Retrospekcje - Nie oceniaj książki po okładce
Tulka - 15 Maj 2017, 20:32 Temat postu: Nie oceniaj książki po okładce Julia od około pół roku znajdowała się już poza Kliniką. Nie spotkała nikogo z załogi. Szukała trochę Joce ale wiedziała tylko tyle, że zrezygnowała z rejsu, nie wiedziała jednak dlaczego. Podobno czuła, że nie da rady. Jakiś czas temu Tulka odesłała Blaszkę Bane'owi, by ten przestał ją szukać. Nie chciała jeszcze wracać. Inaczej...chciała wracać i to bardzo! Ale wiedziała, że nie jest na to gotowa. Chciała pokazać lekarzom, że coś potrafi, że nie będzie dla nich problemem.
Tego dnia miała dzień wolny od lekcji. Jej nauczyciel spędzał czas razem z rodziną. Co prawda można powiedzieć, że był jej opiekunem, jednak powiedziała, że chce spędzić trochę czasu z Amber. Poszła więc na spacer, niezbyt daleko od miejsca, gdzie aktualnie miało miejsce jej szkolenie. Uwielbiała spędzać czas z Aryą, jednak czuła się źle gdy widziała jaką ma szczęśliwą rodzinkę. Julia nigdy nie zaznała czegoś takiego, więc starała się unikać takich uroczystości. Uwielbiała też jej brata, jednak teraz był ich czas.
Wybrała się na spacer w miejsce, gdzie często ćwiczyła latanie. Niedawno nauczyła się samodzielnie latać. Co prawda zawsze była jeszcze asekurowana ale jednak nie potrzebowała już pomocy, żeby się unieść. Zajęło jej dość długo nauczenie się latania. Nie wiedziała czemu, ale przez to jeszcze bardziej cieszyła się, że już jednak się nauczyła tej wspaniałej czynności.
Gdy dotarła na miejsce, rozejrzała się jeszcze czy na pewno nikt nie idzie. Wysłała Amber do lasu, by ta sobie popolowała, po czym rozłożyła skrzydła i zaczęła się rozgrzewać. Jeszcze potrzebowała tego, żeby czuć się pewniej przy samym lataniu. W końcu jednak odbiła się mocno nogami i wzbiła w powietrze. Sprawiło jej to trochę trudności ale w końcu mogła się cieszyć lotem. Latała próbując nauczyć się jakiś zwrotów czy innych sztuczek. Chciała się potem pochwalić jak szybko się teraz uczy. Nie przewidziała jednak jednego. W powietrzu nie była sama, latają tam przecież też ptaki. Nagle jeden z nich rozpędzony wpadł na dziewczynkę, przez co ta się wystraszyła i po prostu przestała machać skrzydłami. Nic jednak to nie pomagało i już po chwili rudowłosa runęła w przepaść usianą ostrymi kamieniami.
Anonymous - 15 Maj 2017, 21:01
Ostatnimi czasy rzadko zaglądał do własnego domu. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewał się gości w najbliższym czasie lub chociażby klientów. Wszyscy, którzy zamienili z nim słowo, dobrze mu radzili, by nie próbował się wpychać w konkurencję bijącą go na łeb na szyję. Zaczął podróżować i to bardzo ochoczo, choć nie spodziewał się, aby szczęście spadło na niego z nieba lub skądkolwiek. Ubrany był w to, co zwykle. Koszulę w szeroki paski biegnące poziomo, koloru brązowego oraz żółtego. Czarne spodnie, trzymane solidnie pasem, pasujące kolorem do paska buty, a na plecach nosił własnoręcznie uszyty plecak, a w nim to, co uważał za niezbędne dla siebie.
Pogoda była iście piękna. Zielono, słonecznie, zachęcała mieszkańców polany oraz pobliskiego lasu do zakosztowania radości płynącej z dobrych warunków i okolicy. On sam kłócił się z otaczającym go miejscem, nie mówiąc tylko o kolorze ubioru.
Szedł przed siebie z zamyśleniem, w którą stronę, by się teraz udać. Patrząc pod nogi, starał się wymijać kamienie. Ot, tak dla zajęcia swojej uwagi i zabicia czasu. Zabawę przerwało mu gwałtownie kraknięcie ptaszyska, a w zaroślach dostrzegł, jak coś większego od ptaka leci z dużą prędkością w dół. Przekręcił głowę na bok, nie wiedząc, co ma począć. Z drugiej strony przechodząc obojętnie obok takiego zjawiska, kłóciło się z jego naturą. Zaczął iść w tym kierunku, gdzie widział spadającą, skrzydlatą postać, by po chwili kontynuować pochód biegiem.
Dotarł wreszcie na miejsce. Przed nim roztaczała się szczelina, a na dnie spostrzegł kobietę leżącą na samym dnie. Najpewniej żywą, lecz nie mógł tego jeszcze powiedzieć. Bez zbędnego zastanowienia począł rozglądać się za możliwą drogą na dół, a czas uciekał. Mógł zeskoczyć na dół, wielka krzywda by go nie dosięgła, lecz problemem stałby się powrót na górę. Postanowił sięgnąć po długą, grubą nić koloru czerwonego. Przywiązał ją do pobliskiego drzewa, a następnie zszedł po niej bezpiecznie. Najpewniej była droga prowadząca na dół i bez zbędnych, ekstremalnych poczynań, jakich teraz się dopuszczał, lecz bardziej zainteresował się osobą leżącą na samym dole, pośród ostrych jak brzytwa kamieni. Nie było na szczęście bardzo głęboko, nawet nie musiał na dłuższą metę wyciągać nici.
Dotarł bezpiecznie na miejsce tak szybko, jak tylko mógł. Ku jego zdziwieniu osoba ta zdawała się wyglądać znajomo. Podszedł do niej ostrożnie, nie wiedząc, czy przypadkiem nie naraża się na wielkie niebezpieczeństwo. Podszedł mimo to nieco bliżej, uważnie przyglądając się kobiecie.
- Przepraszam, czy wszystko w porządku? Mogę jakoś pomóc...?
Nie rozumiał dobrze istot żywych i ich reakcji na ból czy upadki z wysoka. Ponadto... przypomniał sobie w końcu. Nie pamiętał imienia, ale widział ją ostatnio na wyprawie pirackiej, właściwie to nawet dobrze się nie zaczęła, a w tamtym czasie na dodatek świętowała swoje urodziny.
Tulka - 16 Maj 2017, 17:40
Tulcia uderzyła dość mocno głową w kamienie. Straciłą na chwilę przytomność ale na szczęście nie trwało to długo. Obudził ją jakiś dziwny dźwięk, jakby ktoś schodził po skarpie. Otworzyła oczy i syknęła z bólu. Spojrzała w stronę skarpy po czym przyłożyła sobie dłoń do czoła. Bolała ją głowa, a do tego czuła coś ciepłego na twarzy. Odsuwając rękę odkryła, ze to jej własna krew. Przełknęła głośno ślinę lekko spanikowana. Na szczęście, a może i nieszczęście nie było tu jej nauczyciela. Ale by się na nią zdenerwował, że latała sama bez jego asekuracji.
Spojrzała w kierunku głosu, który sie do niej odezwał. Instynktownie drgnęła, słysząc, że jest to męski głos - n-nie ... dziękuję - wydukała, jednak po chwili spojrzała na przybysza. Przyglądała się mu przez chwilę. Wyglądała jakby zapomniała w ogóle o tym, że coś jej się stało, że właśnie spadła ze sporej wysokości i do tego jeszcze była ranna, a rana na prawej brwi nie wyglądała na płytką. Jeśli nie zszyje jej specjalista to nie ma szans, żeby nie została żadna blizna. Na pewno będzie miała pamiątkę.
Usiadła krzywiąc się i spoglądała na przybysza - p-pan Egon? - zapytała niepewnie. Miała świetną pamięć, ale nie wiedziała czy przez upadek nie miała jakiś omamów - co pan tutaj robi? - zapytała zaciekawiona. Przestała się bać. Był dziwny, trochę strasznie wyglądały te igły w głowie, jednak nie sądziła, by był na tyle groźny żeby zrobić jej krzywdę. Cóż, była dzieckiem i nie umiała jeszcze oceniać istot. Egon jednak był kimś kogo poznała wcześniej. Przecież Jocelyn nie zaprosiłaby do siebie kogoś kto jest zły, prawda? Nie zaufałaby na tyle, żeby zaprosić go do misji pirackiej, nawet jeśli z tej misji nic nie wyszło.
Siedziała tak starając się złapać oddech i uspokoić. Analizowała też swój stan, poruszając po kolei skrzydłami oraz kończynami i oklepując się by sprawdzić co tak właściwie jej się stało, poza rozwaloną brwią.
Anonymous - 16 Maj 2017, 20:10
Żyła, a to bardzo ułatwiało niesioną pomoc. Podszedł parę kroków bliżej, aż znalazł się tuż nad nią. Nachylił się nad znajomą mu osobę, chcąc lepiej poznać stan zdrowia, a konkretniej obszerność ran. Nie wyglądało to za dobrze, a tkwiąc tak w zamyśleniu, zrzucił z siebie plecak i położył go obok. Dopiero wnet sięgnął do niego ręką, bezładnie wyciągając wszystko ze środka. Nie zdarzyło mu się jeszcze udzielać pomocy potrzebującym, bo zawsze to inni, bardziej doświadczeni indywidualiści brali się do roboty. W tym wypadku było zupełnie inaczej. Nie mógł zawieść.
Wziął garść waty i owinął ją tkaniną. Dopiero bez słowa przyłożył tam, gdzie najbardziej krwawiło.
- Podróżuję... bez celu. Większego celu. Chcę zobaczyć świat oraz poznać go lepiej. Podobno uda mi się odnaleźć sens życia, acz do tej pory bezskutecznie.
Odezwał się w końcu. Nie sądził, by coś zagrażało jej życiu, dlatego w tym momencie mogła zobaczyć uśmiech skierowany do niej. Głupio było mu w tej chwili wrócić do tematu sprzed trzech lat. Nawet nie zdążył się z nikim pożegnać, a każdy poszedł we własną stronę.
- Wiesz... zwykle szyję ubrania, ale pomyślałem, czy nie założyć szwów na czole. Nie? Tak? Za chwilę? Kompletnie się na tym nie znam.
W teorii sam odpowiedział sobie na to pytanie, potęgując to brakiem pewności siebie. Nie panikował, ale nie mógł jej tak po prostu zostawić.
- Emm, Tulka? Dobrze mówię? Czy potrafisz wstać o własnych siłach? Pomogę, jeśli będzie trzeba.
Spojrzał w górę, a blisko do powierzchni raczej nie mieli.
- Jakoś.
Dodał pospiesznie. Dopiero w tym momencie pomyślał czy nie będzie w stanie naprawić stan jej garderoby. Nie umiał mimo to zapytać o to w grzeczny sposób, a przynajmniej nic mądrego nie przychodziło mu do głowy.
Tulka - 16 Maj 2017, 21:06
- Dziękuję - powiedziała grzecznie i sama przytrzymała szmatę przy czole. Zamknęła oczy bo trochę jej się kręciło w głowie. Siedziała chwilę jeszcze i słuchała odpowiedzi Szmacianki. Przytaknęła głową. Słysząc pytanie spojrzała na niego - nie trzeba - uśmiechnęła się słabo - sama spróbuję się tym zająć tylko muszę dość do siebie bo nie mogę za bardzo myśleć. - powiedziała po czym westchnęła ciężko. Nie próbowała jeszcze leczyć się sama, nie wiedziała czy w ogóle potrafi, ale jeśli nie spróbuje to tym bardziej czeka ją ochrzan gdy wróci do swojego nauczyciela. Bo nie dość, że ćwiczyła i zrobiła sobie krzywdę to nie spróbowała nawet tego wyleczyć czy się tym zająć. A jakby nie wróciła od razu... auć. To by ją zabolało i to bardzo. Pewnie przez tydzień nie mogłaby usiedzieć w żadnej postaci na tyłku.
Przytaknęła głową, gdy Marionetka zapytała go czy dobrze pamięta jej imię. Westchnęła ciężko, słysząc pytanie czy da radę sama wstać - poradzę sobie, ale jakby mógł pan jeszcze chwilę poczekać, aż świat przestanie wirować - powiedziała z ciężkim sapnięciem. Siedziała jeszcze chwilę, z zamkniętymi oczami po czym spróbowała ostrożnie wstać. Zatoczyła się i syknęła z bólu, ale jakoś jej się udało. Dopiero teraz rozejrzała się, gdzie tak właściwie się znajduje i westchnęła ciężko.
Poruszyła niepewnie skrzydłami, po czym spojrzała na Marionetkę - chyba jeszcze dam radę przelecieć ten kawałek i wylecieć z tej dziury, jednak wątpię, że dam radę pana wnieść na górę...przepraszam - powiedziała niepewnie i jeśli tylko usłyszała, że ma się nim nie przejmować wleciała na górę z wielkim trudem. Tam łapała chwilę oddech. Widziała jednak nić po której Egon spuścił się na dół i gdy tylko zobaczyła, że ten się wspina, chwyciła nic i zaczęła mu pomagać wspiąć się na górę.
Anonymous - 17 Maj 2017, 20:18
- Dobrze, tak będzie nawet bezpieczniej.
Przyjrzał jej się jeszcze raz, a odsunął się o dwa kroki do tyłu, gdy ta postanowiła wstać. Chciał dać jej nieco więcej pola, choć początkowo planował podejść i pomóc wstać. Zarzucił na barki plecak, a następnie pozostał przy Tulce, dopóki ta nie wzniosła się w powietrze. Nie śmiał nawet wtrącić zdania o wspólnym locie przy jej obecnym stanie zdrowia. Nie dawało mu to spokoju, automatycznie i w dalszym ciągu przejmując się nią.
Zaczął wspinaczkę po nici, jak tylko znalazła się na samej górze. Wchodzenie na górę nie sprawiło mu to większych problemów, acz poczuł, jak końcówka nici zaczęła się luzować. Na szczęście wszystko obyło się bez katastrof, aczkolwiek nić nie będzie mu już potrzebna. Ojejku, może i lepiej, że odzyskała przytomność, kiedy było to konieczne? Postąpił bardzo lekkomyślnie, ale pozostawił tę myśl samemu sobie.
Szybko podszedł do opętańca... lub stracha? Wiedział tylko, że jedno z nich posiadało skrzydła. Przeważnie. Miał chęć wypytać ją o wszystko, lecz nie był to czas, ani miejsce na luźne rozmowy.
- I... jak się czujesz? Jak tu trafiłaś? Dostałaś od kogoś? Wypadek? Potrzebujesz czegoś jeszcze?
Potok pytań wypłynął z jego ust z zatroskanym tonem głosu. Ponurym, acz dźwięcznym i zatroskanym właśnie tonem głosu. No, z lekką dozą paniki, ale póki żyła to szlag go nie trafiał.
Dodatkowo nie spakował wszystkiego do plecaka, co uprzednio z niego wyrzucił, ale najważniejsze rzeczy miał przy sobie. Poprawił sobie kołnierz, a tym samym odsłonił srebrny łańcuszek, jaki chował pod odzieżą. Serio nie wiedział co począć, a krew nie przestawała lecieć. Poczuł dyskomfort z racji braku doświadczenia. Na wszelki wypadek wyciągnął dodatkową watę, którą również owinął w tkaninę. Trzymając to w ręku, czekał na sygnał. Zaczął przy niej czuwać. Z obawy i... nie miał słowa na to uczucie. Po prostu nie chciał, by odeszła z tego świata. Za wcześnie na to w jej przypadku.
Tulka - 22 Maj 2017, 11:00
Czekała cierpliwie na szczycie, aż Marionetka wejdzie za nią. Trochę jej było głupio, że mu nie pomogła, ale za bardzo jej się kręciło w głowie. Siedziała, przykładając prowizoryczny opatrunek do czoła. Westchnęła słysząc potok pytań - odpowiem na wszystko, ale czy mógłby mi pan najpierw podać wody? Jest w mojej torbie obok tego dużego kamienia - pokazała kierunek. Sama by po to poszła i było jej głupio, ze musiała prosić o pomoc nawet przy czymś takim, jednak wolała nie mieć znów bliskiego spotkania z ziemią.
Gdy Egon już podał jej wodę, podziękowała grzecznie i upiła kilka łyków. Namoczyła też nowy opatrunek i przyłożyła ponownie do rozcięcia na brwi. Siedziała jeszcze chwilę, milcząc, po czy spojrzała na stojącą przed nią Szmaciankę.
- Czuję się...średnio - zaczęła powoli odpowiadać na pytania. Miała świetną pamięć, więc nie musiał żadnego powtarzać - Kręci mi się w głowie, dlatego muszę jeszcze poczekać zanim spróbuje coś zrobić z tą raną.
Mówiła powoli, miała zamknięte oczy. Widać było, że jest jej trochę słabo. Była blada, ale chyba czuła się coraz lepiej.
- Przyszłam tu potrenować latanie - kontynuowała powoli odpowiedzi - raz na jakiś czas mój nauczyciel ma takie dzień z rodziną czy coś takiego. Wtedy zazwyczaj chodzę z Amber, moją lisiczką na spacery - zrobiła krótką przerwę, żeby znów się napić - niedawno nauczyłam się latać i chciałam poćwiczyć sama mimo że mi zabroniono, ale nagle zderzyłam się z jakimś ptakiem i po prostu spadłam - przyznała zakłopotana.
Powoli się uspokajała i nabierała powoli kolorów. Spojrzała na swoje ubranie i odkryła, że ono też nie wyszły bez szwanku. Odetchnęła tylko załamana, nadal siedząc na miękkiej trawie.
- A pana co tutaj wygnało?
Anonymous - 25 Maj 2017, 19:24
Bez słowa przytaknął na jej stwierdzenie. Dobrze będzie, jeśli faktycznie będzie się oszczędzała, gdyż trudno było powiedzieć czy nie doznała jakichś głębszych urazów. Także nie odpowiadając na wołanie pomoc, udzielił ją mimo wszystko. Woda. Płynna substancja bez barwy lub zapachu, która niezbędna była dla innych do przeżycia. Z niejasnych dla niego powodów ciekaw był, jak to jest upić łyk wody.
Opisane odczucia również dobrze nie wróżyły. Przy zawrotach głowy tym bardziej nie mógł zostawić jej samej. Nawet rozkojarzenie się wdało, gdy zadała pytanie o cel wyprawy w te strony. Na coś, na co już wcześniej udzielił odpowiedzi.
- Jak już wcześniej mówiłem, w celu poznania świata, odnalezienia sensu życia... takowo nie mam dobrych powodów i szczerze nigdy inny mnie jeszcze o to nie zapytał. Zwykle mówi się, że przypadki chodzą parami.
Cóż, kimkolwiek jest jej nauczyciel, zapewne nie będzie zadowolony, kiedy zobaczy ją w takim stanie. Nie potrafił w pełni pomóc jej ze stanem fizycznym. Przyglądając się jej bliżej przyszła mu pewna myśl do głowy. Ze zdrowiem musi poradzić sobie sama, acz w pewnej kwestii się znał.
- Jeśli to nie problem mogę zająć się odzieżą.
Wskazał palcem na nią, a właściwie na rozszarpane ciuchy.
- Najpierw jednak muszę mieć stuprocentową pewność, iż będziesz w bezpiecznym miejscu i pod właściwą opieką.
Tulka - 25 Maj 2017, 22:07
Podziękowała grzecznie za wodę. Słysząc, że już Egon mówił o tym co robił w tym miejscu, zasmuciła się - przepraszam...musiałam mocno uderzyć głową o te kamienie, bo zazwyczaj mnie pamięć nie zawodzi - przyznała zawstydzona. Była jeszcze oszołomiona tym co się stało. Ale chyba nie ma co się jej dziwić. Była jeszcze małym dzieckiem. Miała raptem dwanaście lat.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością - dziękuje panu bardzo...może dzięki temu nauczyciel nie zorientuje się tak szybko co się stało i nie będzie się tak gniewał - mówiła cicho. Trochę niepewnie. Naprawdę się tego obawiała, ze go zawiedzie, że okaże się, że nie chce jej już uczyć ponieważ pozwala sobie na taką samowolkę wiedząc, że nie potrafi jeszcze dobrze latać.
Widać było, że trochę się wstydzi tego, że do tego doszło. Musiała jak najwięcej zamaskować. Po chwili podeszła do jakiegoś drzewa i oparła się o nie ciężko, siadając. Musiała mieć pewność, że nie wyląduje na ziemi.
- Niech mi pan proszę da teraz chwilkę - powiedziała spokojnie. Nie chodziło jej o prywatność, ale musiała się skupić, a to stanowiło u niej teraz spory problem. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Po chwili ranka zabłysnęła tęczowym blaskiem i powoli zniknęła. Pozostała jednak widoczna blizna.
Julia jeszcze chwilę łapała oddech bo zrobiło jej się jeszcze bardziej słabo. Siedziała chwilę z zamkniętymi oczami i przyłożyła rękę do rany. Z ulgą odkryła, że już nie krwawi.
- Udało mi się? - zapytała z niedowierzaniem i spojrzała na Egona pytająco, szukając u niego odpowiedzi na to pytanie - u-umiem się leczyć...nie tylko innych ale siebie też! - zaśmiała się radośnie i pewnie zerwała by się na równe nogi i zaczęła skakać gdyby tylko była w stanie. Widać było, że poprawił jej się humor. Na tyle, że nawet nie zwróciła uwagi na ostatnie słowa Marionetki.
Anonymous - 29 Maj 2017, 19:28
Wysilił się na uśmiech z zamiarem rozładowania atmosfery. Nie planował już ciągnąć tematu dotyczącego niechybnego wypadku i to na dodatek z pokaźnej wysokości. Zdecydowanie nie potrzebowała opieki, a widząc odległość, jaką musiała przemierzyć w dół to cud, że jest w jednym kawałku. Możliwe również, iż pomimo niepozornego wyglądu jest całkiem potężna, przy czym takie przygody to chleb powszedni. Tak, to dobre wytłumaczenie zaistniałej sytuacji. Cały ten świat był dziwny i nad wyraz inny od ludzkiego. Choć... i w jednym i w drugim świecie żyły potwory...
Skoro potrafiła się leczyć tak jak on szyć i dopychać swoje ubytki wtem nie widział problemów. Musiał zdać się na jej prośby, samemu nie chcąc nachalnie skakać wokół niej. Nie była już tą samą dziewczynką co niegdyś. Wyrosła.
Zdolności lecznicze Tulki bardzo mu zaimponowały, bo w mgnieniu oka uporała się z raną. Odpowiedzią na jej pytanie była szeroko rozdziawiona buzia.
- Emm...
Dosłownie nie wiedział co powiedzieć. Po chwili jednak oprzytomniał. Pytanie, czy chciała, by szył odzież na niej, czy miał ją rozebrać.
- Mam pewien problem. Widzisz... nie wiem jak się za to zabrać.
Z jakiegoś powodu zrobiło mu się głupio. I to bardzo.
Takowy szczegół zwykle sam się rozwiązywał. Osoba przychodziła i od razu wręczała lub kładła obok ubranie potrzebujące krawieckiego oka. Czy jak tam zwał? W tej sytuacji miał do czynienia z kobietą, która zaczęła radośnie obrzędować. Najgorsze w tym wszystkim było, że nie potrafił zapytać odpowiednio o pewną rzecz. Wiedział jak bardzo prywatność i sfera osobista są takim istotom potrzebne. Gdyby próbował ją nakłonić do rozebrania się, wnet oberwałby sromotny wpierdol i nie zorientowałby się, kiedy zginie. Przygotował to, co mu potrzebne do zacerowania dziur i tym podobne. Miał większość kolorów nici i skromnych łat. Tylko jak kur...
Tulka - 11 Czerwiec 2017, 14:54
Czuła się coraz lepiej. Ból i zawroty głowy powoli przechodziły. Dotknęła rany, ale nie wyczuła już wypływającej z niej krwi, więc udało jej się wyleczyć. Ciekawe skąd u niej taka moc. Wręcz identyczna do tej, która ma wujek Bane. Ale nie przejmowała się tym zbyt długo. Upiła jeszcze kilka łyków z butelki. Powoli się uspokajała. Jej serce już tak nie biło jak szalone. Nie czuła też żeby Szmacianka, która stałą przed nią stanowiła jakieś zagrożenie. Nie...inaczej. Zagrożenie stanowi każdy w tej Krainie, nawet małe dziecko albo coś co je przypomina. Nikt tu nie jest niewinny czy też całkowicie niegroźny. Ale nie czuła, żeby Egon miał jej zrobić krzywdę. Spojrzała ukradkiem na korale, które miała na swojej ręce, ale nie zmieniły koloru na czerwony więc wiedziała, że Marionetka nie ma złych zamiarów wobec niej.
Słysząc jego słowa, początkowo nie rozumiała o co mu tak właściwie chodzi. Przekręciła głowę, patrząc na niego uważnie po czym przeniosła wzrok na swoje ubrania i zarumieniła się. Przytaknęła głową, dając znać, że wie o co chodzi.
- Czy... może się pan na chwilę odwrócić? - zapytała niepewnie i gdy Egon wykonał jej prośbę, zdjęła z siebie potarganą odzież, wcześniej upewniając się, że nikogo więcej nie ma w pobliżu. Została praktycznie w samej bieliźnie i butach. Szybko jednak zamieniła się małego rudego, puchatego lisa i wzięła do pyszczka ubrania i podeszła do Szmacianki - już może się pan odwrócić - powiedziała cicho i podała Egonowi swoje ubranka, nie zmieniając się jednak z powrotem w opętańca. Nie chciała pokazywać się bez ubrań, a tak nie musiała się o to martwić nawet w najmniejszym stopniu.
Anonymous - 18 Czerwiec 2017, 12:15
*Najwyraźniej niepotrzebnie krępujące myśli go naszły, bo nie naruszał w żaden sposób prywatności swojej rozmówczyni. Mógł co prawda domyślić się jej powinowactwa z rasą lisów. Wywnioskować to szło z cech fizycznych, jakie posiadała, acz względem charakteru nadal nie miał opinii na temat Tulki.
Usłużnie wykonał jej prośbę, obracając się szybko na pięcie i starając przy tym patrzeć daleko przed siebie, by czasem nie spojrzał tam, gdzie nie powinien. Ewentualnie, jako że temat prywatności nadal był niezrozumiały dla marionetki. To ciekawe jak łatwo jest wdepnąć w krępującą sytuację, nawet nie planując nic nikczemnego. Wolał o tym zbytnio nie myśleć, a przynajmniej do momentu gdzie mógłby na spokojnie podumać nad tym. Nie ukrywałby chęci wysłuchania kogoś na ten temat. Kogoś, kto umiałby wyjaśnić, czemu inni reagują tak przesadnie.
Odwrócił się na sygnał niczym zaczarowany i ujrzał jej formę lisa. Wyglądała iście uroczo, aż mógłby ją wziąć na ręce. Nie zastanawiając się wiele, przystąpił do działania, a z nicią w ręku oraz igłą w drugim przysiadł nad doprowadzeniem jej sukni do ładu. Przeprowadził dogłębne oględziny, jakby doszukując się dziury w całym. W końcu przerwał milczenie.*
- Ładna suknia. Wielka szkoda, że skończyła w taki sposób, a co ważniejsze, ty się okaleczyłaś. Nie wiem co począłbym gdyby nie zdolności jakie w sobie posiadasz.
*Podrapał się po głowie, przy czym omal ręka nie zaplątała mu się we włosach i niciach.*
- Powiedz, co robisz tak daleko od domu?
*Prace nad szyciem na dobre się w tym samym momencie rozkręciły.*
Tulka - 15 Lipiec 2017, 17:26
Przyglądała się jak Marionetka sprawnie naprawia jej sukienkę. Plam się nie pozbędzie, ale może uda jej się wymigać mówiąc, że Amber coś upolowała i ją poplamiła. Nienawidziła kłamać, jednak teraz bardziej się bała tego, że będą na nią źli że poszła sama latać i to w tak niebezpieczne miejsce. Mogło przecież skończyć się o wiele gorzej niż rozciętym łukiem brwiowy. I tak chciała zmienić fryzurę, a tak będzie miała pretekst. Zapuści grzywkę, żeby zakrywała oko. Jak wyjaśni taki wybór? Dzięki temu jej dwukolorowa tęczówka nie będzie się tak rzucać w oczy.
Spojrzała na swojego rozmówcę, gdy ten zadał jej pytanie. Przekręciła lekko główkę w bok, zastanawiając się nad odpowiedzią. Ile może powiedzieć, a ile musi zataić.
- Wcale nie jestem tak daleko od domu - powiedziała w końcu spokojnie - no...od domu jestem daleko, ale teraz mieszkam ze swoim nauczycielem i jego rodziną - wyjaśniła spokojnie - nie mieszkają tak daleko stąd, ale dziś mają dzień, który spędzają w swoim gronie, więc poszłam z Amber na spacer - podrapał się tylną łapą za uchem tak jak robią to psy. Otrzepała się i znów usiadła, otulając się rudą kitą - pomyślałam, że poćwiczę latanie, ale wystraszyłam się ptaka, który we mnie wderzył i wybił mnie z rytmu - przyznała kładąc niepewnie uszka - przez to spadłam do dołu - powiedziała znów przenosząc wzrok na Egona. Przyglądała się jego dalszej pracy. Umiała rysować i malować, ale nie potrafiła nigdy szyć. Może jeszcze się nauczy, ale posługiwanie się igłą było dla niej dość trudne. W szczególności, że co chwila się nią dzióbała. Dlatego też podziwiała osoby, które potrafią same coś sobie zrobić, zmodyfikować ubrania czy też zaszyć jakąś głupią dziurę, ona musiała prosić o pomoc innych. Niestety.
Anonymous - 2 Sierpień 2017, 15:35
Cóż, wymagało to odrobiny pracy, ale nic straconego. Zajęło mu to dłużej, niż przypuszczał, a przy takim szyciu czas zleciał, jak z bicza strzelił. O ile zadanie przed nim postawione do trudnych nie należało, tak trudno szło się skupić. Do tej pory robił cokolwiek w ciszy i osamotnieniu, a w tym momencie miał uważną obserwatorkę. Nie mógł sobie pozwolić na odpowiedzi, gdyż na tym etapie potrzebował koncentracji i spokoju. Nasłuchiwał jednak, co miała mu do powiedzenia, a przez dłuższy czas siedzieli w milczeniu. Miała swoje zajęcie, bo w końcu mądrzy ludzie się nie nudzą. On zaś miał swoje, ale co jakiś czas musiał zmieniać myśl. W efekcie dwa razy musiał wszystko zaczynać od zera.
Jednak nieco trudniej jest coś naprawić, aniżeli stworzyć. Szybko załapał, jak powinien do tego podejść, aby po chwili zrobić wreszcie jakiś postęp.
- Gotowe.
Rzekł to bardziej do siebie niż do niej. O dziwo nawet był zadowolony ze swojej roboty, lecz pozostała opinia właścicielki sukni. Zerwał się z kolan, odzież rozkładając szeroko w rękach, by mogła dostrzec suknię w całości. W zasadzie wszystko zostało załatane, ale mogła dodać coś od siebie, a w tym wypadku lepiej, gdyby podjął się poprawek.
- I co sądzisz?
Tulka - 15 Październik 2017, 00:33
Przyglądała się uważnie pracy Marionetki. Przy każdym pruciu opuszczała uszka. Miała wrażenie, że mu przeszkadza. Do tego ne czuła się najlepiej. Nie wiedziała co powinna zrobić, więc po prostu położyła się, kładąc łeb na łapkach i czekała cierpliwie aż pan Egon skończy łatać jej sukienkę. Nie musiał przecież tego robić. A on sam się tego podjął. Była mu za to bardzo wdzięczna. Dzięki temu będzie jej prościej ukryć wypadek, niż jakby przyszła w potarganej odzieży. Brudem się nie przejmowała, w końcu mogła się bawić z Amber, prawda? Swoją drogą, gdzie ta lisica się podziała?
Nie musiała długo czekać na odpowiedź. W momencie, gdy miała zacząć się przyglądać gotowej sukience, została zaatakowana przez bursztynowego lisa, który od razu chciał się z nią bawić. Dziewczynce chwilę zajęło uspokojenie przyjaciółki, jednak gdy to już nastąpiło spojrzała niepewnie na Marionetkę przed sobą - przepraszam...ona zawsze atakuje, gdy się tego nie spodziewam - przyznała i przyjrzała się sukience uważnie - dziękuję, panu za pomoc - powiedziała i zamerdała ogonem, przez co został on znów zaatakowany przez Amber - przestań w końcu! - warknęła na lisicę, przez co ta fuknęła na nią i poszła w krzaki - przepraszam...czy...mogłabym jedną poprawkę wprowadzić? - zapytała i jeśli dostała pozwolenie podeszła i lekko pociągnęła ząbkami za materiał, chcąc by go trochę obniżył, po czym pokazała na zwisającą wstążkę - ta wstążka była nie w pasie, a na ukos, tworząc taką jakby szarfę - powiedziała i pokazała noskiem na ślad po szwach - tu na przykład była przyszyta. Czy nie byłby to problem, żeby to zmienić? - zapytała cichutko, lekko się kuląc - bardzo przepraszam, że tak wymyślam - dodała jeszcze kładąc się i chowając pyszczek pod łapkami.
|
|
|