To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Co nieco o nim.

Anonymous - 3 Maj 2011, 09:45
Temat postu: Co nieco o nim.
    Spraw, aby każdy dzień miał szansę stać się najpiękniejszym dniem twojego życia.

- Meredith, kochanie.. słyszysz mnie? – Czułe słowa wypadające z ust postawnego arystokraty, nie były codziennością dla akuszerek pomagających przy pierwszym dziecku państwa. Kobiety płochliwym wzrokiem kąpały noworodka z wielką ostrożnością i zręcznością, jednak nie mogły powstrzymać się od kilka spojrzeń w kierunku leżącej kobiety. Oh! Jakie ona miała szczęście, mając przy sobie tak troskliwego i kochającego męża!
- Wracać do pracy. – Konspiracyjny syk podziałał na nie o wiele lepiej niż jakikolwiek bat wiszący nad ich karkami. Jak na zawołanie wyprostowały się i skupiły całą swoją uwagę na łkającym chłopczyku, którego już teraz zaczynały się bać. Powróciły jednak ze świata marzeń i wyobrażeń o czułym mężczyźnie przy boku, kiedy tylko zdały sobie sprawę z tego, że brat głowy rodu stoi tak właściwie nad nimi i przygląda się ich pracy. Nie raz słyszały o jego metodach, dzięki którym wydajność pracy służby wzrastała dwukrotnie i wolały nie sprawdzać tego na swojej skórze.
W końcu jedna z akuszerek owinęła noworodka ciepłym materiałem, kołysząc go na swoich zgiętych ramionach wpatrując się w drugą służkę, której imienia nie zdążyła poznać. Skinięcie głowy jednak wystarczyło, aby obie wiedziały co mają teraz zrobić. Młoda służka trzymająca dziedzica podeszła do łóżeczka i ułożyła ostrożnie maleństwo, korzystając z możliwości przyjrzenia się jego baranim rogom. Nawet wpatrując się w bezbronne i niewinne dzieciątko nie mogła odsunąć od siebie przerażającej myśli kim może stać się potomek rodu. Odkąd była mała jej piastunka opowiadała jej, że nigdzie nie znajdzie lepszej pracy niż w domostwie Upiornej Arystokracji – zawsze jednak bała się ich. Tak po prostu się bała, przez ich obojętność i wyniosłość. Jednak najbardziej przerażały ją te rogi…
Tym razem z zamyślenia wyrwało ją pociągnięcie fartucha przez drugą akuszerkę – odsunęła się w porę, ponieważ świeżo upieczony ojciec zbliżał się do kołyski.
- Panie… Pańska żona i syn muszą odpocząć… - Nagle i zupełnie niespodziewanie nad ramieniem mężczyzny stanął mężczyzna ubrany w biały fartuch. Gdyby nie fakt, że odbierał poród nie miałby prawa głosu – przemknęło przez myśl jednej z akuszerek, wpatrujących się z napięciem w pana posiadłości. Nieświadomie ściskała dłoń swojej towarzyszki, w obawie przed czyhającymi nad nimi niebezpieczeństwami. Z ulgą i zdziwieniem przypatrywały się uroczemu uśmiechowi, który ozdobił twarz Emiliena de La Consolation. Czyżby fakt, iż właśnie narodził się jego potomek przyćmiło jego dumę i honor? Przecież powinien zruzgać medyka za to, że śmie przeciwstawić się jego woli!
- Dziękuję panu za pomoc. Jeśli można, chciałbym porozmawiać w cztery oczy w moim gabinecie. Mam pewną propozycję. – Odezwał się mężczyzna o głębokim głosie, niezwykle przyjemnym i melodyjnym dla ucha. Jedna z akuszerek wypuściła wstrzymywany od kilku chwil oddech, przenosząc spojrzenie na drugą. Obie wyglądały blado i niepewnie, obawiając się co teraz nastąpi.

Po kilku godzinach od narodzin nowego członka rodu, w posiadłości zapanował spokój. Usłyszeć można było tylko i wyłącznie równomierny oddech Manau’a i jego matki, którego słuchał w sypialni pan rodu. Był dumny i szczęśliwy, jak w dniu gdy otrzymał rękę Meredith i stał się jej mężem.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group