To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Willa Shinry

Anonymous - 29 Grudzień 2012, 15:34

Spojrzała na nowo przybyłą dziewczynę. Jej widok powinien ją zdziwić jednak wydarzenia z ostatnich dni uodporniły ją na niespodzianki. Spokojnie dopiła zawartość swojego kieliszka.
- Witaj. Tak, to jestem Blackie.
Uśmiechnęła się miło. Wolała nie zarazić gościa swoim nie najlepszym humorem. Odeszła od okna. Zaśmiała się cicho słysząc pytanie.
- Gospodarzem tu nie jestem więc to nie mnie powinnaś się o to pytać, ale siadaj. Skoro Shinra cię wpuścił to czuj się tutaj jak u siebie w domu.
Bo znając życie niedługo te miejsce się tym dla ciebie stanie.
Przeciągnęła się lekko po kociemu po czym usiadła przy stole. Wpatrywała się w płomień stojącej przed nią świeczki. Usłyszała kroki. Uśmiechnęła się lekko do wchodzącego do salonu Shinry. Pocałował ją w policzek na co ona zarumieniła się.
Czy ja zawsze tak na niego reaguje?
- Nic się nie stało. - Cyba muszę potem zajrzeć do Didime i sprawdzić co z nią. - Czy z Didime na pewno wszystko w porządku? - wolała się upewnić.
Spojrzała na jedzenie stojące na stole. Zjadła już dostatecznie dużo. Zamiast tego po raz kolejny napełniła kieliszek winem.

Anonymous - 29 Grudzień 2012, 16:33

- A ja nazywam się Cynthia. Miło mi Cię poznać.

Uśmiechnęła się do niej, po czym wskoczyła na wolne przy stole miejsce.

- Tak, to chyba za jego wolą tutaj jestem.

Pochłonęła się w podziwianiu wszystkich tych różności na stołach leżących. Dawno nie widziała tyle jedzenia, aż ogarnął ją strach, czy dobrze trafiła. Czy tutaj będzie jej dom? Wątpliwe to tak bardzo jak możliwe, a powiedziałbym nawet, że warte włożenia między bajki. Takie rzeczy nie są chyba dla niej, bo zacznijmy od ufności, której nie ma bez przywiązania, a tym darzy jedną osobę, w dodatku zmarłą i widywaną jako symptom spaczonej psychiki.

Wkrótce potem Shina pojawił się przy stole, o słodkim powitaniu. Takie rzeczy jednak jakoś szczególnie nie wkradały się w jej oczy, co innego jednak z druga Cynthią - ta już ma swoją księgę ulubionych rzeczy.

- jeszcze raz dziękuję za przyjęcie. Właściwie to tylko szukałam kogoś miłego, kto podarowałby mi chociaż ciepłą herbatkę, ale widać trafił mi się znacznie obszerniej zastawiony stół.

Wzięła najbliższą sobie potrawę i nałożyła niewielką porcję (ech, mam dość świąt, nie chce mi się pisać o tych jedzeniach...). Smaczność zalała jej buzię, odbijając się na zewnątrz przez uśmiech zadowolenia. W pewnym momencie coś sobie wspomniała i odłożyła sztućce oraz przetarła serwetką usta.

-A tak w ogóle, to może najpierw powinnam wam życzyć zdrowych i wesołych świąt oraz nadchodzącego nowego roku.

Anonymous - 29 Grudzień 2012, 19:58

Gdy tylko za Shinrą zamknęły się drzwi uśmiechnęła się drwiąco do dziewczyny.
-Nie licz, że będę taka potulna jak ten chłoptaś. Dobrze wiem, że jest ci i to bardzo dużo, jednak racja jego nie ma co kłopotać by tylko płakał i użalał się.
Kotka na chwilę umilkła i podeszła do dziewczyny z wzrokiem przeszywającym do szpiku kości.
-Teraz masz usiąść, nie kładź się, bo ciężej będzie ci oddychać, zaraz przyjdę z wodą. Lepiej będzie, jeśli nie będziesz wyglądać jakbyś jadła przed chwilą coś żywego.
Pierwsze zdanie, które wypowiedziała brzmiało bardzo rozkazująco, potem jednak zarówno głos jak i spojrzenie dziewczyny złagodniało. Zrobiła się niemała afera w domu trzeba to było przyznać, a ona nie lubiła takiego tłoku. Zeszła na dół do łazienki, nalała do miski chłodną wodę i wzięła dwa ręczniki, później przeszła do kuchni gdzie znalazł litrową butelkę wody. Z takim asortymentem wróciła na górę do dziewczyny. Sama zdziwiła się swoim postępowaniem, jeszcze nigdy nie troszczyła się tak o nikogo. Był jeden wyjątek, jej przyjaciele z laboratorium. No cóż, teraz jednak nie powinna sobie zawracać tym głowy prawda? To co było zostawmy w pamięci a skupmy się na tym co jest...
Dziewczyna weszła do pokoju i postawiła rzeczy przy łóżku siadając w klęku na podłodze.
-Pozwolisz sobie pomóc? Nie lituję się nad tobą, jesteś silna, nie potrzebujesz zbędnej litości.
Powiedziała spokojnie wkładając jeden ręcznik do wody i czekając aż dobrze namoknie by po tym wyciągnąć go i wykręcić, by nie ociekał wodą.

Anonymous - 29 Grudzień 2012, 23:56

Jeanne ze zdziwieniem spojrzała na dziewczynę. Nie mogła uwierzyć że tak szybko ją rozpoznała. Chyba muszę bardziej nad sobą popracować.- pomyślała. Ale siedziała cicho. Nie odzywała się. Po pierwsze nie wiedziała dokładnie co, a po drugie bała się, że wywoła kolejne ataki. Na szczęście, gdy przez dłuższy czas miała ataki, to przez pewien czas miała spokój, więc to ją pocieszało.

W ciszy czekała na dziewczynę, która w tym czasie poszła po wodę. Czuła się fatalnie. Nie dlatego, że miała tę dziwną mutację astmy i gruźlicy, tylko dlatego że zepsuła innym święta. Kurwa. Znowu jestem kulą u nogi. pomyślała i spuściła głowę. Jak ja kocham święta westchnęła.

Po chwili do pokoju weszła Lucky, niosąc miskę z wodą, ręczniki, i butelkę wody. Jeanne zastanawiała się, dlaczego w sumie Szczęściara jej pomaga, lecz z zamyślenia wyrwał ją głos Lucky.

Powiedziała, że jest silna. Ktoś uważał Jeanne za silną. Może dostała imię po Jeanne D'Arc , ale nie była silna. Przynajmniej psychicznie i nie według swego mniemania.
- Silna...śmieszne... - powiedziała cicho, ledwo słyszalnie -Skoro nawet nie mogłam go powstrzymać...

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 01:06

Kotka spojrzała na nią i podała jej jednocześnie ręcznik, by wytarła nim twarz z krwi.
-Jesteś silna...twoja siła polega na życiu, większość ludzi chce uciec od tej choroby jednak ty z nią żyjesz i potrafisz się uśmiechnąć byle by nie sprawiać ludzią kłopotu. To jest właśnie odwaga.
Cóż mówiła szczerze, co działo się rzadko. Jednak wiedziała sama, że gdyby ktoś chciał jej samej pomoc zapewne wystraszyła by go prędzej na śmierć. Lucky nie potrafiła być taka łagodna i uśmiechnięta jak Didime. Nigdy taka nie była, zresztą chyba każdy, kogo spotkała w tym domu taki był.
Kotka wzięła poduszkę i włożyła ją do zimnej wody, by wybawić plamy z krwi. Chciała pomoc tej dziewczynie, a sama miała chyba najlepsze pojęcie jak pozbywać się krwi, ponieważ ciągle miała na sobie czyjąś.
Spojrzała na dziewczynę uśmiechając się przyjaźnie, poczuła jak skrzydła jej zdrętwiały, więc starała się nimi delikatnie poruszyć pod bluzką tak by nie było to zauważalne. Dawno nie miała ich tak długo i nie przyzwyczaiła się do tego.
-Razem z Blackie musicie zadbać to tego chłopca, ma dobre serce...właśnie to go może zgubić. Ty jednak teraz zajmij się sobą i może jednak spróbuj znaleźć lekarza...w tym świecie jest dużo osób, które znają się na ziołach. Na pewno przyda się coś uśmierzającego ból, nie ma powodu byś cierpiała tyle bez powodu.
Lucky na chwilę pogrążyła się w zamyśleniu, czyżby robiła się dobrą samarytanką? Nie, to nie było możliwe, nie u niej. Zachowywała się tak dlatego, że ci ludzie przypominali jej przyjaciół. Może to właśnie miała być jej pokuta?

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 12:21

Jeanne wzięła od Szczęściary ręcznik i wytarła krew z twarzy. Słuchała słów dziewczyny i była szczerze zaskoczona. Jeszcze nikt nie miał do niej takiego podejścia jak Lucky. Zawsze stykała się z odwrotnością jej podejścia: była wyzywana od najgorszych szumowin. Dlatego też tak o sobie myślała.
- Tak... Shnira jest miły.. westchnęła, po czym dodała ze śmiechem-Ale dziadek zawsze mówił, ze jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę.
Dziadek. Chyba jedna z niewielu osób, która chciała jej pomóc. Zastępował jej ojca, który wolał 2l od córki. Jeanne szybko odgoniła te myśli. Nie chciała sobie o nich przypominać. Nie teraz.
- Jeśli chodzi o chorobę... -powiedziała cicho- wiele ludzi próbowało pomóc... ale to podobno jakaś dziwna mutacja. Że niby astma połączyła się z gruźlicą czy coś...
A ,,leczenie'' ojca często tylko pogarszało sprawę- pomyślała, lecz znów odgoniła te myśli.
- A co mnie nie zabije, to mnie wzmocni!- dodała z radosnym uśmiechem, jakby nigdy nic.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 16:18

Kotka uśmiechnęła się spokojnie, siadając na podłodze po turecku. "Trzeba mieć twardą dupę", to raczej było oczywiste, jednak dla ludzi o miękkim sercu nie takie zaś łatwe do zrobienia jak się zdaje. Słuchała dziewczyny dalej bez słowa biorąc parę łyków wódki, w butelki, którą wcześniej odstawiła na podłogę.
-Ciężko będzie coś znaleźć w takim razie.
Powiedziała cicho do siebie przygryzając kciuk i marszcząc czoło, jednak po paru minutach otrząsnęła się i zaczęła dalej toczyć rozmowę.
-Wzmocni powiadasz? Nie daj się oszukać, po prostu przyzwyczaisz się do bólu, co nie jest takie dobre. Będzie zdawać, się, że rany to nic wielkiego...a gdy się opamiętasz już jesteś jedną nogą w piekle.
Potrząsnęła głową, jakby odganiała od siebie złe myśli i zaś się uśmiechnęła przyjaźnie do Didime.
-Pierdoły gadam, nie przejmuj się, staruszce bije już do głowy.
Po tym roześmiała się gwałtownie i przyjaźnie, był to niczym nie skrępowany dźwięczny śmiech. Był to jej naturalny i szczery odruch, który jednak pojawiał się bardzo rzadko. Nadal się śmiejąc, jednak już spokojniej wzięła z ziemi butelkę nadal chłodnej wody i podała białowłosej.
-Trzymaj, wypłucz najpierw sobie gardło, a później dopiero pij, nie jesteś wampirem, nie musisz pić krwi.
Puściła do niej psotne oczko zastanawiając się, o czym może pogadać nie naruszając granic.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 17:40

Wzięła od niej butelkę i przepłukała gardło wodą. Teraz czuła się o wiele lepiej. A sam fakt, że ktoś był dla niej miły w tym czasie, podnosiło ją na duchu. Pamięta, jak kiedyś dostała ataku, a ludzie przechodzący obok nie pomogli jej. Ha, znaleźli się tacy, którzy kopali ją w brzuch, by wywołać więcej krwi. Ot tak, dla zabawy.
- Dzięki...za wszystko- powiedziała z uśmiechem, po czym odłożyła butelkę z wodą i zapytała- A tak w ogóle...dlaczego mi pomagasz...? - bo było to dla niej niepojęte. Przecież ludzie mnie nienawidzą. pomyślała.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 18:27

Kotka uśmiechnęła się sama do siebie słysząc pytanie. Właściwie zastanawiała się nad tym od dłuższego czasu. Dlaczego jej pomaga? Nie rozumiała sama swojego zachowania, ale przecież się nie powinna przyznawać do takich słabości co nie? Pociągnęła łyk z butelki by zyskać chwilę czasu, po czym z melancholijnym uśmiechem zaczęła mówić spokojnie.
-To pewnie działanie tego idioty. Obydwoje macie takie dobre serca, że przypomnieliście mi o kimś, dla kogo przeżyłam do tego czasu. Może robię się sentymentalna na starość.
Posłała dziewczynie "oczko" i zaśmiała się cicho. Cóż, był już prawie środek nocy a one sobie siedziały i gawędziły. Mile to było, nawet bardzo, dawno z nikim tak spokojnie nie rozmawiała, właściwie, to dawno nie ogarniał jej taki spokój jak tutaj. Nie potrzebowała nawet słów, a wspomnienia zdawały się jej tak żywe i jakieś przyjemne. Może będzie tutaj kiedyś wracać. Dlaczego wracać? Ponieważ było pewne, że tutaj nie zostanie, niepotrzebnie zmąciła by to szczęście, lub zniszczyła by samą siebie. Zmieniła by się, a tego nie chciała za nic.
-Wiesz co, tak sobie myślę, że masz szczęście, ten idiota się tobą zaopiekuje. Pozwól sobie na to, by poczuć coś takiego co nazywają przyjaźnią czy szczęściem. Nie będziesz musiała odtrącać pomocy...
Kotka uśmiechnęła się podnosząc się i kładąc w przyjaznym geście rękę na ramię dziewczyny. Cóż raczej na pewno robiła się sentymentalna, jakby przestała pić martwiąc się o zdrowie mogli by ją z czystym sumieniem wysłać do psychiatryka jako chorą psychicznie. Gdyby ktoś, kto ją zna-znaczy się zdaje mu się, że zna kotkę ją teraz zobaczył zapewne sam uznał by się za szaleńca, który coś sobie uroił.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 19:16

// Z góry przepraszam za jakość odpisu //

Dziewczyna zapytała mnie jak się czuję Didime, kiedy o to zapytała zrobiłem się lekko blady. Nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, w końcu sam nie wiedziałem jak się czuję. - Nie wiem,,, Mówiła że dobrze, jednak jeśli znajdziesz trochę czasu, pójdź do niej opatrzysz ją czy coś... na razie Lucky ją leczy - Odpowiedziałem na pytanie Blackie. Spojrzałem na dziewczynkę która złożyła mi życzenia świąteczne. - Tobie także życzę wesołych świąt Cynthio. - Położyłem dłoń na jej głowie, rozczochrałem jej rude włosy. Po chwili usiadłem na fotelu, spojrzałem na Blackie, zasugerowałem by usiadła, zjemy razem. Nałożyłem sobie trochę jedzenia, po czym zacząłem jeść.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 19:48

Jeśli człowiek, lub jakakolwiek istota mówi, że nic jej nie jest a ktoś ją leczy to chyba zbyt dobrze się jednak nie czuje.
Uśmiechnęła się do swoich myśli. Niektóre sensowne zdania wypowiedziane przez poznanych ludzi wolała zapamiętać. Kto wie, kiedy znajdzie w nich odpowiedź na dręczące ją pytanie.
- Zaraz po kolacji zobaczę co z nią. - Nie chciała przerywać tej pseudo wigilijnej kolacyjki. Ze względu na gościa, a za razem na siebie. Chciała chociaż przez chwilę poczuć magię świąt.
Tak jak za starych, dobrych czasów gdy żyłam na ziemi.
Humor poprawił się jej gdy usłyszała życzenia złożone przez Cynthie.
No tak. Zupełnie zapomnieliśmy o życzeniach.
- Na wzajem Cynthio. Wesołych świąt.
Upiła łyk czerwonego wina. Zastanawiała się jakim cudem kolejna osoba tu trafiła. Co powoduje, że w ciągu kilku dni tyle się wydarzyło, tyle osób tu dotarło, tyle się zmieniło? Nie tylko w rezydencji Shinry ale i w jej życiu.
Czyżby nadszedł kolejny moment w którym mój świat wywróci się do góry nogami? Jeśli tak, to czy będzie lepiej czy gorzej? Co przyniesie następny rok?
Skończyła kolejny kieliszek wina.
Jeśli tak dalej pójdzie to zaraz się upije, a mam sprawdzić co z Didime.
Wlepiła wzrok w Shinrę. Widziała, że nie czuje się najlepiej.
Będę musiała się go potem spytać co go dręczy

///Się rozpisałam O_o///

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 20:39

Przysłuchiwała się ich rozmowie z której wyciągnęła dwa wnioski: jeden to to, że ktoś tutaj jest, a drugi to taki, że zdana jest tylko na siebie i może na Boga, bo tyle rozumiała przez słowo szczęście. W końcu kto jej powiedział o osobach tu przebywających i ich pseudonimach?

- Jeśli dobrze usłyszałam to... jest tutaj ktoś jeszcze, kto nie czuje się najlepiej? Ach, a ja wam czas zajmuję... nie powinnam.

Sunąca w stronę jej małej główki ręką z zamiarem rozczochrania jej włosów - j e j - nie było dla niej czymś naturalnym. Zazwyczaj nikt jej nie okazywał tego typu gestów, a już na pewno w ostatnim czasie. Nie było to zaszokowanie, ani też strachliwość, gdy dotknął jej włosów. Tu pojawiła się niechęć wobec tego Pana. Zazwyczaj tacy chcą coś więcej niż tylko udzielić pomocy, a ona takich zamiarów za bardzo nie rozumiała, wiec uznawała za niedobre. Niedobry - czy on jest niedobry? - zastanawiała się nad tym, czując się nieswojo z jego choć minionym, to jeszcze odczuwanym dotykiem, zajadając się przy pełnym stole i w towarzystwie dziewczyny, która kolejny procentowy napój spożywa. Monotoniczność wynikająca z obserwacji talerza pogłębiała ją w rozmyślaniach, a te pobudzały jej drugą jaźń. Z talerza zniknął ostatni kawałek potrawy, który po skonsumowaniu ujawnił uśmiech na twarzy dziewczynki. Było w nim coś radosnego, lecz radość ta miała całkiem inne podłoże niż mogłoby się to tej dwójce wydawać. Wynikała z chęci odegrania się za to dotknięcie. Ta część Cynth nie preferuje żadnych radosno-wspomagająco-miłujących gestów w jej stronę wykonywanych. Sięgnęła po butelkę wina i zalała do połowy wolną lampkę. Chwyciła pewnym ruchem, by następnie bardzo delikatnie i powoli zbliżyć do ust, a te lekko zamoczyć w napoju.

- Za nasze życzenia, wypijmy.

Przybywało jej naraz śmiałości. Rozgościła się, niewątpliwie, a co więcej, swymi myślami, które swoją droga były dość ułożone i w niewielkiej liczbie, krążyła wokoło próby przypodobania się gospodarzowi tego domu. Na pewno ma ku temu wdzięki, tylko że bardziej dziewczęce aniżeli kobiece. Nałożyła sobie rybę, karpia, którego kroiła pewnym ruchem, w przeciwieństwie do powolnej konsumpcji, wręcz degustacji.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 21:25

Dziewczyna uśmiechnęła się, słysząc śmiech i widząc uśmiech Lucky. O wiele bardziej wolała, jak ludzie śmiali się i cieszyli, niż płakali. Ale to chyba było normalne.
- Bo szczęście to jednak jest jak dziwka, wiesz? - powiedziała czerwonooka. - A ja kasy nie miałam - po czym dodała z uśmiechem- Ale teraz znalazłam trochę drobniaków. No i kurwa będzie dobrze!.
Melodyjny, momentami zachrypnięty głos Jeanne rozległ się po pokoju. Jej humor od razu się polepszył. W końcu znalazła kogoś, z kim mogła otwarcie porozmawiać. Miała takie przeczucie, że szczęściara jest jej w jakiś sposób bliska.
- Myślę, że powinnam zejść do salonu. Chociaż na chwilkę. Nie chcę zrobić im przykrości, i sprawić, by się martwili - powiedziała po chwili- A w ogóle obiecałam...

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 21:42

Kotka położyła jej palec na ustach, kiedy zaczęła mówić o obietnicy.
-Nie ładnie tak, skoro to obietnica nie powinno się o niej mówić bo to przynosi pecha.
Uśmiechnęła się głaskając ją po główce, delikatnie i przyjaźnie jak powinna to robić mama. Właśnie powinna robić, bo kto to pamięta? Kto z tego świata doświadczył takiego pięknego uczucia? Właściwie to można było ich policzyć na palcach zaledwie jednej ręki.
-A jak mowa o Szczęściu, to nie jest dziwką. Szczęście nie może się jednak powielić by trafić do każdego zawsze więc omija ludzi, którzy są silniejsi i poradzą sobie sami.
Kotka zrobiła krótką pałze nadal głaszcząc ją po głowie. Właśnie, przecież to ona jest Szczęściem co nie? Nie miała zamiaru, by ktoś nazywał ją dziwką, za nic.
-Wiesz dlaczego? Ponieważ niektórzy myślą, że będą w stanie podciąć szczęściu skrzydła na stałe...
Ach skąd ona to właściwie znała? Może dlatego, że jej były pan często to robił, wyrywał jej skrzydła by nie zdołała od niego odlecieć. Tak, to mógł być powód, dla którego prawdziwe szczęście czasami omija niektóre miejsca. Może niektórzy zranili szczęście tak, że nie miało siły się nawet ruszyć a co dopiero pomóc ludzią.

Anonymous - 30 Grudzień 2012, 22:03

Jeanne przysłuchiwała się dziewczynie w ciszy, rozmyślając nad jej słowami. Ale to właśnie jego brak sprawił że podobno stałam się silniejsza- pomyślała, po czym uśmiechnęła się sama do siebie.
- Głaszczesz mnie jak kiedyś mama. - powiedziała - Dopóki... - chciała powiedzieć, lecz ugryzła się w porę w język. Dopóki ojciec jej nie zabił. dodała w myślach. Lecz z uśmiechem na twarzy, by nie martwić kotki.
- To co, schodzimy do salonu? No bo... - chciała dokończyć, lecz przerwało jej burczenie w brzuchu - No właśnie. - rzekła z lekkim uśmiechem.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group