Archiwum X - Pokoik Królisia.
Oleander - 12 Maj 2011, 21:22 Temat postu: Pokoik Królisia.
Pokoik Oleandra jest, powiedzmy, średniej wielkości. Prowadzą do niego drzwi ozdobione napisem „POKOIK KRÓLISIA” z czerwonej farby. Choć czy to aby na pewno tylko farba...
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to pokrywająca ściany czarno-czerwona tapeta w rysunkowe króliczki, sprowadzona z Ziemi na specjalne zamówienie. Dodatkowo, zdobi je także kilka obrazów przedstawiających młode dziewczęta, niekoniecznie w odzieniu. Z sufitu zwisa kryształowy żyrandol, zaś z niego dyndają powieszone na sznurkach pluszaki, lalki i inne nieszczęsne przytulanki. Oleander zrobił sobie z niego szubienicę dla niegrzecznych zabaweczek, ot co. Po lewej stronie pokoju znajduje się jego łoże, a nad nim zawieszony jest dość upiorny baldachim. Upiorny, gdyż jest on czarny i podarty w wielu miejscach, przez co przywodzi na myśl horrory. Pasującej pościeli zaś praktycznie nie widać spod morza maskotek i lalek z olbrzymim pluszowym królikiem na czele, które paniczyk namiętnie kolekcjonuje. Obok łóżka stoi toaletka z lustrem i dostawionym małym fotelikiem, wyglądającym jak zabytkowy. Jednak zamiast kosmetyków i innych tego typu pierdół stoją tam fiolki z trucizną, przeróżne ostre narzędzia, no i jedna szczotka do włosów. Naprzeciwko znajduje się olbrzymia wręcz szafa na ubrania wykonana z ciemnego drewna, która pęka w szwach od niezliczonej ilości Królisiowych strojów, dodatków, a nawet biżuterii. Obok niej znalazł swoje miejsce regał z książkami. Jak nie trudno się domyślić, większość z nich to horrory, przewodniki po torturach świata oraz leksykony trucizn. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajduje się okno wysokie od podłogi, aż do sufitu, przeważnie zasłonięte bordowymi zasłonami, na których widnieją o ton ciemniejsze odciski dłoni. Prawie jak krwawe ślady! Warto dodać, że po całym pokoju Oleandra walają się przeróżne narzędzia tortur, łańcuchy i tym podobne, toteż trzeba bardzo uważać, gdzie się staje.
Dark - 20 Lipiec 2011, 22:52
Dark po wyjściu z Sali Obrad biegła przed siebie nie obracając się za siebie nawet na chwilę. Jej telepatia działała na najwyższych obrotach, gdy tylko usłyszała myśli osób poszukujących jej manipulowała nimi tak, aby skręcali w złą stronę, albo w ogóle wycofywali się. W końcu jednak stało się to meczące. Zaczęła ją boleć głowa i nie czuła się zbyt dobrze. Westchnęła cicho rozcierając skronie. I zwolniła tępa. Szła przed siebie, lekko chwiejąc się na nogach, a w jej oczach powoli kompletowały się krystaliczne łzy. W końcu zaczęła się wlec jak żółw. Wciąż jej szukano. Musiała wymyślić miejsce, w którym mogłaby się ukryć, ale jest niedaleko. I w tym momencie wpadła jej do głowy szalona myśl. Nikt nie będzie szukał jej w pokoju Królisia! Akurat przechodziła obok, więc bez zastanowienia nacisnęła klamkę drzwi pomalowanych czerwoną cieczą i wpadła do środka. Dosłownie. Ponieważ przewróciła się. Drzwi za nią zatrzasnęły się jak w jakimś mrocznym koszmarze.
Wnętrze pomieszczenia jej nie zdziwiło, lubiła sobie tu zaglądać. Cóż Was tak zastanawia? Powód był wręcz oczywisty. Przecież nic dziwnego w tym, ze pani odwiedza swego sługę, czy tam prywatną maskotkę, jak kto tam woli. Mimo wszystko rozejrzała się dokładnie, jednak nie po to aby poznać pokój, tylko żeby znaleźć wzrokiem Oleandra. Nie było go tutaj. Podniosła się z ziemi i postanowiła, że poczeka tutaj na swojego sługę. Miała ochotę powiedzieć: "No proszę, kogo ja widzę. Moja Maskotka raczyła się pojawić po latach." Skończyło się jednak na planach. Dlaczego? A zacznijmy od początku.
Darkiś zauważyła łoże Oleandra i pomyślała sobie, że sobie na nim usiądzie, bo czemu niby nie? Jest zmęczona, a Króliś chyba się nie wkurzy, nie? Z resztą, teraz raczej nie myślała o tym kto i co sobie o niej pomyśli. Ściągnęła więc buty układając je przy łożu i trochę poluzowała sukienkę, bo było jej za ciepło. Wierzchem dłoni próbowała przetrzeć usta z krwi Blaisa, jednak nie wyszło, bo była już zaschnięta. Trudno, zmyje później. Szkoda tylko, ze jedna z kropli (a może nawet kilka z nich) uciapała jej sukienkę. Zostawiając szkarłatną ciesz w spokoju wspięła się na wygodną kołderkę przeciskając się pod baldachimem, który większość ludzi by wystraszył, a Madeline przypadł do gustu. Można powiedzieć, że pluszaków było tak wiele, że prawie się nie zmieściła na kanapie. Nie wiadomo kiedy się położyła... Na pewno wpatrywała się dość długo w baldachim tuląc jednego z Olkowych pluszaków. W końcu zasnęła, a zaraz po tym po jej policzku popłynęła kryształowa łza. Jedna, jedyna, pojedyncza... Zostawiła ona mokry ślad na poduszce. To był dla niej na prawdę ciężki czas, a normalnie płakać nie potrafiło, ta jedna łza w czasie snu wyraziła jej słabość.
Przyśnił jej się ten sen, który jeszcze chwilę temu ukradła podle Białemu Królikowi. Jak zawsze obserwowała koszmar w spokoju.
Oleander - 23 Lipiec 2011, 19:23
Faktycznie, tym razem miast przesiadywać w swoim pokoju i dręczyć pluszaki coraz to okrutniejszymi torturami, Oleander dla odmiany wybrał się na spacer. W jego przypadku była to ogromna nowość, gdyż Króliczek idealnie wpasowywał się w stereotyp Szklanych Ludzi. Typowy domator, który nie lubi wyściubiać nosa ze swojego domu, a już na pewno poza Szkarłatną Otchłań. Wyraźnie był dzisiaj nie w humorze, gdyż drzwi od pokoju otworzył kopniakiem. Mamrotał coś pod nosem (zapewne jakieś przekleństwa), po czym zamknął za sobą wejście, opierając się o nie plecami. W pierwszej chwili był zbyt zajęty sobą, by w ogóle zwrócić uwagę na to, że ktoś właśnie ucina sobie drzemkę na jego łóżku. Stał jedynie oparty o drewnianą framugę, przeczesując palcami jasne kosmyki, które opadały mu na twarz. Obecną fryzurę Oleandra najlepiej określało słowo nieład, gdyż przymiotnik ‘artystyczny’ raczej by tu nie pasował. Każdy włos sterczał w inną stronę, z czego większość zasłaniała buzię chłopca i zza pojedynczych kosmyków łypała groźno para wielkich, różnobarwnych oczu. Westchnął głośno, jak gdyby ze zmęczenia, po czym ruszył do swojej toaletki. Szybkim ruchem ściągnął z siebie czarny surdut i cisnął go na podłogę. Dla większości ludzi byłaby to wręcz zbrodnia, gdyż ów płaszczyk kosztował... No, bardzo, ale to bardzo dużo. Więcej niż zdrowa na umyśle osoba zapłaciłaby za ubranie. Chłopak, przyzwyczajony do największych luksusów niewiele sobie z tego robił. Opadł na fotel, znów głośno wydychając powietrze, a wzrok wbił w szufladę toaletki. Chwilę zbierał się w sobie, po czym niechętnie odwrócił wzrok na swoją lewą rękę. Przedramię owinięte miał ciasto bandażem, przez który zdążyła przesączyć się brunatno-żółta, lepka ciecz. Oleander niechętnie zaczął odwijać opatrunek, którego ostatnie warstwy z trudem odklejały się od ciała. Na twarzy chłopca pojawił się lekki grymas. Nie, nie chodziło o ból. Raczej o to, co właśnie szpeciło jego piękne, nieskazitelne przedramię. Niewielka rana, którą sam sobie rozdrapywał od jakiegoś czasu najwyraźniej zaczęła ropieć. Nie była już uroczo czerwona, a żółtawa, obrzęknięta, zaś brzegi zsiniały. Oczywiście, Króliczki wiedzą lepiej, toteż nie raczył wybrać się z tym cholerstwem do żadnego lekarza. Dobrze, że chociaż systematycznie zmieniał opatrunki. Skoro o nich mowa, to już miał wyciągnąć z szuflady świeży bandaż, kiedy przyuważył delikatny ruch tuż obok, na swoim łóżku. Natychmiast wyrzucił z głowy myśl o ranie, od której tępy ból pulsował w całej jego lewej ręce. Przywykł do niego. Zbliżył się o kilka kroków, po czym wyciągnął rękę, by odsłonić baldachim. Nieszczególnie obawiał się, że czyha tam na niego coś strasznego, gdyż spodziewał się zastać odpoczywającą w swoim łożu Moritę. Czekała go spora niespodzianka, gdy zastał tam swoją panią. Wyraz jego twarzy pozostał jednak dość beznamiętny. Ani się nie uśmiechnął, ani nie rozzłościł. Przykucnął tylko, zaś ręce położył na pościeli, czy raczej przysłaniających ją pluszakach. Chłodne spojrzenie Oleandra powoli wodziło po Dark. Nawet bardzo powoli. Uwagę chłopca, o dziwo, przykuła brunatna plama przy ustach Madeleine. Nagle na jego twarz wpełzła dość zabawna minka. Można by ją porównać do grymasu dziecka, któremu mama odmówiła ciastka przed obiadem. Wyprostował rękę i palcem wskazującym dźgnął swoją panią w policzek.
- Ej, obudź się! Jesteś brudna. Nie pobrudź mojej drogiej pościeli. – wymamrotał komicznym, dziecięcym głosikiem.
Dark - 26 Lipiec 2011, 09:56
Prawda była taka, że Dark uciekła z Sali Obrad niczym taki potwór, co go wszyscy atakują, bo zrobił komuś krzywdę, a na prawdę jest bardzo dobry, tylko wciąż się zachowuje jakby był bardzo zły. Taki opis do Darki kompletnie nie pasował. Ani nie uważała się za osobę tak brzydką, żeby ludzie mogli ją uznać za potwora. Dodatkowo nie była wcale bardzo dobra, bo była okrutną egoistką. Nawet wtedy, gdy odsunęła się od Blaise'a nie myślała o tym, że zrobi mu krzywdę, tylko o tym, że straci oddanego jej adoratora, który wygląda, jakby chciał dla niej robić wszystko o co ona go poprosi... Z resztą, ona ciągle tylko manipuluje ludźmi i wmawia im wszystko tak, że im się wydaje, że ona im nie rozkazuje, tylko oni sami pragną tego ponad życie. Podstępna z niej osoba. Miała teraz chwilę słabości, dlatego wszystko się tak potoczyło. Zapewne gdy wstanie będzie żałować wszystkiego po kolei. Tego, że na ofiarę wybrała swego sługę, choć miała zasadę, że nigdy tego nie zrobi. Tego, ze wcześniej nie wybrała sobie innego przystojniaka, któremu może wyżreć pół wargi. Tego, że jadła sen przy Tsukichim. Tego, że odskoczyła od Blaise'a jak poparzona. Tego, że bała się spojrzeć mu w oczy. A nade wszystko żałować będzie, że wypowiedziała słowo "przepraszam", którego się przez tak wiele lat wystrzegała. Cholera, czy śmierć jedynej osoby, która potrafiła znaleźć jej cel po odejściu jej ukochanej matki wprowadziła ją w tak kiepski stan? Tego nikt nie wie. W każdym razie, miast mówić o tym co się stanie jak się obudzi pomówmy o tym co się stało nim się obudziła.
Była tu już na prawdę długo nim Oleander zdążył przyjść. Zasnęła już jakieś dwanaście godzin temu. Mimo wszystko wciąż spała jak kamień i gdyby wszedł tu jakiś zabójca kolejna Róża zostałaby stracona... Tym razem wśród pięknych pluszaczków i drogiej pościeli barwiąc wszystko w koło szkarłatem swej krwi... A kto wie, może nawet błękitem, w końcu ona jest osobą z lodowym sercem, no nie? Dlatego, gdy Króliś wszedł do pokoju ona spała sobie w najlepsze. Nie słyszała niczego, ani tego jak wszedł do pokoju, ani jak usiadł przy toaletce, ani nawet jak zbliżył się do niej, o! Nawet z tego kopniaka w drzwi i masy przekleństw nic by sobie nie zrobiła. Choć pewnie gdyby była rozbudzona Olisiowi by się oberwało za tak nie wyparzoną buźkę w jej Wieży. Tak, jeszcze nie do końca się wczuła w rolę Róży, ale z tego, że teraz wszystko tu należy do niej zdawała sobie sprawę, oj tak. Może nie chciała tego miejsca przejmować po Różyczce, ale skoro już ktoś miał je przejąć, to nie odda go w miejsce nikogo innego. Tym miejscem też się z nikim nie podzieli, oj nie. Bo od tej pory to jej największa, dosłownie i w przenośni pamiątka po jej opiekunce. Nie pozwoli też tego miejsca bezcześcić i będzie je traktować niczym świątynię. Więc żadnych przekleństw pod groźbą... no dobra, nie będzie ścinać ludzi za klniecie, bo niedługo zostanie sama w tej organizacji. Z resztą sama siebie też by musiała nie raz i nie dwa ściąć... Ale już ona wymyśli jakąś ładna karę, żeby klnący się nauczyli, że tu mówimy kulturalnie, no chyba, że w nagłych przypadkach, takich jak najazd MORII na błękitnych rumakach na organizację. Wtedy można krzyknąć: "Cholera, skąd oni wzięli błękitne rumaki? Przecież takie nie występują naturalnie!" O nie, załapałam brednie-mołda! Skończmy więc z tymi rumakami i powróćmy do tego co się działo w pokoiku Królisia.
Gdy Oleander zaczął zajmować się swoim bandażem Darkiś w najlepsze dalej śniła ukradziony sen. Oddychała powoli, przez usta, ale nie było to zbytnio słyszalne dla ucha. Leżała na plecach niczym śpiąca królewna, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytmicznym, ale bardzo powolnym tempie. Wciąż tuliła do siebie jednego z pluszaków jej sługi. Westchnęła cichutko, ale wręcz niedosłyszalnie i przekręciła się na bok, kuląc się do pozycji embrionalnej, z kolanami pod samymi piersiami. Wciąż ściskała pluszaka, który jakby żył wcześniej to teraz już chyba byłby uduszony.I tak spałaby sobie w najlepsze, gdyby nie fakt, że ktoś śmiał ją obudzić! A owym ktosiem była jej prywatna maskotka. Uchyliła jedno oko i zerknęła na niego.
- Oleander? O matko... Tak wczesna wizyta? Daj mi spać, ty pluszaku-sadysto.
Mruknęła z niezadowoleniem i puszczając maskotkę, którą tuliła zasłoniła uszy i zamknęła oczy. Jednak po chwili obudziła się, że coś jej tu nie pasuje. Jak to jego pościeli? I skąd tu ta masa pluszaków. Natychmiast zerwała się do pozycji siedzącej przecierając oczy i rozmazując się przy tym kompletnie.
- Co ty tu robisz i gdzie my jesteśmy?! Gadaj!
Nic dziwnego, ze nie skojarzyła na początku, w końcu była pod baldachimem, jedna nagle wszystko jej się przypomniało. Nie musiał już nic mówić. Przyłożyła głowę do czoła. Rany, co jej strzeliło wczoraj do tego pustego łba? Po co ona tu przylazła?
|
|
|