To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Karty Postaci - Ryuuji

Anonymous - 19 Styczeń 2011, 11:00
Temat postu: Ryuuji
Dzieciństwo – Kraina Luster.
O ile można nazwać to dzieciństwem. Lepszą nazwą mogłoby okazać się ‘wczesne lata młodzieńcze’. W tym czasie bowiem nie był jakimś tam podrostkiem, który w głowie miał jedno jedyne słowo – zabawa. Liczył już swoje lata i powoli zaczął pojmować otaczający go świat, choć z wyglądu nadal przypominał dzieciaka. Słowem wstępu. Rodzice Ryuu, jego dziadkowie i każde wcześniejsze pokolenie należało do Arystokracji. Nigdy nie musieli martwić się o takie rzeczy jak pieniądze, jedzenie czy ubrania. To, co chcieli kupowali i często przekupywali innych niby to obdarowywując ich jakimiś ‘podarkami’. Zazwyczaj jednak nie były to rzeczy mieszczące się w dłoni, a ogromnych rozmiarów przedmioty. Nikt dokładnie nie wie, w jaki sposób dorobili się tak ogromnej fortuny.
Ryuu nie był jedyny. Wśród najbliższe rodziny była jeszcze trójka dzieci, które w każdej chwili mogły z tak zwanej gałęzi przejść do głównego trzonu rodziny i przejąć cały majątek. W takich rodzinach często zawiera się pewnego rodzaju pakty, dzięki którym łatwiej osiągnąć własny cel.
-Łapcie go! – krzyknął jeden z chłopaków. Był starszy i wyższy od białowłosego. Razem z nim była mała dziewczynka i drugi chłopak, tym razem budową ciała i wiekiem zbliżony do Ryuu. Z całej sceny wynika, że to właśnie nikt inny a młody Yukimura był kozłem ofiarnym w tej grze. Nie ważne dokąd by uciekł i tak ta banda potrafiła go znaleźć. Należy zaznaczyć, że nie był to pierwszy taki przypadek w jego życiu.
Ryu wyczarował kilka kul ognia, po czym odwracając się w ich kierunku i przystając na chwilę, cisnął płomienie w rodzinę – o ile tak można ich nazwać. Na wiele to się nie zdało, a powód tego był niezwykle jasny.
-Avis! – krzyknął najstarszy z nich. Dziewczyna wyczarowała niewielką wodną tarczę, jednak dzięki niej, kule nikogo nie skrzywdziły. Widząc to, Ryu ponownie zerwał się do ucieczki. Nim zrobił kilka kroków, poczuł jak coś zawiązuje się na jego kostce i już chwilę później leżał na ziemi. Owym dziwnym materiałem był pęd drzewa – moc kolejnego z przyrodnich braci. Nie pobili go. Zamiast tego, związanego roślinami, wsadzili do niewielkiej komórki, a właściwie szopy stojącej z tyłu posiadłości.
-Szybki jest. – stwierdził jeden z nich, po czym śmiejąc się głośno ruszyli w kierunku wnętrza pomieszczenia. Tego dnia odbywał się zjazd rodzinny, a spóźnienia nie były tolerowane. Bez względu jaki kto miał powód.

Parę lat później – Kraina Luster.
W rodzie tym panowała jedna zasada. Władzę nad majątkiem otrzymuje ten dziedzic, którego rogi będą największe. Zasada doprawdy była absurdalna, jednakże uważano iż symbolizują one potęgę. Poza tym prezentowały się bardzo dobrze na malowidłach, zjazdach czy innych takich. W dzieciństwie Ryuu miał je bardzo małe, ot ledwo wystające spoza włosów. Teraz jednak, gdy minęło zaledwie kilka lat, stały się naprawdę potężne. Nie widziano już w nim tylko koła ofiarnego, a prawdziwego rywala. On jednak jakoś specjalnie nie czyhał na przejęcie spadku. Miał ciekawsze rzeczy do roboty. Całą jego uwagę pochłonęła katana i nauka walki za pomocą niej. Uważał, że ludzcy szermierze są naprawdę cudowni. Mają tą całą drogę honoru, bronią innych – prawdziwy wzór. Wtedy postanowił, ze zostanie jednym z nich. Poza tym oręż, który trzymał pochodził właśnie z tamtego świata – miał być zwykłym prezentem ozdabiającym ścianę, jednak on wolał użyć go do czegoś innego.
Tego dnia jednak wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca. Ich rezydencja została zaatakowana i sądząc po ogólnej reakcji zebranych, nie byli to wynajęci przez nikogo osoby.
-Spadkobierców zostawić żywych! – odezwał się jeden z nich.
Osób tych było dosyć sporo. Nie wiadomo skąd pochodzili, ani jaki cel był w ich wtargnięciu na posiadłość. Jedno było pewne – wybrali odpowiedni czas. Wszystko bowiem działo się podczas zjazdu rodzinnego. A to, co nastąpiło, można nazwać krwawą jatką. Z premedytacją zabito, nie… zarżnięto wszystkich. Właściwie prawie wszystkich. Został przedstawiciel całego rodu i jego syn Ryuuji; siostra zarządcy i jej najmłodsza z całej czwórki córka, a także Brat z dwójką pociech. Jedynie ci ludzi uniknęli okrutnego losu. Jednakże, czy na pewno?
-Czas na grę. – powiedział tajemniczy człowiek występując przed szereg swoich towarzyszy. –Zła odpowiedź równoznaczna jest ze śmiercią

Obecne czasy – również Kraina Luster.
Ryuu stał na balkonie podziwiając widok, który się wokoło rozciągał. Może nie były to jakieś wspaniałe krajobrazy z mnóstwem kwiatów, śpiewających ptaków i takich rzeczy, jednak jemu naprawdę przypadło to do gustu. Lekki powiew wiatru wprawił w ruch jego i tak niezłożone włosy. Nie przejmował się tym, nie odgarniał gdy wpadały mu przed oczy. Wyraźnie był nad czymś zamyślony. Wokół niego panowała cisza, już od długiego czasu tak jest. Został on sam… Pamiętał te wydarzenie bardzo dobrze, zupełnie jakby miały miejsce wczoraj.

Krwawe Dni – również Kraina Luster.
Zamknięto ich wszystkich w jednym pokoju. Wywoływano po kolei niektóre osoby, jednakże żadna z nich nie wracała. Nie wiadomo, czy wszyscy doznali okrutnego losu z rąk nieznajomych. Ostatnimi był Ryuu i jego ojciec. Weszli do salonu pokrytego krwią i ciałami zmarłych. Dla młodego jeszcze Ryuu widok ten był okropny. Nie zasłonił jednak, ani nie odwrócił wzroku – to była jego rodzina mimo wszystko.
-Zabij chłopca. – na te słowa białowłosy zwrócił swoje spojrzenie na zakapturzoną postać, a chwilę później na ojca, który klęczał kilkanaście metrów od niego. Zarządca patrzył przez chwilę na leżący obok nóż, jakby miał być trujący. W następnej jednak chwili, chcąc zachować życie, chwycił przedmiot. W tym momencie wpadł w pułapkę.
-Zła odpowiedź. – do jego głosu zawtórowało kilka śmiechów. –Poświęcając jedyne dziecko dla własnej ambicji… nieładnie. – w jego głosie wyczuwalny był triumf, zupełnie jakby nie tylko wygrał z tym starym człowiekiem, ale na dodatek panował nad jego życiem. –Zabić go.
Zakapturzone postacie poczęły wyjmować swój oręż spod płaszczy. Chłopiec nie mógł na to patrzyć. Miał dość wszelkiego rodzaju przelewów krwi dla głupiej satysfakcji. Nie wiedział po co wtargnęli na posesję, ani czemu rozpoczęli tą beznadziejną grę. Ruszył z miejsca i podbiegł do ojca, który wyglądał teraz strasznie. Zawsze świecił przykładem odwagi i siły, teraz jednak jak na dłoni widać było jedynie przerażenie. Ryuuji wyrwał z jego ręki sztylet i wycelował w kierunku zbliżających się napastników. Będzie bronił swojego ojca. Tak przynajmniej miało być. Nawet nie zauważył, jak przywódca bandy zjawił się u jego boku. Wystarczyło jedno precyzyjne uderzenie nim chłopak stracił przytomność. Przed tym jednak usłyszał słowa, które przybysz wypowiada tylko do niego.
-Twoja kolej jeszcze nie przyszła… - po tym ogarnęła go smolista ciemność. Stracił świadomość, nie wiedząc nawet na jak długo…
[…]
W końcu się ocknął. Nie znajdował się już w salonie. O ile dobrze się orientował była to jadalnia. Jednakże wszystkie stoły i krzesła zostały wyniesione. Przetarł dłonią oczy i wtedy dotarło do niego, co tutaj się wyprawia. Rozejrzał się wokół, jednak nikogo więcej nie widział. Jego samotność długo nie trwała. Przez jedno z drzwi weszli zakapturzeni nieznajomi, prowadząc ze sobą pozostałą trójkę dzieci. Wyglądało na to, ze zostali już tylko oni. Nie rzucał się Ne nich z pięściami, nie krzyczał o oddanie ojca… dobrze wiedział, że nie żyje i już nie powróci. Gniew i histeria były w tym momencie najmniej przydatne. Trzeba było trzeźwo myśleć.
-Tylko jedno z was może zostać przywódcą. Gra trwa dalej…
Ryuuji spojrzał na swoich braci i siostrę. Mimo iż byli jedynie kuzynami, nie mógłby ich skrzywdzić, pomimo tego co niegdyś wyrabiali. Stał, nie ruszył się nawet o metr. Właściwie wszyscy pozostali na swoich miejscach. Do czasu. Dwójka braci spojrzała po sobie, po czym każdy z nich wyczarował jeden z elementów, jakimi się posługiwali.
-Stójcie. – głos ten bynajmniej nie należał do tajemniczych gości a właśnie do białowłosego. Jego słowa wywołały ogólne zdziwienie. –Powiedzieli, że mamy wybrać. Nie zaznaczyli jednak, że chodzi o walkę.
-Ja nie chcę walczyć.. – załkała dziewczynka, dla niej było to stanowczo zbyt dużo.
-Nie słuchajcie go. Chce wszystko zabrać dla siebie!
W tym momencie w jego dłoni pojawiła się gałąź najeżona kolcami. Świetnie umiał kontrolować swój żywioł, dlatego nie tracąc ani chwili przebiegł kilka kroków i uderzył w Ryuu. Chłopak nie bronił się. Nie to, że był sparaliżowany strachem, jednakże mógł nawet zostać ranny, by skończyli z tą beznadziejną ‘zabawą’. Poczuł ból, nie krzyknął, jednakże czuł jak rozlewa się on po całym ciele. Prócz tego, jego ubrania zaczęła pokrywać ciekła, czerwona substancja. Chyba nie przypuszczał, że rana może być taka poważna.
To, co wydarzyło się później było jednym wielkim chaosem. Kiedy Ryuu leżał na ziemi i próbował walczyć z bólem, cała trójka rozpoczęła walkę. Nie to im przecież mówił. Chciał im przerwać, ale nie miał siły.
[…]
Reszta zdarzeń nie była już tak silnie zapisana w jego głowie. Nie pamięta co wtedy się wydarzyło, bo trwało to zbyt długo. Jedynym późniejszym elementem było to, że leżał na trawie przed płonącym budynkiem. Był tylko on… reszta zniknęła.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group