To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - O tym jak jeździec stał się jeźdźcem bez głowy.

Anonymous - 1 Maj 2011, 22:30
Temat postu: O tym jak jeździec stał się jeźdźcem bez głowy.
Siedzicie wygodnie? Czujecie żar bijący do was od strony buchających w kominku płomieni? Czy mój głos dociera do waszych niewinnych, dziecięcych uszu? Czy słyszycie szelest starego papieru? Dobrze. Drodzy słuchacze bądźcie czujni, bowiem historia, którą wam opowiem nie będzie historią z dobrym zakończeniem. W zasadzie, nie ma też dobrego początku. No i uważajcie, bo... można stracić głowę! 'Legenda ze Sleepy Hollow'. Czyżbyście znali tę opowieść? O duchu bezgłowego jeźdźca, który napadał podróżnych wieczorną porą, gdy zmierzali w stronę bezpiecznych domów w okolicach tej zapomnianej przez czas miejscowości? Ponoć duch ten różni się od innych. Podczas gdy większość zjaw płata żywym niewinne figle, on poddaje ich zabiegowi dekapitacji, desperacko poszukując swojej zguby. Och, ale zapewne chcielibyście wiedzieć jak ją w ogóle stracił. Czy warto wspominać o jego dzieciństwie? Kilku latach młodości spędzonych w rodzimych Niemczech, zanim wcielono go do armii? To chyba strata czasu, bowiem to kolejne lata będą wpływały na jego tragiczne losy.
Dla tych, których historia świata ludzi nie interesuje zbytnio, opowiem może króciuteńko, o pewnym potężnym państwie, któremu imię Wielka Brytania, które rządziło swego czasu na obszarze tak wielkim, że mawiano iż nad jego ziemiami nigdy nie zachodzi słońce. To właśnie imperium zdobyło część nowego kontynentu, nazwanego Ameryką i władało nim bezlitośnie przez ładnych parę lat. Jednak, jak każde dziecko, Ameryka zapragnęła niezależności, a Wielka Brytania, jak każdy rodzic, postanowiła krwawo stłumić zalążki tlącej się rewolucji.
Zastanawiacie się pewnie, jaki to ma związek z historią jeźdźca? Już odpowiadam. Otóż Imperium, chcąc powstrzymać Amerykańskie zapędy niepodległościowe, wysłało w transatlantycką podróż wynajętych od Hesji żołnierzy. Wśród tych śmiałków był też nasz bohater, który walczył z największą zaciętością z wrogiem, którego wyznaczył mu bezimienny sprzymierzeniec. Budził postrach wśród przeciwników, bowiem nie miał sobie równych we władaniu mieczem. Z siodła swego wiernego, czarnego wierzchowca, ciął Amerykańskich bojowników o wolność, a najbardziej upodobał sobie obcinanie im głów. Ciął, siekł i rżnął i mordował z wielką zapalczywością. Tak wielką, że nawet gdy jego oddział skazany był na porażkę wobec przeważającej siły wroga, on kontynuował swój krwawy taniec, a głowy toczyły się po żyznych polach Sleepy Hollow. W końcu padł jeden celny strzał. Wierny Belzebub ugiął się na swych nogach i padł na schłodzoną zimowym mrozem ziemię. Hesjan był świadom zbliżającego się końca i walczył aż z jego płuc wydobyło się ostatnie tchnienie. Młodzi Amerykanie chcąc by poznał smak swego własnego środka pozbawili go głowy, którą zabrali jako swoje trofeum. Tak też, rozpoczęła się jego wędrówka...
Nie wierzycie mi? Sądzicie, że to tylko bujda? Ach, no i oczywiście macie rację... Ale nie do końca.
Po przebudzeniu Jeździec nie wiedział zbyt wiele. Nie pamiętał niemal nic ze swojej przeszłości. Urywki wspomnień zawierały jedynie mętny obraz jego osoby. Jedynym wyraźnie zarysowanym w nich stworzeniem był koń, którego imienia wzywał w duchu aż wierny towarzysz przybył z piekielnych czeluści by raz jeszcze służyć swemu panu. Później zaś obudziło się pragnienie. Pragnienie odnalezienia zaginionej cząstki jego samego, która mogła zawierać odpowiedzi na wszystkie pytania! Początkowo dekapitował przejezdnych przymierzając ich głowy, jednak żadna nie pasowała do jego ciała. Były zbyt tłuste, lub zbyt kościste, albo po prostu nieciekawe. W końcu opuścił Sleepy Hollow i ruszył na poszukiwania. Przemierzał różne przestrzenie nie zważając na upływ czasu. Trzymał się z dala od gościńca by uniknąć krzyków przerażenia, które zamiast cieszyć jak kiedyś, tylko męczyły jego ciało. Z czasem opanował sztukę iluzji, edukując się w bibliotekach i chatach czarownic, które przyjmowały go z zaskakującym spokojem. Doskonalił swe zdolności, aż w końcu przypadkowo napotkani ludzie nie potrafili rozpoznać w nim bytu z zaświatów. A on dalej szukał... I szuka. Choć pewnie nie spostrzeżecie go w tłumie przechodniów na ulicy. Nie odróżnicie od zwykłego dziwaka, stroniącego od ludzi. A powinniście uważać, kto wie, czy akurat wasza głowa nie przypadnie mu do gustu?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group