Queen - 27 Sierpień 2015, 14:55 Okej, jak wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie przeżył zmiany ciała, jak to w rzeczywistości wygląda? Jest trudno jak cholera, ale czasami trzeba się wysilić - Możliwe, ale jednak wolałabym zostać w swoim ciele, a nie męczyć się od wieków w.. – urwała, bo co miała powiedzieć? - W ciele swojej znienawidzonej siostry i jak widzę swoją mordkę w kałuży/odbiciu lustra/ szybie to mam ochotę to spalić? Albo zabić? Tya, już to widzę! – pomyślała i kontynuowała wypowiedź - … innym ciele. Jedynie pociesza mnie fakt, że moja płeć się nie zmieniła, bo wtedy chyba zabiłabym się jakimś cudem – parsknęła na myśl osobie, półduchu, który próbuje się powiesić i nagle znika mu szyja i boleśnie udana na podłogę – choć nie wiem, jak bym tego dokonała, ale starałabym się – machnęła ogonem i westchnęła cicho, wyobrażając sobie, jak by to było, gdyby tkwiła w męskim ciele. – Wiesz, to naprawdę dziwne i nieswoje uczucie, z którym nie mogę się oswoić, nawet po tylu latach od śmierci. – starała się jakoś to wytłumaczyć, ale chyba nie potrafiła, bo tego nie da się ot, tak porównać do czegoś.
Nachmurzyła się, kiedy powiedział, że czuje jej ‘’drugą wersję’’ – Ja nie wykorzystuje swoich sztuczek przeciwko Tobie – warknęła na niego i zmroziła wzrokiem, jednak dała się poprowadzić w dół rzeki i pozwoliła sobie na oczyszczenie rąk w chłodnej wodzie. –Haha! Jednak nie jest taki naiwny! Niby głupi, ale cwaniak! Wykorzystuje swoją moc! Też byś mogła zrobić coś fajniejszego! Przecież też potrafisz czytać w myślach, nudziaro! – jej demon przyprawił ją o ból głowy, --Sama – Nawet – Nie – Wie – Który – To – Już – Raz, przez co zaklnęła w myślach. Przymknęła powieki, by się uspokoić i wzięła kilka głębszych wdechów, dzięki którym mogła bez nerwów na niego spojrzeć. – Moja będzie fajniejsza – uśmiechnęła się przeraźliwie, uwydatniając swoje, zdecydowanie za długie, kły i zrobiła minę, która zdecydowanie wskazywała na to, że knuje coś niedobrego. Schyliła się do odrobiny źdźbła trawy, która rosła między skałami i, odpalając zapalniczkę, podpaliła ją bez jakichkolwiek oporów. Zgasiła przedmiot, schowała zapalniczkę do jednej z kieszeni w płaszczu i skupiła swoją uwagę na płonącej trawie. Z języków ognia zaczęły powstawać małe ludziki z włóczniami i dużo większe od nich gąsienice, które chciały owe ludziki zaatakować. Maluchy zaczęły dźgać ogniste gąsienice, a te padały jakby martwe, zaraz tworząc (razem z ludzikami) cztery ogniste motyle, które wesoło poleciały w ich stronę i dwa bezmyślnie usiadły Raven na głowie, a dwa kolejne latały obok Noriego – Nie bój się, nie poparzysz się, dopóki nie zechce, żeby to się stało. – Na dowód wskazała na swoją głowę, która w żaden sposób nie wyglądała, jakby miała się zapalić i wzięła jednego motyla na palec i pogładziła go drugim placem. Motyl zamachał wesoło skrzydłami, a ona uśmiechnęła się do siebie, uświadamiając sobie, że po raz kolejny jej sadystyczna strona wygrała, bo przecież mogła od razu stworzyć motyle, a nie bestialsko zabijać ogniste robaki.Noritoshi - 4 Wrzesień 2015, 22:26 Wieki - słowo kluczowe. Zostawione w objęciach pauzy wyrażającej wiele, a przede wszystkim trudność w dalszej mowie. I napomnienie o szczęściu w powtórnym wyborze płci. Złym był pomysł o nikłym znaczeniu formy prezentacji swojego jestestwa.
Bo czy statek jest tym samym statkiem, jeśli zostanie całościowo za jednym razem wyremontowany? Niezmienna wówczas jest tylko jego dusza, która nie jest materialnością, nie jest dowodem jego istnienia.
A jeśli tak, chcę posiąść nową duszę, bo poprzednia potrzebuje zbyt gruntownych zmian; a zmiany te realizuję, z dnia na dzień, przez miesiące, lecz one mogą nie wystarczyć.
Czy te zmiany mają sens, czy obrazują nową drogę?
Co jest na widnokręgu?!
JA!
- Łatwo jest się nam zabić, choć zdecydowanie powinniśmy ginąc częściej. - za swoje zbrodnie powinieneś ze wstydu się zapaść. - ja powinienem... - tak właśnie.
To, co mnie się wydaje, niekoniecznie dla reszty również istnieje. Tu się pomyliłem, więc należy przeprosić.
- Wybacz za mój odmienny wniosek. Pewnie nieprzemyślany.
Gdyby myślał w podobnym jej sposobie, nadal poczyniłby ten sam krok – z obawy o bycie zagrożonym, o swoje życie. Kazano mu kochać życie, piszą; kochaj swoje życie! Bo bez tego niszczy się inne. Należy dbać o to, by nie ulec katastrofie. Skoro korzystanie z mocy go wiele nie kosztuje, używa jej, niemal tak jak pozostałe zmysły.
- Patrzysz na mnie, ja na Ciebie, lecz nie tylko.. wzorkiem. To nie sztuczka, a... przypadłość, która mnie cechuje. Skoro... nazywasz to sztuczką, to znaczy, że dobrze mi ukazuje. Masz... problem w rozdwojeniu?
Zamknij się, jeśli masz tak bezpośrednio mówić. Albo poproś o pomoc - może będzie ci dana. Kiedyś.
Lecz patrz tam, oto przedstawienie!
Początkowo brałem pożar za bardzo niemądry pomysł, lecz nim to nadeszło, ogień ukazał się w żywej formie. To było zdecydowanie warte zaprezentowania.
- Och... s...spektakl! - krzyknąłem z radością. chętnym dotknąć dzieła, nawet się ku temu poruszyłem gdy na to pozwoliła, ale zawahałem się na zasłyszanej przestrodze.
Bo jeśli jej są dwie, skąd pewność, że ta druga nie zareaguje wrogo? Nie zechce spalić?
A co mi grozi, poparzenie. Dlatego zbliżyłem dłoń do ognia z myślą, że poczuję jego twory jako będące materialnymi istotami.
- Czy Ty też miewasz problemy ze znalezieniem... pokarmu? Jaki właściwie preferujesz? - zapytywałem zawsze ciekaw jak żyją inne Strachy, których wielu nie zdołałem dotąd poznać.Queen - 13 Wrzesień 2015, 20:04 Słysząc, o tym, że powinniśmy częściej ginąć, że on powinien, uświadomiła sobie, że demony przeszłości dręczą i jego. Czy to przedśmiertne wspomnienia? A może właśnie te z chwili śmierci? Obie opcje są możliwe, bo w końcu ona nie zna litości. Nie oszczędza. Po prostu przychodzi. I zaciska swoje lodowate dłonie na szyjach istot żywych, nawet nie starając się zrozumieć, że to co robi jest złe. Nawet chcąc stanąć z nią twarzą w twarz, odejść jak równy z równym, ona na to nie pozwoli. Bo śmierć nie ma zasad, dla niej każde istnienie jest takie samo, a Ci którzy wracają, stają się podobni niej samej. Wspomnienia wracają i dręczą nas do końca egzystencji, w której część zasad się zmienia. Nie potrzebujemy snu, ale możemy spać i śnić o miłych rzeczach, ale mogą przydarzyć nam się koszmary. Nie potrzebujemy normalnego jedzenia, ale jemy, dla czystej przyjemności, dla nawyku z czasów, kiedy żyliśmy. Nie mamy większości potrzeb fizjologicznych, nie starzejemy się, więc to normalne, że zasady życia teraz się zmieniły. Jesteśmy inni, a prześladująca nas przeszłość niszczy, bardzo często, jeszcze gorszą teraźniejszość, bo czy teraźniejszością nie jest każdy dzień, w którym czas nie robi dla nas różnicy?
Przypadłość, która go cechuje? – O czym on pieprzy? A miałam nadzieję, że jednak wie co robi... Cholera! – zdenerwował się jej wewnętrzny demon, a donośne echo odbiło się od jej czaszki i wróciło z powrotem do mózgu. Nazwał swoją moc przypadłością, jakby nie wiedział czym ona jest i jaka ją kontrolować, chociaż licho go wie. Był jedną z tych nieprzewidywalnych osób – nigdy nie wiedziało się, co siedzi w głowie takiego kogoś, no chyba, że mogło się wejrzeć do jego myśli. A więc zrobiła to, przed odpowiedzeniem na niezbyt miłe pytanie, zajrzała do jego umysłu – Prześladuje mnie demon przeszłości, który miłuję wszystko, co najgorsze. Kocha zabijać i paplać się we krwi swoich ofiar, podążać wzrokiem za płaszczem śmierci, gdy przychodzi. I zaciska swoje lodowate dłonie na konających, próbuje witać się z nią, jak ktoś równy, jednak ona pozostaje niewzruszona – odpowiedziała głosem wypranym z jakichkolwiek emocji – Prosić o pomoc możesz zawsze, ale to czy ktoś kiedyś Ci jej udzieli, jest niewiadome – ton dalej miała pusty, ale nie zmniejszało to jej ciekawości – Cóż Ci dolega, że proszenie o pomoc to jedyne wyjście? – zapytała, nie mogąc przezwyciężyć ciekawości. Mówi się, że ciekawość zabiła kota, ale satysfakcja przywróciła mu życie, więc zaryzykować zawsze mogła, w końcu miała coś z kota. Machnęła swym puszystym ogonem i przyjrzała się twarzy Noriego, chcąc dostrzec jakąś emocję, ale pewnie na próżno. Pół zjawmy miały to do siebie, że z emocjami było u nich ciężko, no chyba, że wiele się pracowało, tak jak Raven, która nauczyła się je magazynować.
Widząc jego niepewność, spowodowaną jej słowami, lekko się uśmiechnęła – Nie lękaj się, nie sparzysz się – powiedziawszy to wstała, a motyl siedzący na jej głowie i palcu, poderwały się do lotu, robiąc różnorodne akrobacje w ślad jej kroków, zbliżających się do towarzysza rozmów. Jej wzrok złagodniał a lekki uśmiech ozdobił jej oblicze, kiedy chwyciła jego dłoń w swoją mniejszą odpowiedniczkę i odwróciła spodem do góry – Chodź mały – powiedziała do jednego z latających niedaleko motyli. Malec poruszając szybko swymi ognistymi skrzydłami, wylądował na wierzchu dłoni Stracha, powodując, że miłe ciepło rozeszło się po niej, nie powodując żadnego bólu, ani niczego podobnego. – Wszyscy miewamy z tym problemy, ale nauczyłam się z tym radzić – puściła jego dłoń i przegładziła ogon – Biorę wszystko, co mi dają, zachowuje każdą z emocji, bo brakuje mi życia, kiedy beztrosko mogłam odliczać dni do kolejnych urodzin, w które stałabym się starsza. Bo brakuje mi przeżywania każdego uczucia, tak mocno, że niekiedy miałam ochotę wyć z rozpaczy i wariować ze szczęścia, ale czy to takie ważne? Nie wiem jak dla Ciebie, ale dla mnie tak. Bo przypomina mi chwile, kiedy jeszcze żyłam.Noritoshi - 18 Wrzesień 2015, 22:08 Kontrolowałem to, na tyle, na ile byłem w stanie, a efekty bywały różne, choć z reguły odczytywał ze zrozumieniem. Z przypadkiem demona natomiast nigdy się nie spotkał.
- Demon? To... brzmi źle. To złe. Nie wiem, jak to jest, ale... Nie, nie powinno tak być.
Brakowało mi słów tak samo jak sukcesu w próbach wyobrażenia sobie takiego demona wewnątrz samego siebie. Czy to jak rozdwojona jaźń? A może to odrębna wręcz dusza? A może to demon sprawcą mej przeszłości? Czy musiałbym wiedzieć o jego istnieniu?
W trwających we mnie zamyśleniach analizowałem strukturę tafli wody płynącej nieopodal. Monotonia.
...z której wyrwało mnie jej pytanie, ale na odpowiedź przyjdzie jej zaczekać.
- Em.. O pomoc? A więc szpiegujemy się wzajemnie.
Nie trudno było mi to rozgryźć, wiem co myślę i mówię. Ale ja także jestem winien jej odpowiedzi. Ale to później.
Ciepło skrzydlatego płomienia zaklętego w motylim obrazie było kojące, sprawiało mi radość. Czułem na swój sposób bliskość z tym motylem, podobnie jak z każdym innym takim, prawdziwym, stworzeniem.
- Te motyle są cudowne.
Brała wszystko, co mogła, by czuć się jak dawniej. Częściowo, ja także tak działałem. Bardziej jednak zajmowałem się nostalgią, monotonią, a nawet smutkiem.
- Ja mam problemy z kontrolą posilania się. Nauczyłem się jednak czerpać radość z chwil spędzanych ze współlokatorką, która dawała mi swoje zrozumienie i wspierała. Nie traciła wiele, ja dzieliłem jej radość. Ale... w innych przypadkach to tak nie działało najlepiej. I w tym także były problemy...
Zastanowiłem się nad tym, co i niej, czy nadal mną gardzi, boi się. Narobiłem jej problemów, to pewne.
- Mam.... problem ze sobą. Nie tyle z mową, co.. A zresztą czytaj ze mnie, będzie łatwiej. Czytaj wnikliwie.
I pomyślałem o tym, jak bardzo żałuję swoich czynów.
O tym, jak omal nie zabiłem swoje współlokatorki, mając ją za siostrzaną niemal duszę. O tym, jak brakowało mi spotkań z Kotką, którą bardzo kocham, nadal prawdziwie kocham. O tym, jak z okrucieństwem zabiłem ją, nie będąc sobą wówczas. Mając w sobie jakiegoś... demona - może takiego jak Ty posiadasz? Nie wiem, ale to było straszne - demona takiego jak wtedy, gdy chciałem wypchnąć przez okno tamtą kobietę, z naszego mieszkania.
O tym, jak zabijałem swoje posiłki będąc na granicy przetrwania.
O tym, jak wiele popełniłem zbrodni, nie czując w nich siebie, nie czując się sobą w chwilach, gdy się działy.
O wypełniającej mnie tęsknocie, o przemianie Kotki w Stracha, o tym jak bardzo teraz moja rozmówczyni przypomina mi o niej.
I o pragnieniu zmiany, która sama się nie dokona, bo jest zbyt trudna. I pomocy w jej odnalezieniu i zastosowaniu w sobie.
O pomocy w odnalezieniu mojej Kotki. I jej przebaczenia mi.
Czy można przebaczyć komuś morderstwo, którego było się ofiarą?
Przedstawiłem cały swój żywot z ostatniego roku, pełen zdarzeń, nad którymi nie mogłem zapanować.
- Czytaj, jak z księgi.
Podsumowałem siebie, dając jej przyzwolenie na zaglądanie we mnie w najbliższym czasie. Sam zaś upadłem pod naporem przywróconych wspomnień. Ciężar ten był ogromnym.
- I powiedź, że jest dla mnie nadzieja.
A cały ten wywód w ramach myśli zamknięty, toczył się kiedy ja samemu leżałem w trawie i bezcelowo patrzyłem w niebo. I nie jeden strumień łez na mej twarzy znalazł sobie koryto, a ich gorzkość i lodowatość były dla mnie uderzające. Ogarnęła mnie fala chłodu. Wszystko co złe, wspomniałem sobie i odczuwałem wielką pustkę.
Brak było mi emocji, a głód się wzmagał.Queen - 19 Wrzesień 2015, 20:31 Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc, że szpiegują się nawzajem, jednak nie to było jej celem. Chciała udowodnić, że też potrafi wejrzeć w myśli innych i ujrzeć ich przeszłość, przejrzeć na wylot każde uczucie, wgłębić się w ich duszę i móc z tego skorzystać, ale nie widziała komu mogłaby coś takiego próbować udowodnić. Jedyną rozpatrywaną przez nią opcją, była ona sama. Chciała udowodnić sobie, że stać ją na więcej, i już nikt nie miałby pretensji, że jest w jakikolwiek sposób gorsza czy mniej zdolna niż inni. –Powiedz, spotkałeś kiedyś innego Stracha, który potrafiłby wejrzeć w czyiś umysł? Bo jeśli tak, to możliwe, że wszystkie półduchy mają taką moc – zadała mu pytanie, kładąc uszy w geście pewnego rodzaju zniesmaczenia , bo jeśli była to prawda, to wszyscy im podobni są tak samo przeklęci jak oni. Bezsilni w tej walce, myślą, że to jeden z najlepszych darów jakie mogły się przytrafić, ale kto powiedział, że każdy jest w stanie utrzymać moc? Że każdy może ją kontrolować? Albo, że zawsze będziemy mieć siłę ją kontrolować? To nie było pewne, dlatego śmiało można nazwać to przekleństwem, bo czasami poznanie przeszłości innych, jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić.
Sama miała wiele problemów z posilaniem się, i zanim wpadła na pomysł z magazynowaniem, z własnej woli żywiła się strzępkami emocji, ale kiedy do głosu dochodziło jej rozdwojenie, wysysała wszystko, nie zostawiając nawet odrobiny, i powodując, że przez najbliższe tygodnie osoba ta, była równie beznamiętna jak strach. – Jeśli chcesz, nauczę Cię, jak magazynować w swoim ciele emocje, żeby ograniczyć głód i móc je wykorzystywać – spojrzała w jego czerwone oczy, ale widząc w nich odbicie fioletu z migającą czerwienią, szybko spuściła wzrok i zamachała nerwowo uchem. Bała się, że w tak ważnym momencie jej demon zerwie się z łańcuchów i wyjdzie na zewnątrz, chcąc dorwać swoją kolejną ofiarę – Niritoshiego. Wzięła głębszy wdech i uspokoiła nadmiar negatywnych i pełnych strachu emocji, zamykając je w sobie. – Jednak nie będzie to proste, mi, jako twórczyni tej metody, zajęło to wiele długich i nie przynoszących efektów lat, ale wierzę, że i Ty zdołasz to opanować. Bo to naprawdę przydatne, można bezkarnie pobierać szczątki emocji, mijanych ludzi, przez cały miesiąc, a potem cieszyć się pełnym brzuchem przez długi okres czasu – skończyła ten temat. Jeśli Strach będzie zainteresowany to postara się go bardziej rozwinąć, a jeśli nie, to powinien wystarczyć mu fakt, że jest to możliwe.
Tak więc zaczęła, nieśpiesznie wchodząc w jego myśli, by wyczuł jej obecność i wiedział, że już je przegląda. Czytając jego wspomnienie, doskonale wiedziała co czuje w tej chwili. Przypominanie sobie tego, co sprawia nam ból nie jest łatwe, a rozdrapywanie jeszcze nie zagojonych ran, boli jeszcze bardziej, aniżeli tych zagojonych. Dlatego rozumiała, jego cierpienie, jego spływające po policzkach łzy i bezcelowe wpatrywanie się w, zabarwione pięknym błękitem, niebo. – Możesz to nazwać swoim własnym demonem – przysłoniła mu widok nieba, schylając się lekko nad nim – Nie ważne jak bardzo byś nie chciał, i tak będziesz to robić – z jej fioletowych oczu, zaczęły spływać przejrzyste łzy – Wiem to, bo czasami... moja nienawiść wychodzi na światło dzienne, czasami mój demon przejmuje kontrole i… i robi okropne rzeczy – przez głowę przeleciało wspomnienie jej śmierci i tego co, za sprawą demona zrobiła, gdy wpadła w szał – Ale jest nadzieja – jedna z jej łez spadła na jego zapłakany policzek, mieszając się z jego łzami – Można to ograniczyć, ale to również będzie wymagać wiele wysiłku, bo jak mniemam dzieje się tak, kiedy głód jest zbyt silny – w jej oczach dało się dojrzeć całą masę bólu, żalu i współczucia. Pozostawało tylko jedno pytanie, do kogo było skierowane to współczucie? Do niego czy do niej? – Musisz nauczyć się stawiać blokady i kontrolować swoje rządzę, co tylko na początku będzie trudne, potem wejdzie Ci to w nawyk, a potem stanie się tak naturalny jak oddychanie – w głowie kotki rozbrzmiewał i boleśnie ranił, histeryczny śmiech demona, który bardzo dobrze się bawił, słysząc to wszystko. – Może brzmi jak naiwne wierzenia, ale są prawdziwe, takie sytuacje choć dalej się zdarzają, to o wiele rzadziej niż wcześniej – otarła zapłakaną twarz i wyciągnęła dłoń do niego, chcąc pomóc mu tym samym wstać, bo to nie upadek jest najgorszy, to brak możliwości podniesienia taki jest, i jeśli ją przyjął, to szarpnęła go mocno w górę, i z zaczerwioną od płaczu twarzą, uśmiechnęła się, chcąc oddać mu otuchy.Noritoshi - 16 Październik 2015, 21:59 - Mały bł-bł... em, pomyłka. Ja nie zaglądam tam, a bardziej na zewnątrz, w otoczenie.
Wyciągnąłem ją z błędnego założenia, które jednak gdyby rozszerzyć do wspólnego mianownika naszych szpiegujących mocy, może miałoby sens. Ale z reguły czym ogólniejsze założenia, tym większe rozczarowaniem braku reguł. Bo i co to za reguła, która posiada zbyt wiele wyjątków, bądź do niczego konkretnego nie prowadzi?
- Magazować? To... brzmi crejzi. Ale również i bjuti - zafascynowałem się opisem tej umiejętności, widząc w niej rozwiązanie wielu dręczących mnie problemów. Lecz zaraz pojawiła się lampka kontrolna: czemu, pomimo takiej zdolności, jej demon tak bardzo się ujawnia?
- Muszę jednak o to spytać... Czy to nie tak, że uboczną stroną ten demon, no.... że on z tego magazynu się robi? - Dyplomacją nie zabłysłem w tym chaosie słów. Bez gadanego nie ma się niczego uzgodnionego na swoją korzyść. Chyba, ze jest się głupcem i nie panuje nad sytuacją, a dobrym słowom drugiej strony w pełni zawierza.
Ale nie głupiec ze mnie! Choć w sumie większego od siebie chyba nie znam, tak z drugiej strony na to patrząc.
Sęk w tym, że moja wątpliwość została w pełni przygaszona wraz z jej komentarzem o mnie, o rozdrapywanych przeze mnie ranach. Bo magazynowanie to nie lek na wszystko. Skończ wreszcie, Nori, pierdolić, że byle rzecz cię obroni przed niestabilnością. Póki trwa poślizg, każda milisekunda ma znaczenie, bo może zakończyć się klęską. Zwiastun porażki ukryty jest w każdym calu.
W wyciągniętej dłoni odnalazłem przystań. Ja! Ja, zagubiony rybak w gorliwych wodach Posejdona, skazany na głębinę i jej niezbadane tajemnice. Ja, skazany na samotność, na rozdarcie, na żywot pełen męki i ostateczne rozwiązanie z ziemskim padołem. Dostrzegłem w dłoni, w drobnych palcach, deski trwałego pomostu - w kciuku ujrzałem keję. Nadgarstek stał się sklepieniem z trwałym lądem i nie trzeba było już wiele, aby okazane mi współczucie i pogodny uśmiech zmusiły mnie do stałego przycumowania do stabilnej postury Straszki. Objąłem ją, swoją zapłakaną twarzą nie widząc nic, oczy mając zamknięte, a jednak szeroko - oczy umysłu - szeroko otwarte. Na nowy dzień, na wznoszące się po horyzoncie słońce.
Na swoje przebudzenie. Bo na naprawę relacji nigdy nie jest za późno - od nas samych jedynie zależy to, kiedy na powrót do normalności się zdecydujemy. Nie pomoże w tym jednak pamiętanie o stanach wojny. Kto raz zasmakował krwi swoich bliskich, nie winien nigdy rozpamiętywać jej smaku, a wzdrygać się na kolejną możliwość uczynienia tego. Kto raz sprawił ból, nigdy nie powinien go pożądać, a kto pojąc tego nie umie, temu nie należy się przebaczenie.
Bowiem nie wszyscy dostąpią Królestwa.
Reborn. It's comming.
- Dziękuję. - Odparłem po dłuższej chwili bezruchu. Kwitnąca we mnie radość była zadziwiająca, gdyż była jak gdyby rozmnażana uśmiechem Queen, a nie zabieraną z niej emocją. To tak jak wspominałem o swojej współlokatorce, tak samo teraz działało. Mnożenie, a nie dzielenie.
- I... - nie umiałem się zdobyć na słowa swojej wielkiej prośby, nie umiałem tym bardziej, że była ogromną w swojej mocy, a jej spełnienie tliło się dla mnie niczym Gwiazda Północna. - Proszę, byś ukazała mi drogę we mgle, po której błądzę. Byś pomogła w trudzie, podała dłoń, wyciągnęła z oparów mojego demona. Bo skazany na siebie zbyt długo już być nie mogę.
Brak mi było towarzystwa. Brak wsparcia, brak granic. Potrzebny ktoś, kto wypełni tę nagą przestrzeń, pozbawi nieczystych wyborów. Potrzebowałem wsparcia, bo nie wierzyłem w swoją indywidualność. Nie jestem typem istoty, która sama siebie potrafi ujarzmić. Lecz nie jestem bestią, którą należy kontrolować. Czymś pomiędzy, czymś nadal tak bardzo ludzkim.
- Nie zostawiaj mnie, bądź, proszę. Bo sam jestem niczym.Queen - 22 Październik 2015, 18:40 Przytaknęła tylko, słysząc, że on inaczej „pozyskuje” informacje o osobie, aniżeli ona. Skoro tak przedstawiał sytuacje, to ona nie miała nawet co drążyć tematu – nie, to nie i nic po za tym. Na chwilę utkwiła w swoich przemyśleniach, ale fascynacją jej umiejętnością ze strony drugiego Stracha, ją zaciekawiła. Bo to dobrze, że chce jakoś nad tym panować, ta aby łatwiej było mu żyć. – Cieszę się, że moja umiejętność Ci się spodobała – odparła z lekkim uśmiechem przez łzy i machnęła białym, puszystym ogonem. Jednak po pytaniu Noriego mina trochę jej zrzedła, bo to w pewien sposób osobisty temat, ale nie zamierzała mu nie odpowiadać, wręcz przeciwnie! Choć dalej miała zapłakaną minę to odpowiedziała mu, jak sądziła, wyczerpująco. – Nie, to nie tak. Mój „demon” nie jest efektem tej umiejętności, raczej dzięki niej się uspokoił, bo jak już mówiłam, to nie tak, że to zniknie. Dalej będzie Cię męczyć i w ogóle, po prostu stanie się to mniej intensywne i łatwiej, dużo łatwiej będzie Ci nad tym zapanować.- Głos co prawda drżał jej, kiedy to mówiła i między niektórymi słowami musiała wziąć głębszy wdech i uspokoić drżenie warg, to całość wydawała się logiczna i spójna, a takie przynajmniej odniosła wrażenie, bo nie mogła wypowiedzieć się za jej towarzysza.
Przyjął jej dłoń, jakby naprawdę była ona zbawieniem, czymś czego szukał od tak dawna. Jakby zgubiony odnalazł w końcu pewną cząstkę siebie, która miała kiedyś zadecydować jaki wybór podejmie. Następnie utonęła w jego uścisku, ledwie sięgając mu do połowy klatki piersiowej. Wtuliła się w niego i pozwoliła płakać zarówno sobie, jak i Strachowi, choć wiedziała, że w ten sposób oboje ukazują pewnego rodzaju słabość. Ale nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsze było poczucie zrozumienia, którego nie czuła od, a będzie z kilkadziesiąt lat. Owe zrozumienie skierowane było również w stronę Noriego, bo ona rozumiała doskonale, to wszystko, co wydarzyło się w jego po za grobowym życiu.
Stali tak w bezruchu przez jakiś czas, nieokreślony, bo gdyby ktoś zadał jej pytanie, jak długo stała w objęciach stracha, to naprawdę mając wielkie chęci – nie byłaby w stanie odpowiedzieć. W końcu Nori jej podziękował, z radością w głosie, więc jej uśmiech pogłębił się jeszcze bardziej. Złapała go za dłoń, chcąc dodać mu pewności i śmiałości, bo zwróciła uwagę, że chciał jej coś powiedzieć, ale nie potrafił się na to zdobyć. Po chwili powiedział jednak, bez choćby najmniejszego zająknięcia, że potrzebuje jej pomocy, lecz sposób w jaki ubrał słowa poruszyły coś w jej wnętrzu. Coś co sprawiło, że miała ochotę znowu się rozpłakać, lecz tym razem ze wzruszenia, a nie bólu i żalu. – Tak więc będę – powiedziała pewnie – Nie zostawię Cię, bo wiem, że samotność niszczy – spojrzała mu w oczy – Pokaże Ci granice, do których możemy dojść razem, lecz nigdy nie będziemy mogli ich przejść, nie razem. – nuta stanowczości kryła się w jej głosie, a uśmiech nie znikał z twarzy. Ponieważ była mu potrzebna, nie zawadzała, potrzebował jej, a to ją uszczęśliwiało. Nie będzie już samotna, będzie mieć towarzysza, którego będzie mogła nauczyć ważnej umiejętności, a on również nie będzie samotny. Oboje będą mogli szukać w sobie wsparcia i w ciężkich chwilach nie pozwolą sobie upaść, poddać się, więc tak było dobrze, nawet bardzo dobrze.Noritoshi - 4 Listopad 2015, 21:18 Wszystko układało się w przyjazną strukturę przyszłości, posiadało wyraźnie określony cel i ścieżki do niego prowadzące. Cel zaś był ogromnym i mglistym, bo celu, tak po prawdzie, nie miałem ścisłego. Moim celem było parcie naprzód, wiec wszystko co na flankach przyszłości się znajdowało i wszystkie drogi do tego prowadzące, było układanką na której oprze się mój scenariusz i oprze mój życiorys. Scenariusz zakładał, że obecność Queen będzie równie wyrazista co Hebi i Iskry, lecz scenariusz ten był na tyle okraszony optymizmem, że to żadne wybujałe plany.
Wracając do meritum sprawy, moja przyszłość klarowała się z minuty na minutę, rodząc się na nowo z pozornie nic nie wartej przeszłości i bardzo wielkiej i ważnej teraźniejszości. Moja przyszłość nadejdzie. Moja przyszłość nadchodzi.
Z pewnością skorzystam z nauki jej umiejętności, dzięki temu odpędzę część męczącej mnie dotkliwie zmory. Emocje często towarzyszyły mi, będąc prowadzone pod rękę z pożądaniem, a to nie tak powinno być. Czas, aby wzięły rozwód z chciwością na rzecz opanowanej potrzeby; by posiadły się w samowystarczalności tu i zawsze mi towarzyszącej. Lecz czas ten musi nadejść po odpowiednio wyczerpujących naukach, jakich od towarzyszki mojej nowej drogi oczekiwałem.
Nie było mi dziwne, kiedy znajdowałem ratunek w tak drobnej osobie - poniekąd niemal wszyscy byli dla mnie drobni - teraz była mi masywem skalnym dla mej wielkości tożsamej z ziarenkiem piasku. Ale to ziarenko piasku jest ważne dla ogółu jednej klepsydry, a jedna klepsydra jest w stanie formować wielkie skały. Skały się piętrzą, jedne są słabe, inne zaś silne – zależy jak bardzo zostały wystawione wobec wiatrów, jak trwały jest ich budulec. Królową posądzałem o bycie wystarczająco silną, by ciężar mej osoby jej nie zwalił. W końcu jednak nadszedł czas podzielenia się choćby kubikiem powietrza.
- Dziękuję - odparłem, jak gdyby uniesiony w niebiosa przez sprzyjającą Dobru anielicę.
Czas Skrzydlatym dziękować za obecność.
- O jakich granicach mówisz? - Nie było mi w pełni zrozumiałe, co Królowa próbowała mi przekazać. Nie sądziłem jednak, by było to coś istotnego, stąd też moje zapytanie nikło w cichej mowie.
- Chciałbym ci coś dać w zamian, ale niewiele posiadam. Może... może jednak z czasem znajdę odpowiednią rzecz. Albo... - prędko odnalazłem zastępstwo na ten głupi pomysł - od początku: chciałbym Cię teraz zabrać w piękne miejsce, ale nie wiem, czy zdołam na takie natrafić. Myślę jednak, że szczęście w końcu zechce mi sprzyjać.
Wyraziłem swoją nadzieję na sprawienie niespodzianki godnej prośby, jaką ją obciążyłem i na jaką otrzymałem od niej błogosławieństwo.
Tej chwili wolności musiała się jednak stać zadość. A bynajmniej tak to zacząłem odczuwać. Nie byłem przygotowany na taką zmianę swojego istnienia, nie sądziłem, że zajdzie to w taki sposób.
Upadłem na kolana, nie chcąc uleć tak dzikiemu uniesieniu. Uniosłem się tym bardziej ku górze na swoich skrzydłach, bo nie chciały być przy gruncie.
- Moje skrzydła… Jakby żyły! – sam nie wierzyłem w te wykrzyczane w popłochu słowa, kierując dłoń ku Królowej, aby ściągnęła mnie na dół. Przeszło mnie jednak przeświadczenie, ze skrzydła chcą abym zabrał ją ze sobą, wzniósł na wysokości i pokazał jak daleko może znaleźć się horyzont.
Nie miałem jednak na swojej twarzy oznak strachu czy choćby obawy – tliło się niezrozumienie, niedowierzanie i ciekawość, co będzie dalej. Zbyt wiele we mnie pozytywnej energii abym osądzał skutki niekontrolowanego lotu.
Niespodziewane jednak upadłem w pobliską wodę, będąc już doszczętnie przemoczonym chłodną z nocy wodą.
- Nic nie mów – odparłem bardziej stanowczo niż zamierzałem, głupio się uśmiechając i patrząc w niebo…
A wtem jasny rozbłysk przetoczył się po niebie z obłokiem bliskim w jasności i dźwięku błyskawicy. Oszczep rzucony z nieba błyszczał w swoim początku, gasnąc na pewnej wysokości i zostawiając tylko kłębek dymu i rozgrzane powietrze.
Oczywiście, ze pomyślałem życzenie!
- Strachy spadają, Gwiazdy spadają... – podsumowałem krótko te dziwne wydarzenia, pewnym, że nie uwierzy w mój przypadek samo-lotu.
I kawałek pobliskiej pionowej skały pękł na swym zwieńczeniu, zrzucając w moje pobliże kilkukilogramowy fragment. Jak gdyby wskazywał miejsce, w które meteoroid zamierzał trafić. Tego spektaklu nie zamierzałem już komentować, mając nadzieje, że już nic nie będzie chciało mnie zabić. Spojrzałem tylko na Królową, zastanawiając się, czy ja tylko przyciągam nieudolne nieszczęście, czy też je ze sobą zwyczajnie, jak aurę, przemieszczam.Queen - 25 Listopad 2015, 22:30 Raven najbardziej obawiała się tego jednego pytania, ale musiało ono paść. Niestety było ono kluczowe, jeżeli chcieli razem „pracować” – Jest wiele granic – zaczęła – Najczęściej słyszy się o granicy cierpliwości, prawda? TA granica jest w pewien sposób podobna, ponieważ kiedy znajdziemy się na niej – następuje przełom – powiedziała trochę smutno – Nadejdzie taki czas, gdy nie będę w stanie niczego Cię już nauczyć, ani nawet nakierować. I to właśnie będzie ten moment. Tak jak uczniowie opuszczają mistrza, tak Ty będziesz musiał opuścić mnie i kontynuować lub wybrać nową drogę swojego życia. Ale tak już jest. Zawsze tak było i zawsze tak będzie, dlatego nie przejmuj się tym na zapas, dobrze? – starała się trochę poprawić humor samej sobie, ale chyba jej nie wychodziło. – Nie musisz mi niczego dawać czy pokazywać, naprawdę – odparła, uśmiechając się teraz radośnie.
Przekrzywiła głowę w ten charakterystyczny, koci gest, kiedy Strach uniósł się i wyciągnął w jej stronę dłoń, chcąc by kotka chwyciła ją. – Czyżby chciał pokazać mi widok z góry? – pomyślała uradowana i machnęła kilka razy ogonem w pełni zadowolona. Już miała mocno go chwycić, gdy ten niespodziewanie spadł do, niedaleko płynącej i nie wielkiej rzeczki. Raven zgodnie z jego słowami i trochę niemiłym tonem, nic nie powiedziała. Jedynie roześmiała się na głos i zgięła w pół, starając się opanować salwy śmiechu, lecz z marnym skutkiem – W-wwybacz! – wyjąkała między spazmami i miała nadzieję, że Nori nie obrazi się na nią i nie odejdzie. – Nie mógłby odejść tak po prostu.. – pomyślała, teraz już tylko chichocząc. – A kto go tam wie? Obłąkaniec jakiś – rzucił demon lecz pierwszy raz w jego tonie nie było słychać czystej nienawiści. Białowłosa zakrztusiła się śliną, kiedy dotarło do niej, że jej gorsza wersja, pierwszy raz w życiu w swoim głosie miała coś na kształt rozbawienia.
Gdy skończyła kaszleć, spojrzała na Stracha dokładnie w tej samej chwili, kiedy on przerzucił swoje spojrzenie na nią. Puściła mu oczko i ponownie wyciągnęła dłoń, chcąc by ten pozwolił pomóc sobie wstać. – Zanim zaczniemy nasze ćwiczenia, to powinniśmy się najeść! – kiwnęła głową, umacniając swoje słowa – Dopiero kiedy to zrobimy, będziemy mogli zacząć prawdziwe lekcje, no chyba, że niedawno jadłeś i jesteś syty. Wtedy ułatwiłoby to wiele – posłała mu uśmiech i odgarnęła niesforny kosmyk za ucho.Noritoshi - 2 Grudzień 2015, 23:24 Słuchając o granicach, raz usta wędrowały mu wedle grymasu niezadowolenia, raz wspinały się do poziomu neutralności. Słowa bolały, ale były w pełni zrozumiałe - przecież nie może ciągle być jej uczniem, nie może być tylko uczniem. Mimo to, a może zwłaszcza dlatego, czuł się w obowiązku podarowania jej upominku, odpowiednio wyważonego, będącego godnym dobrego słowa posłyszanego od Królowej i dobrych czynów, których miał nadzieje doświadczyć.
Nie, zdecydowanie nie tego oczekiwał, by śmiechem traktowała jego wybryki, a właściwie wybryki natury go nękające. W sumie, na jedno wychodzi.
- Jestem... ekhm, no że Tobie... także zdarza się coś ten-tego! - tak z oskarżeniem jak i z uśmiechem na ustach wymierzył jej odwet. Jeśli nie teraz, to kiedyś, ale na pewno się odwdzięczy! Przecież nie mógłby przegapić na to okazji.
I nie, ani myślał jej opuszczać z tak błahego powodu.
Pochwycił jej dłoń i zmieszaniem potraktował plan najedzenia się.
- Sądzę, że posiłek miałem syny. Wspominam go-brze, niewiele lepiej od ży.... em, od karmiącącego. - Forma "żywiciel" brzmiała mu jadowicie w ustach, a nie zamierza tak pastwić się nad innymi. To przecież podstawowe założenie z jakim odbierać che od Queen nauki!
- Choć sądzę, że z chęcią zjadłbym kawałek Ciebie. Wiesz, nigdy chyba nie.... pomyłka, jadłem raz stracha Stracha - znaczy Straszki - gdy paniką traktowała wspólny lot w przetworzach. Ale nie na strachy mamy smaki!
Wpadł w jakiś dziwny nastrój, jakby upadek mu tak rozplątał język jak i zachęcił do emanowania radością. Migiem znalazł się przy Kotostraszce, podchodząc blisko niej i próbując pogłaskać ją za uszkiem w geście zwyczajnej sympatii. Niewiele się przejmował tym, czy mu na to zezwala, choć gdyby stanowczo zareagowała, pewnie by jej nie dotknął, a zmieszany udał, że dłonią sięgał tylko tak, w akurat ten decymetr sześcienny powietrza.
- Podejrzewam, że w jakiś sposób... muszę emocję traktować jak przedmiot i nie wypuszczać go z rąk? Albo... wypuścić i schwytać w całości, kiedy już skończę go używać? Albo złączyć obie rzeczy i ostrożnie go używać, wciąż trzymając w garści, o! Bardzo podobają mi się te porównania...
*Nastąpiła utrata danych z okresu ledwie paru minut*
- Przepraszam, że ci przerwę... em, czas mnie goni. Dziękuję ci, to co dla mnie robisz, lecz będziemy musieli odłożyć do następnego nasze naukę.
Wypisał jej na karteczce swój numer telefonu, polecił zadzwonić z budki telefonicznej za parę dni i pożegnał się z nią, przyjmując ją na pożegnanie w swoje ramiona. Ten dzień był piękny, a kolejne nie mogą mu wiele ustępować. Działo się dobrze, bardzo dobrze.
Królowa mu pomogła, Noritoshi odmienił się, miał na siebie lepsza perspektywę.
z/t. Uciekam, Q, ale nie myśl, że się Ciebie pozbywam! Nie znasz dnia ani godziny, kiedy Strachy znajdują Strachy ;3Queen - 17 Marzec 2016, 23:08 Zgubiła się w natłoku wydarzeń, tej rozmowy i osoby, którą podczas niej poznała – Noritoshiego. Chwile, które z nim spędziła były dobre i przyjemne pomimo tej mieszanki emocjonalnej, jaką z siebie wycisnęła. Raven mogła powiedzieć, że dobrze się bawiła i nie żałuje ani sekundy tutaj spędzonej, więc z uśmiechem pożegnała Stracha, oddając się w jego ramiona. Karteczkę wręczoną jej przez Noriego, schowała w kieszeni płaszcza, pomachała mu, a kiedy zniknął z jej oczu westchnęła lekko i spojrzała w niebo. Przymknęła powieki, wyciągnęła Bursztynowy Kompas i pożegnała się ze Światem Ludzi, wiedząc, że wróci tu jeszcze nie raz. – Kraino luster, nadciągam – wyszeptała i zniknęła.