Historie Postaci - Historia Otome - część II
Otome - 13 Czerwiec 2017, 00:03 Temat postu: Historia Otome - część II Po rozstaniu się ze swoim naturalnym, według łańcucha pokarmowego, wrogiem który jednak stał się jej przyjacielem (przynajmniej z jej punktu widzenia) – Cieniem Gawainem, Otome skierowała się do Szkarłatnej Bramy. Cóż, skierowała to może za dużo powiedziane, bo tak naprawdę nie miała bladego pojęcia jak się tam dostać. Na początek na pewno musiała dojść do krawędzi Osiedla, prawda? A więc wystarczyło iść przed siebie! I najlepiej w górę. Zadowolona ze swej zdolności dedukcji Zjawa ruszyła zatem w podróż. Jako że ranek już przemijał na ulicach zbierało się coraz więcej istot, co znacząco spowalniało tempo marszu oraz skutecznie rozpraszało dziewczynę – nadmiar bodźców sprawiał, że co chwilę coś bądź ktoś przyciągał jej uwagę, często zatrzymywała się przed witrynami sklepów bądź szczególnie specyficznymi budowlami by dokładniej się im przyjrzeć. Zanim więc udało jej się dotrzeć do górnych partii Osiedla było już południe. Zmęczona Zjawa opadła na drewnianą ławeczkę. Z miejsca w którym się znajdowała miała dość dobry widok na Szkarłatną Otchłań oraz Bramę. Problem polegał na tym, że nadal nie wiedziała jak się do niej dostać. W przestrzeni unosiło się mnóstwo skalnych odłamków, nie wydawało się jej jednak by były one wystarczająco blisko siebie aby można po nich przejść jak w śnie w którym była z Gawainem...
- Właśnie, sen! - Krzyknęła na głos i uderzyła pięścią w otwartą dłoń. Mogła przecież dostać się do Świata Ludzi przez czyjś sen. Zaraz jednak jej zapasł przygasł. Co prawda zdążyła już odkryć że sny istot z każdego wymiaru różniły się w specyficzny sposób, mogła na ich podstawie więc przy dłuższych poszukiwaniach natrafić na jakiś pochodzący® ze Świata Ludzi... ale czy miała pewność że wyjdzie w odpowiednim miejscu? Sama znała tylko to jedno miasto gdzie się narodziła, ale wiedziała że świat jest znacznie większy. Podświadomie czuła że jest on nawet większy niż Kraina Luster, a już ona była wystarczająco olbrzymia by się zagubić. Jakie jednak inne opcje jej pozostawały?
Zdecydowana na realizację swego pomysłu wstała z ławki i ruszyła na poszukiwania. Do swej podróży potrzebowała kogoś śniącego, będącego dla niej bramą między wymiarami. Mimo iż był środek dnia, udało jej się odnaleźć jakiegoś drzemiącego człowieczka. Nie miała pojęcia kim mógł on być, gdyż na twarz zakrywał mu zsuwający się z głowy kapelusz. Dla Zjawy nie miało to jednak żadnego znaczenia. Ostrożnie, by go nie zbudzić usiadła obok i zaczęła się zastawiać. Do tej pory udawało jej się wejść w czyjś sen tylko gdy sama zasypiała, teraz jednak w ogóle nie czuła się śpiąca i nie mogła czekać tak długo, gdyż jej przekaźnik mógł się wcześniej zbudzić. Poza tym nie było gwarancji że się uda. Musiała spróbować innym sposobem. Delikatnie położyła dłoń na głowie śpiącego, zamknęła oczy i stara się wyciszyć. Wyobraziła sobie sny w postaci mgły i świateł wirujących w jego głowie oraz siebie wchodzącą w tę mgłę. Po chwili przez jej oczami zaczęły pojawiać się szybko zmieniające się obrazy – były to sny tego człowieka. Zjawa wzięła głęboki wdech, a następnie "chwyciła" jeden z przelatujących przed jej oczami obrazów. W następnej sekundzie poczuła, że jest wciągana przez jakąś niesamowitą siłę, a wszystko w okół wiruje jak szalone... uczucie to jednak znikło tak szybko jak się pojawiło i Otome uderzyła nogami o ziemie. Gdy otworzyła oczy w pierwszej chwili myślała że się nie udało, nadal bowiem znajdowała się w Szkarłatnej Otchłani, zaraz jednak zauważyła że otoczenie się zmieniło. Lewitujące Osiedle wyglądało inaczej niż to w którym przed chwilą była, a staruszek gdzieś zniknął. Gdy rozejrzała się w tłumie, dojrzała jego osobę – młodszą o jakieś kilkadziesiąt lat. A więc śnił o swoich młodzieńczych czasach, dlatego też Osiedle wyglądało inaczej. Było to całkiem ciekawe, ale w tej chwili miała inne sprawy na głowie. Trzeba było ruszać w drogę...
**
Po raz kolejny doświadczyła potęgi niewidzialnego odkurzacza i pralki, po czym wylądowała na czworaka na trawniku, ciężko dysząc. Poszukując odpowiedniego snu czuła się jakby pędziła autostradą wypełnioną ekranami przedstawiającymi poszczególne sny. Nie miała nawet pojęcia ile czasu spędziła w swoim ojczystym wymiarze. Pamiętała jedynie, że w końcu jej oczom ukazał się znajomy widok angielskich ulic, którego natychmiast się uchwyciła. I w ten oto sposób wylądowała... gdzie dokładnie? Dopiero w tej chwili do jej nosa dotarł niesamowici intensywny smród. Zerknęła w bok i zauważyła pijanego, zaniedbanego mężczyznę, które smacznie spał sobie w swoim ostatnim posiłku. O ile dobrze pamiętała, na takich ludzi mówiono menele i należało się raczej trzymać od nich z daleka. Biorąc pod uwagę zapach osobnika, postanowiła zgodzić się z tym zaleceniem i szybko ewakuować. Na czworaka przecisnęła się przez otaczające ją krzewy a następnie stanęła na nogi, otrzepała i rozejrzała. Szeroki uśmiech natychmiast zagościł na jej twarzy, ponieważ rozpoznała to miejsce. Znajdowała się w parku gdzie poznała Charlesa i Bena. A zatem udało jej się trafić do odpowiedniego wymiaru. Teraz pozostawało tylko odnaleźć szpital...
**
Otome stała w jasnym holu wyłożonym biało-niebieskimi płytkami, w okół kręcili się ludzie w białych bądź niebieskich ubraniach a w powietrzu unosił się dziwny zapach. Cóż, mniej więcej tak wyglądało to miejsce w jej wspomnieniach. Z jakiegoś powodu były one bardzo zamglone, dopiero niedawno zwróciła na to uwagę – nie mogła sobie ze szczegółami przypomnieć dnia w którym opuściła Alice. Teraz zaczęła się zastanawiać dlaczego w ogóle to zrobiła. Chyba nie była wtedy do końca świadoma że opuściła Kraine Snów... a potem działo się tyle ciekawych rzeczy, że kompletnie zapomniała o swej twórczyni. Poczuła zawstydzenie z tego powodu, ale miała nadzieję
że Alice jej to wybaczy.
Problem polegał na tym, że nie wiedziała w której sali mogła ją znaleźć. Tu z nieoczekiwaną pomocą przybyła jedna z ubranych na biało kobiet, która siedziała za ladą. Widząc że Otome sterczy w miejscu już od dłuższego czasu, przywołała ją do siebie.
- W czym mogę pomóc?
- Em... poszukuję Alice. - Tutaj zapadła dłuższa chwila ciszy, podczas której kobieta wpatrywała się w Zjawę jakby czegoś oczekiwała.
- Dobrze, a nazwisko? - Spytała w końcu. Cóż, Otome nadal była nieogarnięta i zapominała ze nie każdy wie o co jej chodzi. - Bloodworth – Odpowiedziała, a kobieta zaczęła stukać na klawiaturze komputera, po chwili zwracając się do niej ponownie:
- Przykro mi ale nie mam żadnych informacji o takiej osobie. Chyba że została już wypisana... - To mówiąc kobieta odwróciła się i zwróciła do dwóch innych kobiet które stały za nią. - Mamy w szpitalu jakąś Alice Bloodwoth?
Na to pytanie jedna z kobiet przerwała rozmowę i podeszła do nich, a gdy zobaczyła Otome wyraźnie się zmieszała.
- Przykro mi ale... Alice zmarła 2 tygodnie temu. Jeżeli chciałabyś odwiedzić jej grób, to zapewne znajduje się na nowym cmentarzu we wschodniej części miasta...
***
Otome szła powoli przez miasto, kierując się otrzymanymi wskazówkami jak dotrzeć na cmentarz. Po drodze zastanawiała się nad słowami ludzi ze szpitala. Co niby miało oznaczać że Alice umarła? I co mogła robić na cmentarzu... co prawda w jej snach co jakiś przewijało się to miejsce, ale czy to mogło oznaczać że tutaj mieszka? Z zamyślenia wyrwał ją nagły pisk opon i krzyk. Odwróciła głowę w samą porę by zauważyć jak kawałek dalej samochód uderza jakąś kobietę. Niczym w zwolnionym tempie widziała jak jej ciało unosi się a następnie uderza o ziemię przyjmując dziwną pozycję, z powykręcanymi kończynami. Niektórzy ludzie się odsuwali, inni podbiegali do lezącej a pozostali zbierali się w pewnej odległości i obserwowali, ktoś coś krzyczał. Nie rozumiejąc całego tego zamieszania, Zjawa podeszła bliżej by przyjrzeć się nieruchomej kobiecie. Zauważył to jeden z stojących w okół.
-Nie powinnaś tu być! Idź do domu! - To mówiąc chwycił ją za ramie i odciągnął kawałek po czym lekko popchnął by wyraźniej zakomunikować jej że ma sobie iść. Otome nie poczuła się tym urażona, właściwie to obcy miał rację – w końcu miała swój cel podróży, a chciała zdążyć przed zmrokiem.
Na szczęście od miejsca wypadku było już blisko, wiec po przejściu paru ulic była na miejscu. Stanęła przed bramą i nagle jej serce załomotało.
Alice!
Choć trwało to zaledwie ułamek sekundy, nie było mowy o pomyłce – przez chwilę wyraźnie czuła obecność swej twórczyni. Szybko przeszłą przez bramę. Po chwili wędrowania wśród nagrobków dotarły do niej odgłosy rozmów i płaczu. Przystanęła i spojrzała w stronę z której dochodziły. Ujrzała grupkę ubranych na czarno ludzi, którzy stali nad wykopaną w ziemi dziurą do której właśnie opuszczano drewnianą skrzynkę. Zapatrzona, nie zauważyła starszego człowieka z grabiami który przystanął obok niej, dopóki ten się nie odezwał.
- Ech... 20 lat pracuję na cmentarzu, a nadal nie mogę przywyknąć do widoku ludzi żegnających bliską osobę.
- Żegnających? Czemu mieliby kogoś żegnać? - Spytała zjawa przechylając głowę w bok. Staruszek, nie zresztą jako pierwszy, był mocno zaskoczony jej pytaniem.
- Cóż... jeżeli ktoś jest dla nich bardzo bliski, jak rodzic, rodzeństwo, przyjaciel, to gdy umiera ludzie zbierają się by móc zobaczyć go ostatni raz, powspominać, oddać mu szacunek. Na tym polega pożegnanie. Śmierć kogoś im zabiera i nie będą już nigdy mogli się spotkać... przynajmniej nie w tym życiu. Skoro tu jesteś... - mężczyzna mówił dalej, jednak Otome go nie słyszała. W głowie dudniły jej tylko słowa "nie będą już nigdy mogli się spotkać". A więc na tym polegała śmierć? Miała już nigdy nie spotkać Alice? Przecież coś takiego nie było możliwe... nagle przed oczami przeleciała jej seria obrazów – rozbijający się o ziemie ptak, szpital pełny ludzi na łóżkach, nieruchoma kobieta z wypadku, opuszczana do dołu trumna – po czym po raz drugi w swym krótkim życiu doznała uczucia jakby coś się w niej odblokowało. W tym momencie była w stanie pojąć co oznacza śmierć. Zerwała się do biegu, zostawiając jeszcze bardziej zaskoczonego staruszka samego. Biegła przez cmentarz czując jak coś coraz mocniej zaciska się w jej klatce piersiowej, nogi miała jak z waty ale dalej biegła. Przed oczami znów zaczęły przelatywać jej obrazy, tym razem ukazujące Alice. Tak jak przed bramą cmentarza, Otome była w stanie wyczuć jej obecność, czy też więź – coś w rodzaju liny która prowadziła ją po prostu do celu.
Ostatnie promienie czerwonego słońca zniknęły za horyzontem gdy dziewczyna zatrzymała się przed grobem. Nie musiała czytać napisu na nagrobku by wiedzieć że trafiła we właściwie miejsce.
Nogi do końca odmówiły jej posłuszeństwa i upadła na kolana. Dotknęła nagrobka. Była tam. Zjawa mogła to poczuć. Alice... a raczej jej ciało. Ponieważ jej samej już nie było i nigdy nie będzie. Z chwilą gdy sobie to uświadomiła ucisk w jej klatce zniknął a z oczu popłynęło morze łez. Zaczęły powracać do niej wszystkie wspomnienia jakie miała – od momentu gdy powstała w Krainie Snów aż do chwili jej opuszczenia... i śmierci Alice.To ostatnie powróciło do niej najbardziej żywe. Dopiero teraz zrozumiała że to był moment jej śmierci. Przypomniała sobie jak wyglądały w tamtym momencie jej oczy, ich ostatnie rozmowy w Krainie Snów... Alice chciała ją zobaczyć w swoich chwilach i dlatego Otome zyskała życie w tym świecie. Poczuła że spełniła swój obowiązek – pomogła odejść swej twórczyni... ale jednocześnie sama najbardziej na świecie pragnęła ją teraz zobaczyć... nie mogąc przestać płakać zwinęła się w kłębek i leżała tam niczym zwierze na grobie swojego właściciela. W końcu opadła z sił i zasnęła.
Gdy zbudziła się nad ranem, mocno przemarznięta, usiadła na ziemi opierając się o nagrobek. Siedziała tam jeszcze długi czas, nim udało jej się wstać. Nie czuła się lepiej, ale ostatecznie pogodziła się faktem śmierci Alice. Pożegnała się z nią i teraz musiała odnaleźć się w nowej rzeczywistości... świecie o którym nadal tak wiele nie wiedziała. Ale zamierzała się dowiedź ile tylko mogła, ponieważ po to właśnie otrzymała swoje życie. W promieniach wschodzącego słońca opuściła cmentarz i ruszyła w stronę miasta...
|
|
|