Anonymous - 31 Sierpień 2014, 18:42 Białowłosa odetchnęła głębiej, gdy dotarła do swego celu. Zatrzymała się przed wielkim labiryntem, który jednak nie robił na niej zbyt wielkiego wrażenia. Świat Ludzi nie interesował jej ani odrobinę w porównaniu do Clear'a, który zawsze się nim zachwycał.
Lunatyczka podeszła wolnym krokiem do zielonych, sztucznych lwów strzegących wejścia. Uniosła prawą dłoń i przesunęła ją po przystrzyżonym żywopłocie. Szybko jednak jej uwagę przyciągnęła tabliczka z rozrysowaną mapą labiryntu.
Lilith nawet nie próbowała wmawiać sobie, że zapamięta drogę. Na to albowiem nie było najmniejszej szansy. Na krótką chwilę skupiłaby się na czymś innym, a cała trasa wypadłaby jej z głowy. Dodając do tego jej kiepską orientację w terenie... Cóż, samotny spacer zdecydowanie nie byłby najlepszym pomysłem. Szczęśliwie już niebawem miał przybyć tu Cień, który powinien lepiej poradzić sobie z zaplanowaniem trasy i przeprowadzeniem przez nią Lilith. Wyprostowała się i odeszła kilka kroków od tabliczki bawiąc się delikatnie długimi, białymi włosami. Spoglądała z niecierpliwością na drogę, którą przybyła w to miejsce, jednak nie ujrzała tam ani żywej duszy. Kolejnymi paroma krokami kolejny raz zbliżyła się do dwóch żywopłotowych lwów. Lewą ręką odnalazła złoty zegarek kieszonkowy, który szybko poinformował ją któraż to jest godzina. Aż dziwne. Włóczykij nalegał na to spotkanie, a to ona musiała czekać. Okropne. Schowała zegarek w miejsce, z którego wydobyła go poprzednio i wlepiła wzrok w lwa w oczekiwaniu na przyjaciela. Czy kogokolwiek innego, kto raczy zjawić się szybciej niż sam Clear.Anonymous - 31 Sierpień 2014, 19:19 Sprawa miała być prosta. Plan też był prosty. Ale wykonanie zostało zrujnowane przez kilka zbiorczych czynników, które ostatecznie wykazały, że było już zbyt ciemno, by to zrobić. Z tych cholernie upierdliwych powodów, mających w większości kształt śmierdzącego punkowca, przybyła tutaj dopiero dziś, czyli dnia kolejnego, o godzinie znacznie wcześniejszej, kiedy było znacznie jaśniej.
Ale wracając do punktu wyjścia - jaki był plan? Otóż mieszkała w tym mieście już bardzo, bardzo długo. Właściwie całe życie, z pominięciem pewnych polskich epizodów, a wciąż nie wiedziała jak właściwie wygląda labirynt. Jasne, kilka razy go mijała, kilka razy do niego zaglądała, raz popatrzyła na plan... I stwierdziła, że na tym zadupiu nie ma nic ciekawego do roboty. Otóż nie. Jest. Nawet całkiem sporo. Tylko niestety wymaga to inteligencji połączonej z pomysłowością i chęciami, a tutaj mamy klasyczny przykład lenia kanapowcowego. Skończyły się dobre książki do czytania to w końcu wyszła z domu, khe.
No ale kwestia planu znów została zgrabnie ominięta, więc wracając do tego tematu - rozpracować plan, polegając na swojej w miarę dobrej orientacji w terenie. Wchodząc do środka miała zamiar rysować trasę, którą przeszła, ale najpierw... Najpierw chciała odrysować ogół planu z tabliczki, by przypadkiem nie zabłądzić... No nigdy nie wiadomo co się stanie, c'nie? I w końcu nazwa "labirynt" zobowiązuje, by to nie było od takie sobie i proste przejście go, szczególnie, gdy nie widać dalszej drogi, ani centrum, ani nic z tych rzeczy, c'nie? Oczywiście, że c'nie.
Z tego powodu niska blondynka, ubrana w czarno-czarne ciuchy, z jakimś dziwnym, zielonkawym akcentem w postaci wstążki którą związała włosy, przybyła dokładnie tutaj. Tu, czyli tutaj, czyli nie tam, tylko tu. Jasne, jasne. Wszystko jasne. Wszystko jasne, szczególnie gdy nie jest jasne, szczególnie, gdy człowiek chce oddalić od siebie emocje, które wyniósł z domu. Czy wspomniane było kiedyś, że rodzina bywa mocno irytująca? Ano nie było, wiec teraz już jest.
Dzierżąc w ręce zeszyt i pióro szła w kierunku tabliczki teoretycznie nie zwracając uwagi na świat, który ją otacza. Teoretycznie, gdyż gdy tylko kątem oka zauważyła tą postać jej oczy samoistnie zaczęły się w jej kierunku odwracać. Nie lubiła patrzeć nachalnie. Nie lubiła, gdy ktoś zauważa jej wzrok. Jednak jeszcze nigdy na żywo nie widziała prawdziwego albinosa. Albinosa, borze szumiący, albinos! Ona ma świra na punkcie albinosów! Nie ważne jaka rasa, albinos to albinos. No, może poza królikami. Na króliki napatrzyła się podczas epizodów polskich.
Nie żeby coś, ale na szczęście nie zamurowało jej tak, jak w przypadku niebieskowłosego śmierdziela. Jej nogi samoistnie powiodły ją do tabliczki, a wzrok w końcu odczepił się od wiktoriańskiej laleczki, by skupić się na przerysowaniu tego, co widniało na tabliczce. Dlaczego nikt łaskawie nie postanowił wrzucić tego do internetu? Normalnie po ludzku by se wydrukowała... Nie, nie zrobi zdjęcia, bardzo nie lubi patrzeć na zdjęcia tego telefonu. Już lepiej to coś krzywo bo krzywo, ale jednak, przerysować.Anonymous - 1 Wrzesień 2014, 11:47 Znowu go nie posłuchała i oczywiście musiała przyjść tu sama! Odrobinę niezadowolony biały kruk właśnie przemierzał ulice miasta, chcąc jak najszybciej dostać się do ogrodów, które mieli razem odwiedzić. No właśnie, razem! A tymczasem leciał tutaj sam, nie mając pojęcia czy Lunatyczka już się tam znajduje. A jeśli się zgubiła? Oj, wtedy nie będzie zbyt dobrze.
Jednak starając się tym nie zamartwiać, wciąż leciał przed siebie, a gdy w końcu dotarł do celu, zaczął rozglądać się za wcześniej wymienioną dziewczyną. Minęło kilka sekund, a jego błyszczące, czerwone oczy ujrzały białowłosą, stojącą zaraz obok wejścia... i właściwie nie tylko ją. Nieduża dziewczyna o blond włosach, tylko tyle był zdolny rozpoznać z tej odległości. Zapewne człowiek, więc będzie musiał się teraz trochę pomęczyć. W końcu u nich kruki zmieniające się w ludzi normalne nie są, prawda? Dlatego wciąż będąc w dość dużej odległości od nich obniżył lot, a będąc już praktycznie przy samej ziemi zmienił się w kłąb czarnego dymu, który następnie przybrał jest normalną postać, zwykłego białowłosego chłopaka o czerwonych oczach z niewielką blizną na policzku. Przynajmniej tutaj jego strój wcale się nie wyróżniał i wyglądał kompletnie normalnie, kiedy w Krainie Luster czy Szkarłatnej Otchłani jego zwykła czarno-biała bluza z kapturem i reszta stroju przyciągały niechętne spojrzenia przechodniów. No cóż, on nie miał najmniejszego zamiaru chodzić w jakichś płaszczach, czy cylindrach. Kompletnie mu się to nie podobało.
No dobrze, ale wracając do tematu, chłopak po upewnieniu się, że na pewno nikt go nie zobaczył natychmiast ruszył w stronę przyjaciółki, jednocześnie rozglądając się naokoło. Strasznie podobało mu się to miejsce, nie mógł się już doczekać aż w końcu wejdą do środka labiryntu! Trochę gorzej będzie jak się zgubią, ale wydaje mu się, że raczej problemu nie będzie, prawda? Zawsze mógłby się zmienić w kruka, wzlecieć do góry, po czym znaleźć drogę, o ile w pobliżu nie będzie żadnego człowieka. Nie miał pojęcia jak ktoś mógłby zareagować na taką przemianę, więc lepiej by było nie ryzykować.
- Lily! - krzyknął, będąc jeszcze kilka metrów od dziewczyny, po czym szybko do niej podbiegł - Dlaczego na mnie nie zaczekałaś? Mieliśmy iść razem.
Tym razem uśmiech na jego ustach był trochę wymuszony, ale no cóż, nie podobała mu się ta cała sytuacja. Jedyne co było dobre to to, że w końcu udało mu się namówić Lilith do odwiedzenia tego miejsca.
- Nigdy mnie nie słuchasz - mruknął cicho, ledwo dosłyszalnie, jednocześnie robiąc odrobinę niezadowoloną minę.
Ale po co się przejmować, skoro już tu są, prawda? Najpierw obejrzał olbrzymie, zielone lwy, które oczywiście według niego wyglądały naprawdę wspaniale. Uśmiech ponownie ukazał się na jego twarzy. Kolejną rzeczą na którą zwrócił uwagę była nieduża tabliczka z rozrysowanym labiryntem. Przydałoby się jakoś to zapamiętać, żeby później się nie zgubić, dlatego przez chwilą ją oglądał, a następnie skupił wzrok na Lilith czekając aż ta zadecyduje co teraz, nie zwracając kompletnie uwagi na nieznajomą dziewczynę. Wprawdzie interesował się ludźmi i byli dla niego niezmiernie ciekawi, ale będąc tutaj przydałoby się zachowywać choć trochę "normalnie".Anonymous - 1 Wrzesień 2014, 14:27 No nareszcie! Białowłosą oczekiwanie zdenerwowało już wystarczająco bardzo! Cóż on sobie wyobrażał? Że Lilith będzie na niego czekać w nieskończoność?! Nie, nie, nie. Tak nie ma i koniec!
Małe oburzenie przestało się powiększać, gdy Lunatyczka usłyszała za sobą kroki. Miała plan. Wspaniały plan! Cień miał podejść blisko, a ona miała szybko odwrócić się i na niego nawrzeszczeć! Idealnie!
Kroki jednak ustały zbyt daleko. Zaczekała jeszcze chwilę, ale nic, a nic się nie działo. Jedynie ciche odgłosy skrobania piórem po papierze. Pani Zegarmistrz odwróciła się zdenerwowana.
- Jak... - zaczęła zanim jeszcze uświadomiła sobie, że to nie jest wcale jej znajomy.
Przez jej twarzyczkę najpierw przebiegł grymas zdziwienia, a następnie głębokiego zażenowania. Odruchowo złożyła dłonie na piersi, jednak przez kilka sekund nie zdobyła się na nic więcej. Dopiero po chwili się otrząsnęła.
- Ja... Em... Wybacz. Pomyliłam Cię z kimś. - wyjąkała przepraszająco.
Odwróciła się szybko speszona i znów wlepiła wzrok w żywopłotowe lwy. Ależ się ośmieszyła! To okropne! A wszystko przez tego głupiego Cienia! Gdyby przyszedł szybciej od niej wszystko byłoby dobrze!
Drugi raz już upewniła się czyje kroki słyszy. Odwróciwszy się zobaczyła wreszcie białowłosego chłopaka. Czekała na niego z rękami założonymi na piersiach.
- Dlaczego tak późno przyszedłeś? - ofuknęła go cicho, odruchowo tupiąc delikatnie nóżką.
A ten miał jeszcze czelność czepiać się jej! Jak to tak można?!
Delikatnie uderzyła go otwartą dłonią w pierś, by wyrazić swoją złość.
- Jeszcze pomyliłam Ciebie z tą dziewczyną... - wyznała wiele ciszej, by osoba, o której była mowa niczego nie usłyszała.
Odwróciła się szybko raz jeszcze kierując swój wzrok ku sztucznym żywopłotowym lwom. Chwilę milczała nic nie mówiąc jedynie wyrażając tym swą złość na białowłosego. Po kilkunastu sekundach jednak znów skierowała się na Księżycowego Włóczykija. Powinni wejść już do labiryntu. W końcu to był powód, dla którego tu przyszli, prawda? Bez sensu byłoby w takim bądź razie zostawanie przed nim.
- Zapamiętasz trasę? - zapytała marszcząc lekko brwi zerkając na tabliczkę, przy której pracowała blondynka.
Przez to w jej głowie pojawił się jeden pomysł. Bo przecież było jasne, że Cień sam nie zapamięta całej drogi. I jeszcze jaśniejsze, że Lunatyczka nie zapamięta nawet najmniejszej jej części.
- Hej... - odezwała się cicho zbliżając się o krok do rysującej dziewczyny. - Rysujesz mapę labiryntu?.. - zapytała pewniej, choć odpowiedź była bynajmniej oczywista. Uznała jednak, że wypadałoby zapytać. - Mogłabyś narysować jeszcze jedną dla nas? Wolałabym się tu nie gubić. - poprosiła starając się wywrzeć jak najlepsze wrażenie na nieznajomej.
I znów oczywista oczywistość! Przecież kto normalny mógłby chcieć się tu zgubić? Zapewne nikt. Choć jeśliby spojrzeć z innej perspektywy... Lunatyczka w Świecie Ludzi nie była wcale kimś normalnym. Cień tym bardziej. Może więc nie wygadywała tak strasznych głupot. Jednak ze strony człowieka nie podejrzewającego wcale nieznajomych o odmienność rasy nadal mogło by to brzmieć nieco dziwnie. Cóż, przecież to nie wina Lily, że ta rzadko kiedy pomyśli zanim cokolwiek powie, czy zrobi.
- Albo może przejdziesz się z Nami, zamiast sama? - kolejna głupia prośba wyrwała się z ust dziewczyny zanim ta ją przemyślała.
Spacer z dwójką nieznajomych raczej nie widniał wysoko na liście rzeczy, które blondynka mogłaby chcieć zrobić. W dodatku musiało to wyglądać tak, jakby Lily chciała jedynie perfidnie wykorzystać to, że nieznajoma posiada mapę żywopłotowego labiryntu.
Pani Zegarmistrz uśmiechała się ciepło, choć w środku była sama zła na siebie za głupoty, które wygaduje. Ale to przecież nie jej wina! Gdyby tylko Clear przyszedł tu wcześniej nic takiego by się nie stało! Jednak nic się już nie odstanie. Nadal raczyła nieznajomą miłym uśmiechem oraz ciepłym spojrzeniem czerwonych oczu i z splecionymi dłońmi czekała na jej odpowiedź. Choć trudno zaprzeczyć, że w jej przekonaniu jedynie kolejny raz ośmieszała się przed nią. Niech przeklęta będzie jej impulsywność, która razem ze spóźnieniem Cienia były winne całej tej sytuacji!Anonymous - 9 Wrzesień 2014, 14:18 Kątem oka rysując tą mapę wyłapała zbliżającą się drugą postać. Jakoś nie mogła uwierzyć, że dwoje albinosów... A później chłopak podszedł bliżej, by mapę też obejrzeć i przyjrzała się bliżej jego włosom. Faktycznie były białe, żadnej peruki, raczej nie farbowane, bo ani nie zniszczone, ani nie wyglądały dziwnie... Może choć mieli szkła kontaktowe? Bo tak w sumie to w życiu nie słyszała o ludziach-albinosach którzy mieliby czerwone oczy. U królików? Owszem. Ale nie u ludzi, ani nie u kotów... Cuda i dziwy.
Z tego wszystkiego starała się skupić na mapie, ale szło jej to bardzo marnie. Khe. Zawsze szło marnie. Nie umiała rysować w ząb, linie krzywe, wszystko pobieżne, nierówne i poglądowe. Ale w ten sposób lepiej zapamiętywała a i sama była w stanie się rozczytać, więc jej to wystarczało. W życiu by jej nie przyszło do głowy, że ktoś jeszcze by chciał skorzystać z tego planu.
Popatrzyła ze zdziwieniem na dziewczynę, choć jedynym wyrazem tego zdziwienia było natężone mruganie. "Do mnie mówisz?" przemknęło jej przez myśli w tempie błyskawicy, sięgając do języka, którego tylko lekki nacisk zębów powstrzymał, przez poruszeniem się bez woli właścicielki. Powstrzymała się też przed nagłą chęcią ziewnięcia, choć to było już trudniejsze.
I tu się rodzi problem. Oto właśnie dostała z niewiadomych przyczyn propozycję możliwości dowiedzenia się czegoś o dwóch - DWÓCH! - albinosach. Nieznajomych, ale jednak albinosach, z grubsza wyglądających na takich w jej wieku. Kłopot polegał na tym, że troje to już tłum, a ona tłumów, no, się boi. Znaczy nie boi, że panicznie, ale dziwnie się w nich czuje i zdecydowanie stara się ich unikać. Ale albinosi. Aż dwoje albinosów. Do tego dziewczynka ubrana prawie jak lolita. I chłopak. Chłopak albinos! Śliczny był... Jeśli nie zacznie się ślinić, lub zbytnio gapić to będzie git.
- W sumie chyba mogę wam potowarzyszyć... - powiedziała dość cicho, uśmiechając się delikatnie i niepewnie.
No bo tak to właśnie wygląda. Czasami ją najdzie odwaga i nagada komuś tak, że ło borze, widzisz a nie szumisz, a czasami... Czasami jest taka. I to częściej jest taka. A później przychodzi do domu, siada przed kompem, przypomina sobie, jak odczuwa emocje i ma ochotę skoczyć z mostu pod pociąg. Żyć nie umierać! Khe, que sera, sera.Anonymous - 13 Wrzesień 2014, 13:55 Białowłosa dziewczyna westchnęła cicho z wyraźną ulgą. Nic nie wskazywało na to, by została uznana za zwykłą idiotkę. Uśmiechnęła się nieco szerzej i klasnęła leciutko dłońmi na wysokości piersi.
- Świetnie! - oznajmiła. - Więc pospacerujemy we trójkę!
Splotła dłonie za plecami i obróciła się na pięcie w stronę wejścia do labiryntu i zrobiła kilka mniejszych kroków. Minęła Clear'a nie spoglądając nawet na niego i zatrzymała się pomiędzy żywopłotowymi lwami, w wejściu do labiryntu zieleni. Stała tak kilkanaście sekund, podczas których wpatrywała się w drogę przestępując z nogi na nogę, po czym kolejny raz obróciła się w stronę nowej towarzyszki.
- Jak Ci idzie rysowanie? - zapytała starając się zamaskować ciekawość co też może kryć się wewnątrz labiryntu. Ciekawość, którą najbezpieczniej będzie zaspokoić z gotową odrysowaną mapą w ręku.
Przeszła kolejne parę kroków i tym razem zatrzymała się już obok Cienia. Oparła się o niego ramieniem i poczęła przyglądać się pracy blondynki. Musiało to wyglądać co najmniej zabawnie. Różnica wzrostu była wielka, więc głowa Lunatyczki znajdowała się mniej więcej na wysokości łokcia przyjaciela. No, może trochę wyżej. Lily jednak ani razu od kiedy się poznali nie zwracała większej uwagi na sprawy takie, jak ta. Po prostu mało ją to obchodziło.
Po kolejnych kilkunastu sekundach odepchnęła się ramieniem od białowłosego, by podejść do nieznajomej. Krótkimi, ale dosyć szybkimi krokami zbliżyła się do niej. Zatrzymała się za nią, by móc jednocześnie spojrzeć i na prawdziwą mapę labiryntu, i na odrysowaną przez dziewczynę kopię. Ze splecionymi za plecami dłońmi obejrzała tabliczkę, pomimo tego, a następnie przeniosła spojrzenie na zeszyt nieznajomej.
Mrugnęła kilka razy i przetarła oczy udając, że do jednego coś wpadło. Jednak nie, widziała dobrze. Czy rzeczywiście wszystko było dobrze odrysowane? Czy czasem ta linia nie powinna iść gdzie indziej? Coraz mniej widziała podobieństw do mapy z tabliczki. Uśmiech jednak nadal pozostawał na jej twarzy, wręcz nie dało się rozpoznać tego, że Pani Zegarmistrz sama w życiu nie pokierowałaby się podobną mapą. Miała jednak nadzieję, że to, co dla perfekcjonistki jest takim problemem, dla blondynki będzie ułatwieniem. Zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie tak będzie, ale pod uśmiechem kryła się lekka obawa. Bardzo słabo uzasadniona obawa, ale jednak.
Kolejny raz ruszyła powolnym krokiem. Tym razem ani w stronę Cienia, ani wejścia do labiryntu. Tak, o, pomiędzy. Zatrzymała się nieopodal, zadarła głowę do góry, zamknęła oczy i wzięła głębszy wdech. Trudno było nie zauważyć, że po prostu nie może się doczekać spaceru.Anonymous - 19 Wrzesień 2014, 22:41 Wciąż przyglądał się mapie, a słysząc słowa przyjaciółki jedynie pokiwał powoli głową. On by nie zapamiętał?! No, w jego przypadku byłoby to bardzo możliwe... Ale zawsze można by było coś wymyślić, nawet gdyby nie znało się drogi, prawda? Ale mimo tego, wciąż wpatrywał się w tablicę, starając zapamiętać każdą ścieżkę, żeby potem z łatwością mogli się z niego wydostać. Nie no, nie ma szans...
Nagle odwrócił wzrok od mapy i spojrzał na nieznajomą i Lilith odrobinę zaskoczony. Miałaby pójść z nimi? Nie miał nic przeciwko, ale Lunatyczka mogłaby się go chociaż spytać o zgodę, czy cokolwiek. Ponownie mruknął niezadowolony, choć obecność dziewczyny wcale mu nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie - w końcu jest człowiekiem! Może będzie miał okazje ją lepiej poznać? Jeszcze się zobaczy. A na dodatek przerysowała mapę, więc nie muszą się martwić o to, że zgubią właściwą drogę i znalezienie wyjścia zajmie im zdecydowanie zbyt dużo czasu.
A może jednak muszą? Cień nie zareagował gdy białowłosa się o niego oparła. Jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało, a bardziej zainteresował się rysunkiem nieznajomej. Sam bardzo lubił rysować i twierdził, że nawet nieźle mu to wychodzi, natomiast jej mapa... no, za piękna to ona nie była. Nierówne to to, krzywe... ale jeśli sama potrafi się w tym wszystkim rozczytać to co za problem? Ważne, żeby tylko wszystko przerysowała dobrze i raczej będzie w porządku. Oby, bo inaczej trochę się pomęczą z całym tym wyjściem, a przemiana w kruka, żeby odnaleźć odpowiednią drogę odpada całkowicie, skoro będą w towarzystwie człowieka.
Gdy Lunatyczka odeszła od niego i skierowała się w stronę labiryntu, on zrobił to samo i na chwilę zatrzymał się nie przy niej, lecz po chwili zrobił jeszcze kilka niedużych kroków w stronę wejścia do środka, odrobinę ją wyprzedzając. Rozglądnął się jeszcze raz, po czym skierował wzrok w stronę swoich towarzyszek.
- No, to idziemy? - spytał swoim cichym, spokojnym głosem.
I zaczął czekać na ich odpowiedź, bo co innego mógłby zrobić? Spoglądnął jeszcze raz na blondwłosą, żeby sprawdzić jak idzie jej praca nad mapą. Miał nadzieje, że skończy ją rysować dość szybko, gdyż mimo, że był bardzo cierpliwy, nie mógł się doczekać aż w końcu wejdą do środka. Niby zwykły labirynt, ale jednak może być ciekawie.Anonymous - 27 Wrzesień 2014, 13:31 Mapa była okropnie tragicznie beznadziejnie bezsensowna. Zapewne w większości umysłów nie mieściło się, że może się do czegoś przydać. A inne umysły nie przejmowały się tym - w końcu odległość od mózgu do dupy jest stosunkowo spora.
Nakreśliła jeszcze dwie krzywe i bardzo orientacyjne linie po czym stwierdziła, że ostatecznie jeśli się zgubi to może się pokierować swoim dość dobrym poczuciem orientacji, także nie jest źle i jakoś to będzie. Szybko włożyła kartkę z powrotem do zeszytu, by jej nie wywiało, długopis wetknęła do kieszeni i spojrzała na albinosów.
Albinosów! Bogowie, jarała się tym faktem jak zabytki na drodze Armii Czerwonej.
- Skończyłam - powiedziała delikatnie niczym powiew wiatru. Taka pieprzona delikatność nie pasowała do osoby, która jakby się porządnie zamachnęła to wyłączyłaby wizję i fonię wybranej osobie. Naciąganie raz po raz kilkudziesięciu funtowego łuku robi swoje, możecie mi wierzyć.
Szybkim ruchem założyła jakiś plątający się kosmyk za ucho i ruszyła w kierunku wejścia, uśmiechając się tak... dziwnie. Niepewnie.
Tam gdzieś w środku głowy przyzywała najdziwniejsze dziwy pokroju Wendigo, czy innych bóstw przerażających niczym pratchettowskie elfy. Ba, nawet raz stwierdziła, że nie miałaby w tej chwili nic przeciwko pojawieniu się tutaj Jinx z LoLa. W sumie to nie byłoby aż takie dziwne biorąc pod uwagę jej zachowanie i albinosów... Ugh. Mogła iść wczoraj. Wręcz miała iść. Ale ten idiota jej przeszkodził. Mogła iść jutro. Nawet było to prawdopodobne. Ale jednak zdecydowała się nie odkładać tego tak bardzo i dwa razy pod rząd bez niczyjego namawiania wyszła z domu na spacer.
- Jestem... Ymel - powiedziała stając przed chłopakiem i wyciągając do niego rękę. To krótkie zawahanie przed wypowiedzeniem imienia było wręcz niezauważalne. Rzadko przedstawiała się swoim pseudonimem. Przyzwyczajenie do imienia miała bardzo duże, ale jednak... Oni mieli coś w sobie, co sprawiało, że postanowiła pokazać, że w sumie też się wyróżnia... no tak troszeczkę... Nom. Tak. Wyróżnia się. Głupotą.
- To chodźmy - dodała, gdy już uścisnęła chłopakowi, i pewnie też dziewczynie, dłoń.Anonymous - 28 Wrzesień 2014, 21:17 Stał spokojnie przy wejściu, wciąż czekając na dokończenie mapy i odpowiedź dziewczyn. Nie mógł się już doczekać spaceru po tak pięknym miejscu i miał nadzieję, że zacznie się on dosyć szybko... no i oczywiście nie zgubią się po drodze. Ale w końcu mają mapę, niezbyt dobrą, ale zawsze coś.
Uśmiechnął się delikatnie, widząc, że nieznajoma skończyła rysować i zrobił jeden, nieduży krok w jej stronę, nie zwracając tym razem większej uwagi na Lilith stojącej obok nich. Gdy blondwłosa wyciągnęła rękę, ten natychmiast podał jej swoją i delikatnie ścisnął. No tak, stoją tu już od dłuższego czasu, a nie zdążyli się jeszcze sobie przedstawić.
- Clear - odpowiedział szybko.
Ymel... Dość dziwne imię... a może pseudonim? Choć w każdym razie nie był zły, a nawet podobał się Cieniowi. Spoglądnął on jeszcze jak dziewczyna podaje ręce Lunatyczce i ponownie skierował się w stronę wejścia do labiryntu, robiąc kilka niedużych kroków, po czym zatrzymał się i oglądnął za siebie, kierując wzrok w stronę swoich towarzyszek. Naprawdę chciał już iść, stali tu już od dłuższego czasu, a teraz nie było już nic co mogłoby im przeszkodzić w spacerze. Wszyscy się trochę znają, mapa jest zrobiona... wszystko jest w porządku, można iść!Anonymous - 1 Październik 2014, 16:42 Kiedy dziewczyna skończyła rysowanie mapy Lily była bliska podskoczeniu z radości. Naczekała się, naczekała, ale wreszcie się doczekała. Obserwowała z uśmiechem, jak ta finalnie odsuwa się od tabliczki z mapą, by schować zeszyt i przedstawić się. Podeszła bliżej do wymieniających uściski dłoni towarzyszy z dłońmi splecionymi za plecami. Usłyszała imię blondynki wyraźnie, jednak przez chwilę nie była tego pewna. Ymel... Nigdy wcześniej nie słyszała takiego miana, jednak w jej mniemaniu oryginalne imiona to imiona dużo lepsze od tych zwykłych, już "znoszonych".
- Ja nazywam się Lilith Ganthier. - przedstawiła się sama.
Uścisnęła delikatnie dłoń dziewczyny darząc ją po raz kolejny ciepłym uśmiechem. Nie zdążyła jej jeszcze poznać, nie rozmawiały jeszcze nawet dłuższą chwilę, jednak w oczach Lily zdawała się być osobą, którą polubi. Dodatkowo była jedną z niewielu osób, która jest od niej niższa! A to przecież już coś! Miła odmiana dla Pani Zegarmistrz, która przyzwyczajona była już do zadzierania głowy przy patrzeniu komukolwiek w oczy.
Posłuchała blondynki i odwróciła się na pięcie w kierunku labiryntu. Ruszyła powoli, choć tyle naczekała się na zewnątrz, że teraz chętnie by pobiegła. Wreszcie jednak minęła wejście strzeżone przez dwa żywopłotowe lwy, co sprawiło, że odczuła ulgę, czy spełnienie. Obróciła się jeszcze na sekundę, by upewnić się, że towarzysze są za nią. Po krótkiej chwili spaceru naszła ją jednak pewna myśl.
- Clear... - zaczęła pytającym tonem. - Dlaczego chciałeś przyjść akurat tutaj?
Sądziła, że nie miało to większego znaczenia, a Cień wybrał to miejsce losowo, jednak chciała zapytać, by zaspokoić ciekawość. Zwróciła się jednak zaraz i do Ymel. Dostosowała tempo chodu by się z nią zrównać. Zbliżyła się, by ich ramiona delikatnie się zetknęły i zapytała patrząc przed siebie:
- Byłaś już kiedyś w tym labiryncie?
Kolejne niekonkretne, niezbyt kreatywne pytanie. Jednak zwykła ciekawość nie pozwalała się zignorować. Przeważnie wygrywała z biedną Lily, która chcąc, czy nie pytała nawet o bezsensowne rzeczy.Noritoshi - 8 Październik 2014, 13:51 Wiatr lubi zaglądać w najbardziej strzeżone miejsca, nadawać sobie prawo do znalezisk wbrew jakimkolwiek zasadom i obyczajom. Nietrudno posadzić go o inwigilację, złośliwość, czy choćby zwykłą natrętność. Rzadko staje się pomocny, a nawet jeśli, mało kto taki uczynek rozpamiętuje mu w szczerej dobroci, zwłaszcza o innej porze niż letniej. Próba uosobienia go i zrozumienia jest trudnym wyzwaniem, ale grozi obiecującym efektem. Czasem wystarczy dobra myśl, by zrozumieć swój błąd i jego przypadek.
Ale tak ciężko jest obwiniać przyczynę zamiast skutku.
Świstek papieru przeleciał nad murami labiryntu. Był słaby i bezbronny, targany podmuchem wiatru całkowicie wedle jego woli i zdawało się, że żadna siła fizyczna nie jest w stanie mu tego zakłócić. Jednakże roślinność odważyła się i zakleszczyła ten papierek na swojej ścianie. Biała kartka, wyrwana niechlujnie z notesu. Zapaćkana atramentem z taniego długopisu, zapisana średnio-czytelnym tekstem, o ciekawie pisanych literkach "a" oraz "d", które niewiele się od siebie różną i posiadają elipsowaty kształt:
Cytat:
Marshes near the old factory of paint.
I'm waiting with the parcel at 10.30 p.m.
Czyjaś kieszeń została tej rzeczy pozbawiona. Na przyszłość zalecamy pilnować do kogo wiadomości trafiają, albo czy nadal jesteśmy jej jedynymi i właściwymi odbiorcami.
Polecam to samo wiatrowi, chyba że celowo ryzykował stracenie zabawki na gałązkach. Ale jako że ucichł, skłaniałbym się ku drugiej opcji.
Uwaga od MG:Nie dbam o to, kto z was tę kartkę i czy w ogóle zauważy. Ani też czy taka osoba zechce zjawić się w danym miejscu i podjąć wyzwanie misji o charakterze rangi A.Anonymous - 10 Październik 2014, 18:32 //Oficjonalnie ogłaszam, że moja postać nie znajdzie karteluszki, a jeśli już to ją uzna za przedawnioną, i uda się tam jedynie jeśli ją ktoś postanowi mocno zachęcić wizją na przykład czekolady milki z toffi i orzechami laskowymi. :v
I przepraszam za moje opieszalstwo ;-;
Clear... W tym wypadku pasowała do niego Jasność. A biorąc pod uwagę Lilith i mitologię biblijną, czyli fakt kobiety przed Ewą oraz innych takich... Pasowałoby do niego Lucyfer - Niosący Światło. Ciekawe, czy ktoś mu to już proponował. A może zamiast popularnego, zgreconego zwrotu zrezygnować i zastąpić go oryginałem? Helel ben-Szachar. Helel ben-Szachar i Lilith, Wenus, świetlisty syn poranka i lubieżność. Jakież niezwykłe połączenie. Dwoje białowłosych obcych ludzi, o urodzie i specyfice swej jakże przypominający anioły. Jednak jeśli to, co właśnie wykreowało się w głowie blondynki miałoby się okazać prawdą to właśnie stała niezwykle blisko dwójki upadłych, istot niegdyś tak blisko Boga, a dziś kuszących biednych, nic nie świadomych ludzi.
Jak dobrze, że to wszystko traktowała na równi z swoją kochaną fantastyką.
Ruszyła swoim szurającym krokiem razem z nowo poznanymi towarzyszami, właściwie dalej nie wiedząc, dlaczego to do cholery robi. Magia białych włosów, powiadam ja wam. Faza na albinosów jest u niej wieczna, niczym faza na koty. Ile to już postaci albinosów wykreowała? Z pięć? Pewnie tak. Aczkolwiek weźmy pod uwagę, że jednak stara się ograniczyć ten niesamowity fenomen białych włosów... No, powiedzmy.
Albinosi, do cholery, idzie z dwójką albinosów do labiryntu! Czy ona może się zakochać w Clearze? Ładnie proszę? A jeśli się ktoś przypadkiem nie zgodzi to i tak ich fangirluje. No bo białe włosy.
Drgnęła niespokojnie, szybko odsuwając się od dziewczyny, gdy ich ramiona się zetknęły. Może i zazwyczaj nie reagowała aż tak nerwowo na dotyk, ale jednak w ten sposób została wyrwana z głębokiego uwielbienia dla ich niesamowitej urody i przywrócona na chwilę do tego świata. Czy była? Emm... Powiedzmy. Była nie była, przechodziła, zaglądała... Ale co ona tam będzie robić? W końcu to tylko jej stare, nudne miasto, które w żadnym aspekcie nie jest interesujące... Dopiero od jakiegoś czasu zaczęła doceniać jego skromne atrakcje.
- No... Byłam. Kilka razy, ale niezbyt się zagłębiałam, bo zawsze wydawał się mi być nudny. - Jak włączyć Izie słowotok? Zacząć z nią rozmawiać na interesujący ją temat. Albo choć zacząć rozmawiać. W sumie jeśli cię lubi to sama twoja obecność wystarczy. - A wy? Nigdy wcześniej was tutaj nie widziałam.
Obrzuciła ich zaciekawionym spojrzeniem, nie natarczywym, choć ciekawość ją zżerała. Czyżby mieszkali tu od zawsze a ona była po prostu ślepa? Raczej to wątpliwe, zobaczyłaby ich choćby w szkole...
//Półtora miesiąca, meh, zt.Noritoshi - 4 Lipiec 2016, 14:10 Sapphire zaparkowała samochód na jednym z bezpłatnych parkingów, by pospacerować po parku w towarzystwie kubeczka z trzema gałkami lodów o wymyślnych smakach: biszkoptowym i whisky, a także z sorbetem owoców leśnych. Tej gamie smaków towarzyszyły kawałki owoców, a także pomarańczowa i czekoladowa polewa. Przez długi czas - kilku długich lat - wyjście w piękny słoneczny dzień pośród tłumy ludzi było niemożliwym, lecz kiedy skrzydła przestały być problemem, ma tę możliwość żyć na nowo, radować się każdym krajobrazem, bez wyjątku.
Poszła zgubić się w ogromie ścianek labiryntu.
Nie trudziła się zapamiętywaniem mapy (Noritoshi pewnie już miałby swój wzór wielomianowy na drogę przejścia przez niego), ani też nie próbowała spamiętać drogi powrotnej. Labirynt służy zgubie a kolejno odnalezieniu się i bezsensownym byłoby łamać ten schemat postępowania.
Przysiadła na jednej z ławeczek ustawionych w zaułku. Ciszę przerwała jej nieśmiało poruszająca się w objęciach żywopłotu wiewiórka, tuż za nią. Obróciła się gwałtownie i wówczas ujrzała tę rudą piękność. Powoli oddaliła się, chcąc dać jej trochę swobody, a wtedy spostrzegła nienaturalnie wygiętą łapkę, zaplątaną pomiędzy gęstwinę gałązek. Wątpiła, aby to ona sama była powodem tak przykrego zdarzenia - raczej wcześniejsza obecność innej osoby byłaby temu winna i wtedy wspomniała sobie, że nieopodal widziała dwójkę osób z psem. Być może to jego ta delikatna zwierzyna przestraszyła się i próbowała uciec?
Powolutku zbliżyła się i naciągnęła odpowiednie gałązki, oswobadzając tym samym wiewiórkę z uścisku. Wystraszona, nie była chętna do ucieczki. Delikatnie wzięła ją na ręce i ulokowała w torebce. Jej lody posiadały kawałki orzechów włoskich i starannie je wygrzebała, podając je zwierzątku. Posmakowały jej. Była mała, drobna, prawdopodobnie jeszcze niedorosłym osobnikiem. Dziś niedziela, samo południe, raczej nie znajdzie pomocy u weterynarza. Zdecydowała samej pomóc wiewiórce w domku, tam odpowiednio usztywnić drobną łapkę. No i miała te smaczne sosenki dla niej, rosnące koło domku!
Ale labirynt! Teraz dalej po nim błądzić nie miała chęci. Z pomocą jednak przybyła dwójka osób, która chyba na czas próbowała przebiec przez labirynt, jak zrozumiałą ich dialogi. Pobiegła za nimi, starając się trzymać torebkę tak, aby wiewiórka możliwe najmniej była podana wstrząsom. Na jej szczęście, nie biegli zbyt szybko a jedynie truchtem - chyba dopiero ćwiczyli trasę przebiegu.
Wybiegła z labiryntu i udała się do samochodu. Kierunek: cztery ścianki Szafirka!