Astra - 27 Maj 2018, 15:52 Temat postu: Małe jest wredneZgubienie się na Herbacianych Łąkach to osiągnięcie.
Otwarta przestrzeń. Liczne i różnorodne drzewa, które nie blokują widoku, ale mogą służyć za punkty orientacyjne. Zapachy, które się zmieniają jak w kalejdoskopie w miarę podróży. Rośliny, które są źródłem tych zapachów. I w zasadzie całkiem sporo osób, które przyszły uzupełnić swoje zapasy herbaty. Osoby, które można zapytać o drogę.
Rim się jednak zgubiła. Niektórzy się nie zgubią w labiryncie, w którym nigdy nie byli. Inni potrafią zabłądzić we własnym mieszkaniu. Najwidoczniej dziewczynie było bliżej do tych drugich.
Nie dość, że nie wiedziała gdzie jest - poza dość ogólną wiedzą, że gdzieś na Herbacianych Łąkach, bo nie zorientowanie się w tym wymagałoby bycia nie tylko ślepym, ale bez zmysłu powonienia - to bolał ją nos. Wpadła nogą w jakąś norę i wyłożyła się jak długa lądując na twarzy w na jej szczęście dość miękkiej choć lekko wilgotnej ziemi. Jeden zero dla grawitacji.
Wiórek zeskoczył z niej zanim wylądowała na ziemi i od razu wrócił do niej by jej pomóc. Pomóc tak jak może wiewiórka. Czyli niewiele.
Plusem przewrócenia się w tej okolicy jest to, że poza potencjalnie urażoną dumą (i jakąś częścią ciała) będzie się ładnie pachnieć. Większość roślin w okolicy jest aromatyczna. Całkiem sporo jest dodatkowo całkiem smaczna. Niekoniecznie sama, ale jako dodatek.
Mamy więc dziewczynę, wiewiórkę, mnóstwo kwiatów, trawy ziół, całkiem sporą, ale nie powalającą ilość drzew. Ogrom pszczół, motyli i innych owadów co korzystają z bogactwa roślin i łagodnej pogody. Poza tym słońce - ostatecznie jest wszędzie. Nawet jak pada, bo nigdzie nie znika. Tylko chmury je zasłaniają. Lekki, całkiem przyjemny zefirek i urywane trele ptaków. Chyba ptaków. Równie dobrze mogłyby to być magiczne krety, ale brzmi to jak ptaki więc można przyjąć, że to ptaki.
I żadnej osoby w zasięgu wzroku lub słuchu. Pytanie o drogę do miasta. W sumie to dokądkolwiek gdzie już wiedziałaby gdzie jest nie wchodzi w grę.
Przynajmniej nic jej tu nie grozi. Chyba. Herbaciane Łąki słyną raczej ze swej sielankowości, a nie groźnych bestii i niebezpiecznych zjawisk. Jednak wszędzie zdarzają się wyjątki.
W sumie największym zagrożeniem tutaj jest wejście w drzewo lub wpadnięcie w dziurę. To drugie już raz zrobiła. Nic więc nie stoi na przeszkodzie by to powtórzyła. A następny raz może być bardziej bolesny. Może być też mniej.
Jednak jak ktoś jest na tyle uzdolniony by się zgubić w takim miejscu to zwykła dziura nie wydaje się już taka nieszczęśliwa. Teraz był nos. Co będzie następne?Rim - 27 Maj 2018, 20:14 Miała swój pierwszy wolny dzień. Nie wiedziała co ma robić, więc ubrała się w długą spódnicę, koszulkę, z długim rękawem i wiosenną kurtkę. Na nogach miała wysokie, wiązane buty. Przez ramię miała przerzuconą torbę, w której miała pieniążki, butelkę z wodą i trochę orzeszków dla Wiórka. Jakby zgłodniał, to żeby gdzieś jej nie zwiał i nie zjadł czegoś czego nie powinien. Miała też paczkę chusteczek higienicznych, bo jeszcze nie do końca przywykła do innych temperatur, przez co czasem miała lekkie katary.
Wędrowała sobie, zachwycając się prawie wszystkim. Nawet miło tak było odpocząć od pracy. Nigdy wcześniej nie miała takiej możliwości, więc tym bardziej chciała się tym nacieszyć, w szczególności po wydarzeniach, które miały miejsce jakiś czas temu.
Dotarła do Herbacianych Łąk. Tak się skupiła na oglądaniu wszystkiego, że zapomniała się zorientować skąd właściwie przyszła. Co chwila się obracała wokół własnej osi, więc nie zawsze szła prosto i często nawet nie zawracała uwagi na to, że zmieniła kierunek. Postanowiła jednak jak na razie nikogo nie pytać o drogę, może znajdzie ją sama. Wolała nie zwracać na siebie zbytnio uwagi, nadal nie umiała się przekonać do tego, że jej rogi to nic złego. Że nikt nie powinien jej skrzywdzić tylko dlatego, że jest Upiorną Arystokratką. I tak czuła się dziwnie bez swojego kapturka.
Stęknęła gdy nagle wylądowała na ziemi. Rozejrzała się zaskoczona, co takiego się w ogóle stało. Czy ktoś jej czasem nie popchnął, ale dopiero po chwili zorientowała się, że wpadła w jakąś dziurę. Rozmasowała nos, sprawdzając czy czasem nie puściła jej się krew, czy po prostu tylko boli. Jeśli miała wyciek, to od razu sięgnęła po chusteczki, by nie wybrudzić bardziej ubrań. Pomasowała też kostkę. Rozejrzała się, nie mając zupełnie pojęcia, w którą stronę powinna się udać, miała jednak jeszcze sporo czasu, a nie widziała nikogo w pobliżu. Wstała więc i wzięła Wiórka na ramię, zapewniając, że nic jej nie jest i zaczęła oglądać drzewa i zbierać torebki z herbatą, by powiększyć zapasy w Dworku.Astra - 28 Maj 2018, 22:03 Nie krwawiła.
Przynajmniej jeszcze.
Nie przejęła się specjalnie faktem, że nie ma zielonego pojęcia gdzie jest i zaczęła zbierać herbatę jak gdyby nigdy nic. Beztroska? Brak wyobraźni? Pewność, że wszystko będzie dobrze? Powody mogły być różne, ale jakoś jej obecna sytuacja jej nie przeszkadzała.
Jakiś owad wleciał jej w nos i sprowokował dość solidne kichnięcie. Urok miejsca z taką ilością kwiatów i innych roślin, które przyciągają chmary różnych żyjątek.
Ostatecznie charakterystyka okolicy przyciągnęła także ją. Pod tym względem nie różniła się od tego co wleciało jej do nosa.
Przechodziła wśród kwiatów od drzewa do drzewa, od krzewu do krzewu zbierając to co jej się spodobało. Poza lekkim szumem i bzyczeniem w zasadzie nie było nic słychać. Może okazjonalne popiskiwania.
Nagle podniósł się piskliwy trel, po którym można było słyszeć szybki i piskliwy głosik: - Uważaj gdzie łazisz idioto!Rim - 29 Maj 2018, 10:44 W tym kierunku nie szła zbyt długo, więc nie martwiła się, że nie zdąży wrócić do domu przed zmrokiem. Znajdzie kogoś i zapyta o drogę powrotną. Zbierała po kilka torebek różnych rodzajów herbaty. Jedne pachniały bardzo słodko, inne były mocniejsze. Miała nadzieję, że w ten sposób chociaż trochę umili życie swoich pracodawców. Po tym wszystkim co się stało. Może to też poprawi pani Iris humor, bo ostatnio była strasznie przybita. W sumie nic dziwnego. Po tym co się stało?
Wszystko było takie piękne i kolorowe. Pełne życia. Nie było nudnego piasku. Co prawda na Namalowanej można było znaleźć mnóstwo innych rzeczy. Obrazy i kolory, ale nigdy nie widziała na żywo takich pięknych roślin jak tutaj. Nuciła sobie wesoło i podskakiwała z nogi na nogę, nie przejmując się niczym. Daleko jednak nie chciała się zagłębiać, żeby na pewno móc wrócić do domu.
Gdy usłyszała nagle trel, aż podskoczyła zaskoczona, a Wiórek delikatnie ugryzł ją w bok szczęki, bo sam prawie spadł. Skarciła go wzrokiem i rozejrzała się -kto tu jest? - zapytała niepewnie, wracając do miejsca, gdzie usłyszała głosik i szukając jego źródła. Głos był niemiły, co trochę zdenerwowało dziewczynę, bo nic nie zrobiła, a została skarcona przez kogoś, kto nawet nie chciał jej się pokazać.Astra - 29 Maj 2018, 19:53 Do kogokolwiek należał głosik nie należał on bądź ona do najcierpliwszych istot pod słońcem. Nie dał nawet dobrze dokończyć tych kilku krótkich słów Rim. - Ktoś kto tu żyje ty wielki, niezgrabny dupku!- odpowiedział szybki i dość piskliwy głosik. Tylko, że w okolicy nikogo nie było. Był blisko, ale nie mogła go dokładnie umiejscowić. Sęk w tym, że w okolicy nikogo nie było. Nie było też niczego gdzie można by się schować. Jedynie średnia trawa i różnokolorowe kwiaty. Czerwony, niebieskie, żółte, herbaciane, fioletowe, białe i kilka wielobarwnych. Każdy o swoim zapachu. Zapachy zaś się swobodnie mieszały. Ale chyba kwiat do niej nie gadał? W Krainie były różne dziwne rzeczy, ale czy były gadające kwiaty? W sumie to mogły być, czort wie. Ale czy były tutaj to już zupełnie inna kwestia. Chyba słyszała o czymś takim. Ostatecznie to dość popularna i dobrze znana okolica.Rim - 29 Maj 2018, 20:59 Co za nie miła istota. Jak tak można - przepraszam, że przeszkodziłam, ale może tak trochę grzeczniej? - powiedziała, starając się być grzeczna ale jednocześnie pewna. Musiała się tego nauczyć. Poza tym nawet nie wiedziała z kim ma do czynienia. Rozglądała się, ale nie widziała nikogo. Była tutaj sama. Spojrzała na Wiórka, nie wiedząc za bardzo co o tym myśleć.
Zaczęła oglądać uważnie krzak, z którego dobiegał ten dziwny, piskliwy głosik. Zastanawiała się, czy ktoś się tak ukrywa, dlatego też zgięła się, by zajrzeć, czy ktoś nie robi sobie z niej żartów, zaglądając pod roślinę. Czyżby to faktycznie kwiatki do niej mówiły?
Rozejrzała się, czy w pobliżu nie ma żadnego kij, czy patyka, którego by mogła użyć do tego, by poruszyć krzakiem. Jeśli znalazła, to podeszła po niego, starając się cały czas obserwować krzak, czy ten ktoś się nie pojawi. Gdy tylko wróciła z kijem, okrążyła go znowu -i miło by było zobaczyć, z kim w ogóle rozmawiam - powiedziała, gotowa odskoczyć w każdej chwili i zaczęła poruszać gałązkami, żeby wypłoszyć tego wrednego kogoś.
Jeśli nie znalazła kija, po prostu złapała za koniec gałązki i potrząsnęła nimi mocno, gotowa jak najszybciej odskoczyć, gdy tylko coś się tam poruszyło.Astra - 30 Maj 2018, 15:55 - Bo co? Bo tym razem celowo spróbujesz mnie rozdeptać? - rozległ się ano i jotę bardziej przyjemny głosik.
Jak rozglądała się w poszukiwaniu źródła głosu to jego źródło jak na złość milczało jak zaklęte. Słyszała jedynie brzęczenie owadów.
Znalazła jeden, dość wysuszony i rozdwojony z jednej strony kijek długości z grubsza jej przedramienia, a grubości jej palca.
Jej trącanie nie dało żadnego efektu. Jednak na jej słowa była pewna reakcja.
Usłyszała prychnięcie, które dobiegało...
zza niej i trochę do tyłu oraz na bok?
Trochę niespodziewany kierunek patrząc na fakt, że wcześniej głos dobiegał raczej z dołu i przodu.Rim - 30 Maj 2018, 19:28 - Nie chciałam nikogo rozdeptać - powiedziała, lekko oburzona. Przecież nic złego nie zrobiła. Chodziła sobie po łące, zbierała herbatę, tak jak wiele innych osób przed nią. Przecież to nie było zakazane, nigdzie nie było żadnych tabliczek, które informowałyby o tym, że coś tutaj jest niedozwolone, lub istnieje jakieś niecodzienne zagrożenie.
Głosik jak na złość, nie chciał zdradzić swojego położenia. Zmarszczyła brwi, gdy nic nie wyleciało z krzaków, ale prawie podskoczyła, gdy usłyszała prychnięcie w zupełnie innym miejscu. Od razu odwróciła się i cofnęła, rozglądając się, z kim w ogóle rozmawia. Chciałaby to wiedzieć. Trzymała jednak kij cały czas w obu dłoniach. Może nie był zbyt gruby i długi, ale lepsza taka broń niż żadna.
Rozglądała się uważnie i nasłuchiwała. Była wystraszona, ale starała się tego nie pokazywać. Może ktoś był niewidzialny? Ale po chwili przypomniała sobie o tym, że głosik wspominał coś o rozdeptaniu. Zaczęła więc też rozglądać się wśród traw (o ile wcześniej oczywiście nic nie zauważyła), kijem rozgarniała trawy, by znaleźć swojego rozmówce -może jakbyś się tak nie chował to by nikt cię nie rozdeptał?- zapytała niezależnie od tego, czy zobaczyło właściciela głosu czy też nie.Astra - 30 Maj 2018, 20:32 - I co z tego? Rozdeptanemu intencje rozdeptującego nie robią różnicy. Właściciel głosu nie oszczędzał dziewczyny. Jednak jej argumentacja go zupełnie nie przekonywała. Chcący, niechcący nie zmienia to efektu działania.
"Och. nie chciałem zniszczyć dorobku twojego życia. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko?"
Durny olbrzym, który nawet nie potrafi zrozumieć dlaczego jest na niego wściekły. - Świetny pomysł! - zakrzyknął głosik z przesadnym entuzjazmem - Lepiej oświadczać wszem i wobec, że tu jestem by coś mnie jeszcze zjadło.- po chwili zgryźliwie dodał - Nie masz mózgu czy po prostu nie nauczyli cię go używać? Źródło głosu nadal pozostawało nieuchwytne. Zmieniło swoje położenie spod jej nóg do gdzieś za i nad jej ramieniem, ale ilekroć się odwracała nic nie widziała.Rim - 30 Maj 2018, 21:29 - Przeprosiłam! Nie umiem latać ani lewitować, żeby nikogo czasem nie rozdeptać- napuszyła swoje policzki. Ta istotka zaczynała ją coraz bardziej denerwować. Może i całe życie była tak traktowana i była do tego przyzwyczajona, ale nie będzie kulić się grzecznie i wykonywać poleceń kogoś kogo nie widzi! Potem się okaże, że to jakieś małe coś i spaliłaby się ze wstydu.
Zagryzła swoje kocie ząbki. Ten głosik coraz bardziej przesadzał. Nie zrobiła przecież nic złego. A jeśli tak to może lepiej ją poinformować i jakoś by naprawiła szkody, ale jak tylko ją obrażano to miała na to coraz mniejszą ochotę - no tak. Lepiej siedzieć w trawie i dać się zdeptać. Mieć jakieś rany, obrażenia, które utrudnią życie, niż dać się zjeść. Szybko śmierć, a ból na całe życie. No logiczny wybór- powiedziała, zirytowana tym, że ją aż tak obraża. Sam robił coś nielogicznego, a i tak uważał, że to odpowiednie zachowanie.
Szukała źródła tego irytującego głosiku, ale to cały czas się zmieniało. Nie wiedziała za bardzo jak ma na to zareagować, jak znaleźć. Nie mogła się kręcić cały czas w kółko, a rozglądała się już chyba we wszystkich kierunkach, nawet nad siebie.Astra - 1 Czerwiec 2018, 21:07 - Przeprosiny niczego nie zmieniają! To wy ludzie wymyśliliście ten idiotyzm. Nadeszła odpowiedź od zupełnie nie udobruchanego rozmówcy. Ale taka prawda. Przeprosiny to tylko słowa. Nic nie zmienią jak szkoda się stała. Chęci? Jak ma się luksus zastanawiać nad czymś takim to znaczy, że sytuacja i tak nie była poważna.
Poczuła przy nodze pewien ruch. Jednak gdyby spojrzała to by zobaczyła tylko czerwonego kreta. Gdyby zaś coś mu próbowała zrobić to by zaćwierkał oburzony, opluł śmierdzącą śliną i zakopał poza jej zasięg.
Po dość urywanym i chorobliwym chichocie mogła usłyszeć: - Zacznijmy od tego, że rozdeptania się raczej nie przeżyje. Jednak to nie wszystko. Jedno wisi nad tobą na dobrą sprawę codziennie, a drugie pojawia się rzadko. No, trudny wybór. Tym właśnie potwierdzasz, że albo nie masz albo nie potrafisz korzystać z mózgu. Albo głosik czerpał satysfakcję z obrażania dziewczyny, albo był cholerykiem i to wychodziło mu mimochodem. Ciężko stwierdzić jak się kogoś nie zna. Ba, nawet nie widzi.
Sam głos też był dość wysoki przez co ocena tego po głosie byłaby ciężka. Ludzie tak nie mówią więc brak punktu odniesienia.Rim - 1 Czerwiec 2018, 22:27 Robiło jej się przykro, że ta nieznana istota ją tak obrażała. Że była taka niemiła.
Gdy coś poruszyło się obok jej nogi, pisnęła cicho i odskoczyła od tego miejsca. Westchnęła z ulgą gdy zobaczyła, że to tylko kret. Ale zdaje się, ze to nie on do niej mówił.
Zrobiła naburmuszoną minkę, a jej oczy lekko się zaszkliły. Robiło jej się naprawdę przykro - jesteś niemiły. Jeśli coś Ci zniszczyłam to pomogę naprawić, ale nie jeśli będziesz mnie obrażać tylko dlatego, że poszłam sobie na spacer - powiedziała zdenerwowana i smutna. Dlaczego co chwila ktoś ją tak traktował? Nic nie komu nie zrobiła złego, żeby ją tak traktować. Czy to znaczyło, że już zawsze tak będzie? Nawet w pracy nie do końca jej się powodziła. Już pierwszego dnia popełniła błędy i co teraz?
Zastanawiała się co zrobić. Rozejrzała się jeszcze raz, z nadzieją, że coś znajdzie. Kijkiem odgarniała trawę, mając nadzieję, że znajdzie cokolwiek - pokażesz się w końcu czy nadal będziesz mnie obrażał z ukrycia? - zapytała jeszcze i jeśli ten ktoś się nie pokazał, zaczęła się powoli oddalać, zerkając co chwila przez ramię, żeby sprawdzić czy może jednak ten niemiły głosik się ujawni.Astra - 2 Czerwiec 2018, 19:55 Głosik parsknął widząc jak spanikowała przez kreta. - Bo pierwszą rzeczą o jakiej się myśli gdy ktoś cię niemal zabije podczas drzemki tam gdzie mieszkasz to jego uczucia. - powiedział wyraźnie kpiąc z dziewczyny
Cała sytuacja nie skłaniała do bycia miłym. Choć bycie tak niemiłym mogło być lekkim przegięciem. - Ja się nigdzie nie kryję. To, że mnie nie widzisz to twój problem. Taka też była prawda. Siedzenie na czyjejś głowie, a dokładniej rogu ciężko nazwać ukrywaniem się. To, że to jest poza polem widzenia to zupełnie inna sprawa. - To skoro tak ci przykro to jak mi to możesz wynagrodzić?- zapytał po raz pierwszy spokojniejszym i niemal przyjemnym głosem.Rim - 6 Czerwiec 2018, 06:14 Robiło jej się coraz bardziej głupio - nie wiedziałam, że tu ktokolwiek mieszka...nie jestem stąd - powiedziała już mniej pewnie. Chciała udawać odważną, ale coraz gorzej jej to wychodziło - ale mogłeś uważać na to czy ktoś nie nadchodzi...przecież w takim miejscu pewnie często się to zdarza - mówiła niepewnie, nadal rozglądając się za źródłem głosiku.
Nagle Wiórek pisnął głośno i wskoczył jej na głowę, żeby odgonić intruza z rogu swojej pani - Wiórek co robisz? - zapytała zaskoczona zachowaniem swojego podopiecznego. Nie ruszała się jednak. Nie wiedziała co spowodowało, że Wiórek się tak zachowywał no i nie chciała go zrzucić ze swojej głowy, żeby nie zrobił sobie krzywdy przy upadku.
Zamilkła, gdy głosik stał się nagle miły. Nie ulżyło jej, po prostu nie za bardzo wiedziała co ma odpowiedzieć - a jakbym mogła pomóc? Nie wiem nawet z kim rozmawiam, więc tym bardziej nie mogę nic zaproponować. Jeśli coś zniszczyłam to może pomogę to odbudować? - zaproponowała niepewnie, dość cicho. Rozejrzała się jeszcze, czy czasem nikt nie nadchodzi, czy ktoś nie robi sobie żartów, by ją po prostu zaatakować. Może i miała paranoję, ale w ogóle nie znała tej okolicy i nadal jakoś nie potrafiła uwierzyć, że nic jej nie grozi ze strony Upiornych, z powodu jej pochodzenia.Astra - 7 Czerwiec 2018, 16:54 - Ignorancja nie jest żadnym wytłumaczeniem. - odpowiedział bez chwili wahania wykorzystując niepewność w głosie Rim. - Której części "podczas drzemki" nie rozumiesz?- znów kpiący ton.Gdy wiewiórka się spróbowała się na niego rzucić po prostu wzleciał trochę nad głowę dziewczyny. Bezczelnie blisko i kpiąco poza zasięgiem Wiórka. Bawienie się czyimś kosztem to było coś co ten Avi lubił. Człowiek, zwierzę - bez różnicy. - Meh. - Po czym zaśpiewał dziewczynie tym co ona zrobiła i dlaczego nie może tego naprawić. Cały czas ją subtelnie obrażał. Naprawdę subtelnie. Była to dość szybka piosenka i bardzo miła dla ucha jeśli chodzi o samą jej melodyjność, ale jakoś usypiała rogatą i jej futrzanego towarzysza. Gdyby walczyła z sennością to by ją w końcu ścięło i runęłaby tak jak stała. Mogła jednak zawczasu usiąść lub nawet się położyć. To nie był sen, który można było zwalczyć.
Śpiewak podczas jej snu wyjadłby i jej wszystkie orzeszki, a na czole zostawił biały, wilgotny "prezent", który zdążyłby już częściowo zaschnąć gdy się obudziła.
Obudziła by się z czymś na nosie. Czymś lekkim, ale kłującym ją w kilku punktach.