Archiwum X - Puscifer
Anonymous - 24 Luty 2011, 09:32 Temat postu: Puscifer
Hm, więc gdzie by zacząć...? Powiadasz, że na początku? Ja tam nie wiem, gdyż początek nie był niczym specjalnym. Xavier urodził się w rodzinie Upiornych, co prawda jednej z tych biedniejszych, ale nie przeszkadzało mu to. Problemy zaczęły się pojawiać dopiero dużo później.
Chłopak miał kilkanaście lat gdy odszedł od rodziny i dołączył do organizacji Róży. Na początku nie powodziło mu się zbyt dobrze, chłopak miał spore problemy z opanowaniem niektórych umiejętności, które mu co moment "wygasały", aczkolwiek pracował nad nimi ciężko.
Były to czasy, kiedy Pus nie był jeszcze wesoły, tylko... Normalny? Można było wyczuć w nim nutkę ekscentryzmu, ale ona budziła wtedy jeszcze sympatię. W tych czasach, miał też oboje oczu i długie, kruczoczarne włosy, sięgające do kolan. Każdy zwykł go za nie podziwiać, gdyż były na prawdę piękne.
Kiedy usadowił się na stanowisku Różanego Strażnika, wysłano go na wojnę z ludźmi... Ale to nie było w formie listu, och nie. Chłopak został wraz z dziewiątką innych zdolnych i wiernych członków wezwany do Róży... Wtedy jeszcze nie widział jej twarzy, kazano mu trzymać głowę schyloną nisko i zakazano mu patrzeć na Różę... Ba, nie mógł się nawet odezwać, ale i tak był wyróżniony, w końcu został wsadzony do drużyny "Czarnych Lwów" mających za zadanie dostanie się do świata ludzi i szpiegowanie ich.
Nie, Xavier nie nienawidził ludzi zwykłych, ale wierzył, że oba światy powinny trzymać się od siebie z daleka, ta jak to do tej pory było, gdyż nigdy nie zniknie ta bariera magii i mechaniki.
Wysłana do świata ludzi grupka miała za zadanie, poznanie ich, ba nawet przeszkadzanie im w toczeniu wojny i dostarczanie Róży informacji. Było to bardzo niebezpieczne zadanie, które nie do końca się powiodło... Przeżył tylko Pus, ale trudno powiedzieć kto wtedy zapłacił najwyższą cenę; jego przyjaciele -którzy umarli śmiercią szybką, czy on?
Przyłapano go gdy nie miał na głowie kapelusza i szperał w biurku swojego "przełożonego".
Od razu wysłano go do laboratorium Mori. Wcześniej oczywiście czekała go chłosta.
Zaraz po tym incydencie, przeszukano wojsko, a po pozostałej dziesiątce nie został żaden ślad... Po prostu słuch o nich zaginął, Może wysłano ich także do laboratoriów, a może zabito na miejscu, kto wie?
W samym laboratorium najpierw poddano go serii testów, a potem zabrano mu oko (oczywiście że wszystko odbywało się bez znieczulenia, przecież był szpiegiem). Nigdy już go nie zobaczył. Tak samo stracił rogi, a po połowie roku spędzonej w laboratorium jego włosy nabrały koloru śniegu. Mniej więcej wtedy uciekł, chociaż już za pierwszym razem, gdy tylko spróbował użyć swoich mocy, jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, przez co prawie znów zostałby złapany.
Na początku było to piekłem, ale z czasem zaczął odrobinę nad tym panować... Albo raczej: poznał swoje granice, które dziś są bardzo duże... Na przykład: nie może rzucać skomplikowanych i pochłaniających energię zaklęć. Jego atak i obrona magiczna dziś ograniczają się do: miecza, Ostrza Księżyca i kilku tępych iluzji zmieszanych z atakami elektrycznymi/elektromagnetycznymi.
Po powrocie do Krainy prawie od razu awansował on do poziomu Birara, gdyż przekazał Róży informacje o istnieniu i stanie laboratoriów Mori... Aczkolwiek nie siedział on na tym stanowisku nadzwyczaj długo. Wkrótce sam z niego zrezygnował, aczkolwiek w między czasie wyrobił sobie reputację bohatera.
Macie pytanie jak? Och to proste; walczył u boku Róży dosyć dzielnie, miał dobre pomysły i nie raz robił za szpiega, dowodził ważnym misjom, narażał życie, póki nie zaczął być poszukiwany w świecie ludzi (jako osoba rzucająca się w oczy, bo przecież mało kto jest młody i ma białe włosy), kręcił się w wyższych sferach z ważnymi personami... Całkiem ciekawa kariera... Ah i nie zabrakło tam romansu... Bo w końcu po powrocie ze świata ludzi, było z nim źle.
Właściwie przez pierwsze dwa, trzy tygodnie był nie do życia, ale jako bohater który poświęcił się dla krainy, był traktowany z szacunkiem i wyobraźcie sobie, że po pewnym czasie jakimś cudem wrócił do siebie.
Jak to się stało? Otóż była kobieta która się nim zaopiekowała... była bardzo dobrą osobą, pełną miłości i współczucia... Co więcej, pełna cierpliwości której Puscyferowi w obecnym stanie potrzeba było najbardziej.
Po pewnym czasie chłopak zaczął się otwierać i zapragnął tej pani służyć, bo wyciągnęła go z szaleństwa. Dziewczyna przyjęła go, a gdy trzech miesiącach jego służby zaszła w ciążę, Pus zszedł ze stanowiska Birara, na które się wspiął w tak krótkim czasie… Chociaż do dziś ma tam wstęp o każdej porze dnia i nocy, a każdy go szanuje i od razu poznaje.
Nie, dziecko nie było jego, tylko jej męża. Owszem przez pewien czas było pytanie czyje jest to dziecko, lecz wszystko się wyjaśniło po porodzie, gdyż maleństwo było kompletnie normalne… Zdrowa, z brązowymi włosami i zielonymi (co się oczywiście później okazało) oczami, dziewczynka… Odrobinę chuda, ale to pewnie po matce.
Niestety matka nie przeżyła porodu, a mężczyźni wpuszczeni do pokoju, za moment się wycofali, pozostawiając nowego ojca, martwą matkę i noworodka sam na sam.
Pus również płakał… Głośno i całą noc, Ale wszyscy myśleli, że po prostu ubolewa po stracie pani, a nie kochanki.
Kilka tygodni później ojciec go zwolnił i kazał się po prostu wynieść. Chłopak nie powiedział ani jednego "ale", tylko posłusznie odszedł.
Od tego czasu szwenda się po świecie i szuka różnych domów w których mógł by zostać sługą jakiejś panienki, a jej uśmiech stał się sensem jego życia.
|
|
|