzeniem na Staw. Jej oczy spokojnie powróciły do pierwotnego stanu a podły uśmiech zniknął z jej twarzy. Kobieta jeszcze przez chwilę wyglądała na wręcz podnieconą sytuacją. Zupełnie jakby właśnie tego, czego kazała mu nie robić, pragnęła najbardziej.
 Cóż, może nie był to najprzyjemniejszy sposób na przyjęcie zaproszenia, ale hej.. zgodziła się! To się liczy, prawda..? No dobrze, może i przyprawiła mężczyznę o gęsią skórkę, ale.. W sumie to jednak nie ma rozsądnego wytłumaczenia na jej zachowanie.
 Zjawa mimo zalewającego ją wciąż spokoju wyglądała teraz jakby humor jej dopisywał. Nie trudno było się domyślić, iż po jej głowie zaczęły chodzić wizje ogromnej masakry, bezwstydnego mordu. Czy zapraszanie potwora w swoje progi aby na pewno było dobrym pomysłem? To posunięcie wiązało się z ogromnym ryzykiem. Thorn będzie musiał dobrze wszystko przygotować i upewnić się, że nikt z mieszkańców jego siedziby nie zechce rozdrażnić kobietę. Jeśli bestia zostanie dobrze potraktowana, jeśli nie będzie się w stosunku do niej agresywnym, to ona odpłaci się tym samym. Tak to działa w przeklętej przyrodzie. A Nerissa.. była jej ponurą częścią.
 Przez cały ten czas kobieta udawała, iż nie zauważyła słodkiego rumieńca ciemnowłosego. Starała się nie rozpraszać swoich złowrogich myśli. Choć trzeba przyznać. Ten zwiększony przepływ krwi przez jego twarz sprawił, że zapragnęła się do niego przysunąć. Z trudem powstrzymała się od tego oraz od oblizania warg. Thorn nie powinien wyglądać tak smakowicie w towarzystwie mięsożercy! Cóż on sobie myśli?

Thorn - 4 Czerwiec 2017, 15:47

- Może masz rację. - powiedział, gdy wspomniała o przyjaźni z bestiami - Nie trzeba nic ukrywać, kłamać. Bestie wymagają szczerości bo same takie są. - w jego głosie słychać było zadumę.
Przypomniał sobie pierwsze kroki w 'przyjaźni' z Caiusem. Wilk, będący teraz jego kuchmistrzem, kiedyś był dziki i niesamowicie narwany. Ale Thorn pamiętał dlaczego reagował agresją, był zwyczajnie zastraszony. Próbował się bronić bo nie mógł odczytać prawdziwych zamiarów Upiornego, był przyzwyczajony do karania, bicia i poniżania, dla Bestii było czymś nowym zdjęcie łańcuchów, podarowanie wolności.
W pierwszym odruchu Caius rzucił się na Thorna z chęcią przegryzienia mu gardła. Zatrzymał się jednak, tuż nad twarzą Arystokraty. Może dostrzegł w oczach prawdę? Może właśnie ta szczerość uratowała młodemu szlachcicowi życie.
Stali się przyjaciółmi chociaż ich relacja nie zawsze była tak czysta. Toczyli walki o przywództwo w ich małym stadzie, początkowo między sobą, potem jeszcze z pozostałymi członkami 'rodziny'. Zastraszony Caius, podobnie jak i Alden oraz Bianka stali się otwartymi, ciepłymi osobami. Czuli się bezpiecznie z nowym Panem Domu Vaele. I właśnie to poczucie bezpieczeństwa, które Arystokrata mógł im dać, napawało Thorna radością i wewnętrznym spokojem.
Palnął prosto z mostu za co musiał ponieść konsekwencje. Był przygotowany na to, że Nerissa rzuci na odchodne jakąś uwagę i zwyczajnie zniknie. Była nieufna i mężczyzna nie spodziewał się nagłej zmiany.
Zdziwiły go jej słowa. Przyjęła zaproszenie, to niesłychane! Upiorny poczuł ulgę, uśmiechnął się nawet a na jego policzkach wymalował się rumieniec. Zgodziła się! Czyli... przybędzie to jego domu. Będzie mógł ją gościć, kobieta chętnie pozna też jego 'rodzinę'.
Jej ostrożność była uzasadniona dlatego rogaty skinął głową na zgodę.
- Mój dom jest Azylem. - powiedział - Ale nie wymagam oddawania broni. Nie ucina się ręki drapieżnikowi, tylko dlatego że jest szponiasta. - przekrzywił głowę na bok.
Miał czyste zamiary, co chciał zaznaczyć nie tylko słowami ale też i zachowaniem. Jej spojrzenie... stało się złowrogie. Wyglądała przez chwilę jakby chciała go zniszczyć, jakby liczyła na zły obrót wydarzeń.
- Nie mam zamiaru cię więzić. - powiedział po chwili - Wolałbym... się zaprzyjaźnić. - dodał ciszej. Nie uważał jej za Bestię, chociaż czuł, że siwowłosa ma z nimi wiele wspólnego.
Wiele ryzykował zapraszając ją do domu. Ale znał możliwości swojej 'rodziny' i wiedział, że w razie problemów zarówno Caius jak i Alden będą bronić spokoju domu. On sam, Thorn, był gotów nawet oddać za nich życie, byli mu cenniejsi niż zwykła służba, chociaż tak nakazali się nazywać. Widocznie odpowiadały im takie role, ale Arystokrata ich do niczego nie zmuszał. Wystarczyło słowo by zwolnił ich z obowiązków.
Zawstydzony całą tą sytuacją odwrócił wzrok i przełknął ślinę. Dlaczego teraz było mu tak ciężko z nią rozmawiać? Zachowywał się jak nastolatek który zaprasza dziewczynę na randkę.
Nieśmiałe uśmiechy, rumieniec, fale gorąca...
Thorn przeczesał dłonią włosy, odgarniając je ku tyłowi. To pomogło mu zebrać się w sobie. Powrócił spojrzeniem do kobiety, która na powrót wydawała się być spokojna.
Czuł magnetyzm. Kobieta przyciągała go. Kusiła... Czym? Niebezpieczeństwem. To dlatego jej szukał, wstyd się przyznać ale Upiorny był uzależniony od przekraczania granic. Własnych granic. Uwielbiał stawiać na szalę własne życie, może dlatego, że zawsze nawet z najgorszej sytuacji wychodził cało. To nie tak, że chciał zginąć, on zwyczajnie uwielbiał stan zawieszenia, kiedy to tylko od losu zależy czy się przeżyje czy nie.
Spotkania ze Śmiercią były ekscytujące, wymykanie się jej, te swoiste pstryczki w nos sprawiały, że czuł się Panem. Panem swej egzystencji.
Właśnie teraz, gdy Nerissa posłała mu to złowrogie spojrzenie poczuł, że chce przekroczyć granicę. Patrzyła na niego jak na obiad, co była zdolna zrobić? Może była Krwiopijcą? Nie pytał o rasę...
Jeśli tak... chciał stać się dla niej obiektem. Chciał by się na nim pożywiła, to było tak cholernie podniecające!
Luci też go wyssała. Z energii. Był wtedy tak blisko śmierci, to było piękne!
Zrobił krok ku niej, ale na tyle powoli by mogła w razie czego szybko się odsunąć. Tęczowe spojrzenie utkwił w jej magmowych oczach. Jego własne zdawały się niemo pytać, czego kobieta teraz pragnie. Powieki miał nieco przymknięte, otworzył też usta jakby chciał coś powiedzieć.
Chłodny wiatr poruszył czarnymi jak smoła włosami, księżycowa poświata zatańczyła nie tylko na tafli stawu, również na jego rogach, dumie mężczyzny.
Thorn wyciągnął ku niej rękę i czekał. Czekał na jakąkolwiek reakcję.
- Możesz... mi zaufać. - powiedział cicho, prawie szeptem, ale był pewien, że Nerissa usłyszy go, nawet mimo szelestu drzew - Nie musisz zachowywać dystansu. Nie mam złych zamiarów... - przekrzywił głowę na bok, nieświadomie odsłaniając przy tym bok szyi - Nessi... - zdrobnienie którego użył wypowiedział tak, jakby było pieszczotą dla jego ust i uszu.
Wiatr znowu poruszył jego włosami przez co był zmuszony by je przygładzić wolną ręką. Nie opuszczał jednak tej uniesionej w jej stronę. Rękaw załopotał, chłód wpadł mężczyźnie za koszulę ale było to na swój sposób przyjemne. Noc pieściła skórę zimnymi pocałunkami...
Arystokrata nie spuszczał wzroku, wręcz pragnął kontaktu z jej magmowymi, niesamowitymi oczami. Wydał z siebie ciche westchnięcie gdy wyobraźnia podsunęła mu obraz jego samego, sunącego ustami po jej skórze. Poczuł dreszcz przebiegający mu po plecach ale szybko odgonił myśli, chciał pozostać czujny.
Chciał... pokazać, że kobieta może być przy nim sobą. Pragnął by na chwilę spuściła gardę, dała się poznać. Nie mogła trafić lepiej, Thorn nie był typem wykorzystującym słabości drugiej osoby. Szanował Lęki, sam przecież nie był ich pozbawiony.
Miał szczere zamiary, chciał ją poznać. Dać poczucie, że przy nim nie musi stać na baczność. Nie musi się go obawiać.
Chciał się zaprzyjaźnić. A ponoć z Bestiami łatwiej się zaprzyjaźnić, czyż powiedziała tego sama Nerissa?

Anonymous - 6 Czerwiec 2017, 13:33

 Zjawa nie skomentowała słów mężczyzny, gdyż oczywiście nie specjalnie mu ufała. Nie potrafiła jednak już dłużej ignorować jego rumieńców. Co i raz zerkała na niego. Wyglądał na wyjątkowo podekscytowanego sytuacją. Nie ważne jak się starał, przed kobietą nie mógł tego ukryć. Czytała z jego ruchów i mimiki jak z otwartej księgi. Jej potworne spojrzenie wychwytywało każdy, nawet najmniejszy gest. Powoli zaczynała wierzyć w jego fascynację. Z czasem nawet pomyślała, że Arystokrata faktycznie pragnie się do niej zbliżyć. Co oczywiście wydawało jej się dziwne, gdyż zazwyczaj mężczyźni od niej uciekali. Podejrzane. Bardzo podejrzane.
 Gdy rogaty wstał, coby zrobić ku Marze krok, ta również pośpiesznie się podniosła. Automatycznie wręcz przyjęła stabilną pozycję rozstawiając przy tym nieco szerzej nogi. Nic nowego, była gotowa na atak. Mimo jego zapewnień, Nerissa wciąż nie była mu w stanie od tak zaufać. W jej przypadku zaufanie kształtowało się nie dniami czy miesiącami, a wręcz latami. Długimi latami, w ciągu których innych sprawdzała. Już nie raz została zdradzona, przez co niezwykle ciężko było ją do siebie przekonać. Ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza jeśli jest się jednym z najbardziej poszukiwanych i najwyżej wycenionych zabójców wszystkich trzech światów.
 Po tym jak Thorn powiedział, iż siwowłosa nie musi zachowywać dystansu przechylił również lekko głowę i odsłonił swą szyję. Dla kobiety wyglądało to na celowe posunięcie. Czyżby brał ją za wampira? Był na tyle podniecony, że gdyby okazała się ona krwiopijcą, to samowolnie dałby jej się napić? To dość śmiałe i ryzykowne już w przypadku wampirów. A przed Gwardzistą stała bestia o wiele gorsza. Przez ułamek sekundy miała nawet ochotę się zaśmiać, bawił ją fakt, iż została wzięta za tak nędzną istotę. Oczywiście powstrzymała się przed pokazaniem emocji. Jej twarz była wciąż kamienna. Gdyby Lava wgryzła się w ciemnowłosego, ten z pewnością by tego nie przeżył, albowiem krew była dla niej jedynie napojem. Gasiła pragnienie, ale nie powstrzymywała głodu. Wręcz przeciwnie, podsycała go. Smak krwi skusiłby ją do rozszarpania mężczyzny na kawałki i zadowolenia się jego ciałem jako posiłkiem. Może gdyby Zjawa uśmiechała się szerzej bądź choć raz się zaśmiała, to Upiorny by dostrzegł różnicę między jej uzębieniem a kłami wampirów. W przeciwieństwie do typowych krwiopijców siwowłosa wszystkie zęby za kłami również miała ostre. Dodatkowo jej kły zdawały się grubsze od wampirzych, były niemal jak wilcze.
 Kobieta znieruchomiała. Ostatnie słowo mężczyzny właśnie przesądziło o jego losie. Nikt jej tak nie nazywał, nikt poza nim. Lava od razu dopuściła do siebie myśl o podstępie. Pożegnała się z przelotną wizją przyjaznych relacji. Tylko ci polujący na jej życie mieli informacje o tym jak była nazywana przez najcenniejszą jej osobę. Używali tego zdrobnienia przeciwko niej w nadziei, że wzbudzą w niej żal oraz tęsknotę. Błąd. Nessi..! Ogromny błąd. Tylko on mógł do niej tak mówić!
 - Wiedziałam.. - warknęła cicho, by zaraz po tym skorzystać z faktu, iż mężczyzna wyciąga ku niej rękę. Momentalnie oraz gwałtownie złapała go za nadgarstek, po czym cisnęła nim niczym szmacianą lalką w stronę najbliższego drzewa, nie zważając na to, czy siła uderzenia uszkodzi jego kręgosłup. Po chwili znalazła się przy nim i ostro prawym przedramieniem przyparła jego szyję do kory. W lewej ręce już trzymała sztylet, który przyłożyła do jego skroni niczym pistolet. Mocno się zaparła, nie dając mężczyźnie możliwości ucieczki. Nie miało teraz znaczenia to czy będzie się próbować uwolnić. Zjawa była gotowa napiąć mięśnie i przyjąć każdy cios bądź w razie użycia przez Thorna mocy, również zaprezentować swoją zdolność i utwardzić skórę, coby metal jej nie uszkodził.
 - No proszę.. - wysyczała spinając mocno brwi. Jej spojrzenie było chłodne niczym lód. Nie zatrzymywała swojego wzroku zbyt długo na jego oczach rozważając przy tym możliwość hipnozy. Była również gotowa na próbę kontroli głosem. W razie czego mogła szybko zmiażdżyć mu krtań. - Który to już raz próbujecie mnie podejść romansem? - z jej gardła zaczęły wyrywać się dziwne, drapieżnie powarkiwania. Oczy znów zaczynały ciemnieć. - Gadaj kto cię nasłał - rozkazała stanowczo, acz wciąż wyjątkowo spokojnie i poważnie. - Aristow, K.J.W, Yakuza, Karciana Szajka, Sołncewscy, MORIA, Perros Salvajes, Wagner, La Mettrie a może Heckman i jego wstrętna armia? Kto do cholery tym razem? Kto chce mieć kłopoty? - po tych słowa na chwilę oderwała ostrze od jego skroni i szybkim ruchem od góry w dół rozcięła jego koszulę. Następnie wyjątkowo mocno przyległa ciałem do jego nagiej piersi - Jeśli skłamiesz, będę wiedziała - sztylet znów wylądował przy głowie Arystokraty jak wcześniej. Celowo skleiła ich ciała, by dokładnie czuć bicie serca mężczyzny. W taki sposób mogła ocenić, czy Thorn mówi prawdę. A jeżeli był dobrym aktorem i jego serce nie przyśpieszy przy kłamstwie.. Cóż, jeśli tylko Nerissa się zorientuje, źle to się skończy.
 Była zbyt pochłonięta chęcią mordu, by dbać o to, iż właśnie wyjawiła mężczyźnie kilku osobników oraz parę organizacji, w których co poniektórzy członkowie marzyli o jej głowie. Rzecz jasna była to bardzo niewielka część tego całego zbiorowiska mającego na nią ochotę.
 Cała ta sytuacja wydawała się wyjątkowo niebezpieczna, jednak kobieta zdawała się być.. podniecona? Nieświadomie wpuściła nogę ciemnowłosego między swoje uda. Jej oddech minimalnie przyśpieszył. Wydało się. O ile Gwardzista był spostrzegawczy, to właśnie miał okazję dostrzec, iż nie był tu jedynym mającym słabość do zagrożenia. Można powiedzieć, że Mara była dobrze przez niego wyszkolona. Mordowanie przynosiło jej na myśl nadchodzącą za wykonane zlecenie nagrodę. Cielesną nagrodę.
 - A jeżeli nazwałeś mnie tak nie przez informacje jakie dał ci zleceniodawca.. - ściszyła swój głos. - To udowodnij mi swoją niewinność - ostatnie zdanie wymruczała wręcz rozkosznie, po czym powolnie przejechała koniuszkiem języka po górnej wardze. Oczy przestały ciemnieć i tracić kolor. Kobieta rozważała teraz, czy jest w ogóle możliwe, by Upiorny nazwał ją tak przypadkiem. Miała wręcz nadzieję, że będzie winny. Pragnęła zatopić w nim swe kły.
 Jak komuś nieufnemu do tego stopnia wytłumaczyć swoją niewinność? Czy to w ogóle możliwe? Thorn będzie musiał wybrnąć z tego wszystkiego samymi słowami. Przeszłość kobiety sprawiła, iż źle odebrała posunięcie Arystokraty. Zapewne później będzie żałowała swojej gwałtownej reakcji. O ile mężczyźnie faktycznie uda się z tego wyjść cało.
 Jedynym czego można było się spodziewać w obecności Nerissy było to, co niespodziewane.

Thorn - 7 Czerwiec 2017, 18:26

Thorn nie należał to osób przesadnie ufnych. Obdarzał zaufaniem jedynie osoby my najbliższe, czyli rodzinę, przybraną rodzinę która czekała na niego w rezydencji Vaele.
Przy pierwszym spotkaniu z Nerissą poczuł się zbyt pewnie. Jak to mężczyzna, chciał zaznaczyć swoją dominację, pokazać, że to on jest Panem Sytuacji. Nie tylko rogi robiły z niego maczo.
Przeliczył się. Chciał jej zaufać, wyciągnął dłoń i zwrócił się do niej pieszczotliwie. Skąd miał wiedzieć, że to podziała na kobietę jak płachta na byka?
Wyszkolenie wojskowe pozwoliło mu na wypracowanie szybkości, przez co w walce ruszał się nie tylko z zawrotną gracją ale też i prędkością. Rekompensował tym to, że mimo zadowalającej siły, był tylko istotą żywą z krwi i kości, nie miał ani utwardzonej skóry ani stalowych kości.
Teraz jednak nie przewidział tak nagłego ataku. Coś w zachowaniu, na ułamek sekundy zmieniło się. Gdy wypowiedziała jedno słowo, zmarszczył brew ale nie opuścił ręki. Może gdyby to zrobił, uratowałby sobie życie?
Nagłe szarpnięcie. Nie mógł zareagować, był szybki ale nie tak! A poza tym zaufał jej. Niepotrzebnie! Błąd ten mógł kosztować go życie.
Wystarczyło jedno mgnienie oka by znalazł się w powietrzu a w ciągu drugiego mrugnięcia, przywalił z całej siły w drzewo. Jak? Kiedy?
Wraz z uderzeniem poczuł niemiłe chrupnięcie. Coś mu podpowiadało, że to wcale nie gałązki czy leżące pod stopami kamyczki. Poczuł falę bólu, a gdy osuwał się po pniu w dół, ból dosłownie sparaliżował mu rękę. Fala następnie rozlała się po całym ciele by ukłuć w piersi i przebiec po obitym kręgosłupie.
Nie miał nawet czasu by jęknąć, bo Nerissa już była przy nim. Gdy przyparła go do kory, kaszlnął wypluwając zawartość ust - krew która nagromadziła mu się przez solidne uderzenie.
Coś ciepłego i lepkiego spływało mu po ręce w dół ale nie mógł nią poruszyć, bo nawet minimalne napięcie mięśni powodowało przeraźliwie bolesne szarpnięcia.
Złamana ręka? Tak po prostu? Nerissa złamała mu rękę?!
Czuł jednak, że na tym się nie kończy. Grzmotnął tak mocno, że pewnie gdyby miał skrzydła jak Opętańcy, nie byłoby co zbierać. Kręgosłup bolał go, ale chyba nic nie złamał bo mógł ustać w pionie. A może wcale nie stał, tylko siwowłosa go podtrzymywała?
Ciężko było złapać oddech, bo płuca paliły. Tak już jest, jak uderzy się o coś twardego na wydechu. Ale skąd mężczyzna miał wiedzieć, że tak się stanie? Nie był przygotowany!
Dobrze, że rapier wiszący u pasa pozostał na miejscu.
Podniósł oczy na Nerissę, ale ciężko było mu skupić się na tym co kobieta mówi. Widział ją jak przez mgłę, jej głos momentami przypominał bełkot. Thorn bardzo chciał skupić się na tym co do niego mówiła, zmarszczył brwi i starał się skupić wzrok na jej oczach. Jego własne co chwilę przebłyskiwały dziwną barwą - twardówki co kilka sekund zachodziły czernią, ale Upirony wcale nie próbował używać mocy, choć na to wyglądało. Organizm naturalnie chciał bronić się przed... Marą!
Musiał wyglądać żałośnie. Nie dość, że sapał jakby przebiegł maraton, to jeszcze zbladł jak ściana. Usta miał całe we własnej krwi, bo przy upadku prawdopodobnie przegryzł sobie policzek... A przynajmniej miał taką nadzieję, bo jeśli ta krew pochodziła z płuc, to miał problem większy, niż sądził.
Wszystko go bolało. Nie przypuszczał, że Nerissa może mieć tak ogromną siłę. Przecież Arystokrata nie ważył mało, był w końcu zlepkiem mięśni, które jak wiadomo ważą więcej niż tłuszcz. Dużo ćwiczył, zachowywał dyscyplinę by cały czas być w formie... No i co mu to dało? Dał się podejść! Zaatakowała go kobieta. Połamała mu rękę i Piekło jeszcze wie co.
Głowa rozbolała go nagle, jakby dostał obuchem. Skrzywił się chcąc skupić się na słowach, ale niewiele z tego wiedział.
Powarkiwała, co pewnie w normalnych okolicznościach zdziwiłoby Thorna, ale akurat teraz miał większe zmartwienia. Z każdą chwilą słabł.
Nie zważając na to co siwowłosa mówi, zerknął w dół na swoją rękę. Wisiała bezładnie, kapiąca z niej krew była ciemna ale było jej dość dużo. I nie chciała przestać cieknąć. Rękaw był ciemny i ciężki, nasiąkał posoką co dodatkowo wzmagało ból.
Gdy rozcięła mu koszulę, przez chwilę w jego głowie pojawiła się słodka myśl: "Chce mnie dobić?". Upiorny jednak szybko odgonił ją, bo dudnienie w głowie i tak nie pozwalało mu się wystarczająco skupić.
Przylgnęła do niego całym ciałem, a on mimo obrażeń i stanu w jakim teraz się znajdował, poczuł się zaskakująco dobrze. Ta chwila bliskości... przypłacona zdrowiem, mogła okazać się warta swej ceny. Tylko co stanie się z nim w następnej chwili?
Zapach krwi drażnił nozdrza. Thorn zazwyczaj nie miał nic przeciwko tej woni, wręcz ją lubił. Ale zupełnie inaczej miała się sprawa, gdy chodziło o jego własną posokę.
Po chwili udało mu się w końcu skupić wzrok na jej twarzy. Nie zauważył, że nie tylko piersią do niego przylegała. Był ledwo przytomny, a szkoda, bo fakt trzymania swego uda między jej nogami z pewnością sprawiłby mu wiele uciechy.
- Nessi... - wycharczał, bo całe wnętrze go paliło od środka - Takie zdrobnienie... Bo Nerissa.
Jak dobrze, że go trzymała. Nie należał do słabeuszy, ale też nie był niesamowicie wytrzymały. Jak każdy śmiertelnik, niezależnie czy długowieczny czy nie, krwawił. A gdy się krwawi i to obficie, ulatują wszelkie siły.
Nerissa wydawała się być podekscytowana. Widząc jak oblizuje usta, uśmiechnął się łagodnie. Pewnie by się zarumienił, bo ów ruch był na tyle wulgarny i sugestywny, że zapewne speszyłby Gwardzistę. Szkoda, że chwilowo był blady jak ściana i cały opluty krwią.
Obraz zaczął mu uciekać. Cholera, czyżby był aż tak... delikatny? Czyżby pod powłoką maczo krył się szybko padający w boju chłystek? Thorn nigdy wcześniej nie dał się tak podejść, kilka razy był w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia... Ale jak dotąd nikt nie cisnął nim o drzewo jak zabawką. Poczuł się z tym faktem źle dlatego zmarszczył brew i spróbował się unieść nieco na własnych, chwiejnych nogach.
- Widziałem list gończy... - zaczął z zadziwiającym spokojem - W kwaterach... Starsi pokazywali Świeżakom na kogo mają uważać. Przestrzegali, że tylko oni, wyżsi stopniem mogą polować... - strużka krwi ponownie splamiła mu podbródek i pierś - List był podpisany: Nessi. - wywrócił oczami, ale w ostatniej chwili spiął mięśnie by ustać na nogach. Syknął przy tym, bo ręka znowu zabolała go mocno - Nie wiem kto na ciebie poluje. Może któryś z oddziałów Gwardzistów, nie mój w każdym razie. - przymknął jedno oko krzywiąc się z bólu bo już ledwo wytrzymywał - A że jestem złośliwy, nie mam zamiaru ułatwiać im pracy i nie będę mówił, że cię znam. Mam gdzieś, czy im się uda czy nie... Właściwie ta druga opcja byłaby ciekawsza, bo mógłbym ich wtedy ukarać. - zaśmiał się ale śmiech szybko zmienił się w kaszel - Prawdę mówiąc chciałem cię sprawdzić. Nie sądziłem, że ta Nessi, to ty. Teraz już wiem, ale nie mam zamiaru nic więcej z tą wiedzą robić. Zaspokoiłem ciekawość. - skłonił ku niej głowę, a może opadła bo brak mu było już sił? - To zaszczyt... poznać... kogoś tak wyjątkowego.
Wiatr owionął mu twarz rozwiewając przy tym włosy. Noc chciała złożyć mu na czole ostatni pocałunek? Ale przecież nie przyszła jeszcze Śmierć. Nie widzi jej nigdzie, czemu nie przyszła?
- Wybacz, nie chciałem cię... zdenerwować. - powiedział prawie szeptem - Dalej... możesz mi zaufać. Chcę się... zaprzyjaźn... - kolejne wywrócenie oczami, ale tym razem nie udało mu się zebrać siły by pozostać w pionie.
Osunął się w przód, opadając twarzą w stronę jej ramienia. Omdlał? A może... umarł?

Anonymous - 9 Czerwiec 2017, 15:33

 Zapach krwi wyraźnie działał na kobietę. Była podekscytowana. Niespecjalnie zwracała uwagę na stan w jakim był mężczyzna. Rzuciła nim mocno, jednak zdecydowanie nie był to szczyt jej możliwości. Gdyby była bardziej rozgniewana, Thorn z pewnością nie przeżyłby uderzenia. Jednakże jako iż wcześniej prawie wszystko dobrze szło oraz oboje byli spokojni, ciemnowłosy mógł teraz wciąż oddychać. Miał okazję poczuć na sobie krztę z jej potężnej siły. Na świecie była masa różnych mocarzy. Nawet co poniektórzy ludzie po kilkudziesięciu latach ćwiczeń potrafili ciągnąć za sobą samochody ciężarowe. Jednak co jeśli długowieczna istota poddawała się jeszcze cięższym treningom od ponad ośmiuset lat? Gdyby tylko Upiorny wiedział z kim tak naprawdę ma do czynienia, siła Zjawy by go nie zaskoczyła. Była niczym Tytanida.
 Zignorowała jego pierwszy komentarz. Zdawała się słuchać dopiero, gdy ranny zaczął coś mówić o liście gończym. Brzmiał z początku jakby przyznawał się do winy, co bardzo spodobało się Marze. Aż mocniej zacisnęła swoje uda, otarła się o niego. Wargi rozchyliły się, oddech przyśpieszył, oczy zaszły mgłą. Naszła ją ogromna ochota na zlizanie krwi z jego podbródka i torsu. W sumie już się do tego miała zabrać, gdy po chwili usłyszała dalszy ciąg jego wypowiedzi. A więc to ciekawość doprowadziła Arystokratę do takiego stanu. To przez to, że chciał ją zaspokoić pluł teraz krwią. Siwowłosa własnie miała się zapytać, czy jego własne życie było warte sprawdzenia tej informacji, kiedy to usłyszała, iż poznanie jej jest dla niego zaszczytem. Uniosła nieco brwi w lekkim zaskoczeniu. Tak miały brzmieć jego ostatnie słowa? Czyżby był niewinny i faktycznie zafascynowany kobietą? A może po prostu był wierny swojemu zleceniodawcy aż do końca?
 Kobieta opuściła sztylet, gdyż miała teraz pewność, iż rogaty nie był w stanie zaatakować w obronie własnej. Bez problemu podtrzymywała go w pionie, aż w końcu przysunąwszy twarz bliżej jego krtani rozchyliła szerzej swe bordowe wargi. Delikatny róż subtelnie musnął jej lica. Miała się w niego wgryźć, jednak.. Zaraz, czy on prosił o wybaczenie? Na chwilę przed śmiercią wciąż upierał się przy swoim i twierdził, że pragnie się jedynie zaprzyjaźnić z morderczynią.
 Lava zastygła w bezruchu, po czym złapała opadającego na siebie mężczyznę. W pierwszej chwili wydała się tym rozdrażniona oraz rozczarowana. Oczekiwała, iż ten nie straci przytomności. Wydawała się nie być świadoma tego, jak poważnie go uszkodziła. Podniecenie wzięło górę. W drugiej chwili spięła lekko brwi, by zaraz poklepać go po licu. Następnie przyłożyła dwa palce do jego tętnicy szyjnej w poszukiwaniu pulsu. Mężczyzna omdlał. Koszmarna odchylając lekko głowę westchnęła ciężko. Wolała żerować na przytomnych osobnikach. Sprawiłoby jej to więcej satysfakcji, uwielbiała jak duszący się próbowali krzyczeć. Choć jako iż ciało Thorna było obecnie bezwładne, kobieta postanowiła chwilę pomyśleć nad jego słowami. Dopiero teraz, gdy podniecenie zaczynało nieco ustawać. Co prawda przyjemna woń krwi wciąż usiłowała ją rozproszyć, to jednak była w stanie się skoncentrować i rozważyć następny ruch.
 Co powinna z nim zrobić? Nim omdlał brzmiał jakby rzeczywiście nie chciał zgarnąć za nią nagrody. Co więcej, zdawał się pragnąć bliskości. Pozwoliłem ci już wcześniej go oszczędzić. Czy naprawdę sądzisz, że chciałby cię teraz zabić? Zaczęła się debata w jej głowie. Oczywiście, że chciałby! Szukał zemsty. Zjedzmy go do cholery! Kobieta spokojnie spojrzała w dół, by w miarę możliwości ocenić stan rogacza. Jedna z jego rąk była w stanie krytycznym. Nonsens. Lepiej zamilcz nim się zdenerwuję. Złowrogie warczenia wewnętrznej bestii kobiety chwilowo ustały. Moja mała, gdyby chciał cię zabić nie śpiewałby ci. W dodatku pamiętasz gdy ostatnim razem w obliczu śmierci ktoś cię podziwiał? Kobieta oparła ciężar ciała rannego bardziej na swojej lewej stronie, coby móc swobodnie poruszać prawą ręką. Tak.. Laguna się mną zachwycała. Szybkim ruchem rozdarła koszulę ciemnowłosego jeszcze bardziej, coby trzymać teraz w dłoni dwa długie kawałki materiału. Zatem jej pomogłaś i powiedz mi, moja droga.. Od jak dawna Laguna jest już twoim sprzymierzeńcem? Będąc coraz spokojniejsza, Mara mocno zawiązała pierwszy kawałek materiału na jego ręce, w odpowiedniej odległości nad raną. Chcąc zatrzymać intensywne krwawienie stworzyła imitację opaski uciskowej. Od stu osiemdziesięciu czterech lat. Teraz z pomocą drugiego kawałka przywiązała rękę sztywno do jego boku coby ją unieruchomić, rozważyła otwarte złamanie. Dokładnie. Może i on naprawdę chce stanąć po twojej stronie? Sprawdź go, kochana. Jeśli cię zdradzi, to zawsze możesz go zabić w każdej chwili. I pamiętaj, tym razem to ja do ciebie przemawiam, nie ta podszywająca się bestia. Kobieta odetchnęła głęboko. Było jej gorąco, ciało rozpaczliwie pragnęło zbliżenia.
 - Dlaczego ci wierzę? - zapytała sama siebie, ponieważ nieprzytomny mężczyzna odpowiedzieć jej nie mógł.
 Przekonana przez niego przez chwilę jeszcze próbowała się kompletnie wyciszyć. Poluźniła mięśnie, oddychała spokojnie i głęboko. W końcu wyprostowała się, by móc ostrożnie podnieść mężczyznę. Z początku planowała przerzucić go sobie przez ramię dla własnej wygody, ale jednak nie chciała by rogaty wisiał głową w dół. Charon będzie miał przeze mnie dużo pracy przy tobie.
 Po chwili ruszyła przed siebie. Zamierzała zabrać Thorna do swojego medyka, który to również był jej najlepszym przyjacielem. Nędzne resztki dobroci nią kierowały. Bez problemu przeszła las, ominęła wszystkie pułapki. Nie czuła specjalnie ciężaru Arystokraty, niosła go z lekkością. Zmierzała w kierunku Mrocznych Zaułków. To tam spotkali się po raz pierwszy i to właśnie tam przez najbliższe godziny Gwardzista będzie walczyć o swoje życie.

ZT x2



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group