Anonymous - 6 Czerwiec 2016, 22:13 “Dlaczego cały świat wiruje…?” To była ostatnia myśl Violi przed tym jak spadła z kociego grzbietu i udała się na małą wycieczkę. Dosłownie czuła się, jakby ponownie przeżywała przejażdżkę z Mery, jednak tym razem intensywniejszą, w dodatku, czuła jakoby została użyta niczym taran do otworzenia jakiś drzwi. Słyszała tylko głuche, urwane krzyki i ból powoli rozlewał się po jej ciele.
Gdy cała zabawa się skończyła, kotce tańczyły czarne mroczki przed oczami, a w uszach dzwoniło. Po zniknięciu ciemnych plamek zauważyła nad sobą niebo. Bezwiednie wyciągnęła w jego stronę rękę. “Czy… tak wygląda śmierć?” Z tego wszystkiego wybudził ją głos jej przyjaciół. Przewróciła się na drugi bok, bo w aktualnym stanie tylko na tyle było ją stać i dojrzała ich. Ich twarze były nieco wykrzywione bólem, a noga Elliota była zabarwiona na niebiesko. Nie do końca dotarły do niej ich słowa, więc postanowiła je przemilczeć.
Powoli zmieniła pozycję z leżenia do siadu, sycząc przy tym z bólu. Miała dosłownie siniak na siniaku, choć nie do końca wierzyła, że to fizycznie możliwe. Jej zakolanówki podzieliły wcześniejszy los rajstop i wyglądem przypominały bardziej kabaretki, gdzie część dziur odsłaniała siniaki i obtarcia. O dziwo sukienka niewiele ucierpiała, głównie została pobrudzona. Nagle Viola poczuła ciepłą ciecz na swym kolanie. Spojrzała na to. To była krew. Jej całe kolano wyglądało jakby przed chwilą przejechała nim po tarce. Nie mając lepszego wyboru, zdjęła dość szeroką kokardę z włosów i obwiązała nią ranną nogę.
Spróbowała wstać. Powoli unosiła się na drżących nogach, by za sekundę znów upaść, ze względu na zawroty głowy. Tym razem podeszła do tego spokojniej i tym razem jakoś trzymała się gruntu.
Spojrzała na Lunatyków ponownie. Nie wyglądali na poważnie rannych. Sama też nie ucierpiała za bardzo (nie licząc kolana), jednak była dosyć zszokowana obrotem spraw. Zoe patrzała na nią, jakby oczekiwała odpowiedzi na jakieś pytanie. Fiołek wciąż lekko otępiała po prostu pokiwała potwierdzająco głową, nawet nie wiedząc na co się zgadza.
W każdym razie byli głęboko w dupie. Zabawne polowanie na miejską legendę zamieniło się w ucieczkę przed żołnierzami Arcyksięcia, którzy oskarżyli ich o morderstwo, którego dokonała Mery, jednak nie mieli nic na swoją obronę, a atakiem i ucieczką jeszcze bardziej się na razili i jakoby potwierdzili swoją winę. Muszą to wszystko jakoś odkręcić...Anonymous - 7 Czerwiec 2016, 16:41 - Zaś mamy tam iść? - "Ostatni raz, jak tam byłem, nie działy się tam zbyt fajne rzeczy.". Nie mniej jednak było to jedyne rozsądne miejsce, do którego mogli pójść. A nuż odkryją coś więcej na temat lalki i tego gościa, co pomoże im zdobyć niewinność. Szczególnie, jeśli teraz oprócz zarzutu zabójstwa Lunatyka, mają, jeżeli dowiodą swojej niewinności, ucieczkę. - No ok, możemy się tam udać.
Idąc do korzeni tajemnicy Mary Elliot dużo myślał na temat tego, co się przez tamten czas zdarzyło. Niedawno poznał Violę, z którą szybko się zaprzyjaźnił, a teraz poznał Zoe, która też była Lunatykiem. Został wplątany we wcale nie małą zagadkę. Miał spotkanie z podwładnymi Arcyksięcia, jeździł(powiedzmy) na Gatcie. Przez ostatnie kilka dni działo się o wiele więcej, niż przez większość jego życia. Z jednej strony był niemiłosiernie zmęczony i marzył o tym, by przebrać się w piżamę, zaparzyć sobie ciepłego kakałka i poczytać jakąś śmieszną książkę w łóżku. Chociaż z drugiej strony, całkiem się cieszył z tego, jak szybko sprawy się toczyły? Był szczęśliwy, że zwiedził trochę świata, poznał nowe osoby, przeżył przygody, które być może będzie wspominał z uśmiechem na twarzy(i może łezką nostalgii w oku?).
Sytuacja Mary coraz bardziej jednak ciekawiła Kolekcjonera. Gdzie teraz jest? Dlaczego zabiła swojego pana? Tyle pytań, a odpowiedzi brak. Choć są. Wystarczy ruszyć. Ruszyć i rozwiązać tą zagadkę. Myśli takie, jak te sprawiały, że Elliot nie myślał o bólu, i choć nadal zmagał się z nim, to jego myśli mogły stać się jaśniejsze, a sam Lunatyk był bardziej optymistyczny.