To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Różany pałac

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 15:15

Wola jest pojęciem względnym. Nie można powiedzieć, że miał ją wolną. Z jednej strony nikt nim nie rządził, z drugiej strony był niewolnikiem samego siebie. Był sobą i równocześnie nie mógł sobą być. Brzmi dziwnie? Co najmniej.
Coraz więcej się działo, a z każdą kolejną sekundą Tsukichi wyczuwał w Dark coraz to większe zaniepokojenie. Szczerze mówiąc nie zdziwił go brak reakcji dziewczyny na jego słowa. Łącząc to, co na razie wiedział, nie zdziwiłby się gdyby przemilczała cały bal. Biorąc pod uwagę jej charakter, i to, że każda istota ma w swoim sercu miejsce na zmartwienia, uznał, że potrafiła się przejmować tylko własnymi problemami. Lub jej pluszaka, jeżeli w ogóle jakieś posiada. A jak nie chciała, to nie, w końcu on żalił się bardziej sam do siebie. Nie należał do osób, które muszą się żalić wszystkim wokół aby poczuć się lepiej. Zresztą żeby odnaleźć to czego mu brakowało, musi przejść jeszcze długą drogę. Zaczynając od tego, w jaki sposób pozbyć się uciążliwej klątwy.
Spodziewał się że w każdej chwili Dark ruszy w stronę wyjścia. Przypomniał sobie o ukrytym za ubraniem małym sztyletem, na wypadek, gdyby cusik poszło nie tak. Zawsze coś mogło się wydarzyć, więc zawsze i nosił broń, będąc pewnym że ma się czym obronić. Ot, takie kolejne dobre przyzwyczajenie z przeszłości. Ledwo co powstrzymał się przed dokładnym sprawdzeniem, czy posiada go przy sobie, kiedy przełożona w końcu wypowiedziała się na jakiś temat. Tsu uważnie wysłuchał jej słów, lecz i on tym razem nie miał nic do powiedzenia. Przyznała mu rację, i tyle wystarczy z całego dialogu. Jej wzrok spoczął na chwilę na jednym z domniemanych aktorów, co wkrótce zaowocowało decyzją o opuszczeniu lokalu. Przyjrzał się dokładniej aktorowi w masce. Nic nie wskazywało na to żeby to on był powodem dla którego Dark miałaby się pośpieszyć do wyjścia. A może...?
Skinął tylko głową i spokojnym krokiem ruszył za Dark, nucąc pewną melodię, która nijak pasowała do nastroju pomieszczenia, a przyszła mu do głowy tak po prostu, znikąd.
Wreszcie szum tłumu zaczął powolutku cichnąć. Udawał, że nie przygląda się wyczynianiom z królikiem, chociaż pogrążało go to trochę w jego przeszłości. Jedyne co mógł robić, to wspominać, bez żalu, uśmiechu czy irytacji. Przyspieszył kroku, starając się nie zgubić jej z oczu, ale i równocześnie trzymać dystans, która bardzo sobie ona ceni. Nie trzeba było dużo czasu, by zniknęli z terenu Willi.
-z/t-

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 17:54

Neko nagle zgłodniała. Udała się do bufetu zastając w nim dwie osoby. Była to dziewczyna (Cassandra) i chłopak (Luffy). Usiadła obok chłopaka, przywołując do siebie barmana. Po chwili rzekła :
- Poproszę jakiegoś dobrego drinka i cztery babeczki. - powiedziała to patrząc na chłopaka siedzącego obok. Otworzywszy torebkę wyjęła z niej czekoladki o smaku malinowym i wcisnęła jedną do buzi. Po zjedzeniu słodycza powiedziała do osób w najbliższym otoczeniu : (Cassandra i Luffy)
- Może zechcieli byście się poczęstować ???
Po czym zaczęła pić drinka i zajadać się babeczkami w czekoladowej posypce.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 18:05

Słysząc jej westchnięcie po jego słowach zarumienił się ze wstydu, ponieważ nie był zbyt dobry towarzyszem rozmowy i nawet się nie starał. Dobrze, ze maska zasłaniała jego rumieńce ponieważ nie chciał by to widziała. Słysząc iż ona również nie jest dobra w wymyślaniu tematu do rozmowy rozweselił się, ponieważ nie tylko on miał ten problem. Upił kolejny łyk wina i zastanawiał się nad odpowiedzią dla dziewczyny. Nie wiedział czy powiedzieć prawdę czy nie, ponieważ jego obecnym zajęciem była odbudowa rodu i przetrwanie. Miał już odpowiedzieć kiedy przerwała mu inna dziewczyna. Westchnął ponieważ nie lubił ludzi którzy nagle wcinają się do rozmowy i postanowił ją zignorować. Spojrzał na swoją rozmówczynie i uśmiechnął się tajemniczo.
-Szczerze? Przetrwaniem i odbudową swojego rodu. Pochodzę z Rodu Arstadio który został prawie wybity. Przeżyłem tylko ja i być może moje siostry.
Jeśli była marionetkarzem na pewno słyszała o tym rodzie, ponieważ przez pokolenia był on najwspanialszym rodem marionetkarzy, który tworzył najdoskonalsze marionetki.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 18:58

Buahahahahahahahaah.~!!! Rany! Dlaczego ja się tak opętańczo śmieję? A no tak, bo przybyłam szerzyć buahahanie na cały świat... i spotkać "przypadkiem" Kotka, ale to już drugi cel, którego znać nie musicie. Ach tak, ach tak, autorka wpadła w dziwny trans pisania jak świr, więc musicie mi to wybaczyć kochani, najdrożsi i jeszcze jakie tam określenia wymyślicie.~
Zacznijmy może jednak od tego jak Insia dowiedziała się o balu... Otóż, tajemnicza panienka Mystery usłyszała o jak se dwóch ludków rozmawiało. Ona wcale nie podsłuchiwała! Znaczy... no, podsłuchiwała, ale nie specjalnie, przez przypadek! No i zapytała panów dwóch, a oni jej wszystko ładnie opowiedzieli, mili panowie. Nawet powiedzieli jej jak może się ubrać, ło! A jej takich szalonych stroi nie brakowało, oj nie!
Skoro już jesteśmy przy temacie ubioru. Miała na sobie wedłóg niej to co trzeba było, czyli jej ulubioną tęczową sukienkę, tęczowe butki, tęczowy szal, a także tęczową maskę! Jej oczy były podkreślone fioletową kreską, a rzęsy tuszem w tym samym kolorze. Tym sposobem uwydatniała swe fiołkowe tęczówki. Co do ust was zaskoczę, bo były one przeciwnie do reszty stroju... tęczowe! Mwahahahaha! Ach, wyglądała cudownie!~ Tak... kolorowo, niczym chodząca tęczusia! Niahu niahu, cudaśnie, słodziaśnie i w ogóle.
Szła przez Willę z rozdziawioną paszczką i obserwowała z zaciekawieniem widoki. Wtem ujrzała rozmawiającego z posągiem Kotka. Ach, jakże wspaniale i mądrze on przy tym wyglądał! Ach nie, ona nie była nieinteligentna, po prostu miała cudny humor w tym radosnym stroju. Zadowolona zaczęła biec w stronę chłopaka, jednak potknęła się na swych tęczowych, wysokich obcasach i zaliczyła orła cień, czyli mówiąc bardziej po ludzku, wywróciła się. Na jej nieszczęście, chłopak tego nie zauważył i jej nie podniósł. Nim się zdążyła pozbierać, ten już zniknął w sali.
Poszła do sali, jednak tym razem powoli, aby się nie bamnąć. Rozglądała się w koło szukając chłopaka, bo ją zaciekawił, jednak patrzyła akurat w prawo, gdy wpadła na Abdio, który był tuż przed nią. Zachwiała się i znów się bamła, teraz na cztery litery.
W tym momencie rozryczała się jak małe dziecko.
-Głupie tęczowe butki!
Nakrzyczała na swe buty nie zważając na to, czy ktoś ja obserwuje, czy też nie.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:15

Odłożywszy puste już naczynie nasunęła z powrotem do końca maskę i odsunęła się nieco od stołu by nic ja już nie kusiło. niestety jak na złość akurat musiał przyczaić się dachowiec z taaakimi czekoladkami, i to malinowymi. Na szczęście Cassandra zdarzyła opanować się przed kontynuacja obżarstwa i mruknęła tylko "dziękuję".
- Arstadio? Czyli jesteś marionetkarzem? - na jej twarzy pojawił się uśmiech. No proszę, nawet nie miała pojęcia, ze spotka kogoś ze swojego fachu i (jeśli wierzyć plotkom) tego samego poziomu.
- Cóż za zbieg okoliczności, bo ja również. A tak poza tym słyszałam o tym co się stało i współczuję ci. Naprawdę wielka strata jeśli chodzi o talent bo niestety osobiście, aż do dzisiaj, żadnego nie poznałam.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:27

Nie spodziewał się by jego rozmówczyni słyszała o tym rodzie lecz miło go zaskoczyła. Wypił wino do końca i narazie postanowił odpuścić sobie pice, a zamiast tego zajmie się rozmową. Opuścił maskę spowrotem i spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem kiedy powiedziała iż jest marionetkarzem i jej przykro. Zazwyczaj każdy inny marionetkarz cieszył się z prawie całkowitego upadku jego rodu, bowiem dzięki temu nie mieli konkurencji. Jednak Luffy przeżył i nie było im to w smak, a jego słynne marionetki krążyły po świecie z swoimi właścicielami, jednak ci nie mogli się chełpić tym iż to niby ich wykonanie ponieważ na każdej lalce zostawiał znak w postaci herbu swego rodu, żeby inni wiedzieli czyje to dzieło.
-Jaki ten świat mały. Dziękuje za współczucie. Jesteś inna niż reszta marionetkarzy których spotkałem. Ich cieszył upadek mojego rodu. Ale ja go odbuduje. Co do talentu to.. nie przesadzajmy.
Luffy był skromnym chłopakiem i można to było odczytać z tonu wypowiedzi jego ostatniego zdania. Spojrzał na Cassandrę i postanowił wyciągnąć ją do tańca.
-Zatańczysz? Możemy porozmawiać podczas tańca.

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:37

- Nie dziwie się im, konkurencja rośnie a zyski przez to maleją. Ja jednak wole cenić talent, bo przecież to on tutaj jest najważniejszy. A tak poza tym, skoro już wiem kim jesteś mi też wypada się przedstawić. Cassandra Rosenthal - ukłoniła się lekko jak to było w zwyczaju podczas przedstawiana się (przyjemniej kiedyś) i usłyszawszy propozycję młodego Astardio podała mu dłoń.
- Ciekawa propozycja, a w dodatku nogi mi już drętwieją i przydałby mi się jakiś ruch - odpowiedziała i nie czekając aż Luffy chwyci jej ręka sama go złapała i zaprowadziła na parkiet, gdzie większość gości popisywała się swoimi wyczynami.
- Aha i ostrzegam, dawno już nie miałam okazji tańczyć więc jeśłi nadepnę na twoja nogę to przepraszam.

Abdio - 17 Styczeń 2011, 19:47

Kotek oczarowany światem i powoli kroczący naprzód nie był świadom iż ktoś go ogni. Tym bardziej nie mógł przewidzieć, że ten ktoś za parę sekund na niego wpadnie. Błoga cisza, a raczej spokój. Kotke nie był popychany, ludzie pozwalali mu przechodzić dalej choć i on stąpał ostrożnie. Jednak zmieniło się to gdy został pchnięty do przodu. Zrobił kroczek wydając z siebie przerażony dźwięk, którego nie można nazwać inaczej jak tylko zwykłe kocie Miau!. To prawda, przestraszył się i początkowo nawet zniknął. Choć In tego nie zauważyła, przez jakiś czas Abdia nie było widać. Dopiero gdy usłyszał jej słowa i płacz pojawiłsię ponownie. Obócony do atakukącej twarzą. Przyglądał się z nieukrywanym zdziwieniem i zaniepokojeniem. To jego wina? Nie, mówiła coś o butach. Tak, przecież są takie kolorkowe! Prawie jak tęcza! Na początku się uśmiechnął i niemal podskoczył. Uszkiem i ogonkiem wesoło poruszył, lecz płaczu kolejna fara mu top przerwała. Tak! Nie możę myśleć o sobie tylko musi zająć się tą osóką. Pochylił się nieznacznie z opadniętymi uszkami i smutną minką. Nie było to udawane, a szczere jak najbardziej!
- Kotek przeprasza! Kotek nie chciał stać na drodze. Nie płacz już.
Stał z wyciągniętą do niej ręką, choć nawet nie pomyślał, że to wcale nie przez niego ta płacze tylko przez buty. Mówiła na nie, mimo wszystko on wiedząc to zinterpretował to inaczej. Chciał jej teraz pomóc wstać, a gdy to się stało to niepewnie dotknął jej główki wykonując coś w stylu głaśnięcia. Nie był pewny czy to robić. W ogóle nie wiedział czy In się to spodoba. On byłby uradowany, lecz przecież nie rozmawiał z kotkiem. No właśnie, kogo on miał przed sobą?

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 19:50

Kiedy powiedziała, że o wiele bardziej ceni talent zyskała u niego ogromnego plusa, ponieważ według niego talent był najważniejszy. Poznał jej imię co spowodowało uśmiech na jego ustach, lecz po chwili znów się zarumienił ponieważ niespodziewanie wyciągnęła go na parkiet. Spodziewał się iż to on ją zaprowadzi a tu takie coś. Pokiwał głową na znak, ze rozumie i zaczęli tańczyć walca. Cassandra radziła sobie jak na razie dobrze i nie nadepnęła mu na palec.
-Nie martw się Cassandro sam kiedyś deptałem palce dziewczyną, więc jeśli jakaś podepta mi to można to uznać za zemstę. Skoro się przedstawiłaś to i ja to zrobię. Luffy Arstadio. A wracając do naszej rozmowy. Też uważam iż talent jest najważniejszy. Po co tworzyć skoro nie będzie w tym nic pięknego?

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:05

Cassandra cały czas miała wlepiony wzrok w nogi, a pod nosem mruczała sobie coś w stylu "prawa, lewa..." i mimo wszelkich obaw powoli zaczynała sobie przypominać wszystkie kroki, po czym z dumą uniosła głowę i mogła wreszcie spojrzeć na swojego rozmówcę.
- Ciekawe stwierdzenie, jednak w tym co powiedziałeś nie mogę się w pełni zgodzić. Osobiście uważam, że tworzenie piękna w postaci cudownych rysów nie jest prawdziwym talentem a czymś o mniejszej wartości. Dla mnie sztuką jest jest raczej ukazywanie prawdziwego oblicza. Widzisz tamta dziewczynę, oto jest przykład jednego z moich dzieł - kiwnęła na stojąca przy bufecie Gretę, która na pierwszy rzut oka mogła wydawać się prawdziwa. Marionetka przez cały czas miała utkwiony wzrok na tańczącej parze nawet z daleka można było dostrzec jej twarz, która nie była cudownie ładna jak niektórych lalek, a wręcz przeciwnie.

Ech... Coś mi wszystko pogmatwane wyszło xD

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:29

Uśmiechnął się widząc jak patrzy się na swoje nogi, żeby nie nadepnąć mu na palec. Nie powinna się tym przejmować ponieważ to nie było nic strasznego. W końcu nie każdy jest urodzonym tancerzem i może zapomnieć korków. Po chwili jednak najwyraźniej przypomniała sobie wszystko ponieważ znów patrzyła się na niego. Słuchał uważnie tego co mówi i pokiwał głową ponieważ miała rację. Spojrzał w pokazaną stronę i zauważył lalkę która stała przy bufecie. Oglądał ja dokładnie i musiał przyznać, że była doskonała, wręcz idealna. Ale to dla tego iż był tak skromny, że swoje dzieła uważał za paskudne choć w głębi przyznawał sam sobie, że są doskonałe.
-Wiem o czym mówisz. Doprawdy doskonałe dzieło. Pokazałbym ci swoje ale zostały w domu. Może będziesz miała później ochotę je zobaczyć?

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:39

Insane nie zauważyła, że Kotek zniknął, ponieważ była zajęta płakaniem i krzyczeniem na swe buty. Po jej policzkach płynęły łzy jak grochy i farbowała jej urocze, blade jak ściana policzki na piękny fioletowy kolor tak wspaniale komponujący się z jej oczętami. Po prostu się rozmazała, najzwyklejsza rzecz w życiu. Uspokoiła się dopiero, gdy zauważyła przed sobą jakiegoś pochylającego się nad nią ktośka. Podniosła główkę swą i spojrzała na niego pociągając nosem i przecierając łapką policzki sprawiając, że teraz już zupełnie się sfioletowiły. Niahaha, jest jeszcze bardziej kolorowa.~ Ależ pięknie i cudownie, czyż nie powinna być z tego szczęśliwa.
- Kotek nie przepraszać być. To butki być zawinić.
Stwierdziła i z poważną minką pokiwała główką na "tak", jakby dla upewnienia go. Po chwili wyszczerzyła ząbki szczęśliwa, bo zobaczyła, ze Kotek, to ten sam Kotek, co ten Kotek rozmawiający z posągiem. Ach, jej radość nie miała granic. Wpadła na niego niczym grom z jasnego nieba i teraz odnalazła go, więc poszukiwania się udały, ach, aż klasnęła zadowolona w łapki.
Chwyciła wyciągniętą w jej stronę dłoń i podniosła się po czym została pogłaskana po główce. Jej oczęta rozbłysły jak szalone. Była tak szczęśliwa, że aż ciężko to opisać. Insane uwielbiała być głaskana po główce, bardziej niż wszystko inne. Wyszczerzyła ząbki i go przytuliła jakby nigdy nic. W końcu taki już był jej charakter. Po chwili jednak odeszła kawałek i ze szczęścia zrobiła radosny piruecik. A to piruety potrafią być radosne? Zapewne tak! A na pewno te Insiowe... taku taki i tik taki.~
- Doberek, doberek, ja być Insia jestem. Insane dokładniej!
Zawołała radośnie i się ukłoniła chwytając rąbka swej ulubionej tęczowej sukieneczki.
-Miło poznać.
Dodała salutując w zabawny sposób i jakby nigdy rozejrzała się w koło. Dopiero teraz zauważyła jak wiele tu osób i że przedstawionko jakieś trwa.
-Uaaa... liczba ludzi jest taka dużaaaa... a Insia myślała, ze tylko domu.
Wyrzekła zachwycona i pozostała z otwartą buźką, nie zważając na to, że zaraz może w to miejsce jakże ciepłe i ciemne wlecieć pani mucha, bądź pan much!~

Anonymous - 17 Styczeń 2011, 20:44

- Ja bym jej tak nie określiła, chociaż bardzo się starałam by taka była, niestety nie jestem jakimś Władca Lalek, jednak szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to - oznajmiła i odwróciła wzrok od marionetki. W tej chwili z całego serca dziękowała gospodarzowi, ze wpadł na pomysł noszenia masek. Jej wyraz twarzy natychmiastowo zmienił się na ponury a w głowie pojawiły się obrazy z przeszłości, które przypomniały jej jak bardzo te słowa, które przed chwilą wypowiedziała były nieprawdziwe.
- Proszę, proszę... Znamy się ponad kwadrans, a ty już zapraszasz mnie do swojego domu. Mam nadzieje, że ta panienka, z którą byłeś wcześniej nie będzie miała mi tego za złe, jeśli przyjdę obejrzeć twoje lalki.

Abdio - 17 Styczeń 2011, 22:45

Kotek nie był tak dalece posunięty w swych domysłach aby zrozumieć jak buty mogą być winne. Jednak mimo wszystko ucieszył się, że to nie on jest obwiniany. Tak, wiedział, że to kotek zawinił! Jednak skoro nikt nie jest za to zły to może się nie przejmować! Jednak postanowił stanąć w obronie butków, które na pewno nieumyślnie dokonały zbroni!
- Ale butki nie chciały! Nie wolno je karać! Bo butki nie są niedobre. Kotek to wie! Kotek ma taką magiczną moc!
Zmyślał! Zmyślał lecz w słusznej sprawie to czynił, aby tylko kololowe (czytaj kolorowe) buty nie zostały spalone. Tak szczytny cel uświęca kłamstwo! Jednak nie zrozumiał kolejnego gestu, w którym ta klasnęła w dłonie. Początkowo gwałtownie rozszerzył swe oczka i prawie odskoczył do tyłu, jednak się powstrzymał i pozostał w miejscu. Pomógł jej wstać. Następnie jego niepewny gest, który okazał się być trafiony. Teraz to on radośnie klasnął w swe kocie łapki widząc jak ta wykonuje radosny gest, któremu nie można szczęścia odbierać. Jednak przywitanie go zdziwiło. Insane? Dziwne słówko! To jest imię? Insia była lepsze! Tak, postanowił ją właśnie tak nazywać pro kocio bono ! Teraz jednak i on powinien się przedstawić. Mru? Mru? Ale jak? On miał imię prawda? Tak, kiedyś mu ktoś już nadał! Teraz jednak był wolny kotek. Mimo wszystko postanowił użyć tego właśnie imienia!
- A kotek się nazywa Abdio... Tak Abdio, chyba. Bo kotek nie jest pewien. Kotka kiedyś nazywali Abdio... Ostatnio nikt z kotkiem nie rozmawiał. Jak myślisz to dalej aktualne?
Naprawdę był tym niezwykle zamyślony, przecież to ważne jak się ma przedstawić prawda? Jego główka powędrowałą w dół, na łapki, które teraz były zajęte sobą. Prawa skubała skórę na lewej, tak skub skub jak to ptaszki np gdy ziarna szukają w dni urodzajne na ziemi, lecz i ostrożnie by czasem nie zniszczyć niczego. Kotek bardzo się przejmował tym co ktoś o nim pomyśli, więc nie chciał się przedstawić kłamliwym imieniem. Jednak po chwili kolejne słowo usłyszał. On nie był jeszcze śwaidomy jak wiele person go otacza. Kilku nawet ku niemu się patrzyło. Gdy to zrozumiał, a przyczyniły się Insane, postanowił się ukryć! Tak, ukryć! Nie chciał żeby wszyscy się na niego patrzyli. Chciał uciekać jak najdalej! Taaak baaardzo daleko. Jednak przecież rozmawiał z nią. Rozejrzał się. Co on miał zrobić? Zabrać ze sobą czy zostawić samą? On nie chciał tu być! Czuł, że ci ludzie chcą go wyśmiać za to co zrobił. Tak się przejął, że po chwili przeteleportował siebie i In gdzieeś bardzo daleko stąd. Nim to jednak uczynił wypowiedział jeszcze jedno słówko, na wszelki wypadek. Dodał do tego oczywiście jeszcze typowe powitanie.
- Kotek przeprasza! - I tyle było ich tu widać ot

<ZT i pisz obojętnie gdzie @.@ ! kotke to podróżnik i na pewno tam był>

Dodane po 46 minutach:

Kotek nie był tak dalece posunięty w swych domysłach aby zrozumieć jak buty mogą być winne. Jednak mimo wszystko ucieszył się, że to nie on jest obwiniany. Tak, wiedział, że to kotek zawinił! Jednak skoro nikt nie jest za to zły to może się nie przejmować! Jednak postanowił stanąć w obronie butków, które na pewno nieumyślnie dokonały zbroni!
- Ale butki nie chciały! Nie wolno je karać! Bo butki nie są niedobre. Kotek to wie! Kotek ma taką magiczną moc!
Zmyślał! Zmyślał lecz w słusznej sprawie to czynił, aby tylko kololowe (czytaj kolorowe) buty nie zostały spalone. Tak szczytny cel uświęca kłamstwo! Jednak nie zrozumiał kolejnego gestu, w którym ta klasnęła w dłonie. Początkowo gwałtownie rozszerzył swe oczka i prawie odskoczył do tyłu, jednak się powstrzymał i pozostał w miejscu. Pomógł jej wstać. Następnie jego niepewny gest, który okazał się być trafiony. Teraz to on radośnie klasnął w swe kocie łapki widząc jak ta wykonuje radosny gest, któremu nie można szczęścia odbierać. Jednak przywitanie go zdziwiło. Insane? Dziwne słówko! To jest imię? Insia była lepsze! Tak, postanowił ją właśnie tak nazywać pro kocio bono ! Teraz jednak i on powinien się przedstawić. Mru? Mru? Ale jak? On miał imię prawda? Tak, kiedyś mu ktoś już nadał! Teraz jednak był wolny kotek. Mimo wszystko postanowił użyć tego właśnie imienia!
- A kotek się nazywa Abdio... Tak Abdio, chyba. Bo kotek nie jest pewien. Kotka kiedyś nazywali Abdio... Ostatnio nikt z kotkiem nie rozmawiał. Jak myślisz to dalej aktualne?
Naprawdę był tym niezwykle zamyślony, przecież to ważne jak się ma przedstawić prawda? Jego główka powędrowałą w dół, na łapki, które teraz były zajęte sobą. Prawa skubała skórę na lewej, tak skub skub jak to ptaszki np gdy ziarna szukają w dni urodzajne na ziemi, lecz i ostrożnie by czasem nie zniszczyć niczego. Kotek bardzo się przejmował tym co ktoś o nim pomyśli, więc nie chciał się przedstawić kłamliwym imieniem. Jednak po chwili kolejne słowo usłyszał. On nie był jeszcze śwaidomy jak wiele person go otacza. Kilku nawet ku niemu się patrzyło. Gdy to zrozumiał, a przyczyniły się Insane, postanowił się ukryć! Tak, ukryć! Nie chciał żeby wszyscy się na niego patrzyli. Chciał uciekać jak najdalej! Taaak baaardzo daleko. Jednak przecież rozmawiał z nią. Rozejrzał się. Co on miał zrobić? Zabrać ze sobą czy zostawić samą? On nie chciał tu być! Czuł, że ci ludzie chcą go wyśmiać za to co zrobił. Tak się przejął, że po chwili przeteleportował siebie i In gdzieeś bardzo daleko stąd. Nim to jednak uczynił wypowiedział jeszcze jedno słówko, na wszelki wypadek. Dodał do tego oczywiście jeszcze typowe powitanie.
- Kotek przeprasza! - I tyle było ich tu widać ot

<zt pisz gdzieś tam ^^>

Anonymous - 18 Styczeń 2011, 08:48

Słuchał jej uważnie i wyglądało na to iż ona również jest skromną osobą jeśli chodzi o swoje dzieła. Jednak na wzmiankę iż nie jest Władcą Lalek jakby sposępniała i wyraźnie zamilkła. Wolał to przeczekać ponieważ nie wiedział co może się dziać w jej głowie, a nie chciał wnikać w drażliwe tematy. Słysząc jednak jej kolejne słowa poczerwieniał cały lecz nie ze złości, a ze wstydu ponieważ odebrał jej słowa dwuznacznie. Ech czemu musiało mu się to zdarzać? Spojrzał w stronę gdzie była wcześniej Yuki ale gdzieś zniknęła. Raczej nie będzie miała za złe iż zniknął, a na pewno ją za to przeprosi więc nie było problemu.
-Ja.. ja.. no wiesz. Nie mam nic złego na myśli. A moja towarzyszka się nie obrazi.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group