Anonymous - 9 Sierpień 2011, 11:29 Temat postu: Polowanie na Anceu (Caramella)Słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, herbatka się parzy... Ach, cóż za błogi dzień w dzisiejszych niestabilnych, okraszonych wojną i zniszczeniem czasach! Cóż za cudowna, wręcz wyrwana z monotonnego toku życia idylla! Istotki, które zdecydowały się dziś odwiedzić łąki herbaciane nie mogły owemu spokojowi i radości nie ulec. Atmosfera tego miejsca wręcz zapraszała do niekończącej się zabawy, do tego wszystkiego, z czym kojarzyła się najczęściej spotykana tu, szlachetna rasa wyrabiająca kapelusze, na których to być może wzorował się niejaki Lewis Carroll, gdy pisał swą bestsellerową baśń tytułem Alicja w Krainie Czarów... Może był on jednym z tych, którzy doświadczyli tej, niekiedy wątpliwej przyjemności dostania się na drugą stronę lustra? Któż to wie, któż to wie...
Zadanie na dziś - znaleźć białego tygrysa, oswoić go i przyprowadzić do domu. Poziom trudności - średni. Ale, mimo wszystko ów misja może się zakończyć klęską. Spróbujesz mimo wszystko? Ach, więc dobrze - szukaj, panienko, szukaj...Anonymous - 9 Sierpień 2011, 11:47 Pogoda wspaniała, aż szkoda by było właśnie dzisiaj nie wybrać się na polowanie na tego białego tygryska, który gdzieś tutaj czai się w lesie. Na razie nigdzie go nie było widać, jednak - tygrys to rozszerzona wersja kota. A przecież Carmel miała kilka chwil temu do czynienia z kotem.
- A więc trzeba zacząć od podstaw. Co lubią koty?
Powiedziała na głos, chwilę się zastanawiała. W końcu przypomniała sobie - ciasto czekoladowe! Tak, to będzie przynęta. Caramella zdjęła swój kapelusz, po czym wyciągnęła z niego talerzyk z dużym kawałkiem ciasta czekoladowego. Teraz tylko wpaść na trop Anceu, oswoić go i wybrać się do sklepu ze słodyczami. Zaczęła chodzić po lesie wypatrując dużego, białego kota. Pewnie gdzieś tu się wyleguje. Tylko gdzie?
- Mam ciasto czekoladowe!
Zaczęła wołać na cały las z nadzieją, że szukany zwierzaczek usłyszy, przyjdzie i się poczęstuje. Wtedy to już by było z górki. Oczywiście, w lesie nie tylko jedno zwierze mieszka, dlatego też zachowuje czujność, a gdy tylko ktoś lub coś się na nią rzuci, tworzy duży wiatr próbując odepchnąć danego osobnika gdzieś kilka metrów dalej.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 14:31 Po pierwsze - byłaś na łące, nie w lesie, to tak dla sprostowania. Po drugie - nie ma tak łatwo, oj, nie. Nawet, jeśli Dachowce to krzyżówki kotów i ludzi, i niektóre z nich przepadają za czekoladowym ciastem, białe tygrysy Anceu to już zupełnie inna bajka. W myśl zasady, że każdy jamnik to pies, ale nie każdy pies to jamnik, bestyjka, której szukałaś mogła lubić sernik, makowiec lub nawet ciasto z galaretką, ale ciasta czekoladowego nienawidzić z całego serca, toteż sztuczka z wykorzystaniem owego cudownego przysmaku okazała się więcej niż nieskuteczna. Trzeba bowiem wspomnieć, że stwory ów rasy były bardzo, bardzo ekscentryczne i nie każdemu dawały się oswoić. Osóbki, które zdecydowały się tego spróbować, musiały udowodnić, że są na prawdę tego godne - a na razie, kochana, działałaś tylko na swoją niekorzyść. Oby tak dalej!
Zabawę czas zacząć.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 14:57 Sztuczka z ciastem czekoladowym nie wyszła. Trzeba dalej kombinować. Schowała ciasto do kapelusza. Tak też pora na plan B, Caramella zaczęła wspinać się na drzewo ( o ile takie w pobliżu jest) z nadzieją, że wypatrzy z niego Anceu. W końcu musi gdzieś być tutaj na łące. To jednak nie jest las, za mało drzew. Ale to jest najmniej ważne. A wracając do rzeczy - jeśli nic z drzewa nie zobaczy, schodzi z niego i dalej idzie przez łąkę. Tym razem bez żadnych smakołyków. Oczywiście, przeszukując każdą większe zarośla i krzaki. Gdzieś musi być, wszystkie nie mogły z dnia na dzień wyginąć. Po drodze wyciągnęła z kalelusza jeden cukierek, po czym go zjadła. Poszukiwania mogą być długie i męczące, a każde źródło cukru się przyda do uzupełnienia energii. Najwyżej rozwiesi w okolicy listy gończe za nim, ale go znajdzie i przyprowadzi do domu - jak nie po dobroci to siłą, jednak nie ma zamiaru wracać z niczym, o nie. Była za bardo uparta jeśli chodzi o znalezienie sobie towarzysza. W końcu wątpliwe jest to, że Brenna będzie z nią wszędzie chodziła, bo zapewne ma też i swoje sprawy, a taki wyrośnięty kot to fajna sprawa by była.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 15:53 I bądź tu człowieku mądry, jak się nie da... Wątpliwym jest, ażeby Anceu zgodził się zostać kociakiem do towarzystwa, siłą też zaciągnąć się nie da, ale jeśli znajdziesz jakieś bardzo, ale to bardzo sensowne i mocne argumenty nie do podważenia, to możliwe, że dopniesz swego. Ale od razu mówię - "słodkie oczka Dachowca" odpadają, niestety. Nie ta bajka, słonko, nawet, jeżeli cała ta Kraina wyglądała niczym wyjęta z dziecięcych wyobrażeń i bajek, jakie matki czytają im przed snem, gdzie wszyscy są dla siebie mili i dobrzy, a zło nie istnieje w codziennym słowniku.
Drzewa w pobliżu na twe nieszczęście nie było, przykro mi. Musiałabyś się cofnąć do krańców łąki, a byłaś gdzieś w pobliżu jej środka, toteż nie opłacałoby ci się to zbytnio. Przeszukiwanie krzaków również na nic się nie zdało - po pierwsze, żaden tygrys by się w nich nie zmieścił, a po drugie, owe stworzenia były równie eleganckie i nienaganne, wybaczcie, że to napiszę, co Blaise Gregory Premiereve. I gdzie tu logika?
Ale! Nagle coś dużego i białego mignęło tuż za twoimi plecami, za chwilę pojawiając się gdzieś indziej, i tak w kółko. W jednej chwili było w jednym miejscu, a za ułamek sekundy w drugim. Niekoniecznie pomyślny znak, zważywszy na szybkość tego celu, ale zawsze warto skorzystać, nieprawdaż, moja droga?Anonymous - 9 Sierpień 2011, 16:18 Drzewa nie było, trudno. Tygryska w krzakach również nie było. Ale jak będzie trzeba to będzie tu siedzieć tygodniami i znajdzie. Jednak, może to nie będzie potrzebne? A dlaczego? A dlatego że na łące nie była sama. Coś pojawiło się w pobliżu, będąc najpierw z nią, a zaraz gdzie indziej. To Anceu! Bo co innego!? Najpierw będzie trzeba to zatrzymać, a raczej przekonać go żeby zwolnił.
- No nie lataj tak po tej cholernej łące, tylko stań w miejscu i porozmawiajmy jak ucywilizowane osobniki! Ja tu mam pokojowe zamiary, więc od razu mówię że nie trzeba się na mnie rzucać z kłami i pazurami.
No, może była lekko zdenerwowana. Bardziej sobie wyobrażała że znajdzie go gdzieś odpoczywającego, porozmawia z nim i z głowy, a tu wyskakuje i z zawrotną prędkością lata po łące. Teraz to tylko żeby to stanęło, a i żeby to na pewno był Anceu, a nie inny drapieżnik mający ją za ofiarę.
- Ja jestem Caramella, jednak przeważnie wszyscy mówią na mnie Carmel...
Przedstawiła się jednak po chwili, żeby nie było że jest niewychowana, a liczy na to że ten biały tygrysek dokładnie rozumie co ma do przekazania. No i może on też umie mówić? No, dowie się zaraz, a najwyżej będzie się porozumiewać na migi.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 16:35 Rozrywkowe zwierzę, nie ma co. No, ale czego można było spodziewać się po tak ekscentrycznej rasie, jak nie czegoś podobnego? Anceu były niczym Kapelusznicy w zwierzęcej skórze, choć może nie jest to najtrafniejsze porównanie. Ale nie zmienia to faktu, że w większości to właśnie Kapelusznicy najlepiej się z owymi stworzeniami dogadywali. Ciekawi mnie, czy tak będzie też w twoim przypadku, moja droga, choć zgoła uparta przyjaciółko.
W rzeczywistości stworzonko nie biegało, a korzystało z błyskawicznej teleportacji do przemieszczania się. W każdym razie, na twoją prośbę zatrzymało się od niechcenia kilka metrów naprzeciw ciebie. Głowę miało spuszczoną, aczkolwiek jedynie przez chwilę. Owszem, był to tak uporczywie szukany przez ciebie tygrysek, ale najwyraźniej nie miał ochoty poczłapać za tobą niczym grzeczny, domowy futrzak. Uniósł na ciebie wzrok jasnoniebieskich ślepi, przypominających lód. W prawym tkwił misternie zdobiony, szklany monokl. W pysku trzymał drewnianą fajkę, z której ulatywał jasnoszary, zwiewny dym. Poza tym, jego wargi, jeśli tak to można ująć, rozciągnięte były w szerokim, może ciut upiornym uśmiechu. A-boo?
- Czego szukasz, dziewczynko? - zapytał, choć doskonale wiedział, jakie masz zamiary. Zdradziłaś je już na samym początku, prawda? Cóż, przynajmniej jeden problem z głowy.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 17:06 Tak, to był szukany przez nią tygrysek. I do tego umie mówić! Carmel była zachwycona, a było to widać, gdyż na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Anceu stał przed nią z jakimś szkiełkiem w oku i fajką.
- W tej chwili już nie szukam. Otóż, szukałam Ciebie, ale że już jesteś to nie szukam. Ale przechodząc do rzeczy... - Tu się pojawiła mała pauza, jednak po chwili dokończyła - Chcę żebyś został moim towarzyszem! Pupilkiem, zwierzakiem... jak zwał tak zwał. Nie tylko do towarzystwa, ale może to głównie... hmm... a więc tak, co mam zrobić żebyś został moim zwierzakiem?
Wiadome, sam od tak może nie pójść, a jak może spełni jego zachcianki to może obejdzie się bez używania siły ( której, szczerze mówiąc, za wiele nie miała). Jednak jak będzie trzeba, można się licytować. Nie pójdzie stamtąd bez Anceu, choćby las płonął, była powódź a do tego trzęsienie ziemi.
- Więc jak będzie?
Zapytała jeszcze raz, oczekując odpowiedzi, a wiadomo jakiej.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 17:38 Pół biedy, że "tygrysek" najwyraźniej nie ma zamiaru cię zabić, wypatroszyć, zjeść, porwać dla okupu albo sprzedać mafii. Masz szczęście, bo trafiłaś na milszy egzemplarz... Albo tylko tok się wydaje. W sumie, może się okazać, że stworzonko wcale takie miłe nie jest, a wtedy pozostaje już tylko ewakuacja z miejsca zdarzenia, aczkolwiek biorąc pod uwagę jego moc teleportacji, którą nie omieszkał się chwilę temu popisać, również i z tym mogłoby być krucho. No, ale nikt ci w niebie, o ile takowe istnieje, nie zarzuci, że nie próbowałaś.
Na twoje słowa Anceu wybuchnął głośnym, niepohamowanym, może ciut wariackim i porównywalnym do tego, jaki ludzie wydają z siebie podczas tak zwanej głupawki, śmiechem. Jakimś cudem utrzymał przy tym fajkę w pysku. Cudotwórca się znalazł, ot. Kiedy jednak już się uspokoił, spojrzał na ciebie lodowo błękitnymi ślepiami, w których czaiła się nutka wyzwania, ale i w dalszym ciągu - rozbawienia. Oj, tak, bezpośredniość jest dobra, ale czasami reakcje otoczenia na nią nie są zbyt przyjemne.
- Wykaż się. Udowodnij mi, że powinienem z tobą pójść - rzucił niby od niechcenia, nonszalancko. Zgodzisz się, jak mniemam?Anonymous - 9 Sierpień 2011, 17:49 - Tak, tak... udowodnić. Może masz jakiś pomysł jak mam to zrobić? Bo równie dobrze na dowód mogę upiec ciasto. Więc... co mam zrobić? Jestem gotowa na każde wyzwanie.
Powiedziała troszkę wkurzona. Jak można ją wyśmiać? No ale cóż, jeszcze jej nie zna, więc można mu wybaczyć tym razem.
- No słucham...
Znowu dodała od niechcenia, wyciągając z kapelusza kilka cukierków, po czym automatycznie zniknęły z ręki w ułamek sekundy, znajdując się w żołądku. Nie tylko Anceu umie się błyskawicznie teleportować - jej cukierki w tym są nie gorsze.
- Albo... pomińmy te formalności z dawaniem dowodów. Zaraz sklep zamkną, no... ale jeśli ci zależy....
fakt, kilka minut i będzie trzeba 3 godziny czekać aż dostawa będzie. Z drugiej strony, ciekawe co ten wyrośnięty kot wymyśli, gdyż raczej będzie to miało zapewne związek z zadaniem wymagającym rozlewu krwi. Ale kto wie, nie koniecznie. Zważy na komiczny wygląd tygryska, pewnie wyobraźni na zadania mu nie brakuje.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 18:19 - Wiesz, aż tak łatwo to ty mnie w kotka domowego nie zmienisz - burknął; zapewne gdyby mógł, przybrałby minę obrażonego dziecka. Jak można go tak lekceważyć? Owszem, roześmiał się, ale to dlatego, że pewność siebie Karmelki była aż zbyt naiwna. Dziewczę chyba będzie musiało wpoić sobie, że nie wszystko dostaje się na krótkie, władcze "chciałabym".
- Tak bywa, kochanie - dodał jeszcze, wykonując gest podobny nieco do obojętnego wzruszenia ramion. Jednocześnie wypuścił z fajki kilka kółek z dymu. Prosta sztuczka, ale jaka klimatyczna!
- Daję ci wolną rękę. No, proszę! - zawołał niewinnie, wlepiając ślepia w twoją sylwetkę. Swoją drogą, miałyby one nawet uroczy wyraz, gdyby nie całokształt tejże bestyjki... No, mniejsza. Najwyraźniej to on wolał sprawdzić jej kreatywność i zaradność. Ale kto powiedział, że poprzestanie tylko na tym?Anonymous - 9 Sierpień 2011, 18:46 Nie uśmiechał się ten pomysł Caramelli. No ale trudno, trzeba coś szybko wymyślić. No i nagle coś zaświtało w jej główce. Przypomniała sobie o swoich umiejętnościach których od wieków nie używała, a jednak trzeba się nimi pochwalić. Zionęła ogniem jak smok. Strumień ten był wyjątkowo długi, tworząc duży krąg nad ziemią, otaczający ich dwójkę. Wcześniej wspomniany ognień w pewnej chwili zaczął unosić się do góry tworząc wielką spiralę. Kiedy strumień był dość wysoko, Caramella zaczęła coś majstrować ręką, a ogień zaczął przybierać podobiznę ptaka, lecącego w górę. No i całe to przedstawienie nie trwało dłużej niż hmm... 5 sekund? Po czym wszystko rozpłynęło się w powietrzu.
- Wystarczy?
Zapytała oczekując że tyle wystarczy. No a jak nie to go chyba przerobi na czekoladę... chociaż nie, może się na razie wstrzyma. Ma jeszcze z dwa asy w rękawie, więc jest jeszcze szansa na wykazanie się. Caramella się lekko uśmiechnęła. Może to na wcześniejszą myśl o czekoladzie, a może jest pewna że tyle starczy. Tego nikt nie odgadnie.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 18:56 Anceu obserwował to wszystko z nieodgadnionym wyrazem twa- Tfu, pyska. Beznamiętnym, obojętnym, nonszalanckim, jak zwał, tak zwał. Wiele w życiu widział i akurat sztuczki ogniowe, zwłaszcza tak ociekające przepychem i nadmiarem rzekomej cudowności, niezbyt robiły na nim wrażenie. Właściwie, to nie chodziło mu o demonstrację mocy, a coś innego. I weź tu zgadnij, co takiemu czemuś chodzi po głowie...
- Nie - odparł bez przysłowiowego owijania w bawełnę. Nie przepadał za tym; istoty, którzy korzystały z metody "podchodów", jego zdaniem sprawiały wrażenie, jakby nie wiedzieli, czego tak na prawdę od życia chcą.
- Prawdę mówiąc, nie miałem na myśli pokazów pirotechnicznych, ani żadnych innych - mówiąc to, wywrócił ślepiami, niczym znudzony krytyk albo juror dochodowego show TVN-u, czy tam innej stacji telewizyjnej. W każdym razie, nie sprawiał wrażenia usatysfakcjonowanego.
- Powiedzmy... Pokaż mi to słowem - zaproponował. Jak widać, preferował siłę argumentu, niż argument siły. Wymagająca bestia.Anonymous - 9 Sierpień 2011, 19:14 - Masz ty wymagania...
Powiedziała, po czym przewróciła oczami. No i zaraz zacznie się wypowiedź długa jak papier toaletowy, bądź też i dłuższa.
- A więc tak: lepiej jest zawsze podróżować z kimś niż samemu, bo to zawsze można pogadać o wszystkim i niczym, zająć czas i tak dalej. Nawet jakby ktoś był wielkim samotnikiem od siedmiu boleści, to po pewnym czasie jednak człowiek, bądź zwierze, nie ważne... zaczyna szukać towarzystwa, małego ale jednak, bądź zaszywa się w sobie i chodzi potem posępny do końca życia. A przez życie trzeba patrzeć przez różowe okularki, prawda? Idąc dalej: będąc ze mną, miałbyś różnorakie udogodnienia, jak też i nie brakowałoby ci jedzonka, wcześniej wspomnianego towarzystwa no i zajęć, co nie mówię że byś już nie miał czasu żeby sobie gdzieś pospać przez kilkanaście godzin bądź po prostu odpocząć.
Wzięła trochę powietrza w płuca, po czym dalej kontynuowała swoje przemówienie.
- Kraina Luster, jak też nie tylko, staje się coraz to bardziej niebezpieczna, a każdy czułby się bezpieczniej gdyby nie musiał jej przemierzać sam. Nie ważne czy ktoś siedzi na łące, czy wyrusza do świata ludzi. Jak mi coś się jeszcze przypomni to jeszcze dopowiem.
Zakończyła, licząc że całe to przemówienie to nie była strata czasu. Trzeba było się nieźle namęczyć, by sklecić te kilkanaście zdań żeby to miało ręce i nogi. Może tyle wystarczy,Anonymous - 9 Sierpień 2011, 19:38 - A żebyś wiedziała, że mam - zachichotał, poprawiając łapą monokl w oku. Interesujące, jakaż uparta dzieweczka... Ale to chyba dobrze, przynajmniej nie będzie miała problemów z wyrażaniem własnego zdania. Z drugiej strony, mogła komuś mocno podpaść, a to ściągnęłoby na jej śliczną główkę same problemy. Szczerze? W jego oczach była trochę jak dziecko - ciut stanowcze, delikatnie egoistyczne, ale przede wszystkim urocze. Tak, tak... Według tygrysa do dorosłości Karmelce było jeszcze daleko, oj, daleko. Ciekawe, czy do niej dotrze, huh.
- Dobrze, moja droga, przedstawiłaś ogólną prawdę, ale wyjaśnij mi, dlaczego miałbym pójść właśnie z tobą, a nie z kimś innym? Może, dajmy na to, jutro zjawi się tu ktoś z silniejszymi argumentami niż twoje, hm? - zapytał, z wyraźnym zainteresowaniem w głosie. Aczkolwiek z drugiej strony, mogła być to po prostu doskonała gra aktorska, w której swoją drogą był niekwestionowanym mistrzem. Sam uważał, że żadni mistrzowie marionetek, kukiełek i pacynek, mafiosi, aktorzy czy inni "fachowcy" nie dorastają mu pod tym względem do pięt.