To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Staw Żabciów. x3

Anonymous - 8 Maj 2011, 21:30
Temat postu: Staw Żabciów. x3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Willkommen! Bienvenue! Welcome!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Dawno, dawno temu, na planecie Ilpos-Melpos-Belpos... Nie, chwila, to nie ta bajka! Gdzie ta cholerna kartka? Nie ma jej? A szlag by to! Mam to gdzieś, opowiem wszystko sam. Na co mi podpowiedź jakiejś tam Zuzu? Kim ona niby taki jest? Tylko baka twórczyni Żabcia! Dlaczego baka, pytacie? Bo tylko kompletny świr może wymyślić takie dziwadło jak ja. No posłuchajcie uważnie, na pewno przyznacie mi rację!

Dwadzieścia lat temu przyszedłem na świat. Czy się z tego cieszyłem? Nie wiem, nie pamiętam! Matka też nigdy nie miała możliwości by mi na to odpowiedzieć, w końcu w swym życiu widziałem ją tylko kilka dni. Czy ojciec wtedy, żył, oddychał, w ogóle istniał, czy cokolwiek nie wiem zupełnie... I kit z nimi! I tak nie potrafiliby mi powiedzieć co myślałem, gdy się narodziłem, a do niczego innego mi nie byli potrzebni. No po co mi znać kogoś takiego? Głupcy, nawet nie znali języka dzieci. Tak, musieli być idiotami, bo kto normalny oddaje dziecię do laboratorium MORII za dwa litry wódki i słoik dżemu?! A do diaska z nimi! Przejdźmy na mój temat, bo to historia o tym jak żyłem, a nie o głupocie myc niby-parentsów, co nie?
Pół życia mieszkałem w laboratorium... Całe cholerne dziesięć lat... I dupa! Nawet jakby trwało to mniej to i tak ny to nie zmieniło faktu, że gdy miałem osiem lat wstrzyknęli mi w żyłę jakieś... coś! Cholera wie co, mnie to nie obchodzi. W każdym razie zmutowano mnie! Czy to nie genialne? Jestem mutantem! Takim prawie jak Spider-Man, czy Wojownicze Żółwie Ninja, z tych bezsensownych, ludzkich bajek. Od tamtego czasu jestem przeklęty! Już nigdy nie pocałuję kogoś tak najnormalniej w świecie. Już zawsze będę przez buziaki zmieniał ludzi w żaby! Zmieniło to jedną z mych mocy w podwójnie działającą. Idioci, nie mogli podejrzewać, że zamienię siebie i Zołzę w żaby i czmychniemy! Ach, czasem brakuje mi umiejętności przemieniania siebie samego! Szkoda, że ta moc działała tylko dwa miesiące... A właśnie! Wy pewnie nie wiecie kto to Zołza, nie? Nazywała się Verna i była moją pierwszą miłością. Co prawda kochałem i kocham wszystkich i wszystko, ale Zołzę kochałem nadzwyczajnie! Najmocniej ze wszystkich. Zawsze chcieliśmy razem uciec. Ona znała już tamten świat za bramami naszego więzienia i często mi o nim opowiadała. Co z tego, ze była starsza o wiele lat? Ja i tak chciałem ją za żonę... Choć była wredną jędzą to wciąż ją kochałem... To była kobieta moich marzeń... Jak później wiele innych osób, ale to pomińmy.
Powróćmy teraz do ucieczki. Minęły już dwa lata, od kiedy zacząłem zmieniać innych w żaby i nadal to działało. MORII było jednak mało, chcieli dowiedzieć się więcej i dlatego dali mi coś jeszcze, coś co sprawiło, że mogłem sam się przemieniać w płaza. Na początku tego nie kontrolowałem, ale po dwóch tygodniach nie miałem już z tym żadnego problemu. Chciano pracować nade mną dalej, wiecznie nienapasieni naukowcy... Ale my z Verną nie mogliśmy się na to zgodzić. Postanowiliśmy zwiać. Plan był prosty - długi pocałunek, szybka przemiana, ucieczka przez kraty, gdy nikt nie będzie patrzał. Oczywiście jakieś problemy się pojawiły, ale sam już nie pamiętam jakie. Byłem chyba zbyt mocno zajęty zapamiętywaniem mojego pierwszego tak długiego pocałunku. Może oboje byliśmy do tego zmuszeni, jednak mi to zupełnie nie przeszkadzało. Aż żałowałem, że muszę zrobić przerwę na oddech, bo właśnie wtedy, siłą rzeczy zmieniła się w żabę. Wtedy, jako niedoświadczony dziesięciolatek i tak pomyślałem, ze nie ma na świecie nikogo, kto całowałby lepiej od Zołzy... Może to śmieszne, ale przy niej czułem się wspaniale... I nie wciskajcie mi, ze to wyrażało tęsknotę za matką, której nigdy nie miałem... Z takimi duperelami mi na odległość! Wielcy psychologowie mi tu się znaleźli! Phi! Wracając jednak do tematu - ucieczka się udała! Jupi.
Wędrowaliśmy wspólnie po świecie. Ona - Verna i ja - numer 147. Dwa dni po wyjściu znaleźliśmy w końcu Szkarłatną Bramę, przez którą dostaliśmy się do Krainy Luster. Jednak nim tam weszliśmy Zołza postanowiła, ze nada mi imię. Pomyślałem sobie czemu niby nie. W końcu teraz miałem zacząć żyć na nowo.
- Jakie? - zapytałem tylko z ciekawością normalną dla dziecka.
- Żabcia! To brzmi tak uroczo. Dokładniej to Grenouille.
- Ale żeś wymyśliła - mruknąłem z oburzeniem.
- A na drugie będzie Prince - dodała z rozbawieniem. - Tak będzie śmiesznie. Żabi Książę zamienił się w człowieka z żaby, gdy dostał buziaka, a ty buziakiem zmieniasz ludzi w żaby... Czy to nie brzmi przewrotnie i zabawnie?
- Nie, ale niech już będzie, nie chce mi się już tu być, chodźmy stąd.
Po chwili zniknęliśmy, rozbawiona Zołza i zażenowany ja- teraz już nie numer 147, tylko Grenou. Dużo czasu nie minęło, a już pokochałem Krainę Luster. W końcu dzieci szybciej się przystosowują do zmian. Poza tym, było tu na prawdę tak jak mówiła Verna! Herbatka na drzewach, pełno osób takich jak ja i Zołza, plaża pełna żelek, czekolada zamiast jeziora... To było cudowne!
Gdy miałem szesnaście lat zdecydowaliśmy się z Zołzą na związek, w końcu wyglądałem trochę poważniej niż dawniej. Żyliśmy wspólnie od kiedy tu przybyliśmy. Przez pełne osiem lat. Gdy skończyłem osiemnastkę to opuściłem nasz wspólny dom aby znaleźć swą niezależność. Kochałem wiele osób, z wieloma byłem... Za każdym razem wracałem jednak do Zołzy. Nikogo nie pragnąłem bardziej niż jej. W dodatku jej nie przeszkadzało to, ze mogłem ją zmienić w żabkę przez przypadek. Przy niej czułem, że mogę być zupełnie sobą.
Teraz jednak nie widuję jej od roku. Bardziej chcę odnaleźć rodziców. Nie wiem co się stanie jak ich spotkam. Możliwe, że się zemszczę za ten litr wódki i słoik dżemu. A teraz już czas na mnie! Do później, skarby. Kum, kum.~

    Była sobie żabka mała.
    Re-re, kum-kum, re-re, kum-kum,
    Która mamy nie słuchała.
    Re-re, kum-kum, bęc.
    Na spacery wychodziła
    Re-re, kum-kum, re-re, kum-kum,
    Innym żabkom się dziwiła.
    RE-RE, KUM-KUM, BĘC.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group