Anonymous - 30 Styczeń 2011, 21:46 Gdyby dziewczyna mogła czytać w myślach i obejrzała tą wyobrażoną przez niego Insiową herbaciarnię, poczułaby się zapewne jak w jakimś pięknym śnie. Tak, można powiedzieć, że gdyby biblioteka herbaciana istniała, to zdobycie jej byłoby największym marzeniem panienki Mystery. Tęczówce się nawet takie rzeczy nie śniły. Och tak, trzeba przyznać, że byłby to dla niej raj na ziemi! Ach, tak, to byłoby cudowne i nie do podrobienia. Oddałaby wszystko za takie miejsce... No może prócz Nioha i Hiohio, ale o nich nikt nie wiedział, nikt prócz Abdio, którego pewnie po dłuższym zastanowieniu też nie oddałaby za herbatki, ponieważ ona nie handluje żywymi istotami, a takimi byli dla niej Abdioś i jej dwaj "lokatorzy". Insia by na Kotka nie nawrzeszczała, mimo wszystko Kotek był dla niej nowym przyjacielem od teraz(tak, dokładnie, ona strasznie szybko mianowała innych przyjaciółmi, ale zazwyczaj nie wiedziała tych osób już ani razu więcej). Z resztą, pewnie nie musiałby kraść. Gdyby Insia miała całą bibliotekę herbatek, to by nimi zarzuciła Abdio i dała mu po kilka torebek z każdego rodzaju herbatek. Uhm, bo przecież ona lubiła się dzielić, choć nie wszystkimi herbatami, bo te ważniejsze nie były do rozdawania, oj nie. Co najwyżej mogła zaparzyć komuś jedną torebeczkę.
Kotek nie musiał się martwić. Jego słowa ani trochę nie zdenerwowały dziewczyny, nawet nie wiedziała, że to z kradzieżą to było przez jego nieczyste myśli. Ona stwierdziła, że po prostu tak se to powiedział... nie, chwila, ona w ogóle nie zwróciła jakiejś większej uwagi na te słowa. Na pytanie, czy Kotek może poznać również Hiohio tylko się uśmiechnęła. Musiała się namyślić. Nic o nim nikomu nie mówiła, a co dopiero pokazywać, ale jako że polubiła Kotka, to jeszcze się namyśli. Zobaczy się jak już dojdą do jej domku. Niby mogłaby pokazać go natychmiast, bo spoczywał w torebce, ale nie nie, to jest zły moment na przedstawianie jej przyjaciela.
Uśmiechnęła się jeszcze radośniej, gdy tylko usłyszała słowa Abdia. Jupijej. Ma pełno czasu! I już miała wykrzyczeć: "A teraz? A teraz Kotek może odwiedzić Insie i zobaczyć jej herbatki?"
Ale się powstrzymała, nie będzie przecież tak nachalnie narzucać komuś swej herbaciastej ideologii, nu nie? Przecież tak nie ładnie. Zmartwiła się trochę i sama nie wiedziała dlaczego, cóż, widocznie nie wyczuła swego własnego powodu. No po prostu chciała aby kotek do niej przyszedł jak najszybciej, ale nie powiedziała tego głośno i była na siebie zła. Zamyśliła się nad tym czy w końcu zapytać, czy nie, gdy wtem odezwał się Abdio i z jej serca spadł kamień. Wyszczerzyła się radośnie i zawołała:
- Jasne, że Kotek może, chodźmy do Insi i zobaczmy herbatkę!
Ach, czyżby ta radość miała nie mieć końca? Może może, kto wie. Różnie to bywa z Tęczówką, ale cóż, tym razem do prawdy czuła się wspaniale. Może nawet bezpiecznie. Zabierze Kotka do siebie i wspólnie będą się bardzo dobrze bawić, na pewno!
- Kotek chce się teleportować, czy kotek chce iść? To być na Herbacianych Łąkach, tam gdzie był bal... tylko trochę dalej, ło! Ach, wspaniale, że Kotek przyjdzie do mnie, Insia już nie będzie samotna. Nioh czasem się obraża i nie chce mówić.
Pomińmy wszyscy to, że to "czasem" bywało zawsze, tylko ona po prostu lubiła se wmawiać, ze jej przyjaciel do niej mówi, a on przecież nie mówił nic.Abdio - 6 Luty 2011, 19:15 Kotek to na jednym forum nawet kradł, lecz w słusznej sprawie i tylko pro publico bono! Na dodatek skąd mały kotek mógł wiedzieć, iż jego wizja herbacianego świata Insi była równa marzeniom snutym przez rozmówczynię. Może oczywiście wyłączając fakt uważnego przeszukiwania wszelakich herbatek, jednak Abdio nie miał zamiaru kraść. Nie tylko dlatego, że Inisa była dla niego dobra, ale również dlatego, że on nigdy nie kradł! Kradzież była czynem złym, który godny jest pogardy. Kotek natomiast czasem pożyczał pewne rzeczy, lub wymieniał się bez zgody właściciela. Kotek oczywiście nawet nie marzył, że jakąkolwiek herbatę dostanie. Lubił ów napój, znał różne i większość spróbowanych herbatek mu smakowała. Dlatego też uznał, że wszystkie są dobre, a wyjątki tylko dlatego powstały, że ludzie niestarannie i niedbale napój przygotowują. Wszakże trzeba pamiętać o pewnej właściwości kucharskiej wszelkich potraw, napoi czy deserów, wedle której tylko to dobrze wychodzi co wprawną ręką przy serca muzyce jest tworzone. Wszystko odpowiednio zgrane musi być i daje efekty najlepsze. Nawet ktoś tak nieuczony i grzeczny jak Abdio posiadał o tym wiedzę. To wszystko dowodzi jednego, że Abdio nie jest aż tak głupi jakby mogło się wydawać, a czucie się jak on nie jest obrażą prawda!? Jednak jak reagował kotek na to wszystko? Z początku po odpowiedzi był niepewny, czy aby na pewno nie będzie zbyt nachalny ze swą propozycją. Z drugiej jednak strony rosła w nim nadzieja. To prawda, że gdyby wyznaczyć termin późniejszy czekał by niecierpliwy, lecz ani kalendarza ani zegarka nie używa. Natomiast był też istotą krótkowzroczną, myśli tylko o tym co tu i teraz, nie patrząc zaś na przyszłość. Dla niego ważne było by zobaczyć herbatkę, nie by poprzedzić ów czyn długo trwającym oczekiwaniem. Gdy jednak kotek usłyszał odpowiedź to aż krzyknął z radości, choć był to stosunkowo cichy krzyk, jakby przytłumiony.
-Miau! Kotek bardzo szczęśliwy
Jego uszka poruszyły się, a on wstał gwałtownie, na tyle, że przez niestabilne podłoże prawie się przewrócił. Przechylił się w prawą stronę, już miał wrócić skąd przybył, gdy nagle i niespodziewanie złapał równowagę i pewniej na morzu żelek stanął. Gdy już stał rozejrzał się, po czym swoje oczka skierował oczywiście na Insie, której chwilę wcześniej odpowiedział. On również był radosny, a można to dostrzec nie po poruszającym się ogonku, ten był nieruchomy. Wystarczy jednak spojrzeć na radosną twarz, na której nie tylko wielki uśmiech okazuje szczęście. Dołączmy do tego jeszcze oczy, które wydają się świecić niczym dwie najjaśniejsze gwiazdeczki na nocnym niebie, które rozciąga się ponad łąkami, gdzie zabawa huczna się rodzi. Dwa błyszczące punkty, co dla spojrzenia są ucieczką, umysł uśmiechem duszy napawającą. Słuchaj jednak dalej, grzecznie jak na kotka każdego przystało. Zaciekawiło go jednak dlaczego Nioh się obraża, czyż owa istotka jest zła, czy to też Insia robi coś niedobrego? Spojrzał jednak na nią i uznał, że oba rozwiązania dalekie są od prawdy. Uśmiechnął się i radośnie wypowiedział słów kilka.
-Hai, kotek pójdzie! Ale... to troszkę daleko... Kotek wolałby nie przechodzić przez morze
Tutaj przerwał i ku czerni swoje spojrzenie skierował, tam gdzie czekolada pływała ze spokojem.
-A Insia wie, że kotke kiedyś słyszał jak ktoś opowiadał, że był człowiek co przeszedł przez morze. Ponoć morze zrobiło wziu w bok, a on przeszedł. Fajnie prawda? Kotek też chciałby tak umieć.
Z wielkim zafascynowaniem wspominał Mojżesza, nie wiedząc nawet jak ów mąż miał na imię. Później jednak złapał Insie za łapkę i po prostu przeteleportował się w miejsce, gdzie wedle wskazówek był Insiowy domek.
<ZT i pisz w domku>Anonymous - 15 Luty 2011, 20:34 Prosto z Miasta Lalek, dwie Marionetki dotarły właśnie tu, nad Żelkową Plażę, mieniącą się różnorakimi kolorami łakoci i skąpaną częściowo w płynnej czekoladzie koloru czystego brązu. Z wolna jął zapadać zmierzch, toteż bryłka złota u schyłku nieboskłonu niespiesznie zatapiała się w czekoladowej toni. Samo niebo zaś przybrało kolor brzoskwiniowy, gdzieniegdzie jeszcze pobłyskując czystym, niezmąconym błękitem, lub będąc przykrytym drobnymi, pierzastymi chmurkami, imitującymi baranki i owieczki. Idealnie czuła się tu romantyczna natura Lu, czyli powiedziawszy prościej - mogła tu teraz usiąść i nie wstać przez dłuższy czas. W jej przypadku byłoby to jak najbardziej możliwe, wszak Marionetkom niepotrzebne posiłki, napoje i sen, choć co do tego ostatniego stuprocentowej pewności nie mam.
- Piękne miejsce - stwierdziła lalka z zachwytem, lekko zadzierając głowę ku górze, by dojrzeć to wszystko, co tam było widoczne. Po chwili jednak przeniosła wzrok na towarzyszkę. Polubiła ją, co w jej przypadku nie było dziwne. Mimo początkowej oschłości blondynki, Lu od początku twierdziła, iż da się zeń zaprzyjaźnić, o ile oczywiście ona także wykaże do tego inicjatywę. Ale wykazała, i to się w tym momencie dla brunetki liczyło. To, że nie jest tak całkiem sama, że może z kimś porozmawiać, że nie musi nadal samotnie spacerować, pogrążając się we wspomnieniach i pseudofilozoficznych myślach.Anonymous - 15 Luty 2011, 20:47 Gloria usiadła na żelkach. Było to dosyć osobliwe uczucie, ale marionetka nie zawracała sobie tym głowy. Od razu chwyciła parę żelków i wepchała sobie do ust. W obecnej chwili nie przejmowała się tym, że do życia nie potrzebuje jedzenia. Właściwie to była jedyna rzecz jakiej zazdrościła ludziom - poczuć smak w pełni i potrzebować jedzenia. Czasami Gloria miała dziwne odczucie, jakby czegoś jej brakowało. Bo czasami chciała po prostu żyć. Żyć, oddychać, czuć głód i prawdziwą senność, a nie by tylko przedmiotem ożywionym i porzuconym. Jednak marionetka szybko porzuciła te myśli. Nie lubiła popadać w melancholijny nastrój, zwłaszcza jeśli znajdowała się w tak pięknym i słodkim miejscu. Gloria uśmiechnęła się szeroko, siadła po turecku, co było jej ulubioną formą siedzenia i spojrzała na Luanette. Zabawnie rzuciła w nią jakimś zielonym żelkiem i pokazała język.
- Kocham takie miejsca - roześmiała się.Anonymous - 17 Luty 2011, 20:40 Przycupnęła tuż obok Glorii, wpatrując się, niczym zaklęta, w horyzont. Podciągnęła nogi pod brodę i oparła na nich ręce. Nie zwracała uwagi na to, że wokoło niej leżą najrozmaitsze słodycze - nie miała na nie ochoty, skoro i tak nie mogła ich posmakować. Tak samo jak jej towarzyszka, pragnęła być innej rasy, mogłaby nawet być człowiekiem, nie lustrzaną kreaturą, byleby tylko nie mieć tej przerażającej świadomości, że jest tak cholernie krucha i nietrwała. Wszak porcelana mogła zawsze się stłuc, a tak zręcznych Marionetkarzy nie spotyka się co krok...
Teraz jednak zbytnio się w owe przemyślenia nie zagłębiała. Uczuwszy, że uderzył w nią żelek, uśmiechnęła się zadziornie i odpłaciła towarzyszce tym samym, tyle, że ona chwyciła między palce jakieś trzy sztuki słodyczy i dopiero wtedy nimi cisnęła. Parsknęła ślicznym śmiechem i położyła się na żelkach, wkładając ręce pod głowę i wlepiając oczy w niebo.
- Ja też... Ja też - potwierdziła z uśmiechem, kiwając głową na tyle, na ile obecna pozycja jej na to pozwalała. Nawinęła jeden z kosmyków ciemnych włosów na palec i zaczęła się nim bawić.Anonymous - 20 Luty 2011, 14:38 Gloria siedziała jeszcze przez chwilę w tej pozycji. Powrzucała parę żelków do jeziora, nawet spróbowała rzucić żelkiem "kaczkę", lecz z marnym skutkiem. Z głębokim westchnieniem opadła koło Luanette. Odwróciła głowę w stronę brunetki i przez dłuższą chwilę spoglądała na towarzyszkę. Lu była bardzo cicha, lub nie chciała się przed Glo otworzyć. Gloria bardziej stawiałaby na to drugie, chociaż nigdy nic nie wiadomo. Westchnęła w duchu. Z Luenette na pewno nie dało się czytać niczym z otwartej księgi, jednak Glo bardzo chciałaby wiedzieć co się dzieje w jej głowie. Otrząsnęła się z myśli. Uśmiechnęła się sama do siebie i beztroskim tonem rzuciła do towarzyszki:
-O czym teraz myślisz? - uniosła zabawnie brwi. Ciekawsko spoglądnęła na marionetkę.Anonymous - 20 Luty 2011, 15:00 Żelki odrobinę uwierały ją w porcelanowe plecy, jednak nie zwracała na to większej uwagi. Wbrew pierwszym pozorom, nie była specjalnie przewrażliwiona na punkcie swojej własnej egzystencji. Zawsze jednak mogła, wszak po stworzeniu była rozpieszczana i faworyzowana przez marionetkarza wśród innych jego tworów. Ale był to człowiek rozsądny, który chciał wypuścić między ludzi istotę jak najbardziej troskliwą i wrażliwą, toteż jego zabiegi były przeplatane z nauką samodzielności i dobrego wychowania. Procentowało to obecnie w ten sposób, że marionetka nie troszczyła się o siebie, a o innych. Mogło być to zarówno niszczące, jak i cholernie pomocne - zależnie od sytuacji, w jakiej miała się znaleźć, a wiadomo, iż te bywają różnorakie. Miłe, niemiłe, smutne, radosne, a i takie, których nie można ostatecznie zdefiniować, gdyż dla różnych jestestw mają różny przebieg.
Na Żelkowej Plaży było cicho, jedynie szum czekolady nie pozwalał wsłuchać się w milczenie. Niebawem także i Gloria zdecydowała się przemówić. Pytanie, które padło z jej ust, dla Lu było banalne. Mogła odpowiedzieć od razu, a jednak chwilę poświęciła na krótki "rachunek".
O czym tak na prawdę myślała w ciągu ostatnich kilku chwil? O teraźniejszości, przeszłości, a może o tym, co ma dopiero się wydarzyć? Twarz marionetki rozświetlił szeroki, szczery uśmiech, nim jeszcze zdecydowała się odpowiedzieć, i trwał on jeszcze długi czas po tym, jak drgania powietrza ucichły.
- Myślę o tym, że po raz pierwszy od dłuższego czasu jestem naprawdę szczęśliwa - mimo, że zdanie to wypowiedziane zostało nieśmiałym szeptem, Luanette szczególny nacisk położyła na słowo "naprawdę". Nie był to jednakowoż karcący nacisk, a taki, który utwierdza rozmówcę w przekonaniu, iż towarzysz w rzeczywistości jest szczęśliwy i nie łże bezczelnie, jak to u niektórych bywa.
Przeniosła wzrok złotych tęczówek na Glorię, a jej wargi nadal rozciągnięte były w szerokim uśmiechu.Anonymous - 22 Luty 2011, 13:54 Gloria zmieszała się. Odwróciła szybko wzrok i spojrzała w drugą stronę. Z niewiadomego powodu zrobiło jej się jakby.. głupio. Odpowiedź Luanette zabrzmiała tak, jakby wcześniej brunetka nie była szczęśliwa, potem poznała Glo i puff, po czym nagle jest szczęście, śmiech i inne, żałosne - według Glorii- rzeczy. Gloria nie była przyzwyczajona do tego że kogoś uszczęśliwia. Nie drążyła dalej tematu , acz zmieniła pozycję,by nie musieć patrzeć na towarzyszkę. Przez długi okres czasu milczała nie wypowiadając ani słowa. Siedziała z podkulonymi nogami i wpatrywała się w hektolitry czekolady. "Nie jestem dobra, nie sprawiam że ktoś jest szczęśliwy" powtarzała sobie w myślach. Mimo to spróbowała się uśmiechnąć i z niezwykłym entuzjazmem odpowiedziało.
- No, niach, nie dziwię Ci się - roześmiała się co wyszło jednak wyjątkowo sztucznie - Przecież masz przy sobie mnie. - zamilkła zmieszana. Nie umiała przy Lu kłamać. Przerzucała przez chwilę żelki w ręce a potem spojrzała na towarzyszkę. Postanowiła zmienić temat, który był dla niej bardzo niewygodny.
- Nie dziwię się że ludzie chcą tu być. - zmarkotniała, lecz tym razem było w tym coś zabawnego. - Co o nich sądzisz? -miała nadzieję, że brunetka złapie przynętę i zapomni o wcześniejszym zachowaniu blondyneczki.Anonymous - 23 Luty 2011, 13:35 Zaskoczyło ją w niemałym stopniu zachowanie Glorii. Nigdy nie uważała siebie za panienkę, której słowa ranią, wręcz przeciwnie - w swym mniemaniu była uroczą, słodziutką i może odrobinę nieporadną laleczką. Cóż - indywidualne reakcje na czyjeś zachowanie mają pełne prawo się różnić, ba - one muszą być inne, tak samo, jak ludzie są inni. Jak inny jest każdy kolejny dzień, kwiat, chmura, sen, uśmiech, gest, lub fala na czekoladowym jeziorze.
Lu lekko zacisnęła wargi, jednak trwało to zaledwie chwilę. Następną zmianą w jej mimice był wyraz zamyślenia, głębokiej, filozoficznej nostalgii. Jeśli można to tak ująć, marionetka lubiła się tak czuć. Lubiła mieć pretekst do godzinnego rozmyślania nad wszystkimi możliwymi sprawami, zachowując pogodę ducha, a jednak spoglądając na otaczający ją wymiar z nutką krytyki i sceptycyzmu.
Uniosła lewą dłoń i pomachała nią kilka razy w kierunku nieba, jakby chciała zetrzeć zeń chmury i zostawić jedynie czystą, pomarańczowo-niebieską płachtę z racji tego, że słońce niespiesznie znikało. Odetchnęła głęboko, tak z czystej, nieprzemożnej chęci, po czym opuściła rękę i przyłożyła środkowy i wskazujący palec dłoni do porcelanowych warg. Jej wzrok w owej chwili zdawał się być dziwacznie mętny, zamyślony i niekontaktowy, jakby jej umysł zaprzątały sprawy cokolwiek inne, niż przebywanie z towarzyszką.
- Zastanawiam się też, czy ten spokój mógłby trwać wiecznie - w jej szepczącym głosie słychać było, oprócz zastanowienia, pewną dozę smutku i powagi. Dobrze wiedziała, co ludzie czynili niegdyś w Krainie Luster. Co prawda, nie była tego bezpośrednim świadkiem, jednak sny, wywołane opowieściami stwórcy o bitwach, które pochłonęły straszliwie dużo ofiar, czyniły swe obowiązki lepiej, niż ktokolwiek mógłby sobie to wyobrazić. Widziała wszystko wyraźnie w swych najgorszych koszmarach, z których przebudzenie zawsze przychodziło wraz z rozdzierającym krzykiem.
- Ludzie? - zapytała z powątpiewaniem. Co ona mogła o nich sądzić, skoro nigdy żadnego nie spotkała? Wiedziała, że są wśród nich okrutnicy, kierujący się wyłącznie własnymi interesami, jednak w jakiś sposób nadal wierzyła, że w niektórych tli się iskra czegoś zupełnie odmiennego.
- To zależy, co oni sądzą o mnie. Mimo wszystko, nadal żywię nadzieję, że nie wszyscy są zdolni jedynie do niesienia zagłady - kolejny szept, tym razem jednak bardziej dobitny trafił w eter.Anonymous - 23 Luty 2011, 15:22 Po usłyszeniu tej odpowiedzi, Glo zdziwiła się niemiłosiernie. Chociaż nie. Zdziwienie, nie było dobrym słowem. To było bardziej niedowierzanie. Jej brwi uniosły się wysoko, a na twarzy widoczny był wyraz całkowitego ogłupienia. Po chwili ten wyraz znikł a zastąpiło go zdenerwowanie i gniew.
- Oni są źli - warknęła. - Po prostu źli. Niszczą wszystko. Jak możesz być tak neutralna?! - oburzenie marionetki sięgało granic. Co prawda, zapytała Luanette o opinię, ale nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Ludzie wyrządzili tyle zła, że Glorii było wręcz słabo na widok jakiś ludzi w Krainie Luster. Oficjalnie, marionetka najchętniej rzuciłaby się na wszystkich ludzi i zaciachałaby ich tasakiem, ale prawda była taka że Glo bała się walczyć. Wiedziała, że jest słaba, w końcu jej marionetkarz ją porzucił. Jej moce nie były niszczycielskie, przydawały się bardziej do obrony. A w głębi duszy, Gloria była pacyfistką i nie chciała wojny. Najbardziej chciałaby żeby ludzie sobie poszli, zostawili Krainę Luster i wrócili do swego głośnego świata, który sami zniszczyli.
Po oburzeniu przyszedł smutek. Była zła na Lu, że tak ocenia ludzi, ciągle jest optymistką i odpowiada tylko na zadawane jej pytania. Mimo, iż polubiła marionetkę, w tejże chwili postanowiła się do niej nie odzywać. Obrażona i smutna klapnęła na żelki, tyłem do brunetki. Założyła ręce na piersi i wydęła usta. Udawała że nie widzi towarzyszki a jedynie miliony żelków przed nią.Anonymous - 23 Luty 2011, 15:46 Na ułamek sekundy przymknęła oczęta, jednak zaraz była zmuszona je otworzyć, gdyż obecny stan emocjonalny Glorii nie pozwolił jej na odprężenie. Podniosła się powoli, jakby obawiała się, że towarzyszka ją uderzy. W szklanych tęczówkach malowało się niemałe zdziwienie, toteż wydawały się nieco większe, niż w rzeczywistości były. Przycisnęła dłonie do piersi i skuliła nieco, wbijając wzrok w swoje nogi, jak dziecko, którego rodzic właśnie jest w stanie furii i wyładowuje ją na nim. Zacisnęła zęby i powieki, po czym przycisnęła dłonie do skroni. Był to jeden z momentów, w których Lu chciała się od wszystkiego odizolować. Zniknąć, przenieść się w jakiś ciemny kąt i wydostać się zeń dopiero po całkowitym odreagowaniu żalów, smutków i złości. Zawsze tak robiła. Zawsze ukrywała swoje odczucia i słabości przed innymi, zwłaszcza przed tymi, na których w jakiś sposób jej zależało. Wierzyła, że czyni dobrze, że w ten sposób nie wystawia się na pośmiewisko. W rzeczywistości było inaczej. Z każdym takim razem stawała się coraz słabsza, strach przed poniżeniem zawsze jakoś uszczknął kolejną odrobinę jej odwagi. Ale co miało się stać, gdy nie będzie już w stanie ukrywać tego, co się dzieje w jej duszy? Jak się wtedy zachowa? W tamtej chwili jeszcze nie można było prognozować, ale pewnym było, iż coś takiego musi się w końcu stać - prędzej czy później. To nie było przeznaczenie. To było nieuniknione. Przeznaczenie to coś niezmiennego, pewnego. Nieuniknione to wynik pogrążania się coraz bardziej w bagnie własnych przekonań i brak chęci do ich zmiany. A Lu zdecydowanie podchodziła bardziej pod wędrowca, który owo bagno przeoczył.
Przeniosła dłonie ze skroni na ramiona i zacisnęła je na nich. Odwróciła głowę w bok, byle dalej wzrokiem od blondynki. Po chwili jednak znów zrobiła coś zupełnie innego. Chwyciła swoją szmacianą laleczkę i przytuliła. Gdyby mogła, zapewne zaczęłaby płakać. A tak, mogła jedynie wstać na trzęsących się nogach i powiedzieć kilka marnych słów.
- Przepraszam. Ja... muszę już iść. Może... może kiedyś się jeszcze spotkamy - uśmiechnęła się blado w kierunku Glorii, nawet, jeśli tamta nie uraczyła jej nawet spojrzeniem, po czym zaskakująco spokojnym krokiem oddaliła się - byle dalej, nadal trzymając w objęciach pluszaka.
|zt|Anonymous - 23 Luty 2011, 16:04 Gloria siedziała jak zamurowana, gdy Luanette sobie poszła. Chciała się odwrócić, biec za nią, ale nie umiała się ruszyć.
- Lu..a..nette - wyszeptała. Słowa nie umiały przejść jej przez gardło. Zrozumiała, że była to jej wina, ale nie umiała dopuścić do siebie tej myśli. Jej oczy były szkliste, wpatrywały się w jeden punkt. Po paru minutach otrząsnęła się i wstała. Zjadła parę różowych i żółtych żelków, i jedną lukręcję, jednak tą wypluła, bo okazało się , że nie lubi lukrecji. Zapiła to chyba litrem czekolady, jednak humor nie poprawił jej się ani odrobinkę. Wreszcie powolnym krokiem, nie spiesząc się nigdzie, poszła z plaży, a ze spuszczonej twarzy skapła pojedyncza łza. Odprowadzało ją jedynie zachodzące słońce.
[zt]Anonymous - 5 Marzec 2011, 14:35 Poranek. Słońce właśnie wznosiło się w górę chcąc obrzucić wszystko swoim nieskończonym blaskiem i jasnością. Kwiatki rozłożą płatki, zwierzęta wyjdą z jaskiń i norek, żelki się podtopią, a jeziorko wzburzy i zacznie apetycznie bulgotać zachęcając do picia. Żeby przeżyć te atrakcje wystarczy przyjść tu rano.
Jednak pomimo całego piękna i uroku Drakar nie lubił poranków. Nie lubił też słonecznej pogody jaka teraz panowała. Wolał deszcz. Kochał również noce i wieczory, kiedy robiło się ciemno i czarno, a na niebie wisiał złowrogo wyglądający księżyc. No cóż, ten świat też ma swój układ planetarny, więc nie wmawiajcie, że księżyc nie istnieje.
Wracając do tematu, chłopak stanął na żelkowej wydmie i skoczył z impetem w dół, po drodze gubiąc plecak i katanę w pochwie. Śmiejąc się po wylądowaniu zatoczył się, przewrócił i poturlał prosto w czekoladową toń. Po chwili wynurzył się z nadymanymi policzkami, przełknął słodycz i wyszedł na brzeg cały umorusany czekoladą. Ściągnął więc koszulę i rzucił ją na żelki, spodnie zdjął, wycisnął i założył z powrotem. Poskakał trochę chcąc strząsnąć z siebie pachnącą ciecz.
Drakar nie byłby sobą, gdyby nie miał jakiejś rany czy zadrapania, tak też było i tym razem. Plama krwi na ramieniu zmieszała się z czekoladą, co dało szkarłatny odcień spływający w dół reki. Bynajmniej chłopak sprawiał wrażenie, że mu to nie przeszkadza, co w istocie było prawdą. Pogłębił by nawet to zadrapanie, ale nie miał przy sobie sztyletu, a katana mogła przebić mu rękę, wolał więc nie ryzykować.
Przygarnął plecak i wygrzebał z niego plastikowy kubek. Podszedł do jeziora i nabrał czekolady, po czym wrócił na miejsce po drodze spluwając.
- Parszywa pogoda...
Upił łyk napoju i wbił spojrzenie w lecąca kaczkę z myślą o tym, jak fajnie byłoby mieć łuk...
Włosy w czekoladzie nabrały bardziej brunatnego koloru niż ten, który miał zazwyczaj. Przetarł oczy, bo zaczęły go szczypać. Znowu splunął.
- Niech to diabli! - Wrzeszczał grzebiąc w plecaku i szukając butelki z wodą. W końcu ją znalazł i wyczyścił oczy, potem nos, włosy i klatkę piersiową. Spodnie - pal licho spodnie!Anonymous - 8 Marzec 2011, 19:38 Dziewczyna wesoło wędrowała przez plażę. Czasami zerkała w stronę czekoladowego jeziora niemalże relaksując się jego wyglądem. Jej gust oczywiście spoczywał na słodyczach, a to dziwne, bo była niemal całkiem szczupła, oczywiście nie tak jak te wszystkie wytapetowane dziunie chodzące w szpilkach w których o mało co nie zaliczają po kolei gleby. Byla wyjątkowa i to chyba starczy. Zwróciła uwagę na pogodę, ale nie przyniosła jej żadnych większych ekscytacji, pogoda jak pogoda, zwłaszcza w te porę roku. Juz pomału z kazdego końca zaczarowanej krainy nadchodziło ciepło oraz zapach dopiero co rozkwitającej zieleni. Czasami można było tylko dostrzec śnieg,który wygodnie leżał sobie pod jakimś drzewkiem lub krzaczkiem, tak tylko aby nie dosięgło go słonce. Jej wzrok powędrował teraz na mały punkcik przed nią, który rósł z każdym jej krokiem. Dostrzegła jakiegoś chłopaka,ale jakoś na początku nie zwróciła na Niego uwagi. Gdy tak szla zrozumiała, ze musiał coś sobie zrobić w ramie, wiec nie mogla tez tego tak zostawić. Nie podbiegła, bo najzwyczajniej widać było iż chłopakowi nie bardzo przeszkadza "drobne skaleczenie". W gruncie rzeczy zrezygnowała z podejścia do nieznajomego, wiec wzrokiem przeszukała pobliskie wydmy i znalazła jakąś o nietypowym kształcie. Wolnym krokiem podeszła do Niej i usiadła wygodnie na samym czubku relaksując się lekko bryza.Anonymous - 11 Marzec 2011, 18:46 //Wybacz, że tak długo zwlekałam, nie miałam dostępu do kompa.. :c//
Słońce wcale się nie schowało. Wręcz przeciwnie - z biegiem czasu wyłaniało się gdzieś zza horyzontu coraz wyżej i wyżej, co mogło doprowadzić do szału każdego kierowce bez okularów słonecznych. Czekolada teraz jeszcze bardziej lśniła w blasku słońca i zapraszała na wyżerkę.
Drakar ściągnął buty i przebierał stopami między żelkami. Sprawiało to swego rodzaju łaskocząca przyjemność. Buty rzucił gdzieś obok koszuli.
Po niebie leciało jakieś stworzenie. Chwycił jedną z większych żelek leżących gdzieś pod ręką i z całym impetem i siłą cisnął nią w ptaka. Trafił. Rozległo się coś w rodzaju "krrak!" i zwierzę w niezwykłym tempie wpadło do czekoladowej toni... Chłopak uśmiechnął się z triumfem.
Z ciekawością i wyraźną ochotą zerknął do kubka. Był pusty. Wypił cała zawartość. Zawiedziony rzucił go tam, gdzie znajdowały się już buty i koszula. Rozsiadł się wygodniej i rozejrzał się. Z prawej strony szła jakaś dziewczyna i wścibsko się na niego gapiła. On więc też wiercił ją wzrokiem. Czekał aż podejdzie, żeby wyciąc jej jakiś numer, a ona nagle skręciła. Chamsko i bezczelnie skręciła! Poczuł się nieco zirytowany. Wstał i zaczął skradać się w jej stronę, oczywiście od tyłu.
Z początku nieźle mu szło, udało mu się niezauważenie podejść aż metr od dziewczyny. No i na tym koniec dobrej passy. Kiedy chciał ją przestraszyć, zrobił krok do przodu i niespodziewanie kilka żelek osunęło mu się spod stóp. Zachwiał się.
- O kur...
Z całym impetem wpadł na dziewczynę, oczywiście strącając ją z wydmy i siebie samego też. Przez chwile spadali na dół, aż w końcu "wylądowali". Podniósł się na czworaka i zaczął wypluwać żelki. O dziwo katana w całym tym locie nadal tkwiła wiernie przyczepiona do jego paska. Bądź co bądź dała o sobie znać kilka chwil wcześniej, boleśnie wbijając mu się w żebra.
Rana na jego ramieniu ledwo co się zasklepiła i znowu była otwarta. Drake skrzywił się, to nie był jego najszczęśliwszy dzień...