Kartoteka - Giselle Gracia
Giselle - 6 Maj 2017, 22:37 Temat postu: Giselle Gracia Imię: Giselle
Nazwisko: Gracia
Pseudonim:
Wiek: 26 lat, wygląda na 16 - 17.
Rasa: Strach
Ranga: Duchowa Zguba
Miejsce zamieszkania: Kraina Luster
Moce:
Wymiar kieszonkowy - > W domu Giselle posiada skrytkę, w której może przechowywać przedmioty. Może je do niej wkładać i wyjmować kiedy chce, na komendę słowną. Na post może włożyć do niej przedmioty o łącznej masie do 25 kilogramów i nie mogą być to istoty żywe.
Czytanie w myślach ->Moc wynikająca z rangi.
Umiejętności:
Umie żonglować, i rzucać sztyletami, jak to wspomniałam w historii. Dobrze się również skrada, zawsze była cichą zabójczynią w jej drużynie. Umie również gotować. Wyniosła to z domu, bowiem jej matka nie zawsze tam była, a jej ojciec był zawsze w swojej pracowni i gdy ta mu nie ugotowała, to on mógł w ogóle nic nie zjeść.
Wygląd
Giselle jest bardzo niska ( mierzy sobie 151 centymetrów wzrostu ) i bardzo lekka. Charakterystyczne w jej wyglądzie są jej niezwykle długie, gęste, a w dodatku fioletowe włosy. Sięgają jej one do kolan; nigdy ich nie obcinała, ba! Takie już były gdy obudziła się w tym ciele. Przyozdobiła je ona tylko czerwoną, krwistą kokardą, wiązaną z lewej strony głowy. Na jej czoło opada też niewielka, równo ścięta grzywka.
Twarz straszki ma raczej dziecięce rysy i naprawdę odejmuje jej lat. Duże, fioletowe oczy, mały nos niewielkie usta sprawiają, że wygląda po prostu uroczo; niczym wilk w owczej skórze. W uszach często ma niewielkie, srebrne kolczyki, a na szyi medalion.
Figurę ma raczej dobrą, lecz ciężko powiedzieć, że wysportowaną. Przypomina raczej księżniczkę. Piękna nawet bez makijażu. Sporawy, ale nie jakiś przesadnie wielki biust, podkreślany jest przez jej wcięcie w talii i drobne ramiona. Jej nogi nie są zbyt długie, lecz nie są grube, co się ceni.
Ubiór Giselle jest niemal stały. Biała koszula z czerwoną kokardą przy kołnierzyku, na której nosi czarny płaszcz z wysokim kołnierzem. Razem z płaszczem, ma na sobie czarną spódnicę o tym samym kolorze, wiązaną za plecami. Na nogach ma czarne i dość grube pończochy. Czasem można zobaczyć iż nosi rękawiczki na rękach.
Charakter
Charakter Giselle jest dość trudny do opisania, ponieważ nie uformował się w zupełności. Temperament dziewczyny jest teraz znacznie spokojniejszy, niż był za młodu. Zrozumiała też, że jej ciało nie jest tak sprawne, jak było kiedyś. Generallnie, mimo iż jej ubiór i wyraz twarzy sprawiają raczej wrażenie złej, to nie jest ona tak zła na jaką wygląda. Jest ciekawska, trochę niezdarna, ponieważ jej poprzednie ciało było inne niż te, które ma teraz. Lubi robić głupie żarty, lecz można powiedzieć, że są one nieszkodliwe. Jako, że była uczona przez zawodowego cyrkowaca, nie można zawieść się na jej zdolnościach aktorskich, które potrafi sprytnie wykorzystać przeciw naiwnym, którzy oceniają książkę po okładce.
Z jej dawnej osoby pozostały jej praktycznie dwie cechy. Jest osobą bardzo żywą i gadatliwą, lecz nie rzuca sobie już tak ekstremalnych wyzwań jak kiedyś. Drugą cechą, która jej pozostała, to z pewnością pragnienie znalezienia w ludziach dobra. Jest jednak podstępna i ma wiele twarzy, ponieważ przeważnie żywi się emocjami które są najbardziej temu przeciwne. Jednak tak naprawdę nie ma ścisłej gamy emocji którymi tylko i wyłącznie się żywi - jej z pozoru niewinny charakter wskazuje na to, że nie tylko kłamstwami się żywiła.
Obecnie straszka ma nieco inny pogląd na świat i w stosunku do tego co robiła kiedyś, teraz stroni od przemocy. Można powiedzieć, że śmierć jak i emocje które w sobie przywłaszczyła najzwyczajniej w świecie spowodowały, że zdziecinniała. Słodko się rumieni gdy jest zawstydzona i piskliwie krzyczy gdy jest zła, a na dodatek, czasem zamiauczy; była dachowcem i tak jej po prostu zostało.
Giselle mimo iż jest świadoma swojej śmierci, to nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że jest strachem. Myśli raczej, że jest lunatyczką, z powodu posiadania po prostu niebieskiej krwi.
Historia
Dzieciństwo Giselle spędziła w niewielkiej, aczkolwiek stosunkowo bogatej rodzinie kupieckiej. Nie można powiedzieć, że była to jej biologiczna rodzina; była adoptowana przez jej przybraną matkę, która najzwyczajniej nie mogła mieć dzieci. Była dla niej jak ta prawdziwa, ponieważ gdy do nich trafiła miała niecałe 3 lata, więc nie wiele mogła pamiętać. Była ona dachowcem - bardzo spokojnym i miłym. Dziewczę nie wyróżniało się niczym zbytnio; była na wskroś zwyczajna, z tym, że nie można było jej odmówić bystrości. Tą wykorzystać chciał jej ojciec, który był naukowcem. Jednak ta w nosie miała jego eksperymenty i już jako dziecko pokazała mu, że współpracować z nim nie będzie. Przypadkowo przyprawiła biedaka o problemy z alkoholem. Dziewczynę znacznie bardziej interesowała wolność, a niżeli piwnica z fiolkami.
Rosła dość szybko; gdy miała 9 lat, do jej miejscowości przybył pewien ekscentryk, który to był niczym chodzący cyrk. Potrafił żonglować stojąc jedną nogą na linie i jeszcze grając przy tym na harmonijce. Ten jakoby szalony człowiek, przykuł uwagę młodej panienki, która sama chciała poznać tajniki tej sztuki. Tego najwyraźniej to cieszyło, bo mimo iż zbierał oklaski z rąk ludzi, to Ci się go bali. Dziewczę często go odwiedzało, ucząc się po prostu żonglerki. To było jej główne zajęcie jej młodzieńczych lat, po za pomaganiem jej matce w domu i nauką podstawowych umiejętności.
Nauka u zabawiającego ludność wędrowca nie trwała długo. Dziewczyna nauczyła się podstaw, a potem sama szlifowała swoje umiejętności. Od piłeczek, po pałeczki, skończyła na żonglowaniu pochodniami i sztyletami. Tymi drugimi nauczyła się też perfekcyjnie rzucać. Już wtedy było pewne, że Giselle nie będzie skłonna odziedziczyć biznesu jej matki, ani też nie zostanie nikim uczonym. Wojaczka bardziej ją interesowała. Dużo ćwiczyła, skakała po dachach niczym najlepsi parkurowcy, często kończąc potłuczona. Nie przeszkadzało jej to - jak się coś kocha, to można pewne rzeczy wytrzymać.
Gdy opuściła rodzinne strony, a było to jeszcze przed wejściem w dorosłość, dołączyła do grupy najemników. Pracowała za pieniądze, co z resztą się jej opłacało. Wbrew pozorom, ani ona ani jej kompani nie tykali się jakiś brudnych biznesów, a zarabiali je w godny sposób. Polowali na złoczyńców i na wszystko, czego ciężko było nazwać człowiekiem. Brali zlecenia od arystokracji, czy nawet od ludzi, którzy miewali problemy z okolicznymi bandytami czy złodziejami. Zawód dość rozrywkowy ale też nie był lekkim kawałkiem chleba ; czasem ciężko było znaleźć zlecenie.
W czasie, gdy była jakoby w swym zawodzie już dość wprawiona, ona i gromadka jej braci broni zdobyli zlecenie na zabicie dość potężnej zjawy sennej, która to zabiła w niewielkiej wiosce sporo osób. Miała wtedy coś koło 25 lat. Gdy przybyli na miejsce, w który takowa masakra się odbyła, zobaczyli niewielką rezydencję, całą w płomieniach i zniszczoną. Ponad połowa z niej zniknęła pod wpływem eksplozji, która sięgnęła również okolicznych domów. Wybuch wywołał pożar, który trawił już większość mieszkań w tej niewielkiej miejscowości. Giselle miała proste zadanie: znaleźć tego, kto to jest za to odpowiedzialny i przynieść jego głowę. Ruszyli więc w trop za szaleńcem, który wysadził własne mieszkanie i zabił mnóstwo ludzi. Po kilku dniach znaleźli niewielką chatkę, w której prawdopodobnie takowa zjawa musiała być. Przeszukali oni całą dom, w którym znaleźli mnóstwo cennych wskazówek. Giselle znalazła też pamiętnik takowej zjawy. Wczytała się w niego. Dowiedziała się z stąd, że zjawa ta jest czymś pokroju licza. Opisał on swoje eksperymenty z magią, lecz były one napisane w trudnym do zrozumienia języku. Ostatnia strona zawierała niejasne zdanie: "Na Bogów, co ja najlepszego zrobiłem". Te jedno zdanie, przekonało dziewoję, że takowa zjawa może nie być taka zła jak się z początku wydawała.
Jednak jak wiadomo, terminy goniły, a oni nie mieli już zbytniego wyboru; wiedzieli gdzie jest licz i musieli go zabić, bo jak nie oni, to ktoś inny to zrobi. Giselle to wiedziała i nawet nie starała się swoich przemyśleń przekazywać swoim pobratymcom. Pieniądze były ważne. Wiedzieli już, gdzie mieszka ta złowroga istota; około 80-100 kilometrów od miejsca, w której odkryli zabitą dechami chatkę. Wybrali się więc tam niezwłocznie. Stwór chował się na wysokim, jałowym wzniesieniu, na którym stała wieża. Podzielili się na dwa zespoły; jeden szturmował wieżę od frontu, druga zakradła się od tyłu niezauważona. Upiorna istota nie przebierała w środkach i co jakiś czas na szturmujących najemników spadały zaklęcia, które to brały krwawe żniwo. Giselle była w drugim zespole, który był bezpieczny, lecz tylko pozornie. Jej przyjaciółka która również zakradała się razem z nią, wpadła w pułapkę i umarła na jej oczach. Widok musiał być przerażający. Lecz drogi powrotnej nie ma i kocica to wiedziała. Ruszyła na sam szczyt, gdzie czekał już potężny magik, który jednak zdołał ją zauważyć. Giselle stanęła z nim oko w oko i po chwili takiego mierzenia się wzrokiem wyciągnęła zwiniętą kartkę papieru i wyciągnęła ją przed siebie. Licz tylko się zaśmiał:
-Chcesz mnie pokonać zamoczonym pergaminem? Masz jaja dziewczynko!
Na to Giselle tylko przegryzła swoją wargę i odpowiedziała:
-To nie jest żaden stary pergamin. To Twoja pokuta; rodziny osób, które zabiłeś, Ci wybaczyły!
Na te słowa czerwone oczy szkieletu zabłyszczały ogniem, a jego kości zaczęły pękać, razem z podstawą wieży. Druga drużna miała szczęście, ponieważ stali u podnóża budowli odwracając uwagę zjawy i w większości szczęśliwie zdołali ujść z życiem. Giselle nie miała tyle szczęścia. Zawalająca się wieża praktycznie pogrzebała ją żywcem. Nie umarła od razu, mimo iż ciężkie kamienie z konstrukcji wieży zmiażdżyły ogromną część jej ciała. Żegnała się z życiem powoli, w mękach, mając jednak czas na zmówienie modłów.
Dziewczyna uważała, że niczego nie żałowała, jednak najwidoczniej nie mogła pogodzić się z faktem, że umiera w tak młodym wieku. Przekonana, iż zamyka oczy na wieczność, niespodziewanie otworzyła je... w ciele młodej lunatyczki.
Inne:
*Jej źrenice nie są okrągłe jak u ludzi, a bardzo delikatnie zwężone. Może to pozostałość po jej kocim bycie?
Tyk - 10 Maj 2017, 17:48
1 moc: Zmodyfikuj opis tak, żeby przedmioty przenosiły się do jakiegoś dostępnego tylko Tobie miejsca (nawet nie musisz opisywać gdzie to miejsce jest) istniejącego jednak w jednym z trzech forumowych światów.
Możesz na raz schować rzecz ważącą do 25 kg. Nie możesz używać mocy na niczym co żyje.
Maksymalnej granicy nie będę wyznaczał. Jeżeli by się zdarzyło, że będziesz przesadzać z mocą, to dodam górny limit.
Cytat: |
kłamstwami i nieszczerością. | - Wydaje mi się, że kłamstwo to nie emocje
opk. akcept.
|
|
|