To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Osiedle Domków - Willa rodziny Foxsoul

Yako - 11 Czerwiec 2017, 22:48

Wysłuchiwał tłumaczeń Cienia. Nie patrzał jednak na mężczyzn. Po prostu skupiał się na swoim zadaniu. Co prawda nie miał apetytu na takie jedzenie, jednak uznał, że zje przynajmniej po jednym kotlecie oraz jedną kiełbaskę. Nie chciał żeby Gopnik się zorientował, że demon nie potrzebuje jedzenia. Nie takiego normalnego.
Nie odpowiedział Gopnikowi na pytanie, czemu akurat tak nazwano tę stal. To Gawain zaczął tę rozmowę o broni i stali to niech on się wypowiada. Lusian jakoś nigdy nie interesował się takimi tematami. Nie na tyle, żeby wypowiadać się o nich teraz.
Słysząc pytanie Cienia spojrzał na niego - po naszej ostatniej rozmowie natknąłem się na niego. Musiałem wyglądać bardzo nieswojo, bo zaprosił mnie na obiad i pogadaliśmy sobie trochę - znów wrócił wzrokiem do paleniska - ale nie martw się, nie wypytał się o Ciebie. Nawet nie poruszał tego tematu. I nie wiem czemu wysłał Ci ten sztylet - dodał jeszcze zrezygnowany. Na propozycję Kapeluta tylko wzruszył ramionami. I tak będzie pewnie robił im za przewodnika. W końcu tylko on był u Ciernia w gościnie. Nie chciał jednak mówić jak daleko się ta gościna posunęła. Uśmiechnął się upiornie przypominając sobie, jak wydrenował Upiornego do granic możliwości. Jak miał nad nim władzę. Jak prawie odebrał mu to życie, które prowadzi. Na jego twarzy wypisał się obłęd ale szybko potrząsnął głową, starając się opanować. Zakrył twarz dłonią, bo nie chciał, żeby jego demoniczna natura wyszła na wierzch. Westchnął głęboko i widząc, jak rudzielec prosi o kawałek kotleta z dzika, nałożył mu trochę ze swojej porcji. Przyglądał się jego reakcji, zastanawiając się czy znów zobaczy ten grymas zmuszania się. Ale to co zobaczył zaskoczyło go.
- Gaw wszystko gra? - zapytał zaniepokojony tym, że zobaczył łzy w oczach Cienia. Nie połączył tego ze wspomnieniami ani niczym takim. Dopiero gdy ten zaczął śpiewać, uznał, że faktycznie mogło mu się coś przypomnieć, w szczególności, że ten właśnie sięgnął po całego kotleta i zaczął się nim zajadać. I to nie wpychać na siłę tylko jeść normalnie. Przyglądał się rudzielcowi chwilę po czym zabrał się za własne jedzenie. Zjadł pół kotleta, po czym wstał i odłożył resztę na stół. Zdjął kolejne porcje na bok i dołożył resztę mięsiwa, po czym ruszył w kierunku domu dość mocno kulejąc - chcecie coś pić? Mniej lub bardziej procentowego? - Zapytał jeszcze nim zniknął w domu. Jeśli coś chcieli kiwnął głową i zniknął w willi.
Najpierw ruszył do siebie. Wyciągnął z garderoby ciemną bluzę z kapturem, z logiem jakiegoś filmu chyba thrillera na przodzie i swoim nazwiskiem na plecach. Gdy ją założył oparł się ciężko plecami o ścianę i zamknął oczy. Znów pojawiły mu się sceny, gdy dominował nad swoimi przekąskami. Gdy myśleli, że mają władzę nad Yako, ale tylko im się zdawało. Tak naprawdę to nawet gwałciciele stawali się jego ofiarami. Oj jak bardzo lubił ich kusić w ciemnych uliczkach tylko po to, żeby zostawić ich nieprzytomnych z parówami na wierzchu. Znów uśmiechnął się drapieżnie, po czym zaśmiał demonicznie, nie przejmując się tym, czy pozostali mężczyźni to usłyszą czy nie.
W końcu jednak udało mu się nad tym zapanować. Westchnął i klepnął się lekko dłonią w zdrowy polik - To nie czas na to, żeby się pokazywać, staruszku - mruknął do siebie i ruszył na dół. Zabrał szklanki i kieliszki, dużą butelkę coli oraz to o co poprosili mężczyźni.
Wrócił do ogrodu, uprzednio zapalając lampki, które były poukrywane w różnych częściach ogrodu. Nie niszczyły one przyjemnej atmosfery, ale jednocześnie pozwalały się w miarę sprawnie poruszać po ogrodzie, nie martwiąc się, że wdepnie się w wodę lub jakieś rośliny.
Postawił wszystko na stole i nalał sobie zimnej coli, po czym znów zajął się mięsem. Po chwili jednak spojrzał na Kapelusznika - Gopnik, a teraz mi wyjaśnij proszę jak mój samochód znalazł się w krzakach - powiedział nad wyraz spokojnym tonem. Nie chciał robić im awantury ani nic. Nie miał już na to w ogóle sił. Chciał jednak wyjaśnić tę sprawę do końca. A przynajmniej do momentu, w którym brunet porzucił samochód na pastwę złodziei.

Gawain Keer - 12 Czerwiec 2017, 01:08

Kapelusznika zupełnie pochłonęło ostrze, metalurgia i historia. Pod płaszczykiem zwykłego kumpla od kielicha ukrywał się ktoś, z kim Keer mógłby się mile konwersować i spędzać wolne popołudnia. Ciekawy świata jegomość o wielu talentach. Co prawda miał wyraźny problem z imionami i nazwami własnymi, bo stale je przekręcał, ale taki był już jego urok. Przynajmniej odciągał jego uwagę od cięższych tematów. Gorzej, że Lusian mógł coś zauważyć albo wyczuć. Prawie się nie odzywał obracając te cholerne kotlety, ale przynajmniej nie okładał ich teraz po mordach. Im wszystkim przyda się powrót do swoich obowiązków. Inaczej po prostu pozabijają się nawzajem albo zwariują.
- Damasceńska bo z Damaszku. Miasta sławnego ze swoich rzemieślników. Tylko nie pytaj w jakim kraju, bo i tak nie pamiętam. Wiem tylko, że to na Bliskim Wschodzie - odparł spokojnie. Nigdy nie interesował się zbytnio geografią ani kulturami tego świata. Znał kontynenty i największe państwa, parę konstelacji. Nie wyściubił nosa poza Wyspy. Długo uczył się tutaj żyć i nie wyobrażał sobie robić tego od początku. Język wcale nie był największym problemem. Przynajmniej nie ten posługujący się słowami. Początkowo zdradzała go mowa ciała, nieznajomość zwyczajów i zachowań. Tu zły gest, tam jakieś codzienne obce rytuały. - Jeśli jesteś tak ciekaw, to zawsze możesz sprawdzić w internecie. Szybko znajdziesz to, czego ci potrzeba i nie musisz godzinami ślęczeć nad książkami. O ile wiesz jak szukać - dopowiedział.
Odpowiedź demona go nie zaskoczyła. Przynajmniej nie zatajał istotnych faktów. -Zaprosił Cię do swojego domu na obiad, nie rozmawiał z Tobą na mój temat, ale w dalszym ciągu postanowił mi wysłać sztylet... - potarł skronie. Przedstawił sobie w głowie scenę, a na niej siebie, Yako oraz Ciernia. Co ich wszystkich łączyło? Chyba tylko spotkanie w klubie. Cierń był z Gopnikiem, on z Kitsune. A potem demon poszedł do Thorna, a ten podarował mu niezwykle kosztowne ostrze. Dlaczego? Skoro nie rozmawiali o nim, to po co to zrobił?
Spojrzał na Yako przez palce. Obiad. Ta. Jasne. Demon przez chwilę uśmiechał się opętańczo, po czym zakrył twarz dłonią. Słabo dziś grał. Ogólnie przez te ostatnie parę dni był dziwaczny. Złościł na niego o wszystko. Warczał i bił. Cień delikatnie potarł siniaka pod okiem, który jeszcze niedawno został ucałowany przez Lusiana. Faktycznie był z niego pieprzony sadysta. Okazywał uczucie, a potem odbierał nadzieję na cokolwiek. Keer miał wrażenie, że korkociąg wbity w jego serce właśnie znalazł się odrobinę głębiej.
Rudzielec przeniósł wzrok na Kapelusznika, gdy ten wyszedł ze swoją propozycją kolejnego alkoholowego posiedzenia. Gdyby jeszcze mógł zagwarantować, że dom i dobytek Ciernia zostaną nienaruszone, to może by się zgodził.
- Wybacz, ale odpada. Poza tym nie ja mam interes, a Cierń do mnie i nawet nie wiem, jaki charakter miałoby mieć nasze spotkanie - mruknął nieprzychylnym tonem. Z Gopnikiem piło się świetnie, ale był zbyt nieprzewidywalny. Do tego Rudzielec nie ufał Cierniowi na tyle, by upijać się w jego rezydencji. W klubie to co innego. Był z demonem, którego zwalić z nóg da się jedynie mocnym ciosem, a wokół cała masa świadków.
Wszystkie te przemyślenia uleciały na moment za sprawą posiłku. Uśmiechnął się przez łzy. Przetarł powieki wierzchem rękawa. Kapelusznik nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, ale trafił w sedno. Jego śmiech i ton trochę irytowały, klepanie po plecach frustrowało, ale potrafił stworzyć tym niemalże rodzinną atmosferę. Do tego Gawain nie czuł się wobec niego zobowiązany. Po prostu siedzieli razem, pili i gadali. Keer nie pamiętał kiedy ostatnio miał takiego znajomego. Na pytanie Yako, Cień tylko skinął głową. Dokończył swój posiłek i odsapnął ciężko. Był pełny. Ledwo dał radę w to siebie wcisnąć, ale od czego jest piwo, hę? Przynajmniej nie siądzie mu tak na żołądku. Wyduldał ostatnie łyki i odstawił naczynia na stół. - Dziękuję - spojrzał na Lusiana, który właśnie się gdzieś wybierał. Przez krótką chwilę Gawain wyglądał jakby odmłodniał. Był radosny i pogodny. Dopiero pytanie Yako o alkohol przywróciło go rzeczywistości i zastąpiło szczęście pustką. Ale nie ma się co martwić. Wypełni ją procentami. - Mhm. Whisky jeśli mogę - powiedział sucho. Jeszcze chwilę spoglądał na kulejącego i niknącego w mroku demona, po czym odwrócił się do Gopnika.
- Jak twój bark? Powinienem podać ci leki, zanim zaczniemy pić - przypomniał Ruskowi, po czym zakrył usta dłonią. Strasznie mu się po tym wszystkim odbijało. Jego organizm wyraźnie nie chciał współpracować.
Ni z tego, ni z owego ogród rozświetliły lampki. Nie były zbyt mocne, ale dla wrażliwych oczu Gawaina była to znacząca różnica. Co prawda nie widział kolorów zbyt dobrze, ale poza tym było teraz prawie tak jasno jak podczas pełni. Tylko przy ziemi, ale jednak.
Lusian właśnie wracał. Ubrał jakąś bluzę, którą najprawdopodobniej dostał na zimniejsze dni na planie zdjęciowym. Podziękował, gdy demon postawił wszystko na stole i nalał sobie kapkę bursztynowego trunku. No i nadeszła ta długo wyczekiwana chwila. Nienaturalnie spokojny ton sugerował mu, żeby nie przeszkadzał. Zresztą na niego też pewnie przyjdzie czas. Pił i kosztował whisky, póki mógł. Wlepił oczy w Gopnika i czekał. Niech się chłop produkuje.

Gopnik - 12 Czerwiec 2017, 22:43

- Z Damaszku. A to słyszałem coś o tym mieście, to znaczy obiło mi się o uszy. W każdym razie, ci co to robili, to mieli łeb. - podsumował stal. Mężczyzna był pod wrażeniem tego, jakie właściwości ma owy metal, co pozwala nadać sztyletowi przyzwoite cechy użytkowe. - To pewnie nawet nie będziesz musiał go zbyt często ostrzyć. Skoro twarda, wytrzymała stal! - dodał, stwierdzając rzecz raczej oczywistą dla każdego, kto choć trochę zna temat. W przypadku Gopnika jednak takie oświadczenie nie nasuwało się od razu na myśl - wszak był kompletnym laikiem, a najostrzejszy nóz, z jakim miał do czynienia, to motylek z bazaru kumpla.
- Internet, w sumie nigdy nie miałem jakiejś szczególnej okazji, by się z nim dobrze zaznajomić. Znałem co prawda kilka stronek, tyle, ile mi koledzy pokazali, ale kawiarenki w Rosji były drogie, a łącze w telefonie obciążało kieszeń jeszcze bardziej. Pamiętam, że kwitł za handel wymienny filmikami i grami poprzez bluetooth. Tam już wszystko było za darmo. Tak się wtedy żyło. - rzekł, wspominając stare czasy. Teraz pewnie każdy telefon miał stałe łącze, gdziekolwiek się tylko było. Technologia, jednak dawne metody miały to coś. Przesyłanie ściągniętych przez kolegę plików było swego rodzaju ceremonią. A że telefony często mieli kradzione - to inna sprawa.
Lusian był na obiedzie u Ciernia. A to ciekawe. Jak "nieswojo" musiał wyglądać Lis, że Arystokrata postanowił go zaprosić do siebie i nakarmić. Na bank nie jak żebrak. Może też był ranny? Tak, to było możliwe. Szkoda, że Ogoniasty tak mało mówił o tym, co się działo w rezydencji Upiornego, ale cóż, Gopnik nie będzie go ciągnął za język. Pewnie i tak się dowie od Ciernia, jak się spotkają i pogadają o głupotach.
Nagle Uszaty zaczął dziwnie się zachowywać. Jego twarz nabrała szalonego wyrazu. Mina co prawda szybko zniknęła, ale zanim błekitnooki się uspokoił, Kapelut zdążył wypalić: - Lucek, szto ty? Wsio haraszo? - ale porzucił troskę tuż po tym, jak ten się ogarnął.
Gawain chwilę po tym wykluczył za to możliwość przyjścia do Ciernia, a jego wzrok mógłby zabić. W odpowiedzi Michaił jedynie uniósł rękę by ukazać gest zrozumienia. Nie dał co prawda tego po sobie poznać, ale reakcja Keera spowodowała, że poczuł się bardzo nieswojo.
Gdy Yako spytał, czy potrzeba gościom czegoś, Rusek poprosił o jeszcze jedną butelkę piwa. Nie jakiegoś mocnego, ot zwykły lager. Więcej mu do szczęścia nie było potrzebne, a dziś, o dziwo, nie chciał się spić. Póki co miał trochę dość mocnego alkoholu. Za to mały browarek? Czemu nie.
Gdy gospodarz poszedł do mieszkania, Gopnik począł wpatrywać się w ogień.
- Na razie jeszcze dobrze, dzięki. Lekko pulsuje i od niego mam odrętwiałą rękę, ale nie czuję bólu. Zapomniałem o tym, ze trzeba mi dawki. No to co, gdzie i jak mi zaaplikujesz dawkę? - odpowiedział mężczyźnie. Rzeczywiście, medycyna działa cuda. Gdyby nie medykamenty, pewnie narzekałby cały dzień, a tak, mimo trochę pokracznej atmosfery w kratkę, przeplatającęj przyjazną sielankę z gęstym i złowrogim klimatem, miał dobry humor. Teraz jednak naszło go na rozmyślania do kotleta.
- Patrz, jakie te płomienie piękne. Dają ciepło, grzeją posiłek, mają swój urok. Jednak te same złote języki potrafią zniszczyć mieszkania, łąki, lasy, wódkę. Pochłonąć wszystko, co palne... - rzekł nieco melancholijnym tonem między gryzami, kierując co prawda wypowiedź w stronę Rudzielca, ale równie dobrze mógł rzec owe słowa do siebie, czy po prostu w eter. Widział pożar, nawet niejeden. Widział też jego efekty, chociażby dom Keera, o którym jednak teraz kompletnie zapomniał. Inaczej może ugryzłby się w język, ale pamięć spłatała mu figla i nasunęła taki temat do wieczornych rozmyślań.
Kilka momentów później do gości wrócił właściciel działki. Ubrał się w bluzę, pewnie w obawie przed chłodem, choć teraz nie było zimno. A już na pewno było gorąco, jeżeli porównać temperaturę z tą panującą na Syberii. Yako znów operował mięsem na ruszcie. Trzeba przyznać, mięsko przyrządzone przez Liska było pyszne. Pytanie Lusiana trochę zbiło Gopnika z pantałyku. Odetchnął głeboko i zaczął mówić:
- No bo to było tak. Wziąłem sobie pożyczyłem twoją Ładę. Tą niebieską. No i ruszyłem w drogę, fajnie mi się jechało aż do momentu, gdy wjechałem w jeden zakret. Taki łuk. No to jadę, jadę, skręcam, a tu jak nie zacznie mnie obracać! Tak nagle, samo z siebie. Nie wiem nawet czemu. Odruchowo skręciłem w drugą stronę, a auto siup! Leci w drugą, to ja co, po hamulcach, znowu skręcam, a tu ta cholierna łada zamiast się wyprostować i ładnie pojechać, to obróciła się i wpadła w krzaki. Chciałem wezwać Gawaina do pomocy, więc rozejrzałem się, wsiadłem do automobila, zamkłem go... - ściszył głos, by w razie czego nikt go nie usłyszał. Kto miał wiedzieć, ten usłyszy - No wiesz, teleportowałem się na kanapę. Pod którą byłeś ty, nie wiedzieć czemu. No i potem ta awantura i zamiast poprosić o pomoc, z nerwów zapomniałem o wszystkim. No a resztę sam znasz. - wyjaśnił swój punkt widzenia. Znów atmosfera zgęstniała, a było tak przyjemnie. Ale ale! Nie jest źle, przynajmniej brakuje kłótni. I bardzo dobrze.

Yako - 13 Czerwiec 2017, 07:51

- Damaszek jest obecnie stolicą Syrii i jednocześnie drugim co do wielkości miastem tam. - odezwał się cicho, choć nie wiedział czy mężczyźni w ogóle słyszeli o takim kraju. Chociaż może coś tam słyszeli. Z resztą nie miało to teraz większego znaczenia.
Słysząc, że Gopnik nie miał okazji pobawić się internetem, spojrzał w jego stronę, swoimi kolorowymi oczyma - jeśli chcesz to możesz pobuszować po internecie na moim laptopie, ale jak na razie pod nadzorem moim lub Gawaina, bo nie chciałbym, żebyś mi ściągnął jakieś wirusy czy inny nieprzyjemny syf - skierował swój wzrok w kierunku płomieni - jeśli chodzi o jakieś filmy, które chciałbyś sobie obejrzeć sam, to w sypialniach też są schowane telewizory i odtwarzacze, potem wam wyjaśnię jak działają, więc możesz do woli korzystać z kolekcji, która jest w salonie lub znaleźć coś w samym telewizorze na internecie lub na kanałach. O ile oczywiście nie będziesz tego puszczał na cały budynek - dodał i dopił swoje piwo.
Spojrzał w kierunku rudzielca, gdy ten odmówił Gopnikowi pójścia razem do Ciernia. W sumie mądre posunięcie. W końcu żaden z nich nie miał pewności co siedzi w tej rogatej głowie. Yako miał jednak wrażenie, że nie ma się czego obawiać, że mimo iż Cierń wysłał Cieniowi sztylet to ma pokojowe zamiary. Wyglądał na takiego, który raczej szuka sojuszników, a nie wrogów, więc Lusian jakoś specjalnie się o to nie martwił. Zastanawiał się jednak czy rudowłosy wolałby tam iść z nim czy raczej całkiem sam. Uznał jednak, że nie będzie o to pytał.
Słysząc pytanie Kapeluta, przytaknął głową - haraszo - powiedział wstając i idą w kierunku willi. Zakodował, że ma przynieść jeszcze jedno piwo i whiskey i zajął się swoimi sprawami. Gdy już wrócił podał brunetowi butelkę, a rudzielcowi szklankę. Butelkę whiskey postawił na stole obok niego, żeby sam mógł sobie polać.
- Gaw zaparzyłem Ci jeszcze mięty pieprzowej z imbirem, jednak jeśli mogę prosić to zajdź sobie po nią sam. Nie miałem ręki, a coś mi mówi, że jak kolejny raz wejdę do domu to raczej co najmniej do rana z niego nie wyjdę - spojrzał na niego przepraszająco, po czym skupił się na Gopniku. Rozsiadł się wygodnie, prostując chorą nogę i wzdychając cicho. Naprawdę przesadził z łażeniem dzisiaj, ale nie była to tylko jego wina. Musiał to wszystko pozałatwiać, a skoro już był pod galerią, do której zawiózł ich Pardon, to mógł na nich poczekać i przy okazji załatwić też swoje zakupy.
Wysłuchał cierpliwie, słów Kapelusznika Samo się tak co? Driftu się zachciało, przycisnęło się autko, które jest praktycznie do tego stworzone i proszę...wypadek gotowy. Pół biedy, że nie było świadków, a samochód nie ma blach z moim nazwiskiem, tak jak to jest w przypadku Tesli bo już bym miał tutaj problem z prasą Westchnął ciężko.
- Nie będę wam tu prawił kazań, ale proszę następnym razem nie zapomnijcie. Ostatnie czego mi trzeba to ciekawska prasa szukająca sensacji - powiedział spokojnie - nie każę Ci płacić za ten samochód, ale jakaś kara się należy. W związku z tym, że ja sam nie powinienem ruszać się z łóżka, to póki tu jesteś będziesz pomagał w pracach domowych. Takich jak odkurzanie, czy zmywanie naczyń, wynoszenie śmieci. W tych, które możesz wykonywać ze swoją ręką. I ciesz się, że rozwaliłeś akurat Mazdę, bo Łady tak dla Twojej informacji nie posiadam, a nie na przykład Maserati mojej siostry, czy naszą wspólną Teslę, czyli to czarne auto, którym wracaliśmy z zakupów. Ona jest wbrew pozorom mniej wyrozumiała niż ja - powiedział bez większego namysłu. Nie chciał zwalać wszystkiego na Gawaina, a wiedział, że sam nie jest w stanie zbyt wiele zrobić w domu. Wolałby być sprawny i po prostu zmęczony, ale teraz to najchętniej spałby przez najbliższy tydzień. Ale wiedział, że jest to niestety niemożliwe.
Gdy wyjaśniła się sprawa samochodu, zdjął mięso z rusztu i sięgnął po swoją porcję, żeby w końcu ją zjeść. Wrzucił mięso na chwilę nad żar, żeby się podgrzało trochę po czym zaczął pałaszować. Jednocześnie nasłuchiwał czy ktoś nie nadchodzi, czy nie podsłuchuje. Wolał nie mieć problemów przez to co chciał teraz powiedzieć.
- Pytałeś mnie jakiego mam pupilka - zaczął na tyle cicho, żeby usłyszeli go tylko siedzący obok mężczyźni - kilka dni temu, gdy poszedłem pobiegać natrafiłem na ranną pumę, ale nie taką zwyczajną tylko wielką, praktycznie wielkości lwa. Okazała się być Dachowcem, który przybiera taką formę. Nie wiem czemu na dzień dobry postanowiła mnie unieruchomić, odebrałem to jako atak i sam ją unieruchomiłem, jednak jedną rękę miała wolną i mnie podrapała w nogę. Nie wiem czemu ale wziąłem ją potem do siebie, bo zemdlała z powodu upływu krwi. W domu ją umyłem i gdy opatrywałem jej rany, to pogłaskałem ją po głowie, na co ta się wystraszyła i teraz jestem taki śliczny - wskazał na swój policzek - kupiłem jej jakieś sportowe ubrania, bo mimo iż lubię popatrzeć sobie na nagie panie, to jakoś nie widzi mi się, żeby ta dzikuska cały czas prezentowała swoje walory, bo nie cierpi nosić ubrań, bo jak mnie to może nie do końca przeszkadzać, to co innego gdy ktoś przyjdzie w gości. Staram się nauczyć ją trochę kultury i myślenia, bo jak na razie rzuca się na wszystko co można zjeść, bądź jest drapieżnikiem, bo nie wiem czemu, ale roślinożerców nie cierpi jeść lub wygląda jak człowiek. Mam jednak wrażenie, że mnie choć trochę respektuje. - zrobił przerwę by napić się coli - Poprosiłem Gawaina, żeby kupił dla niej kilka albumów, bo cholera uwielbia się uczyć, może to jakoś ją udobrucha i uspokoi - wzruszył ramionami po czy spojrzał na mężczyzn - i zanim zapytacie, nie, nawet nie myślałem o tym, żeby wykorzystać tę nagą dzikuskę, mimo że ma czym oddychać i wcale do brzydkich nie należy.
Zakończył swoje opowiadanie i skupił się już całkiem na swoim posiłku. Nie chciał znów nic wyrzucać, a też dla Gopnika mogłoby się wydawać dziwne, że prawie nic dziś nie zjadł, a przecież nie miał takich przygód jak młodszy brunet.

Gawain Keer - 16 Czerwiec 2017, 00:17

Kiwnął głową z uznaniem dla wiedzy Gopnika. Jak na kogoś, kto dużą część życia spędził na ruskich ulicach i w niebezpiecznych zakamarkach, wiedział naprawdę wiele, a przy tym był dobrze wychowany. Gawain wyniósł takie nauki z domu, kontaktów z klientami oraz książek i filmów dokumentalnych, przez co był coraz ciekawszy korzeni Kapelusznika. Jednak nie był nimi zainteresowany aż w takim stopniu, by o to pytać. Naturalnie Gopnik odwróciłby pytanie, a Keer nie miał ochoty na takie rozmowy.
- Gdybym dysponował teleskopem elektronowym, to można by potwierdzić autentyczność tej stali. Choć myślę, że Arystokraty raczej nikt nie próbował oszukać. W każdym razie zbyt wiele roboty nie będę z nią miał - uśmiechnął się półgębkiem spoglądając na Lusiana. Ten sztylet też mi naostrzysz?
- Faktycznie. Mieli tam wojnę jakiś czas temu, nie? - odpowiedział lisowi na komentarz. Rudzielec mgliście kojarzył nagłówki i wiadomości puszczane na barowym telewizorze. Europie nieźle się dostało. Dobrze, że nie mieszkał w Londynie. Głupio tak zginąć w zamachu. W ogóle to było głupie. Jesteś i żyjesz, a potem nagle zostajesz wyłączony z życia. Tak po prostu. Bo wpadłeś pod samochód, przewrócił się na ciebie automat z przekąskami albo dostałeś zawału. Kicha. Świat jest bzdurnie urządzony.
Uniósł brwi w zaskoczeniu, gdy Gopnik wspomniał, że nie miał okazji korzystać z neta. Wielkie marnotrawstwo! - To masz dużo do nadrobienia! Ale muszę się zgodzić z Lusianem. Jeszcze naściągasz jakiegoś gówna albo co, a ludzie mogą wtedy wykraść dużo istotnych informacji. Albo zepsuć sprzęt. Ale nie martw się, to nie jest nic strasznie skomplikowanego - zapewnił. - Początkowo też przesiadywałem w kawiarenkach, ale kupno własnego laptopa bardziej się opłacało - dodał. Im lepiej znał zasady działania tych urządzeń i łączącej je sieci, tym jego przekonanie o tym, że najbezpieczniej było po prostu wyłączyć komputer, stawało się silniejsze. Nie chciał jednak martwić Ruska, bo Keer czuł, że pewnie chodzi mu głównie o strony dla dorosłych oraz gry przeglądarkowe. Rudzielec wyszukiwał interesujące go informacje, ale czasem dostawał adresy, zdjęcia i nazwiska. Byli rozproszeni, nie widzieli nawzajem swoich twarzy, nie rozpoznawali głosów. Szedł, robił co trzeba, a kasa pojawiała się na koncie po jakimś czasie. Ładniutko wyprana, przepuszczona przez rozmaite konta z krajów o egzotycznie brzmiących nazwach. Dość proste, wygodne i w miarę bezpieczne. Nie trzeba było fatygować swojego tyłka osobiście i nadstawiać karku. Jednak na dłuższą metę nie lubił pracować w ten sposób. Nie znał tych ludzi, a spec od komputerów z niego żaden. Oni mogli na niego nasłać psy, zastawić pułapkę. Sam nic nie mógł im zrobić.
Gawain rzucił Yako ukradkowe spojrzenie. Demon powoli zapracowywał na swoje miano. Awanturował się i rządził, a teraz wyraźnie myślał o czymś niedobrym. Cień dobrze znał ten uśmiech. Widział go nieraz na twarzach oprychów, czasem w lustrze. Teraz Yako uciekł do domu po napoje, ale możliwe, że poszedł tam również po to, by móc się uspokoić.
Chyba udało mu się zgasić entuzjazm Gopnika. Ech... nie miał zamiaru go straszyć, ale tak było lepiej. Przynajmniej nie będzie próbował podejmować tematu popijawy u Ciernia zbyt szybko. I o dziwo nie miał zamiaru się dziś upijać, bo poprosił o piwo. Normalnie weźmie i zapisze tę datę w kalendarzu.
Cień uśmiechnął się złośliwie, gdy Kapelusznik zapytał o miejsce wkłucia.
- Zaraz koło rany, w mięsień. Wtedy będziesz mógł machać rączką ile wlezie - zaśmiał się krótko i również spojrzał w ogień. Westchnął przeciągle na wzmiankę o zniszczonym mieszkaniu - Serio? Mi to mówisz? - prychnął, ale tym razem Rusek trafił w jego poczucie humoru. Remont miał z głowy i jakoś odżałował te słoje z ziołami, ubrania i resztę klamotów. Filozoficzna paplanina o płomieniach przypomniała mu piękny, błękitny blask, który rozświetlił skalny ogród w Mrocznych Zaułkach. Cieszyło go to wspomnienie, choć teraz okazało się być bolesne. Podsycało jego złość i zazdrość względem demona, który właśnie wrócił z napojami.
- Dziękuję. Przyda się - bąknął do Lusiana. Mięta i imbir dobrze zrobią mu na trawienie, choć nagłe zmiany w zachowaniu lisa trochę niepokoiły. Czyżby aż tak ucieszyła go ta reakcja na kawałek pieczonego dzika? Owszem, Gawaina ostro wzięło dziś na wszelkie wspominki, ale bez przesady. Nie miał zamiaru jeść codziennie.
Nie przerywał Gopnikowi wywodu. Słuchał jak opowiada o całym zdarzeniu z tym swoim charakterystycznym akcentem. Prócz gastrojezusowania potrafił też się teleportować. Ledwo Kapelut skończył się tłumaczyć, Lusian zaczął mówić. Jakimś cudem ominęło ich kazanie. Gopnik został sprzątaczką, a rudzielec dowiedział się, które auta przynależą do danych postaci przyjmowanych przez demona. Ledwo powstrzymał parsknięcie, gdy usłyszał, że Luci jest mniej wyrozumiała. Akurat! Było wręcz przeciwnie! Yako potrafił być w tamtej postaci nawet uroczy i słodki i szczerze, to Gawain zaczynał za nią tęsknić. Zwłaszcza, że gdyby dostał jej rączką, to może jego facjaty nie zdobiłby teraz taki sinior.
Potem Lusian zaczął gadać o tej dzikusce, a Rudy popijał swoją whisky. Za wiele się nie dowiedział i obiecał sobie, że do lisiej nory wejdzie uzbrojony i gotowy. Nie skończy jako karma dla kotów. Chociaż... czy Cienie to drapieżniki? Może padlinożercy? W końcu ludzie padają do łóżka, nie? Jak określić kogoś, kto je sny?
- Też mam taką nadzieję, bo mi się do blizn i szycia nie spieszy - mruknął. Na tekst o wykorzystywaniu tylko zrobił kwaśną, niezadowoloną minę, ale demon nie miał jak pobrać energii od kogoś, kto przy najmniejszym dotyku częstuje cię pazurami. Dopił resztę bursztynowego trunku i przeciągnął się lekko. - Nie wiem jak wy, ale ja powoli mam dość - powiedział, po czym zasłonił usta i ziewnął cicho. - Idę do środka. Jak mam coś zabrać, to mi dajcie - wstał z miejsca i sięgnął po koszyk.

Gopnik - 16 Czerwiec 2017, 22:43

- Tego już o Damaszku nie wiedziałem. To musi być teraz duże miasto. Skąd ty tyle o tym wiesz, Lucek? - spytał, patrząc na Lisa z podziwem. O ile jeszcze to, że jest to stolica, Yako mógł po prostu zapamiętać na przykład z map, to już wielkość miasta jest mniej znaną ciekawostką. No i Syria. Ile tych krajów się potworzyło...
- a ile kosztuje taki mikroskop? Pewnie jest cholernie drogi. - powiedział tym razem do ogółu. Zresztą, nieważne ile, pewnie Kreta albo Lusiana było na takie cacko stać. Przynajmniej aktora. Ten to miał kasy jak lodu badacz na Arktyce. Bogacz. - chyba będę musiał sprawdzić w tym internecie, he he - dodał, drapiąc się po karku. To byłoby nawet miłe ćwiczenie wprowadzające Ruska w wirtualny świat. A zaraz potem kolejne zadanie - szukanie słodkich babeczek.
- Gówna, to znaczy? Co macie na myśli? Jakieś dziwne rzeczy w tym internecie są? Czy jak? Bo to brzmi, jakby w nim sobie żyły jakieś potworki. No i jakie informacje mogą ukraść? Jakie babeczki lubię najbardziej? Za to filmy stanowczo przejrzę. Te chociażnic nie kradną, no może prócz czasu. - Kapelut przez te ostrzeżenia nieco wystraszył się siecią i postanowił się zastanowić zanim odwiedzi magiczny świat www.
Zastrzyk w mięsień koło rany, która już zaczynała Gopnikowi dokuczać. W sumie przez pieczenie i ból kostny może Michaił nie poczuje ukłucia. A może wręcz przeciwnie. Tak czy siak, musiał po prostu zacisnąć zęby, lecz to dopiero za jakiś czas.
Dopiero teraz, po słowach rudzielca, uświadomił sobie, że ten nie ma tymczasowo domu. - wybacz, Gaw.. - zaczął, ale prychnięcie Dziwnookiego miało w sobie coś ze śmiechu, co Kapelusznik też skwitował wesołością. Chwilę potem wrócił Yako. Skadowski wziął od niego swoje piwo, podziękował szczęśliwy i upił spory łyk. Lubił, jak mu szumiało w głowie, ale słyszał jeszcze w uszach rady Bane'a, by trochę przystopował, a szczerze powiedziawszy, szło mu to słabo.
Rusek nie miał pojęcia, czym jest drift i czemu auto zareagowało tak, a nie inaczej. Wyjaśnił więc sprawę tak, jak ją rozumiał. Zaskoczyła i zarazem ucieszyła go łagodna reakcja Ogoniastego. Sprzątać mogl, nie ma sprawy. Potem Lisek opowiedział o swoim dzikim zwierzątku domowym. Puma - dachowiec. O tym jeszcze nie słyszał, podobnie jak i o dzikich przedstawicielach tej rasy lustrzaków.
- miejmy nadzieję, bo wnioskując po twojej opowieści, chyba nie chciałbym jej spotkać. Toć to dzikie zwierzę. Aż dziw, że jest skóra do nauki. - stwierdził cicho, zgadzając się z Keerem - - a duże ma te balony? - dodał jeszcze bardziej dyskretnie, dziwnie się uśmiechając. Akurat wizja wiecznie nagiej panienki do niego przemawiała.
Gdy Rudy oznajmił że się zbiera, rosyjski Jezus dopił szybko swoje piwo i rzekł - Ja chyba też już idę do mieszkania. Dziękuję za rozmowę, pyszne jedzonko i miłe towarzystwo. - po czym wstał, pozbierał talerze z zamiarem umycia i ruszył w kierunku wnętrza willi.

Yako - 16 Czerwiec 2017, 23:36

Zaśmiał się krótko - Gop...spędziłem większość swojego życia w tym Świecie. Jakieś hmmmm.... ponad 700 lat, więc raczej nie dziwne, że wiem o nim co nieco - spojrzał na Kapeluta trochę rozbawiony. Rozluźniał się trochę, a to dobry znak. Na pytanie Cienia, tylko przytaknął głową i upił trochę piwa. Jakoś nie interesowały go konflikty ludzi. Kiedyś owszem pracował jako pielęgniarka w trakcie wojen. Nie musiał mieć jakiegoś super wykształcenia. Jak było duże zamieszanie to nikt się nie orientował, że ktoś przybył w koszarach. A on spokojnie kończył cierpienie żołnierzy, pożywiając się do syta. Było ciekawie wtedy. Często nikt się nie orientował, że kogoś im ubyło. Śmierć była na porządku dziennym i nikt nie zagłębiał się zbytnio czemu nagle zalazł trupa swojego kumpla na środku ulicy. W szczególności jak strzeliło się mu jeszcze w łeb dla niepoznaki.
- Trochę kosztuje - uznał słysząc pytanie Gopnika, po czym zwrócił się do rudzielca - jeśli chcesz to mogę poprosić znajomego żeby sprawdził autentyczność tej broni, czy nie jest to jakaś...nazwijmy to chińska podróbka - wzruszył ramionami. Chciał jakoś też pokazać, że nie jest mu to wszystko obojętne, że też chciałby coś dać Cieniowi od siebie, jakoś go wesprzeć ale nie za bardzo wiedział jak w ogóle ma się za to zabrać. Ta sytuacja nadal była dla niego zbyt świeża, a do tego jeszcze miał problemy z panowaniem nad sobą oraz skupieniem się. No cóż...takie uroki posiadania uroczego pupilka w domu.
Przytaknął Gopnikowi - jeśli chcesz to jutro możesz sprawdzić ile taki kosztuje - uznał bez większego namysłu. Niech się Kapelut czegoś nauczy skoro już tu siedzi. Przecież życie nie polega tylko na chlaniu i ruchaniu. Jest wiele ciekawszych rzeczy do roboty, ale domyślał się, że bruneta i tak o tym nie przekona.
- W niektórych wiadomościach albo na takich mniej zaufanych stronach mogą być wirusy...takie cyber robaki, które mogą zaśmiecić, zawiesić komputer, zniszczyć dane i wiele innych. Mogą tez wykraść informacje takie jak hasła, numery kont i tym podobne - wyjaśnił spokojnie - ale nie martw się, większość stron, które by Cię interesowało jest bezpieczna, a przynajmniej postaram Ci się takie pokazać. A jak czegoś nie będziesz pewien to zawsze możesz zapytać. Mam dobrego antywirusa, więc nie powinno być tak czy siak problemu - dodał jeszcze nim poszedł do domu po napoje i bluzę.
Zerknął na rudzielca, gdy ten odburknął do niego podziękowanie. Trochę tak jakby był zły na lisa za to, że ten mu zrobił herbaty. A to coś złego? Przecież nie powiedział przy tym nic niestosownego, a podejrzewał, że Gopnik i tak nie wiedział na co te zioła są. Westchnął więc tylko cicho i skupił się na historii o samochodzie. Nie chciało mu się prawić im kazań czy jakoś pouczać. Byli dorośli i miał nadzieję, że nie rozwalą mu kolejnego auta. Już miał dość przez nich wydatków dodatkowych. Ale nic na to już nie mógł poradzić. Nie cofnie czasu.
- To może i jest dzikie zwierze, ale cholernie inteligentne - powiedział spoglądając na ruska. Zaśmiał się jednak słysząc jego pytanie - większe od tych Luci - powiedział prezentując rękami jak pokaźne walory ma jego podopieczna - ale raczej nie pozwoliłaby Ci się zbliżyć na tyle, żebyś mógł ją dotknąć. Mi się to tylko udaje gdy ją myję - Dla niego to nie miało znaczenia, ale coś czuł, że ruskowi może się ta wizja spodobać. Przynajmniej będzie miał jakieś kolorowe wesołe sny.
Przytaknął Gawainowi i zapakował do koszyka pozostałe mięso. Zostawił jednak butelkę z colą i szklankę - ja tu jeszcze posiedzę - powiedział z westchnieniem - nie musicie myć naczyń. Przepłuczcie je i dajcie do zmywarki. Raczej nie wybrudziliśmy aż tyle więc nie będzie trzeba jej jeszcze włączać, więc tym się nie przejmujcie - dodał i rozsiadł się na swoim siedzisku.
Siedział tam jeszcze dłuższą chwilę, przyglądając się dogasającym ognikom. Nie myślał o niczym konkretnym. Tak sobie po prostu siedział. Może to nie było miłe z jego strony, że nie pomógł mężczyznom z zaniesieniem rzeczy, ale jakoś w tym momencie nie przejmował się manierami. Skoro Gaw sam się zaoferował, że posprząta to nie miał zamiaru mu tego zabraniać.
W końcu jednak i demon ruszył w kierunku domu. Palenisko było obudowane, więc nie musiał martwić dogaszaniem go. Mogło się palić jeszcze długo, ale nawet wiatr nie mógł zagrozić im pożarem.
Jeśli Gopnik był jeszcze na dole, wyjaśnił mu na spokojnie jak ma włączyć telewizor i wszystko ogarnąć. Sprzęt był podobny do tego, który był w salonie. Tylko że był mniejszy i nie był kinem domowym. Dźwięk leciał z telewizora, a nie z kolumn, więc nie powinno być problemu, że będzie za głośno. Podał Gopnikowi kilka płyt z serii VIP, których na bank nie miał okazji oglądać, bo nawet w internecie trudno to znaleźć, a co dopiero w jakiś podejrzanych dzielnicach. Brunet nie wyglądał na zmęczonego, więc Lusian nie miał zamiaru go wyganiać do spania. Ale chętnie sam by się już położył więc, wolał go oddelegować do jego pokoju.
Gdy już wszystko było pozałatwiane, rozebrał się do bokserek i założył same spodnie od piżamy. Nie chciało mu się już nic robić. Zawinął się w kołdrę i wtulił w oparcie wersalki, życząc mężczyznom dobrej nocy. Colę, którą przyniósł z ogrodu postawił na stole w salonie, żeby w razie czego mieć do niej łatwy dostęp. Przecież nawet demonowi może się zachcieć pić w środku nocy.

Gawain Keer - 17 Czerwiec 2017, 00:55

Czemu Yako wiedział aż tyle o Świecie Ludzi? Może dlatego, że liczył sobie ponad osiemset lat. Nie byłoby niczym dziwnym, gdyby osobiście odwiedził Damaszek. Zresztą Yako się zreflektował i sam odpowiedział. Co prawda odmłodził się o całe stulecie, ale niech mu będzie. I tak nie wygląda na swój wiek.
Gawain prychnął na wzmiankę o cenie mikroskopu. - Cholernie. Nie dałbym tyle. To sprzęt na jaki mogą sobie pozwolić najbogatsi. Sprzęt laboratoryjny wysokiej klasy. Taki, który kupują państwa lub dziane uniwersytety dla dzianych ludzi, którzy bulą fortuny za papier, choć gdzie indziej potrafi być taniej lub lepiej. Tylko wiadomo, znajomości nie mają - zaśmiał się pogardliwie. Europejczycy wcale nie mieli gorszych uniwersytetów niż Amerykanie. Do tego nie musieli bulić czterdziestu patoli za semestr. Inaczej było z finansowaniem takich placówek. Serio się im nie przelewało. - Ale sprawdź, Gopnik. Sam jestem ciekaw, ile dokładnie kosztuje takie cacko. A Tobie byłbym wdzięczny, gdyby ktoś rzucił na niego okiem. Sam nic nie załatwię - wzruszył ramionami trochę się przy tym smucąc. Gdyby mógł, nikogo by nie prosił. Ba... po prostu kazałby to sprawdzić. Ale to nie była Kraina Luster. Do wyboru miał tylko parę nielicznych opcji. Już miał odpowiedzieć na pytanie Kapelusznika o internetowe szambo, gdy Yako go ubiegł. Przytakiwał mu kiwnięciami głową, gdy demon się produkował. Keer miał to szczęście, że w swoim życiu ściągnął tylko parę trojanów i jakichś śmieci wyświetlających reklamy lub przypadkowe pornole. A mogło być dużo gorzej. Potem nauczył się nieco o rozszerzeniach plików. A raczej dostał porządną burę od speca. Zjechał go równo, skasował pół stówy, po czym dał parę wskazówek.
Uciekł wzrokiem, gdy Yako spiorunował go swoim spojrzeniem. Nie był zły na herbatę, a na coś innego. Te wszystkie rude. Czemu je do siebie przyciągał, a jego odpychał? W zasadzie tylko jego... Cały czas groził mu, że ma uważać. Miał na karku tyle, co przeciętnie umierający człowiek. Co miał do stracenia? Dziewictwo? W jego profesji elastyczność, w każdym tego słowa znaczeniu, była zaletą. Nie bał się spróbować. Bał się tylko niepotrzebnego bólu i tego, że coś spieprzy. Że znów, po tym jak się uzewnętrzni, zostanie całkiem sam. Nigdy nie ciągnęło go do facetów. To fakt. Niezaprzeczalny, ale w czasie przeszłym, bo demon miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że wewnętrzny kompas Gawaina zaczynał wariować. Nie mógł nic poradzić na to, że jakaś część reagowała na Lusiana. Nie tak silnie jak na Luci, ale nadal wystarczająco go rozpraszało. I odrobinę martwiło. Myślał, że zna się lepiej.
Zarechotał na pytanie zadane przez Ruska. Miał naprawdę niepohamowane libido. Serio, powinien znaleźć sobie cycatą, dupiastą i zabawną towarzyszkę na cały żywot, bo inaczej nic nie zostanie mu na emeryturę. Jego samego większe cycki niespecjalnie interesowały. Luci miała idealne. Mieściły się w dłoni i raczej nie przysparzały jej bólu pleców, a jednocześnie nie stanowiły podstaw do kompleksów. Gawain uśmiechnął się lekko. Mężczyźni mogli pomyśleć, że było to spowodowane opowieściami o kotce, ale rudzielec myślami był przy uwodzicielskiej lisicy. Potem uśmiech stał się bardziej drapieżny. Gopnik skradł mu wieczór z ukochaną. Tylko błoga nieświadomość Kapelusznika uratowała go przed dalszymi konsekwencjami, ale jeśli kiedyś nastąpi drugi raz... tego Cień już tak łatwo nie przepuści.
Przytaknął Lusianowi i zaczął zbierać rzeczy. Posłał mu dość śmiałe i uwodzicielskie spojrzenie, gdy ten odkładał pozostałe mięso do koszyka. Razem z Gopnikiem wrócił do domu. Gdy trochę ogarnął powstały bałagan, odłożył jedzenie do lodówki i porządnie wyszorował ręce, zaprosił Ruska na fotel. Jeśli miał dziś zasnąć, to tylko ze znieczuleniem. Gdy już podał mu lek, poszedł przebrać się w piżamę. Jakoś nie miał ochoty się teraz kąpać. Normalnie z chęcią wymoczyłby się w wannie, ale emocje robiły swoje. Był zazdrosny. I to cholernie. Gopnik, rude siksy i cholera wie, kto jeszcze, spali z Yako. Keer mógł sobie powtarzać, że to ok, że w ogóle ma to gdzieś i niczego nie wymaga, ale takie stwierdzenia leżały daleko od prawdy.
Duszkiem wypił chłodną już herbatę. Tego mu było trzeba. Imbir miło grzał, a zioła załatwią resztę. Od razu poczuł, że jest mu lżej.
Gdy tylko Gopnik zniknął z jego pola widzenia, położył się przy Lusianie. Choć alkohol dodał mu nieco animuszu, to nie był pijany. Przynajmniej nie tak, jakby tego oczekiwał lub chciał. Wszystko przez to jedzenie. Niech to trafi szlag.
Ułożył się za lisem i wsparł głowę na dłoni. Obserwował go chwilę tylko po to, by za moment do niego przylgnąć. Tulił się w Lusiana i zastanawiał, czy naprawdę tego chce. Z drugiej strony stawka była wysoka. Demoniczni żywiciele nie spadali z nieba. No jasne, że nie, debilu. Tylko anioły mają takie prawo. Uśmiechnął się do siebie i westchnął cicho. Pod opuszkami palców czuł wypracowane mięśnie pleców Kitsune. Nie odkrywał kołdry, choć z chęcią znów przyjrzałby się jego tatuażowi przedstawiającego lisa o dziewięciu ogonach. Nie mógł równać się z oryginałem... ale nie chciał denerwować Yako tylko po to, by zobaczyć falujące w złości futrzaste kity.

Gopnik - 19 Czerwiec 2017, 13:56

Ło matko. 700 lat. To ile on żył? Z 1000? Sedziwy staruszek, w porównaniu z Kapelusznikiem i jego marną sześćdziesiątką na karku. Miło by było dożyć takiego wieku, ale z jego szczęściem i stylem życia mało to możliwe. Cóż, marzenia warto mieć.
No, tylko najbogatsi. Pewnie Lucek by mógł, ale po co. Skoro laboratoryjny sprzęt, to pewnie specjalnie dla jajogłowych i ich badań. Z profesorkami akurat Kapelut nie miał zbyt wiele do czynienia - z jego "usług" korzystało głównie pospólstwo, albo soldaty. Naukowcy zwykle mieli pieniądze i kartki na coś lepszego, chociaż w zasadzie w Rosji nie traktowano ich jakoś nazbyt dobrze. Najważniejsza była klasa robotnicza. Przynajmniej w teorii.
- No to jutro poszukam i nauczę się, co to ten Interniet! Tylko pomóc mi musicie. Pomożecie? - spytał donośnym głosem.
Chwilę później słuchał uważnie zagrożeń internetu. Cóż, najwyraźniej było kilka nieciekawych miejsc. Kapelut będzie potrzebował nadzoru. Przynajmniej na początku. Potem jednak MOŻe da sobie radę.
- A to psuje. Takie złodzieje i wandale, tylko że na komputerze. Kto takie rzeczy wymyśla? - spytał, w zasadzie retorycznie. W rzeczywistości było tak samo. Kradzione telefony, kieszonkowcy, napady, pobicia, branie pożyczek na obcy dowód. Rusek znał to aż nazbyt dobrze.
Sytuacja z herbatą sprawiła, że Michaił po prostu się wycofał. Nie chciał się wtrącać, o cokolwiek tu chodziło, chociaż nie było jakoś bardzo miło. Odetchnął z ulgą, gdy Lusian począł opowiadać o dzikusce.
- Oj blin. No to racja. Dotykanie biustu Luci jest o niebo lepsze, z tego co słyszę. A o ile bezpieczniejsze... Chociaż nie, czekaj, tak do końca nie jest. Rana na ramieniu jest tego najlepszym dowodem, he he. - zaśmiał się rechotliwie, nadal nie zdając sobie sprawy, kim dla Gawaina jest Luci. Jedyną myślą, jaka trapiła jego głowę po tym wieczorze, była postać Lucka. Próbował jednak ją odrzucić, zwalając to na zwidy, jednakże nie za bardzo mu wychodziło okłamywanie samego siebie. Za to wizja mycia biustu futrzaka w kobiecej skórze przyprawiła Kapelusznika o uśmiech.
Zgodnie z zaleceniem Lisa przepłukał naczynia, po czym wsadził je do zmywarki. Szło mu nieco topornie, bo wszystko robił jedną ręką, ale dał sobie jakoś radę. Nawet przez myśl nie przeszło mu narzekać. Generalnie, miał dziś całkiem niezły humor, jedynie bark stawało się coraz bardziej obolały. Chwilę potem jednak dokuczliwe uczucie znikło, po wstrzyknięciu kolejnej porcji leku. Całe szczęście. Gopnik nie miał ochoty sprawdzać, jak ma się jego rana bez znieczulenia. W międzyczasie złapał go Lusian i wyjaśnił, jak działają telewizory w tym domu, na przykładzie tego w salonie. Po wysłuchaniu wykładu, Kapelut poszedł do siebie i rzucił się na łóżko, by sobie odpocząć. Na razie nie zdejmował jeszcze ubrań i nie kładł się pod kołdrę. Po prostu zsunął buty, po czym położył się i patrzył w sufit. Bawił się trzymanymi w dłoniach pudełkami z płytami. Oglądał fotosy ze scen i próbował czytać to, co było napisane na odwrocie, jednak nie znał niestety angielskiego na tyle dobrze, by cokolwiek zrozumieć. Na dobrą sprawę nawet nie umiał rozszyfrować tego alfabetu. Mimo wszystko ciekawa kolekcja, tych dzieł nie widział, jednak był pewny, że obejrzy przynajmniej kilka. Tymczasem na dole Gawain i Lusian leżeli obok siebie, o czym Rusek nie mógł wiedzieć, chyba, że coś by usłyszał...

Yako - 19 Czerwiec 2017, 14:24

- Pomożemy - powiedział spokojnie, pijąc swój napój i wpatrując się w powoli zanikający ogień. Zaśmiał się, słysząc narzekania Kapelusznika na hackerów - uwierz lub nie ale takie coś nie jest takie super trudne. Dużo osób się tym zajmuje. Jedni robią to by kogoś okraść z pieniędzy, drudzy dla zemsty, a jeszcze inni dla czystej zabawy - zerknął na ruska, a w oku demona pojawił się błysk - kumpel na przykład pokazywał mi wirusa, który uruchamiał kamerkę w komputerze drugiej osoby. Jakie ciekawe rzeczy można było pooglądać. Na żywo i do tego za darmo i bezkarnie, bo nie dało się tego namierzyć - Uśmiechnął się półgębkiem.
Słysząc kolejne słowa bruneta, ukradkiem spojrzał na siedzącego obok rudzielca. Mając nadzieję, że ten nie zrobi mu teraz pokazu zazdrości tutaj. Zauważył jak reagował na jego opowieści o kobietach, czy tym bardziej na to, że to rusek został zadowolony przez Luci na dzień dobry, a nie on - moja siostra zawsze lubiła ostre zabawy. W końcu to lisica, więc nie ma się czemu dziwić - wzruszył ramionami.
Życzył Kapelusznikowi miłego seansu, puszczając mu przy tym oczko i prosząc ponownie by jednak nie puszczał telewizora zbyt głośno. Wymówił się tym, że chce iść spać i wolałby nie słyszeć jęków z filmu, bo z jego wyczulonym słuchem praktycznie uniemożliwiłoby mu to zaśnięcie. W sumie taka była prawda, ale nie musiał mówić, że prosi o to też ze względu na rudzielca. Nie chciał, żeby ten znów musiał słuchać jak Luci jęczy, udając jak bardzo jest jej przyjemnie.
Położył się na łóżku, wzdychając ciężko. Zastanawiał się czy Gawain też już pójdzie spać czy może dotrzyma mu jeszcze towarzystwa. Nie lubił zmuszać, więc nawet nie pytał czy i tę noc spędzą razem. Keer ułatwiał lisowi zasypianie i demon nie krył się przy nim z tym. Jego zapach uspokajał i dawał mu poczucie bezpieczeństwa. W szczególności gdy chodziło o koszmary, które często nie dawały Kitsune spać. Wiedział, że jeśli przyjdzie co do czego to Cień go od nich uwolni. Do tego przyzwyczaił się już do zasypiania z kimś w łóżku.
Uśmiechnął się pod nosem, czując jak rudzielec kładzie się obok nie. Nim jednak zdążył zareagował na to, Gaw wtulił się do niego. Lusian otworzył oczy zaskoczony, ale po chwili westchnął zadowolony i zamruczał. Odwrócił się przodem do Gawaina i wciągnął go pod kołdrę po czym przytulił do siebie i zamknął ponownie oczy - co się stało, że tak ochoczo przyszedłeś się do mnie poprzytulać? - zaśmiał się i ziewnął szeroko, po czym wtulił nos w ryże włosy Cienia. Był spokojny, można chyba nawet powiedzieć, że rozluźniony, przynajmniej na tyle na ile pozwalały mu bolące rany. Starała się jednak nie pokazywać jak bardzo mu one przeszkadzają. Nie chciał dokładać dziwnookiemu zmartwień. Cieszył się, że ten zdecydował się z nim poleżeć, może nawet spać, dzięki temu Lusian nie czuł już tej dziwnej pustki, która go ogarniała już od dłuższego czasu.

Gawain Keer - 19 Czerwiec 2017, 15:55

- Pomożemy - powiedział zaraz za Lusianem. Uśmiechnął się na wandali i złodziei. Owszem było ich w necie pełno, ale często stanowili źródło powszechnej wesołości. Ich wybryki nieraz ujawniły brak zabezpieczeń rządowych stron internetowych albo podmieniali grafiki politykom. Nawet taki laik jak Gawain wiedział, że hasło składające się z pierwszych cyfr lub liter alfabetu jest słabe i w zasadzie mógłby nie mieć żadnego, bo nie zrobiłoby to nikomu różnicy. - Dlatego ja zawsze miałem kamerkę zalepioną! Mikrofon też - kiwnął palcem na rozbawionego demona. Pewnie miał za uszami jeszcze dużo taki akcji. Największy psotnik pod słońcem.
Za to kolejny tekst sprawił, że zapaliła mu się czerwona lampka. Zauważył spojrzenie Yako, a to jak zareagował ścisnęło mu serce. Nie zaśmiał się, jedynie ciężko westchnął.
Nie wymagał wierności. Naprawdę. Sam się o nią nie posądzał, ale liczył na odrobinę przyzwoitości i partnerstwa. Dbał o Kitsune jak mógł, lecz teraz zaczął poważnie się zastanawiać, czy to wszystko ma jakiś sens. Lis był źródłem snów, ale ile problemów przy tym tworzył? Do tego wiedzieli o sobie zbyt dużo, by tak po prostu móc się rozejść. A ty czemu ze mną jesteś? Dla pieniędzy, zemsty czy zabawy? - sprowadził myśl o hakerach na inny grunt. - A mogłem Cię postrzelić też w drugą nogę! Wtedy byś tak nie latał do innych...
Z takimi myślami w głowie tulił demona. Brunet wyraźnie cieszył się z jego obecności i nawet go nie przeganiał. Keer znał już go na tyle dobrze, by wiedzieć, że mało kto ma prawo spać z nim w jednym łóżku. W ogóle spać, bo Kitsune nie potrzebował takiego typu odpoczynku. Ale Dręczyciel wiedział, że nie jest jedyny. Próbował to wypierać i ignorować. Lis nie spał tylko przy nim, choć czynił to najczęściej przy Gawainie. Całe szczęście nikt inny nie miał dostępu do jego snów. Na tę chwilę to on był ich panem.
Ile Yako będzie tak dla niego zasypiał? Tydzień? Miesiąc? Rok? Dziwnooki chciałby wierzyć, że przez wieczność, aż do śmierci, ale w tej sytuacji nie potrafił. Za to mógł o to zawalczyć.
- Ty się stałeś... - szepnął tylko. Nie chciał teraz rozwijać tego tematu, a języka w gębie zupełnie mu brakło. Chętnie pociągnąłby jeszcze trochę whisky z gwinta, ale demon nie lubił go pijanego. Przez tę całą imprezę wystarczająco dużo stracił w jego oczach, nie mógł pozwolić sobie na kolejny błąd. Nie tak szybko.
Czuł ciepły oddech na swojej głowie i oplatające go ciężkie i silne ramiona. Poruszył się niespokojnie, po czym zaczął powoli gładzić ramiona i tors demona. Nie licząc ran, był nieskazitelny. Ale co to za facet bez choćby jednej blizny? Idealna muskulatura i brak choćby jednego włoska na nagiej skórze sprawiały, że z ciałem Yako obchodziło się niczym z rzeźbą. Dziełem sztuki. Ten kto go wyśnił czy wymodlił... rany. Cień podziękowałby mu po stokroć. Gawain wiedziony swą zazdrością i oczywistą pychą zjechał dłońmi niżej, sięgając podbrzusza. Odrzucił kołdrę na bok i okrakiem usiadł na brunecie. Uważał na jego rany, by nie sprawić mu bólu. Miał stąd doskonały widok. Wzrok podążał za długimi, bladymi palcami badającymi każdą wypukłość. Przestał myśleć, że Lusian to mężczyzna. To nie było teraz istotne. Zaślepiony własnym Dręczycielstwem i urokiem demona chciał mieć go tylko dla siebie. Żeby nie patrzył na nikogo innego. Żeby o nikim innym nie mówił. Żeby o nikim innym nie myślał. Nawet w snach. Spojrzał w oczy Yako z pewnym wyrzutem, smutkiem i tęsknotą.

Gopnik - 20 Czerwiec 2017, 18:40

Kapelusznik słuchał z udawanym przerażeniem o tych wszystkich niebezpieczeństwach internetu, chociaż potem nie wytrzymał, gdy Lusian opowiedział o podglądaniu.
- No, no, coraz bardziej mnie przekonujesz do tego internetu, he he! A jak myślisz, ja dałbym zrobić takiego wirusa z kamerką? - zaśmiał się wesoło. Oczywiście, nigdy nie planował tworzyć żadnego złośliwego oprogramowania, nawet jeśli wizja podglądania dziewczyn przed kamerką laptopa była kusząca. Potem jednak, dzięki słowom Gawaina, uświadomił sobie, jak łatwo obejść jest takie programy. Fizycznie robak nie odklei taśmy z obiektywu.
- Oj, ostra, ostra. Właśnie czuję, jak ostra i jakie ostre zęby miała. - stwierdził, odczuwając coraz większe pieczenie w barku. Mimo to, w jego głosie można było wyczuć dobry humor, a nie narzekanie malkontenta. Ból jednak dokuczał, a niesprawna ręka ograniczała ruchy. Na szczęście dawka leku miała nadejść już niedługo.
Gdy już leżał w łóżku i przeglądał płyty, jego uwagę przykuły dwie pozycje. Jedna z nich to "Wyjazd integracyjny", a druga natomiast miała tytuł "Niania prawie sama w domu". Oba tytuły wyglądały ciekawie, ale Kapelut nie do końca wiedział, którą wybrać. Reszta zresztą też była bardzo obiecująca. Leżał sobie spokojnie, przeglądając fotosy, nadal się zastanawiając. Stwierdził jednak, że póki co sobie tylko poleży, powspomina noc.
Poprzednia noc. Co właściwie się stało w tej łazience. Poszedł do łazienki się umyć. Potem weszła Luci. Zawstydziła się lekko, ale spytała, czy może zaznać wspólnej kąpieli... Chyba. No to się wykąpali razem, no w zasadzie to nie wykąpali. Była ostra, podrapała go, ale to było akurat fajne. Michaił tylko jakoś szybko się męczył. I to ugryzienie na koniec... Rusek mógłby przysiądz, że to nie była już Luci. Że to był Lucjan. Ale wcześniej na jego miejscu była kobieta. Czyżby się zmienili? Albo już Gopnikowi jasność umysłu siadała, bo przecież chwilę potem zemdlał, sam zresztą nie wie czy z bólu, czy ze zmęczenia. Z drugiej strony, nigdy nie był tak zmęczony po igraszkach. Dziwne to wszystko.
Koniec końców wstał, wybrał płytę z "Nianią", włożył ją do odtwarzacza i włączył wszystko, tak jak go instruował Lucek. Ściszył jeszcze głos, by nie denerwować reszty mieszkańców i rozłożył się wygodnie na łóżku, rozpoczynając swój erosomański seans.

Yako - 20 Czerwiec 2017, 19:47

Demon zamyślił się na chwilę - w tej chwili na Twoim miejscu bym się za to nie brał, sam nie wiem do końca jak to zrobić, a siedzę w komputerach i internecie o wiele dłużej niż Ty - powiedziała spoglądając na ruska - poza tym, jeśli nie wiesz do kogo to wysłać to potem może się okazać, że oglądasz jakąś babcię lub obleśnego dziada - skrzywił się na te myśl. Widać Lusian miał jakieś doświadczenie w tej sprawie.
Mruczał cichutko, czując jak Gawain go gładzi. Był zbyt zmęczony żeby skojarzyć fakty, do czego rudzielec w ogóle zmierza. Nawet nie zwrócił uwagi na to co Cień odpowiedział na jego pytanie. Po prostu leżał z zamkniętymi oczami, powoli przysypiając.
Lampka zapaliła się dopiero, gdy Gaw ich odkrył i przewrócił demona na plecy - ej co robisz? - zapytał spoglądając na niego lekko zirytowany ale też rozbawiony uznając, że dziwnooki po prostu postanowił się z nim podroczyć. W końcu większość dnia spędzili osobno, a wcześniej kilka dni byli osobno, może po prostu chciał z nim spędzić czas? Ale czemu w taki sposób?
Otworzył szeroko oczy, gdy ten zjechał rękami niżej - Gaw przestań! Nie mam dziś na to ochoty, zejdź ze mnie! - warknął cicho, patrząc na niego zirytowany. Zupełnie nie pojmował co właśnie się dzieje. Dlaczego rudzielec w ogóle coś takiego robił? Czy to dlatego, że pił? Przecież nie wypił aż tyle. Do tego zjadł coś więc nie powinno mu tak szybko odbijać, a demon nie sądził aby jego kochanek miał aż tak słabą głowę.
Zacisnął zęby czując jego dłonie na sobie i przymknął na chwile oczy tylko po to, żeby znów je otworzyć i spojrzeć na niego jeszcze bardziej rozgniewanym wzrokiem - Gawain, powiedziałem przestań - powiedział bardziej władczo i chwycił go za ręce, chcąc go z siebie zepchnąć, a przynajmniej zakomunikować, że naprawdę nie ma nastroju na takie zabawy! Dodatkowo Gopnik był na górze i mógł w każdej chwili zejść na dół. Mogło mu się zachcieć pić czy cokolwiek i jak to wyjaśnią? Demon nie chciał psuć reputacji Cienia, a już na pewno nie w taki sposób!
- Gaw mówię, ze nie chcę, nie zmuszaj mnie do tego! - wysapał jeszcze, ale jego ciało niestety bardzo szybko zareagowało na pieszczotę. Do cholery! Czemu on tak na niego działał! Czemu nie umiał się opanować tak jak przy każdym innym! Prawie to samo czuł przy Cierniu. Zabawa z nim była przyjemna, a nie tylko udawana tak jak w większości przypadków. Ale z Gawainem było jeszcze inaczej. Na niego reagował najmocniej ale nie umiał wyjaśnić dlaczego.

Gawain Keer - 21 Czerwiec 2017, 01:51

- Doskonale wiesz co - wymruczał i nie przerywał czynności. Demon podobał się mu w obu postaciach, ale w tej... dotykanie go wydawało mu się trochę nienaturalne. Brakowało mu wcięcia w talii, delikatnych rysów twarzy, charakterystycznych krągłości. Było przyjemnie, ale czuł jakieś dziwne, nienazwane napięcie. Inaczej pachniał i brzmiał. Nie znajdował tutaj harmonii między animą a animusem. Mętlik w głowie przybierał na sile.
Jednak Keer nadal miał w pamięci to, jak Kitsune desperacko go obłapiał, a potem groził, by go pod żadnym pozorem nie kusić. Teraz tego nie robił. Odrzucał go. Zwodził. Spychał na dalszy plan. Bolało. Chciałby wrócić do tamtego wieczora i nie opuszczać jego domu tak bezmyślnie i mechanicznie.
Na protesty oczywiście zareagował. Zmarszczył brwi, zacisnął zęby. Uśmiech momentalnie został zastąpiony grymasem furii i niewypowiedzianego żalu. Na nic władczy ton Yako. On też potrafił taki być. Kolejny powód, by nie przychodzić do Ciebie prosto po misjach. Butny jak zawsze! Głos i postawa mogły świadczyć o pewności siebie, ale czasem słowa potrafiły sięgnąć głębiej. Uśmiechnął się drwiąco na reakcję Lusiana. Była wręcz rozkoszna i w jakiś sposób rozczulająca. Bruneta zdradziło go własne ciało! Oddech miał szybki, a wrogie spojrzenie miękło pod wpływem jego dotyku. Czy Dręczyciel mógł prosić o więcej?
- Nie chcesz? On mówi coś innego - zaśmiał się nisko i podrażnił demona przez dzielące ich warstwy materiału. Jakoś dosięgał mimo dłoni zaciśniętych na jego nadgarstkach - Ciekawe... - przekrzywił głowę na bok i spojrzał prosto w oczy Yako - ...czy tym rudym pannom powiedziałeś to samo - wycedził obnażając kły i nachylając się ku twarzy lisołaka. Czuł na twarzy jego ciepły oddech. Czy to pożądanie go wywoływało? A może ślepa wściekłość?
Wzmocnił pieszczotę. Niech będzie jego. Choć na tę krótką chwilę. Odzienie szybko przestało być przeszkodą dla nich obu, bo Gawain też potrzebował nieco uwagi. Agresja szła w parze z podnieceniem. Taki już był. W nadziei na wyzwolenie ostrzegawczo docisnął kolano do rannego uda kochanka. Szwy wytrzymają, tego był pewien, ale czy sam demon wytrzyma ból? O tym nie był już taki przekonany. Niezależnie od tego, czy miał wolne ręce, czy nie, mówił dalej. - Czego mi brakuje? Czemu mnie odpychasz? Nie zmuszasz mnie, więc o co Ci chodzi?! - wyszeptał starając się nad sobą panować. Nie chciał krzyczeć i alarmować tym Kapelusznika. Wbijał swoje dziwaczne spojrzenie w zmieniające się tęczówki lisa.
Czemu? Bo nie był kobietą? Bo nie lubował się w płci brzydkiej? Bo Yako wmówił sobie, że go będzie do czegoś zmuszał albo jest zmuszany? Czemu zawsze musiał być wyrzucany z czyjegoś serca? Starał się ze wszystkich sił i po co?! Jak zwykle to on był tym złym, nie?! Bo czemu by nie! Niby kto, jak nie Yako, wlazł do jego życia z buciorami?! Powierzył tajemnice, o jakie Keer nawet nie śmiałby pytać, a potem zwyczajnie postanowił odsunąć go na bok? - A potem jeszcze Gopnik. Owszem... może mi się należało. Nie jestem święty. Byłem z Ritą, ale co miałem zrobić? Pobić cię? Tego właśnie chcesz?! - dalej sączył swój jad, po czym wpił się w usta demona. Smakował jakoś tak ostro. Jak wtedy, po polowaniu. Oboje pachnieli dymem i smakowali ziołami. Gawain prawie się w tym zatracił. Oderwał się od Kitsune, ale i tak posunął się już za daleko. Teraz też był zasapany. Spragniony bliskości Niech Cię szlag... Tyle byłoby z jego postanowienia, że miał nie spać z Yako niezależnie od jego postaci. I co? Psińco!
- Ale możemy to nadrobić, jeśli chcesz - otwarcie zagroził spoglądając na niego z góry. Był gotów na sprzeciw i cios. To nie pierwszy raz. Póki co, mógł starać się zaspokoić ich obu. Mój.

Yako - 21 Czerwiec 2017, 22:00

Zawarczał cicho, słysząc złośliwy komentarz - nie moja wina, że jesteś jedyny, na którego tak reaguję - wysapał, spoglądając groźnie na Cienia. Był naprawdę zdenerwowany. Dlaczego on to robił? Przecież demon nie zrobił nic, żeby go na tyle sprowokować.
Słysząc uwagę o rudych pannach, spojrzał na niego nie rozumiejąc - c-co? - powiedział, patrząc mu się w oczy - tobie już do reszty odbiło? - mówił trochę przerywanie, bo oddech coraz bardziej mu przyspieszał - mó-mówiłem Ci, że do niczego nie doszło! Żadna z nich nie widziała mnie bez spodni, z Leilą doszło tylko do miłych słówek i niczego więcej - jego głos stawał się coraz bardziej chrapliwy, warczący. Był coraz bardziej spięty co wcale nie pozwalało mu walczyć z bólem. Dodatkowo Gawain postanowił mu w tym jeszcze bardziej poprzeszkadzać. Wbił mu kolano w udo. Demon odchylił głowę i warknął głośno z bólu, a po jego policzku spłynęła łza, której nie umiał powstrzymać. Ból był naprawdę nie do zniesienia. Puścił nadgarstki rudzielca i jedną dłoń skierował na obolałe udo, a drugą ręką zakrył sobie usta, wgryzając się w nią, by odwrócić uwagę od głównego bólu. Zacisnął mocno powieki i oddychał z trudem - Gaw proszę zejdź ze mnie....to boli - powiedział słabszym głosem. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że Gawain posunął się aż tak daleko, żeby tylko pokazać, że on też może demonowi dogodzić. Pewnie Yako by się ucieszył, ale nie dziś, nie gdy czuł się tak fatalnie.
- Ni-niczego ci nie brakuje - wysapał, spoglądając na rudzielca spod przymkniętych powiek - je-jesteś jedyną osobą, do której czu...czuję jakiś pociąg - wysapał z trudem, choć dało się wyczuć jaki jest wściekły - ale dlaczego nie rozumiesz, że czuję się fatalnie i nie mam na to po-po prostu siły? Jesteś aż takim tchórzem, że nie zdecydujesz się spróbować tak, żeby nam obu było przyjemnie? - odchylił do tyłu głowę, ale nadal spoglądał na dziwnookiego. Czuł, ze jest blisko, nie miał siły walczyć. Kropelki potu pojawiły się na jego skroni. Było widać, że już za długo nie wytrzyma choć się powstrzymywał. Był wściekły na Cienia i zły na siebie, nie rozumiejąc dlaczego on ta na niego działa.
Słysząc dalszą zaczepkę zaśmiał się mrocznie - Go-Gopnik był tylko cholerną przekąską - wysyczał - jego życie się dla mnie tak nie liczy jak Twoje - patrzał mu w oczy, a pierś demona unosiła się nieregularnie - i nie interesuje mnie z kim się pieprzysz, możesz sobie nawet uprawiać hardkorowe orgie, nigdy Ci tego nie za-zabraniałem - ponownie wgryzł się w swoją rękę, po której już ściekała krew. Na szczęście nie gryzł na tyle głęboko, aby wymagało to szycia, jednak na tyle mocno by rozciąć bladą skórę.
Delikatnie odwzajemnił pocałunek. Chciał pokazać dziwnookiemu, że to na nim mu zależy, a nie na jego koledze, którym się teraz rudzielec zabawiał.
-Dla mnie jesteś ważny Ty, a nie to, żeby iść z tobą do łóżka... więc proszę zostaw mnie...daj mi odpocząć...obiecuje, że jak dojdę do siebie, będziemy mogli się zabawić jak Ty będziesz chciał...ale proszę...nie dziś... - w jego głosie było słychać mały cień nadziei, był naprawdę wyczerpany, a nogę miał zesztywniałą z bólu. Rudzielec mógł wyczuć, że mięśnie demona są jak skała, to na pewno nie wróżyło dobrze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group