Astra - 19 Kwiecień 2018, 20:59 Temat postu: Kamień kamieniowi nierównyByło pochmurnie, ale ciepło. Na ulicach chodzili ludzie. Rozmawiali, spieszyli się gdzieś. Rośliny szeleściły na wietrze. Dzień jak co dzień.
Dzień jak co dzień dla Julii przestał być jednak dniem jak co dzień gdy już wracała, a tuż przed rezydencją wpadł na nią jakiś Lunatyk wpychając jej małe zawiniątko w ręce ze słowami: - Nie pozwól żeby to dostali. Sama też lepiej nie ruszaj. - po czym zniknął. Dosłownie.
To jeszcze by nie było nic takiego. Mało dziwaków jest w Krainie Luster?
Jednak gdy zamykała już za sobą drzwi zorientowała się, że nie poznaje pomieszczenia do jakiego weszła.
Jednak drzwi zdążyły się zamknąć.
Gdyby spróbowała je otworzyć za nimi znajdowałby się słoneczny i górzysty krajobraz. Na szczytach i w dolinach nadal można było dojrzeć śnieg. Było rześko. I wietrznie jak diabli.
Gdzie ją rzuciło? Ktoś pewnie by potrafił stwierdzić, ale na pewno nie ona. Nie w tej chwili. Zupełnie nie poznawała okolicy.
Co też miała zamiar zrobić z zaistniałą sytuacją i zawiniątkiem? Wyjdzie? Obejrzy pomieszczenie, w którym jest? Zacznie przeklinać by się odstresować?
[Proszę opisać co ma na sobie i ze sobą. Ogólny stan fizyczny i psychiczny.]Tulka - 19 Kwiecień 2018, 23:26 Postanowiła się wybrać znów pieszo. Była nawet ładna pogoda, wiosna coraz bardziej przejmowała krajobraz. W końcu kończyły się mrozy, dni stawały się coraz dłuższe, więc nikt nie mógł już marudzić, ze chodzi po ciemku, bo tak nie było. Dodatkowo nie kończyła pracy aż tak późno, więc tym bardziej cieszyła się spokojnym spacerkiem.
Była trochę zmęczona, ale nie było to takie złe. Nie spieszyło jej się jednak do Rezydencji, bo wiedziała, że czeka ją tam na pewno kłótnia z Caiusem, żeby zjadła kolację, mimo iż jadła w Klinice. Nigdy nie umiała mu przemówić do rozumu, że nie może jeść aż tyle, bo jej żołądek nie pomieści takich ilości pokarmu. Nie mogła się najeść na zapas, było to po prostu niemożliwe. Ale cóż...chyba zaczynała się powoli do tego przyzwyczajać. Cieszyła się pogodą, nie musiała nawet za bardzo odreagowywać po pracy. Bane nie zawracał jej zbytnio głowy, poza luźną rozmową między znajomymi z pracy oraz krótkimi wymianami zdań między Pielęgniarką, a Ordynatorem. Dzień mogła uznać więc za udany.
Szła spacerkiem, ubrana w grubsze rajstopy, szorty, wygodne buty, koszulę z długim rękawem oraz wiosenną kurtkę. Na szyi miała zawiązaną Czarodziejską Wstęgę. Na nadgarstku grzechotały jej Korale Zamiarne. Powoli zaczynała się do nich przyzwyczajać. Kolorowe włosy miała związane w wysoki kucyk, z białą grzywką tradycyjnie opadającą na jej prawe oko. Przez ramię przewieszoną miała skórzaną torbę, w której trzymała szkicownik, zestaw ołówków, gumkę do gumowania, skalpel, który zapomniała zostawić w rezydencji oraz kilka bandaży i maści odkażających, które wolała mieć przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy jej się to przyda. W szczególności z jej szczęściem i talentem do wpadania w kłopoty. Miała też paczuszkę orzeszków prażonych oraz butelkę wody, jakby zrobiło jej się słabo.
Już dotarła pod Rezydencję, została zatrzymana przez jakiegoś mężczyznę. Chwyciła paczuszkę i wpatrywała się w miejsce, gdzie przed chwilą zniknął Lunatyk. Pokręciła głową i obejrzała przedmiot, który trzymała w rękach. Nie odpakowywała go jednak. Weszła do Rezydencji, jednak gdy chciała odezwać się, ze już wróciła, zorientowała się, ze nie jest tam gdzie powinna. Rozejrzała się zdezorientowana. Chciała się cofnąć, jednak drzwi za nią były zamknięte. Spróbowała je otworzyć i ... udało się! Ale zupełnie nie poznawała krajobrazu. Na razie nie chciała też ryzykować latania, za mocno trochę wiało. Wsadziła więc paczuszkę do torby, nią zajmie się później. Wróciła się do środka i zaczęła dokładnie oglądać pomieszczenie. Może dowie się gdzie jest? Czy nie ma tam innych pokoi, do kogo to miejsce należy? Albo czemu tam w ogóle jest, albo znajdzie jakieś inne ciekawostki.Astra - 21 Kwiecień 2018, 17:51 To była tradycyjna górska chata. Wszędzie drewno. Na ścianach poroża i skóry różnych zwierząt. Na podłodze można było widać grube, wzorzyste dywany. Widać było też wąską kamienną ścianę. Zapewne tył kominka, którego palenisko było skierowane ku pomieszczeniu za ścianą oddzielającą resztę domu od przedsionka czy też części przechodniej. Ciężko było stwierdzić jak była używana. Był tu drewniany stolik, ława i jakieś szafki.
W środku panował półmrok, bo okiennice były zamknięte. Wszędzie też była całkiem spora warstewka kurzu. Oczywistym było, że nikt od dawna tu nie mieszkał.
W powietrzu zaś unosił się bardzo charakterystyczny słodko mdły zapaszek. Zapaszek, którego ktoś kto go poczuł przynajmniej raz w życiu nigdy z niczym innym nie pomyli. Zapaszek, którego się nie da pozbyć nawet kiedy jego źródło zniknęło lata temu.
W domu panowała martwa cisza. Wyraźnie kontrastująca z szumem wiatru i trelem ptaków na zewnątrz. Okazjonalnie można było też słyszeć porykiwania jakichś zwierząt, ale zniekształcone echem i odległością przez co ciężko było stwierdzić do jakich istot dokładnie one należały.
Gospodarza na pewno nie było w domu więc tu nie będzie miała się kogo spytać gdzie jest. Czy mogłaby znaleźć coś co by wskazywało lokalizację? Prawdopodobnie nie. Kto trzyma w domu przedmioty mówiące skąd pochodzi? Prędzej jakieś pamiątki z podróży, a po samym stylu i przedmiotach codziennego użytku nie można dokładnie czegoś takiego ustalić.Tulka - 21 Kwiecień 2018, 21:31 Wszystko wskazywało na to, że ten dom nie był jakiś specjalny. Ot drewniana chata, prawdopodobnie z kominkiem. Coś jej jednak nie dawało spokoju. Nie kojarzyła takich widoków w Krainie. Była ona wielka i Julia na pewno nie zwiedziła całej. Mogły się tam znajdować jakieś tereny podobne do tych, ale wolała się upewnić, czy nie została czasem przeniesiona gdzieś, gdzie nie powinna pokazywać skrzydeł. Postanowiła się więc rozejrzeć czy nie znajdzie czegoś, co by jej powiedziało, że na pewno jest w Świecie Ludzi. Zaczęła przeszukiwać ostrożnie szafki, starając się dotykać je jak najmniej. Po pierwsze było tutaj sporo kurzu, a po drugie nie wiedziała czy ktoś tutaj czasem nie zagląda. To, że nie było śladów użytkowania, to nie znaczyło, że czasem ktoś nie sprawdza czy ktoś się tutaj nie kręci.
Nim jednak zaczęła jednak się rozglądać, zamieniła Wstęgę w chustę, którą zawiązała sobie na twarzy, zakrywając usta i nos. Wolała nie nawdychać się nie wiadomo czego. Sprawdziła czy na podłodze nie ma czasem śladów poza jej własnymi. Następnie zaczęła zaglądać w szuflady, zasuwając je zawsze całkiem. Co jakiś czas nasłuchiwała oraz wyglądała ostrożnie, czy ktoś się nie zbliża.
Po chwili uznała, że musi sprawdzić też pozostałą część domu. Wolała się dowiedzieć jak najwięcej o tym miejscu zanim ruszy dalej. Wszystko oglądała dokładnie i zawsze szukała śladów, że jednak ktoś tutaj się pojawia. Musiała uważać. Skrzydła trzymała blisko ciała, żeby o nic czasem nie zahaczyć. Spoglądała też na położenie słońca, zerkając na uchylone drzwi wejściowe, czy światło przez nie wpadające nie blednie lub nie robi się zbyt czerwone, żeby jej tutaj nie zastała noc. Zapach oraz spora ilość kurzu, wcale jej nie pomagały.Astra - 22 Kwiecień 2018, 14:26 Nawet będąc ostrożnym nie można w takich warunkach nie zrobić śladów i wbić tumanów kurzu ruszając cokolwiek. Zasłonienie ust i nosa było zdecydowanie dobrym pomysłem. Zaoszczędziła sobie tym napadu kichania.
Nie znalazła nic ciekawego. Proste ubrania. Głównie wełniane. Przedmioty codziennego użytku. Baniaczek nafty.
Jeśli przeszła przez drzwi zauważyłaby, że zapaszek się nasilił. Nie był jeszcze nie do wytrzymania, ale wyraźnie się wzmógł.
Spoglądanie na drzwi zaś niewiele jej dawało. Była w górach gdzie szczyty i wiecznie obecne chmury zakłamywały obecną sytuację. Za każdym razem gdy już myślała, że się ściemnia okazywało się to tymczasowe, bo słońcve skryło się za chmurami lub jakimś szczytem.
Za drzwiami było przytulniej. To była bez wątpienia mieszkalna część. Jedne drzwi były tam uchylone. W szparze można było zobaczyć kawałek narzuty i nogę łóżka.
Wejdzie do pomieszczenia? Prawdopodobnie sypialni byłego właściciela czy też zawróci i wyjdzie?
Nawet gdyby kontynuowała przeszukiwania domu to najciekawszą rzeczą jaką by znalazła byłby całkiem ładny pejzaż oraz bogato zdobiona suknia wisząca w szafie.
Chyba, że w sypialni coś jednak było.Tulka - 22 Kwiecień 2018, 21:51 Stanęła w drzwiach i rozejrzała się. Zapach tutaj był zdecydowanie silniejszy. Przejrzała pomieszczenie. Nic nie znalazła niestety ciekawego. Zostało tylko jedno miejsce. Sypialnia...Wahała się z wejściem tam. Wróciła się do wyjścia z budynku by się upewnić gdzie jest słońce, bo metoda na oglądanie cienia nie jest zbyt efektowna.
Poprawiła chustę na twarzy i ruszyła do sypialni. Jak na razie chyba mogła być pewna tego, że nie jest w Świecie Ludzi. To dobrze, bo musiałaby się mocno ukrywać, a dodatkowo nie wiedziałaby w jakim jest kraju. Nie było by to zbyt zabawne. No w sumie ta sytuacja też taka nie była.
Westchnęła i powoli zaczęła otwierać drzwi do sypialni, cały czas nasłuchując jakiegokolwiek ruchu. Powoli otwierała drzwi i zaglądała coraz głębiej do pomieszczenia. Modliła się, żeby nie znalazła tam żadnego trupa. Jakieś ślady po to jeszcze, ale nie trup, w szczególności nie taki świeższy. Ale coś jej mówiło, że nie ma na co liczyć.
Chociaż...chyba bardziej się obawiała, że tam znajdzie kogoś żywego, kto będzie chciał jej zrobić krzywdę...trup przynajmniej jej nie zaatakuje, a sama poza pazurami i zębami nie miała za dużej linii obrony.Astra - 22 Kwiecień 2018, 23:22 W sypialni nikogo nie było. Żywego ani martwego. Na swój sposób było to rozczarowujące. Spodziewała się nie wiadomo czego, ale czegoś. Zaś poza meblami i kurzem nie było nic.
Można było usłyszeć wycie. Chyba wilcze. Odległe czy bliskie? Ciężko stwierdzić. Wiatr potrafi daleko nieść dźwięk. Potrafi też dźwięki tłumić.
Jeśli nie interesowały jej wełniane ubrania, łyżki i inne takie to w tym domu nie znalazła nic ciekawego. Może poza książką kucharską, która miała rodzinne przepisy na różne rzeczy.
Co też teraz pocznie?
Będzie tu czekać na coś? Pójdzie spać? Łóżko było wolne. A może wyjdzie i pójdzie w góry lub wręcz przeciwnie i będzie starała się zejść?
Może przejrzy swoje rzeczy w poszukiwaniu natchnienia?
Mogła robić wiele rzeczy, ale na chwilę obecną każdy wybór wydawał się tak samo dobry.
Lub tak samo zły. Zależy jak na to spojrzeć.
Tak czy siak musiała się zdecydować. Wędrówka nawet w znanych górach po ciemku nie należy do bezpiecznych.Tulka - 22 Kwiecień 2018, 23:38 Nic. Po prostu nic. To był tylko dobrze zachowany, opuszczony dom. Nie szukała nawet nic do jedzenia. Nie wiedziała jak stare jest to miejsce, więc pewnie większość jedzenia będzie też przeterminowane. W domku nie było nic, iść szukać drogi powrotnej nie było zbyt mądre, ale jeśli nie było jeszcze całkiem ciemno, postanowiła obejrzeć najbliższą okolicę naokoło domku, by sprawdzić czy nikt się tam nie kryje. Nie chciała zostawać na noc w samym domku. Nie zasnęłaby w towarzystwie tego zapachu, a to było jedyne logiczne i chyba w miarę bezpieczne rozwiązanie na ten moment. W takich sytuacjach najbardziej jej brakowało technologii ze Świata Ludzi. Gdyby mieli tutaj telefony, poinformowałaby, że się zgubiła, może by ją znaleźli, a jak nie to chociaż by wiedzieli co się z nią dzieje. A tak? Zaś czeka ją monolog na temat tego, że nie uważa.
Jeśli nic ciekawego nie znalazła, wzleciała w powietrze i jeśli dach był stabilny, usiadła na nim, opierając się o komin. Spoglądała na okolicę, szukając jakiś znajomych miejsc. Dodatkowo spoglądała na pewnie zbliżający się zachód słońca.
Nie wiedząc co więcej ze sobą zrobić, wyciągnęła paczuszkę, którą wsadziła jej do rąk Lunatyk. Zastanawiała się czy powinna ją otworzyć czy też nie. Oglądała paczuszkę, ważyła ją w dłoniach, nasłuchiwała czy czegoś w niej nie ma. Poza tym jak na razie było to jedyne zajęcie, którym mogła się zająć.Astra - 23 Kwiecień 2018, 22:31 Trawa, kamienie, krzywe płoty. Trochę kwiatków i krzewinek. Sielska, górska okolica. Koło domu rósł mocno powykręcany orzech. Krajobrazu dopełniała wygódka z dość fantazyjnym otworem, który trochę przypominał płatek śniegu.
Dach był kryty gontem. Solidna robota. Mocno spadzisty przez co w zasadzie nie dało się na nim siedzieć lub stać. Jednak opierając się o komin dziewczyna mogła dość niestabilnie zająć miejsce i się rozejrzeć.
W zasięgu wzroku ciąg dalszy niczego.
Niczym zaś był góry i doliny, trawa, kamienie, więcej trawy i kamieni, trochę krzewinek i w sporej odległości chyba stadko kozic górskich. Mogła też zobaczyć dębinę o ile potrafiła coś takiego rozpoznać jak nie to po prostu lasek.
W paczuszce nic nie brzęczało ani nie grzechotało. Można było tylko usłyszeć lekki szelest lecz równie dobrze mógł to być materiał jak i zawartość pakunku. Bez otwierania wiele się nie dowie. Co najwyżej, że jest dość ciężkie jak na swoje rozmiary przez co jest zapewne z metalu lub innego materiału o dużej gęstości.Tulka - 24 Kwiecień 2018, 00:18 Usadowiła się na dachu. Nie widziała nikogo. Przez chwilę jeszcze się rozglądała i nasłuchiwała czy nie słyszy czegoś więcej. Po oględzinach paczuszki, zeszła z dachu i zamieniła się na moment w liska by polepszyć sobie słuch czy aby na pewno nie słyszy nic dziwnego. Dodatkowo powęszyła jeszcze naokoło domu i jeśli nie znalazła nic ciekawego, weszła do środka i przymknęła za sobą drzwi. Tak by móc szybko w miarę się z domu wydostać. Oczywiście wcześniej zmieniając się znów w swoją prawdziwą formę.
Weszła do głównego pokoju, nie chciała korzystać z sypialni, za bardzo było tam czuć ten dziwny zapach. Usiadła w kącie, tak by móc w miarę szybko zareagować na jakikolwiek ruch przy wejściu. Sięgnęła do torby i wyciągnęła kilka orzeszków, które zjadła powoli, wsuwając je pod chustę, którą nadal miała na nosie.
Przyjrzała się znów paczuszce, po czym zagryzła wargę. Lunatyk mówił, żeby nie otwierać, ale co miała teraz zrobić? Na pewno nie zaśnie. Nie wie gdzie jest i lepiej żeby nie szła przez las o tej porze. Pan Anomander na pewno rano będzie zły jak nie przyjdzie do pracy... takie już jej zakichane szczęście. Jedyne co wiedziała teraz to to, że jest w jakimś domku w górach i że na pewno nie znajduje się w Szkarłatnej Otchłani, to było o wiele za mało.
Spojrzała na pakuneczek i westchnęła cichutko. Powoli i ostrożnie rozwiązała sznurek, a następnie zaczęła rozwijać przedmiot. Był on dość solidnie zawinięty w szarawy materiał, którego było naprawdę sporo. Prawą ręką trzymała za materiał i powoli za niego ciągnęła, za to lewą, dłonią, podtrzymywała kręcący się przedmiot, by nie upadł na podłogę.Astra - 24 Kwiecień 2018, 18:53 Na dłoń wypadła jej bransoleta. Była lekko ciepła. Bransoleta, która była zdobiona misternym, ale całkowicie obcym i niezrozumiałym grawerunkiem. Grawerowane były także bladoróżowe kamienie w niej osadzone. Była koloru starego złota.
Nie miała jednak dużo czasu na podziwianie kunsztownie wykonanego elementu biżuterii. Gdyż ten w mgnieniu oka, w zasadzie niezauważalnie znalazł się na jej nadgarstku.
Jednak to był nie koniec niespodzianek. Bransoleta ją ukąsiła. Tak, ukąsiła. Inaczej nie można było tego nazwać. W ciągu kilku sekund rozgrzała się do jakichś pięćdziesięciu stopni i utrzymała tę temperaturę przez kolejne kilkanaście. Po tym czasie wróciła do temperatury zbliżonej do temperatury ludzkiego ciała. Nie była ona jednak całkowicie stała. Gdyby Julia zwróciła na to szczególną uwagę mogłaby zauważyć, że ciepło na jej nadgarstku delikatnie się zmienia w rytmie powolnego oddechu.
W międzyczasie kryształy nabrały głęboko czerwonej barwy i wewnętrznego blasku.
Rękaw tam gdzie dotykał osobliwego przedmiotu był przepalony, ale poza dość nieprzyjemnym ukąszeniem i tymczasowym wzrostem temperatury poza granicę komfortu nic się dziewczynie nie stało.
Przynajmniej na razie.
Wyglądało na to, że Lunatyk nie był gołosłowny. Miała powody by uważać na pakunek. Jak to mówią: ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Alternatywa też nie jest specjalnie pocieszająca: ciekawość zabiła kota.
Była więc nie wiadomo gdzie. W pustym i opuszczonym domu. W górach, w których zaczynało się ściemniać. Bez jedzenia i wody poza tą odrobiną, którą miała przy sobie. Oraz z magicznym przedmiotem niewiadomego pochodzenia i o niewiadomych właściwościach na przedramieniu.
Po pierwszym zaskoczeniu mogłaby zauważyć, że ona dość ściśle przylega do jej ręki mimo faktu, iż kiedy wypadła jej na rękę wydawała się o wiele masywniejsza.
Złudzenie czy coś więcej?Tulka - 24 Kwiecień 2018, 20:02 Chciała się przyjrzeć zawartości paczuszki i zawinąć znów w materiał, nie było jej jednak to dane. Nim zarejestrowała co takiego wypadło z zawiniątka, bransoleta już była na jej nadgarstku. Aż skoczyła na równe nogi, gdy biżuteria ją...ugryzła. A po chwili zaczęła ją przypalać, ale na szczęście tylko przez chwilę. Syknęła głośno i obejrzała uważnie nadgarstek. Pod złotem było lekkie zaczerwienienie ale nic poważnego, za kilka minut zniknie. Ale trochę się martwił co to było za ugryzienie.
Przedmiot wyglądał jak zwykła bransoletka ale jak zawsze musiała się okazać jakimś magicznych cholerstwem. Opętaniec rozmasowała lekko rękę bo lekko ją bolała. Nie było to nic bardzo nieprzyjemnego, ale i tak dawało pewien dyskomfort. Potrząsnęła kilka razy ręką, sprawdzając czy przedmiot ma trochę luzu.
Obejrzała dokładnie opakowanie, czy nie ma tam jakiejś podpowiedzi. Wiedziała, że nie powinna tego robić, przeklinała się za to w myślach. W końcu facet ją uprzedzał! No cóż...była nastolatką i była dość ciekawska, niestety.
Usiadła znów kącie i sięgnęła obejrzała dokładnie jeszcze raz biżuterię. Próbowała ją jakoś zdjąć, lub znaleźć zapięcie. Jeśli nic nie podziałało, sięgnęła do torby po skalpel, po czym spróbowała to jakoś podważyć, nie raniąc się za bardzo. Musiała się tego pozbyć. Nie wiedziała kto szukał tej bransolety czy tej paczuszki, nie wiedziała, kim był ten Lunatyk i czy to on ją tutaj przeniósł czy stało się to jeszcze w jakiś inny magiczny sposób.
Jeśli nie udało jej się zdjąć biżuterii, odłożyła skalpel na miejsce, razem z materiałem z paczuszki i zamieniła się liska. Nadal miała torbę na ramieniu, więc ta zniknęła razem z jej prawdziwym ciałem. Musiała sprawdzić czy przedmiot jej tego nie utrudnia, albo czy jest widoczny nawet w tej formie. A może nawet spadnie z niej w trakcie przemiany? No cóż....marzenia zawsze można mieć.
Niezależnie od rezultatów, westchnęła ciężko i zwinęła się w kącie w kulkę. W tej postaci miała lepszy słuch i węch, więc była bezpieczniejsza no i nie doskwierał jej aż tak chłód. Leżała tak, starając się zasnąć.Astra - 26 Kwiecień 2018, 19:37 Próby ściągnięcia były bezowocne. Zapięcie nie istniało, a pod samą obręcz okalającą jej rękę nie wsunęłoby się najsmuklejszej igły. Gdyby nie fakt, że materiał, z którego została wykonana bransoleta wyraźnie odcinał się od ciała problematyczne by było ustalenie gdzie zaczyna się ręką Julii, a gdzie zaczyna się magiczny przedmiot.
Przemiana pokazała tyle, że bransoleta jest teraz częścią Julii lub też potrafi sama się dostosować. Zmniejszyła swój obwód jak i grubość dopasowując się do łapy zwierzęcia. Wzór na niej zdawał się też zmieniony, ale to było ciężkie do stwierdzenia przez jego obcą wyjątkowość.
Sen nadszedł zaskakująco szybko jak na sytuację w jakiej znajdowała się dziewczyna. Była niewyobrażalnie zmęczona i senna. Zasnęła niemal w tej samej chwili, w której się położyła.
Śnił się jej koszmar. Straszny. Potworny. Obudziłby w zasadzie każdego. Jednak się nie budziła.
Ogień. Dym. Krew. Śmierć. Zniszczenie.
To były jedyne rzeczy jakie zapamiętała po przebudzeniu. Sam sen był jednak bardzo szczegółowy i dziwny. Dziwny jak grawerunek na bransolecie. Nawet dziwniejszy.
Obudziła się średnio wyspana. Zasapana i z niejasnym wrażeniem, że to było coś więcej niż wytwór zmęczonego i zestresowanego umysłu. Coś więcej, ale co?
Poranek był chłodny i raczej ciemny. Na niebie kłębiły się chmury, których wczoraj by nikt się nie spodziewał - jak to w górach. Były wręcz nabrzmiałe wodą.
Nie wiało. Flauta była całkowita. Aż nienaturalna.
Zwierząt też nie było słychać. Szykowała się burza. Potężna burza.
Nikt w nocy nie przyszedł. Nic w domu się nie zmieniło. Pozostawanie w nim było raczej bezcelowe. Nikt tu raczej nie zaglądał zbyt często i ile w ogóle.Tulka - 26 Kwiecień 2018, 22:42 Nawet nie wiedziała, że była aż tak zmęczona. Padła tak jak leżała. Nie był to jednak spokojny sen. Cały czas się wierciła, przez co gdy się obudziła, nie dość, że sapała, serce biło jej jak szalone, było jej trochę słabo i na bank się nie wyspała to dodatkowo zauważyła, że cała jest w kurzu, a podłoga naokoło niej jest ładnie wyzamiatana. Musiała się nieźle rzucać.
Otrzepała się z pokrywającej ją szarej warstwy i przeciągnęła się, ziewając. Wróciła do swojej postaci i wyszła przed domek. Rozprostowała skrzydła i poruszyła nimi kilka razy. W głowie cały czas siedziała jej tematyka snu. O dziwo pamiętała tylko małe elementy, ale to i tak było za dużo. Była zmęczona, najchętniej by się do kogoś teraz przytuliła, ale nie miała pojęcia gdzie się teraz znajduje. Rozejrzała się i przełknęła ślinę słysząc tę przerażającą ciszę i spokój. Cisza przed burzą. Musiała ruszyć jak najszybciej i znaleźć drogę powrotną, zanim zmoknie.
Zamieniła Wstęgę w kurtkę z kapturem, którą założyła na siebie. Rozłożyła skrzydła i wzbiła się w powietrze. Szukała uważnie jakiejś ścieżki, albo chociażby wskazówki, gdzie się znajduje. Czasem kierowała swój wzrok dalej, żeby sprawdzić czy natrafi na jakiekolwiek zabudowania, poza opuszczoną chatką. Dodatkowo bardzo niepokoiła ją ta dziwna bransoleta. Była piękna, ale co z tego? Coś z nią było zdecydowanie nie tak. Miała też dziwne wrażenie, że miała coś wspólnego z tym dziwnym koszmarem. Dodatkowo bardzo chciała znaleźć się w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu, zanim rozpęta się burza. Wtedy już raczej nie będzie mogła latać, a teraz starała się jak najszybciej oddalić od chatki i miała nadzieję, dotrzeć bliżej domu. Leciała dość nisko, szukając śladów, od czasu do czasu wzlatując wyżej by rozejrzeć się po okolicy. Jeśli jednak usłyszała chociażby najmniejszy grzmot, zaczął padać deszcz lub zaczęło wiać, od razu wylądowała, by kontynuować drogę na piechotę, w zapamiętanym wcześniej kierunku.Astra - 28 Kwiecień 2018, 15:28 Poszukiwania z powietrza nie były jakimś głupim pomysłem. Uważanie na burzę by w niej nie latać zaś bardzo rozsądne.
To były jednak góry nie równiny. W takich warunkach lata się inaczej. Wyraźnie inaczej.
Nadal było cicho gdy silny prąd zstępujący niemal rozsmarował ją na skalnej grani. Miała jednak szczęście i się nad nią prześlizgnęła po czym dość twardo, ale bezpiecznie wylądowała.
Co prawda poślizgnęła się i przejechała kilka metrów po trawiastym zboczu co skończyło się wybrudzeniem siedzenia i możliwym ciosem w dumę, ale mogło się skończyć o wiele gorzej.
Bilans - brudnozielony i obolały tyłek. Nic poważnego.
Rozsądnie nie próbowała lecieć dalej.
Niedługo zobaczyła potem kamień milowy i po chwili dość zarośniętą ścieżkę, która prowadziła w górę jak i w dół. Przy czym w dół wydawała się coraz bardziej zadbana.
Nie była tu na wycieczce więc poszła w dół. O wiele bardziej prawdopodobne miejsce na zamieszkaną okolicę.
Była już rzut kamieniem od tradycyjnych budynków z bali kiedy się zaczęło. Istne oberwanie chmury. Lało tak mocno, że wszystko przyginało do ziemi. Wiało tak,, że rosłego mężczyznę mogłoby zatrzymać w miejscu.
Miała szczęście, bo starszy facet stojący na ganku i popijający herbatkę z prądem ją zauważył i zawołał.
Jeśli nie podeszła to by wzruszył ramionami, dopił herbatę i wrócił do domu.
Gdyby jednak podeszła to by zwrócił się do niej słowami: - Dzieweczko, oj widać żeś nie tutejsza. Kto się tak w góry ubiera? Przecie pogoda w trymiga się tu zmienia. Trza ciem osuszyć, bo jeszcze coś cie dziabnie. Ino nie mam co by na cibie narzucić. Nic co by choć troszku pasowało. - bo chłop był z niego rosły. Siwizna na głowie, już lekki brzuszek, ale nadal było widać, że to był siłacz. Jakieś dwa metry wzrostu, dłonie jak bochny chleba, szeroki jak szafa, a bicepsy miał jak przeciętny człowiek udo. Widać było na nim pęki żył i siatki blizn, ale ciepło się uśmiechał.
Otworzyłby drzwi i zrobił zachęcający gest do środka. Ostatecznie dziewczyna była przemoczona do suchej nitki mimo, że w deszczu nie była nawet dziesięciu minut.