To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Ech, mała...

Anonymous - 21 Kwiecień 2011, 20:32
Temat postu: Ech, mała...

      Tak chciałabym – tak umiałabym,
      Powiewną być – niby dym.
      Królewną być – złote kwiatki rwać
      I trenować nowe miny, i przed lustrem stać!

      Tak bym chciała, damą być,
      Ach, damą być, ach, damą być
      I na wyspach bananowych dyrdymały śnić!

Wśród swoich pobratymców prawdopodobnie wychodzi na nadzwyczajnie ekscentryczną. Ale nie jest wielce dziwna – po prostu dziwotą jest niedziwna osoba w dziwnej krainie. Swym postępowaniem nieco przypomina zwykłych ludzi, co tutaj jest wystarczająco niecodzienne, aby o niej nie zapomnieć jako rodowity mieszkaniec. Historia używania mocy ściśle związanej z płomieniami skłania do stwierdzenia, że na tle czasu wychodzi na piromankę. Lecz czy aby na pewno? Gdyby nie idiotyczne poszukiwanie rozrywki byłaby tworem idealnie nie-z-tej-krainy. Nie warto tego dociekać, wtedy jej osoba nie będzie tak ciekawa. Bo bądź, co bądź – nawet, gdy nie jest typowo szalona, jak na swoją rasę, dostatecznie intrygująca. A co jeśli ktoś zechciałby zgłębić tajniki jej rozumu? Wrodzone kłamstwo pocznie płatać figle i zamota się w jej zakłamanych fantazjach.
      Nie mam serca do czekania,
      Do liczenia, do zbierania,
      Nie, mnie nie zrozumie pan.
      Nie mam głowy do posady,
      Do parady, do ogłady –
      To zbyt opłakany stan!

      Chcę swój szyk, jak dama mieć,
      Jak dama mieć, jak dama mieć
      I jak moja ciocia Jadzia z wrażliwości mdleć!

Na świat przyszła w rodzinie typowych Kapeluszników – te szalone istoty miały taki kaprys, aby nadać jej imię dopiero, gdy miała dziesięć lat, a nawet nie zapytały jej o zdanie. Aby jej decyzje silnie brzmiały i były ponad pewnymi jej pierwsze imię brzmi „Wiktoria”. Aby miała swoiste błogosławieństwo, jako nieformalna kapłanka jako drugie imię nadano jej „Kamila”. Trudno było pojąć bystremu – choć młodemu – umysłowi dlaczego tak postąpili. Nim jednak nadano jej imiona wołano na nią „Wy”. Początkowo, gdy musieli to pisać, była to sama litera „w”, lecz ze względu na pewną kpinę bacząc na wymowę dopisywano „y”. Zwrot owy przetrwał do dziś, sam jakoś nachodzi na myśl. Trudno pojąć jak to się dzieje – być może jakaś zjawa z niej sobie drwi? Rodzinka dawała o sobie się we znaki. W końcu nie mogąc psychicznie, a zarazem fizycznie, wytrzymać i wcześniej wszystkich informując opuściła dom, nawet rodzinne strony, aby mieć pewność, że te dziwadła jej nie dopadną. Wtedy, gdy zaczynała swoją samotną wędrówkę, pod wpływem nerwów dokonała zapłonu własnego kapeluszu. Ale on nie spłonął, ledwo się osmolił – i już wiecznie się palił bez szkody dla niej. Z powodu tego nietypowego zdarzenia i spokoju uznała ten czas za początek swojego prawidłowego żywota. Krewni nie dali jej nazwiska, potworni dziwacy – sama przybrała jako nie „Yaven”. Chyba owe słowo nie ma znaczenia, sama tego nie wie. Po prostu jest, a wielu lubi miast imieniem zwracać się nim względem niej – oczywiście, jeśli nie dopadnie ich rozumu „Wy”. Drażliwym tematem jest czas przed opuszczeniem domu, nie wspominając o tym jak łatwo znaleźć w niej wroga, gdyby zapytać o jej rodzinę, czy o niej wspomnieć. Ale chyba wybaczyć jej można, prawda? Biedaczka ma słabe nerwy i ciekawi swym bytem, czemu by nie?
      Nie mam serca do sieroty,
      Zgubionego wajdeloty,
      Nie, mnie nie zrozumie pan.
      To nie mój styl z „musztardówki” pić
      I z panem „na wiarę” żyć!
      Wolałabym na stokrotkach spać
      I trenować nowe miny, i przed lustrem stać!

      Tak bym chciała damą być,
      Ach, damą być, ach damą być
      I na wyspach bananowych „bananówkę” pić!

W podróży, która się zaczęła, gdy ostatecznie wyszła z rodzinnego domu spotkała wiele rozmaitych osobistości. Jej charakter powoli uległ zmianie, identycznie spojrzenie na świat. Nieco bardziej pochłonęła klimat tej krainy, jednakże pojmując, jak rodzina ją ograniczała jedynie swą nienawiść względem niej pogłębiła. Musiał zatańczyć płomień, aby wyzwolić umęczony umysł. A płomienie zatańczyły na jej rodzinny domu, w którym „przypadkiem” był zjazd krewnych. Słysząc ich krzyki uspokoiła wieloletnie pobudki sadysty. Teoretycznie w Krainie Luster powinno być wesoło i miło – ale trudno o to w przypadku osoby o tak szorstkim obliczu. Chcąc pewnego odosobnienia zamieszkała na Kryształowym Pustkowiu. Początkowo marna kanciapa zamieniła się w obumarłe, szare, rozłożyste drzewo, którego korona w większości była „pochłonięta” przez dom, który swą wielkością przyprawiał o wrażenie, iż roślina zaraz runie, lecz nie – w tej krainie wiele rzeczy jest możliwych, to również. Niby często wychodzi na tereny, które w większości są zaludnione, ale wystarczająco łatwo potrafi do siebie zniechęcić, aby nikt jej zanadto się nie narzucał. Za sobą ma parę służb, a konkretnie dwie – pierwsza trwała dwa lata, a następna rok. Ostatecznie jednak wolała pozostać wolna, pozbawiona obowiązków. Nie szukała też sługi, nie chciała, aby ktoś żył na jej koszt, a mniej nie chciała pozbawiać kogoś wolności i własnego rozumu. Łatwo byłoby zmienić jej zdanie, lecz od roku jest wolna i nic nie wskazuje na to, aby skora była to zmienić. Przymus? Tak, to by wiele zdziałało. Przez rok aktywnie pracowała na swój dobytek, który aktualnie jest stosunkowo pokaźny. Możliwe byłoby jej nagłe zbankrutowanie, nawrócenie na ścieżkę dobra, a nawet wyrośnięcie narcyza na jej głowie – ale nie wydaje się, aż tak podatna na uroki tejże krainy. Całe życie mentalnie była sama, pod pewnym aspektem boi się zmian. Przy swoim stoi niczym stróż, nie chce dopuścić kogoś obcego do siebie. W sumie jest aspołeczna, dłuższe znajomości kończyły się fiaskiem. Zazwyczaj nie wytrzymuje w czymś zanadto stałym. Z jednej strony przypadł jej do gustu taki schemat życia, a z drugiej brakuje jej bliskości i dąży do uzupełnienia owej pustki. Ale po co jej zmiany? Za wcześnie na taki bal, na zmiany przyjdzie czas. Takie życie, takie jest.
      Nie mam serca do pilności,
      Do piękności, do świętości,
      To zbyt wyszukany stan!
      Nie mam głowy do dyplomu,
      Do poziomu, zbiórki złomu,
      Nie, mnie nie zrozumie pan!

      Damą być chcę, ach, c'est si bon,
      Ach, c'est si bon, ach, c'est si bon,
      Tylko gdzie te, gdzie te damy,
      Gdzie te damy są?
      Z kochasiem gdzieś poszły w siną dal,
      Odfrunęły z królikami, a głupiemu żal!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group