Archiwum X - Posiadłość Julius'a.
Anonymous - 14 Maj 2011, 18:50 Temat postu: Posiadłość Julius'a. Do głównego budynku od bramy prowadzi żwirowana droga, która ma wiele zakrętów. Ot, pomysł właściciela, by nieco urozmaicić drogę do swojego domu. Na samym środku odgrodzonego terenu stoi wielki dwupiętrowy budynek w stylu barokowym. Czyli wiadomym jest, że na pewno z zewnątrz ma wiele złotych zdobień, które dodają budynkowi uroku. Wewnątrz jest trochę inaczej. W większości występują barwy czerwieni oraz purpury, choć niektóre pomieszczenia są utrzymywane w chłodniejszych barwach. Budynek liczy sobie 10 sypialni, 7 łazienek, kuchnię, jadalnię oraz 3 gabinety.
Sypialnia Julius'a jakość szczególnie wyjątkowo nie jest urządzona. Dwuosobowe łóżko ustawione pod ścianą, dzielącą sypialnię i łazienkę, obok niego dwa stoliki nocne. Na obu stoją lampki nocne. Na przeciwnej ścianie komoda, w której schowane są ubrania, a na niej poustawiane różne fotografie. Pod oknem ustawione biurko, a obok niego krzesło. Na podłodze przepiękny purpurowy dywan, w podobnym odcieniu jak ściany. Zasłony kremowe.
Oprócz budynku głównego jest także altanka oraz stajnia.
Na tyłach znajduje się dość duży staw oraz różany ogród, w którym to gospodarz wyprawia swoje herbaciane przyjęcia.
_____________________________________________________________________
W różanych ogrodach na tyłach jakże wielkiej i pięknej rezydencji został postawiony stolik, na którym rozłożone były przeróżne rodzaje ciast, cukierków, a także innych słodyczy, które gospodarz wręcz uwielbiał. Dodatkowo na tym długim stole poukładane było kilka dzbanków z herbatą, a obok nich stały cukiernice, by można było sobie osłodzić napój. W końcu Julius nie będzie pijał, ani jadał niczego co nie jest słodkie.
Z budynku wyszedł wysoki mężczyzna ubrany w przyozdobiony kapelusz. Zasiadł na końcu stołu, przy jednym z przygotowanych miejsc. Rozejrzał się po stole w poszukiwaniu czegoś, od czego mógłby zacząć ucztę. Wybór padł na ciasto truskawkowe, które ciemnowłosy od razu sięgnął sobie i ułożył je na talerzyku. Ujął w dłoń widelczyk, po czym nabrał na niego niewielką część ciasta i zjadł ją. Czynność powtarzał kilka razy aż w końcu jego talerz został już wyczyszczony.
Kapelusznik nie przerywając ucztowania sięgnął po kolejny kawałek ciasta, tym razem trafiło na czekoladowe, które zawierało dość dużą ilość kremu. Część kremu wyjął spomiędzy warstw ciasta i wrzucił ją sobie do herbaty, którą po chwili posłodził siedmioma kostkami cukru. Uniósł filiżankę i upił łyk herbaty, mając przy tym przymknięte powieki. Po upiciu kilku łyków odłożył filiżankę na spodek i zabrał się za jedzenie ciasta, co zajęło mu niewiele czasu.
Złapał garść cukierków, którą następnie rozsypał sobie na talerz. Złapał jednego, odwinął go z papierka i wrzucił sobie do ust. To samo zrobił z resztą. Kiedy już ukończył jedzenie cukierków, przyszedł czas na lody, które przyniesiono mu teraz prosto z kuchni. Smaki były przeróżne: śmietankowe, waniliowe, cytrynowe, truskawkowe, malinowe, jagodowe, jabłkowe, pomarańczowe, czekoladowe. Każdy z tych smaków oczywiście wylądował w miseczce Juliusa, którą to on w kilka minut opróżnił.
Anonymous - 28 Maj 2011, 21:05
Liluś kroczyła szybko, czując, jak oddech pali ją w piersi. Jednakże w ogóle się tym nie przejęła. W końcu czymże jest zdrowe zmęczenie? Uśmiechała się pod nosem, obserwując wszystko dookoła z zapartym tchem. Była w Krainie Luster dopiero piąty raz, a już czuła się, jak w domu. Nie wiedzieć czemu, ale ta niezwykła kraina oddawała część jej uosobienia, jakby niezwykły wygląd ludzkiej dziewczyny, szalona dusza, znalazły w końcu swe miejsce na ziemi. Cudowne uczucie. Odetchnęła głośno, przystając na chwilkę przy jednym z drzewek herbacianych, na których zamiast liści herbaty, rosły torebki herbaciane! Super! Powąchała jedną paczuszkę i klasnęła w dłonie! Malina z dziką różą! Pychotka! Zerwała kilka smakowitych herbacianych niespodzianek i wsadziła je z gracją do malutkiej, różowej torebeczki serduszka. Okręciła się dookoła własnej osi, śmiejąc się głośno. Czuła się taka... lekka!
Krótkie, sięgające podbródka włosy zafalowały dziko, błyskając niespotykaną barwą fioletu i ametystowego połysku. Gdyby się nad tym zastanowić, dziewczę zupełnie nie przypominało człowieka. Niespotykany kolor włosów, tęczówki nasycone szlachetnym ametystem i karminem, brzoskwiniowa cera. Istna leśna Nimfa, niska, szczupła, niemal chuda, jaskrawa niczym rajski ptak.
Świergot ptaków pieścił uszy. Pokręciła głową, klepiąc się w czoło.
-Weź się w garść, Liluś, panicz Julius czeka - zganiła się lekko, przystępując do dalszej drogi. Już teraz widziała przed sobą krętą, fantazyjną żwirową dróżkę, prowadzącą do odgrodzonego, dwupiętrowego apartamentu Pana Kapelusznika. Był to doprawdy piękny dom, jednak nieco pozbawiony wyobraźni. Dookoła złoto, czerwień, czy nieco chłodniejsze barwy. Lilka zmieniłaby rezydencję w zupełnie coś nowego. Dorzuciłaby trochę zieleni i różu, nieco fioletu... Za to, musiała przyznać, Panicz miał bardzo dobre łakocie. Mniam.
Zastanawiać mogła kwestia, co Arystokratka robi w domu Arystokraty Magicznego Kapelusza?
Ano, służyła, a jakże! Nie była snobistycznym bachorem, nie wstydziła się pracy. Chociaż był też inny powód. Miała nadzieję odnaleźć w tej fantazyjnej krainie swego brata. Nadal wierzyła, że wróci po nią, ale ona chciała go zobaczyć! Tęskniła za nim! Był jedyną prawdziwą rodziną, którą znała. Oczywiście kochała Martę i Edwarda, którzy się nią opiekowali, ale... No, ale... Chciała Seraphina!
Przebiegła żwirową alejką, pozdrawiając po drodze ogrodnika. Pomachała mu wesoło.
Pchnęła drzwi wejściowe, i ciężko dysząc, rozejrzała się dookoła. Słyszała odwijanie papierków. O ho, panicz zabrał się za słodkości! Uśmiechnęła się i weszła do salonu, gdzie przebywał.
-Przepraszam za spóźnienie, wujaszku, ale nawet sobie nie wyobrażasz, jakie korki są w Mieście - rzuciła na przywitanie, dygając wdzięcznie. Oczy dziewczyny były szeroko rozwarte, jakby wiecznie się czemuś dziwiła, jednak błyskał w nich żywo ogień radości na jego widok. Miał piękny kapelusz, taki zupełnie inny. Dlaczego mówiła na niego 'wujaszku'? Hm, zastanówmy się. Dla Lilusi każdy był cioteczką, czy wujaszkiem!
Zaśmiała się cicho. Podeszła do swego pana, uściskała go za szyję, cmoknęła szybko w policzek.
-Liluś musi iść, gdyby pan czegoś potrzebował, wystarczy zawiadomić - uśmiechnęła się i czmychnęła szybciutko, patrząc na mały kieszonkowy zegarek dopięty do bluzeczki. Jak zwykle spóźniona!
zt
|
|
|