Yako - 19 Czerwiec 2017, 14:33 Temat postu: Pokażę Ci nowy, lepszy? ŚwiatCiepłe, letnie popołudnie. Słoneczko grzało przyjemnie, a wiatr chłodził. Lusian miał długą przerwę w kręceniu filmów. Nie mógł się przecież za bardzo rzucać w oczy, że się nie starzeje. Dlatego co jakiś czas miał przerwy kilkunasto, a czasem kilkudziesięcioletnie. Wtedy mógł jakoś wmawiać, że jest synem/córką znanego aktora. Jak na razie się na to nabierano i miał nadzieję, że to się utrzyma.
Demon wybrał się na spacer do parku. Trochę doskwierała mu nuda. Szukał więc na co dzień jakiś informacji na temat tej magicznej krainy o której słyszał od pewnego pijaczka. Pewnie by mu nie wierzył, gdyby ten nie pokazał mu swojej mocy. Sam jednak przedstawił się jako ktoś kto szuka takich ciekawostek po całym świecie, jednak robi to tylko dla siebie. Prasa i tak by mu nie uwierzyła, a gdyby ogłosił co szuka to albo by go zamknęli w wariatkowie, albo ktoś ukradłby mu odkrycie sprzed nosa.
Dostał wskazówki, ale nadal mu one za wiele nie mówiły. Ostatni tydzień nie wychodził z domu. Zapraszał tylko panienki i młodzieńców, którzy bardzo chcieli jego pieniądze w zamian za swoje ciała. Nie przeszkadzało mu to. Takie jedzonko do domu? Czemu nie.
W końcu jednak musiał się wyrwać i pobyć trochę na świeżym powietrzu. Wybrał się wiec do parku. Tam, ubrany w dopasowane czarne spodnie oraz przylegający t-shirt, podkreślający jego dobrze zbudowane umięśnione ciało oraz ciemne okulary, spacerował przez jakiś czas, zastanawiając się nad tym co powinien zrobić. W końcu jednak zajął jedną, z dobrze nasłonecznionych ławek. Rozsiadł się na niej wygodnie, spoglądając na przechodzących nieopodal ludzi. Takie nudne istoty, aż dziw, że tak zdominowały prawie cały świat. Nie mieli mocy, wszyscy byli tacy sami. Mało kto chciał się wyróżniać, a jak już ktoś to robił to albo był wariatem albo okazywał się jakimś super geniuszem, który tylko przyczyniał się do jeszcze większego rozleniwienia społeczeństwa. Z Yako może tez był leniuch, ale nie lubił wykorzystywać technologii do każdego aspektu swojego długiego życia. Dużo rzeczy wolał robić sam, przez co niektórzy patrzyli na niego dziwnie, ale nie przejmował się tym. Bo też czemu by miał?Queen - 19 Czerwiec 2017, 22:34 W tenże słoneczny dzień wybrała się do świata ludzi, aby sprawdzić jak sprawuje się filia jej firmy. Na szczęście oddziały produkujące zabawki zawsze są na czasie, toteż popyt na „Zaczarowane zabawki” był bardzo duży. Po sprawdzeniu wszystkiego oraz po podpisaniu niezbędnych dokumentów, postanowiła odetchnąć promieniami słońca w parku. W swojej zwiewnej jasno-żółtej sukience z brązowym paseczkiem oraz dużym słomianym kapeluszem z kwiatami oraz wstążką, przemierzała piaskową ścieżkę, oglądając świat zza okularów przeciwsłonecznych. Zachwycała się, jak to miała w zwyczaju, małymi, uroczymi ptaszętami, które śpiewały wysoko w koronach drzew. Nagle jakiś malec wyleciał spomiędzy gałęzi i radośnie ćwierkając usadził się na szczycie kapelusza kotki, która zaśmiała się tylko cicho – Przyjazny dziś dzień, prawda mały? – zapytała ptaszynę, która w odpowiedzi zaćwierkała głośniej. Radując się zatem z obecności towarzysza, kontynuowała swoją przechadzkę, jednak w pewnym momencie do jej nosa doleciał zapach lisa. Spojrzała w kierunku, z którego przyniósł owy zapach wiatr, jednak zamiast lisa dostrzegła mężczyznę siedzącego na ławce. – Oja? – wymruczała cicho, podchodząc do jegomościa ubranego w zwykłe czarne spodnie i mocno przylegającą do ciała koszulkę. – Dzień dobry – usiadła obok niego – Uroczy dziś dzień, nieprawdaż? – założyła nogę na nogę oraz uśmiechnęła się do niego, ściągając okulary z twarzy po to, aby zwierzęcy towarzysz mógł się przyjrzeć straszce. – Słońce tak przyjemnie świeci, ptaszki ćwierkają, nawet ludzie i kwiaty wydają się być zadowolone z takiej, a nie innej pogody – położyła wyraźny nacisk na słowo ludzie, zastanawiając się co w takim miejscu robi lis, który niemal do cna przesiąknął zapachem ludzi. Co znaczyło, że musiał przebywać tu niesamowicie długo. Może nawet dłużej niż ktoś taki, dziki, jak on powinien. W końcu Raven też była dzika, dlatego mieszkała z tyloma zwierzętami w takim, a nie innym miejscu. – Wybacz, gdzie moje maniery – wygładziła sukienkę – Nazywam się Raven Black – wiatr zawiał mocniej, a jej białe włosy zatańczyły w powietrzu. Jakby świat sobie z niej kpił, wyraźnie dając do zrozumienia, że już nigdy jej miano nie będzie pasowało do jej wyglądu.Yako - 20 Czerwiec 2017, 10:36 Siedział tak znudzony, obserwując słoneczny park. Jego uwagę zwróciła kobieta, która nagle spojrzała w jego stronę. Wiedział, że przyciągał wzrok ale żeby aż tak? Nie pokazał jednak po sobie swojego zdziwienia. W końcu był aktorem, nawet jeśli teraz miał długą przerwę od aktorzenia, to był to jego naturalny talent i często z niego korzystał. Po prawdzie to musiał z niego korzystać, bo łatwo by się wydało, że wcale człowiekiem nie jest. A w tych czasach niestety lepiej było to ukrywać, bo jeszcze by trafił do cyrku albo jakiegoś laboratorium.
Gdy kobieta do niego podeszła, uśmiechnął się miło i wstał, gdy siadała, okazując jej tym samym szacunek. Może i był demonem ale znał zasady dobrego wychowania. Owszem było wiele osób, które uwielbiały jak partner czy partnerka są niegrzeczni, jednak są też tacy którzy wolą dobrze wychowane osoby. A on jakoś zazwyczaj przeczuwał czego oczekuje druga osoba, przynajmniej częściowo.
Wrócił na swoje miejsce i spojrzał na nową towarzyszkę - owszem bardzo uroczy, ale myślę, że w miłym towarzystwie będzie jeszcze lepszy - uśmiechnął się nonszalancko i sam zdjął okulary. Przyglądał się jej swoimi błękitnymi oczami, jednak nie lustrował jej wzrokiem, nie zjeżdżał niżej na jej kobiece walory. Cały czas skupiał się na twarzy. Nie miał zamiaru jej nigdzie zaciągać mimo że tak najłatwiej było mu się pożywiać. Był teraz najedzony i liczył po prostu, że towarzyszka umili mu jakoś ten nudny czas.
Zwrócił uwagę jak akcentuje słowo "ludzie". Dodatkowo pachniała jakoś dziwnie, jakby kocio.... Gdyby Yako nie był sobą, uznałby, że pewni hoduje kota, jednak od jednego futrzaka zapach nie byłby tak wyraźny, nie widział też sierści na jej ubraniach. No i zapach był dziwny, jakby kocio-ludzki. Zaintrygowało go to.
Uśmiechnął się do niej miło - uwierz lub nie kotku, nie każdy cieszy się z takiej pogody. Są ludzie, którzy narzekają, że jest za ciepło, albo za bardzo ich to rozleniwia i przeszkadza pracować - wzruszył ramionami - [color=#744ae8]zupełnie nie rozumiem takich ludzi- pokręcił głową zrezygnowany - ale przynajmniej znalazłem kogoś kto również cieszy się z takiej pogody - spojrzał jej w oczy. Miały cudowny, fioletowy kolor. Już miał o nie zapytać, gdy kobieta się przedstawiła - miło panią poznać. Lusian Foxsoul - ujął jej dłoń i ucałował delikatnie jej dłoń. Nie puszczał jej, wpatrując się w jej oczy i zastanawiając czy jest tak jak z jego oczami. Że zmieniają kolor pod wpływem głodu czy może taka już uroda tej kotki.
Po chwili jednak wstał i wyciągnął do niej dłoń -droga Raven co powiesz na mały spacerek po parku? Szkoda marnować tak śliczny dzień na samo siedzenie na ławce - wyciągnął do niej dłoń i jeśli wstała zaoferował jej ramie, po czym ruszył wolnym krokiem po piaszczystej ścieżce.Queen - 20 Czerwiec 2017, 11:55 Bardzo spodobało jej się też, że uważał, iż straszka może być dobrym towarzyszem do spędzenie razem tak przyjemnego dnia – Och, pochlebiasz mi – przyłożyła lewą dłoń do piersi – jednakże, to bardzo miło, że uważasz mnie za dobrego towarzysza – uśmiechnęła się szerzej, widząc jak sam ściąga okulary. Spojrzała w jego błękitne oczy tylko na moment, nie chciała wyjść na natarczywą oraz źle wychowaną kotkę. Po za tym lis też nie był natarczywy w swoim przyglądaniu się jej. Zdobył u niej duży plus, gdyż swoje spojrzenie kierował tylko na twarz, a nie na piersi, które zazwyczaj przyciągały męski wzrok.
Nie rozumiała, jak można narzekać na tak uroczy dzień! Przecież było milutko, cieplutko i można było się wygrzewać na słoneczku. Zmarszczyła lekko nosek z niesmaku, ale zaraz go wygładziła. Jeszcze chwila i przegapiłaby słowo „kotku”. Czyli zrozumiał, przynajmniej mniej więcej, kim jestem? Zadała sobie pytanie w myślach, szczerząc lekko przydługawe kiełki. – Skoro tak mówisz, to musze mieć niesamowite szczęście. Trafić na kogoś, kto również cieszy się ciepłem, jednak, czy nie jest ci trochę za gorąco? W tych czarnych spodniach, to powinieneś raczej leniwie wylegiwać się w cieniu lub chłodzić łapki nad rzeką - nie spuszczała z niego spojrzenia, kiedy ten wpatrywał się w jej fioletowe oczy. Nie miała mu tego za złe, gdyż to standardowa reakcja wielu istot. Chcą zapytać dlaczego mają taki niezwykły kolor, co to za zółtawe ogniki, które błyszczą wesoło, gdy jest w dobrym nastroju. Zarumieniła się przyjemnie, gdy ucałował jej dłoń, podczas przedstawiania się. – Lusianie, myślę, że twoje lisie nazwisko idealnie do Ciebie pasuje – przekręciła lekko łepek w lewo, gdy wyciągnął dłoń w jej stronę. Szybko jednak zrozumiała dlaczego tak uczynił, toteż przyjęła ją i dała sobie pomóc wstać. – Bardzo chętnie z Tobą pospacerujemy – specjalnie użyła liczby mnogiej. Nie tylko aby wskazać na małego ptaszka, siedzącego na jej kapeluszu, ale i by uwzględnić w swojej wypowiedzi jej drugie, mroczne ja, które nie lubi być pomijane. A gdy tak się zdarzy, potem stroi fochy, lub nie przestaje gadać w jej głowie. – Zauważyłam, że zaciekawiły cie moje oczy – zaśmiała się lekko – pytaj zatem, jeśli jesteś ciekaw czegoś konkretnego, panie lisie – dla innych przechodniów musieli wyglądać przezabawnie. Dwie rzucające się w oczy istoty, idące pod ramie, z taką duża różnicą we wzroście. Rosły, młody mężczyzna o czarnych, przydługawych i zmierzwionych włosach oraz niewielka, młoda kobieta o białych długich włosach i dużym biuście. Bardziej już rzucać w oczy się chyba nie mogli. Znaczy, gdyby ukazali teraz swoje zwierzęce atuty, to zdecydowanie byłoby o nich głośno.Yako - 20 Czerwiec 2017, 20:52 Zaśmiał się miło, słysząc o tym, że kobieta miała szczęście, że na niego trafiła. To prawda, że uwielbiał piękna pogodę, ale jaki inny futrzak tego nie lubił? Słysząc jej pytanie, odwrócił niepewnie wzrok - widzisz...niedawno tu przyjechałem, żeby znaleźć sobie jakieś miejsce na nowy dom i nie wziąłem zbyt wiele ubrań - zaśmiał się zakłopotany - nie mam tutaj żadnych ubrań na tak ciepłe dni, więc po prostu muszę wybrać się potem na zakupy, albo jakoś przetrwać- wzruszył ramionami i uśmiechnął się miło - ale nie martw się, nie przeszkodzi to temu, żeby spędzić miło czas. Jakoś przetrwam- puścił jej oczko.
Wyszczerzył swoje lisie ząbki, słysząc, że nazwisko do niego pasuje -a czemuż twierdzisz, że pasuje do mnie? - zapytał tajemniczo. Był ciekawy czy po prostu powiedziała tak z grzeczności lub by podtrzymać rozmowę, a może faktycznie wiedziała więcej niż mu się wydawało. W każdym bądź razie coraz bardziej miał ochotę spędzić czas z Raven. Wydawała mu się bardzo interesującą osobą. Miał coraz większe wrażenie, że faktycznie nie spędzi tego dnia nudząc się.
Posłał jej jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów, słysząc, że chętnie z nim pospaceruje. Zwrócił jednak uwagę na liczbę mnogą i dopiero teraz zauważył siedzącego na jej kapeluszu ptaszka - witaj malutki - wyciągnął w jego stronę rękę i delikatnie go pogłaskał. Ptaszek nie uciekł od niego, nie miał w końcu powodu aby bać się kogoś, dzięki komu ma większy dostęp dojedzenia, choć jego towarzyszka nie mogła tego wiedzieć- powinieneś tej pani narobić na kapelusz, bo przez jej niesamowite oczy, nie zauważyłem Cię - zaśmiał się. Oczywiście żartował, nie życzyłby białowłosej tego, żeby ktoś narobił na jej nakrycie głowy. Kto wie co skrywało. Wolał jej tez nie kompromitował w publicznym miejscu. Miał z nią miło pospacerować i porozmawiać, a nie sprawiać, że ludzie będą się z niej śmiali.
Słysząc jej dalsze słowa, podrapał się po policzku zakłopotany -czyli jednak nie udało mi się ukryć tego zafascynowania - zaśmiał się -no ale skoro już to wyszło na jaw, to może zdradzisz mi czy to Twoje naturalne oczy czy może jakieś hmmm soczewki? - zapytał krocząc spokojnie. Nawet nie próbował zerkać na jej biust, ale nie mógł się powstrzymać, żeby nie podkraść jej trochę energii, jednak nie mogła tego poczuć -spotkałem się kilka razy z fioletowymi tęczówkami u albinosów, jednak twoja skóra nie pasuje do tego opisu, a do tego nie byłoby tam tych wesołych, złotych iskierek - uśmiechnął się do niej miło, skręcając w jedną z zacienionych alejek, prowadzącą w kierunku pięknego stawu.Queen - 21 Czerwiec 2017, 14:52 Wyczuła jego niepewność oraz zakłopotanie swoim idealnym, perfekcyjnym wręcz zmysłem, który należał tylko i wyłącznie do strachów. Żadna, nawet najmniejsza emocja się przed nimi nie ukryje, jednak Raven, jako cywilizowana straszka nie korzystała z niego jakoś przesadnie. Faktycznie, wiedziała jakie uczucia targają innymi, jednak nigdy nie dała aż nazbyt po sobie poznać, że o nich wie. Nie każdy jest w nich (uczuciach) wylewny, toteż gdyby coś o nich wspomniała czy zmieniła swoje zachowanie, to wydałoby się ów zjawisko bardzo dziwne, a ktoś, kto miał bezpośrednio do czynienia ze strachem mógł się domyślić kim jest kotka. A jako, że niektóre osobniki z jej rasy słyną ze swojego nieokrzesania, braku umiaru oraz przyzwoitości to… decydowanie opinia publiczna o tych istotach jest negatywna oraz – przynajmniej jej zdaniem – wybitnie niesprawiedliwa. Bo kto zabrania innym jeść? To przecież naturalne, chęć posilania się. Tym bardziej, że niektóre strachy, tak jak sama Raven, potrafiły zachowywać część emocji na później, zatem nie rzucały się na pierwszą lepszą osobą, którą spotkają, a raczej po trochę, praktycznie nie zauważalnie wysysały z każdego ciutkę emocji. Nic nadzwyczajnego. Strach coś przekąsi, zmagazynuje, a tamta osoba nawet się o tym nie dowie, gdyż nie poczuje żadnej różnicy. No ale co zrobić? Nic. Wszystko opiera się jedynie na szaleńcach. Nie, żeby białowłosa nie była szalona! Chodzi o inny rodzaj szaleństwa. Ten z głodu. A ona takich od dobrych stu lat nie miała. Na szczęście istniały też persony, które nie przejmowały się dziwną opinią innych i stawiały na poznanie tej drugiej osoby. I dopiero kiedy przekonają się, jaka ona jest – stwierdzają czy ich zdanie jest inne, czy takie samo. Chwała za takich ludzi oraz nieludzi. – Rozumiem, chyba nawet aż zbyt dobrze – przyznała szczerze – też kiedyś byłam w tym miejscu nowa i nie wiele miałam przy sobie – uśmiechnęła się doń – jeżeli zechcesz, będziemy mogli udać się na zakupy – już chciała zafalować ogonem, ale w ostatniej chwili się powstrzymała od ujawnienia swojej postaci w tym zatłoczonym miejscu – Mam wyśmienity gust, więc jakoś ci doradzę – puściła mu oczko, dokładnie tak samo, jak przed sekundą zrobił to on.
- Hymmmm – udała zastanowienie – to pewnie dlatego, że gdybym miała cię określić jakimkolwiek zwierzęciem, to byłby to lis – oczy jej się wyraźnie zaśmiały, a uszy schowane pod kapeluszem zadrgały z ekscytacji. Jakże ona lubiła takie zabawy! Nie mogąc powiedzieć wprost, że pachnie jak lis (bo ktoś mógłby usłyszeć), musiała kombinować oraz wymyślać ciekawe rzeczy na danie mu do zrozumienia, iż zna jego mały, niewinny sekret.
Zaśmiała się, kiedy udało mu się zorientować, że oprócz niej, przebywał przez cały ten czas z małym ptaszkiem. Gdy zbliżył po niego dłoń, skubnęła odrobinkę jego emocji. Nie były one skrajne czy silne – to, zwykłe, niewielkie zadowolenie i tyle. Ach, gdyby wiedziała, że on niedługo zamierza zabrać jej odrobinę energii życiowej. Gdyby on wiedział, że oboje coś sobie zabierają. Ale nie. Oboje o tym nie wiedzą (Żodyn niy wiy iże kradou od sebe nawzajem. Żodyn!).
Udała obrażoną, gdy usłyszała o narobieniu na kapelusz – no wiesz ty, co? W takiej sytuacji musiałabym go ściągnąć i co wtedy? – zapytała, lekko trącając go łokciem w bok i nawiązując do swoich uszu, jednak nie była pewna czy zrozumiał – Jeszcze dostałabym udaru słonecznego czy czegoś podobnego – przyłożyła wolną dłoń do policzka – To byłaby tragedia, nie sądzisz? – uśmiechnęła się radośnie, pokazując przez chwilę swoje przydługawe kły wszystkim, którzy akurat by spojrzeli na jej uśmiech.
Oczy jej błysnęły, gdy wyczuła zakłopotanie, które szybko skubnęła. Dawno nie pożywiała się tą emocją, więc dobrze byłoby nadrobić, prawda? – Niestety nie – odpowiedziała miło – Ale to nic – równie miłe posłała mu spojrzenie, oczekując na pytanie. Po jego wysłuchaniu, natychmiast odpowiedziała – To naturalny kolor – jej uwagę przyciągnęły fioletowe kwiat, już miała pomysł. Przeprosiła go na chwilkę, nie przestając jednak odpowiadać – wydaje się fascynujący i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jednak z miejsca, z którego pochodzę nie jest to aż tak wyróżniające się – schyliła się po kwiaty, które po chwili zerwała, następnie wracając do mężczyzny – chociaż i tak przyciągają spojrzenia – stanęła na palcach i włożyła mu zerwany kwiat między włosy, za ucho tak, aby dobrze się trzymał oraz nie spadł przy najmniejszym ruchu czy silniejszym podmuchu wiatru – Perfekcyjnie! – klasnęła w dłonie, uśmiechając się pogodnie. – Ach, i tak właściwe to nie jestem albinosem – wyjaśniła – nie jestem przesadnie blada oraz łatwo się opalam i nie miewam większych problemów ze słońcem. Sam z resztą zauważyłeś,
że moja skóra nie odpowiada opisowi skóry albinosa - weszli do ciemniejszej alejki, gdzie słońce aż tak mocno nie świeciło, co pozwoli odpocząć ich skórze od mocnego promieniowania – w tamtym miejscu biały, czy jak w moim przypadku biało-srebrny, zielony, niebieski i tak dalej oraz dwu i trzy kolorowe włosy, rosnące naturalnie nie są aż tak niezwykłe. Zazwyczaj są to jednolite barwy, nie jakieś rażące po oczach, jednak i takie się zdarzają – Raven już od samego początku czuła, że lis, który doszczętnie przesiąkł zapachem ludzi, mógł być uwięziony w tym świecie i jedynie słyszeć o Krainie Luster. Takie przypadki się zdarzają, najczęściej jednak rzecz ta dzieje się ze sztucznie powstałymi cyrkowcami, ale kto wie? Może Lusian też jest jedną z tych praktycznie nieświadomych istot.Yako - 21 Czerwiec 2017, 22:54 - Bardzo chętnie skorzystam z rady- uśmiechnął się miło do niej - o ile nie wybierzesz mi sukienek, bo w tym wolałbym się nie pokazywać- zaśmiał się ze swojego żartu. Och gdyby kicia wiedziała, jak często demon chodzi w sukienkach. Oczywiście nie pod tą postacią. Lusian wyglądał by zbyt śmiesznie w takim stroju. Zaśmiał się na samą myśl o tym.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc jej odpowiedź. Nawet nie wiedziała jak bardzo lisi był. Chociaż może wiedziała, ale jakoś wątpił, żeby demony były tak znane jak w Japonii, w czasach, gdy on tam jeszcze panował. Zastanawiało go bardzo skąd może określić aż tak jaki zwierzak najbardziej by do niego pasował - a do Ciebie najbardziej pasowałby mi taki puszysty kociak, najlepiej biały jak Twoje włosy- uśmiechnął się miło i spojrzał na nią -mam nosa do takich spraw - poklepał się palcem po nosie i puścił jej oczko. Skoro tak otwarcie, a za razem skrycie o tym mówili to nie miał zamiaru przerywać tej ich małej gry.
- A co masz coś do ukrycia? - powiedział poważnym tonem, patrząc na kobietę z góry. Miał jednak dobry humor, choć jego spojrzenie mogło sprawić, że nogi miękły w kolanach. W końcu jednak uśmiechnął się przyjaźnie - nie martw się, nie pozwolę, abyś nabawiła się jakiegoś udaru. To by oznaczało, że straciłbym osobę, z którą mam zamiar miło spędzić czas, a tego bym nie chciał- dodał i prowadził ją spokojnym krokiem. Nigdzie im się przecież nie spieszyło. Dzień był piękny, a chyba żadne z nich nie miało jakiś ciekawszych planów.
Wysłuchiwał uważnie jej odpowiedzi. Zerknął na nią zaskoczony, gdy podeszła do niego z kwiatkiem i stanęła na palcach, żeby sięgnąć jego głowy. Pokręcił głową rozbawiony i pochylił się, żeby ułatwić jej dostęp do swoich włosów. Nie przeszkadzało mu zupełnie, że postanowiła mu coś wetknąć między czarne kosmyki. Uśmiechnął się, szczerząc swoje białe, lisie kły -a jak myślisz, mi by takie fioletowe oczka pasowały? - zapytał mrużąc lekko swoje oczy. Był ciekawy co powie. Oczywiście jak na razie było niemożliwe, żeby zobaczyła inny kolor tęczówek niż błękitne, ale chciał się dowiedzieć jakie jest jej zdanie na ten temat.
- Nie podejrzewałem Cię nawet o to - przyznał, spoglądając na przebijające się spomiędzy liści słońce - po prostu poza albinosami nie spotkałem nigdy nikogo z takimi pięknymi oczami- poza mną samym pomyślał z przekąsem, ale nie miał zamiaru mówić tego na głos. Bo tez nie było takiej potrzeby. Każdy miał swoje tajemnice i Yako nauczył się je szanować, co wcale nie znaczyło, że nie był ich ciekawy.
Zaskoczyła go jednak dalsza wypowiedź białowłosej. Zatrzymał się i spojrzał na nią, otwierając szeroko oczy. To zdziwienie było prawdziwe. Nie musiał go udawać. W końcu jednak zamrugał - trzy kolory włosów i to bez żadnych barwników? To musi naprawdę być ciekawe - przyznał, kiwając głową, jakby chciał potwierdzić swoje własne słowa - musisz mi więcej opowiedzieć o tym miejscu. Chętnie bym je kiedyś odwiedził - przyznał i ruszył dalej, prowadząc Raven powoli w stronę wyjścia z parku - ale najpierw zakupy, bo zaraz chyba naprawdę się ugotuję w tych spodniach- przyznał rozbawiony. Ruszył przed siebie, jednak jeśli jego towarzyszka, chciała go poprowadzić do konkretnego sklepu, nie opierał się. W końcu był tutaj nowy, prawda?Queen - 22 Czerwiec 2017, 14:13 Zachichotała pod nosem, wyobrażając sobie tak rosłego mężczyznę w sukience. Gdyby była taka różowa, typowa dla księżniczek w bajkach, to byłoby to coś tak komicznego, że wszyscy z miejsca dostaliby ataku śmiechu, gdyby tylko mogli czytać w jej myślach ora widzieć mnie więcej ten obraz. Sama ledwo powstrzymywała się przed roześmianiem na głos i jedynym lekarstwem na to, było podgryzanie sobie warg do krwi. Na szczęście dzięki jej magicznej ślinie wszystko od razu się goiło, toteż ani kropelka nie spłynęła po jej gładkiej twarzyczce.
Stwierdzenie, że mogłaby być białym, puszystym kociakiem wyjątkowo ją rozbawiło – A skąd wiesz, że nie jestem – przekręciła lekko łepek – Mewo! – zamiałczała jak najprawdziwszy kot (wszakże nim była) i nawet wykonała typowo koci gest łapką! Do tego sposób w jaki się poruszała nawet ludziom przypominał kocią grację, więc co dopiero innemu zwierzęciu. Zastanawiała się czy na pewno dobrze rozumiał, co ma na myśli, mówiąc to wszystko, ale nie było potrzeby się tym przejmować. Mają czas, nigdzie się nie śpieszą, dlatego mogą dojść do konkretnych wniosków (zwłaszcza on) trochę później.
- Oczywiście, że coś ukrywam – powiedziała dźwięcznie – w końcu jestem kotem, prawda? Więc cóż innego mogłabym tam skrywać niż uszy? – wystawiła mu zadziornie język, zupełnie nie przejmując się jego poważnym tonem oraz spojrzeniem z góry. Często takich doświadczała jako dość niska osoba, więc do tego przywykła. Jego dalsza wypowiedź niezmiernie ją ucieszyła, gdyż wyraźnie dał jej do zrozumienia, iż Raven jest wybitnie dobrym towarzystwem, toteż niszczenie dobrych relacji z nią oraz te przyjemnej chwili były by czymś okrutnym. – Oczywiście, że byś nie chciał – dumnie się wyprostowała – nikt nie chciałby mnie przeganiać w jakiś sposób i psuć sobie tak fascynujące towarzystwo, nieprawdaż? – uśmiechnęła się zadziornie, a jej ton zdecydowanie wskazywał na to, iż żartuje, bowiem kotka nie była jedną z tych rozpieszczonych, próżnych arystokratek, które myślą, że wszystko im się należy.
On mi się nie podoba odezwał się głos w jej głowie Jest jakiś dziwny, uważaj na niego i kontynuował swoją wypowiedź. Kotka zmarszczyła brwi, jednak Lusian mógł to odebrać jako gest niezadowolenia, ponieważ nawet stojąc na palcach nie mogła sięgnąć wystarczająco wysoko, aby włożyć zerwane kwiaty między jego włosy. Pewnie dlatego schylił się trochę, by jej to ułatwić. Ona w tym czasie rozmawiała ze swoim demonem. Co masz na myśli? Przecież nie pachnie niebezpiecznie ani nic… Jej drugie oblicze przez chwile milczało, jednak odezwało się ponownie w chwili, w której miała zapytać o to samo jeszcze raz Nie wiem, po prostu tak czuje. Nie ufaj mu bezgranicznie odrzekła bestia, odchodząc w głąb świadomości kotki. Najwyraźniej nie chciała już uczestniczyć w tej rozmowie. Postanowiła zaufać zwierzęcemu instynktowi bestii i nie ufać mu bezgranicznie, ale nie zmieniła swojej postawy wobec niego – nie zamierzała tego robić dopóki sama nie wyczuje jakiegokolwiek niebezpieczeństwa z jego strony, a na to się nie zapowiadało.
Zamyśliła się chwilkę po jego pytaniu, uważnie wpatrując się w jego niebieskie, teraz zmrużone oczy – Myślę, że niebieskie wyglądają najlepiej – zmarszczyła lekko nosek – ale fioletowe, żółte oraz czerwone również bardzo by ci pasowały – odparła radośnie, idąc z nim dalej pod ramie.
- Jak będziesz mi tak dalej pochlebiał, to jeszcze się przyzwyczaję i będzie mi smutno, gdy nikt nie będzie mnie obsypywał komplementami – powiedziała, teatralnie wzdychając niby to z przygnębienia, ale w jej oczach można było dostrzec rozbawienie, które nawet na chwilę nie znikło.
Wyczuła jego zszokowanie na swoje słowa, na chwilę przed jego zatrzymaniem. Straszka zrobiła dwa kroki na przód i odwróciła się do niego przodem, przekręcając lekko głowę w lewo, jakby niemo pytając co takie się stało, że aż się zatrzymał i czemu jest aż tak zaskoczony. – Oczywiście, że Ci opowiem – podniosła dłoń na wysokość czubka kapelusza, na którym nadal siedział ptaszek. Wystawiła palec, a malec ochoczo na niego wskoczył. Nie obawiał się tego, że może zostać zjedzony, gdyż instynktownie musiał wyczuwać, że kotka tak do końca kotem nie jest. Pogładziła go po łebku, przez chwilę patrząc na niego, następnie uważnie się rozglądając. W zasięgu wzroku oraz (jako tako) słuchu nie było nikogo, toteż mogła sobie pozwolić na ściągnięcie słomianego kapelusza z głowy, ukazując w ten sposób swoje puchate, średniej wielkości kocie uszy. Słysząc jednak, że ktoś biegnie w ich stronę, szybko je schowała, kładąc ptaszka ponownie na kapeluszu. – Po zakupach i względnym opowiedzeniu mogę Cię tam zabrać, jeśli będziesz dalej chciał – uśmiechnęła się, ruszając dalej.
Poprowadziła go do specjalnego sklepu z odzieżą damską oraz męską, gdzie większość pracowników była strachami. Weszli do z pozoru niewielkiego sklepiku z ładnymi oraz zdecydowanie za drogimi ubraniami. Raven przywitała się miło z kobietą stojącą na kasie, która akurat kogoś obsługiwała i ruszyła do drzwi z nalepką „tylko dla pracowników”. Otworzyła je, poganiając mężczynę, który najpewniej chciałby ją przepuścić w drzwiach, jednak sama dosłownie go przepchnęła przez nie, szybko sama przez nie przechodząc. – Wybacz, że tak nagle, ale udajemy się do specjalnego sektora – to powiedziawszy, uwolniła ogon od męki chowania i teraz swobodnie zwisał, a uszy, które domagały się wręcz ściągnięcia kapelusza zadrgały nerwowo. Powoli ściągnęła z siebie kapelusz, nie zapominając o ptaszku. – Jak już wszystko wybierzemy, to opowiem Ci co tylko zechcesz – uśmiechnęła się do niego, prowadząc go do drugiego pomieszczenia, zdecydowanie większego, gdzie można było znaleźć cała masę ubrań męskich i żeńskich.Yako - 22 Czerwiec 2017, 21:37 Spojrzał na nią lekko zaskoczony, gdy powiedziała, że skrywa pod kapeluszem uszy. Ale przecież miała też ludzkie, to ona nie zmienia ich tak jak Yako? Ma dwie pary? Ale śmiesznie!
Zaśmiał się głęboko, słysząc o utracie jej -no chyba, że ten ptaszor na Twoim kapeluszu by się zgodził dotrzymać mi towarzystwa to bym już tak nie ubolewał nad stratą Ciebie. On na pewno ma wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia - powiedział poważnym tonem, spoglądając na pierzastego kompana kotki. Po chwili jednak roześmiał się i pstryknął ją delikatnie w nosek, posyłając jej przyjazny uśmiech.
- Mnie też się najbardziej podobają niebieskie, ale kiedyś ktoś mi mówił, że fioletowe bardziej do mnie pasują. Cieszę się jednak, że ktoś podziela moje zdanie - zakończył, przymykając oczy i wzdychając, ciesząc się ładną pogodą i zapachem natury, który w koło się roztaczał. Już chciał podziękować Raven, że ta zgodziła się opowiedzieć więcej o tym tajemniczym miejscu, z którego pochodziła, gdy zdjęła ze swojego nakrycia głowy ptaszka. Przyglądał się jej pytająco. Mogła zobaczyć błysk zainteresowania, gdy zaczęła unosić swój kapelusz. To co zobaczył pod nim sprawiło, że uśmiechnął się do niej drapieżnie - widzę, że oboje przynajmniej w małym stopniu trafiliśmy ze zwierzętami, które do nas pasują - powiedział rozbawiony. Teraz już miał pewność, że trafił pod dobry adres. Ona na pewno poprowadzi go do celu, którego ostatnio szukał. Myślał, że będzie się musiał trochę natrudzić, wydać trochę kasy, może kogoś nastraszyć lub mu wskoczyć do łóżeczka, a tu proszę. Odpowiedź na pytania sama do niego podeszła.
Dał się jej pociągnąć do sklepu -myślę, że już teraz chętnie odwiedzę to miejsce. Bo muszę przyznać, że spadłaś mi w tym temacie jak z nieba - patrzał przed siebie, chcąc zapamiętać jak najlepiej trasę do wybranego przez kotkę sklepu. W końcu jeśli uzna, że tutaj zamieszka, to dobrze byłoby się orientować gdzie co może kupić.
Wpuścił ją przodem do sklepu, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, kobieta pociągnęła go do części dla personelu. Nie rozumiał czemu tak zrobiła. Nie opierał się jednak i grzecznie przeszedł przez drzwi, po czym spojrzał na nią pytająco. Specjalny sektor? A to ciekawe co w nim takiego specjalnego. Szybko jednak otrzymał odpowiedź na nie zadane pytanie. Była to część sklepu, w której magiczne istoty mogły czuć się swobodnie i nie musiały ukrywać swoich atrybutów.
Słysząc jej ostatnie słowa uśmiechnął się rozbawiony i poczochrał go dłonią po białych włosach, głaszcząc przy okazji mięciutkie uszka - no to chyba oddam się w Twoje łapki. Chętnie zobaczę jaki masz gust jeśli chodzi o ubrania- puścił jej oczko i cofnął rękę, chowając ją do kieszeni spodni. Był gotowy na zakupy. Sam jednak nie pokazywał jeszcze swoich zwierzęcych elementów. Wolał się upewnić czy Raven go nie wkręca. Był stary, miał prawo być nieufny, choć kotka nawet nie mogła poczuć tej nieufności z jego strony.Queen - 24 Czerwiec 2017, 16:12 Udała urażoną, słysząc jak mówi o tym, że ptak mógłby zostać równie fascynującym towarzyszem do rozmów jak ona. – No wiesz ty co, a jak tak miło do ciebie zagadałam, a ty chcesz mnie wymienić na jakiegoś ptaszka – zmarszczyła nosek, nie mogąc ukryć rozbawienia w postaci lekkiego uśmieszku na ustach. Po chwili jednak została w nos pstryknięta, a w jej kierunku oprócz śmiechu, został posłany uśmiech, na który odpowiedziała swoim.
- Czy ja wiem? – zapytała – Też byłoby ci ładnie w fiolecie, nie przeczę, ale niebieski to jest to – odpowiedziała, wyczuwając jego zdziwienie, a następnie wyraźne zadowolenie, kiedy ukazała mu swoje kocie uszy. – Ja od samego początku miałam pewność, że mam przed sobą wyrośniętego lisa – pokazała mu swoje kiełki – Choć jest to bardzo słaby zapach, więc chyba od urodzenia jesteś w świecie ludzi – stwierdziła coś, co wydawało się być oczywiste, skoro pragnie aby opowiedziała mu o krainie oraz najpewniej też zabrała.
- Uczucie było podobne do spadania, zatem nie zaprzeczę – powiedziała tajemniczo – potem wyjaśnię – rozbawiona poprowadziła go do sklepu. Bardzo dobrze się zachował, nie protestując, gdy zaciągnęła go w stronę drzwi dla personelu. Tego jeszcze brakowało, gdyby zaczął na głos się zastanawiać czego ona od niego niby chce lub po tam zmierzają, skoro ubrania są tutaj.
Od dawna nie chowała ogona, toteż jaka ulgą było dla niej wystawienie tego puchu na wierzch tak, aby nie był nigdzie ściśnięty czy trzymany nieruchomo. Zafalowała nim kilka razy, kiedy prowadziła Lusiana oraz pomachała kilka razy uszami, by trochę je rozruszać.
Dawno nikt nie zachowywał się w stosunku do niej w taki sposób, dlatego zarumieniła się lekko na gest mężczyzny. To raczej ona głaskała i tuliła innych niż robiono to jej, co może wydawać się dziwne, ponieważ jest kotem. A koty się głaszczę i tuli! Koty się kocha! – Masz to jak w banku! Znajdę Ci coś fajnego – to powiedziawszy udała się w stronę działu męskiego. Nie przejmując się mężczyzną, który w tej chwili mógł nawet za nią chodzić, zaczęła przeszukiwać wieszaki w poszukiwaniu czegoś, co jej zdaniem będzie do niego pasowało.
Po jakimś czasie udało jej się znaleźć dwie stylizacje, które jej zdaniem będą pasować na lisa. Pierwsza z nich składała się z jasnych spodni, jasno-szarej koszulki z jakimś nadrukiem, ciemnej kamizelki, łańcuszkiem do połowy piersi z zawieszką w kształcie kostki do gitary oraz ciemnego kapelusika. Drugi zestaw z kolei prezentował się znacznie ubożej – dżinsowe spodenki do kolan, biała, zwiewna koszulka z czarnym nadrukiem i wycięciem w serek. Przedstawiła mu dwie te propozycje, pytają – I jak? Czy któraś trafiła w twój gust? – zamachała lekko ogonem, czekając na jego słowa.Yako - 24 Czerwiec 2017, 22:07 - Trafiłaś w sedno - uśmiechnął się delikatnie, po czym rozejrzał, sprawdzając czy nikt ich nie podsłuchuje - mieszkam tu jakieś siedemset pięćdziesiąt lat, więc nic dziwnego, że przesiąkłem zapachem ludzi - wzruszył ramionami. Nie był to dla niego fascynujący temat, więc jakoś specjalnie nie chciał o tym mówić. Skoro jednak go poruszyła, to niegrzecznie byłoby go zignorować - może to dziwne, że przez cały ten czas nie wiedziałem nic o krainie, z której pochodzisz, ale dopiero niedawno coś tam o niej usłyszałem, o ile to ta sama - dodał jeszcze, wracając spojrzeniem na kotkę. Widać był tak zapatrzony w to co robił, że nie zauważył, ani nawet nie zainteresował się tym czy są takie istoty jak on. Ale nie ma co się mu dziwić. W końcu był demonem z zupełnie innego kontynentu. Podejrzewał, że są inne takie cuda jak on, ale nigdy wcześniej nie myślał o tym, żeby było miejsce, w którym mieszkają tylko takie dziwaki. Ciekawe czy znajdzie tam kogoś, kto jest do niego podobny czy będzie musiał podawać się za kogoś innego.
Przekręcił głowę, spoglądając na nią pytająco, gdy powiedziała, że to było jak upadek. Nie do końca rozumiał o co jej chodzi, ale tylko przytaknął głową, na znak, że poczeka. Skoro później mu to wyjaśni, to poczeka. Był cierpliwy, a też miał o wiele więcej czasu niż ludzie, kto wie, może nawet więcej niż część istot z tego tajemniczego świata?
Zauważył jej rumieńca i posłał jej swój rozbrajający uśmiech. Miło było zobaczyć tę reakcję, mimo iż to co zrobił było kierowane tylko jego ciekawością, czy uszka na pewno są prawdziwe, oraz chęcią pobrania odrobiny energii. Może i nie był głodny, ale czemu by nie? Takie małe przekąski nikomu nie zaszkodziły, a energia była na tyle mało kaloryczna, że nie musiał bać się o swoją wagę.
Rozglądał się zaciekawiony po ubraniach, krocząc za swoją przewodniczką. Z zaskoczeniem odkrył, że są tu ubrania też dla tych z ogonami ( co go chyba nie powinno dziwić, w końcu białowłosa miała koci ogon) jak i istot skrzydlatych. Przyglądał się wszystkim dziwom, nawet nie zwracając uwagi na to co wybiera kobieta.
Wrócił do niej wzrokiem dopiero gdy się do niego zwróciła. Przyjrzał się jej wyborom i uśmiechnął miło - Prawie trafiłaś, choć jestem zwykłym aktorem, a nie jakimś popularnym muzykiem - powiedział, komentując pierwszy z zestawów. W końcu wziął krótkie spodenki, kamizelkę i szarą koszulkę. Kapelusz dobrał taki dla uszatych, a spodenki dla ogoniastych i zniknął w przymierzalni. Nie przejmował się tym, czy białowłosa będzie do niego zaglądać czy nie. Po prostu przebrał się i wyszedł by się jej pokazać -jak wyglądam? - zapytał rozchylając ramiona i okręcając się wokół własnej osi. Jednak zmiana ubrania to nie była jedyna jaka w nim zaszła. Nim wyszedł, pojawiły się jego lisie dodatki. Jednak nie były to uszy i dziewięć czarnych kit, tylko jednak kita razem z radarami. Poruszał teraz puchatym ogonem na boki, był rozluźniony.
Podobało mu się, że ubrania mimo iż miały dodatkowe otwory na zwierzęce elementy, to były one tak dopracowane, ze spokojnie mógł w nich chodzić na co dzień między ludźmi, nie rzucając się w oczy.Queen - 28 Czerwiec 2017, 12:23 Zdecydowanie się zdziwiła, kiedy wyznał jej, ile lat spędził w świecie ludzi. Żył zdecydowanie dużo dłużej niż Raven, więc jej pierwszą myślą odnośnie tego, był fakt, iż musi być mu naprawdę ciężko. W końcu ludzie zyją tak krótko, że nawet nie wiesz kiedy, a istnienie jakiegoś dzieciaka właśnie mija, gdyż osiągnął to osiemdziesiąt czy ile tam lat ma się na ogóle, gdy przychodzi śmierć – Musiałeś być bardzo samotny – przytuliła go, czując, że powinna tak zrobić. W końcu każdy potrzebował czegoś takiego, bez względu na długość życia – musiałeś się też często przenosić i ukrywać… było ciężko, prawda? – po chwili odsunęła się od niego, racząc go trochę smutnym uśmiechem – Nie przejmuj się, tam, gdzie pójdziemy, gdzie cię zaprowadzę są istoty, które żyją już po osiemset lat i nie prędką umrą – oczywiście o ile nikt takowych nie zabije, ale zakładając, iż nikt nikogo zabijać już nie będzie, to jego samotność mogła zniknąć raz na zawsze.
Nie dodała nic więcej, jedynie przytaknęła na jego dalsze słowa oraz zaczęła go prowadzić.
Nie była pewna czy którykolwiek ze strojów przez nią wybranych trafi w jego gust, gdyż dla niej wszystkie sławne osoby ubierały się bardzo podobnie – A jest jakaś różnica? Bycie sławnym, to bycie sławnym – stwierdziła lekko na jego słowa.
Spojrzała uważnie na jego strój, kiwając głową na tak. Ubrania na niego pasowały, czarny, falujący ogon wydawał się być wolnym od wszystkiego co złe lub nieprzyjemne. Ubrania dla wszystkich tych, którzy mieli w sobie cokolwiek ze zwierzęcia były niezwykle wygodnie oraz przyjazne, gdyż nawet nie mając na wierzchu swoich atrybutów, niczego nie odkrywały. – Zdecydowanie bierzemy – podeszła do zaznajomionej kasjerki, straszki, która kiedyś należała do upiornej arystokracji, jednak po przemianie została z krainy wygnania i jakimś sposobem trafiła tutaj oraz się udomowiła. – Na obrzeżach ma być dziś wesołe miasteczko, a za tydzień czy dwa przyjedzie cyrk – zamachała ogonem – tylko uważajcie na natrętne dzieciaki i agresywnych cyrkowców – arystokratka uśmiechnęła się jedynie paskudnie, a Raven ruchem ręki przywołała lisa. – Jak pewnie widziałeś nie zapłaciłam jej – zaczęła powoli –większość pracowników to strachy, istoty, które żywią się emocjami innych, gdyż własnych nie posiadają – wytłumaczyła, prowadząc go schodami na górę do punktu widokowego oraz małego baru dla magicznych – są to istoty, które kiedyś umarły, ale zostały przywrócone do życia, a to ich cena za ponowną możliwość istnienia – usiadła przy barze, skinając głowę na barmana. Teraz, ze względu na wczesną porę, byli tam jedynymi gośćmi. – Sherry z gorącą czekoladą, proszę – złożyła zamówienie, następnie czekając, aż jej towarzyszy sobie coś wybierze. – Zapłaciłam im informacją o miejscu, w którym będzie można się najeść emocji – obserwowała jak mężczyzna przygotowuje trunki – to bardziej wartościowe niżeli wykupienie połowy sklepu pieniędzmi – dodała, skupiając się już na lisie – strachy zostają wypędzane z krainy, gdyż budzą strach, stąd właśnie ich nazwa. Wielu się ich obawia, ponieważ czasami nam odbija, a zwłaszcza gdy budzimy się pierwszy raz po śmierci – machnęła na to reką, jakby była to niewielka sprawa – samym posilaniem się nie można kogoś zabić, jednak można doprowadzić do stanu głębokiej apatii i wtedy taka osoba przypomina bardziej lalkę niż osobę – zamachała ogonem, gdy naczynie z jej napojem zostało przed nią postawione. – Czy mniej więcej rozumiesz o co chodzi tą rasą? – zapytała. W końcu po zakupach miała mu wszystko odpowiedzieć.Yako - 28 Czerwiec 2017, 16:54 Spiął się gdy kotka go przytuliła. Nie spodziewał się takiego ruchu, a mało kto przytulał go tak po prostu, żeby go pocieszyć - wiesz...można się do tego przyzwyczaić - powiedział beznamiętnym tonem. Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiał czy był samotny czy też nie. Poza tym, jakby miał być nawet z kimś długowiecznym, to czy ktoś by chciał żyć z takim demonem jak on? No jakby się dowiedział kim jest to na pewno nie. Chociaż może w tym świecie też są inni tacy jak on? - jakoś sobie dałem radę i pewnie gdybym Cię nie spotkał, ani nie znalazł tego tajemniczego miejsca, to pewnie bym błąkał się dalej po świecie. Takie już moje życie - wzruszył ramionami.
Zaśmiał się i poczochrał Raven po głowie, między uszami - masz rację nie ma to większego znaczenia, poza tym, że ja ubieram się normalniej niż większość muzyków - uśmiechnął się do niej wrednie i pokazał język, znikając w przebieralni. Gdy wyszedł uśmiechnął się już milej, widząc, że kobieta się zgadza na kupno tych ubrań.
Gdy ruszyli do kasy, chciał wyciągnąć portfel i zapłacić, jednak białowłosa znów go zaskoczyła. Zaciekawiony słuchał jej tłumaczenia. W sumie miało sens, skoro te całe Strachy nie potrzebowały pieniędzy, to takie informacje były dla nich o wiele bardziej wartościowe. Zaskoczyło go to jak dobrze sobie radziły w tym świecie. Musiały się ukrywać, a mimo to dawały sobie radę. Ciekawe ile już takich istot spotkał, nawet o tym nie wiedząc.
Wsłuchiwał się w każde jej słowo, idąc za swoją przewodniczką. Usiadł obok niej przy barze i zdjął kapelusz z głowy, trochę dziwnie się w nim czuł mając na wierzchu uszy -dwa razy - powiedział tylko do barmana i znów skupił na fioletowookiej kotce swój wzrok. Przyjął napój z kiwnięciem głowy barmanowi w podzięce.
Trochę zasmuciła go informacja, ze nawet tam jest coś takiego jak rasizm. Czyli jednak tam też będę musiał się ukrywać westchnął smutno w duchu. Skoro istoty, które jedzą emocje są tam niemile widziane to co dopiero demon, który żywi się energią życiową?
Jego uwagę przykuł jednak jeszcze jeden szczegół. Powiedziała nam A więc sama była tym całym Strachem. Uśmiechnął się do niej miło -chyba rozumiem o co z tą rasą chodzi, choć nie do końca rozumiem, czego się tak na prawdę w nich bać - upił drinka -a teraz przyznaj się sama coś uszczknęłaś z moich emocji, mam rację kotku? - spojrzał na nią zadziornie, jednak nie mogła w nim wyczuć czy znaleźć nawet odrobiny wrogości. Bo czemu miałby odpychać ją tylko dlatego, że żywi się inaczej niż inni? I tak robi tym mniejszą krzywdę niż Kitsune.
Milczał chwilę bawiąc się kieliszkiem, po czym ponownie skierował na nią swoje błękitne spojrzenie - dużo jest tam ras? - zapytał wyraźnie zaciekawiony - i jak myślisz jaką ja sam bym prezentował? - dodał jeszcze zastanawiając się za kogo ma się właściwie podawać.
- I czy jest może jakaś rasa, która żywi się życiową energią? - zapytał jeszcze, sprawdzając czy tylko Strachy są tam niemile widziane -pytam, ponieważ, w Świecie Ludzi słyszałem dużo opowieści o takich istotach. Sukuby, demony oraz oczywiście wampiry...czy to wzięło się stamtąd czy raczej jest tylko wymysłem umysłów tych krótko żyjących istot? - zapytał jeszcze, spoglądając na nią i mając nadzieję, że nie zorientuje się czemu tak naprawdę o to zapytał.Queen - 30 Czerwiec 2017, 13:45 Wyraźnie wyczuła jak mężczyzna się spiął, kiedy Raven go objęła, jednak nie przejmowała się tą reakcją, tylko dalej go przytulała. Czuła też jego zdziwienie tym aktem, co było niezmiernie smutne. Tak, jakby nikt nigdy nie okazał mu dobroci ani niczego związanego z tym faktem. Możliwe, że nigdy nikomu nie powiedział o swojej samotności i nikt nie miał nawet jak mu współczuć. – Nawet jeśli można się przyzwyczaić, to i tak uważam to za smutne – stwierdziła, po chwili odsuwajac się od niego.- Mówisz tak, jakby to nie było nic znaczącego. A wieczność znaczy wiele – odparła tylko, już nic nie dodając
Cofnęła uszy, kiedy czochral ją po głowie i napuszyła ogon – normalnie to pojęcie względne – również wystawiała mu język, co mógł zauważyć zanim wszedł do Przymierzalni.
Po całej swojej wypowiedzi czekała na jego odpowiedz oraz kolejne pytania w milczeniu. Napiła się jednak wspaniałego napoju, rozkoszując jego słodkim smakiem oraz lekka nutką pikantności, która rozeszła się po jej gardle. Ciepła czekolada może nie była najlepszym pomysłem w tak gorący dzień, ale kto by się tym teraz przejmował? W barze była klimatyzacja, dawała poczucie chłodu oraz ukojenie, więc można sobie pozwolić na odrobinę ciepła ze słodyczą.
Wysłuchał jego odpowiedz, spodziewając się raczej innej reakcji. Z zapomnienia powiedziała „nam” zamiast „im” czy „ich”, a on tak po prostu, bez żadnej wrogości zapytał czy czegoś mu nie zabrała... Ten lis byl naprawdę interesująca osoba – wiesz, kiedy wpada się w szał powodowany naprawdę, ale to naprawdę niesamowitym głodem – zamachała ogonem – to uwierz mi, gdyby nie istoty zdolne powstrzymać chociaż część strachów przed zamianą w szalonych psychopatów-morderców, to teraz byś ze mną nie rozmawiał – przyznała krótko – uprzedzę twoje pytanie – spodziewała się czegoś w rodzaju „też byłaś takim szaleńcem?”, zatem je wyprzedziła i wyrzekła – zamordowałam całą swoją rodzinę z niesamowitą satysfakcją. Torturowałam, paliłam, wyrwałam narządy wewnętrzne, obcinałam kończyny, kastrowałam itp – wzięła kolejny łyk – całą służbę też tak urządziłam i gdyby nie mój ukochany, którego też w sumie zabiłam, to nigdy bym tej bestii we mnie nie opanowała – położyła uszy – no, przynajmniej po części – westchnęła lekko, spoglądając na Lusiana – i tak trochę sobie podjadłam, lisku – puściła mu oczko, ponownie pijąc drinka.
Zastanowiła sie chwilę – myślę, że będzie ich ze dwanaście, ale mogę się mylić – odparła poważnie – może by jedna więcej lub mniej - polozyla się na barze, spoglądając na Liska – najpewniej byłbyś jakaś podrasą dachowca, czyli rasy, która była pierwotnie moja – przyglądała się teraz jak barman poleruje szkło – dachowce to ludzie-koty, którzy jak widzisz posiadają coś z kotka – przeniosła na niego wzrok – jednak wszystko zależy od ilości kociego genu, gdyż czasami jest go tak mało, ze posiada się jedynie wąsy, uszy lub ogon, a czasami tak dużo, iż całe ciało ma się pokryte futrem, a i może się jeszcze zdarzyć, że dachowiec wygląda dokładnie jak kot i jedyne co go może wyróżnić to posługiwanie się ludzką mową oraz różnymi mocami – odpowiedziała – ale co do twojej rasy to nie jestem pewna – stwierdziła po chwili – fakt, że pachniesz jak lis nie znaczy, iż nim jesteś, bo wiesz, jak trochę mi o sobie nie opowiesz to nie będę mogła pomóc... Dachowiec nie żyje tak długo, to wiesz... – powiedziała co miała, więc czekała na dalsze pytania.
Podniosła zaciekawiona uszy i usiadła normalnie, patrząc na niego uważnie – Życiowa energia, co? - machnęła ogonem, rozumiejąc już, co jej demon mógł mieć na myśli, kiedy nakazał jej uważać – czyżbyś sam był kimś, kto pochłania energię życiową? - zapytała prosto z mostu – Nigdy nikt jeszcze o coś takiego nie pytał, a spotkałam już tu kilka cudakow, którzy nie wiedzieli o mojej krainie – wytłumaczyła skąd w ogóle wyciągnęła takie, a nie inne wnioski. Pomimo tych dziwnych plotek że świata ludzi, o którym wiele słyszało, nikt nigdy do nich nie nawiązywał. Nigdy. – Demony i wampiry da się prosto wytłumaczyć na podstawie innych ras, sukkuby to po prostu strachy, które lubują się w przyjemności fizycznej oraz emocjonalnej. Nawet nie wiesz jakie to smaczne oraz poruszające emocje można sobie skubnąć, gdy w trakcie lub po seksie się posilisz – uśmiechnęła się uwodzcielsko i puściła mu oczko. - Opowiedzieć ci więcej o innych rasach czy już masz dość? - posłała mu cwaniacki uśmieszek i zafalowała ogonem.Yako - 30 Czerwiec 2017, 17:21 Oparł łokcie o blat baru i słuchał jej uważnie, z tajemniczym uśmieszkiem na ustach. Jego czarna kita leniwie kołysała się na boki i uszy miał lekko położone. Był zrelaksowany, a przynajmniej tak wyglądał. Tak naprawdę był cały czas czujny, musiał uważać. Nie znał Raven na tyle, żeby jej w pełni zaufać, a dodatkowo można powiedzieć, ze po części był na jej terenie więc nie wiedział czego można się spodziewać od tych tajemniczych, magicznych istot.
Zaśmiał się mrocznie, słysząc jej opowieść - no to widzę, że mamy tu spotkanie dwóch zwierzęcych wariatów- przyznał, szczerząc swoje białe lisie zęby -co prawda ja nie wybiłem swojej rodziny bo jej nigdy nie miałem, ale nie można mnie przecież przez to uznać za świętego, prawda? - zapytał i upił łyk swojego drinka. To że była w nim gorąca czekolada, w ogóle mu nie przeszkadzało. Był przyzwyczajony do takich, a nawet wyższych temperatur, więc w ogóle na to nie narzekał, bo też po co? Spędzał miło czas z piękną kobietą i do tego dowiadywał się od niej coraz więcej nie tylko o niej samej ale o świecie z którego pochodziła, a którego on szukał już od jakiegoś czasu.
Przysłuchiwał się opisu kolejnej rasy. Dachowcy. Ludzie-koty. Warto zapamiętać. Będzie musiał wymyślić jakąś historyjkę na ten temat na przyszłość. Zaśmiał się ponownie, słysząc, że nie wie do jakiej rasy przypisać Lusiana -owszem to, że pachnę jak lis nie koniecznie musi oznaczać, że nim jestem, choć w moim przypadku właśnie to to oznacza- powiedział leniwie się uśmiechając - jak pewnie zauważyłaś mogę zmieniać swoją formę, w końcu na początku naszego spotkania miałem ludzkie uszy i brak ogona, a teraz mam lisie i ogon - powiedział poruszając swoimi zwierzęcymi elementami - jednak to nadal nie jest moja prawdziwa forma - powiedział spokojnie i zrobił przerwę na kolejnego łyczka - moją prawdziwą formą jest czarny lis - wzruszył ramionami i spojrzał na kobietę. Był ciekawy jej teorii.
Spoglądał na nią spod ciemnych rzęs, gdy ta zapytała go wprost o to czy żywi się energią -a gdybym Ci powiedział, że tak jest i że tak naprawdę jestem właśnie demonem to byś mi uwierzyła czy zrzuciła to na brak mojej wiedzy na temat twojego Świata? - zapytał spokojnie. Może i to nie było zbyt rozważne przyznawać się do tego teraz, ale co mu szkodzi? Najwyżej go zabije, ale coś czuł że by sobie z tą kotką poradził bez większego problemu. Zastanawiał się czy też posiada jakieś umiejętności, a jeśli tak to jakie? Na pewno jakieś ma. W końcu sama powiedziała, że te całe Dachowce mają moce, ale czy po śmierci je tracą? Czy może jednak zostają? Tyle pytań cisnęło mu się na język, jednak nie chciał być zbyt nachalny. Poza tym co to za frajda poznawać nowy świat, gdy wie się o nim już wszystko?
-Na razie nie będę Cię więcej męczył, chyba, że jest coś o czym powinienem wiedzieć, zanim wkroczymy w ten dziwny świat? - zapytał jeszcze kontrolnie i dokończył swojego drinka -wiesz wolałbym na start nie wpadać w jakieś kłopoty - dodał wzruszając ramionami i machając leniwie ogonem. Spoglądał na swoją towarzyszkę, czekając na jej decyzję.