Archiwum X - Świat według Rose
Anonymous - 9 Maj 2011, 15:36 Temat postu: Świat według Rose
Rosalie jest najmłodszą z całego rodzeństwa. W całym domu jest ich sześciu, wraz z nią, więc jest ostatnia. I prawdę mówiąc nie pamięta nawet własnej matki. Zamordowano ją, jak była małym bajtlem, który jeszcze chodzić nie potrafił, dlatego też za nią nie tęskni. No, bo za kim? Nie wie jaka była. Chodź ojciec mówił, że Rose bardzo wdała się w matkę, chociaż w sprawie wyglądu. Była okropnie podobna do Meredith, kropla w krople ona. Te same włosy, oczy, identyczny uśmiech. Emilien widział w niej swoją ukochaną żonę, dlatego, można tak powiedzieć, Rose była jego ulubienicą. Oczywiście kochał wszystkie dzieci równo, ale jakoś do najmłodszej córki miał sentyment. Kiedy się uśmiechała, a robiła to często, zawsze błądził gdzieś wzrokiem, w niewiadomym kierunku, jakby przypominał sobie czasy, kiedy Meredith żyła. Wiedział dobrze, że ona nie wróci, ale jednak zawsze pogłębiał się przy córce w marzeniach, trudno było go z powrotem przywrócić na ziemię.
Rosalie miała swojego ulubionego królika, który był jej przyjacielem. Traktowała go jak żywą osobę. Rozmawiała z nim, prędzej prawiła monologi, ale wtedy nie znała takiego słowa, tuliła i tak dalej. Jak każde normalne dziecko. Nic nadzwyczajnego. Każdy ma swoją ulubioną zabawkę, z którą się nie rozstaje. Dodając tak w ramach ciekawostki pluszak ten nazywał się Koraliczek, ponieważ oczy miał z koralików. Jednak zanim wpadła na ten pomysł, przesiedziała całą noc mówiąc: "Jak ci dać na imię...?"
Kidy była większa jeździła konno wraz z rodzeństwem, chodź prawdę mówiąc długo to trwało zanim się nauczyła siedzieć w siodle prosto. I co dziwne nie jeździła "po damsku". Wołała typową jazdę, chodź i tak postawa musiała być godna jej urzędowi.
Rumak dziewczynki nazywał się Pegaz. Wtedy Rose miała manię na punkcie skrzydlatych koni. A czemuż do? Za dużo bajek służące jej czytały, w których właśnie te zwierzęta występowały. Oczywiście jej wierzchowiec był bialutki jak śnieg. No bo przecież, pegazy są białe! Lecz by mieć konia o takiej maści ojciec się nieco nachodził, a raczej jego służba. Ale dla niej zrobi wszystko. Przecież jest jego kochaną córeczką....
Rose nie pamięta czasów okresu buntu Manau'a, ponieważ wtedy była rocznym dzieckiem. Ale znała z opowieści tatki co się działo.
Kiedyś poprosiła ojca, żeby poszli poza granice ich posesji. Emilien wtedy powiedział, że nie. A kiedy mała zapytała czemu, on zaczął opowiadać jej całą historię, nieco delikatniej przedstawioną, dotyczącą jego najstarszego syna. Prawdę mówiąc Rosalie zawsze się go nieco bała. Był dużo starszy od niej i patrzył często takim przerażająco pustym wzrokiem. Z opowiadań Emiliena wie, że on i Bernard bardzo przeżyli śmierć matki. I od tamtej pory są nieco inni niż kiedyś.
Ale ona nie ma za kim tęsknić. Nie znała jej. Nie pamięta Meredith. Może to i dobrze? Pięcioletnie dziecko, które przeżyłoby świadomie śmierć rodzicielki zmieniłoby się nie do poznania. I najprawdopodobniej takie by pozostało. A tak chociaż życie oszczędziło jej zbędnych cierpień.
Kiedy miała lat siedem, to ujawniła się jej natura dominatora. Służbę tak okręcała sobie wokół palca, że to jest poezja, naprawdę! Ta dziewczyna była tak przekonywująca, że jak chciała, by ktoś przebrał się za clowna, to robił to, bez zbędnego narzekania. Przy tym oczywiście pomagała sobie swoją okropną umiejętnością, dzięki które kontroluje czyjeś ciało, ale tylko troszeczkę!
A potem nastały czasy bycia nastolatką ale to już nieco inna historia...
Ciąg dalszy nastąpi...
|
|
|