To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Posiadłość Arthura

Anonymous - 9 Luty 2011, 21:42
Temat postu: Posiadłość Arthura


Cóż... To można uznać, za coś podobnego... (w końcu tutaj wszystko jest odwrócone). Rezydencja Arthura to oczywiście odziedziczona posiadłość o całkiem sporej wartości. Jest ona spora, ale też nie przesadzajmy...

Więc posiadłość dzieli się na:

    - Wjazd i Ogród

Cała posiadłość zaczyna się bramą, a od niej prowadzi dróżka z kamieni, na końcu tej której jest placyk, a na nim niezidentyfikowane pojazdy mogą wykręcić (lub wystartować). Oczywiście sama dróżka prowadzi między drzewami, w których gąszczu kryją się niezidentyfikowane stworzonka (prosimy nie dokarmiać, niektóre nie lubią herbatników, tylko mięsko w dużych ilościach... średnio 40/50 kilo to tygodniowy posiłek). Oczywiście schody prowadzące do samego domu nie są ruchome, lecz z marmuru, aczkolwiek należą do tych krótszych.
Za posiadłością jest oczywiście ogród, ale właściwie jest to bardziej park: jeziorko, dzikie drzewa, rosnące gdzie im się zachce i strumyczek, a nad nim mostek i wydeptana ścieżka, prowadząca do białej altanki.

    - Część Arthura

Nie muszę chyba wspominać, że cały dom jest Arthura, ale są miejsca w które chodzi częściej i w które chodzi rzadziej, ale do jego "części" chodzą tylko lokaj i pokojówka. W tej części mamy sypialnię, osobną łazienkę, mały salonik no i pracownię.

    - Pokój Rodziców

Jest to pokój do którego drzwi są zawsze zamknięte na klucz który Arthur trzyma w swoim biurku, karą za wejście tam jest prawdopodobnie wydalenie, aczkolwiek nikt tego nigdy nie próbował, więc... Raczej nie polecamy być tym pierwszym

    - Część dla służby

Cóż tu dużo pisać... Miejsca do których pan nie ma potrzeby się zapuszczać: kuchnia, wszystkie składziki no i pokoje służby, każdy pokój ma w sobie coś interesującego, np. Nic nie odbijające lustro, odwrócony do góry nogami portret, czy cuś.

    - Przeloty

Czyli korytarze i hol... Same korytarze są pokryte dywanami, wszystkie ściany są albo ciemno zielone, albo ciemno niebieskie ze złotymi zawijasami... Wszystkie korytarze mają portrety lub obrazy z scen ważnych dla rodziny Sallavado (morderstwa, walki, bitwy itd)
Z kolei hol to po prostu duuuży pokój, ze schodami, na ścianach którego wisi broń. Brązowe panele pokryw gigantyczny Perski dywan, a w powietrzu wisi diamentowy żyrandol, którego świece zapalają się wieczorami, same z siebie.

    - Część dla gości

Są to oczywiście miejsca w które goście zazwyczaj się zapuszczają: salon, pokoje sypialne dla gości, biblioteka, wielka jadalnia i pokój odpoczynku. Co tu więcej pisać?

    - Strych i piwnicę

Na strychu mieszczą się stare i oczywiście niepotrzebne w tej chwili rzeczy, lecz możliwe że w przyszłości bardzo potrzebne. W piwnicy zaś znajduje się część jedzenia i zapasów alkoholu, od rumu przez wino, po koniaki, Byaleis i dżin
Anonymous - 30 Maj 2011, 18:11

Colette galopem wjechała na posiadłość Arthura o mało co nie taranując kogoś ze służby. Miała przeczucie, że właśnie tutaj powinna być. Sama nie wiedziała dlaczego, ale mu zaufała i tym sposobem się tutaj znalazła. Gdy tylko znalazła się przed drzwiami domu zeskoczyła szybko z konia i bez słowa podała lejce stajennemu. Nie miała ochoty bawić się w przekazywania konia i pilnowanie o to by stajenny zadbał o klacz podczas jej nieobecności. Szybkim krokiem podeszła do drzwi i jakby była u siebie w domu otworzyła je nie czekając na służbę. W końcu chcąc czy nie chcąc była bardzo dobrze obeznana z tym domem jak i jego właścicielem. Przeszła przez hol nie zwracając uwagi na broń na ścianach, w końcu mogła z pamięci wymienić jaka broń znajduje się na jakiej ścianie i w jakim miejscu. Czasami ją przerażało to jak bardzo dobrze zna to miejsce. Gdy tylko znalazła się w salonie stanęła przed lustrem i zobaczyła okropny widok. Jej włosy były rozwiane w każdą stronę. Syknęła niezadowolona i spojrzała na służkę, która tradycyjnie przyniosła jej kieliszek wina. Mogła się domyśleć, że to wino jest od niej ponieważ blondyn nie przepadał za winem, a ona notorycznie je mu przynosiła. W końcu ona nie przepada za herbatą, a nie będzie jej piła. Nawet nie zauważyła kiedy kobieta wyszła Cole rozpuściła włosy. Nie przepadała kiedy jej falowane blond włosy były rozpuszczone. Ni to loki ni to proste włosy. Irytowało ją to niezmiernie. Szybko przeczesała włosy palcami i spięła w kok. W końcu gdy doprowadziła się do porządku zdjęła pelerynę i podała ją służce, która pewnie zajrzała by się upewnić czy czegoś nie potrzebuje. Zniecierpliwiona nieobecnością Arthura usiadła na sofie i wzięła kieliszek do ręki. Nie mogła znieść tego, że nie wiedziała czemu coś kazało jej się tu pojawić. Chcąc wyrzucić złe myśli z głowy upiła łyk napoju i wstała z sofy wpatrując się na krajobraz za oknem.
Anonymous - 31 Maj 2011, 08:14

Było mu ciężko, wręcz cholernie ciężko. Każdy kolejny krok wydawał się być nie do przejścia, ale jakoś szedł. Po pewnym czasie, około pół godziny chodu, już co prawda nie po słońcu i gorącym piasku, lecz po porządnych kamieniach. Wstydził się sam przed sobą, że tak opiera się na jego obecnej pomocnicze. No ale nie mógł nic na to poradzić, a pani wydawała się być silniejsza niż na pierwszy rzut oka.
Po kilku próbach podjęcia odpoczynku, doszli do jego domu. Arthur wydał z siebie ciche westchnięcie, widząc swój domek. W końcu wszystko było okej. Jedynie zastanawiała go latająca po korytarzach służba, którą widać było przez okno. Hm, czyżby miał odwiedziny?
Któryś z lokajów zauważył go idącego wraz z nieznajomą i machnięciem ręki przywołał do siebie innego, po czym rozbiegli się w dwie różne strony. Arthur westchnął cicho i przewrócił oczami, wyobrażając się, co napotka kiedy wejdzie do własnego domu.
Jak się spodziewał, wszyscy zamarli w holu kiedy wszedł, z panienką, następnie prawie przerażeni wybiegli wszystkimi drzwiami, nie chcąc im przeszkadzać. Zadowolony z tego faktu Arthur zdjął rękę z szyi panienki i lekko kuśtykając podszedł to szafki w której trzymał swoje laski.
- Milady, zapraszam do salonu, za momencik do ciebie dołączę - powiedział i skłonił się lekko. Po czym otworzył jej właściwe drzwi i zamarł widząc, że ktoś już w środku siedzi.
- L-lady Colette, co ty tutaj robisz?! - prawie krzyknął ze zdziwienia i zaraz cofnął się o krok, przy okazji gryząc się w wargę, że cokolwiek powiedział, bo zaraz go zagadają na śmierć. By jakoś utrzymać fason, chrząknął w dłoń i wskazał dłonią na Melanie. - Ekhem, to jest lady Melanie... A to jest lady Colette... Um... Pobawcie się przez moment beze mnie, panie, muszę się ogarnąć, a na pewno będziecie mieć od groma tematów. Zaraz każę przygotować herbatę. - Próbował się uśmiechać, próbował obrócić głowę tak, by choć na chwilę druga Francuzka dała mu spokój i pozwoliła się najpierw ogarnąć, a dopiero potem odpowiedzieć na setkę pytań, lecz to nie było proste, biorąc pod uwagę , że zrobi mu scenę za fakt, że same jego ubrania wyglądały jakby właśnie przeszedł klęskę żywiołową.

Anonymous - 31 Maj 2011, 17:40

Arthur za każdą chwilą robił się, o dziwo, coraz to cięższy, ale Melanie się nie poddawała. Wciąż trzymała na swoich barkach ciężar chłopaka. W tej sytuacji cieszyła się, że ćwiczyła tą gimnastykę. Ma teraz nieco siły w rękach dzięki czemu może donieść Anglika do jego domu. Oboje się przy tym nieźle zmęczyli. Arthur dlatego, że ma niedobór krwi, a Mel dlatego, że musiała utrzymać na sobie jakieś siedemdziesiąt kilo. A przy okazji była nieco speszona bliskością przedstawiciela płci męskiej. Dziewczyna jest nieco wrażliwa na taki bliski kontakt. No,ale cóż. Może jej kiedyś to przejdzie. Przecież nikt nie wie co pan Los szykuje nam.
Kiedy doszli na miejsce Melanie odetchnęła z wielką ulgą. Jej ramiona mogły odpocząć, ona także. No i też między nią a Artjurem była normalna odległość. W końcu. Może jakby była człowiekiem, to taka przesadna bliskość by ją cieszyła. Każdą przedstawicielkę płci pięknej... ale ona nie zalicza się do istot ludzkich, więc wiadomo co i jak. Nie jest normalna i tak dalej i tak dalej. Oczywiście w swoim mniemaniu, ale mniejsza o to. Melanie nigdy chyba nie pozbędzie się tych dziwacznych myśli, które wciąż jej szepczą: Inna! Inna!
Oczywiście proszę sobie nie myśleć, że jest jakąś tam psychopatką. Co jak co, ale z jej psychiką jeszcze nie jest aż tak źle, pomijając fakt, że miewa czasem myśli samobójcze.
Dom chłopaka był naprawdę imponujących rozmiarów. Prawdę mówiąc jej także, ale ta budowla była zadbana nie to co ruina Melanie. I prawdę mówiąc Mel w najbliższym czasie nie ma zamiaru tam wracać. Może kiedyś jak wspomnienia wyblakną, ale nie teraz...znajdzie sobie jakiś kącik na te kilka miesięcy i będzie okej, prawda? Powiedźcie, że wszystko się ułoży...
Poszła za panem domu. Rozglądała się przy okazji, a to w prawo, a to w lewo. No i nadal nie mogła przestać się zachwycać. Co za cudowne miejsce! Arthur musi być naprawdę bogaty, biorąc pod uwagę to, że posiada taką olbrzymią i zadbaną rezydencję.
Kiedy otworzył drzwi do salonu zobaczyła, że w pomieszczeniu jest jakaś dziewczyna. Nie znała jej, ale z tego co się okazało, właśnie poznała.
-Hej-mruknęła pod nosem. Akurat nie miała chęci na rozmowę. A dlaczego? Bo dziwnie się czuła. Miała wrażenie, że Colette jest z jakichś wyższych sfer, być może jest nawet arystokratką. A ona? Melanie jest zwyczajna, szara, wręcz przeciętna! Nie równa się z taką pięknością jaką jest nowo poznana dziewczyna.

Anonymous - 31 Maj 2011, 18:57

Gdy usłyszała dobrze znany sobie głos, uśmiechnęła się i obróciła się w stronę blondyna. Jednak gdy zobaczyła jego wygląd o mało co nie wypuściła z ręki kieliszka, a zamiast uśmiechu na jej twarzy było widać zdezorientowanie pomieszane z przerażeniem. Rzadki to był dla niej widok, oczywiście oprócz oka Arthura raził ją w oczy jego ubiór. Nie mogła temu zaradzić, po prostu jeśli chodziło o ubrania stawała się wyczulona. Sama preferuje styl elegancki, ale za razem skromny. Taka była i już. Więc nic dziwnego, że zmarszczyła nos i jej wzrok wszystko mówił co o tym sądzi:
- Ciebie także miło widzieć. - Odpowiedziała robiąc pełną oburzenia minę. Gdy tylko w zasięgu jej wzroku pojawiła się nieznana kobieta, natychmiastowo jej twarz przybrała obojętny wyraz jak to miała zwyczaj przy obcych. - Bonjour. - Odpowiedziała chłodnym tonem.
Może po niej nie było widać, ale na sam dźwięk imienia Melanie robiło jej się niedobrze. Zawdzięczała to swojej kochanej mamusi, która tak samo się nazywała. Do tego pewnie nie pomagała przed chwile poznanej dziewczynie całą swoją postawą i była tego w pełni świadoma. Cóż tak ją wychowano i nic na to nie poradzi. Do tego przyglądała się Melanie swoimi fioletowymi oczętami oceniając ją. Na jej twarzy zagościł lekki uśmiech, który po chwili zniknął. Uznała, że dziewczyna jest bardzo piękna no i dobrze się ubiera. To było chyba najważniejsze w jej ocenie. Może by zaczęła rozmowę, ale dobrze wyczuwała brak chęci na konwersację ze strony rozmówczyni. Przez chwilę się zastanawiała, z jakich to powodów, gdy w końcu przyszły jej do głowy statut społeczny. Może była wychowywana by zachowywać się wyrafinowanie w towarzystwie, no ale w końcu służba była dla niej rodziną:
- Ekhem - cichutko odchrząknęła - Widzę, że poznałaś się z Arthurem i to akurat chyba w nie najmilszej odsłonie - Powiedziała upijając łyk wina - Ale chyba się domyśliła, że nie jest taki zły. No pomijając jego gust kulinarny i tą herbatę... - Powiedziała podchodząc bliżej dziewczyny - Na prawdę nie rozumiem jak można ciągle pić herbatę, a wina nie cierpieć.
Miała nadzieję, ze przełamie jakoś pierwsze lody. Łatwiej by jej było gdyby czarnowłosa okazała się obeznana w biznesie wtedy by rzuciła jakiś tekst o tym jak akcje maleją, ale nie miała tej pewności, więc wolała milczeć.

Anonymous - 31 Maj 2011, 20:10

Nie miał praktycznie rzecz biorąc, żadnych skojarzeń z Melanie, po za tym, że była całkiem ładna, ale jeśli chodziło o bliskość... Arthura trzeba było wziąć na prawdę blisko, żeby się czymś przejął i uznał to za zbliżone namiętności, a następnie pozwolił swoim skojarzeniom popłynąć. Więc nic sobie nie robił z Melanie, po za tym, że wstyd mu było tak obciążać lady, w końcu kobiety były kwiatami, a na kwiecie się nie staje, nie ważne jak wygląda.
Z początku obawiał się, że Colette zacznie robić sceny, czemu jest z nieznajomą, czemu tak wygląda i w ogóle, ale miło go zaskoczyła od razu próbując zaprzyjaźnić się z szarą myszką, która mu pomogła...
Tak Melanie była ładna, oczywiście nie można byłoby jej postawić na pokazie mody, czy czegoś w tym rodzaju, gdyż normy wymagały innych właściwości... Lecz Arthur jako dżentelmen, został nauczony dostrzegania w kobietach czegoś więcej, niż tylko piersi... Właściwie prawie nigdy nie zwracał na nie uwagi.
- Kwestia gustu, milady - odparł z uśmiechem. - Ja nie mogę zrozumieć jak możesz ciągle gorzkie wino i w dodatku francuskie.
Arystokrata kiwnął głową do Colette by utrzymywała rozmowę.
- Rozmawiajcie sobie, drogie panie- dodał jeszcze po chwili. - Pójdę się odrobinę ogarnąć.
Z tymi słowami Arthur ruszył podtrzymując się na lasce, do swojego pokoju.

Anonymous - 31 Maj 2011, 20:33

No cóż Melanie zawsze była raczej szarą myszką. I nieważne w jakiej kwestii. W pierwszym życiu była niemal tak samo uboga jak teraz, ale prawdę mówiąc, kiedy była naprawdę żywa, panowała I wojna światowa, więc co się dziwić drodzy mili? Wszędzie bieda i nic więcej. Widok trupów to była codzienność, już nie wywoływała odruchów wymiotnych tak jak na samym początku. Później człowiek zaczyna się przyzwyczajać, że z okna ma widok na ludzkie wnętrzności.
Jakby Mel słyszała myśli obojga toby się zaczęła śmiać. Ona ładna? No chyba nie! Jak trup może być ładny? To tak jakby wyciągnąć z trumny nieboszczyka, który się jeszcze nie rozłożył. Dziewczyna właśnie takim czymś jest. Może nie wygląda, ale zmieniliby zdanie o niej natychmiast, jakby zdjęła z siebie ten sweter, czego oczywiście nie ma zamiaru robić, bo nic pod nim nie ma, oprócz bielizny oczywiście. Aż na tyle biedna nie jest, by nie mieć w domu bielizny no bez przesady.
Od razu się nieco ożywiła słysząc, że Colette jest Francuską. Uśmiechnęła się blado po czym powiedziała do dziewczyny:
-Bonjour mademoiselle Colette.-teraz mówiła nieco głośniej i o wiele wiele pewniej. Nawet zaśmiała się cicho pod nosem słysząc jej komentarz o Arthurze-Oui. Zgadzam się, trochę ma dziwne przyzwyczajenia. I ta mania ma punkcie herbaty...on dla niej pewnie by wszystko zrobił... ale powiem szczerze, że wcale taki zły nie jest. Spotkałam się z gorszymi...-tu się na chwilę zacięła, przypominając sobie Illuminate-przedstawicielami jego płci.
Melanie spojrzała jeszcze raz w stronę chłopaka. Wyglądał tragicznie i pewnie się tak czuł. Taki elegant jak on nie jest przyzwyczajony do noszenia obdartych ubrań. Mel to co innego. Jej to tam obojętne czy ma na sobie męskie, czy damskie ubrania. Byle tylko nie były bardzo za duże. No i wcale nie musi być w najlepszym stanie. Biorąc pod uwagę stan jej trampek to można to zobaczyć bez najmniejszego problemu. Cały jej ubiór był dość...zaniedbany. Sweter rozciągnięty, a dżinsy wytarte z dziurami na kolanach. Kto wie ile razy już je prała? Prawdę mówiąc nie ma nic więcej. Po prostu ją na to nie stać. Ostatnio zarobiła parę groszy, robiąc mały występ gimnastyczny, ale to co nazbierała wystarczy najwyżej na beznadziejnej jakości, szmaciane halówki, takie jakie ludzkie dzieci biorą na zmianę do szkoły. A o bluzce i spodniach nawet nie wspomnę!

Anonymous - 31 Maj 2011, 21:03

No tak mogła się domyśleć, że zaskoczyła blondyna swoim zachowaniem, no ale w końcu nie jest taka zła. Może czasami przesadza i troszkę jest zazdrosna, ale widząc stan Arthura można się domyśleć, że Melanie mu pomogła więc nie ma się po co rzucać. Dopiero będzie się na niego rzucać z pytaniami typu gdzie był i co mu się stało... A to nastąpi od razu jak się przebierze, a ona przekona się choć w małym stopniu do rozmówczyni:
- Mój drogi... Wino jest bardzo wspaniałe i ma wyrafinowany smak i do tego wszystko co francuskie nie musi być gorsze. - Odpowiedziała spokojnie i na potwierdzenie swoich słów napiła się wina.
Och gdyby Colette wiedziała, że Melanie pomyślała, że jest francuską by się zdziwiła. Ona w żadnym calu nie była francuską, nawet ani razu tam nie była. Jedynie co francuskiego w niej było to kropla francuskiej krwi po swoim przodku.
Na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech słysząc znany sobie język, chociaż nie wiadomo skąd go znała. Nie wybierała się za krainę luster ani razu, a francuskie wino jak i inne rzeczy miała od swojego dostawcy:
- Och... Dobrze o tym wiem, że Arthur nie jest taki zły. W końcu trochę czasu już go znam - lekko się uśmiechnęła, co było u niej przejawem lekkiej sympatii. Tylko pytanie do kogo czy do rozmówczyni czy może do osoby, o której była mowa. - No ale jak mowa o herbacie i winie, to może wina? Prosto z Francji. - dodała pokazując butelkę - Może Arthur go nie pije, ale przynajmniej ja mam czego się napić podczas wizyt.
Czując w końcu ciepło jakie panowało w pomieszczeniu zdjęła czarne skórzane rękawiczki. Podała je służce, która zajrzała zaciekawiona do salonu:
- Przynieś jeszcze jeden kieliszek dla mademoiselle Melanie - Powiedziała do kobiety - A i bandaże i apteczkę.
Przypomniał jej się stan oka blondyna i uznała, że nawet jak będzie się sprzeciwiać pomoże mu. Ba! Jakby miał wybór, gdyby coś stanieje coś takiego jak znieczulenie poprzez oberwanie butelką wina w głowę. A jest pewne, że Colette się nie zawaha użyć tej metody.

Anonymous - 2 Czerwiec 2011, 09:07

Od razu, kiedy tylko wszedł do swojego pokoju, po prostu padł na łóżko, sapiąc cicho. Nie miał siły teraz się myć, przebierać i wracać do swoich lady... Był kompletnie wykończony i prawie mu się przysnęło na miękkim łóżku, kiedy przyszedł jeden z lokajów z przygotowanym ubraniem.
Kiwnął lekko głową i z westchnięciem się podniósł.
- Przynieś mi też miskę z gorącą wodą i lustro... I jeszcze może przygotujcie herbatę - dodał, po czym lokaj z ciszą i bardzo posłusznie się oddalił.
Chłopak już po chwili ubrał się w lżejsze ubranie; luźną koszulę, jakiś cholerny ozdobnik pod gardło i zieloną kamizelkę, zaś na nogi jakieś luźniejsze, podwijane spodnie i jedne z wyższych butów.
Kiedy lokaj przyniósł mu lustro, spojrzał w nie i sam się prawie przeraził... Miał okropnie bladą skórę i wręcz dzikie oko, zaś sam bandaż już żałośnie mu się zsuwał z głowy. Arthur prychnął i kompletnie go zdjął, a zamiast niego zawiązał sobie chustkę.
Po tych czynnościach, dalej podpierając się, ruszył do swoich gości. Kiedy indziej zajmie się swoimi ranami, teraz miał gości.
- Przepraszam, że was opuściłem, drogie panie... Mam nadzieję, że nie musiałyście czekać - Powiedział wskazując Melanie kanapę i siadając z cichym westchnięciem na swoim fotelu. Ach, jak on za nim tęsknił! Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... No chyba, że się nie ma jeszcze domu, wtedy najlepiej w czyjejś kuchni.
Zaraz przyniesiona mu została herbatka i kieliszek, na co odpowiedział uśmiechem. Powoli zalał sobie przygotowane już w filiżance mleko gorącą herbatą z imbryczka i wciągnął ten zapach. Jak on tęsknił!
- Więc, lady Colette...? Czemu zawdzięczam tobie tak nagłą wizytę? Trochę czasu minęło od kiedy ostatnio zawitałaś w mych progach, a już na pewno kiedy mnie nie było.

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 17:24

Melanie spojrzała na Colette z uśmiechem na twarzy. Czuła się w jej towarzystwie, trzeba przyznać, bardzo swobodnie. Sama nie wiedziała czemu. Może dlatego, że miała świadomość, że nie jest Arthurem... tu chodzi o poglądy, nie płeć, chodź ona też jakiś tam wpływ ma. Ale nieznaczny, bardziej chodzi tu o niechęć chłopaka do wszystkiego co francuskie. Mela osobiście nie uważała, że Francja to najlepszy kraj, ale żeby mieć aż tak wielką niechęć do "Żabojadów", to już nieco przesada... ale ona tam na głos nie ma zamiaru niczego mówić. Niech sobie Arthur żyje w swoim świecie, gdzie potężna Anglia, ma władzę nad całym światem. Prawdę mówiąc dziewczyna ciekawa jest, czy Arthur chciałby, by w jego ukochanej ojczyźnie zapanowała stuprocentowa monarchia.
Kiedy pan domu wrócił do salonu uśmiechnęła się nieco i powiedziała, ku temu, by zrobić mu nazłość, z wielkim francuskim akcentem:
-Non, monsieur nie w moim przypadku.
Czuła się jakoś pewniej niż na samym początku, ale nadal wolała zachować dość dużą odległość od wszelkiego rodzaju męskiego. I tu nie chodzi tylko o chłopaka. Także o służbę płci męskiej. Ona tam woli się nie narażać, jeszcze komuś coś nieprzyzwoitego do głowy przyjdzie i co wtedy? No cóż, może odrobinkę panikuje, ale to nie jej wina przecież... złe wspomnienia siedzą w tej głowie bardzo długo, a te dobre szybko się ulatniają. Może i Mel nie jest człowiekiem, ale mózg pracuje jej jak przed iluś tam laty, kiedy żyła, bo dzisiejsze życie się nie liczy. Jakby nie ten dziwny człowiek, Melanie już dawno wąchałaby kwiatki od spodu, pewnie w jakiejś wspólnej mogile. Generał nie wykopałby dla niej specjalnie grobu. Ba! Przecież ona się stawiała mu... ale nie pamięta co mówiła wtedy. Wspomnienia wyblakły, jakby ktoś przysłonił je mlecznym welonem, jakby mgła na nich osiadała...
Ale nie będę was przynudzać. Może kiedyś indziej poznacie całą historię Żywego Trupa, który właśnie tutaj stoi.
-Nie wiem jak jest z mademoiselle Colette...-dodała po dłuższej chwili niezręcznego milczenia.

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 18:39

Z spokojem piła wino i zerkała na Melanie. Musiała przyznać, że nawet szybko się do niej przekonała, chociaż na pewno nie pokaże jej swojej prawdziwej twarzy przez pewien czas. Słysząc francuski akcent dziewczyny uśmiechnęła się szerzej i nalała jej wina do kieliszka. Może ona sama nie robiła na złość Arthurowi, ale uważała, że musi być to niezła zabawa. Colette raczej preferowała podteksty i aluzje, które nie zawsze zostały wykryte przez mienianego blondyna. Podała Melanie kieliszek z czerwonym trunkiem:
- Viola - Powiedziała z uśmiechem i usiadła na kanapie zakładając nogę na nogę - Ależ skąd mój drogi - odpowiedziała i wzięła łyk wina. Słysząc pytanie o nagłej wizycie zaczęła się przyglądać kieliszkowi po czym odstawiła go na stolik - Och w końcu jak sam powiedziałeś, dawno nie zagościłam w twoich progach, więc o to jestem. Nie cieszysz się? - Spytała patrząc na niego pytająco. - Do tego miałam na początku zamiar odwiedzić Tyka, ale wyobraź sobie, ze stajenny nie wyszedł po moją klacz.

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 11:44

Długi moment siedział cicho, dłonią dotykał samej filiżanki, ciesząc się jej ciepłem i zapachem.W końcu dosyć niedawno sądził, że nigdy już nie będzie miał okazji się napić! To był koszmar, który na szczęście minął.
Dopiero po kilku minutach wyrwał się z transu i napił napoju, po czym spojrzał na Colette. W końcu ciepło herbatki z mlekiem, zaczęło się rozchodzić po jego ciele, a on mógł się rozluźnić.
- Oczywiście, że się cieszę, milady, twój widok raduje me serce jak zimna woda po maratonie, psiamać. Nie znam twojego Tyka, ale ciekawi mnie kto ma taką kiepską służbę, do cholery! - wyburknął to dosyć dziwnym tonem, przy okazji marszcząc lekko brwi. Cholera cieszył się, że ją widzi, faktycznie... Ale z drugiej strony był wykończony tym wszystkim, marzył już tylko o łóżku no i nie potrafił tego okazać... A już na pewno wyznać jej, jak bardzo się bał, że już jej nigdy nie zobaczy.- Milady, wiesz gdzie jest Annabella? Rozstałem się z kotkiem w dosyć... kiepski sposób i... - urwał na moment, przygryzając wargę. Cholera, gdzie jego kotek?! Kociaczek, który zawsze miział się o jego dłoń i któremu mógł zaufać, chociaż było to zwierze niewierne? Czy znalazła już sobie nowy dom? Cholera, kiepsko...
Jego spojrzenie padło na moment na Melanie. Za moment ją wciągnie do rozmowy, tylko niech się wyjaśni co z jego kotkiem! Nie wypadało przecież być przerażonym w obecności dwóch pań.

Anonymous - 15 Czerwiec 2011, 19:48

Spojrzała na Arthura i Colette. Zaciekawiło ją jak długo się już znają. Parę dni? Miesięcy? A może lat? Nie wiedziała. To były tylko fantazję Pani Trup, więc nie ma co nad tym dłużej wytężać myśli. Marzenia to rzecz bardzo nietrwała i lepiej ich nie mieć, bo i tak one się nie spełniają w większości przypadkach. Mimo, że Melanie już wiele razy prosiła spadającą gwiazdę o lepsze życie, jakoś to się nigdy nie spełnia! I gdzie ta sprawiedliwość, możecie mi powiedzieć?!
Mel miała właśnie Wielki Dzień Pesymizmu, co u niej jest normalne. Wyłączyła się kompletnie nie słuchała tego co było w otoczeniu. Usiadła na jednym z fotelu i zaczęła odpływać w własny wspaniały świat, jak dziecko z autyzmem, oczywiście nie obrażam osoby chore na tę chorobę.
Właśnie zastanawiała się co by było gdyby nie znalazła prawie martwego Iana na ulicy i się nim nie zaopiekowała. On by umarł, ale coby się stało z naszą Melanie? Czyby zginęła jako stuletnia staruszka? A może jakaś bomba spadłaby jej prosto na głowę? Albo inaczej. Umarłaby pewnie z głodu. Podczas I i II wojny światowej trudno było o cokolwiek do jedzenia. Jako trup nie musiała jeść, ale głód odczuwała. Jakby chciała popełnić samobójstwo musiałaby się rzucić w płonący budynek. Jakby nadarzyła się okazja pewnie by tak zrobiła. Przecież nikt by za nią nie tęsknił! Nie ma chłopaka, przyjaciół, ba znajomych nawet nie posiada! Mel zazwyczaj nie wytyka nosa poza swój dom, a że zebrało się jej na spacer to nie jej wina. Ale dobrze zrobiła, ze wyszła. Chodziarz Arthur doszedł do domu a nie szwendał się po plaży jak człowiek na pustyni.
Lecz musi przyznać. Widząc go jak jakiegoś biedaka, który zgubił się na Saharze sprawiło jej niemałą frajdę. Dawno nie widziała takiego widoku. Pan domu wyglądał jak ostatnia ofiara, ale tę myśl Melanie zachowa tylko dla siebie.

Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 15:57

Mimo iż znała Arthura już bardzo długi czas to i tak nie potrafiła go do końca zrozumieć. Może to przez dziwne porównania, przez to, że się tak różnili. Bo jakby nie patrzeć to byli swoim przeciwieństwem, oczywiście pomijając blond włosy i to, że należeli do upiornej arystokracji. Więc zdziwiona tym dziwnym tonem u blondyna zmierzyła go uważnie wzrokiem szukając odpowiedzi. W końcu gdy zrezygnowała z penetrowania wzrokiem Arthura uśmiechnęła się i sięgnęła po kieliszek:
- Muszę przyznać, że jak pierwszy raz Ciebie dzisiaj zobaczyłam to wyglądałeś jak po maratonie - Odpowiedziała i napiła się wina - Annabella? - spytała zaskoczona.
Tym razem zobaczyła, że się martwi i było jej z tego powodu smutno. Zwłaszcza, że nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. W końcu od dawna go nie odwiedzała i nie wiedziała co się dzieje u niego i jego służby. Była świadoma, że był przywiązany do swojego kotka, a domyślając się z jego wypowiedzi musieli się rozstać w niemiłych okolicznościach, prawdopodobnie w kłótni. Sama dobrze wiedziała jaki Arthur jest podczas kłótni i powiedzmy szczerze, że nie przepadała za tym. W ogóle kto by przepadał za kłótniami. Nawet nie zauważyła kiedy spuściła wzrok na podłogę i w duchu siebie przeklinała, bo w końcu w ten sposób dala mu do zrozumienia, że nic nie wie na ten temat. Teraz ciążyła ta niezręczna cisza, która raniła uszy bardziej niż jakikolwiek hałas. Spojrzała na Melanie, która najwyraźniej utonęła we własnych rozmyślaniach. Nie dziwiła jej się w końcu nie była za bardzo obeznana z sytuacją, a do tego niedawno się poznali.

Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 12:48

To fakt, Arthur i Colette byli bardzo starymi i dobrymi znajomymi, ale nigdy nie byli tacy sami. Szczerze powiedziawszy byli... kompletnie różni. Arthur z niemocą wyrażania uczuć w sposób ekhem... Drastyczny i niejasny. Można powiedzieć nawet, że kochał/uwielbiał Colette, ale jednocześnie jej nie znosił, zabawne prawda? To było mniej więcej tak, że nie potrafił przestać się z nią spotykać, uważał ją za osobę bardzo bliską, ale z drugiej strony nie kochał jej (chyba), ani nie lubił, bo ciągle go lekko irytowała i ciągle się sprzeczali.
Arthur przerażony odstawił herbatę na stół. Przełknął ślinę i zacisnął palce na poręczy fotela. Źle.
- Bloody hell... oh, my... - jęknął głośno i się podniósł. Nie było teraz czasu ani siły, żeby szedł gdzieś jej szukać, ale... Jak błagać o powrót? Czy w ogóle dobrze było to zrobić? Czy nie lepiej pozwolić jej odejść? Po raz drugi jęknął i opadł na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Co robić?
- Przepraszam, milady... - westchnął i zaczął się jakoś podnosić. - Przepraszam, że musisz mnie widzieć w takim stanie... Um... Ekhem... Trochę słabo się czuję, więc... - Oh, jak to ująć w słowa? Tak trudną sprawę? Tak niegrzeczną sprawę? - Milady, chciałbym się położyć spać... Czy bardzo by przeszkadzało gdybym cię poprosił o wytrzymanie... um... w samotności. Jeśli chcesz to... Em... Możesz pójść... Ale... ee... Miło mi będzie z tobą porozmawiać, milady...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group