To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Odwrócone Osiedle - Rezydencja rodu Vaele

Yako - 3 Październik 2017, 22:33

Widział, że Wilk czuł się niekomfortowo, ale bardzo zależało mu na tym, by Cierń nie usłyszał o czym mówią. Wiedział, że Upiorny nie ma tak dobrego słuchu jak Yako czy Caius, ale wolał nie ryzykować. Domyślał się, ze Arystokrata by się na niego zdenerwował, gdyby zaczął mu tu matkować i mówić co ma robić, a co nie. Poza tym widział jak reaguje na to co mówił wcześniej, jak wywracał oczami gdy Yako tłumaczył mu dlaczego nie chce go wydrenować. Dlaczego nie chce Przekroczyć Granicy. Aeron naprawdę był dziś rozdrażniony.
Nagle usłyszał zamykany zamek. Rogacz znów chciał być sam. Demon miał tylko nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Nasłuchiwał chwilę, ale nie dał rady dosłyszeć co Gospodarz mówi do Kamerdynera. Wiedział jednak, że coś mów na pewno. Teraz jednak musiał się skupić na drugim mężczyźnie ze Służby.
Uśmiechnął się do niego w podzięce - ale proszę nie mów mu, że Cię o to prosiłem. Innym możesz, ale nie jemu. Wolałbym, żeby myślał, że wyszło to całkowicie z waszej strony - powiedział jeszcze i jak tylko zamek znów szczęknął, wyszedł z magazynu. Wyczuł napiętą atmosferę, zauważył też inne zachowanie Kamerdynera. Chciał zapytać co się stało, ale domyślał się, że nikomu to nie pomoże oraz że czerwonowłosy nie zdradzi mu co tutaj zaszło. Spojrzał pytająco na Ciernia, ale napotkał tylko znudzoną minę. No tak...wielki Pan i Władca tego domu musiał doprowadzić jednego z Domowników do porządku tak? Pomyślał ale nic nie powiedział.
Sprawdził kotlety i uśmiechnął się - świetna robota, Aldenie - pochwalił go i posłał mu miły uśmiech, chciał choć trochę rozluźnić atmosferę, która teraz panowała w kuchni - mógłbym Cię prosić, żebyś nakrył do stołu? - zapytał podchodząc do niego, jednak utrzymując odpowiednią odległość między nimi - zwykły talerz obiadowy i nóż z widelcem - poinstruował go zanim Orzeł zdążył cokolwiek powiedzieć - możesz też wybrać jakieś wino czerwone do tego, nie znam się na tym niestety - wzruszył ramionami - o ile oczywiście wszyscy wyrażają zgodę, bo ja osobiście napiłbym się jakiegoś świeżego soku - powiedział jeszcze miło.
Gdy Orzeł wyszedł z pomieszczenia, zwrócił się do Wilka - podamy to każdą część osobno, czyli tak jak są teraz przygotowane - odpowiedział na pytanie - każdy będzie mógł sobie nałożyć tyle ile chce. Nakłada się wszystko obok siebie i polewa sosem. Kluski posiadają dziurki właśnie po to, żeby sos w nich został - wyjaśnił jeszcze, sięgając po ściągacz i ponownie zakładając go na rękę. Wziął kluski i kapustę i zaniósł do jadalni. Tam poukładali wszystko, jeśli Alden już przygotował wszystko inne.
Gdy tylko wszyscy się zebrali razem z Bianką, ponakładał każdemu grzecznie mięso. Sam zabrał ten bardziej przysmażony kawałek, tłumacząc, że lubi takie bardziej wysmażone. Może nie było to grzeczne, ale nałożył sobie jako pierwszy, by pokazać wszystko pozostałym. Jednak nie zaczął jeść póki każdy nie miał wszystkiego na talerzu. Sobie nałożył dość małą porcję. Przez te wszystkie humorki Ciernia trochę stracił cierpliwość, jednak jeśli się go ktoś zapytał o powód, powiedział, że jeszcze nie ma dość miejsca po obiedzie przygotowanym przez Caiusa.
Gdy już wszyscy sobie nałożyli, życzył im smacznego i zaczął zajadać się swoją porcją, czekając jednak aż zacznie to robić Cierń, jako Gospodarz tej Rezydencji.

Thorn - 4 Październik 2017, 13:59

Alden skłonił się i wyszedł z Kuchni by nakryć do stołu. Nie zajęło mu to długo ale już nie wrócił do pozostałych. Zawołał Biankę, która umorusana w ziemi, musiała szybko doprowadzić się do ładu. Zapewne porządkowała Ogród. Po co? Nie wiadomo, przecież panował tam porządek. Może po prostu chciała by jej dzieło wypadło przed Lusianem jak najlepiej.
Caius słuchał poleceń i kiedy byli gotowi do wyniesienia potrwa na stół, zabrał większość by Gość nie musiał dźwigać. Zabrał też z lodówki karafkę mętnego soku jabłkowego, świeżo wyciskanego rano.
Thorn bez słowa przeszedł do Jadalni i zajął swoje miejsce u szczytu stołu. Wyglądał jakby był zamyślony albo obrażony. Biorąc pod uwagę, że Alden przed chwilą dał pokaz samowolki, raczej rogaty złapał focha.
Gdy jednak usiadł uśmiechnął się do pozostałych. Nie chciał martwić Yako swoim zachowaniem. Nie wypadało zachowywać się jak niewdzięczny szczyl którego siłą doprowadzili do jedzenia.
Przy siadaniu poczuł ukłucie w plecach. No tak... dzisiaj wyjątkowo się forsował. Zapomniał na chwilę o tym, że jest poobijany. Niby powinien czuć się już lepiej, dlaczego więc tak bolały go plecy?
Pochylił się w stronę Bianki i przywołał ją palcem do siebie. Kobieta wstała i zbliżyła się do niego. Pochyliła się, bo Pan ewidentnie chciał jej coś powiedzieć na ucho.
- Przynieś mi proszę coś... na ból. - szepnął cicho by inni nie usłyszeli o co chodzi. Pokojówka uśmiechnęła się współczująco i poszła do Kuchni zaparzyć zioła.
Thorn posłał pozostałym miły uśmiech. Chyba czekali aż on pierwszy zacznie jeść...
- Proszę, nie krępujcie się! - powiedział miło - Nie czekajcie na mnie. Ja muszę jeszcze wypić... lek. Przed jedzeniem. - dodał.
Oczy Caiusa i Aldena skierowały się na Lusiana. Skoro Thorn zrezygnował z funkcji Rozpoczynającego Posiłek, przechodziła ona na Demona.
Jedzenie wyglądało pysznie i gdy tylko Lisołak zaczął jeść, Wilk rzucił się na kotlety jakby nie jadł od tygodnia. Aldenowi szczególnie posmakował sos. Ktoś tu mówił, że Ptaki nie jedzą grzybów?
Bianka wróciła po kilku minutach i podała Thornowi napar. Pachniał intensywnie ziołami. Zajęła swoje miejsce i widząc, że reszta zaczęła jeść, chwyciła za sztućce.
- Co to? - zapytała uśmiechając się miło do Lusiana - Nie wygląda na kuchnię naszego Futrzaka.
- Mówisz to tak, jakbyś sama nie miała futra... Kiciu. - Caius uśmiechnął się drapieżnie - To kuchnia polska. Ze Świata Ludzi.
- Jeśli oni zawsze tak jedzą... - Alden podniósł oczy ku niebu - O Matko Naturo, jakie to dobre...
Caius zaśmiał się głośno, Bianka zachichotała. Thorn również się uśmiechnął, chociaż po dzisiejszym wybryku Aldena, Kamerdyner jeszcze długo będzie musiał zapracować na to, by rogatemu przeszedł foch.
- Po posiłku zabieram Lusiana na spacer! - zakomunikowała Bianka uroczyście, przełykając kluskę - I nie. Nie przyjmuję sprzeciwu!
- Ha! Wyszło na to, że Pierwsza Lekcja była nauką dla mnie. - Caius klepnął w ramię Lusiana.
Thorn upił swój napar. Był gorzki jak cholera, ale jeśli miał pomóc... Wypił go duszkiem bo chciał jak najszybciej spróbować dania Yako. Skrzywił się, przełykając napój.
Bianka ukradkiem zerknęła na Gospodarza. Jej brwi wyrażały teraz współczucie. Caius także przeniósł wzrok na Upiornego.
- Słuchaj Thorn... Słyszałem, że w Mieście Lalek jest Klinika. - powiedział - Może pomogliby ci wrócić do siebie?
Thorn podniósł oczy i zmarszczył brwi.
- Nonsens. Nic mi ni jest. - żachnął się - Za góra dwa dni wracam do pracy.
- Nie ma mowy! - Pokojówka aż poderwała się na krześle - Moje kuracje może i przynoszą chwilową ulgę, ale nie niwelują bólu na dłuższy czas. Nie leczą!
- Ech... Sam przecież wiesz, że jest z tobą źle. - westchnął Kucharz - Chyba tylko ślepy nie zauważyłby jak się krzywisz przy każdym kroku.
Arystokrata skrzywił się naburmuszony. Czuł się źle, to fakt, ale teraz jeszcze gorzej bo Domownicy zwrócili uwagę, że nie radzi sobie z najprostszymi czynnościami.
- Dużo słyszałem o tej Klinice. - powiedział Alden nakładając sobie jeszcze sosu - Ponoć Dyrektorem jest wyjątkowo utalentowany Opętaniec. W Mieście mówią na niego "Smok". - dodał - Jest też podobno świetny chirurg. Słyszałem, że niedawno przyjęli do pracy nową osobę, chyba na stanowisko Pielęgniarki... Oznacza to, że placówka prężnie się rozwija.
Thorn zacisnął pieść zdrowej ręki. Sam się dziwił, dlaczego był tak rozdrażniony. Ale może ćmiący ból miał na to wpływ. Nikt nie lubił być obolały.
Zgrzytnął zębami i... wtedy coś sobie przypomniał. Stanowisko Pielęgniarki? Klinika? Przecież znał pewną osobę, która miała starać się o posadę w tamtym miejscu. A minęło już wystarczająco dużo lat w ciągu których z pewnością nauczyła się fachu.
- Zastanowię się. - powiedział zdawkowo, krzywiąc się na Caiusa. Dzisiejszy dzień nie należał chyba do szczęśliwych dla Służby. Mówiąc kolokwialnie: "Przeginali pałę."
Zaczął jeść. Faktycznie potrawa była pyszna, pierwszy raz próbował połączenia tak egzotycznego. Wsunął całą porcję ze smakiem i na koniec posłał Lusianowi ciepły uśmiech, w podzięce za jedzenie.
- Wyśmienite! - pochwalił odsuwając talerz - Ale więcej już niestety nie zmieszczę.
Alden również miał już dosyć ale Caius... ten to mógłby zjeść tonę tego co przygotował Demon. Bardzo smakowało mu mięso w takim wydaniu.
Bianka wypiła sok duszkiem i dołożyła szklankę z brzękiem na stół.
- Idziemy! - zakomenderowała i pociągnęła Lusiana za rękaw.

Yako - 4 Październik 2017, 15:19

Zmarszczył brwi, gdy Cierń wysłał po coś Biankę do kuchni. Słysząc, że musi zażyć coś na ból przytaknął tylko głową i zaczął jeść. Uśmiechnął się pod nosem widząc, że pozostałym mężczyznom smakuje. Zaśmiał się też widząc jak Wilk rzuca się na jedzenie. Przynajmniej trochę się rozluźniło. Nie spieszył się, żeby Bianka nie przyszła do nich jak już będą mieć puste talerze.
Dyskretnie powęszył co ta Kotka przyniosła Gospodarzowi i zamyślił się. Jeśli on jechał tylko na ziółkach to nie dziwi się, że jest taki obolały. Ale tutaj nie lekarstwa nie są aż tak popularne jak w Świecie Ludzi. Nic jednak nie powiedział, mając nadzieję, że Caius dotrzyma obietnicy i weźmie Ciernia do Kliniki. Tam powinien do siebie dość dość szybko. W szczególności patrząc na umiejętności Bane'a. W końcu demon przekonał się o nich na własnej skórze. Widział też że używa sprzętu, którego chyba nie widuje się tutaj, więc pewnie są nowocześniej wyposażeni niż jacyś znachorzy.
Zaśmiał się ponownie, słysząc znów złośliwości między Bianką, a Caiusem. Normalnie jak dzieci, naprawdę. Słysząc jednak opinię Aldena speszył się trochę - no nie przesadzajcie - powiedział cicho, drapiąc się po karku - spotkałem się z tą potrawą na weselu, z tego co wiem jada się je też na przyjęciach urodzinowych lub obiadach, na które zaprasza się gości - wyjaśnił niepewnie - pewnie dlatego, że trochę zabawy z tym jest - wzruszył ramionami i upił trochę soku.
Uśmiechnął się do Wilka złośliwie - jeśli chcesz to może podrzucę Ci jakąś książkę z takimi codziennymi daniami z różnych stron Świata Ludzi? - zapytał go, zerkając na Biankę, która postanowiła przypomnieć mu, że ma zamiar go porwać do ogrodu.
Widział, że napar mu nie smakuje. Ale ponoć lekarstwa takie muszą być. Sam czasem musiał coś brać, ale nic mu to nie dawało, więc nie mógł się wypowiedzieć, czy te gorzkie były bardziej skuteczne od tych, które miały słodki smak. Tutaj Demon nie mógł pocieszyć chorego, wolał też nie zdradzać, że leki na niego w ogóle nie działają. A może działają ale nie zna jeszcze takiej dawki.
Akurat kończył swoje mięso, gdy Caius poruszył temat Kliniki. Uśmiechnął się pod nosem, dokładając sobie klusek i sosu, żeby jednak nie siedzieć bezczynnie. Tak jak podejrzewał Arystokrata nie chciał iść do żadnej Kliniki. Uparciuch. Połykał spokojnie Kluski słysząc co takiego Alden słyszał o Klinice. Sam tam nie był, więc nie mógł wyrazić swojej opini.
Widział jak Arystokrata się denerwuje ale nagle jednak trochę się uspokoił i powiedział, że się zastanowi. Ale on dziś był nerwowy no zupełnie jakby w niego coś wstąpiło. Demon jednak postanowił się wypowiedzieć - nie wiem czy Ci to pomoże w podjęciu decyzji, ale pamiętasz jak poobijany był nasz Gopnik, gdy go spotkaliśmy na Cukierkowej? - zapytał połykając ostatni kluskę i upijając trochę soku - spotkałem go kilka dni temu w Świecie Ludzi i wyglądał jak nowo narodzony. Nie było nawet najmniejszego śladu po tych wszystkich siniakach, a z tego co pamiętam, to wysyłaliśmy go właśnie do Kliniki, żeby wzięli i się nim zajęli. Myślę więc, że to dobry pomysł - powiedział - poza tym ten chirurg chyba ma lecznicze rączki, bo zdaje mi się, że to on przyszedł do mnie po tym jak spotkaliśmy się w Klubie. To on sprawił, że ta piękna śliwa pod moim okiem zniknęła i następnego dnia jak się spotkaliśmy byłem już znów śliczny - uśmiechnął się złośliwie do Gospodarza. Miał nadzieję, że tam pójdzie. Wiedział, że sam nie mógł mu tego zaproponować, bo była by jeszcze większa drama. Spojrzał na Caiusa i posłał mu delikatny uśmiech, tak by Cierń go nie zauważył. Wiedział, że Wilk zrozumie, że to podziękowanie za to, że wyszedł z tą propozycją w takiej, a nie innej sytuacji.
- Cieszę się - powiedział z uśmiechem samemu odsuwając talerz i popijając jeszcze sok, którego sobie trochę dolał. Zaśmiał się widząc jak Bianka garnie się do tego spaceru - dobrze dobrze już idę - powiedział i wstał powoli, dopijając jeszcze sok. Przeszedł za Thornem i poczochrał go po głowie, delikatnie muskając jego rogi, jednak tak by nikt tego nie wiedział - a Ty idź się położyć, jak wrócę to pogadamy jeszcze, w końcu Ci to obiecałem - powiedział radośnie i opuścił dłoń, muskając przy tym pazurami jego kark.
Ruszył za Bianką i gdy się z nią zrównał zaoferował jej swoje ramię i ruszył we wskazanym kierunku, zastanawiając się co takiego tak bardzo chciała mu pokazać ta mała kotka. Po drodze jeszcze przeczesał czarne jak noc włosy, a spod jego dłoni wystrzeliły lisie uszy, a u dołu pleców zamachał wesoło puchaty ogon.

Thorn - 4 Październik 2017, 23:09

Caius z entuzjazmem skinął głową gdy Lusian zaproponował mu podrzucenie książki z przepisami. Nowych potraw nigdy za wiele! Kucharz uwielbiał uczyć się nowych smaków.
Jak zwykle Thorn przesadzał. Był w nie najlepszym stanie a jednak protestował i jęczał, że wszystko jest w porządku. Jak mogło być skoro czuł ból i prosił Biankę by poiła go naparami milion razy dziennie?
Ostatecznie jednak zgodził się, czyż nie? Według jego słownika: "Przemyślę" lub "Zastanowię się" oznaczało "Tak, pójdę bo i tak jak zacznę o tym myśleć nie da mi to spokoju." Tak więc misję Caiusa można było uznać za ukończoną sukcesem!
Kucharz spojrzał na Lusiana i gdy Thorn był zajęty krojeniem mięsa, puścił mu oczko i posłał uśmiech. Był zadowolony, że przydał się Demonowi. Arystokrata powinien zrozumieć, że wielu osobom zależy na jego zdrowiu. W końcu ma Rodzinę i Przyjaciół, a przecież tego całe życie pragnął.
Gdy Yako wspomniał o Gopniku Upiorny podniósł na niego wzrok. To co mówił Lis było dość interesujące, zwłaszcza te lecznicze ręce chirurga. Już z samej ciekawości rogaty postanowił tam zajrzeć.
Skrycie miał nadzieję, że owa Klinika była właśnie ta placówką o której mówiła mała Julia. Ha! Jaka ona mała, teraz pewnie jest już piękną nastolatką! Ile lat minęło? Dwa, trzy? Thorn nigdy nie miał głowy do kalendarza, może dlatego, że jako istota długowieczna postrzegał upływ czasu nieco inaczej. Dla niego upływając rok był jak mgnienie oka. Pamiętał, jakby to było wczoraj, jak pokazał Julii Albę, jej klacz. Jak odwiedzili Panią Lasu i jej Dzieci. I każdą jej wizytę, gdy przychodziła do niego potrenować jazdę konną czy po prostu posiedzieć w miłym towarzystwie.
Szkoda, że Lisiczka nie odwiedziła go już od dawna. Może nie miała czasu...? A może nie miała głowy do takich bredni jak odwiedzanie go w jego Rezydencji. Z pewnością Wieża ją zmieniła, przecież ostrzegał przed tym. Stała się pewnie zimna jak stal. Zrobili z niej narzędzie które nie zastanawia się nad sensem narzuconej misji a wykonuje ją bez zbędnych pytań.
Ach, Julio. Zawsze pozostaniesz w mej pamięci małą, rozbrykaną, nieśmiałą dziewczynką...
- Dobrze, pójdę. - stwierdził w końcu - Jutro pojadę na Tancerzu.
- Zwariowałeś? Przecież masz niesprawną rękę. - zauważył Caius.
- Przecież prowadzę Tancerza udami. Nie potrzebuję sprawnych rąk do jazdy konnej. - syknął Thorn zirytowany tym, że nagle wszyscy postanowili mu pomatkować.
- Caius ma rację. - stwierdził Alden - Zamówię karetę.
Thorn już miał zaprotestować ale Wilk podniósł ostrzegawczo palec, jakby chciał zagrozić, że spuści Upiornemu bęcki. Troszczyli się o niego a on śmiał marudzić, co za tupet!
Arystokrata westchną głośno i oparł brodę na zdrowej ręce. W tym czasie Bianka pociągnęła Lusiana by wstał.
- Nienawidzę wozić się karetą... - mruknął pod nosem Thorn. Właściwie jako szlachcic powinien być do tego przyzwyczajony a jednak gdy miał wybór stawiał zawsze na samodzielną jazdę konną. Wojsko nauczyło go polegać tylko na sobie w sprawach podróży a Tancerz był niezawodny. Jazda karetą była dla... grubych i niedołężnych bogaczy którym nudzi się w domu i spędzają czas na wycieczkach. Każą się nosić w lektykach albo wozić po mieście by mogli manifestować bogactwo. Pff, takie płytkie zachowanie nie było w stylu Upiornego, oj nie. Był całkiem inny, nie obnosił się z tytułami, nie uważał się za lepszego od innych.
Skinął głową Lusianowi i wstał z zamiarem udania się na górę. Podziękował za jedzenie i jeszcze raz pochwalił umiejętności Demona po czym ruszył do hollu by schodami udać się do pokoju.
Alden i Caius z uśmiechami na twarzach zaczęli sprzątać ze stołu naczynia. Cieszyli się, że zjedli coś tak dobrego, że spędzili miło czas no i że udało im się wymusić na Gospodarzu pójście do szpitala.
Bianka tymczasem pociągnęła Lusiana na tyły Rezydencji, do drzwi prowadzących do ogrodu. Otworzyła je przed Lisem i popchnęła go do przodu. Jego oczom ukazały się owocowe drzewa i krzewy, piękne, kolorowe kwietniki... Wszystko zadbane i bardzo ładnie utrzymane.
Kobieta uśmiechnęła się do niego ciepło gdy zauważyła uszy i ogon.
- Hmm... Ja to nie umiem wypuścić samych uszu i ogona. - zachichotała - Połowiczna przemiana nie jest moją mocną stroną. - dodała wzruszając ramionami - Ale jeśli chcesz, możemy na miejsce udać się w naszych zwierzęcych formach. - chwyciła go pod ramię i przytuliła jego rękę. Nie było w tym jednak ani flirtu ani niczego podejrzanego, dziewczyna zwyczajnie tak okazywała wszystkim sympatię.
- Miejsce gdzie rosną Szklane Róże jest niedaleko. Bardzo zależy mi byś je zobaczył, byś powiedział Luci jak wielki dar od niej otrzymałam. - na jej policzkach pojawiły się rumieńce spowodowane ekscytacją - Wyrosło ich naprawdę dużo a przecież są takie rzadkie!
Spojrzała mu w oczy. W jej zółtych błyszczała radość i duma. Czekała na decyzję Lusiana co do formy spaceru. Jeśli nie chciał się zmieniać poprowadziła go w obecnej postaci. Jeśli jednak przytaknął na pomysł zmiany w zwierzaka, kobieta odeszła na kilka kroków, okręciła się na palcach jak baletnica, otoczyły ją ze wszystkich stron liście jakby chciały towarzyszyć jej w tańcu i... już po chwili przed Lusianem stała Pantera Śnieżna.
Kocica skłoniła się jak pies zachęcający do zabawy po czym czmychnęła przed siebie, zmuszając Lisa by ją gonił.

Yako - 4 Październik 2017, 23:42

Uśmiechnął się, słysząc, że Cierń jednak pójdzie do Kliniki. Westchnął jednak słysząc, że pojedzie na Tancerzu. Nie znał tego imienia, ale domyślił się, że chodziło o konia. Już miał coś powiedzieć, gdy uprzedził go Caius, a zaraz po nim Alden. Widział jak bardzo nie podoba się ten pomysł rogatemu - Czasem trzeba przełknąć własną dumę, żeby móc jakoś funkcjonować - powiedział, uśmiechając się leniwie. Domyślał się co czuje Aeron, sam nienawidził pokazywać innym jaki jest słaby. Niestety często kończyło się to tak, że pogarszał swój stan. Robił to niestety często i jeszcze nic nie przemówiło do tego jego futrzastego łba.
Skinął jeszcze mężczyznom na pożegnanie i podążył za swoją przewodniczką. Widział jak bardzo jest uradowana. Gdy otworzyła drzwi i pchnęła go na zewnątrz udał, że się potyka i wykonał fikołka w przód, lądując ostatecznie na tyłku. Zaśmiał się jednak i wstał, otrzepując swoje cztery litery -niezdara ze mnie - powiedział zakłopotany lekko. Rozejrzał się po ogrodzie - ładnie tu- przyznał kiwając głową z uznaniem. Gdy Bianka wtuliła się do jego umięśnionego ramienia, pogłaskał ją po głowie. Nie było w tym jednak ani odrobiny erotyzmu, po prostu okazywał sympatię podobnie jak Pokojówka.
- Każdy jest inny i wyjątkowy. Ty wolisz się ograniczyć do jednej z dwóch pełnych form, a ja nie przepadam za swoją formą bez lisich elementów - powiedział i poruszył na wszystkie strony swoimi radarami - w Świecie Ludzi niestety nie mogę ich pokazywać, ale tutaj rzadko je chowam - przyznał.
Poczochrał ją trochę mocniej, burząc jej zieloną fryzurę - chętnie z Tobą pobiegam, dawno nie miałem takiej okazji - powiedział. Może nie do końca zgodnie z prawdą, ale mimo iż tydzień nie był dla niego zbyt wielkim odstępem czasu to gdy chodziło o nie wracanie do swojej prawdziwej postaci to dla niego było to prawie wiecznością. Uwielbiał być lisem, jednak było to bardzo niepraktyczne, w szczególności jeśli nie chciał mieszkać cały czas w lesie i zajadać się surowym mięskiem, oraz unikać w kółko myśliwych, łasych na ciepłe futro z przerośniętego lisa.
Uśmiechnął się do niej łagodnie i delikatnie podniósł jej twarzyczkę palcem, unosząc ją za brodę - przecież powiedziałem, że chętnie je zobaczę i wszystko o nich opowiem Luci - powiedział patrząc jej w oczy. Nie miał zamiaru jej uwodzić ale niektórych zachowań nie dało się przecież od tak pozbyć, prawda? - to jak idziemy czy będziemy tu tak stać? - zapytał jeszcze i odsunął się od niej.
Zagwizdał cicho widząc mały pokaz - no ja tak nie potrafię - przyznał i zaśmiał się gdy Pantera zachęcała go do zabawy. Pokręcił głową i ruszył za nią na dwóch nogach, po chwili jednak wykonał długi skok, prostując przed siebie ręce i w locie zmienił swoją postać. Od razu też ruszył w ślad za rozbawioną kotką - uciekaj bo zaraz Cię złapię! zawołał jeszcze za nią i śmiejąc się biegł za zwinnym futrzakiem, starając się dotrzymać jej kroku.

Thorn - 5 Październik 2017, 00:11

- Wiesz... Bardzo was lubię. Luci i ciebie. - powiedziała zamyślona Pokojówka - Nie jesteście jak inni... Zamknięci w sobie, zafiksowani na swoje potrzeby. Umiecie łatwo nawiązać kontakt i jesteście szczerzy. - uśmiechnęła się pogodnie - A do tego tacy podobni! Nawet gdybym nie wiedziała, że jesteście rodzeństwem, podejrzewałabym, że jesteście spokrewnieni. - zachichotała.
Gdy zmieniła się w Panterę, skoczyła przed siebie wydając śmieszne, kocie odgłosy. Zachęcała go do zabawy. Jeszcze nigdy nie bawiła się w berka z kimś innym niż Caius. Alden nie umiał się bawić.. z resztą, czy kot będzie ładnie bawił się z ptakiem? Raczej nie. Dlatego też nigdy nie spiknęli się z Kamerdynerem we wspólnych gonitwach czy grze w chowanego. Cierń lubił czasem pogonić ją po Ogrodzie ale zawsze przegrywał. W końcu znudziło się to kotce i zaprzestała wykorzystywania go. Zawsze starał się być taki poważny...
Skacząc z kąta w kąt, chowając się pod krzewami i umykając przed Lusianem jej myśli powędrowały w stronę Pana. O tak, Aeron lubił mieć wszystko pod kontrolą. Był stateczny i opanowany, ostatnimi czasy tylko bywał rozdrażniony ale można to było wytłumaczyć bólem.
Bianka kochała Thorna tak jak siostra kocha starszego brata. Młody Vaele w niczym nie przypominał jego Dziadka. Był stanowczy ale i przy tym wyrozumiały, łagodny. Pantera już dawno go rozgryzła - za maską mężczyzny twardego i zdyscyplinowanego skrywał się smutny chłopiec, który skrycie pragnął czystej miłości. Co z tego, że tak łatwo szło mu uwodzenie kobiet skoro żadna go jeszcze nie pokochała?
Bianka w ostatniej chwili uciekła przed goniącym ją lisem i obejrzała się na niego, uciekając przed siebie. I to ją zgubiło. Z całym impetem wpadła na pobliskie drzewo, uderzając w nie łbem. Skuliła się na ziemi i objęła łapami głowę. Miałknęła żałośnie, bo w tej postaci nie potrafiła mówić ludzkim głosem.
Przez chwilę tarzała się po ziemi chcąc zniwelować ból. Nie uderzyła jakoś groźnie ale i tak bolało. Gdy udało jej się stłumić falę bólu, zerknęła na wszystkie strony w poszukiwaniu Lisa. Może gdzieś się przyczaił?
Po chwili podskoczyła i ruszyła w dalszą ucieczkę, teraz już nieco uważniej. Wskoczyła za wielki, stojący wśród pomniejszych krzaków kamień i zaczaiła się na Lusiana. Jej ogon bił na boki gdy przypadła do ziemi i wyczekując odpowiedniej chwili, szukała żółtymi ślepiami swojego towarzysza.

Thorn udał się od razu na górę. Nie odezwał się ani do Caiusa a tym bardziej do Aldena. Ten ostatni przeskrobał dzisiaj i powinien to odczuć. Nie karą cielesną, chociaż tym postraszył go Upiorny, ale samym odtrąceniem i tym, że Arystokrata już dzisiaj nie zamieni z nim ani słowa.
Swoją drogą trochę zbyt ostro go potraktował w Kuchni i teraz odezwały się w nim wyrzuty sumienia. Jak mógł postraszyć go karą na miarę tej, której doświadczał z rąk Dziadka? Jego? Istotę która była dosłownie katowana na oczach Domowników i Gości?
Wzdychając ciężko rozebrał się do bielizny i wszedł pod kołdrę. Może wykorzysta czas zabawy Lusiana i Bianki na drzemkę? To był chyba dobry pomysł. Może jak się obudzi będzie mniej rozdrażniony.

Yako - 5 Październik 2017, 00:38

- Bardzo miło mi to słyszeć moja droga - powiedział z miłym uśmiechem na ustach. Co do szczerości nie zgadzał się z Pokojówką. W końcu był urodzonym aktorem, który miał sporo czasu na szlifowanie swoich umiejętności. Słysząc jak porównuje jego i Luci zaśmiał się - nawet nie wiesz jak bardzo jesteśmy do siebie podobni - westchnął. Nie miał zamiaru jej zdradzać swojej małej tajemnicy i tak za dużo osób już o niej wiedziało. Zapewne Bianka i tak by sobie nic z tego nie zrobiła nie odtrąciła by tej znajomości ale nie wiedział jak zareagują pozostali no i ja cała trójka zacznie się zwracać do ich Pana, skoro dowiedzą się, że spał z facetem. A jakby się dowidzieli, że teraz jeszcze się do niego dobiera to już w ogóle. I to nie do żeńskiej wersji a do męskiej!
Biegał za nią starając się ją złapać i co chwila poszczekiwał śmiesznie, jak to lisy mają w zwyczaju. Rozmiarami był trochę mniejszy od Caiusa, o czym oczywiście nie wiedział, jednak myślał, że nie będzie miał większych problemów ze złapaniem panterki. Jakże się pomylił. Widać było, że nie była to jej pierwsza taka zabawa. Wiedziała jak się zachować, choć lis był o wiele bardziej gibki od wilka, tego na pewno nie można było poddać pod dyskusję. Jednak nie znał taktyki kotki i miał pewne problemy ze złapaniem jej choć bez trudu dotrzymywał jej kroku. Co chwila po prostu robiła coś co sprawiało, że wytrącało go to z równowagi. Postanowił trochę zmienić taktykę.
Widział, że kicia jest jakaś zamyślona choć nie przeszkadza jej to w ucieczce. No przynajmniej do czasu gdy nie gruchnęła głową w drzewo. Yako zatrzymał się i węszył. Nie wyczuł krwi, czyli na pewno nie zraniła się choć patrząc na to jak wyrżnęła w ten pień to na pewno ją bolało i będzie miała guza. Obszedł ją szybko chcąc jej odciąć drogę. Cały czas obserwował kocicę, gdy ta wiła się na ziemi. Nie sądził jednak by było to tak poważne, by zrezygnowała z zabawy.
I nie pomylił się. Chwile po tym jak znalazł się niedaleko kamienia, skrytego w krzakach, kotka skoczyła na równe nogi i ruszyła dalej, wyraźnie się za nim rozglądając. Przyczaił się za drzewem niedaleko kamienia, tak że Bianka była do niego tyłem. Gdy przygotowała się do skoku podkradł się do niej i skoczył zrzucając ją z jej posterunku. Przeturlali się razem, a lis przygniótł kotkę - złapałem Cię - zaśmiał się po czym polizał ją po łbie, tam gdzie się uderzyła - wszystko w porządku? - zapytał z troską. Domyślał się, żen ie potrafi mówić ale przecież może potrząsnąć głową.
Jeśli nie zaprzeczyła pacnął ją łapą - to teraz ty gonisz - zawołał i ruszył przed siebie, starając się uniknąć zwinnych ataków Bianki. Jeśli jednak uznała, że chce zwolnić, postanowił przejść do marszu i dać się poprowadzić gdzie tylko kicia zapragnie.

Thorn - 5 Październik 2017, 01:28

Wydawać by się mogło, że Bianka ma niespożyte pokłady energii. Nawet przywalenie w pień drzewa nie sprawiło, że zwolniła. Brykała jak małe kocię pośród trwa, krzewów i kwiatów, oczywiście uważając by niczego nie uszkodzić. Kochała przyrodę i nie zniosłaby myśli, że sama przyczyniła się do odebrania którejś z roślin życia.
Znalezienie lisa nie było łatwe. Był mniejszy niż Caius i zdecydowanie zwinniejszy. Kocica co chwilę przystawała by rozejrzeć się i złapać jego zapach. Znała zapach Lusiana ale teraz, gdy był w zwierzęcej postaci woń różniła się. Była... elektryzująca.
Gdyby Pantery mogły chichotać, Bianka chichotałaby teraz bez opamiętania. Nawet ona, mimo, że swoje już przeżyła, uwielbiała się bawić. Za dnia oczywiście pracowała w Domu z całym oddaniem, ale gdy miała chwilę wolnego biegała w tej postaci by dać upust energii. Była wdzięczna Aeronowi, że nie ganił ją za jej brykanie. W końcu była Kotem a one lubią czasem poskakać, prawda?
Gdy nagle Lusian wyskoczył na nią, miałknęła zaskoczona ale nie poradziła nic na to, że ją przygniótł do ziemi. Był duży jak na Lisa, o wiele większy od rudych Lisków które przebiegały czasami Ogród. Bianka pacnęła go miękką łapą w pyszczek jak kot który zaczepia w zabawie. Do głowy jej nie przyszło by użyć pazurów, Przyjaciół się nie krzywdzi.
Lusian potrafił mówić w tej postaci co bez wątpienia było ułatwieniem. Ona mogła jedynie pomrukiwać gdy do niej mówił. Przekrzywiła głowę otwierając szerzej oczy gdy ten ją polizał.
Czyżby...? Czy Lusian czasami nie dał jej w ten sposób buziaka? Takiego... braterskiego?!
Z jej kociej krtani wyrwał się pomruk zadowolenia i kotka połasiła się do niego. Przez lata starała się wymusić na Thornie trochę czułości ale Arystokrata w kontaktach z ich trójką był taki... formalny. Owszem, przynosił jej lody i była mu za to bardzo wdzięczna ale jeszcze nigdy nie dał jej buziaka. A czasami, jak to kobieta, potrzebowała takiej prostej pieszczoty potwierdzającej, że jest dla kogoś ważna.
Pantera kiwnęła głową i liznęła go w bródkę, bo przecież była pod nim, przygnieciona. Uznała to za wyborną psotę bo nagle wywinąwszy się spod niego, wyskoczyła przed siebie jak z procy i pognała, wołając go w kocim języku. Teraz to ona miała gonić... ale chyba nic sobie z tego nie zrobiła. Zwiewała ile miała tylko sił w nogach. Zatrzymała się dopiero w miejscu, gdzie zaczynała się Alejka Szklanych Róż. Usiadła grzecznie i poczekała na Lusiana.
Tutaj nie wolno było się gonić. To miejsce było jej Sanktuarium. Dzięki Luci udało jej się wyhodować tyle Róż ale nie znaczyło to, że były wytrzymałe na zwierzęce psoty.
Bianka odczekała aż Lis się zbliży i gdy w końcu znalazł się obok niej, podeszła do niego i trąciła go nosem, zachęcając by wszedł tam pierwszy.
Promienie zachodzącego słońca sprawiły, że każdy kwiat mienił się tysiącem barw, jakby by małym kalejdoskopem. Pantera stąpała obok Lisa i przyglądała się im z zachwytem. Szła blisko niego i co chwilę patrzyła w jego stronę, ciekawa reakcji. Poprowadziła go w sam środek części Ogrodu w której rosły te Róże. W pewnym momencie zmieniła się na powrót w bardziej cywilizowaną postać.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedziała okręcając się dookoła siebie i wskazując otaczające ich kwiaty - Czyż nie jest tu pięknie? - zaśmiała się uradowana tym, ze nawet Słońce postanowiło pomóc jej w prezentacji i oświetliło tak pięknie rośliny.
Bianka chichocząc podbiegła kilka kroków przed siebie i wskazała na najwyższą i najpiękniejszą ze wszystkich Różę. Mieniła się tysiącami kolorów, jak szlachetny kamień odbijając promienie słońca, załamując je i kształtując po swojemu.
Kobieta westchnęła przyglądając się Róży.
- Ta była pierwsza. - powiedziała rozmarzona - To ją uratowała Luci, dała jej nowe życie. - jej uśmiech złagodniał bo ponownie się zamyśliła - Wiesz... To pamiątka po pierwszej wizycie Luci tutaj. Gdy się pojawiła, od razu wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. - spojrzała na Lisołaka a potem ponownie na kwiat a jej wzrok stał się jakby... nieobecny - Gdy Cierń przyprowadził ją tutaj, myśleliśmy, że to Ta Jedyna. Jego Wybranka. - urwała na chwilę a wiatr poruszył jej włosami - Sposób w jaki na nią patrzył... - uśmiechnęła się delikatnie - Wiesz, w zasadzie Aeron nigdy nikomu o tym nie powiedział, nie skarżył się ale... On jest bardzo samotny. - spuściła wzrok - Od dziecka nie miał nikogo bliskiego. Obserwowaliśmy jak rośnie i... było nam go tak strasznie żal. Ale nie mogliśmy nic zrobić bo... żyliśmy na uwięzi. - zacisnęła pięści na wspomnienie tamtych strasznych dni - Każdy z nas miał swoje zadanie. Caius był Psem. Dosłownie. Zaszczutym, bitym Psem wykorzystywanym do obrony. Alden służył jako Kamerdyner, jak teraz ale wtedy... każdy swój błąd przypłacał zdrowiem. A ja... - głos się jej załamał ale zaśmiała się niewesoło - Cóż. Nietrudno chyba zgadnąć, co? Ładna dziewczyna. Uległa. Na wyciągnięcie ręki...
Odeszła od Róży jakby wstydziła się przed nią tego co mówiła. Spojrzała na Lusiana ale szybko odwróciła wzrok, zawstydzona tym, że postanowiła mu się zwierzyć.
- Dobrze, że nakazywał mi się jedynie przed nim rozbierać... - mruknęła do siebie i wzdrygnęła się z odrazą. Przez chwilę stała z opuszczoną głową ale po chwili podniosła wzrok na Lisa i uśmiechnęła się wesoło jak gdyby nigdy nic.
- Ale wiesz co? Może i Luci nie jest Tą Jedyną... Ale jest Przyjaciółką! - zawołała i doskoczyła do Lusiana, przytulając go po przyjacielsku - I ty też jesteś! A tego Aeronowi najbardziej potrzeba! Grona przyjaciół, by zapomniał o przeszłości i sam pisał historię swojego życia, nie oglądając się wstecz! - zaśmiała się wdzięcznie - I jak? Podoba ci się tutaj? Jak myślisz, Luci też się tu spodoba?

Yako - 5 Październik 2017, 12:53

Pokręcił głowa rozbawiony zachowaniem kotki. Biegł za nią, próbując ja zlapac. Co jakiś czas kłamał zębami niedaleko jej ogona, jednak nie zaciskał nie nim zębów, nie miał zamiaru orzeciez robic jej krzywdy. To była zabawa, a nie polowanie.
Gdy sie zatrzymała, zrównał sie z nią i spojrzał na aleje. Ruszył do przodu gdy go do tego zachęciła. Rozglądał sie zauroczony tym miejscem. Róże naprawdę były piękne. Nic nie mowil, póki nie odezwała sie Pokojówka. Sam wrócił do swojej lisolaczej formy i spojrzał na rośliny z i niej perspektywy.
- przepięknie - wyszeptał, zauroczony widokiem. Nie sadził ze przysłuży sie do stworzenia czegos takiego. Bianka naprawdę miała rękę do roślin inaczej jego krew by nie wystarczyła by róża sie aż tak rozrosła.
Uśmiechnął sie łagodnie spoglądając na Róże-Matkę. Delikatnie dotknął jej płatków, zupełnie jakby musnęła je skrzydło motyla. Nie chciał uszkodzić delikatnej roślinki. Nie mógł sie jednak powstrzymać. Spoglądał na róże jak na swoje dziecko, a przynajmniej mógł tak wyglądać, w oczach Bianki. Sam kochał rośliny, wolał naturę od innych istot, choć nie był jej oddany aż tak jak kotka. Ale w końcu był wysłannikiem bogini plonów, to nie mógł na to patrzeć obojętnie. Szczerze to sam chciałby jedna sadzonkę do swojego ogrodu. Rośliny naprawdę były piękne a jeszcze takiej nie miał w swoim małym raju przy Norce. Nie śmiał jednak o to prosić.
Spojrzał na swoją rozmówczynie gdy zaczela mowic o Luci i Cierniu. Demon nie zauważył tego spojrzenia....a może nie chciał go widzieć? Kto go tam wie. Słuchał uważnie opowieści Pokojówki. Zrobiło mu sie troche szkoda zarówno samego Ciernia jak i Służby. Juz sie nasłuchał co takiego wyrabiał dziadek rogacza. Spoglądał na kotkę z odrobina współczucia. Uśmiechnął sie delikatnie, gdy sie do niego przytuliła. Przytulił ja mocniej i pogładził po głowie - powiem Ci ze nie dziwie sie temu dziadowi, ze chciał cię oglądać - powiedział cicho, przytulając ja mocno, by mu nie uciekła - jestes naprawdę śliczna dziewczyna, ale nie powinien cię do tego zmuszać - Bianka mogła wyczuć jak mężczyzna sie spina cały - nie powinno sie nikogo zmuszać, w szczególności do tak intymnych spraw jak seks czy nawet samo pokazywanie swej nagości - mowil lekko warczącym głosem - bo jeśli kiedyś będziesz chciała sie przed kims rozebrać czy pójść z kims do łóżka to to zrobisz, ale z własnej woli, żeby obojgu sprawiało to przyjemność, mam racje? - zmusił ja by spojrzała mu w oczy i uśmiechnął sie do niej ciepło, jak starszy brat.
Przytulił ja znów, przyciskając jej policzek do swojej twardej piersi i głaskał ja po głowie - jeśli zaś chodzi o Luci i Ciernia - zaczął ostrożnie - muszę Cię zmartwić. Ona oddała juz swoje serce komuś innemu i nie zmieni swojego zdania - odsunął ja lekko od siebie - ale tak jak powiedziałaś, mimo wszystko może pozostać Przyjaciółka, podobnie jak i ja - uśmiechnął sie do niej - i obiecuje ze oboje postaramy sie , by ta przyjaźń przetrwała jak najdłużej. Oboje będziemy was odwiedzać i mam nadzieje, ze wy tez kiedyś nas odwiedzicie w Norce - poruszył swoimi uszkami - mogłabyś wtedy zobaczyć nasz ogródek, nie ma on tak wspaniałych roślin, ale mysle, ze tez można go uznać za ładne i spokojne miejsce - powiedział i znów spojrzał na Kryształowe Róże.
Słysząc jej pytanie, zasmial sie jeszcze - bardzo mi sie podoba i gwarantuje ci, ze Luci tez sie spodoba - pstryknął ja w nosek, nie puszczając ze swoich objęć - na pewno bedzie z Xiebie dumna, widząc jak dbasz o te róże. ja jestem - powiedział ciszej i pocałował ja w czubek głowy. Nie było w tym jednak ani odrobiny erotyzmu. Zwykły pocałunek starszego brata, który chce pokazac jak dumny jest z osiągnięć siostry - sama nasza krew nie sprawiła by czegos takiego. Musisz naprawdę miec rękę do roślin by osiągnąć taki efekt. Luci ci tylko troche pomogła - dodał jeszcze i pogładził ja czule po głowie.

Thorn - 5 Październik 2017, 13:34

Pantera zawsze wpadała w coś na kształt melancholii gdy tu przychodziła. W taki nastrój wprowadzał ją spokój tego miejsca. Róże poruszające się na wietrze, szumiąc śpiewały własną pieśń która mogła zauroczyć jedynie kogoś, kto był blisko Naturze. A taka była Bianka. Mimo iż była stworzeniem drapieżnym, gdy tylko mogła umykała w las i przebywała jak najbliżej roślin. Mimo jej roztrzepania i energii która ją rozpierała na co dzień, była istotą bardzo wrażliwą i uczuciową. Nie mówiła tego nikomu lecz często płakała. By odreagować a czasem i bez powodu. Caius nie zrozumiałby jej zachowania. Alden jedynie pokręciła głową karcąc młodszą Pokojówkę. A Thorn...? On był zajęty czymś innym. Z resztą Bianka nie chciała go w to mieszać, to były jej problemy. Może błahe, ale jednak. On miał swoje, nie mogła dokładać mu jeszcze swoich.
Gdy Lusian objął ją, wtuliła się uśmiechając błogo. Zrobiło jej się jakoś tak sennie dlatego przymknęła oczy. Ale słuchała go uważnie, chciała poznać jego zdanie na temat tego co powiedziała.
- Piękno to nie tylko wygląd zewnętrzny. Myślę, że masz podobne zdanie. - mruknęła cicho, opierając głowę na jego piersi. Potrzebowała takiej czułości, tego rodzaju bliskości. Tyle razy starała się wmusić na którymś z mieszkających z nią mężczyzn, by okazał jej trochę uczucia.
Gdy wypowiedział słowa a seksie i przyjemności jaką powinien on sprawiać obojgu partnerom, uśmiechnęła się. Cóż za ironia losu że potrafiła o tym rozmawiać otwarcie a jednak... nigdy z nikim tego nie robiła.
Schowała twarz w materiale jego koszulki, mierzwiąc ją na jego piersi dłońmi. Wstrząsnął ją dreszcz i nagle z jej ust wyrwał się pojedynczy szloch.
- Kocham... Caiusa...tak mocno... - wyszeptała tak cicho, że jej głos można było pomylić z szumem wiatru który poruszył jej zielonymi włosami. Kilka złotych liści posypało się w stronę ziemi by tuż nad nią zniknąć zmieniając się w złoty pył.
Szybko opamiętała się. Nie mogła pozwolić sobie na płacz, nie przy Lusianie. Nie chciała obarczać go swoim smutkiem, nie zasługiwał na to.
Gdy pojawił się temat Luci i Thorna, spojrzała w górę na twarz Lisa i uśmiechnęła się ciepło. Jej oczy nadal jednak odrobinę błyszczały.
- Luci oddała Serce komuś innemu. Wiem to, poczułam to. - powiedziała jakby to było coś naturalnego - I myślę, że Aeron też o tym wie. - zapewniła, co powinno uspokoić Lusiana. Służba nigdy nie rozmawiała z Thornem na temat Gości, nie wymieniali się spostrzeżeniami, chyba, że Gospodarz poprosił o opinię. Ale dało się wyczuć, że Upiorny nie robił sobie zbyt wielkich nadziei. Gdyby było inaczej, starałby się o jej rękę... mocniej. Wśród szlachty panuje zwyczaj Zalotów i nawet takiego nietuzinkowego szlachcica jak Ciernia obowiązywały zasady. A z tego co zaobserwowali Domownicy, Thorn traktował Luci jak Przyjaciółkę. I choć tęsknie spoglądał w jej stronę, nie liczył na nic więcej. Umiał pogodzić się z tym, że czegoś miał nie będzie. Nauczył go tego los.
- Tak! - ścisnęła go i zawołała wesoło gdy wspomniał o Ogrodzie przy jego Norce - Tak, z chęcią obejrzę miejsce gdzie mieszkasz! Dziękuję za zaproszenie to bardzo miłe. - zachichotała uradowana - Przyniosę sadzonkę Szklanej Róży. Może przyjmie się i u was?
Zarumieniła się gdy pochwalił jej umiejętności i pocałował ją w czubek głowy. Ach jak bardzo żałowała, że Wilk nie był zdolny do takiej czułości wobec niej. Tylko jej dokuczał... owszem, ona też była złośliwa ale czy Caius też wzdychał co noc myśląc o niej? Czy tęsknił za jej dotykiem, tak bardzo jak ona za jego? Jeszcze nie mieli okazji się dotknąć tak... spokojnie. Walki się nie liczą, psikusy też nie.
Znowu poczuła ukłucie żalu w sercu. Puściła Lusiana i odsunęła się od niego na krok. Posłała mu ciepły uśmiech chcąc zamaskować, że znowu zrobiło jej się smutno gdy pomyślała o Caiusie.
- Chcesz... wracać? Czy może masz ochotę zostać tu jeszcze przez chwilę?
Niezależnie co wybrał Lusian, Bianka zmieniła się w Panterę i przysiadła na chwilę na trawie, wpatrując się żółtymi oczami w największy kwiat. Słońce zachodziło za horyzont dość szybko, powodując, że migoczące kwiaty powoli przygasały. Ich pąki zaczęły też zwijać się do snu.
Po co zmieniła formę? No cóż. Nie widać kiedy Pantera płacze.

Yako - 5 Październik 2017, 15:26

Przytulał ją do swojej piersi i głaskał delikatnie po zielonych włosach. Czuł, że ona tego potrzebuje więc dawał jej na tyle dużo bliskości na ile mógł sobie pozwolić. Nie chciał jej przecież zauroczyć, ale skoro mieszkała sama z taką bandą facetów to zupełnie jej się nie dziwił.
Słysząc jej słowa, uśmiechnął się delikatnie - masz rację, choć niestety nie każdy to wie - powiedział smutno ale nie drążył za bardzo tematu. Doskonale wiedział o co jej chodzi. Coś mu jednak mówiło, że dziad, który wcześniej władał tą Rezydencją, w ogóle sobie nie zdawał z tego sprawy. Dla niego najważniejsze było pewnie to, że Bianka jest piękna i chciał się napatrzeć i przy okazji ją jak najbardziej upokorzyć. Był chory na mózg, bo inaczej się tego nie dało nazwać.
Spojrzał na nią zaskoczony, gdy wstrząsnął nią szloch. Tym bardziej zaskoczył go jej wyznanie. Choć raczej nie do końca jego treść, ale raczej to, że w ogóle podzieliła się z nim tą informacją. Przycisnął ją mocniej do siebie i poczekał aż się uspokoi. Widział, że tłumi to w sobie, a tak nie powinno być. Pewnie często tu przebywała nie tylko dlatego, że kochała naturę, ale dlatego, że tu nikt jej nie widział.
Już chciał coś powiedzieć, ale kotka uprzedziła go. Westchnął cichutko - wiem, że wie - powiedział spokojnie - mimo to nadal ubiega o jej uwagę i nie przestanie. Widać, jednak, że po prostu zależy jej na niej, na tym, żeby ta przyjaźń przetrwała jak najdłużej - powiedział spoglądając gdzieś przed siebie.
Dlaczego musiał tak wpływać na innych? Tak pociągająco? Często miał tego gdzieś. Potem pojawiały się takie właśnie sytuacje, gdy ktoś go chce, ale nie może dostać. Gdy podróżował miał to gdzieś, bo zazwyczaj nie spotykał się dwa razy z kimś ale tutaj? Nie było to już takie proste. Jednak on należał do Gawaina. I tak pozostanie, nie dopuści aż tak blisko do siebie nikogo innego. Ani kobiety ani mężczyzny. Kochał tego porąbanego rudzielca i nie wiedział czy jest coś co mogłoby to zmienić.
Uśmiechnął się widząc jej entuzjazm - moja Norka będzie zawsze dla was otwarta. Dla całej waszej czwórki. O ile Caius przełknie to, że to nie on gotuje - zaśmiał się i poczochrał ją po głowie. Przerwał słysząc, że przyniesie ze sobą sadzonkę - na...naprawdę przyniosłabyś Różę? Byłbym naprawdę wdzięczny - przytulił ją bardzo mocno w ramach podziękowania. Mogła zobaczyć w jego oczach wielką radość. Widać było, że trafiła z prezentem, jaki chce zabrać ze sobą do Lisiej Norki.
Spojrzał na nią niepewnie, gdy się od niego odsunęła. Coś ewidentnie było nie tak. Słysząc jej niepewne pytanie potrząsnął zdecydowanie głową - jeszcze wole zostać i ... - ni zdążył odpowiedzieć bo kicia postanowiła się zmienić.
Prychnął lekko zirytowany i chwycił ją za skórę na karku. Podniósł tak by spojrzeć jej w złote oczy - już mi się pannico odmieniaj - powiedział władczym tonem - Aeron niech sobie śpi dobrze mu to zrobi bo dziś jest nie do zniesienia taki nerwowy - powiedział czekając na jej przemianę albo jakiś znak, że to zrobi - teraz ważniejszy problem mam przed nosem. Widzę, że coś Ci leży na sercu, a nie jest zdrowym płakać w samotności - posłał jej łagodny uśmiech - powiedz mi proszę co Cię dręczy. Obiecuję, że nikomu nie powiem co robisz tu gdy przychodzisz sama -powiedział i delikatnie pogłaskał ją palcem pod bródką, chcąc zachęcić ją do wyznań. Chciał dać jej choć trochę poczucia, że nie jest sama. Że mimo iż jest facetem może mu się wyżalić. Każda dziewczyna tego potrzebuje. Nawet Yako tego potrzebował jednak dawał sobie jakoś radę. Bianka tego potrzebowała, a on miał zamiar jej pomóc.

Thorn - 5 Październik 2017, 15:58

- Caius już dzisiaj przełknął, że gotujesz. - powiedziała z uśmiechem - Myślę, że jesteś jedyną istotą której na to pozwolił. - zaśmiała się - Lubi być Panem i Władcą w Kuchni. To jego Królestwo i czuje się ważny gdy dla kogoś gotuje. A że jest łasuchem... - mówienie o nim sprawiało jej smutek, bo Caius, choć mieszkali razem i dokuczali sobie był taki odległy. Równocześnie gdy teraz o nim mówiła uśmiechała się delikatnie, jakby cieszyła się, że w ogóle może przebywać z nim pod jednym dachem.
Lusian był delikatny i czuł a tego potrzebowała. Słuchał gdy mówiła i nie przerywał. Był zupełnie inny od mężczyzn z którymi przebywała na co dzień.
Była mu bardzo wdzięczna, że zgodził się na spacer. Potrzebowała oczyszczającej rozmowy z kimś z zewnątrz. Nie miała wielu Przyjaciół ale jego mogła z pewnością do nich zaliczyć, choć wiedzieli o sobie tak mało. Ale właśnie może dlatego tak dobrze jej się z nim rozmawiało? Bo nie znali się całkowicie? Co powiedziałby Lusian gdyby wyznała mu, że po kilkudziesięciu latach rozbierania się przed Starym Vaele zaczęła robić to machinalnie a nawet pokusiła się o nauczenie się czerpania z tego przyjemności? To był ten mroczny okres w jej życiu, kiedy pomyliła przyglądanie się starego oblecha jej ciału z uczuciem i zaangażowała się, choć nie powinna.
Lusian chciał zostać. Ona zmieniła się w Panterę ale nie dane jej było przebywac w tej postaci długo. Lis złapał ją za skórę i wymusił by powróciła do poprzedniej postaci. Zrobiła to niechętnie bo poczuła się nagle obnażona ze swej bariery jaką była kocia forma.
Zmieniła się lecz uciekła wzrokiem przed jego spojrzeniem. Zaplotła ręce wokół talii, jakby chciała się sama przytulić i tym samym dodać sobie odwagi.
- Co mi leży na sercu? - zapytała a jaj oczy zaszkliły się od łez - Caius. Zawsze Caius. Ten cholerny, butny, ślepy Wilk! - wyrzuciła z siebie ze złością, marszcząc brwi. Łzy zaczęły same cieknąć z jej żółtych oczu. Nie szlochała jednak, płakała w ciszy.
Odwróciła się do niego tyłem, kierując twarz w stronę niknącego za horyzontem słońca. Było widać już jedynie kreseczkę ognistej kuli, jej wierzchołek, który po chwili całkowicie ukrył się przed wzrokiem.
- Przychodzę tutaj co wieczór. - powiedziała smutnym lecz spokojnym głosem, trochę za spokojnym - Tutaj mnie nie widzą. Mogę w spokoju pomyśleć, w samotności. Z dala od wzroku Ciernia, nie chcę go przecież martwić a z pewnością chciałby dowiedzieć się czemu płaczę. - uśmiechnęła się smutno pod nosem.
Odwróciła się z powrotem w jego stronę. Płakała. Wielkie łzy malowały na jej policzkach mokre smugi a z jej zielonych włosów zaczęły sypać się złote liście. Tak się działo zawsze gdy targały nią silne emocje.
- Caius nie rozumie, że czuję do niego coś więcej. - powiedziała z wyrzutem - Traktuje mnie jak siostrę a ja... chciałabym czegoś więcej. - dodała wprost - A on? Dokucza mi, śmieje się ze mnie, czochra po głowie... nigdy nie przytulił. Nigdy nawet nie porozmawiał ze mną na poważnie! - warknęła bo się zirytowała. Po chwili jednak odetchnęła jakby chciała się uspokoić. Odczekała chwilę po czym podeszła do Lusiana. Gdy znalazła się bardzo blisko niego, oparła czoło na jego piersi. Czuła, że jemu może zaufać.
- Mam wrażenie, że on nie jest zdolny do głębszych uczuć. - powiedziała z rezygnacją w głosie - Jestem dla niego po prostu kolejnym Domownikiem, dobrym obiektem do żartów. Chyba jego Wilcza natura nie pozwala mu na nic więcej.
Zmoczyła mu koszulkę. Nie zwróciła na to uwagi, będzie musiała później przeprosić.
Czuła żal bo wiedziała, że tą rozmową i tak niczego nie zmieni. Caius nadal będzie utrzymywał ją na dystans jak zwykłą... Koleżankę z Pracy.
A Bianka przecież go kochała. Tylko czy miała odwagę przyznać się do tego komuś więcej niż Lusianowi?

Yako - 5 Październik 2017, 16:57

Zrobił krok w tył, gdy tylko się zmieniła. Chciał by miała trochę swobody. Nikt nie lubił czuć się osaczony. Potrzebowała przestrzeni żeby zebrać myśli. To co powiedziała w pierwszej kolejności potwierdziło jego przypuszczenia. Wilk po prostu nie zauważał, że Pokojówka chciałaby czegoś od niego. Choć czy było tak na pewno? A może sam sobie nie zdawał z tego sprawy, że tez coś do niej czuje? Jaka szkoda, że Yako nie potrafił czytać w myślach. Bardzo by mu się to teraz przydało.
Nie podchodził do kotki, mimo iż widział i czuł, że zaraz się całkiem rozpłacze. Jej energia cała drżała, była niespokojna. Dawno nie widział takiego smutku z powodu ukochanej osoby, a nie wyglądało to jak zauroczenie, które widział wśród nastolatek. Nie ganiała za Caiusem i nie wychwalała jaki to on jest przystojny i wspaniały. Nie musiała tego robić, żeby było widać, że jednak podziwia Kucharza, nawet jeśli robi to tylko skrycie i nie chwali go na każdym kroku.
Położył smutno uszy, gdy usłyszał, że tak wygląda każdy wieczór dziewczyny. Westchnął smutno nic jednak jeszcze nie mówił. Nie powinno tak być. Taka samotność nigdy się dobrze nie kończyła, w szczególności, iż wyglądało na to, że kobieta nie ma za bardzo komu się wygadać. Musiała to trzymać w sobie naprawdę długo. Nie było to zbyt zdrowe.
Zmarszczył brwi, gdy się do niego odwróciła i powiedziała, że Caius w ogóle nie zauważa tego, że ona coś do niego czuje. I tu zapaliła mu się mała lampka między uszami. Zaczął analizować swoje obie wizyty w tym miejscu. Czy Bianka w ogóle pokazywała Caiusowi, że coś do niego czuje? Co prawda demon nie wie jak zachowują się gdy nie ma tu gości, gdy są sami. Nawet wtedy gdy nie ma przy nich Ciernia, ale czy aż tak bardzo się to różniło?
Gdy do niego podeszła,delikatnie ją objął i głaskał ją po głowie, chcąc ją choć trochę pocieszyć. Słuchał dalej jej słów i uśmiechnął się delikatnie, pochylając się i wtulając nos w jej zielone włosy. Widział jak sypały się z nich złote liście. Czuł jak cała prawie dygocze z emocji. Gdy już powiedziała wszystko co miała do powiedzenia, odsunął ją lekko od siebie i podniósł palcem jej twarzyczkę. Posłał jej rozumiejący uśmiech i starł palcem łzy z jej policzków - a powiedz mi Neko, czy powiedziałaś Caiusowi co do niego czujesz? Pokazałaś mu to jakoś? - zapytał łagodnie. Nie chciał jej wyśmiewać ani jej w żaden sposób dokuczać. Chciał jej jakoś poradzić. Pogładził ją po policzku i przyjrzał się jej uważnie - Caius to jeszcze szczeniak i on nie widzi jakiś małych spojrzeń czy gestów. Jemu trzeba to pokazać bardziej dosadnie. Niestety tak już faceci mają - zaśmiał się zakłopotany.
Nachylił się do jej spiczastego ucha - zdradzę Ci, że moja żona często łapała focha, tylko dlatego, że musiałem się domyślić na co ma ochotę lub czemu akurat tego dnia ma zły humor. A gdy się na mnie wściekała to ło ciem panie, latało wszyyystko czym była w stanie rzucić. A niestety dla mnie, kobita miała cela oj miała - westchnął i spojrzał jej znów w o czy - niestety wszyscy faceci tak mają. Musisz mu zacząć to jakoś pokazywać, pogadać z nim. Zachęcić do spędzania wspólnie czasu - uśmiechnął się do niej - gdy siedzicie na przykład sami, wtul się w niego, chociażby wymawiając się, że Ci zimno. Mały całus w policzek myślę, że też czasem pomoże. Pokaż mu co potrzebujesz, nie oczekuj, że sam do tego dojdzie. Ja w wieku ośmiuset lat miałem z tym problem, a co dopiero taki szczeniak jak on? - zapytał jeszcze i ponownie ją mocno przytulił. Objął ją ramieniem i zaczął prowadzić w drogę powrotną - spróbuj z nim porozmawiać. Alden myślę, że da wam chwilę spokoju, więc spróbuj może jak nie będzie Ciernia? Spędźcie trochę czasu, może..- zamyślił się na moment. Prowadził ją jednak dalej, cały czas obejmując ją mocno ramieniem - może poproś Wilczka, żeby pokazał Ci jak coś ugotować? Upieczcie coś razem? Co Ty na to? - zapytał. Nie przejmował się w ogóle tym, że ma wilgotną koszulkę. Ba! Nawet użył jej żeby lepiej osuszyć policzki kotki - a jakby Ci dokuczał jakoś bardzo lub nadal był taki ślepy to śmiał wal do mnie lub do Luci, już my z nim pogadamy albo nakopiemy mu do tego zapchlonego tyłka - wyszczerzył się wrednie, chcąc jej choć trochę poprawić humor, zanim wrócą do środka.

Thorn - 5 Październik 2017, 20:33

Gdy Lusian zapytał czy Bianka przyznała się Caiusowi do swojego uczucia, podniosła na niego wzrok i zarumieniła się mocno.
- Nie... ja... Nie mam odwagi. - przyznała - On wyśmieje mnie. Nigdy nie bierze tego co mówię na poważnie.
Nachylił się do jej ucha w ona odsunęła dłonią włosy by lepiej go słyszeć. Właściwie nie musieli szeptać czy chować się z rozmową bo byli w Ogrodzie sami. Towarzyszyły im tylko Róże. Słonce zaszło już i na niebie coraz bardziej widoczny stawał się księżyc.
Nie był w pełni. Gdyby tak było, z pewnością usłyszeliby wyjącego Caiusa. Wilka witającego Noc.
Kobieta speszyła się gdy usłyszała o żonie Lusiana. Miał... żonę? Przełknęła ślinę zakłopotana. W pierwszym odruchu chciała zapytać o nią ale potem pomyślała, że może to niegrzeczne. Skoro Lusian nie miał już żony... oznaczało to, że coś się z nią stało.
W słowach Lisołaka była mądrość. Bianka chłonęła ją niczym gąbka. Może była głupia ale nie myślała o Caiusie w ten sposób. Może faktycznie on nie dostrzegał jej rumieńców czy gestów bo nie umiał ich dostrzec? Przecież mężczyźni różnili się od kobiet. Bianka wiedziała o tym, nawet w świecie zwierząt tak było. Kiedyś nawet zastanawiała się co powstałoby ze związku Wilka i Pumy lecz potem przypomniała sobie, że przecież są bezpłodni. Może to i lepiej.
Dzięki rozmowie z Lusianem Bianka nabrała nowych sił. Zapalił się w niej ogień determinacji, czuła, że powinna powiedzieć Caiusowi co czuje. Lis ośmielił ją, wyjaśnił jej jak to działa i pomógł spojrzeć na to z innej strony.
Ruszyli w stronę Rezydencji. Lusian nadal mówił a ona kiwała głową przyjmując do wiadomości wszystko co miał do powiedzenia. Był mądry, o tak. Bardzo mądry.
Kiedy skończył mówić kotka otarła twarz z ostatnich łez i rzuciła mu się na szyję. Dała mu całusa w policzek i zaśmiała się dziewczęco.
- Dziękuję! - zawołała podekscytowana - Lusianie... tak bardzo dziękuję! - przycisnęła go mocno do siebie, ocierając się o jego obojczyki policzkiem - Tak bardzo potrzebowałam takiej oczyszczającej rozmowy. Nawet nie wiesz ile mi nią podarowałeś! - jej oczy błyszczały - Jesteś taki mądry. Nie wiedziałam, że Caius może rozumować w ten sposób. Dziękuję, że mnie oświeciłeś! - ponownie dała mu całusa - Przyniosę ci do Norki dużo sadzonek! Sto! Nie! Tysiąc! Jak ci się odwdzięczę? Jesteście z Luci tacy dobrzy dla mnie... - puściła go bo już nie miała siły utrzymać się uwieszona przy jego szyi. Uśmiechała się jednak szeroko. Tak niewiele potrzeba jej było do poprawy humoru. A może jednak wiele?
Byli już blisko budynku. W zasadzie wychodzili już z Ogrodu. Nagle na horyzoncie zamajaczyły im dwie sylwetki. W ich stronę szli dwaj mężczyźni.
Bianka zmrużyła oczy by lepiej im się przyjrzeć. Zbliżali się do nich Alden i Caius. Z czego Wilk prowadził i wyglądał na zaniepokojonego. Coś się stało?
Gdy Kucharz zobaczył Lusiana i Biankę zatrzymał się w miejscu a podążający za nim Alden zrobił to samo, ale pozostawiając między nimi krok przerwy. Stał za nim niczym cień z tym swoim uprzejmym, zagadkowym uśmiechem. Oczy miał jednak spuszczone.
Wilcze ślepia błyszczały w półmroku gdy Caius wypatrywał Pokojówki i Gościa. Gdy byli już niedaleko, włożył ręce do kieszeni przyjmując nieco nonszalancką pozę.
Bianka poczuła ucisk w sercu. Po co oni wyszli z Rezydencji? Miała ochotę schować się za Lusianem ale byłoby to co najmniej niestosowne. Dlatego podeszła i zatrzymała się dopiero 2-3 metry od nich.
Caius odwrócił twarz i wzrok i zrobił naburmuszoną minę.
- Robi się już ciemno więc pomyślałem... - zaczął - Dobrze, że już jesteście.
Alden podniósł oczy i spojrzał na Biankę badawczo. Jego uśmiech pogłębił się a w oku pojawił się błysk, jakby Kamerdyner chciał przekazać jej coś jeszcze.
- Caius martwił się o... was. - powiedział Orzeł robiąc pauzę i w ten sposób dając do zrozumienia, że Wilk niekoniecznie przejmował się losem Lusiana. To nie tak, że go nie lubił, zwyczajnie wiedział, że mężczyzna w razie czego da sobie radę. Co innego Bianka. Była Panterą ale przy tym kobietą dość... kruchą.
Wilk fuknął nie patrząc na towarzystwo i odwrócił się na pięcie po czym ruszył w stronę Domu. Alden spojrzał na Lisołaka i skłonił się lekko, wyrażając w ten sposób szacunek.
Bianka westchnęła i spuściła wzrok zrezygnowana. Na co ten Caius tym razem się obraził?
Złapała Lusiana za rąbek koszulki jakby chciała zastrzyku energii i dobrego humoru. Poczuła, że będzie jej ciężko okazać Wilkowi, że jej na nim zależy bo Kucharz wydawał się być takie niedostępny.
Gdy wszyscy weszli do Rezydencji tylnym wejściem, Alden wykorzystał chwilę i pociągnął Lusiana w stronę Jadalni. Bianka spojrzała jedynie za Lisem ale udała się w inną stronę. Pomachała mu jedynie na pożegnanie choć wiedziała, że jeszcze się spotkają.
Kamerdyner po wejściu do Jadalni podszedł do stołu i wziął z niego karafkę i dwa kielichy.
- Przygotowałem grzane wino. - powiedział wręczając naczynie Lisowi - Pewnie zmarzłeś w Ogrodzie? O tej porze roku bywa już chłodno...
Jego uśmiech był tak zagadkowy, że nawet kot z Cheshire nie umiał się tak uśmiechać. Ruchy Aldena były płynne i spokojne, było w nim coś...złowieszczego. Elegancja mieszała się z czymś o wiele mroczniejszym. Zaprzestał też podrywania Lusiana, jedno ostrzeżenie Thorna wystarczyło.
Napełnił kielichy winem i uniósł swój, ale nie wypowiedział zwykłego toastu.
- Dziękuję za to, że przybyłeś. - powiedział wprost aksamitnym głosem - Twoja obecność poprawiła humor Aeronowi i... nam wszystkim. - dodał - No i to z twojej inicjatywy wyszedł pomysł wysłania go do Kliniki. Caius wspomniał o jego misji. - zachichotał - Udało się i cieszy się z tego jak dziecko. - dodał spuszczając wzrok - Szkoda tylko, że nie tylko w tym przypomina smarkacza... - pokręcił głową z miną wyrażającą politowanie i upił łyk wina.

Yako - 5 Październik 2017, 21:36

Stanął jak wryty, gdy kobieta rzuciła mu się na szyję i ucałowała. Ale zaśmiał się i okręcił trzymając ją mocno, aby na pewno nie spadła. Dziękowała mu, a on tylko pokręcił głową i przyłożył jej palec do ust zaraz pod drugim całusie - nie dziękuj mi, nie masz za co, ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść jakby coś się działo - uśmiechnął się do niej i dał całusa w nosek. Cieszył się jej szczęściem - całusy zachowaj dla futrzaka, a sadzonka wystarczy jedna. I tak wszystko co mam w ogrodzie rośnie jak nie wiem - powiedział wesoło.
Powoli postawił ją na ziemię, by nie upadła i ruszyli razem do Rezydencji. Widział, że ktoś nadchodzi i gdy tylko ich poznał uśmiechnął się złośliwie. Widząc postawę Caiusa już zrozumiał po co w ogóle wyszli do ogrodu. Zerknął na Biankę i zobaczył, że ta znów się denerwuje. Położył jej dłoń na głowie i jeśli na niego spojrzała uśmiechnął się chcąc dodać jej otuchy. Widząc jak Wilk odchodzi obrażony, po słowach Orła prychnął rozbawiony. Szybko się jednak uspokoił, gdy Bianka chwyciła go za koszulkę. Pochylił się do niej i wyszeptał jej na uszko - to o Ciebie się martwił nie o mnie - powiedział tak by Caius tego na pewno nie usłyszał. Aldenem się nie przejmował, w szczególności po tym w jaki sposób im przekazał kogo Kucharz tak naprawdę szukał - pamiętaj co Ci mówiłem i po prostu z nim pogadaj i bądź sobą - uśmiechnął się i pokazał ruchem głowy coraz bardziej oddalającego się niebieskowłosego - idź nas uchronić przed fochem bo w kuchni będzie latać wszystko - puścił jej oczko, nawiązując do focha Natalie, o którym jej opowiadał. Popchnął ją też lekko na zachętę do przodu.
Pomachał jeszcze Biance na pożegnanie i ruszył za Kamerdynerem. Zaśmiał się słysząc o chłodzie - uwierz mi że ta Kicia potrafi rozgrzać i to bardzo - zaśmiał się ale przyjął z wdzięcznością kielich, wspominając ich wspólną gonitwę.
Wysłuchał małego przemówienia Orła i uśmiechnął się. Poklepał go po przyjacielsku po ramieniu - nie masz za co dziękować - powiedział grzecznie - nie mógłbym odwiedzić chorego Przyjaciela - dodał i upił trochę wina. Przytaknął, że to był jego pomysł, żeby wysłać Upiornego do Kliniki - sam jakiś czas temu byłem w podobnym stanie...no może gorszym niż Aeron i wiem jak mnie nosiło, żeby wrócić do pracy, żeby móc robić cokolwiek, ale na szczęście miałem takiego lekarza, który wiedział co powiedzieć, żebym usiedział na miejscu, choć od pracy mnie nie odgonił - wzruszył ramionami - tylko zamiast grać pisałem scenariusz do filmu. Nie mogłem inaczej, ale to nie wymagało wysiłku więc nie miał nic przeciwko - powiedział i westchnął - poza tym jakoś średnio ufam takim domowym lekarzom w Krainie Luster, a Klinika naprawdę ma swoją sławę i chyba lepiej, żeby sprawdzili czy na pewno Ciernia dobrze poskładano, żeby potem nie miał jakiś problemów w pracy, lub, żeby go nie wylano - powiedział jeszcze.
Słysząc ostatnie słowa Aldena sam westchnął ciężko - długo to już się tak ciągnie? Te ich małe podchody? - zapytał patrząc na zawartość swojego kielicha. Zastanawiało go to bardzo. Od jak dawna Bianka tak znikała wieczorami do ogrodu, żeby się w samotności wypłakać - Widzę, że żadne z nich nie widzi, że drugiemu na nim zależy - powiedział z namysłem, upijając trochę wina - mam nadzieję, że w końcu to zobaczą, bo jak tak dalej będzie to się sami wykończą - westchnął smutno - Bianka to się odwodni, a Caius....jak on to wszystko widzi? Rozmawiałeś z nim na ten temat? - zapytał wskazując na swoją koszulkę, gdy mówił o Pokojówce i spojrzał na czerwonowłosego pytająco. Ciekawiło go to jak to widzi druga strona. Miał okazję pogadać tylko z Dziewczyną, ale czy Szczeniak widzi to podobnie? Czy faktycznie widzi w niej tylko Domownika? Miał nadzieję, że Alden mu to choć trochę wyklaruje.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group