Okręt Widmo w Butelce - Lodowa plaża
Parvatti - 1 Październik 2017, 01:58 Temat postu: Lodowa plaża Jeśli kogoś, kiedyś zainteresował spacer po bryle lodu, przy butelce, mógł odkryć, że na jej północnym krańcu w cieniu statku widnieje piękna lodowa plaża. Piasek stworzony z bardzo drobnego lodu przy ładnej pogodzie skrzy się niczym brokat odbijając światło w butelce i rozbijając światło na tęczowe barwy, niczym pryzmat, które odbija się w starych żaglach.
Pogoda nie nastrajała zbyt do dalekich wycieczek. Słońce nie potrafiło ogrzać człowieka stojącego na bryle lodu, nie ważne jak by się mocno nie starało. Jednak Paro lubiła stawiać swe kroki na zimnej, nieprzyjaznej człowiekowi bryle. W tym miejscu zawsze mogła się zrelaksować, zebrać myśli, czy po prostu odprężyć, nie martwiąc się niczyim towarzystwem, ponieważ nikt tam nie zaglądał. Zresztą od paru dni miała ochotę na taką małą wycieczkę. Usiadła na plaży i osłoniła głowę oraz ramiona szalem, przed chłodnym wiatrem. Nie miała powodu, by się błąkać po tej nieprzyjemnej krainie, jedynie kaprys. Ale to właśnie jej kaprys każe jej się błąkać po światach, aż do znudzenie. Tylko czy można się znudzić wycieczką przez taką różnorodność krajobrazów. Kiedy w parę dni może przejść z nad słodkiej rzeki czekolady wprost na zimną bryłę lodu.
Parvatti położyła się na plaży rozkoszując promieniami słońca. Zaczęła się zastanawiać, gdzie ruszy, kiedy odpocznie. Może nogi zaprowadzą ją w nowe nieznane miejsca, gdzie spotka nowych ludzi, nawiąże nowe kontakty, które przez upływający czas zardzewieją i pokruszą się niczym zawiasy na statku, pod którym siedziała.
Wena - 1 Październik 2017, 03:02
Stary Jaś, Stary Jaś znajdzie Cię - Rozbrzmiewał w głowie refren jednej z licznych pieśni zasłyszanych podczas podróży SKSO "Jeżyk" z ust niezwykle barwnej i niefrasobliwej załogi. Ta jedna jednak szczególnie utknęła w głowie zjawy, na tyle że cała aparycja jakoby dostosowała się do piosnki o jednym z legendarnych morskich potworów Otchłani. I aż cud, że z małych ust Zjawy nie wyrwały się dźwięki piosenki, czy nawet ciche nucenie. Za to krok był dość żwawy i nawet trochę nazbyt wesoły. Ciężki, sięgające za kolano buty najpierw zapadały się nieznacznie w lodowy piasek pod wpływem nazbyt silnego uderzenia, a następnie rozbryzgiwały zebrane na ich czubkach ziarenka lodu w powietrzę na pół metra w górę. Trochę pobrudziły się przy tym czarne w bordowe paski spodnie noszone przez Solictuarve. Dopasowane był niemal doskonale do nóg piratki, choć zasłonięte był przez przydługą białą koszulę z szerokimi rękawami o ciasno spiętych mankietach by nie zsuwały się na dłonie oraz ciemnobrązową kamizelkę ściśniętą w trzeciej części długości przez gruby pas z wetkniętym za niego pistoletem oraz przypiętym doń kordelasem. Choć może, ze względu na niewielki rozmiar, wypadałoby bardziej uznać to ledwie za kordelasik. Ach! I nie można też zapomnieć o białym trikornie na głowie pełnej bujnych, choć sięgających ledwie do ramion włosów o barwie miedzi. Wena była dziś po prostu kilkunastoletnią dziewczynką, której nikt by nawet nie pytał o dowód, a raczej ze sklepu wygonił gdyby w Świecie Ludzi poprosiła o rum. Do tego miała drobną budowę i prawie dwumetrowy harpun dzierżony w dłoni nie tylko wyglądał dziwnie, lecz jego - w założeniu - majestatycznie odbijające promienie ostrze chwiało się niepokojąco z każdym krokiem. Choć nie można powiedzieć, że Aristide nie próbowała go utrzymać. Mocno ściskała go swoją nieco już zmarznięta rączką. Gdyby tylko była mądrzejsza wcześniej i zabrała rękawiczki teraz nie musiałaby chować drugiej dłoni w odstającym u dołu materiale koszuli. Nie musiałaby też przejmować się tym, że czuje się nieco niekomfortowo, a dzierżone na Starego Jasia ostrze coraz trudniej jest utrzymać w pionie.
Na pewno przy tylu problemach, tak licznych frasunkach nie miała czasu by się rozglądać. W końcu kto normalny przebywałby na plaży z lodu? Kto inny wpadłby na genialny pomysł żeby z okazji Halloween, czy czegoś takiego, wyruszyć na poszukiwania pirackiego skarbu! Nie jakiegoś świeżego, bo Szkarłatnych Piratów Wena się nieco obawiała. Byli dla niej przeciwieństwem wszystkiego co kochała. Zaprzeczeniem każdego możliwego znaczenia sztuki.
Jeżeli więc piratka nie została zauważona przez Parvatti wcześniej i wytrącona z wesołego transu hopsania, to najpewniej po prostu jeden z jej kroków napotkał na przeszkodę w postaci ciała Baśniopisarki. To jednak nie sytuacja leżącej kobiety była tutaj najgorsza. Bowiem przez przyjęty sposób chodzenia Zjawa przeleciała nad nią i uderzyła twarzą w lodowy piasek. Niezwykle niemiłe uczucie, które spowodowało gwałtowne podniesienie się i wydanie z siebie tylko krótkiego, acz nieco zbyt głośnego:
- Aaaaa!
Gdyby jednak okazało się, że Wena została wybawiona przed upadkiem, a jej uwaga została zwrócona wcześniej to zatrzymała się nagle. Kto wie czy szok wywołany spotkaniem kogoś nie był większy niż ten, który mógł stać się następstwem upadku. Kilka sekund na szybkie przyjrzenie się nieznajomej i solidne oparcie harpuna na sypkim podłożu, zanim z ust Weny padło kilka prostych słów.
- Hej! Małgosia jestem.
I dłoń, ta niezajęta ściskaniem drzewca, uniosła się lekko, nieśmiało machając na wysokości barków Zjawy. Wszystko jednak zdradzała jej mina. Trochę niepokoju, zdziwienie ale też pewna nieobecność kojarzona zwykle z zamyśleniem. Zupełnie inna od tej, gdyby właściwym stał się scenariusz z upadkiem, gdzie na twarzy malowałby się tylko szok, coś w rodzaju paniki. Oczy byłyby wtedy otwarte jeszcze szerzej i miast zwrócone na Baśniopisarke, to skierowane byłyby tępo przed siebie.
Parvatti - 1 Październik 2017, 23:25
Ach niczym niezmącony spokoju wróć w me progi, chodź na chwilę najbliższego czasu i pozwól myślą płynąć, niczym okrętowi po spokojnych wodach głębin.
Parvatti podniosła się z pozycji leżącej delikatnym ruchem strzepując ze srebrnych włosów bryłki lodu. Uśmiechnęła się delikatnie do idącej w jej kierunku młodej dziewczyny, jednocześnie lustrując ją spojrzeniem. Zabawny strój przypominał jej kostium piracki, jaki to dzieci w Świecie Ludzi ubierają na jedno z ich ludzkich świąt. Zwało się ono chyba Halloween, marna zabawa mająca na celu zastąpić Dziady, chodzenie po sąsiadach i nękanie ich o słodycze, obrzucenie domu papierem na żarty nie mogło się nigdy równać z wywoływaniem duchów zza grobu. Jednak najmłodszym to odpowiadało, mogli się przebierać i udawać osoby z innego świata, z bajek lub legend.
-Witaj.
Tak więc co miała przed sobą? Młodą dziewczynkę z wielką bronią w uroczym stroju pirata. Czyżby zabłąkana duszyczka szukała wielorybów na takim odludziu? Paro podniosła się z miejsca i zlustrowała dziewczynkę spojrzeniem tęczowych oczu, jednocześnie wykonując gest przywitania podnosząc dłoń umalowaną henną do czoła. Słysząc jej przywitanie uśmiechnęła się szerzej i podeszła do dziewczynki.
-A ty co tu robisz Małgosiu? Polujesz na coś?
Paro szczelniej okryła ramiona szalem czując delikatny chłód, zabawnie wyglądały razem, białowłosa kobieta ubrana, jak ludzka istota ze wschodu i rudowłose dziecko przebrane za młodego zdobywcę mórz. Nie mówiąc już o wielkim harpunie, który nadawał by się do polowania na zwierzęta dużych rozmiarów, ba może nawet potwory morskie.
Nic nie dzieje się przez przypadek, więc i to spotkanie powinno im przynieść jakąś naukę, a może parę ciekawych wspomnień lub interesującą, nową znajomość.
Wena - 2 Październik 2017, 10:21
Chwila milczenia, w której oczy Zjawy wpatrzone był w napotkaną nieoczekiwanie postać mogłyby trwać naprawdę długo. Zmarzniętej osobie wyrwanej nagle z przemyśleń nie było tak łatwo sprawnie ocenić kogo ma przed sobą. Na szczęście próby uporządkowania chaosu, stworzenia z niego spójnego obrazu zostały nagle przerwane przez słowa.
Szybka wędrówka oczu Weny w stronę harpuna i przygryzienie dolnej wargi, przez które na krótką chwilę widoczne był wampirze kły, o wiele dłuższe od tych zwykle spotykanych u ludzi. Wszystko to zdradzało wiele szczegółów z tego co dzieje się w umyśle dziewczynki. Nie trzeba było jednak odczytywać tych wszystkich znaków. Nawet mocniejsze zaciśnięcie palców na harpunie bladło w obliczu słów.
- Jakby poluję! - krótka pauza na wykonanie wymownego gestu polegającego na uniesieniu prawej ręki w górę i wskazaniu palcem na statek. - Szukam skarbu, który ponoć ukryty jest wśród tych zbutwiałych desek i poszarpanych żagli. Nie boję się zmarłych i zamierzam stawić czoła wszelkim przeciwnością. - Dyplomatycznie nie wspomniała, że odczuwa strach do piratów, którzy wciąż żyją. W końcu nie będzie odsłaniać swoich słabości przed nieznajomymi. Dłoń opadła, ponownie ukrywając się w materiale koszuli.
- Jeśli chcesz możesz wyruszyć ze mną i otrzymać połowę tego co uda nam się zdobyć! Najpierw jednak musisz uczynić zadość pradawnym pogańskim obrzędom, które ugłaskają upiory, strzygi, i wszelkich zmarłych, którzy mogliby stanąć nam na drodze i ofiarować mi słodyczka na znak dobrych intencji i tego, że nie pasujemy do zaświatów mając w sobie słodycz życia. Inaczej niebezpieczeństwo może być zbyt wielkie!
Wena mówiła to z przekonaniem, jednak daleko było jej do przekonującego mówcy. Ze względu na swoją aparycję i delikatny głosik przypominała raczej dziecięce wymysły. I w zasadzie tak było w rzeczywistości. Wena po prostu miała ochotę na coś słodkiego, a przecież można nieco naciągnąć to co wie o Halloween. Może rozmówca się nie zna i uda się zdobyć towarzysza i cukiereczka? Nie musiałaby iść sama. Zawsze byłoby nieco raźniej, a przy okazji radowałaby swoje usta owocową słodyczą.
Oczywiście Wena, jak to Wena, nie dopuściła nawet do myśli, że ktoś mógłby przejrzeć jej podstępny plan. Zresztą! Zawsze jeżeli nie zostanie potraktowana poważnie mogła się szczerze oburzyć i zacząć myśleć jaki psikus wywinąć za tę zniewagę jakiej dopuściła się nieznajoma bez imienia.
W całej misternie utkanej przez Krwiopijcę sieci intryg mającej doprowadzić do otrzymania czegoś słodkiego i zdobycia kompana była jedna wada, o której dotąd nie wspominano. Defekt, który uważnemu obserwatorowi mógł zdradzić wszystko, choć większość pominęłaby ten drobiazg.
Spojrzenie Weny było pełne nadziei, a oczy miały w sobie to niewinne wyczekiwanie na otwarcie prezentów gwiazdkowych. Już nawet nie chodziło o słodycze, a o to żeby nie musiała wchodzić w nieznane sama. Poczucie zagrożenia zostało tylko wzmożone przez chłód. Jeżeli przyjrzeć się można zauważyć, że dziewczynka drżała lekko. Kto by w końcu mógł wiedzieć, że będzie tutaj tak zimno!? Na pirackim statku było o wiele cieplej!
Parvatti - 2 Październik 2017, 14:57
Kobieta widziała zamyślenie na twarzy dziewczynki i jej wydłużone kły. Widocznie nie trafiła na nudne dziecko, zajmujące się zabawą w piratów tylko interesującą osobowość. A jakże, mogą się przecież pobawić, nie jest to nic groźnego, zabawa z wampirkiem na statku pełnym upiorów dawnej epoki, coś co Paro lubiła. Wysłuchiwała wytłumaczenia dziewczynki z nieukrywaną ciekawością.
Poszukiwanie skarbu, na starym statku, gdzie straszą duchy, cóż za odważny plan, jak na taką małą dziewczynkę. Jednak Paro ciekawiła w tym wszystkim rola harpuna, przecież skarb nie jest wielką rybą, która pływa w morzu, tylko z założenia stateczną skrzynią na dnie wraku. Możliwe jednak, że dziewczynka chce się utopić przywiązując do broni liną i tym samym poszerzyć grono zmór buszujących w tej okolicy. Albo będzie ganiać po łodzi za duchami z harpunem większym od siebie.
Chyba szykuje się ciekawa zabawa, warto będzie do niej dołączyć.
Paro uśmiechnęła się słysząc głos dziewczynki, połowa skarbu brzmiała kusząco, jednak piraci nie mieli nigdy nic cennego, tylko świecidełka dla głupców i bogaczy. Lepsze już było przeklęte złoto, lub nawiedzone, przynajmniej z takim człowiek nie mógł się nudzić. Białogłowa słysząc o słodyczach zaśmiała się cicho zakrywając usta dłonią. No cóż skoro pirackie duchy wolą cukierki i tak może być, jednak niestety żadnego nie miała przy sobie. Nie była fanem słodkości więc wolała się ograniczyć do kontaktu z nimi.
-Niestety nie mam przy sobie cukierka, by ułaskawić złe duchy, jednak mam coś innego. - Paro robiąc krótką przerwę zdjęła jedną z bransoletek z nadgarstka i pokazała ją dziewczynie, urocze, srebrne dzieło miało wiele przywieszek w kształtach słoni z uniesioną trąbą i wyłożonych wieloma kamyczkami, razem tworząc bransoletkę w tęczowych barwach jak oczy Baśniopisarki.
-Mam nadzieję, że duchy nie obrażą się, jeśli damy im takie słodkie świecidełko, jednak jeśli nie to na pewno coś innego wymyślimy. To jak, będę mogła z tobą szukać skarbu? Jednak ja nie wyglądam jak pirat niestety, czy to przeszkadza?
Parvatti pochwyciła ton zabawy i miała zamiar w niego uderzyć udając zmartwioną swoim strojem. Tak naprawdę chciała rozkręcić tą zabawę by móc sprawdzić jaką rozrywkę jest wstanie zaproponować jej ten wampirek. a zabawniej będzie jeśli najpierw zaczną ograbiać trupy w poszukiwaniu dobrych ubrań, albo raczej zdatnych do użytku, bo piraci nie szczycili się z noszenia jakoś dobrych jakościowo materiałów.
Wena - 2 Październik 2017, 19:27
Wena weszła w rolę! Gdy ujrzała bransoletkę ze słoniami dotknęła jej ostrożnie. Nie odważyła się jednak wziąć jej od nieznajomej. Jedynie badała fakturę materiału, wagę przywieszonych zwierzątek. Uniosła swoje oczy i spojrzała prosto w twarz Baśniopisarki. Nie dała po sobie poznać zawodu jaki poczuła, gdy zrozumiała, że nie ma co liczyć na nic słodkiego. Może w innych okolicznościach cieszyłaby się z powodu możliwości zdobycia tak ładnego przedmiotu...
- Nie wiem czy to wystarczy, lecz musimy być dobrej myśli! - Powiedziała energicznie łapiąc dłonią przedmiot, lecz nie odbierając go prawowitej właścicielce. - Tylko dobrze jej pilnuj, bo inaczej będziemy zgubione!
Może nadmiernie Małgosia zaakcentowała ostatnie słowa, próbując nadać im ton grozy. W połączeniu ze słodkim głosikiem i wcześniejszą częścią wypowiedzi wyszło raczej komicznie niźli strasznie. Już w tej chwili jednak Zjawa miała w głowie zemstę! Nie wiedziała czy to ukoi jej wewnętrzny ból. Już planowała dalsze psikusy, które pokażą tej wrednej Baśniopisarce, że należy nosić ze sobą cukierki!
- I jeśli zmarli poczują się obrażeni. Uznają, że drwimy z nich. Nie tylko nie znajdziemy skarbu, lecz na nic nasze dary i na nic starania! Ubierasz pierwszy strój piracki jaki znajdziemy i to bez marudzenia!
Ledwo odstająca od ziemi dziewczynka, która rozkazuje dorosłej kobiecie mogłoby rzeczywiście być sceną kuriozalną. Tyle tylko, że trudno było potraktować Wenę poważnie, a przynajmniej inaczej niż dziecko. Będąc w tym ciele nie mogła liczyć, że ktoś poważnie potraktuje jej przywództwo... Trzeba więc było uciec się do nieco bardziej podstępnych kroków.
Wena nagle chwyciła harpun drugą dłonią i strachliwa osoba mogłaby wtedy poczuć się przez chwilę zagrożona. Jednak nie. Zjawa wykonała obrót, tak że znalazła się plecami do rozmówczyni przytulona do drzewca swojej broni.
- To dla twojego dobra. Zgodziłaś się mi pomóc... nie chce żeby coś Ci się stało. - I w tym jednym zdaniu Wena była całkowicie szczera. Nie dostała cukierka, lecz z drugiej strony nie musiała wchodzić na okręt sam. Ani z brudnym marynarzem, który mógł w każdej chwili okazać się piratem. Baśniopisarka nie wyglądała jak pirat. Co nie znaczy, że nasza mała manipulantka nie powiedziała tego, by zmanipulować Parvatti i zmusić ją do przebrania się za pirata.
Obróciła się wolno, dając czas na odpowiedź. Do tego tym razem uważając bardzo na swój harpunek. Może wręcz nadmiernie, lecz wszystko wyjaśniło się gdy wyciągnęła go w stronę nieznajomej.
- Musisz mieć się czym bronić. Proszę, przyjmij więc tę broń i pilnuj jej, bowiem może być jedynym ratunkiem gdy spotkamy Starego Jasia!
Krok do przodu i znów przytuliła się do trzymanego wciąż kija. W tej chwili i dłonie Parvatti mogły się na nim już znajdować. To co miała do przekazania było istotne. Ona musiała o tym wiedzieć. Dziewczynka wspięła się na palce i sięgnęła prawie do ucha Baśniopisarki. Bardzo cicho, szepcząc dodała jeszcze dwa, jakże ważkie zdania:
- Tylko uważaj, jest tępy. Powiedzieli, że nie dadzą dziecku ostrego harpuna. - Mówiła to ze smutkiem, choć także odrobiną irytacji. Jak miała pokonać Starego Jasia mając broń, która nawet żagla nie przebije?!
Parvatti - 9 Październik 2017, 20:24
Paro obserwowała jak dziecko podziwia jej bransoletę. Sama dobrze pamięta jak ją dostała jako amulet mający chronić przed złem. Oczywiście nie był to prawdziwy talizman, jedynie błyskotka o wyjątkowym uroku, wykonana misternie przez jakiegoś srebrnika. Wyczuwała zawód jakiego doznała dziewczynka, nie mogąc dostać od niej cukierka, niestety nie mogła nic na to poradzić, jeśli znalazły by się gdzieś indziej może Parvatti znalazła by sposób, jak znaleźć cukierka, niestety na bryle lodu nie było na to wielu możliwości.
Słowa dziewczynki rozbawiły białowłosą, oczywiście, że będzie dobrze pilnowała tego cuda, dobrze go pilnuje od paru stuleci więc nie będzie to większy problem. Jednak o zgrozo, czyżby swoją ignorancją w sprawach posiadania słodyczy rozzłościła duchy piratów i innych opryszków?
-Będę jej strzec niczym źrenicy oka.
Dalsze tłumaczenia młodej pogromczyni mórz ją bawiły, chociaż przyjmowała je niczym wzorowy słuchać na wykładach profesorskich w wyższej uczelni. Oczywiście, duchy będą przenosić skarb po całym statku, albo morze jeszcze gorzej, wyjdą aż za butelkę i postanowią opanować swą straszną obecnością całe oceany! Z kolejnymi słowami dziewczynka stawała się w oczach Baśniopisarki coraz bardziej uroczą i słodką istotką niż była już przy pierwszych swych słowach. Dziecko obejmujące za dużą, jak dla siebie broń przypominało jej w swej niewinności dzieci ludzkie, tak prostolinijne i iście bezproblematyczne, a mimo tego Zjawa stojąca przed nią z pewnością niosła z sobą kłopoty.
-Nie mam zamiaru rozzłościć duchów więc założę z pewnością to, co dadzą.
Paro spojrzała w niebo spokojnie, jakby kierując swą odpowiedź do samych duchów, zapewniając ich o pokojowych zamiarach, z którymi przybywa.
Widząc jak Małgosia wyciąga w jej stronę harpun poczuła skręt w trzewiach, prawie wybuchając śmiechem. W czym jej może pomóc stara broń, niepraktyczna w swych rozmiarach i niewygodna w użyciu? Do tego miała bać się jakiegoś Jana w podeszłym wieku. Jednak pochyliła się by wysłuchać kolejnych słów bez znaczenia. Wszystkie słowa wypowiedziane nie mają znaczenia, liczą się tylko czyny, które są ich następstwem lub skutkiem.
-Będę jej pilnować, nie martw się myślę, że nawet tępy będzie dobrą bronią.
Czyżby kłamała, ależ nie. Taki wielki kawał drzewca może być bronią nawet jeśli jest tępy, szczególnie jeśli ma być przeciwnikiem staruszek. Parvatti wyprostowała się przejmując broń z rąk Zjawy i czekając na dalszy rozwój wypadków, może ruszą już po skarb, a może czeka je dalsza ciekawa rozmowa na lodowym piasku.
Wena - 9 Październik 2017, 21:45
Lodowy piasek nie był jak ten na ogrzanej promieniami popołudniowego słońca piasek na jednej z karaibskich plaż. Przynajmniej jeżeli chodzi o jego temperaturę i z nią związaną przyjemność przebywania. Bowiem piach, jak to piach, dostawał się wszędzie - nawet tam gdzie nikt go nie prosił. Może szczególnie tam? I choć na nogach Zjawy były buty zdolne ochronić przed drobinkami lodu podczas spaceru, to w żadnym razie nie wypadało ryzykować ponad miarę.
Toteż gdy tylko dłonie dziewczynki puściły drzewiec harpuna, Zjawa nie czekała ani chwili dłużej. Płynnie zrobiła długi krok do tyłu i obróciła się, wyciągając jednocześnie dłoń przed siebie. I z tą stanowczą i pewną siebie twarzą wyglądała naprawdę zabawnie.
- Więc czas wyruszać na przygodę. Do Abordażu!
I krzyknąwszy. Nie, jeszcze wcześniej, postawiła pierwszy krok, który dzielił ją od wdarcia się na piracki okręt i niezważania na wszelkie przeciwności losu. No chyba że byliby to prawdziwi piraci. Takimi Małgosia gardziła niezmiernie.
Nie tak mały teren plaży Wena minęła błyskawicznie i już dopadła dłońmi do drabinek prowadzących prosto na pokład Okrętu. Co prawda nie wyglądały one wcale na do końca bezpieczne. Zapewne jakiś urzędnik pochodzący ze Świata Ludzi przypiąłby tabliczkę "NIEBEZPIECZEŃSTWO, ZABRANIA SIĘ WCHODZENIA NA STATEK". Jednak tutaj nie było urzędników, ani urzędów, które mogły lekkomyślnej krwiopijczyni zepsuć jej doskonały, uknuty podczas przemierzania Otchłani plan.
Zerknęła jeszcze tylko na chwilę czy Parvatti, której imienia wciąż nie znała na pewno idzie za nią i czy nie zgubiła nigdzie harpuna.
Jeżeli nie masz nic przeciwko wejdźmy już na statek. Jednak jak chcesz coś jeszcze dopisać, o coś zapytać lub najzwyczajniej w świecie wolisz, żebym to ja zakładał nowy temat, to napisz jeszcze potem. W innym wypadku:
<Zt x2>
|
|
|