Karty Postaci - Aiko La Muerte.
Anonymous - 29 Listopad 2010, 00:43 Temat postu: Aiko La Muerte.
Umiera się na wiele sposobów: z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu... Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej. Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne życie. (-Paulo Coelho)
Dawno, dawno temu za górami, za lasami... Nie, to nie ta bajka. Tutaj opowieść powinna zacząć się inaczej. Tylko jak? Wiele jest rzeczy, na które warto by zwrócić uwagę i nie wiadomo od czego zacząć.
Zacznijmy więc od początku, od rodziny La Muerte.
W Krainie Lustra wiele "lat" temu początek swój wzięła rodzina La Muerte, kiedy powstawała była zdominowana od razu przez dwie wielkie arystokratyczne rodziny, ich nazwa została już dawno zapomniana podobnie jak ta rodzina. La Muerte z hiszpańskiego oznacza śmierć nic szczególnego ale jak trafnie pasującego do tej rodziny. Czemu? Dojdziemy do tego później. Rodzina Aiko nie miała łatwego startu. Musiała rywalizować z dwoma o wiele większymi rodzinami, większymi, bardziej bogatymi i o wiele bardziej wypływowymi. Na każdym kroku gdy zjawiali się w środowisku arystokratycznym wszystkie oczy zwracały się ku nim a usta szeptały. Nie podobało im się to, że powstała nowa rodzina, która była odłamem tych dwóch największych. Muerte toczyło spokojnie życie powoli zyskując rozgłos i tworząc zagrożenie dla pozostałych rodzin.
Pewnej nocy kiedy księżyc był w pełni do posiadłości La Muerte wkradli się zabójcy z polecenia dwóch czujących zagrożenie rodzin. Mieli za zadanie pozbyć się "śmierci". Oczywiście próba się im nie udała. Zostali zabici. Dwie noce później jedna ze starych rodzin zaginęła. Nikt nie wiedział co się stało i dlaczego tak się stało. Oskarżenia padły na "śmierć" jednak nie było żadnych dowodów aby dowieść, że są winni. Dzięki śmierci jednej rodziny do głosu doszła kolejna rodzina- Vacío. Zawiązali oni pakt i pozbyli się ostatniej ze starej rodziny zajmując tym samym miejsce na szczycie. Stając się przewodnikami innych rodzin arystokratycznych. Rodzina Muerte słynęła z aktorstwa potrafiąc idealnie ukrywać pewne rzeczy, a dzięki umiejętności prowadzenia rozmów stała się w końcu najważniejsza. Natomiast rodzina Vacío to rodzina słynąca z manipulacji i cichego zabijania. Oni nie mieli tyle do powiedzenia ale wszyscy się z rodziną liczyli.
Czym zawiązali pakt? Otóż sprawa była prosta. Któreś z pokoleń musi dwóch rodzin musi się połączyć. Nie wyznaczyli, które ma być to pokolenie ani kiedy ma się to stać.
A życie toczyło się dalej. Intrygi, gry pozorów, bale to był ich chleb powszedni. Należało jak najczęściej się pokazywać i dawać o sobie znać. To było bardzo taktowne, pożądane w oczach innych. Sielankowe życie? Nie do końca gdyż La Muerte dążyło do czegoś więcej i więcej. Trzeba zrobić coś dzięki czemu się zaistnieje. Coś co sprawi, że zostanie się zapamiętanym nawet wtedy kiedy rodzina już nie będzie istnieć...
Nie, miłość nie jest wszystkim: to nie pokarm, napój, nie sześć godzin snu w nocy i nie dach nad głową, nie koło ratunkowe, którego się łapią tonący, wynurzając się i znowu niknąc. Nie jest tchem zaczerpniętym w duszące się płuca, tlenem dla krwi czy gipsem dla pękniętej kości; A jednak wciąż - w tej chwili także - ktoś się rzuca w objęcia śmierci, woląc ją niż brak miłości.(-Edna St. Vincent Millay)
Od tamtego czasu minęły lata, bardzo długie lata. Burzliwe i pełne zmian. Oczywiście nadal nikt nie śmiał sięgnąć po pozycję jaką zajmowały zaprzyjaźnione rody ale niestety między nimi zaczął się konflikt. O co? O małżeństwo. Tyle odkładane. Ciągle "śmierć" mówiła, że jeszcze nie teraz. Ciągle było jakieś ale. Nie mogli dłużej tego odkładać i w końcu doszli do porozumienia, że jeśli w tym pokoleniu narodzi się córka zostanie ona wydana za syna zaprzyjaźnionej rodziny. Wszystko zostało ustalone jeszcze przed narodzinami dziecka. Przypieczętowane nawet krwią.
Narodziny. To nie Aiko przyszła jako pierwsza na świat. Jako pierwszy pojawił się na nim białowłosy chłopiec, któremu nadano imię Gino. Długo jednak nie był sam na tym świecie gdyż mniej więcej rok po jego narodzinach przyszła na świat Aiko. Wreszcie narodziła się córka, która niestety nie będzie mogła kierować samotnie swoim życiem. Jej los został ustalony jeszcze przed jej narodzinami. Ma wyjść za mąż za starszego od niej o dwa a może trzy lata mężczyznę z zaprzyjaźnionej rodziny.
Nieświadome dziecko czerpało ile mogło ze swojego dzieciństwa. Zabawy, gry. Dostawała wszystko co tylko chciała. Była jedna osoba, z którą się dzieliła tym co dostawała. Tą osobą oczywiście był jej starszy brat Gino. Ideał do naśladowania. Wszyscy przecież mają kogoś kogo by chcieli naśladować, taką osobą dla niej był brat. Cały czas się starała robić coś aby zyskać w jego oczach. Starała się być taka jak on. No i jakoś to jej wychodziło. Cały świat mógłby w sumie dla niej nie istnieć kiedy była z bratem.
Ale nagle wszystko się skończyło. Ktoś odebrał jej szczęście. Wepchnął brutalnie w śmietnik zwany życiem. Straciła coś co tak bardzo kochała. Jej brat zaginął. Nie wiedziała oczywiście, że został porwany i że o tym porwaniu wiedzieli jej wspaniali rodzice. Nie potrafiła znieść tej straty. To było bardzo bolesne. Zamknęła się w sobie, straciła całą radość. Całe dnie praktycznie spędzała samotnie w swoim pokoju i szlochała cicho w poduszkę. Tak chyba zareagowałoby każe dziecko, które było tak blisko ze swoim rodzeństwem. Aiko nie potrafiła oddychać kiedy Gino nie było blisko niej. Ból nie ustępował. Czasem nawet wydawało jej się, że narasta. Czas nie sprawia, że zapominamy o bólu ale w końcu się do niego przyzwyczajamy. Jakoś jesteśmy w stanie wrócić do życia. Jednak nie zapominamy. Podobnie było z Aiko, w końcu otrząsnęła się z tego "szoku" i starała się żyć normalnie. Chodź normalność to pojęcie względne.
W wieku 7 lat pierwszy raz trafiła na ziemię. Wtedy jeszcze panował spokój między dwiema krainami. Nic nawet nie wskazywało na to, że wybuchnie wojna. Do ludzkiego świata zaprowadził ją ojciec chcąc pokazać, że istnieje coś więcej niż kraina, w której przyszło jej żyć. To co zobaczyła po drugiej stronie zafascynowało ją. To był dla niej jakiś magiczny świat. Tak różny od tego, w którym żyje. Tak inny. Dziwny. Wszystko w nim ją fascynowało. Nigdy nie mogła nawet sobie czegoś takiego wyobrazić. - Tato, co to jest?- Aiko szarpnęła ojca za nogawkę jego spodni wskazując na dziwne urządzenie. Taka rura z dwoma dziurami ozdobiona na końcu jakimś ostrzem. Usteczka jej się lekko rozwarły a oczka rozszerzyły. Szarpała i szarpała ojca wskazując palcem na mężczyznę z tym dziwnym czymś. -To jest broń palna kochanie. - Wyjaśnienie ojca nic jej nie powiedziało. Nie wiedziała co to jest broń palna. Słowo broń rozumiała ale znała tylko i wyłącznie broń białą a ta była inna. - Co to znaczy? - Dzieci pytają o wiele i kończą swoje pytania kiedy zrozumieją jak coś działa. Ona także chciała to zrozumieć. - Można powiedzieć, że ta broń podobna jest do łuku. Z tych dwóch dziur wyskakuje taka mała kulka, która potrafi zabić przeciwnika. - Ojciec z cierpliwością próbował wyjaśnić córce z czym ma do czynienia, oczywiście nie było to łatwe ale w końcu zrozumiała czym jest broń palna. Chciała nawet taką dostać jednak słysząc jak hałasuje przestraszona schowała się za ojcem. - Jednak nie chcę jej. - Powiedziała stanowczo. Pociągnęła ojca za rękę chcąc ruszyć dalej. Chcąc poznać jak najwięcej. Fascynacja światem ludzi była ogromna. Raz w tygodniu udało jej się ubłagać ojca aby zabierał ją na ziemię. Oczywiście każdej ich podróży towarzyszyły pytania. Co to, dlaczego itp. Jej mały mózg nie potrafił pojąć tych dziwnych rzeczy. Tych jak to nazywała magicznych rzeczy.
Czy ci, co z taką łatwością zalecają radość, zdają sobie sprawę, co to znaczy lękać się nadchodzącego obłędu, co to znaczy w każdej chwili podlegać torturze przeczucia jakiegoś okropnego szaleństwa? Jakże możesz się cieszyć, gdy czujesz, że wnet zwariujesz? Do tego dochodzi świadomość śmierci, bardziej uporczywa i konkretniejsza niż świadomość obłędu. Jaki ma sens mówienie o radości komuś, kto organicznie jest do niej niezdolny? (-Emil Cioran)
Podróże na ziemię się zakończyły. Wybuchła wojna. Już nic nie było takie jak kiedyś. Mieszkańcy Krainy Luster woleli pozostać w swoich domach i bronić swojej krainy przed ludźmi. Nikt nie spodziewał się, że dojdzie do czegoś takiego. Aiko nie potrafiła pojąć dlaczego ludzie chcą podbić ich krainę a była już prawie dorosła (pełnoletnia). Minęła fascynacja a zaczęła się agresja podsycana przez jej rodzinę. Nienawiść do ludzi. Mieszkańcy lustr zaufali ludziom. Przyjęli ich, pokazali całą krainę a oni jak się odwdzięczyli? Wojną? Przecież to chore. - Jak oni tak mogą ojcze? - W jej głosie słychać było pełno oburzenia. Siedziała sobie w fotelu przy kominku i popijała gorącą herbatę. - Powinniśmy coś z tym zrobić! - Rzuciła szklanką o podłogę i wstała ze swojego miejsca. Wyszła ze wspaniałego dworu. Musiała pomyśleć a najlepiej jej się myślało samotnie z dala od domu. Jak najdalej.
Po kilku długich godzinach wróciła. Już trochę spokojniejsza i z pewnymi przemyśleniami. Zdjęła buty i ruszyła w kierunku schodów. - Aiko musimy porozmawiać. - Stawiała właśnie stopę na pierwszym schodku kiedy zawołała ją matka. Cofnęła się do salonu i usiadła na wskazanym przez matkę miejscu. Służka nalała jej herbaty do filiżanki i wyszła z salonu zamykając za sobą drzwi. - O co chodzi? - Wzrok przeskakiwał z matki na ojca, z ojca na matkę. Czuła, że coś jest nie tak ale nie wiedziała co. Może się tylko myli. To pewnie przez ten cały stres. Założyła nogę na nogę i czekała na jakąś odpowiedź. Ojciec odchrząknął cicho i wyjął z kieszeni marynarki pismo. Położył je na stole tekstem zwróconym w stronę dziewczyny. Aiko bardzo szybko rozpoznała pieczęć swojej rodziny i drugiej, tej zaprzyjaźnionej. Wzięła papier do ręki i przeczytała co jest w nim zawarte. Zobaczyła wzmiankę o ślubie. Serce zaczęło bić jej mocniej. Wiedziała co to oznacza. Wiedziała czemu właśnie jej jest ono pokazane. - Ale dlaczego teraz? Czemu ja? - Nie podobało jej się to co zobaczyła. Chciała mieć prawo aby samej zadecydować o sobie. Aby mieć możliwość wybrania sobie małżonka. Chciała się zakochać. Przeżyć prawdziwą miłość a nie wychodzić z musu za kogoś. Co prawda znała tego chłopaka. Uważała, że jest bardzo miły ale nie podobał jej się. Był za spokojny, taki flegmatyczny odnoszący się do wszystkich z wyższością, uważający się niemal za boga. A co do wyglądu w ogóle to nie było to. - Ja nie chcę! Nie zrobię tego! - Krzyknęła. Zacisnęła dłonie na papierze i spojrzała z wyrzutem na ojca. On nie może jej tego kazać. Nie może! Wzrok przeskoczył na matkę. Szukała w niej wsparcia. Ale matka odwróciła wzrok. Bolało i to bardzo. Szkoda, że nie ma tutaj jej brata. On na pewno stanął by po jej stronie. Pomógł jakoś. - Ale musisz i nie ma dyskusji. Nawet nie próbuj się nam sprzeciwiać. - No i nie mogła. Gdyby złamano pakt jeszcze w trakcie wojny przyniosłoby to zagładę jej rodzinie. Rodzinie, która walczyła o swoją pozycję. Nie mogła im tego zrobić. Tylko dlaczego to pokolenie? Dlaczego dopiero teraz? Nie mogło się to odbyć wcześniej albo później? Po policzkach popłynęło jej kilka łez. Szybko je otarła aby nie zobaczyli tego rodzice. - Gdy osiągniesz wiek pełnoletni wyjdziesz za mąż. - Aiko skinęła głową i opuściła salon.
Jestem niemal pewna, że nie odchodzi się od razu, w całości i raz na zawsze. A jeśli odchodzi się po kawałku, to zawsze można wrócić. Jest nam wygodniej traktować śmierć jako coś nieodwracalnego, dlatego zakopujemy ciała, żeby się upewnić. (-Izabela Filipiak)
Przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą. Za kilka dni miał się odbyć dzień sądu. Ostatni dzień wolności, ostatni dzień bycia sobą. Czy to naprawdę musi się tak skończyć? Nie chciała wychodzić za mąż. Nie teraz i nie tak. Chciałaby poznać cudownego mężczyznę i się zakochać. A co jej przyszło? Ślub aranżowany z osobą, której tak naprawdę dobrze nie zna. Umówili się raptem na kilka spotkań, nawet się ze sobą nie pocałowali. W sumie to chyba nawet dobrze bo nie chciałaby aby jego usta znalazły się na jej ustach. Oczywiście nie chodzi tutaj o to, że się nie całowała bo robiła to nawet wiele razy. Przechodziła jak każdy przez miłosne wzloty (nie tylko z mężczyznami, chodź do nich ją bardziej ciągnęło). Ale jakby mogła pocałować człowieka o którym prawie nic nie wie? Ich spotkania na ogół były milczące. Szli do parku na spacer i prawie nic nie mówili tak samo było na wspólnych kolacjach. Tak chciałaby móc powiedzieć nie. Postawić się ale nie mogła. To była przysięga złożona przez dwie wielkie rodziny, chociaż gdyby coś się jemu stało nie doszłoby wtedy do ślubu. Tylko, że od razu oskarżenia padłyby na nią i pogrążyłaby całą rodzinę. Wiele pomysłów zrodziło się w jej głowie jak sprawić aby nie doszło do ślubu. Ale wszystkie były zbyt marne. Potrzeba jakiegoś cudu. Cholernego cudu. Coś musi się wydarzyć aby do tego ślubu nie doszło. Cuda przecież się czasem zdarzają.
Aiko wróciła z kolacji, ze swoim narzeczonym. Weszła do domu i pobiegła od razu do pokoju gdzie zdjęła z palca pierścionek zaręczynowy i wrzuciła go do szafki. Nie mogła patrzyć na te cholerne brylanty, pierścionek ciążył jej na dłoni. Miała wrażenie, że z nim na palcu nie może ruszyć ręką. Rzuciła się na łóżko i wtuliła głowę w poduszkę. Zamknęła oczy. Chciała zasnąć i się już nie obudzić. Usłyszała ciche stukanie do drzwi i do jej pokoju weszła służka. - Panienko przywieźli suknię, czeka w pokoju panienki matki. Panienki matka prosiła abyś przyszła do niej. – Aiko nie chętnie wstała z łóżka. Nie chciała wkładać na siebie sukni. Nie chciała nawet na nią patrzeć. Wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Na korytarzu dorwała ją matka, złapała za rękę i wprowadziła do swojej sypialni. - Będziesz w niej wyglądać jak księżniczka! – Służka zdjęła z niej suknię i pomogła włożyć biały, delikatny materiał, z którego wykonana była jej suknia. - Mam nadzieję, że nie zhańbiłaś swego ciała i nie musimy zmienić koloru? – Głos matki był lekko podniesiony. Dziewczyna od razu wiedziała o co jej chodzi. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - Matko skończ z tym proszę. – Nie zhańbiła go. Wpajała jej tak długo zasady, że nie mogła. Znaczy pewne złamała bo obcowała dość blisko z mężczyznami jak i z kobietami o czym oczywiście matka nie wie. Matka obróciła ją tak aby mogła zerknąć w lustro. To co zobaczyła nie spodobało jej się. Ta bogato zdobiona suknia, ten cholerny welon na jej głowie. Wyglądała jak księżniczka, ale nieszczęśliwa księżniczka. Gdy suknia została z niej zdjęta pobiegła do pokoju i odetchnęła z ulgą.
Dni mijały bardzo szybko. Tak jakby godzina nie trwała 60 minut lecz 60 sekund. Pewnego wiosennego ranka otworzyła oczy uświadamiając sobie, że to właśnie dzisiaj. Błagam niech się stanie cud. Nawet nie mogła przypuszczać, że jej ciche życzenie się spełni. Ubrana w suknię wsiadła do karety wraz z matką i ojcem i udali się do posiadłości jej przyszłego męża gdzie miał się odbyć ślub. Kareta zajechała. Panna młoda wyszła z niej, od razu przy niej pojawiły się druhny. Wręczyły bukiet w jej rękę i chwyciły welon idąc za nią. Wydawało jej się, że dostrzegła w oddali swego brata. Przecież to nie możliwe. Zaginął jak była jeszcze dzieckiem. Pewnie umysł płata jej figle. Przy altance ozdobionymi różami czekał na nią przyszły mąż. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie mogła się ruszyć. Potrzebowała chwili. Wszystkie oczy były zwrócone w jej stronę. Zauważyła znów tą twarz. Wsypywała ona coś do kieliszka jej przyszłego męża. To był jej brat! Na pewno on. Odczytała potwierdzenie po ruchu warg „Gino”. Pomagał jej. W końcu zniknął i Aiko ruszyła dalej. Stanęła przed altanką. Dostała kieliszek z czerwonym winem, a jej narzeczony wziął drugi. Upiła łyk i on upił. Nagle kielich poleciał na ziemię, podobnie jak ciało jej przyszłego męża. Powstało zamieszanie. Ktoś ją odciągał od zwłok. Ktoś bardzo przystojny. Kojarzyła tego mężczyznę. Widziała go kilkanaście razy ale nie było dane jej poznać jego imienia. Tym mężczyzną był Manau. Gdy oswobodziła się z jego pomocnych ramion pobiegła do ogrodu. Widziała uciekającą postać. - Gino! Zaczekaj. – Jej brat przystaną i odwrócił się w jej kierunku. Obiecał, że jeszcze się spotkają. Została wybawiona od ślubu i wina nie spadła na jej rodzinę. Pakt tym samym został anulowany. Obydwie rodziny doszły do wniosku, że aby go umocnić nie potrzeba ślubu.
Manau odwiózł niedoszłą żonę do jej posiadłości. Po drodze wiele rozmawiali. Mężczyzna wydawał jej się bardzo inteligentny i do tego zabawny. Posiadał męskie rysy, które wydawały jej się tajemnicze i takie „silne”. Odprowadził ją do drzwi i odjechał. Tym sposobem Aiko była wolna. Mogła pokierować swoim życiem samodzielnie. Mogła ułożyć je tak jak będzie chciała. Los w jej rękach. Ale czy na pewno? Może życie znów szykuje jej jakąś niespodziankę? Jeśli ma coś zrobić niech nie robi teraz nic złego. Niech da się jej nacieszyć wolnością.
Powodem dla którego śmierć tak mocno trzyma się życia nie jest biologiczna konieczność, lecz zawiść. Życie jest tak piękne, że śmierć się w nim zakochała zazdrosną, zaborczą miłością, która zagarnia wszystko, co się da.(-Yann Martel)
W budowie, proszę o cierpliwość.
|
|
|