To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - A taka tam historia o kimśtam

Anonymous - 27 Kwiecień 2011, 18:08
Temat postu: A taka tam historia o kimśtam
A więc jednak chcecie. Dobrze, opowiem wam ją. Przecież to nie jest jakaś wielka tajemnica. Powstałem w Krainie Luster, a właściwie na jakichś jej koszmarnych peryferiach. Kto mnie stworzył? A taki jeden, nazywał się Takashi. Tak, nazywał, bo już nie żyję. Ale to nie ja go zabiłem, po prostu nadszedł jego czas. Szkoda, był naprawdę uprzejmym i miłym facetem. Nie to co jego córka, dla której to właśnie mnie stworzył. Miała tak paskudny charakterek, ze nie miała przyjaciół. A koniecznie chciała mieć jakiegoś. No i właśnie tutaj ja wkroczyłem. Z początku, po przebudzeni bardzo się cieszyłem. Ledwo co powstałem i już miałem przyjaciółkę. Kilka pierwsze dni rzeczywiście były porządku. Bawiliśmy się w domu, w ogrodzie… Nigdy nie wyszliśmy dalej. Przynajmniej ja nie. Nie mogłem. Nie wiedziałem czemu, po prostu nie i koniec. Podobno świat był zły i pełen niebezpieczeństw. A, zapomniałem dodać. Kiedy zostałem stworzony wyglądałem i z grubsza miałem siedem lat, tyle, co córka Takashiego. Yumi, żeby nie było dalej wątpliwości. No, tak więc kilka pierwszych dni było w porządku. Ona z rana szła do szkoły, gdy wracała pomagałem jej z lekcjami a potem cały dzień bawiliśmy się razem. Ale z czasem zaczynała mnie traktować coraz bardziej jak jakiś marny przedmiot. Zamykała mnie w szafie, gdy wychodziła, zabawy już nie były zabawami a torturami. Mała Yumi wręcz uwielbiała sprawdzać, jak dużo zniosą moje drewniane części, czy boli, gdy się je rysuje widelcem lub traktuje wiertarką. Takashi miał pełne ręce roboty, naprawiając mnie. Nie wiedziałem, czemu pozwala swojej córce na takie zachowanie. Kiedyś się go o to spytałem, lecz nie odpowiedział.
Pewnego dnia mała Yumi zażyczyła sobie kota. Wszystko byłoby w porządku i nawet bym o tym nie wspominał, gdyby nie to, że owy mały futrzak urządził sobie drapaczkę na moich nogach. Niby szczegół, ale jednak – kolejne narzędzi tortur w domu. Tak tak, to tylko taka pierdółki, ale chciałem, żebyście wiedzieli. Bo w sumie ten kot chyba nie odegra już większej roli. No, zobaczymy. Dawno to było, już do końca nie pamiętam, ale przypomnę sobie w miarę opowiadania. No, to na czym skończyłem? A tak. Całe te tortury trwały dwa lata. Potem wyszło, czemu ojciec tak się boi swojej córeczki. Jak? Otóż pewnego dnia znudziła ją wiertarka i widelec, zainteresowała się ogniem. Ale nie jakimiś tam zapałkami tylko swoją mocą. Od tamtego czasu sterta moich drewnianych kikutów zaczęła rosnąć jeszcze szybciej. Dom, który z początku wydawał mi się taki ciepły, kolorowy i pełen miłości teraz przypominał dom strachów, z horroru, z Yumi na czele, jako głównego demona, upiora. Z zębami obnażonymi w szerokim, szaleńczym uśmiechu. Miałem tego wszystkiego dość. No bo kto by nie miał. Postanowiłem uciec. Zastanawiałem się, czemu dopiero teraz, po czterech latach na to wpadłem. Może po prostu się bałem, a teraz dotarło do mnie, że gorzej i tak nie będzie? Wiele razy próbowałem uciekać, za każdym razem, gdy zostałem na tym przyłapany spotykała mnie coraz t gorsza kara. Raz nawet Yumi mnie zabiła, ale zażyczyła sobie… zażądała, żeby Takashi zwrócił mi życie. Tak, właśnie mi. Coś było w moim charakterze, co sprawiało Yumi przyjemność z tych tortur.
W każdym razie po kolejnych dwóch latach udało mi się uciec. Ale nie dokonałem tego sam. Pomógł mi Takashi, któremu zrobiło się mnie żal. I nie tylko mnie. Zrobiło mu się żal samego siebie. W końcu został spacyfikowany przez własną córkę. Nie pytajcie jak dokładnie uciekłem, nie pamiętam tego. Pamiętam tylko jedno. Ostanie słowa, które słyszałem w tym domu. Yumi kazała ojcu się odsunąć, krzyczała, piszczała, że ja nie mogę uciec, że ona nie chce. Że Takashi ma się odsunąć, bo inaczej zginie. Mężczyzna powiedział coś, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci. ‘’Nie zrobię tego. Wolę zginąć niż patrzeć, jak jakiś potwór torturuje mi syna.’’ Uważał swoją córkę za potwora, a mnie za swojego syna. Po tych słowach zginął z ręki swojej córki, która na szczęście nie zdołała mnie złapać. Ale przysiągłem sobie, że pomszczę ojca. Ojca i siebie. Ale pewnie interesuje was, co było dalej. Cóż, trafiłem do świata ludzi. Teoretycznie było lepiej, bo byłem wolny, ale jednocześnie gorzej. W końcu jedyna osoba, której na mnie zależało umarła. Przez pierwsze kilka tygodni wolności szlajałem się po ulicach ze spojrzeniem wbitym w ziemię. Potem trafiłem na śmietnisko. Tak już bywa, jak się zaśnie w śmietniku… na śmietnisku dopadły mnie korniki, próchnica i… jak to nazwać, butwiej? Butwica? W każdym razie zacząłem się rozpadać. Jakoś niespecjalnie mnie to obchodziło, lecz jednak coś nie pozwalało mi ot tak dać się temu wszystkiemu. Przecież musiałem pomścić ojca. Tak więc naprawiałem się. Nigdy nie robiłem tego dokładnie, ot tak, żeby tylko przeżyć. Dużo czasu spędziłem w tym samym jednym miejscu śmietniska, kilka lat. Potem znalazłem jakąś gazetę, w której wyczytałem, że Yumi zginęła w wypadku komunikacyjnym. Jakiś pociąg walnął w autobus, którym jechała… No, moje życie od zawsze było pozbawione sensu, a teraz straciłem jedyny jego cel. Jednak coś kazało mi się ruszyć z tego śmietniska, iść gdzieś, cos ze sobą zrobić. Może chodziło o to, że nie bałem się spotkać swojej prześladowczyni na ulicy? Do dziś nie wiem. W każdym razie opuściłem swoją ‘posiadłość’ i udałem się w miasto. I tu zaczyna się już ten rozdział historii, który i ja dopiero poznam.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group