Archiwum X - Kukiełka, co nie twórcę, a właściciela wielbi.
Anonymous - 6 Czerwiec 2011, 16:59 Temat postu: Kukiełka, co nie twórcę, a właściciela wielbi. Młoda dziewczyna chodziła po domu popijając herbatę. Ewidentnie nie wiedziała w co ręce włożyć, zdezorientowana próbowała jakoś opanować bałagan czynności. Wciąż przechodziła przez salon jakiego jedna ściana była zakryta przez rozmaite lustra. W centrum tego dziwnego zbiorowiska znajdowało się jedno – najwyższe. Dorównujące postawnemu człowiekowi. Otoczone złotą ramą nie wzbudzało podejrzeń. Toż to zwykłe lustro! Jednakże za którymś razem przechodząc dojrzała w nim ruch. Przecie to ona tak się krzątała, a jednak z czystej przezorności spojrzała. Nie widziała swojego odbicia – przed nią stała odrobinę niższa dziewuszka, lecz prócz pewnych detalów bardzo do niej podobna. Odziana w wiktoriańską suknię wydała się niedorzeczną halucynacją. Chodziła na boki, jej ruchy idealne niczym marionetki w teatrze lalek. Jednakże jej oczy lśniły, skóra wydawała się na pierwszy rzut oka przesadnie delikatna i nigdzie nie było dojrzeć łączenia stawów, choć rękawy były bufiaste i krótkie. Niedawno przemysł zabawkowy był opętany przez podobne konstrukcje, jednakże owe twory były z gumy, która szybko się ścierała – niszczały. Ta ewidentnie z gumy nie była. Dodatkowo wydała się zainteresować kobietą, która osłupiała się w nią wpatrywała. Poczęła iść w jej stronę, z głębi tego samego pokoju, w którym jej nie było.
W Krainie Luster pewien Marionetkarz spoglądał w swoje nietypowe lustro. Ukazywało ono Świat Ludzi, a konkretnie dom pewnej zamożne rodziny, która wraz z biegiem lat poczęła chłonąć paskudne nowości nowoczesności. Zadurzył się w dziedziczce, a chcąc mieć jej namiastkę wykonał lalkę. Lalka była nieco niższa, podobna do niej – tylko szczegółów nie miała i nie była jeszcze nakręcona. Nim swe dzieło pobudzi do życia musi przecie zadbać, aby było idealne w jego mniemaniu. A to było trudne – musiałby mieć martwe, wypatroszone ciało ukochanej, aby tak dokładnym swe dzieło uczynić. Ale on ją kochał, nie mógłby. Przytargał do domu wysoką, szklaną gablotę ustawiając w niej marionetkę i zamykając, aby z utęsknieniem poczynania ludzkiej kobiety oglądać. Z czasem miłość przerodziła się w nienawiść – okazało się, że od dawna ma innego mężczyznę. Marionetkarz był typową dla tej krainy istotą, choć go na oczy nie widziała przekonany był, iż winna go kochać ponad życie. Pochwycił swój twór, nakręcił złotym, zdobionym perłami kluczykiem i postawił na nogi pośpiesznie ciągnąć jasną, drobną dłoń. Już on zadba o szczegóły, a ta niewierna umrze, bezczelna.
Aż w końcu podeszła i poczęła delikatnie uderzać powierzchnię lustra, która pękała. Dziewczyna jej dotknęła, ale rozcięcia nie poczuła, coraz bardziej przekonana, iż widzi swoją halucynację. A lustro w końcu pękło, ale z jej strony się nie rozsypało – z tamtej. Był to niewielki kawałek, w sam raz na chudą ręką. Owa prześlizgnęła się bez najmniejszej rany i pochwyciła łeb przerażonej kobiety. Z kamienną twarzą uderzała jej czołem o lustro, które choć pokryło się pęknięciami nadal trzymało się w całości. Po długim czasie martwe truchło poczęło wyślizgiwać się z jasnej rączki, aż w końcu owa ją puściła odrywają pozostałe części lustra ze swojej strony. I przyszedł marionetkarz, nie rozgoryczony, a w ekstazie. Zdrajczyni serca jego padła trupem. A twór nadal mało świadomy posłusznie stąpał za nim. Twór owy był nieświadom czynu, pozbawiony uczuć. Wprawił swe dzieło w coś na wzór lunatyzmu. Nie chciał, aby miało pełną świadomość przed skończeniem. I zadbał o szczegóły, o organy i krew. Co prawda jej nie była, a wyrobiona dziwnymi metodami, jednakże to miało zapewnić wieczność laleczce, która osunęła się na podłogę zamykając cudowne ślepka. Nie obudziła się prędko. Wkrótce wylądowała na wystawie sklepowej. Ot Zaczarowana Kukiełka, która nie zna swego twórcy – wierna nadzwyczaj właścicielowi i jego strata doprowadza ją do lalkowych łez. Trafiła do pierwszego właściciela. Pana Gerwazego. Gerwazy był mężczyzną w podeszłym wieku, nadzwyczaj spokojnym i poważnym kapelusznikiem. Właściciel laleczki co rusz sprowadzał do swojego domu młode panienki w wieku od jedenastu do szesnastu lat. Odnosił się ze swoją seksualnością na każdym kroku, a w niejednym budziło to odrazę. Zapatrzona w niego zajmowała się domem jak nawiedzona, aby tylko zostać usadowiona na kolanach i pogłaskana po główce. Za każdym razem wzbudzało to w niej ogromną radość i zwiększało chęć do prac domowych. Sprzątała, gotowała, a nawet cerowała zniszczone tkaniny, aby tchnąć w nie nowe życie. Przy dobrej passie i całkiem nowe garnitury dla swego właściciela szyła. Nigdy nie określała go jako swego Pana, a siebie jako służkę. Zawsze był to „Pan Gerwazy, właściciel”. Gerwazy przesadnie interesował się ludźmi i w krótkim czasie wraz ze swoją laleczką zamieszkał w ich świecie. Zachwyt tymi istotami przeszedł na Wiktorię, która jak swój właściciel też zaczęła nie przepadać za Baśniopisarzami, którzy według niego, byli próżni i pozbawieni smaku. Głównie skupiała się na ludziach, którzy nie mieli tak dziwnej – co bywało irytujące – natury jak mieszkańcy drugiej krainy, z której pochodziła. Ludzi klimat źle wpłynął na starszego Kapelusznika i wkrótce zmarł. Nic tak bardzo jej nie załamało jak jego śmierć. Żyła u jego boku jedenaście lat! Taki szmat czasu! A on odszedł. Laleczka otrzymała jego całkiem pokaźny majątek, ale nie mając serca zostać w miejscu pełnym wspomnień spieniężyła go i z pokaźną sumką znów zawitała do Krainy Luster. Przygarnęła ją pewna Opętańczyni, która zachwycała swymi skrzydłami wszystkich przechodniów, a ciałem pociągała zarówno mężczyzn jak i kobiety. Pierwsi nie obchodzili jej za grosz – za kobietami latała otępiale niczym pies. Nazywała się Olga. Nie była tak wymagająca jak Gerwazy. Dla niej Wiktoria była bardziej ozdobą i kucharką, niźli pomocą domową na pełen etat. Zadbała o edukację laleczki, ale i wymusiła rozwój seksualności, albowiem była to przeklęta fetyszystka, która uwielbiała zabawiać się psychiką innych. Dzięki niej marionetka miała okazję przekonać się jakie moce posiada i właściwie była z nich nieziemsko zadowolona – wprost pyszniła się nimi. Tak spędziła nieco ponad dwa lata życia. Olga zostawiła ją na rzecz samolubnej wybranki serca, która nie przepadała za niewinną marionetką. I znów parę chwil samotności, trzynaście lat życia. Kolejne poszukiwania właściciela. Marzenie? Człowiek na kształt najdroższego Gerwazego.
|
|
|