To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Lodziarnia

Mari - 15 Maj 2018, 17:32

Kelnerka odebrała zamówienie i obiecała, że nie będą czekać zbyt długo. I faktycznie. Nie minęło pięć minut i dwa puchary z lodami stały już na stole. Kotka aż się oblizała ze smakiem i sięgnęła po łyżeczkę, by wsadzić sobie sporą porcję do buzi. Aż zamruczała, czując te wspaniałe smaki.
Zamrugała zaskoczona i spojrzała na owe kropki, o których Ira wspomniała. Przyjrzała się im uważnie, po czym spojrzała na twarz Iry - tutaj ich nie było, ale były na Twojej twarzy - wskazała łapą na nią - jesteś cała w fioletowe groszki i wygląda na to, że jak kichasz, to one obsypują wszystko wokół - wyjaśniła i sięgnęła po kolejną porcję lodów. Naprawdę były przepyszne.
Zamyśliła się, biorąc kolejną porcję mrożonej słodkości - w sumie to niedługo powinny się zaczynać - przyznała - też trochę mi umyka rachuba bo często podróżuję między Krainą, a Otchłanią, przez co czasem mi się mieszają dni, ale na pewno jeszcze Żywiosaliów nie było - powiedziała z pewnością w głosie.
W międzyczasie przyszła kelnerka i położyła obok stolika miseczkę z wodą, oraz z lodami dla Bestii. Mari obudziła ponownie Lunę, która była widocznie z tego powodu niezadowolona. Póki nie zauważyła słodyczy. Od razu wyskoczyła, a właściwie to wypadła z torby i rzuciła się na miskę z lodami, prawie do niej wpadając. Merdała ogonkiem tak mocno, że zdawało się, iż zaraz jej odpadnie. Naprawdę musiało jej smakować.
Musiała trochę pomyśleć, co by Ira mogła porobić - robi się coraz cieplej, więc coraz więcej osób będzie się wybierać nad jeziora i nad morze, żeby popływać łódką, połowić ryby, może ponurkować - wzruszyła ramionami - szczerze to zawsze znajdzie się do roboty, w zależności jednak od tego co kto tak naprawdę lubi - powiedziała szczerze, z przepraszającą miną, że nie umie w tym momencie nic porządnego wymyślić.

Ira - 16 Maj 2018, 11:49

Szczerze mówiąc mruczenia się nie spodziewała. W żadnym razie jej nie przeszkadzało, jak już to sprawiło, że chciała ją jeszcze bardziej pogłaskać.
Spojrzała na Mari jakby zobaczyła ducha.
- Bez jaj. To by tłumaczyło dlaczego niektórzy patrzyli na mnie tak jakoś niechętnie bez powodu. Bo mieli powód. - pomasowała nasadę nosa. Czyli kichanie było nie tylko uciążliwe dla niej, ale też dla otoczenia...
Bańki to przynajmniej wyglądały na normalne i niegroźne, ale te plamy? Potarła jedną na stole kciukiem by zobaczyć co się stanie.
Wzięła wsadziła kolejną łyżkę lodów do ust. Czekolada i chilli fajnie się komponowały. Sama by pewnie na to nie wpadła, ale nie musiała. Widziała to u Ludzi. Nadal miała resztkę tabliczki czekolady z chilli.
- Hmm, czyli przynajmniej z tym mi się udało. Nie przegapiłam świętowania. - skonstatowała z uśmiechem żując orzechy.
Zaczęła się szczerzyć widząc entuzjazm Luny. Chyba wszystkie psowate jakie widziała w obu światach to straszne łakomczuchy.
- Niby racja. Chodziło mi jednak o takie mniej oczywiste rzeczy. Akurat popływać mogę nawet zimą, bo są baseny. - wytłumaczyła rozbijając palcem bańki - O ile kojarzysz cokolwiek.
Tak przyjemnie się siedziało i rozmawiało, że zupełnie zapomniała o katarze. I związanym z nim kichaniem.
Kichnęła nagle i niespodziewanie lądując nosem we własnych lodach.
- Do diabła! Cholerny, magiczny katar! - niemal wywarczała prostując się.
Teraz nawet jej pucharek był w kropki. Walić to. I tak zje te lody.
- Przepraszam. - bąknęła przypominając sobie, że nie jest sama.
By się bardziej nie irytować zapytała białego Dachowca:
- Ty masz jakąś sporą rodzinę czy się na imprezę szykujesz? Bo patrząc po wadze to trochę rzeczy nakupiłaś, a to mi wygląda na termiczną torbę.

Mari - 16 Maj 2018, 21:49

Wzruszyła ramionami i pokiwała głową, na potwierdzenie, że pewnie dlatego tak się ludzie na nią gapili. Był to dość osobliwy widok, nawet jak na Krainę Luster. Takie coś zazwyczaj oznaczało, że ktoś się chory, na nie wiadomo co. Ale Ira czuła się dobrze, więc Mari nie martwiła się aż tak. Martwiła się co to może być i czy czasem też czegoś nie złapie, ale w sumie nie było wiadomo czy to nie coś indywidualnego. W szczególności, że nie widziała i nie słyszała nigdy o niczym podobnym.
Uśmiechnęła się do swojej towarzyszki - nom udało Ci się - powiedziała, machając ogonami leniwie - obchodziłaś już kiedyś Żywiosalia? - zapytała zaciekawiona, przekręcając głowę lekko w bok. Ciekawa była jak inni obchodzą takie święta. Może kiedyś też się zdecyduje, może nawet z Nishim? Będzie musiała go zapytać, czy byłby zainteresowany tym, by się trochę inaczej pobawić.
Zamyśliła się i położyła po sobie uszy, zakłopotana - wybacz...tak naprawdę nigdy nie byłam rozrywkową osobą i nie za bardzo się interesowałam takimi rzeczami. Raczej unikałam tłumów - wzruszyła ramionami, choć to nie do końca była prawda. Bo czyż nie prościej okraść kogoś w tłumie, gdy nie wiadomo potem kto to zrobił? Oczywiście, że tak. Ale jeśli chodziło o zabawy to raczej rzadko się do nich przyłączała, zwłaszcza po stracie swojej jedynej przyjaciółki.
Zaśmiała się cichutko, słysząc jak bardzo Irę ten katar denerwuje.
Podrapała się w tył głowy, zakłopotana - tak jak mówiłam wcześniej, wybieramy się z Luną na grilla do mojego...chłopaka - przyznała niepewnie - w sumie to nigdy nie byłam na żadnym to mogłam przesadzić, ale mięsko nigdy się nie zmarnuje. No i są tam też słodycze, więc może się wydawać, że jest tego więcej niż naprawdę - powiedziała, uśmiechając się delikatnie, trochę niepewnie.
- Jak długo Cię nie było w Krainie? Widziałaś coś ciekawego po Drugiej Stronie? - zapytała wyraźnie zainteresowana. Nigdy nie byłam w Świecie Ludzi i nigdy tam raczej nie będzie, ze względu na swój dość nietypowy wygląd. Poprawiła swoje srebrne włosy i wróciła do delektowania się deserem, czekając na odpowiedź swojej towarzyszki.

Ira - 16 Maj 2018, 22:40

- Nie. - stwierdziła krótko z rozbrajającym uśmiechem - Jakoś nie miałam z kim iść, a sama trochę średnio. Teraz bym się pewnie zdecydowała, ale... - i wzruszyła ramionami. Ale wtedy tego nie zrobiła i co tu więcej o tym powiedzieć? - A ty? - spytała wskazując kciukiem na swoją rozmówczynię.
Energicznie zamachała ręką słysząc przeprosiny. Za co ona przeprasza?
- Daj spokój. I tak jesteś milsza niż musisz patrząc na to, że dosłownie na ciebie wpadła. - pokazała przy okazji zaciśniętą pięść rozbijającą się o otwartą dłoń z lekkim puknięciem.
Wsadziła do ust łyżkę z lodami i pustą już wskazała na Dachowca. Przygryzła policzek od środka. Chciała ją uściskać, ale nauczyła się, że bywa zbyt bezpośrednia dla wielu, a było całkiem miło i nie chciała tego zepsuć.
- Hmm? A przystojny? Głupie pytanie. Na pewno przystojny. Ktoś taki jak ty pewnie nie może się odpędzić od natrętów. - spojrzała z niedowierzaniem słysząc, że nie była na żadnym grillu - Serio? Ja tam byłam na... Na w sumie nie wiem ilu. Ale powiem ci tak - żarcia jest zawsze za dużo lub za mało. Częściej za dużo. I potem trzeba wciskać żarcie wszystkim i samemu kombinować co zrobić z tym, którego się nie przeje. Taki urok tego. - mogła to brzmieć dość uciążliwie, ale dla nie to było zawsze raczej zabawne.
Chwilę się zastanowiła zanim odpowiedziała. Chciała powiedzieć rok. Jednak to w sumie nie była prawda. Naprawdę długo się zasiedziała w jednym miejscu. Aż dziw.
- By prawie dwa lata było. A co ciekawego? Mnóstwo rzeczy! - z entuzjazmu aż się lekko podniosła - Jak się dowiedziałam, że tam nie ma magii to spodziewałam się raczej nudnego i szarawego świata, a można go określić w zasadzie wszystkim, ale nie tym! Szlaa... aaa.... aa... - przerwało jej soczyste kichnięcie. - Szlag by to trafił. - powiedziała poprawiając włosy, które wleciały jej w oczy. - Na czym to ja? A, tak. Szlajałam się przez pół życia, a większość tego co pamiętam po całej Krainie. Widziałam różne dziwne rzeczy. I wiesz co? - lekko zawiesiła głos - Nie umiem powiedzieć, który świat jest dziwniejszy.

Mari - 17 Maj 2018, 08:13

- Prawdę mówiąc nigdy się tym nie interesowałam, a przynajmniej nie pod względem uczestnictwa- wzruszyła ramionami. Wiedziała kiedy co jest, kiedy coś się dzieje, bo wtedy były niezłe okazje by coś zwinąć. Co prawda wtedy też Gwardziści byli bardziej czujni, ale to nie był wielki problem. W szczególności jak się współpracowało z kimś. Co prawda wtedy trzeba było uważać, aby ktoś kogoś nie wystawił. Ale to się zdarzało dość rzadko, bo było wiadomo, ze towarzysze pójdą się zemścić za swojego.
- Każdemu się zdarza, nie przejmuj się. O ile nie zrobiłaś tego specjalnie, w co wątpię, to nie mam Ci czego mieć za złe - uśmiechnęła się do niej uroczo. Bo na czemu by miała się na nią gniewać? Przez to, że nie widziała gdzie idzie przez jakieś głupie, brokatowe łzy? No raczej nie. To raczej nie była jej wina, więc nie czuła potrzeby, żeby ją za to zwyzywać.
Zaśmiała się - przystojny i to bardzo - uśmiechnęła się rozmarzona - i w sumie nigdy nie zwracałam uwagi na facetów, jeśli chodzi o to by znaleźć potencjalnego partnera, więc nawet jeśli ktoś był mną zainteresowany to go ignorowała, więc w sumie nie wiem czy poza nim ktoś się mną interesuje - powiedziała bez jakiegoś przejęcia. Nigdy nie zastanawiała się nad jakimś partnerem czy partnerką, a Nishi po prostu spadł jej z nieba...dosłownie...lądując jej na głowie.
Poruszyła ogonami z zainteresowaniem i lekko przekręciła głowę - myślę, że nie będzie tego aż tak wiele, żebyśmy mieli z tym problem. Poza tym jest jeszcze Luna, więc część można przechować, albo ususzyć i nic się nie zmarnuje - powiedziała z przekonaniem. Wiedziała ile jest w stanie zjeść. No...nie była pewna ile zje Nishi, ale wątpiła, żeby miało się coś jakoś specjalnie zmarnować. Miała nadzieję, że on ma w domu coś z czego można zrobić sałatki i sosy. A jak nie to jeszcze się skoczy do sklepu, choć patrząc na to, że jest kontuzjowana, to pewnie Kruczek się uprze, żeby została w domku, a on poleci do sklepu po potrzebne składniki, których nie kupiła Kotka.
- Dwa lata? To faktycznie trochę Cię tutaj nie było - przyznała. Sama dwa lata temu się szlajała, ale po Krainie. A raczej po Otchłani. Zanim została zwerbowana przez Czarną Różę do Stowarzyszenia.
Postawiła wysoko uszka - naprawdę jest tam dziwniej niż tutaj? - wsadziła kolejną porcję lodów do ust, choć przez to uderzyła się w jeden z długich, kocich kłów. Syknęła i sprawdziła językiem czy wszystko w porządku. Westchnęła cicho - wybacz... - uśmiechnęła się przepraszająco - może opowiesz mi co tam jest takiego dziwnego? - poprosiła ją uprzejmie - zawsze mnie to ciekawiło co tam można znaleźć, a jak sama widzisz raczej trudno byłoby mi się wtopić w tłum - pomachała swoimi łapkami i poruszyła uszkami i ogonkami.

Ira - 17 Maj 2018, 19:08

- Ja w sumie też. - przytaknęła. Nawet ona nie potrafiła się interesować wszystkim. Przynajmniej na raz. Bycie notorycznie spłukaną też nie pomagało podczas większości imprez.
- Gdyby wpadanie na innych było tak dobre do zawierania znajomości to bym to robiła celowo. - wystawiając koniuszek języka. - Ale nie jest.
Raczej wręcz przeciwnie. Jednak tego nie musiała dodawać.
Tylko się uśmiechnęła widząc jej rozmarzoną minę. Naprawdę fajny facet musiał z niego być.
- Na pewno. Za ładna jesteś by nie. - stwierdziła całkowicie szczerze. Bez żadnego zażenowania czy wahania. Bezpośredniość Iry potrafiła wprowadzić w zakłopotanie wielu.
Lekko parsknęła słysząc zapewnienie Mari.
- Oj, uwierz mi. To tylko wydaje się takie łatwe do ogarnięcia. - Teraz może tak myśleć. Kiedy sądzi, że wie ile jest jedzenia, ale pewnie nawet ci co nie mieli nic przynosić i tak coś przyniosą.
Skinęła głową. Sporo czasu. Poza naprawdę wczesnym dzieciństwem nigdy nie spędziła nawet zbliżonej ilości czasu w jednym miejscu.
- Tego nie powiedziałam. - szybko odparowała popielatowłosa. - Zaa... psik co? - dość niezgrabnie przez kichnięcie spytała. Naprawdę nie wiedziała za co tym razem kotka chce przepraszać.
- Całkowity brak magii. - zaczęła urozmaiconą bańkami opowieść - To tak na początek. Przynajmniej dla nas. Jednak ich technika jest jak magia. Wiele odpowiedników tutejszych nowinek oni mieli ze dwa wieki temu. Bym ci pokazała ile rzeczy upchnęli do czegoś wielkości małej tabliczki czekolady, ale elektronika tu nie działa. Wytłumaczenie? Magia. - skomentowała ze śmiechem i tłumiąc kolejne kichnięcie. - Robią też makabrycznie skomplikowane, bardziej tradycyjne mechanizmy. - tu wskazała na zegarek na nadgarstku. - Nigdy też nie potrafiłam stwierdzić czy magii tam nigdy nie było. Jest mnóstwo opowieści o niej i magicznych stworzeniach, ale są przez większość traktowane jak bajki. Niesamowita dobroć i chęć polepszenia świat zderzająca się z okrucieństwem i pędem do jego zniszczenia. - aż zadrżała na samo wspomnienie tego co się dowiedziała - Gdyby mogli używać czego chcieli podczas wojny to by zrobili tu co chcieli. Ich pomysłowość w ułatwianiu sobie życia przebija jedynie ta do wymyślania sposobów na zabijanie się nawzajem. Bardzo różne kultury. Fakt, że po drugiej stronie rzeki ktoś może mówić zupełnie niezrozumiale. - tu przerwała i energicznie wszamała kilka łyżek lodów, bo zobaczyła, że zaczynają się topić - Jeszcze raz technika. Czasami mi się wydaje bardziej magiczna od magii. - skończyła bez tchu. Trochę się rozgadała. Bańki przy zwykłej rozmowie były zabawne, ale teraz otoczyły ich sporą chmurą. Wstała i zaczęła je na poły rozganiać i na poły rozbijać.
Gdy zadowoliła się efektem przyjrzała się jeszcze raz dokładnie Mari i powiedziała:
- Może i by nie było łatwo, ale bym cię zakamuflowała. Ale nie teraz. Za ciepło. Jesień by była najlepsza. Może wczesna wiosna. Przy okazji gdyby Dachowcy zrobili najazd na Anglię to by sporo ludzi się posikało ze szczęścia.

Mari - 17 Maj 2018, 20:26

Zaśmiała się zakłopotana - to nie do końca prawda, ale dziękuję za komplement - powiedziała całkowicie szczerze. Nie uważała się nigdy za żadną piękność i od dawna jej powtarzano, że tak nie jest. Była inna przez co inne istoty na nią zwracały uwagę, ale nic poza tym. Dodatkowo kto by chciał dziewczynę, która była poznaczona bliznami tak jak Mari? Co prawda większość była zakryta ubraniami i znajdowała się na jej plecach, ale i tak. Najbardziej się rzucała w oczy chyba ta, która była na jej oku. Kilka na ramionach, ale nie były aż tak widoczne. Sama się martwiła, ja Nishi zareaguje na to, jak wyglądają jej plecy. Miała nadzieję, że nie będzie mu to przeszkadzało. Zagryzła niepewnie dolną wargą i położyła uszy, ale szybko się ogarnęła.
Zachichotała - wierzę, że to nie jest takie proste. Ale skoro jesteśmy tylko w dwójkę, a sama miałam dość ... dobrą szkołę, jak dysponować jedzeniem, więc myślę, że mniej więcej udało mi się ogarnąć ile będzie nam tego potrzebne - powiedziała, poruszając lekko uchem. Było widać, że jest pewna tego co mówi. I dodatkowo nie kłamała co do szkoły. Bo cóż lepiej uczy organizacji jedzenia jak nie głód i przebywanie na ulicy? Może teraz już miała stałe dochody i brak taki zmartwień, ale nie miała zamiaru zapomnieć jak to jest, gdy jest naprawdę ciężko. Nie chciała się zmieniać przez to, że nie bała się o kolejny dzień, a nawet czasem o kolejne godziny, gdy podpadnie się u tego u kogo się nie powinno.
Słuchała wszystkiego z wielkim zainteresowaniem, pochłaniając kolejne łyżeczki swoich lodów. To było dla niej naprawdę fascynujące - słyszałam, że niektóre ich wynalazki przechodzą do Krainy, ale są przerabiane, żeby działały na przykład na kryształy, a nie na ...elektrykę - powiedziała, wypowiadając ostatnie słowo niepewnie. Ciekawa była co takiego tam można zobaczyć - co ta technika może zrobić, czego nie zrobiłabyś w Krainie? - zapytała, wyraźnie zaciekawiona całym tym tematem. Może była zbyt ciekawska, ale tak już miała. Poza tym była kotem i lubiła takie nowinki.
Widząc falę baniek, zaśmiała się i wstała - odsuń się - poprosiła i machnęła mocno pazurzastą łapą. Większość baniek uciekło, ale część nie przetrwała starcia z jej ostrymi pazurami, które świsnęły Irze przed nosem. Zawsze była z nich dumna i na pewno nie dałaby nikomu ich obciąć, a tym bardziej usunąć. Jej pan tak chciał jej kiedyś zrobić, ale na szczęście panowała nad nimi na tyle, że opóźniał ten zabieg. Wtedy przecież jego zabaweczka, byłaby przez kilka dni niedostępna, a na to sobie nie mógł pozwolić z tylko sobie znanych, chorych powodów.
Zaśmiała się - a jak masz zamiar ukryć moje łapy? Ręce jeszcze schowasz w rękawicach, ale nogi? Nie ma szans, żebym Ci założyła buty - powiedziała z lekkim powątpiewaniem. Ciekawe co takiego by wymyśliła, żeby ją zakamuflować - czemu uważasz, że zrobiłyby furorę? - zapytała zaciekawiona. Co tam było takiego, że Dachowce byłyby tak popularne - w ogóle...byłaś tylko w Anglii? Czy widziałaś może też jakieś inne kraje? - widać było, że to tez było dla niej bardzo ciekawe. W końcu Yuu nie był z tego kraju, tylko z innego.

Ira - 17 Maj 2018, 21:10

- Nie bądź taka skromna. Może nie jesteś standardowo ładna, ale ładna jesteś i tak. - spojrzała na nią łobuzersko - Ewentualnie ja mam fatalny gust, o którym mi nikt nie powiedział.
Odgryzie się czy nie? Takie przepychanki słowne był zabawne. I można się było z nich całkiem sporo dowiedzieć o drugiej osobie.
- Skoro tak mówisz. Zobaczymy jak wyjdzie w praktyce. Swoją drogą jeśli brakuje wam rąk do pracy to jestem całkiem niezłym kucharzem. - ciekawa była jak na to zareaguje jak się zorientuje lub dowie, że jest Cieniem. Cień, który umie przyrządzać jedzenie. I to jeszcze dobrze. Kto to widział? Aż uśmiechnęła się do własnych myśli.
- Możliwe. Ale fakt, większość ich technologii jest zasilana elektrycznością. - chwilę się zamyśliła co powiedzieć i kichnęła - Przede wszystkim komunikacja. Sami siebie nazwali "społeczeństwem informacyjnym" i uważam, że całkiem trafne. W zasadzie natychmiastowe rozmowy z ludźmi na drugim końcu świata - dosłownie drugim. Dostęp do zasobów wiedzy, kultury i rozrywki bez wychodzenia z domu. I to nie byle jakiej ilości. W największej bibliotece by się to nie pomieściło. - tu trochę zmieniła ton i puściła oko do Mari - Obrazki kotów. Wielka ilość obrazków i filmików z kotami. To jest właśnie zabawne. Tam są wymieszane ich największe osiągnięcia, historia i całkowite, ale zazwyczaj sympatyczne głupoty. Internet to naprawdę ciekawa rzecz. W sumie dzięki niemu wiem więcej o ich historii niż naszej. - energicznie kontynuowała swoją opowieść okraszaną bańkami - Niesamowita szybkość poruszania. Potrafią nawet szybciej niż dźwięk podróżować. Szybciej niż dźwięk, rozumiesz to? - początkowo nie chciała w to uwierzyć, ale taka byłą prawda. Ludzie się zawsze spieszyli i znaleźli sposoby by tracić tak mało czasu jak tylko się da.
Już mniej entuzjastycznie podjęła kolejny temat.
- Oczywiście ich broń. Jest straszna. Nawet ta, której używają, bo zrobili kilka takich co sami uznali za tak straszne, że podpisali uzgodnienia by nigdy ich znów nie używać. Wątpię by nas to obejmowało gdyby się zdecydowali na pełnowymiarową wojnę. Na szczęścia sama MORIA wszystko ukrywa. Nie wiem czemu, ale mnie to nie obchodzi. - musiała powstrzymać dreszcze. Ciekawość jest fajna, ale zdjęcia, które widziała były...
mało przyjemne. Lekko mówiąc.
- Pewnie bym znalazła coś jeszcze gdybym się bardziej zastanowiła, ale to takie największe i najważniejsze według mnie. - podsumowała kolejną falę baniek. Podsumowanie zaś zaakcentowała kichnięciem.
Coś jej powiedziało, że lepiej posłuchać. Zgrabnie odskoczyła. Świst pazurów pokazał, że to była dobra decyzja. By zamaskować lekki szok zażartowała sobie:
- Kotek ma pazurki, hm? A mruczy jak się podrapie za uszami? - zrobiła ruch jakby chciała się przekonać, ale zanim jej ręka na dobre się zbliżyła to zanurkowała w lodach kotki. Oblizała palca i jej twarz lekko stężała - Łee... Jakie to słodkie!
Pokręciła głową. Mogła nie być jakimś geniuszem, ale pomyślała o czymś takim.
- Wiem. Dlatego powiedziałam te konkretne pory roku. Długa spódnica lub długie luźne spodnie. Trochę poprzerabiać, może założyć jakieś skarpety z dziurami by futro się nie rzucało w oczy jak by się podwinęły. Uszy pod czapkę. Ogony pod płaszcz. Byłoby raczej średnio wygodne, ale możliwe.
Przetarła wciąż irytująco łzawiące oczy i dokończyła lody. Ostatecznie miała ich wyraźnie mniej niż Mari.
- Bym ci pokazała na telefonie, ale nie działa. - sięgnęła do plecaka i wyciągnęła martwy, płaski prostopadłościan i jednej ciemnej, szklanej ściance i kilku drobnych przyciskach na bokach - Ale krótko mówiąc, że "kocie-dziewczynki" są dość popularne w ich "kulturze popularnej". Swoją drogą to też dość ciekawa rzecz. Mają tego wszystkiego na tyle, że muszą to dzielić by cokolwiek znaleźć.
Uznała, że na ostatnie pytanie może odpowiedzieć dość przewrotnie. Więc skorzystała z okazji.
- Nie była, ale widziałam. W pewnym sensie.

Mari - 18 Maj 2018, 13:07

Uniosła jedną, srebrną brew - standardowo ładna? Co przez to rozumiesz? - zapytała, zaskoczona wyraźnie tym określeniem. Na następne słowa, uśmiechnęła się drapieżnie - a może po prostu osóbki, które mają podobne włosy do Twoich, są w Twoim guście? - zapytała, mrucząc i przeczesując długie, lśniące pasmo swoich włosów, patrząc Irze prosto w oczy. Jeśli chodziło o droczenie się, to o ile miała dobry humor, to nie mała problemów z takim zachowaniem, ale gdy przychodziło co do czego, to już niestety nie była taka pewna siebie. Mogła udawać, że tak nie jest, ale prawdy nie dało się oszukać.
- Sama nie wiem jak to wyjdzie. W sumie to wpadł mi ten pomysł nagle do głowy - przyznała, drapiąc się z zakłopotaniem po głowie - nie chcę nic obiecywać, ale możemy go potem zapytać czy nie ma nic przeciwko. Bo w sumie...to chciałam mu wynagrodzić, że zniknęłam na tydzień, a też to będzie w jego domu, dlatego nie chcę nikogo tam spraszać bez jego zgody - powiedziała, uśmiechając się przepraszająco. Nie chciała nic obiecywać, ale też nie chciała jej mówić bezpośrednio, że chciała ten czas spędzić sam na sam z ukochany. Może wrócić do tego, co przerwało ostatnio Stowarzyszenie, przez to, że musiała przesłuchiwać jakąś głupią, ludzką dziewczynę.
Słuchała wszystkiego uważnie, z fascynacją w oczach. To było naprawdę niewiarygodne, że potrafili takie rzeczy. Uniosła jedną brew, gdy Popielata do niej mrugnęła - to, że jestem Dachowcem, nie znaczy, że jestem jak inne koty, czy też, że mam na ich punkcie hopsia. Jak widzisz, nawet moja bestia nie jest kotem - wskazała na Innocenzę, która łaziła pod stołem, przesuwając swoją miseczkę, by dokładnie ją wyczyścić, mimo iż była już całkowicie pusta. Widziała, że jest częściowo kotem, ale nie przepadała za tym by porównywać ją do tych zwierzaków. Zdarzało się nawet, że ludzie rzucali jej kiedyś kłębki czy puszczali zajączki światła na ścianach, żeby się z niej ponabijać, jak próbuje je złapać. Mari jednak taka nie była. Nie polowała na wszystko co się rusza.
Dostęp do informacji był już bardziej przydatną rzeczą. Mogła do nich mieć dostęp wszędzie? Bez przeszukiwania bibliotek? To dopiero było przydatne, a nie jakieś kotki w internecie. Jak chciała je pooglądać wystarczyło wejść w jakąś uliczkę w mieście i proszę bardzo. Prychnęła słysząc o prędkości światła - a u nas są istoty, które umieją się teleportować nawet między Krainami i to bez żadnej technologii, ewentualnie za pomocą Kompasu, a to jest jeszcze szybsze niż prędkość światła. Niektórzy potrafią wchodzić do snów i w nich mieszać, czy ta cała technologia to potrafi? Jakoś wątpię - powiedziała, wyraźnie nieporuszona tym odkryciem. Czym się tak Ira podnieca? Umieją podróżować szybko? No i co z tego?
Westchnęła ciężko - to nic tylko się cieszyć, że to wszystko u nas nie działa. Ale za to u nich działa nasza magia, prawda? - zapytała, powoli kończąc swoje lody - to mamy pewną przewagę no i Kraina jeszcze dzięki temu istnieje. Ale po co tworzyć coś, co się okazuje zbyt straszne, żeby w ogóle zakazać używania tego? - wzruszyła ramionami. Chyba coraz mniej lubiła Ludzi. Opętańce były w porządku, ale sami Ludzie, jako masa...coraz mnie sympatii do nich miała. Może indywidualnie nie byli tacy źli, ale sami? Całe szczęście, że nie zawładnęli ich domem.
- Słyszałam, że z osiągnięć mieli jeszcze, że polecieli w kosmos? Czy to prawda? - zapytała, zmieniając temat na trochę bardziej...przyjemny. Przynajmniej tak jej się zdawało. Na pewno lepszy niż jakaś ...broń masowego rażenia, czy jak to oni tam nazywali. Chociaż muzykę mieli piękną, to im wyszło.
Uśmiechnęła się drapieżnie i zaprezentowała swoje ostre, czarne pazury, które wystawały z jej puchatych palców - może zamruczy, a może odgryzie rękę? Chcesz sprawdzić? - nastawiła głowę, ukazując jednocześnie swoje białe, kocie kły. Gdy jednak Ira wsadziła palec do jej lodów, warknęła cicho - ej to moje! - zaraz jednak się zaśmiała, widząc jak ta się krzywi - i widzisz? Pokarało - pokazała jej język i sama sprawnie skończyła lody, oblizując się ze smakiem.
Przeszedł ją dreszcz, przez co jej futerko lekko się zjeżyło - ja chyba jednak podziękuję. Już nawet nie chodzi o kombinowanie, bo ukrywanie przynajmniej części swoich charakterystycznych cech, nie jest dla mnie niczym nowym, ale i tak jakoś nie widzę tego, jak by można ukryć to, że moje nogi są po prostu kocie - wzruszyła ramionami. Nie zależało jej aż tak bardzo na tym, żeby zwiedzać ten świat osobiście. Może fajnie by było raz tam się wybrać, ale wolała nie ryzykować przyłapania przez MORIĘ. Była aż tak głupia czy chciwa by sama wciskać się w ich łapska.
Postawiła wysoko uszy - mogę? - zapytała, wyciągając swoje łapki. Jeśli otrzymała zgodę, wzięła przedmiot ręce i ostrożnie się z nim obchodząc, obejrzała uważnie dziwne ... coś -co to takiego? I do czego to jest? - zapytała oddając przedmiot. Jeśli go nie otrzymała to po prostu zapytała, cofając dłonie.
Prychnęła lekko rozbawiona - a co w nich takiego fascynującego? Że mają uszy i ogony? - nie rozumiała tego. Ale pewnie dlatego, że pochodziła z Krainy, gdzie taki widok był codziennością - gdyby nie było konfliktu i więcej osób wiedziało o tym, to by mogli oglądać sobie takie widoczki na co dzień i to za darmo, do tego mogliby pooglądać rzeczy, których oni nie mają, a my to co oni tam posiadają - westchnęła smutno - ale to raczej mało prawdopodobne, o ile w ogóle możliwe - przyznała z lekkim smutkiem. Może gdyby był pokój, to Nishi zabrałby ją do swojego kraju i pokazał skąd pochodzi? To by było wspaniałe!
- W pewnym sensie widziałaś? - zapytała trochę nie do końca rozumiejąc - co przez to rozumiesz? - zapytała, przekręcając lekko głowę w bok.

Ira - 18 Maj 2018, 15:00

- Tu nigdy o tym nie słyszałam, ale u ludzi pewne cechy wyglądu wpisują się w ichni "kanon piękna". Jak się je ma to jest się ładnym czy tam przystojnym. Ale są także osoby, które do tego nie pasują, ale i tak są uważane za takie. To właśnie takie niestandardowo ładne. - jej komentarz skomentowała tylko wystawieniem języka po czym się skrzywiła, bo bańka się na nim rozbiła.
Nie miała jakiejś konkretnej opinii o takich włosach. Kiedyś jej przeszkadzały, teraz się do nich przyzwyczaiła i nawet polubiła. Dobrze, że ludzie farbują na dziwniejsze kolory, bo ciężko by było jej wytłumaczyć dlaczego ma siwe włosy w takim wieku. Niby się to zdarzało, ale bardzo, bardzo rzadko.
- Super! - ucieszyła się Ira. - I tak cię odprowadzę by to zanieść więc będziesz mieć okazje. - powiedziała entuzjastycznie - A jak nie... To trudno. - lekko oklapła po ostatnich słowach.
Jej śmiech przerwało kichnięcie.
- Tego nie powiedziałam. Ale wyglądasz trochę kocio, bo raczej nie jak szczur. - powiedziała w tonie wesołej złośliwości. - A ludzie lubią koty. W sumie to lubią zwierzęta. Choć psy i koty są najpopularniejsze, ale trzymają chyba wszystko co się da. Ptaki, węże, rybki, pająki, jaszczurki, żaby, szczury i inne gryzaki. W zasadzie wszystko co się da.
Bursztynooka wstała i przeciągnęła się strzelając kilkoma stawami. Skrzywiła się gdy światło padło jej na twarz i rozbłysło miriadą odbłysków. Założyła znowu okulary. Lepiej. Trochę.
Obeszła stolik i podeszła do Mari. Blisko.
- Prędkością dźwięku. Prędkość światła jest większa. Dużo większa. Nawet podczas burzy to widać, ale poza tym masz rację. Tylko co z tego? - spytała szczerze rozbawiona Ira. Na niej to zrobiło wrażenie niemal od razu, ale zapewne dlatego, że dużo podróżowała. - Co z tego, że jakiś tam Will Smith czy inny nie wiadomo kto może się teleportować? Mnie to na nic, bo ja nie potrafię. Co z tego, że niektórzy mogą przechodzić między światami? Z tego co wiem to raczej się trafia gdzieś, a nie tam gdzie się chce. A tam? Tam każdy może podróżować tak szybko. Wystarczy mieć pieniądze na bilet. Widzisz różnicę? Może i dzięki magii można szybciej, ale to jest rzadkie. Tam zaś powszechnie dostępne. A kasa tu też jest potrzebna więc... - urwała. To było oczywiste. Bez kasy ani tu ani tam nie da się żyć. Ona i tak miała całkiem nieźle, bo nigdy nie głodowała. Snów nikt nie broni.
Pokręciła lekko głową.
- Część nie działa. Część by raczej działała. Tylko, że te zakazane niemal zniknęły całkowicie. A dlaczego? Może to zabrzmi dziwnie. W sumie jest trochę dziwne, ale... - przerwała na chwilę. Trochę niepewna. Chyba po raz pierwszy podczas tej rozmowy. Potarła podrażniony nos i oczy. Popatrzyła na bańki jej autorstwa. - Ale by się mniej zabijać. Tworzyli bronie, które miały przechylić szale na jedną stronę. I to działało. Działało dopóki druga strona nie zrobiła odpowiednika i straty tylko się zwiększały po obu stronach. To zakazywali tego i wracali do bardziej tradycyjnego się zabijania. Jednak ich najstraszniejsza broń spowodowała, że nie ma wielkich wojen. Są małe, regionalne, ale nie ma globalnych. Kilkadziesiąt tysięcy bomb, z których każda może zrównać z ziemią całe miasto to wystarczający straszak. Gdyby zaczęła się wojna z ich użyciem to by nie było wygranych. Tylko przegrani. O ile ktoś by przeżył. Dlatego pewnie nigdy do niej nie dojdzie. Mogą być chciwi. Mogą być destrukcyjni, ale nie są głupi. Nie aż tak. Nie walczą, bo się boją. - historia ludzi była o tyle ciekawa co dziwna. Wiele rzeczy, które miały pomagać skończyło szkodząc, a tych miało szkodzić pomagając.
- Mmmoże. - wymruczała w odpowiedzi.
Odwdzięczyła się sama pokazaniem języka. Efekt byłby pewnie lepszy gdyby nie skończyło się to kolejnym kichnięciem.
- Dałoby się. Ja kiedyś się nie zorientowałam, że ktoś nie ma nóg tylko protezy przy czymś takim. - może jej nie wierzyć, ale była przekonana, że z odrobiną czasu by była w stanie to zrobić.
Wyciągnęła rękę z telefonem.
- Telefon. Dokładniej smartfon. Fajna rzecz, choć trochę delikatna. A do czego? Do wielu rzeczy. Pierwsze służyły w zasadzie tylko do prowadzenia rozmów i - odwróciła się by kichnąć - wysyłania krótkich wiadomości tekstowych, które nazywają esemesami. Teraz to niemal do wszystkiego. Robią zdjęcia, filmy, można na nich je też oglądać. Można nadal przez nie rozmawiać i wysyłać wiadomości, a nawet obrazki i bardziej skomplikowane rzeczy. Pokazują godzinę i datę, mogą służyć za kalendarzyk i notatnik. Można słuchać z nich muzyki. Można na nich grać w gierki. Mają nawigację - taką elektroniczną mapę pokazującą gdzie jesteś. Mogłabym jeszcze trochę wymieniać. Naprawdę wepchnęli do tego mnóstwo rzeczy. - skończyła wśród kolejnej fali baniek.
Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Uważają, że są urocze i w sumie tyle. Niektórzy by sami chcieli takie mieć.
Zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. To była trudna kwestia.
- W sumie to nie ma konfliktu z ludźmi. Tylko MORIA się tu wtrynia. A o niej w zasadzie żaden człowiek nie wie. Tak samo jak o nas. Magia to dla nich bajki, a takie organizacje to teorie spiskowe. Nie wiem dlaczego MORIA tak bardzo nie chce by ludzie o nas wiedzieli. Początki by były trudne, ale raczej by jakoś to wyszło. Dla wielu dowiedzenie się, że magia jest prawdziwa to by było spełnienie marzeń. Ich nauka w połączeniu z magią by mogła wiele. Oni by takiej szansy nie przepuścili. Początek mógłby być ciężki. Ludzie boją się nowego i nieznanego, ale też bardzo szybko się przystosowują. Ich świat się zmienia bardzo szybko. Te telefony, przenośne. - wskazała na trzymany przez Mari przedmiot - istnieją od jakichś dwóch dekad. Takie jak ten od kilku lat. W tym czasie stały się w zasadzie nieodłącznym elementem codzienności. Ludzie podbijali się i walczyli, ale teraz raczej wolą się dogadywać. Jako ogół są zmęczeni walkami.
W sumie to była prawda. Poza kilkoma regionami świata to był pokój. Drobne tarcia, ale brak walk. Co najwyżej walki na słowa i pieniądze.
- Nie byłam, ale widziałam. Filmy, zdjęcia. Jedzenie. Ludzie. Pracuję w hinduskim barze, którego szefem jest prawdziwy hindus. Przepisy są autentyczne, a więc i żarcie. Nawet jak ja je robię. - uśmiechnęła się. Całkiem polubiła tę robotę. A tak pikantna kuchnia naprawdę jej przypadła do gustu.
- Więc widziałam wiele krajów w nich nie będąc. Największym problemem są języki. Angielski jest dość popularny jako międzynarodowy, bo jest uważany za prosty, ale na wsi i innych ciekawszych dla mnie miejscach się raczej nim nie dogadasz. A taki chiński to brzmi dla mnie jak by ktoś się zakrztusił i próbował coś wtedy powiedzieć.

Mari - 19 Maj 2018, 10:19

Zamrugała, ale przytaknęła głową, że rozumie. Choć zrobiła to trochę niepewnie. Tutaj określenie piękna byłoby...po prostu trudne. Istoty za bardzo się od siebie różniły, żeby to określić.
Uśmiechnęła się do niej miło - bądź dobrej myśli. Nishi jest naprawdę miłym facetem. Może się zgodzi na dodatkową osobę na grilla - gorzej z noclegiem, ale miała nadzieję, że zgodzi się chociaż na to, żeby ktoś im potowarzyszył. Nie wiedziała jakby miała odmówić Irze. Wydawała się miłą dziewczyną, dlatego nie chciała jej tak odganiać. W szczególności, że starała się jej pomóc po tym jak przypadkiem na nią spadła. Na pewno będzie ciekawie, gdy będzie coś opowiadać z tymi tęczowymi bańkami.
Wywróciła oczami - tutaj też dużo osób uwielbia zwierzęta, choć pewnie się różnią od tych, które mają Ludzie - powiedziała spokojnie.
Wysłuchała jej uważnie. Przyglądała się jej, gdy ta starała jej się pokazać, że to jednak jest fascynujące - przyznaję, że to wielki wyczyn, ale jak sama mówisz, trzeba mieć pieniądze i to pewnie nie jakieś małe - uśmiechała się do niej tajemniczo - podobnie jak tutaj. Chociaż jeśli już masz Kompas, albo znasz kogoś, kto się umie teleportować, to może to zrobić za darmo. No chyba, że jakoś w miarę łatwo da się dostać do tego czegoś co tak szybko się porusza - wzruszyła ramionami - więc co za różnica, czy da się tak szybko poruszać, czy też nie? - zapytała, patrząc Irze prosto w oczy. A przynajmniej miała taką nadzieję, bo ta znów miała na nosie okulary.
- Stworzyć broń, żeby szybciej zabić przeciwnika, a raczej większą ilość przeciwników, by tamci się wystraszyli i skapitulowali, ale nie przewidzieć, że wróg zrobi dokładnie to samo? No cóż....ten problem pojawia się chyba w każdym ze światów - wzruszyła ramionami. Wojny...były wszędzie. Wojny i mniejsze konflikty. Jedne na wielką skalę, inne mniejszą. Niektóre tak małe, że obejmowały tylko na przykład dwa rody i nic więcej. Czasem nawet wewnątrz rodu i to oddziaływało w jakiś sposób na otoczenie, jednak nigdy jakoś się tym specjalnie nie przejmowała. Póki jej to nie dotyczyło, a teraz wiedziała, że jeśli wojna sprzed trzydziestu lat się powtórzy, to wtedy będzie musiała wziąć w niej udział. W końcu była teraz w Stowarzyszeniu.
- Może kiedyś, ale jakoś mi się tam nie spieszy. Przynajmniej póki MORIA ma tam jeszcze coś do powiedzenia - skrzywiła się na samą myśl. Ostatnio miała kontakt z dwoma osobami z tej Organizacji i były zupełnie różne. Kobieta naprawdę ją wkurzyła. W życiu by nie pomyślała, że w trakcie przesłuchania, posunie się do tego, by zranić osobę przesłuchiwaną a tu taka niespodzianka, że kobiecie raczej szybko ślad z policzka nie zejdzie.
No i to było ciekawe! Małe urządzenie, które dało się zabrać praktycznie wszędzie, a do tego miało tyle zastosowań! - z niego też można dostać się do tej ... bazy danych, wielkiej biblioteki, o której mówiłaś, czy tylko jak się jest w domu i służą do tego jakieś inne dziwne przedmioty? - zapytała, oddając telefon właścicielce.
Westchnęła ciężko - wiem, ale MORIA to głównie ludzie, którzy uważają wszystko inne za dziwadła. Nawet tych, którzy byli ich towarzyszami, ale dotknęła ich Klątwa i przez to często są zmuszeni opuścić swoje rodziny i znajome okolice. Może jakby powoli zacząć zapoznawać ludzi z magią to nie byłoby tylu problemów, albo pojawiłyby się kolejne...kto tam to by wiedział - powiedziała, trochę smutno. Jakoś nie mogła uwierzyć, że ta cala technologia prowadzi do zjednoczenia ludzkości. Skoro można się komunikować na odległość to z jednej strony super, bo można porozmawiać z kimś kto jest daleko, ale jakoś nie wierzyła, że wychodzili z domów tak często jak Lustrzacy, by spotykać się ze znajomymi. Raczej byli na to zbyt leniwi.
Otworzyła szeroko oczy - czyli możesz zobaczyć każdy kraj, nie wychodząc z domu i nie musząc podróżować? - zapytała zafascynowana - ale z drugiej strony szkoda, bo nie zasmakuje się w tym wszystkim tak jakby się było na miejscu. - przyznała. Ale wiedziała, że pewne do podróżowania potrzebna jest spora ilość pieniędzy, a nie każdy może sobie na to pozwolić.
Ożywiła się jednak bardziej na wieść o jedzeniu - jeśli Nishi się zgodzi to może coś nam przygotujesz ze Świata Ludzi? - zapytała zainteresowana- możemy pójść teraz na przykład na jakieś jeszcze zakupy, bo nie wiem co jest potrzebne. I...znasz też potrawy z innych krajów? - zapytała zaciekawiona, odsuwając od siebie, pusty już puchar.

Ira - 19 Maj 2018, 12:36

- Fajnie by było. Miałabym przynajmniej trochę czasu, który nie będzie porażką. - odparła wesoło.
Na jej wywrócenie oczami odpowiedziała lustrzanym gestem.
- A czy ja mówię, że nie? Sama chciałaś bym ci opowiedziała o... - przerwało jej kichnięcie, po którym można było usłyszeć niezrozumiałe, rozeźlone mamrotanie - O Świecie Ludzi. Ludzie zaś to tak jakby nieodłączna jego część.
Potem mrugnęła do niej by nie wzięła tego do siebie.
- No na pewno więcej niż bochenek chleba, ale też bez przesady. W zasadzie każdego na to stać. No chyba, że chce luksusowe warunki. To już jest drogie. A co do tego co mówisz to mogę się mylić, ale to raczej indywidualne rzeczy. Kompas tylko dla właściciela, a rozmawiałam tylko z jednym takim co potrafił się teleportować i mi powiedział, że to co ma na grzbiecie to najwięcej co może ze sobą zabrać. Może inni mogą więcej, ale taki on by mi nic nie dał. Mnie by nigdzie nie przeniósł. Zaś to o czym mówię to jest szeroko dostępne, a dostać się to nie problem. Magia jest szybsza, ale indywidualna, Technika może być wolniejsza, ale dla wszystkich. - stworzyła kolejną falę baniek i z rozbawieniem patrzyła jak powoli zbliżają się do Mari w lekkim wiaterku.
Wzruszyła ramionami.
- Nawet nie tyle co nie przewidzieć, ale liczyć, że zdąży zrobić to co miało zanim druga strona coś wymyśli i to wprowadzi. Nie jestem żołnierzem więc średnio się na tym znam. - po czy znów wzruszyła ramionami. Wiedziała tyle ile wyczytała, obejrzała lub zostało jej opowiedziane. Ostatnia woja, która dotyczyła Anglii skończyła się ponad siedem dekad temu, a ludzie żyją krótko.
- W sumie to nie wiem czy MORIA jest gdziekolwiek poza Anglią lub nawet Glassville i okolicami. Ciężko stwierdzić jak ona oficjalnie nie istnieje. Ja wiem o niej tylko dlatego, że w Krainie wiedza o niej jest raczej powszechna. Tam się nawet na ślad jej nie natknęła. - tu na chwilę zamilkła - Choć szczerze mówiąc specjalnie nie szukałam z oczywistych względów.
Nie była tchórzliwa, ale pakowanie się w takie niebezpieczeństwo bez powodu byłoby po prostu kretyńskie. Jej się na tamten świat jeszcze nie spieszyło.
- Tak. Tylko trzeba wykupić odpowiedni pakiet. - tu na chwilę zamarła wyraźnie starając sobie coś przypomnieć - W sumie to zapomniałam powiedzieć, że poza telefonem trzeba wykupić abonament czy coś, ale to nie jest jakieś drogie, a diablo użyteczne. Choć wygodniej to robić na komputerze. To taka większa maszynka, ale przez to wygodniej się ją obsługuje. - zakończyła tłumaczenie kichnięciem. Tym razem podwójnym. Zaczynało się tu robić fioletowo. Miała nadzieję, że albo to łatwo zmyć albo samo zejdzie.
- Ludzie może są jedni, ale pod niektórymi względami różnią się między sobą bardziej niż różne rasy Krainy. Ale w MORII muszą pracować jacyś socjopaci. Większość ludzi by się nie zgodziła na rzeczy jakie tam robili. Na przykład cała ta sprawa z Cyrkowcami. Zwierzęta mają u ludzi więcej praw, a jakby się dowiedzieli, że robili takie rzeczy na istotach inteligentnych i świadomych to by poleciały głowy. Metaforycznie. - szybko dodała. - Kara śmierci zniknęła prawie na całym świecie u nich.
Zaś w Anglii jej nie było od lat. W sumie chyba w całej Europie czyli najbliższej okolicy.
- Racja, ale dwie rzeczy. Pieniądze i język. - kichnęła. Nie miała nic więcej do wytłumaczenia. Uważała, że to było dostateczne.
Roześmiała się.
- Oczywiście! Byle nie tradycyjnie angielskiego, bo mają paskudne żarcie. - szybko zastrzegła. - Zaś co do jedzenia z innych krajów to tak. Nie wszystkie bym umiała zrobić, ale jadłam z kilku. - zaczęła wymieniać przy okazji licząc na palcach - Indie, Polska, Turcja, Anglia, Francja, Włochy, Węgry, Litwa, Japonia, Chiny... - zauważyła, że zabrakło jej palców więc zaczęła je zginać w odwrotnej kolejności - Hiszpania, Peru, Etiopia i Kazachstan. To przynajmniej pamiętam, najłatwiej by mi było hinduskie, bo robię je w pracy. Tylko ostrzegam, jest naprawdę pikantne! - dodała te ostrzeżenie, bo to, że jej to się bardzo podoba nie znaczy jeszcze, że wszystkim.

Mari - 19 Maj 2018, 19:27

- Wybacz....chyba po prostu mam mały...uraz do ludzi ostatnio i dlatego tak nie potrafię tego docenić? - wzruszyła ramionami. Świat Ludzi naprawdę ją interesował, ale przez przesłuchanie tej całe Vegi, nie umiała uznać, że jest tam coś lepszego czy też nie. To jednak było trochę straszne, że niektóre relacja z jedną osobą, może zniszczyć pogląd na całą społeczność. Chyba będzie musiała się do tego przyzwyczaić. Ale przynajmniej nie jest z nią aż tak źle, żeby uważać ich za jedno wielkie zło i nawet nie dopuszczać do siebie żadnej informacji na ich temat.
Podniosła łapy w geście poddaństwa - no dobrze, dobrze. Poddaję się - przyznała. Nie chciała już dalej kontynuować tej dyskusji - technologia dla każdego, magia nie do końca - wzruszyła ramionami. Nie chciała się kłócić z dopiero co poznaną dziewczyną.
- Wybacz....po prostu nigdy nie rozumiałam tej chęci zabijania się nawzajem, by pokazać kto jest lepszy - powiedziała, spoglądając gdzieś w bok - w samej Krainie też tak jest. I nawet nie mówię o konfliktach między rasami czy rodami Arystokratów, ale taka mała wojna rozgrywa się codziennie na ulicach wszystkich miast. Zabij, ukradnij, zanim zrobi to ktoś inny lub nim ty nagle zaczniesz wąchać kwiatki od spodu - powiedziała trochę beznamiętnym głosem.
- Nie zdziwiłabym się. Ale też z tego co wiem najwięcej przejść oraz sama Brama są w Glassville, pewnie dlatego siedzą głównie tam. Ale to nie oznacza, że nie szukają gdzieś magicznych istot, gdzie nie ma ich tak wiele i gdzie nie rzucaliby się bardziej w oczy - powiedziała, spoglądając uważnie na Irę. Ciekawe jak przez tak długi czas dawała sobie sama radę w innym świecie. Nie pytała o to jednak. Nie chciała wyjść na niegrzeczną, lub zbyt ciekawską.
Zamrugała po czym potrząsnęła głową - pakiet? Abonament? Co to oznacza w Świecie Ludzi? - zapytała, nie do końca rozumiejąc o czym dziewczyna mówi. Trzeba mieć jakiś abonament, żeby móc używać telefonu? Na ile? Co to obejmuje? Miała tyle pytań i nie wiedziała, które będą właściwie dla tej rozmowy. Dlatego nie zasypywała nimi swojej towarzyszki.
- Słyszałam, że ogólnie to co robili jest zakazane, dlatego też są tajni i w sumie się nie dziwię. Musieliby mieć niezły wpływy, żeby uszło im to na sucho, a i tak nikt nikomu nie uwierzy jakby ktoś na nich doniósł. W końcu sama powiedziała, że magia tam jest włożona między bajki - powiedziała, lekko się przeciągając.
Zachichotała, słysząc opinię na temat angielskiego jedzenia. Otwierała coraz szerzej oczy, gdy dziewczyna wymieniała kolejne kraje, których kuchnię poznała. Aż wstała, prawie wywracając krzesło za sobą i skrzywiła się bo stanęła na kontuzjowanej łapie. Nie przejęła się tym jednak jakoś specjalnie - umiesz robić coś z kuchni japońskiej? - zapytała wyraźnie zaaferowana, po czym rozejrzała się i widząc ciekawskie spojrzenia, odchrząknęła i usiadła znów na miejsce - a jest tam coś...co by pasowało do grilla? Może...jeśli do nas wpadniesz to zrobiłabyś coś z różnych miejsc ze Świata Ludzi? - poprosiła z nadzieją. Widać jednak było, że najbardziej zainteresowała ją właśnie japońska kuchnia. Ciekawe tylko dlaczego.

Ira - 20 Maj 2018, 19:21

- No ja w sumie miałam wielkie szczęście do ludzi. Tutaj niekoniecznie.
Taka w sumie była prawda. Gdyby było inaczej to by nie zagrzała tyle czasu tam miejsca.
W sumie to większość złych rzeczy o Ludziach tylko słyszała, ale nie miała okazji by odczuć to z pierwszej ręki. Poza tym snem lata temu. Ale to był tylko sen, który i tak jej pomógł.
- I prawidłowo. - powiedziała łobuzersko zdmuchując lufę pistoletu z palców, który był chwilę wcześniej skierowany na Mari.
- A ja rozumiem. Rozumiem całkiem dobrze. Nie znaczy to jednak, że popieram. Tak naprawdę to nie chodzi o zabijanie, ale to co dzięki można mieć. Każdy chce żyć. Najlepiej najwygodniej jak się da przy najmniejszym wysiłku. Zabranie gotowego jest najłatwiejsze. - powiedziała również bez entuzjazmu. To nie był przyjemny temat. Choć musiała przyznać, że konflikty generowały gniew. Gniew, na którym kwitła.
- Nie mam pojęcia. - powiedziała krótko i treściwie w zasadzie wyczerpując temat.
Na chwilę zamilkła, bo tak się do tego przyzwyczaiła, że zapomniała, iż tu to nie jest codziennością.
- Potraktuj to jako czynsz lub coś w tym stylu. Okresowa opłata za usługę. Nie jest to jakieś drogie, ale w zasadzie konieczne do funkcjonowania. Jak już mówiłam ludzie... - kichnięcie - Ludzie się wszędzie spieszą i się przyzwyczaili do natychmiastowego kontaktu w zasadzie z kimkolwiek i czymkolwiek. - zakończyła kolejnym kichnięciem, które rozgoniło bańki.
Było irytujące, ale dało się z tym żyć. Przynajmniej przez jakiś czas, bo jak nie będzie się chciało odczepić to będzie miała problem. Spory.
- Na początku na pewno. Jednak już wiele "niemożliwych" rzeczy okazało się prawdą. Byliby sceptyczni, ale w końcu fakty by wygrały. Chyba, że rządy by się wtrąciły. Wtedy by mogło być różnie.
Bawiło ją mina dwuogoniastej, ale zdecydowanie nie spodziewała się takiej reakcji. Wyglądało na to, że wiedziała o Japonii. I to chyba więcej niż samą nazwę, bo wydawała się żywo zainteresowana.
- Umieć bym pewnie umiała, choć bym potrzebowała trochę więcej czasu niż na coś z hinduskiej by sprawdzić czy dobrze wszystko idzie, ale nie wiem jak by było ze składnikami. Coś bym mogła zaimprowizować, ale nie wszystko. A na grilla coś by się znalazło. Tylko bym musiała też wiedzieć do czego mam dostęp by móc wybrać co mogłabym zrobić. - powiedziała na tyle zamyślona, że nawet nie zwróciła uwagi na rozbijające się o jej twarz bańki dopóki nie sprowokowały kolejnego, solidnego kichnięcia.
- Skąd wiesz o Japonii?

Mari - 20 Maj 2018, 20:02

- Ja spotkałam i takich...w miarę normalnych jak i takich, którym konieczność przemodelowania buźki była całkowitym minimum - powiedziała i machnęła do kelnerki, która od razu zabrała pucharki i poprosiła jeszcze o świeżo wyciskany sok z cytrusów. Jeśli Ira chciała to też mogła coś domówić, ale nie było przecież takiej konieczności.
- Zawsze łatwiej coś gotowego, ale nie daje to takiej satysfakcji - powiedziała spoglądając gdzieś w dal- no chyba, że okradnie się kogoś, kogo ponoć się nie da, albo jakiegoś gbura, który tylko się o to prosił - uśmiechnęła się drapieżnie na same wspomnienia takich chwil - albo gdy pokona się w walce kogoś, kto uważał, że nikt mu nie podskoczy i wolno mu wszystko, a takich niestety jest pełno, nie tylko na ulicach - powiedział, wzdychając cicho. Można chyba powiedzieć, że czasem tęskniła za dawnym życiem. Ale tylko troszeczkę. Uwielbiała mieć miejsce do spania, zawsze pełny brzuch i pieniądze, by zaopatrzyć się w cokolwiek chciała. Ale brakowało jej tej adrenaliny, która towarzyszyła różnym skokom i przekrętom. Oczywiście nie zawsze wszystko szło po jej myśli, ale była w tym najlepsza w okolicy.
- Chyba rozumiem. Płacisz za to, żeby móc używać tego całego telefonu? Więc nie wystarczy posiadać samego urządzenia tylko trzeba jakieś abonamenty czy pakiety wykopywać? Trochę pokręcone ale cóż...nawet sensowne - powiedziała po chwili namysłu. Ale miała wrażenie, że w końcu to ogarnęła o co dziewczynie chodziło.
- Ale i tak się nie przekonamy o tym zbyt prędko - powiedziała, mieszając słomką sok, który właśnie jej przyniesiono - w szczególności, że do Krainy raczej średnio wpuszczając Ludzi. Nie wyrzucają ich, ale starają się ich nawrócić w Bramie, mówiąc o możliwych konsekwencjach, więc nie wiadomo ile osób tak naprawdę teraz odwiedza Krainę czy Otchłań, kto nie jest związany z MORIĄ, żeby odpowiedzieć trochę o nas innym - powiedziała lekko zamyślona. Nie żeby jej na tym jakoś szczególnie zależało, w szczególności, że widziała jacy Ludzie przechodzili przez Bramę. Zazwyczaj był to przypadek. Często na ich widok po prostu zwiewali wrzeszcząc, ale chociaż nie musiała wtedy z nimi rozmawiać. Taki już los kogoś kto ma pilnować Bramy razem z Karcianymi.
Jej ekscytacja lekko opadła - jeśli udałoby się nam znaleźć składniki w sklepie, to mogłabym je kupić, to nie jest jakiś wielki problem - powiedziała, wzruszając ramionami. No i padło to pytanie, na które średnio chciała odpowiadać, ale nie chciała też dziewczyny okłamywać - prawdę mówiąc...Nishi jest Opętańcem...który pochodzi z Japonii...stąd chciałabym poznać jak najwięcej rzeczy z nią związanych. Nauczyłam się kilku utworów, ale mam wrażenie, że miło by mu się zrobiło, jakby mógł znów zakosztować czegoś ze swojej...ojczyzny - przyznała, poprawiając kosmyk, który opadł jej czoło i uśmiechała się nieśmiało.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group