Kartoteka - Strażnik Run
Midgard - 2 Październik 2018, 23:00 Temat postu: Strażnik Run Imię : Arkhedos
Nazwisko : Midgardson
Pseudonim : Strażnik Run
Wiek : Wygląda na około 60 lat
Rasa : Senna zjawa
Ranga : Zapomniany
Miejsce zamieszkania : Kraina Luster
Moce :
- Niewidzialnoś (Moc rangowa)
- Magia runiczna- (Chwilowo nieużywalna)
- Wyczucie magii- Jest w stanie wykrywać źródła magii z różnych odległości. Jeśli było by słabe to musi być niedaleko niego natomiast mocniejsze większego dystansu. Jest też w stanie dzięki temu wykryć niewidzialne istoty ale tylko jeśli są bardzo blisko niego.(Maksymalny zasięg w ŚL 5km natomiast w KL 1km. Niewidzialnie do 10m w obu światach)
Umiejętności :
- Biegłość w używaniu kosturów oraz młotów dwuręcznych
- W związku z długim czasem przebywania w skandynawii biegle włada on językami skandynawskimi oraz jest w stanie posługiwać się pismem runicznym oraz je czytać.
- Jest bardzo krzepki i wytrzymały.
Charakter :
Z powodu, że jest od niedawna w Świecie Luster, stara się ukrywać swoją obecność, jednocześnie starając się szukać nowego źródła energii magicznej, która w jego świecie wygasła przed wiekami.
Arkhedos stara się podchodzić do każdej sytuacji na chłodno, czyli szukając jak najbardziej pokojowego rozwiązania; z wiekiem bowiem przychodzi wiedza. Jednak jeśli sytuacja tego wymaga i inne metody zawiodą, to jest w stanie posunąć się do chwycenia w swe ręce swego ogromnego młota i zrobienia porządku. Gdy już do tego dojdzie, to należy współczuć temu, kto stanie naprzeciw niego; w najlepszym wypadku takie spotkanie może się zakończyć na kilku połamanych żebrach, a w najgorszym - wysłaniem delikwenta na tamten świat. Rzadko zdarza mu się zatracić w bitewnym szale, więc zachowuje trzeźwość umysłu.
Na co dzień jest dosyć cichy, lecz kiedy się odezwie, to słychać jego basowy głos, który z reguły ma surowy charakter. To tylko tak wygląda na pierwszy rzut oka, ponieważ jak się go pozna bliżej, to jest on bardzo miły, a co za tym idzie można zrozumieć, dlaczego jest taki surowy.
Wygląd zewnętrzny :
Arkhedos z fizycznego punktu widzenia jest krasnoludem, lecz odróżnia go od tych z mitów i legend jego rozmiar, ponieważ jest bardzo wysoki, mierzący blisko dwa i pół metra, i barczysty. Jest również adekwatnie ciężki, bo ważący aż sto dwadzieścia kilogramów! Dłonie ma wielkie jak patelnie, a siłę ma tak dużą że bez trudu był kiedyś w stanie kruszyć kamienie. Każdy, kto by go spotkał, mógłby stwierdzić że ma tak na oko w okolicach sześćdziesięciu lat jednak jak jego wiek jest o wiele wiele większy. Twarz jego zdobi długa bujna broda oraz długie włosy spięte z tyłu rzemykiem w koński ogon w barwie ciemnego blondu. Oczy zaś ma niczym szafiry, od których podczas walki zaczyna od nich bić blask jakby płonęły. Najciekawszą rzeczą jest jednak nietypowa barwa krwi, a mianowicie ciemnoniebieska, co - idąc tropem słynnego terminu - mogłoby wskazywać na szlachetne korzenie.
Odziany jest zaś w szaty kapłańskie barwy brązowej, której krawędzie zdobi krajka koloru złota. Jest długa za kolana i posiada kaptur, który przez większość czasu skrywa twarz Arkhedosa. Na szaty ma zaś ubrane elementy stalowej zbroi, które bardziej są w celach ozdobnych niżeli ochronnych. Owa stal jest w niektórych miejscach pozłacana, nadając tym samym noszącemu ją olbrzymowi niejako królewskiego charakteru. Do szerokiego, skórzanego pasa, którego sprzączkę zdobi niedźwiedzia głowa, jest przymocowana kaletka, w której znajduje się jego dłuto oraz młot, służące przed wiekami do wykuwania skałach run, niekiedy opowiadających o jakichś wydarzeniach, których był świadkiem. Spodnie też są brązowego koloru, natomiast buty są masywne, wykonane z grubej niedźwiedziej skóry i podkute stalą.
Historia :
Arkhedos dokładnie pamięta moment w którym powstał choć minęło tyle czasu.
Zrodził się on we śnie pewnego młodego wikinga, który nie był tak odważny czy też dzielny tak, jak powinni być jego rodacy zamieszkujący zimną i niebezpieczną Skandynawię.
,,Pewnej nocy chłopcu śniło się, że był sam w lesie, a wszędzie wokół leżał śnieg. Próbował on znaleźć drogę do domu, lecz z każdą chwilą coraz mocniej i mocniej padał śnieg ograniczający widoczność, a do tego lodowaty wicher wzniecał już opadnięty śnieg, który przemieszczał się teraz niczym piasek na pustyni. Szedł przed siebie dosyć niepewnie, lecz wiedział, że jeśli tutaj pozostanie, to nic dobrego go nie spotka, ale nie wiedział, że to, co najgorsze, miało dopiero nadejść, a z tym też coś dobrego. Podczas wędrówki i przedzierania się przez śnieżne zaspy usłyszał głośne wycie, niosące się echem przez las wśród świstu wiatru. Przeszył chłopca zimny dreszcz - wiedział bowiem co to może zwiastować: watahę wilków. Sam, bez żadnej broni czy jakiegokolwiek wsparcia, nie miał dużych szans.
Wycie z każdą chwilą było coraz głośniejsze, co oznaczało, że wataha zbliżała się w jego kierunku, a raczej krążyła wokół niego, powoli zacieśniając koło, ponieważ wilki było słuchać praktycznie z każdej strony. Chłopiec zatrzymał się, po czym rozejrzał się, szukając czegoś czym mógłby się obronić przed drapieżnikami i znalazł małą gałąź, którą pochwycił w obie ręce, po czym jedną nogę wystawił do przodu, drugą zaś w tył, nastawiając się to, że będzie musiał walczyć z tymi zwierzętami. Nadal nie schodził z niego dreszcz, a ręce i nogi mu się trzęsły, jednak starał się na tyle, ile potrafił zachować trzeźwość umysłu. Zaraz miało się zacząć. Już było widać zarysy wilków przemykających między drzewami oraz ich głośne wycie i powarkiwania, jakby już zadecydowały o losie chłopaka. Zaczął on modlić się wtedy do Thora, boga siły i odwagi, o wsparcie w tym ciężkim momencie. Wygłodniała wataha ruszyła ze wszystkich stron w kierunku ich upatrzonej ofiary w celu jej zabicia i posilenia się nim, by zaspokoić głód. Przerażony do granic możliwości chłopak zacisnął mocniej ręce na gałęzi i zamknął oczy. Słyszał, jak wilki pędzą w jego kierunku, lecz nagłe stało się coś dziwnego.
Bestie zatrzymały się i zamilkły; wyczuły jeszcze czyjąś obecność w lesie. Nagle jednego z wilków coś chwyciło za ogon i wciągnęło w śnieżycę i zdążył on tylko zaskomleć, zanim rozległ się dźwięk łamanej sosny i towarzyszący temu odgłos pękających kości. Reszta wilków popędziła w tym kierunku, całkowicie ignorując chłopca. Słyszał on, że go minęły oraz to, że zaczęły z czymś walczyć; otworzył zatem oczy i dostrzegł zarys jakiejś postaci, wymachującej ogromnym młotem która dosyć skutecznie zabijała wilka za wilkiem, aż te, co pozostały przy życiu, uciekły, skomląc tylko za sobą.
Ta tajemnicza postać była może dwa czy może nawet trzy razy większa od chłopca. Młodzieniec zaczął podchodzić to tej postaci, która teraz stała odwrócona do niego plecami oraz miała na głowie kaptur. Oddech miał ciężki i powolny, i po oparciu o ziemię swego ogromnego młota spojrzał przez ramię na chłopca, mówiąc: Bądź odważny oraz nigdy nie bój się tego co nadchodzi.
Wtedy chłopiec dostrzegł spod kaptura wystającą długą, bujną brodę koloru ciemnego blondu oraz świecące na błękitno oczy. W tym momencie młody wiking się obudził i postanowił wziąć sobie do serca słowa postaci ze snu, nieświadom tego, że ów nieznajomy od tej nocy obserwował jego wioskę z pobliskich gór.
Lata mijały, a Arkhedos z ukrycia obserwował wioskę i oraz wikinga, który dorósł i o dziwo stał się Jarlem czyli wodzem wioski i pamiętając słowa postaci ze snu, postanowił uczcić pamięć o niej, nakazując wioskowym skaldom ułożyć opowieść o śnieżnym olbrzymie. Nie raz ogromny krasnolud przysłuchiwał im się, kiedy to wiatr niósł do jego uszu ową opowieść. Powodowało to, że na jego twarzy gościł uśmiech.
Nic jednak nie trwa wiecznie. Po kilkudziesięciu latach kultura skandynawska zaczęła się zmieniać: do Skandynawii powoli wdzierała się wiara chrześcijańska, wypierając stare zabobonne wierzenia oraz mity, wśród których znajdował się właśnie ten o Arkhedosie. Czuł on, że z każdą zimą traci swoje siły i moc starej skandynawskiej magii, zawartą w runach ponieważ jego siła i moc wynikała od samego początku jego istnienia z wiary w niego. Postanowił zatem zamknąć się głęboko w sercu gór i zapaść w głęboki sen, czekając na lepsze czasy. Jego ciało przemieniło się w skałę, na której widniało kilka napisów zapisanych w runicznym piśmie
Mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem, dekada za dekadą i wiek za wiekiem, aż nastał ten pamiętny dzień. otworzenie się Karminowych Wrót zanim zostały one odkryte przez ludzi. To niespodziewane wydarzenie spowodowało, że Ziemię obiegła bardzo słaba i prawie niewyczuwalna fala magiczna, która spowodowała, że ów wielki krasnolud przebudził się z przedwiecznego snu, w który zapadł przed kilkoma wiekami. Runy na jego skale zaczęły się po kolei świecić na biało aż ponownie skała stała się ciałem. Po przebudzeniu się z długiego snu Arkhedos był zdezorientowany ponieważ nie znajdował się już w górskiej jaskini a raczej w jakimś muzeum. powodem tego było odkrycie jego runicznego kamienia przez angielskich archeologów, którzy uznali go za cenne znalezisko i postanowili go zabrać do stolicy. Spoglądnął na swoje ręce i reszte ciała, która była niemal przeźroczysta. Był słaby i czół że musi czym prędzej ruszyć w kierunku z którego nadeszła fala, która go przebudziła w przeciwnym razie całkowicie zniknie. Zszedł z postumentu i czym prędzej ruszył w kierunku drzwi opuszczając tym samym muzeum oraz pod osłoną nocy miasto.
Zanim zaczęło świtać był już w górach niedaleko miejsca skąd wyczuwał magię jednak było z nim coraz gorzej. Im bliżej tego był tym bardziej wyjaławiał się z mocy oraz jego siła była znikoma. Jego oczy zaczynały już widzieć rozmyty obraz aż w końcu upadł na ziemię z powodu braku sił. Myślał że tutaj mu przejdzie dokonać swego żywota i nawet jego próba dotarcia do tego miejsca była pozbawiona sensu. Zniknie a jego ciało rozpłynie się w powietrzu. Jego powieki były już ciężkie i już z tym nie walczył. Zanim stracił całkowicie przytomność usłyszał kroki dochodzące z kierunku do którego zmierzał.
Kiedy się ocknął to nie znajdował się już w górach a raczej w jakimś lesie. Nie wiedział jak się tutaj znalazł. Zaczął podnosić się z ziemi i zauważył wtedy że jego ręce jak i cała reszta ciała jest normalnie widoczna. Poczuł wtedy ulgę i pewnego rodzaju spokój. Gdy już stał pewnie na nogach ruszył przed siebie pozostając czujnym. To już nie był świat jaki wcześniej znał a raczej magiczna i tajemnicza Kraina Luster.
Tyk - 5 Październik 2018, 21:08
Akcept
|
|
|