Kartoteka - Rachela Quinlay
Rachela Quinlay - 17 Grudzień 2018, 21:35 Temat postu: Rachela Quinlay
Imię: Rachela
Nazwisko: Quinlay
Pseudonim: Lubi, gdy mówi się do niej zwyczajnie po imieniu. Poza tym jej godności chyba nie da się zdrobnić (biada temu, kto będzie próbował).
Wiek: Wygląda na nieco ponad dwadzieścia lat.
Rasa: Cień
Ranga: Tańcząca ze śmiercią
Miejsce zamieszkania: Posiada mieszkanie w Świecie Ludzi, w polskim Krakowie, ale wciąż jest w podróży. Przemierza zarówno jeden świat, jak i drugi.
Moce:
- Zmiennokształtność - Rachela potrafi przybrać kształt czarnego ptaka, postać ta jest niematerialna, jak cień lub obłok dymu. Może pozostać w tym stanie przez okres pięciu postów, potem dwa posty odpoczynku.
- Wydarcie snów - Raz na pięć postów Rachela może poprzez dotyk dokonać kradzieży snów nieśpiącej osobie, pozyskuje w ten sposób energię z fragmentów wszystkich snów wyśnionych przez ofiarę w ciągu życia. Może ją wykorzystać na tymczasowe zwiększenie siły, wytrzymałości lub szybkości (jeden za jedno wydarcie)(działa przez trzy posty).
- Fałszywa Śmierć (ranga) - Poprzez dotyk powoduje paraliż połączony z iluzją braku oznak życia u ofiary; działa dwa posty, potem dwa posty przerwy; obejmuje maksymalnie dwie osoby na raz.
Umiejętności:
- Akrobatyka - Styl walki, jakim się posługuje w dużej mierze opiera się na zwinności i akrobatycznych unikach, które mają zmylić przeciwnika.
- Zwiększona siła - Długo trenowała i w końcu z chudej i anemicznej osóbki stała się okazem zdrowia. Ciągły trening siły jest nieodzowny przy tak niebezpiecznej profesji.
- Walka nożami - Obejmuje zarówno rzucanie, jak i walkę w zwarciu, przy czym dużo skuteczniej radzi sobie w bezpośrednim starciu.
Wygląd
Rachela ma duże oczy, ich naturalna barwa to jaskrawy pomarańcz, jednak w Świecie Ludzi zawsze nosi soczewki, które nadają im piwny odcień. Jej noc jest krótki i lekko zadarty, a podbródek wąski i spiczasty. Proste, czarne włosy opadają na ramiona otaczając szczupłą, bladą twarz o łagodnym wyrazie.
Jest to postać średniego wzrostu, o miłych dla oka kobiecych kształtach. Jej budowa jednak w żadnym stopniu nie zdradza tego, jak silna jest w rzeczywistości. Porusza się zwinnie i szybko. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest wygimnastykowana. Głos ma dźwięczny, mocny, ale nie przywykły do śpiewu. Jej postawa i język ciała zdradzają pewność siebie, a przenikliwe spojrzenie bystrość i przyjazne usposobienie za razem.
Rachela ubiera się tak, by jej strój nie wyróżniał się w żadnym ze światów. Zwykle nosi długie, dopasowane spodnie, koszulę, czarny, skórzany płaszcz i wysokie, sznurowane trzewiki. Czasami dla fantazji zakłada jeszcze kapelusz z szerokim rondem. Uznaje tylko ciemne kolory, z przewagą czerni.
Charakter
Ta kobieta to wolny duch. Brak wiedzy o własnej przeszłości zmusił ją do samodzielnego radzenia sobie z przeciwnościami losu. Nie miała nikogo, kto pomógłby jej odnaleźć się w zupełnie obcym świecie. Z czasem nauczyła się niezależności. Podróżuje najczęściej sama, bo zajęcie, jakie przyszło jej wykonywać jest trudne, brudne i niebezpieczne.
W sytuacji zagrożenia zachowuje zimną krew, nie wpada w panikę i stara się trzeźwo myśleć, maksymalnie skupiona na walce. Czasami, kiedy staje naprzeciw napastnika, ogarnia ją niepohamowana żądza. Choć nigdy nie przyznała się do tego, nawet przed samą sobą, zabijanie daje jej pewnego rodzaju satysfakcję, a może nawet sprawia przyjemność...
Jest zdecydowanie osobą wyjętą spod prawa. Jej hierarchia wartości nie uznaje najwyższej władzy. Uważa, że żaden system nie jest dość dobry, by mu się podporządkować. Żyje więc tak, by dobrze na tym wyjść. Kieruje się własnymi zasadami, które znaczą dla niej więcej niż jakiekolwiek prawo.
Rachelę łatwo urazić, to dumna i mściwa istota. Zemsta jest dla niej jedynym słusznym sposobem na wyrównanie rachunków, więc gdy ktoś zasłuży, by nazwała go swoim wrogiem, staje się bezwzględna i nie ma żadnych skrupułów, by odpowiednio go ukarać.
Historia
Ten dziennik poświęcam w całości porządkowaniu chwil, które pozostają w mojej pamięci, a także odnajdywaniu tych zagubionych.
"Przebudzenie"
19 listopada 1998
Moje najwcześniejsze wspomnienie to miasto i noc pełna migotliwych świateł. Gdy odzyskałam przytomność, byłam zupełnie sama i… nie, nie bałam się. Tylko czułam zżerającą mnie pustkę. W tamtej chwili tak bardzo mi czegoś brakowało. Deszcz padał nieubłaganie tłukąc mnie ciężkimi, zimnymi kroplami. Nie miałam pojęcia kim jestem, ani jak wylądowałam na bruku miasta w środku nocy. Byłam doszczętnie przemoczona, więc poszukiwanie ciepłego i suchego miejsca stało się pierwszym i jedynym celem. W pewnej chwili odruchowo wsunęłam dłonie do kieszeni płaszcza, który miałam na sobie. Na dnie jednej spoczywał zmoknięty kawałek papieru. Była na nim notatka:
"Rachela Quinlay, Glassville, wróć na drugą stronę lustra"
Pismo wskazywało na pośpiech autora. Byłam zbyt wycieńczona, żeby dłużej zastanawiać się nad treścią liściku. Schowałam go z powrotem, pozbierałam się i poszłam w przypadkowym kierunku, który wydał mi się słuszny. Pustka w mojej pamięci zdawała się absolutna i permanentna, nie byłam w stanie przywołać ani jednego obrazu, żadnego skojarzenia z Glassville, czy "drugą stroną lustra".
Wędrowałam jakiś czas walcząc ze słabością przenikającą moje ciało. Mijałam kolejne kamienice. Wkrótce zmęczenie zaczęło wygrywać. Weszłam w jedno z przejść, które zaprowadziło mnie na dziedziniec otoczony budynkami ze wszystkich stron. Tam przysiadłam pod daszkiem. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Kręciło mi się w głowie. Dopiero po dłuższej chwili poczułam coś dziwnego, jakby wibrację, która poruszyła powietrze dookoła mnie. W jednym z mieszkań na parterze było otwarte okno. Wewnątrz panował mrok. Podeszłam, by lepiej się przyjrzeć. Zdawało mi się, że ta wibracja pochodzi właśnie stamtąd. Gdy miałam pewność, że nikt mnie nie zobaczy, wspięłam się jakoś i usiadłam na parapecie. Skąpany w mroku pokój był sypialnią dziecka. Powietrze drżało coraz mocniej, a ja nie miałam już wątpliwości, co robić dalej. Wszystkie moje myśli dosłownie zgasły na rzecz jakiegoś pierwotnego instynktu, który nakazał wejść do środka. Słabe mięśnie spięły się w nagłym przypływie adrenaliny i pozwoliły mi bezszelestnie znaleźć się tuż przy łóżku, w którym spała spokojnie mała, jasnowłosa dziewczynka. Nachyliłam się napawając się drżącym powietrzem i powoli zbliżyłam dłoń do jej czoła. Nagle przed oczami zamigotało mi mnóstwo obrazów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to jej sny. Mogłam zagłębiać się w cały wachlarz scen, emocji i doznań, które do niej należały, jednak żaden z nich nie był w stanie mnie zaspokoić w takim stopniu, jak ten, który był na samym końcu. Śmierć. Przedstawiał śmierć w oczach małego dziecka i dało się wyczuć, że jest połączony ze wspomnieniem, bardzo silnym, tkwiącym głęboko. Bez namysłu zawładnęłam nim i pochłonęłam bez reszty. Przesiąknęłam jego mocą, która dała mi niesamowitą siłę. Dziecko drgnęło, więc oderwałam dłoń i szybko opuściłam pokój.
To był mój nowy początek. Zaczęłam życie w świecie ludzi nie mając pojęcia skąd tak naprawdę pochodzę. W urzędzie zgłosiłam, że zostałam okradziona i nie mam żadnych dokumentów. Jako imię i nazwisko podałam to z notatki, którą znalazłam. Urzędnik sprawdził je z bazą danych i okazało się, że rzeczywiście należą do mnie. Z początku nie miałam możliwości zbadać swojej przeszłości, nie miałam żadnych pieniędzy. Podróż do angielskiego miasteczka Glassville z polskiego Krakowa była kosztowna. Zostałam więc i odkładałam na wyjazd. Szybko zrozumiałam, że różnię się od ludzi nie tylko czerpaniem energii ze snów, moje pomarańczowe tęczówki za bardzo rzucały się w oczy, musiałam sprawić sobie soczewki, które zmieniły ich kolor na piwny. Ukrywanie się wymagało ostrożności. Fakt, że nie rzucam cienia z początku bardzo utrudniał mi życie. Teraz wiem, że wystarczy nabrać odpowiednich nawyków i nikt nic nie zauważy. Znalazłam pracę w jakimś brukowym czasopiśmie, wykonywałam też pojedyncze zlecenia dla innych redakcji. Szybko przywykłam do takiego stanu rzeczy, wynajęłam mieszkanie i zyskałam nawet kilku ludzkich przyjaciół. Nocami polowałam w poszukiwaniu śmierci pośród snów.
"Przejście"
3 grudnia 1999
Od mojego przebudzenia minął ponad rok, ale ja nie zapomniałam, do czego dążę. Poza zgromadzeniem pieniędzy na bilet, dowiedziałam się o tym miasteczku najwięcej jak mogłam. Trafiłam na dziwną legendę związaną z lustrami, które tam wyrabiano.
Glassville okazało się zupełnie zwyczajnym, trochę ponurym, prowincjonalnym miasteczkiem. Zatrzymałam się u starszej kobiety, która zgodziła się wynająć mi pokoik na poddaszu i rozpoczęłam swoje małe śledztwo. Rozpytywałam wśród mieszkańców podając się za reporterkę, która szuka tematu. Usłyszałam kilka podań i opowieści, wszystkie z grubsza dotyczyły tego samego - luster wyrabianych przez tutejszego mistrza - niejakiego Mirasa. Oczywistym tropem stała się jego pracownia, którą był opuszczony budynek na skraju Glassville. Wybrałam się tam od razu. Nie zastałam niczego poza pustym, zrujnowanym wnętrzem. Ani jednego lustra. Byłam o krok od rezygnacji, ale przechodząc przez hall potknęłam się o starą wykładzinę. Pod nią ukryta była klapa. Zejście prowadziło do małej piwniczki, której nie było niczego poza wmurowanym w kamienną ścianę lustrem. Znane mi wibracje znów poruszyły powietrze, podeszłam bliżej. Gdy chciałam dotknąć tafli lustra, moja dłoń zagłębiła się w nim, jak w obłoku pary. Po chwili niepewności wzięłam głęboki oddech i weszłam w zwierciadło w poszukiwaniu odpowiedzi.
"Za lustrem"
16 lipca 2003
Po przedostaniu się do Krainy Luster wszystko zmieniło się całkowicie. Moje życie przypominało epickie opowieści, które rasa ludzi nazywa fantastyką. Ten niezwykły świat pozwolił mi stać się kimś więcej, niż tylko sylwetką polującą na sny. Szybko spotkałam podobnych do mnie. Dowiedziałam się, że nazywają siebie Cieniami. To za ich sprawą odkryłam inne niezwykłe zdolności, jakimi dysponuję.
Mój trop dotyczący przeszłości urwał się w momencie przekroczenia lustra, nie wiedziałam gdzie dalej szukać. Ruszyłam więc w podróż wypatrując śladów niejakiej Racheli, którą podobno byłam.
Świat, do którego trafiłam okazał się nie tylko piękny, ale i równie niebezpieczny, co fantastyczne światy wymyślane przez ludzkich pisarzy. Zaczęłam więc szukać kogoś, kto pomoże mi podszkolić się w walce. Moim nauczycielem został pewien leciwy mężczyzna - Alzar, który w przeszłości był strażnikiem na dworze miejscowych arystokratów. Dzięki jego treningowi nauczyłam się posługiwać najlżejszą bronią, czyli nożami i sztyletami. Z początku płaciłam mu złotem, które zarabiałam chwytając się różnych, nie zawsze zupełnie legalnych zajęć. Z czasem jednak polubiliśmy się, zaczęłam mu pomagać, bo staruszek nie miał już siły wykonywać niektórych prac, a on za to pozwolił mi zatrzymać się u siebie. To trwało kilkanaście miesięcy aż do pewnej nocy.
"Śmierć"
4 kwietnia 2004
Obudził mnie huk, a potem głosy, które szybko przerodziły się w krzyki. Wstałam, chwyciłam za broń i pobiegłam do pokoju Alzara. Było już za późno, napastnicy zdążyli pozbawić go życia. W przypływie wściekłości zaatakowałam pierwszego z brzegu, który najwyraźniej zupełnie nie spodziewał się tego, gdyż nawet nie zdążył spróbować zablokować mojego ciosu. Rzuciłam się na niego wbijając nóż do połowy ostrza w klatkę piersiową. Razem upadliśmy na podłogę. Wtedy doznałam czegoś absolutnie niesamowitego. Zanim umarł wszystkie sny, jakie kiedykolwiek wyśnił trafiły do mnie. Moc. Niesamowita, nieopisana energia i śmierć. Dwie potężne siły zderzyły się we mnie. Poczułam, zrozumiałam.
Pozostali rzucili się do ucieczki. Byłam tak otumaniona ogromem doznań, że nawet nie mogłam ich ścigać.
Nie odpuściłam jednak, udało mi się wyśledzić bandytów, którzy zbiegli i wydusić z nich o co chodzi. Alzar od dawna ukrywał się przed wierzycielami, którzy chcieli wyegzekwować od niego dług, który zaciągnął u pewnego arystokraty. Ich celem było zabić starego i zabrać wszystko, co miał cenne. Na niewiele jednak im się zdały zapewnienia, że oni tylko wykonują rozkazy. Zdołałam jeszcze pozyskać godność ich szanownego zleceniodawcy i zabiłam drani. Zemsta była... konieczna. Ilekroć miałam wątpliwości, przypominałam sobie mojego przyjaciela leżącego w kałuży własnej krwi. Znalazłam więc i lorda. Dostanie się do jego posiadłości było nie lada wyzwaniem, ale podołałam ostatecznie kończąc jego żywot. Gdy opuszczałam jego sypialnię wciąż patrzył na mnie zamglonymi oczami, miał poderżnięte gardło.
Nie zaczęłam trudnić się zabijaniem od razu. Dorosłam do tego z czasem, gdy na mojej drodze wyrastały kolejne zagrożenia i wrogowie. Podróż wciąż trwa, tak samo, tak jak poszukiwania wspomnień dawnego życia. Mam nadzieję, że wkrótce dopiszę kolejny rozdział.
Anomander - 18 Grudzień 2018, 18:51
Ładna, przejrzysta karta. Jedyne do czego mam zastrzeżenia, to użycie słowa "Nożownictwo".
Nożownictwo jako takie tyczy się wytwarzania noży, a jak rozumiem chodziło o to, by postać potrafiła nożem walczyć. Jeśli chodzi o walkę, to zmień proszę na: "Walka wręcz z użyciem noża" lub "Walka nożem".
Jeśli możesz, dopisz proszę kilka słów o zwyczajowym stroju Twojej postaci. Czy woli suknie, czy może zgrzebne wory? :) Może ubiera się jak Pensjonarka? Albo Członek Gangu Motocyklowego?
Po wprowadzeniu tych kosmetycznych zmian karta zostanie zaakceptowana.
Anomander - 19 Grudzień 2018, 14:22
Zmiany zostały wprowadzone. Dziękuję.
AKCEPT
|
|
|