To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ciemna Ścieżka

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 10:55

Alvaro odczekał kilka chwil, zanim postanowił odpowiedzieć na zadane mu pytanie. Równocześnie z tym, Slenderowi skończył się tytoń w fajce. Wywołało to poniekąd radość w jego umyśle, możliwość porzucenia obserwacji tego narzędzia, tkwiącego co chwila w ustach Cienia i produkującego niszczycielski dla płuc dym. Co prawda teraz różnica nie była zbyt duża, bo przecież ciemnowłosy i tak wypuszczał owe zanieczyszczenia powietrza w każdą stronę oprócz twarzy dziewiętnastolatka. Dobrze dla niego, że nie widział siebie w roli palacza. Już się poniekąd przywiązał do alkoholu, więc gdyby do tego doszło zażywanie dymu tytoniowego, jego ambicje na przejęcie świata z użyciem własnych rąk i pomocy kilku innych osób byłyby kompletnie nie do spełnienia. Wróćmy jednak do tego, co miał powiedzieć de Averse, w odpowiedzi na pytanie.
- Można to tak ująć, chociaż brzmi to trochę jakbym był tchórzem. Ale, szczerze mówiąc, kiedy przyjdzie czas, na pewno wyjdę z cienia i pokażę wszystkim, kto stał za większością zdarzeń, które się im przytrafiły. - jego słowa mogły być teraz odebrane na sto różnych sposobów, jeśli nie więcej. Ale teraz zostawię ten temat w spokoju, przechodząc raczej do tego, co rogacz zrobił po usłyszeniu kolejnych słów mężczyzny zwieńczonych szyderczym śmiechem. Działania Alvka nie były jakieś specjalne. Jakiś przygłuszony dźwięk, nic więcej. Po nim znów zapadła cisza, a wiatr, który przez tak długi okres milczał, powrócił z nieco większą siłą.
- Proponuję udać się na lampkę wina do mojej posiadłości. Będą to na pewno lepsze okoliczności do rozmowy niż obecne. Nie sądzisz? - zapytał młodzieniec po dłuższym namyśle. Zdecydowanie nie chciał tu już zostawać, a iść na Cukierkową Ulicę czy do Świata Ludzi tylko po to, aby znaleźć jakąś knajpę która może mieć dobre wino tym bardziej. Dlatego z lekką niechęcią wyprowadził powyższą propozycję. Szczerze mówiąc, niespecjalnie chciało mu się wracać do domu, no ale argumentów "za" było więcej.

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 11:11

Slender wysłuchał jego wypowiedzi i po pierwszym członie uśmiechnął się szyderczo ale tylko lekko, tak jak by chciał okazać wzgardę takim zachowaniem, on wolał stać w pierwszej linii i walczyć, może Averse tym się od niego różnił, może nie, tego jeszcze chłopak nie poznał. Jednak gdy dokończył swoją wypowiedź Slend uśmiechnął się bardzo szeroko w szyderczym grymasie. Jednak nic nie powiedział, tylko słuchał. Gdy Alvaro wypowiedział drugą kwestie czarnowłosy tylko skinął głową i rzekł...
- Tak, zdecydowanie dobry pomysł. Mam nadzieje że posiadasz dobre wino...
Uśmiech mu nadal nie znikał z twarzy, co było dość dziwnym zachowaniem z jego strony, w szczególności że jego uśmiech był tak szeroki... O co mogło mu chodzić? Tego nikt nie wiedział, póki co. W każdym bądź razie Cień poprawił swoją marynarkę, przeczesał włosy i był tak jakby był gotowy do drogi. Spojrzał na białowłosego swoimi szarymi oczyma i rzekł...
- Jesteś ciekawą istotą, Alvaro de Averse.
Gdy to powiedział zaśmiał się szyderczo, jak to w jego stylu, i zaczął iść w swoją stronę, a Arystokrata razem z nim, prowadząc go do swojej rezydencji.


[z/t Slender i Alvaro.]

Anonymous - 2 Kwiecień 2013, 17:10

Od razu kiedy nastał ranek, a promienie słońca ułożyły się wygodnie na jej twarzy, Carmen ocknęła się z dość głębokiego snu. Właściwie to w krainie Morfeusza nic się nie działo. Panowała totalna nicość, a dziewczynie spokojnie mijały godziny nocy.
Podniosła się do siadu, odkrywając cienką pierzynę, po czym wstała, przecierając oczy. Wiedziała, że samotność z jednej strony jest najbardziej uciążliwą rzeczą jaka mogłaby spotkać człowieka, ale też ona po prostu ją lubiła. Nie znosiła hałasu, który zagłuszał jej własne myśli. Po szybkim otrzęsieniu się z resztek zaspania, odprawiła poranną toaletę, ubierając czarną sukienkę. Spojrzała zaraz potem na łóżko, które 'samo' się pościeliło, a potem na Doris. Podeszła do niej i chwyciła ją za rękę, idąc na górę. Przyodziała ją dokładnie w ten sam strój, tylko, że zamiast opaski miała czerwoną kokardkę.
Ruszyła bez śniadania do wyjścia, klucz od domu chowając do głębokiej kieszeni po środku sukienki. Maszerowała przed siebie, szukając czegoś, gdzie nie znajdzie dużej ilości osób, ani niczego co mogłoby jej przeszkodzić. Uśmiechnięta lekko pod nosem, stawiała krok za krokiem, w końcu docierając do Malinowego Lasu. Nie byłoby by chyba w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że blondynka od razu skręcała w najciemniejsze i najmroczniejsze jego zakątki. Nie minęła dłuższa chwila, a dotąd niezbyt zagrażające życiu krzaki i inne rośliny, zmieniły się w ciernie, a światło przysłonił mrok.
Chyba atmosfera tutaj dla zielonookiej była wręcz idealna, bo nawet kąciki ust podniosły się trochę wyżej, tworząc znacznie szerszy uśmiech, skierowany do samej siebie. W lewej ręce trzymała lalkę, której już od dobrych paru lat nie opuszczała na krok. Byłaby chyba wtedy w rozpaczy. To tak, jakby zabrano komuś duszę albo nawet i życie. Może i była to lekka przesada, ale co zrobić, jeśli właśnie jest się przywiązanym do rzeczy, w której prawdopodobnie istnieje choć trochę zmarłej i bardzo bliskiej osoby.
Nadal szła przed siebie, patrząc co rusz pod nogi i czując jak zimny wiatr ociera się o równie chłodne policzki. Przymknęła powieki, a zaraz potem zamykając całkiem oczy westchnęła, rozkoszując się chwilą. Ciemno, głucho.. Jedyne co dobiegało do jej uszu to ciche bicie własnego serca i szum wiatru. Jej krok o wiele zwolnił, ale nadal szła przed siebie, nie przejmując się niczym i utrzymując w sobie beztroskę.

Anonymous - 8 Kwiecień 2013, 19:19

Srebrnowłosy szedł niespiesznym krokiem, rozglądając się to w tę, to wew tę, swoimi złotymi oczyma badając otoczenie. Oczywiście, znał dobrze tą okolicę. W końcu tym laskiem otoczony jest jego dom, więc automatycznie zdarzało mu się bywać w tych okolicach. Jednakże z zaciekawieniem obserwował każde przemykające mu przed oczami stworzenie, każdy lecący w powietrzu listek, który oderwał się od swojej gałązki.. Na swojej drodze dotąd nie spotkał żadnej istoty jego pokroju, przecież ludzi w Krainie Luster się nie widzi zbyt często.
Ubrany był tak, jak zazwyczaj można go zobaczyć - jakby wyszedł na prawdziwy mróz. Jednym z najbardziej rzucających się w oczy elementów jego stroju był płaszcz za pas, prawie po kolana o barwie czerwonej, obszyty śnieżnobiałym futerkiem z kapturem, zapięty pod szyją. Zza płaszcza dostrzec można było czarne, proste spodnie, których nogawki ukryte były w czarnych, męskich kozakach na lekkim obcasie. Jego głowę zaś zdoił zaś obowiązkowo kapelusz, jakże mogłoby być inaczej? Przecież to jeden z jego znaków rozpoznawczych.. Tak, jak również i gruby szal w kratę, który krył jego szyję. Nieszczęsny, co chwilę poprawiał go, gdyż odczuwał lekki dyskomfort przez jego ułożenie.
Spacerował sobie zatem powoli, w końcu nikt go nie gonił. Był panem własnego losu, mógł właściwie zrobić, co mu się żywnie podoba. Przerzucając wzrok z jednego kamienia na drugi, wyglądał, jakby szukał czegoś. Szczęście było, spokój był.. Czegóż jeszcze jegomościowi do szczęścia potrzeba? Może przeszłości.. której jednak z kamyka nie odczyta. Jako, że Quentin był niebywale towarzyską osobą, odczuwał lekki ból w śródpiersiu, kiedy wybrał się na wycieczkę krajoznawczą samotnie. Ach, co n dałby za towarzysza wędrówki, z którym mógłby pogawędzić. Nieważne o czym, może to być cokolwiek. "Zastanawiałeś/-aś się kiedyś, dlaczego ludzie są tak podobni do niektórych z Nas, istot magicznych? Oczywiście, iż to raczej mym zdaniem nie jest. Wyczytałem to z pewnej zacnej książki.. Chciałbyś/-ałabyś tytuł~?"
Marnując swój czas, który mógłby wykorzystać na zrobienie czegoś pożyteczniejszego, w oddali dostrzegł sylwetkę zbliżającej się do niego od frontu postaci. Od razu w jego tęczówkach pojawiły się niewielkie pasma koloru srebrzystego. Tym razem nie tworzył iluzji. Czasem jego ciało wymykało się spod kontroli i omyłkowo stwarzało tych pasm w jego oczach oraz na włosach. Zazwyczaj działo się to pod wpływem zadowolenia, bądź podekscytowania. Jego duże serce tak radowałoby się, gdyby ujrzał na swojej drodze jakąś piękną osobistość.
A i dostrzegł taką. Gdy zbliżył się, jego oczom ukazała się jasnowłosa niewiasta, dzięki czemu kąciki jego ust machinalnie uniosły się ku górze, zbliżając się coraz bardziej, jednak nie przyspieszając. Momencik później stanął tuż przed samą białogłową. Dopiero wtedy dostrzegł bardziej widoczne, niż z oddali cechy. Była niska, w porównaniu do Ibsena nawet bardzo. Sięgałaby mu zaledwie do klatki piersiowej, gdyby zbliżyli się do siebie bardziej. Między nimi były jakieś dwa i pół metra. Jednakowoż to nie przeszkadzało tak bardzo.
Kapelusznik pokłonił się nisko, ściągając ze swej czupryny nakrycie głowy i przykładając sobie do piersi, następnie unosząc lekko patrzałki przyozdobione przerzedzonymi rzęsami ku jej twarzy.
- Witaj, cna pani. - rzekł uroczyście swoim melodyjnym, a także głębokim głosem, jak to zwykł. - Niepierwszy raz spotykam śliczną istotę, jednakowoż pani piękno urzekło mnie niebywale. Czy mógłbym wybłagać u pani zdradzenie swego szlachetnego mienia?
Spotkał stworzenie z którym mógłby wymienić kilka najdrobniejszych słówek. Do tego tak intrygująco wyglądające stworzonko. Oczy młodo wyglądającej damy miały białe źrenice. Tego nie spotyka się na co dzień nawet w Krainie Luster.

Anonymous - 28 Kwiecień 2013, 13:34

Idąc sobie beztrosko i spokojnie przed siebie, nagle poczuła drugą osobę. Znajdowała się ona niedaleko, na wprost. Uśmiech zszedł natychmiast z jej ust, a swój swobodny marsz zatrzymała, trochę mocniej trzymając drewnianą dłoń Doris. Stopy miała złączone razem i nie ruszała się przez chwilę, oczekując istoty, która właśnie się zbliżała. Po chwili jej białe źrenice dostrzegły znacznie wyższego od niej osobnika. Mimo to, nie czuła w sobie ani odrobiny strachu. Normalnie, gdyby była trochę słabsza psychicznie, pewnie poczułaby się jak mały robaczek, który właśnie czekał za zdeptanie. Podniosła trochę wyżej głowę, chcąc dokładniej przyjrzeć się mężczyźnie. Pierwsze co rzuciło się jej w oczy, to jego ubiór. Zdaniem Carmen był nieadekwatny do pogody, ale w końcu każdy ma inny gust.
Wyraz twarzy dziewczyny był.. Co najwyżej obojętny. Odzwyczaiła się od towarzystwa, którego kiedyś miała aż nad to, ale teraz jakoś nie czuła się samotna. Wystarczyła jej po prostu zwykła lalka, skrywająca w sobie część duszy i serca dawnej opiekunki.
W momencie kiedy srebrnowłosy się ukłonił i przywitał, dziewczyna zrobiła jeden niepewny krok w przód, a potem złapała lekko za boki swojej sukienki, unosząc ją trochę do góry, by nie zetknęła się z ziemią i dygnęła, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Witaj, o panie. Muszę jednak Cię zawieść.. Jednakże Twój brak manier, mnie co najwyżej odrzuca. Powinieneś dobrze wiedzieć, jeśli jesteś wychowany, że to właśnie Pan przedstawić się pierwszy musi. - Odpowiedziała poważnym, ale łagodnym tonem, nigdzie się nie śpiesząc, następnie wyprostowała się i przymknęła lekko powieki, nie odrywając wzroku od nowo poznanej osoby. Mogła jak na razie przypuszczać iż był on Kapelusznikiem.. Na ten trop naprowadzało ją nakrycie głowy, ale jak już było wspomniane wcześniej.. każdy na inny gust.
W pewnym momencie zawiał trochę mocniejszy wiatr, a jasne włosy Carmen powoli rozwiały się za nim. Uczynił to też lekki materiał jej sukienki. Dziewczyna po sekundzie, uniosła jeden z kącików ust, wyżej i cofnęła ręce do tyłu, splatając je ze sobą. Obserwowała bacznie rozmówcę, czekając na kolejny ruch z jego strony. Skrycie była ciekawa jego imienia, jak i jakichś bardziej prywatnych informacji na jego temat. Wbrew pozorom, zielonooka po dłuższej znajomości, nie była już taka niedostępna i pozwalała poznać innym siebie. Chociażby po to, by mieć o czym rozmawiać, a do dłuższej konwersacji, też było ją ciężko namówić.

Anonymous - 29 Czerwiec 2013, 16:37

Przymknął subtelnie powieki skrywające złociste tęczówki, czekając na odpowiedź ze strony niewysokiego dziewczęcia. Jednakowoż nie otrzymał takiej, jakiej spodziewał się. Mimo to przez moment wsłuchiwał się w łagodny, miły dla jego schowanego pod srebrnymi kosmykami ucha. Sam przyznałby, iż ostatnio nie słyszał żadnego głosu, który nie wskazywałby na wrogie nastawienie właściciela.
Przez moment odłączony od świata, niespodziewanie powrócił, odnajdując sens wypowiedzianych przez kobietę słów. Uniósł głowę, aż kosmyki, jakie wcześniej przykryły jego oczy, odsłoniły je. Przez moment w 'zwierciadłach duszy' dostrzegalne było niezrozumienie, dopiero później zakończyło się wczytywanie tekstur.
Mężczyzna w mig całkowicie wyprostował się, by tym razem spojrzeć na jasnowłosą z góry, a następnie miał przebłysk swojej dziecinnej strony. Zdezorientowany spojrzał w obie strony nerwowo, następnie mając delikatnie rozchylone wargi, skierował ku niej wzrok. Zacisnął przez moment dłoń na rąbku kapelusza, czując wstyd z powodu pomyłki. Nie przedstawić się jako pierwszy damie.. Quentin, coś ty zrobił? Czy tak zachowuje się dżentelmen?
Wiatr sprawił, iż włosy przykryły mu obraz postaci przed nim, zgarnął je zatem ostrożnie na bok twarzy, trzymając przydługi kosmyk przez chwilę. Przypatrywał się wciąż postaci damy, na ułamek sekundy wpadając w pułapkę szykowaną przez jej oczy. Jej źrenice.. Dopiero po chwili skupił na nich uwagę, a w końcu wcześniej również lustrował ją spojrzeniem.
Uniósł nieznacznie obydwa kąciki ust, odzyskując panowanie nad swoją powagą, która na moment gdzieś zniknęła.
- Pokornie proszę o wybaczenie, czyż Pani uraczy mnie drugą szansą dla tak niewychowanej istoty, jaką jestem ja? - mówiąc to, raz jeszcze pokłonił się nisko, przykładając prawą dłoń do serca. - Jam jest Quentin Gregory Constantine Ibsen.
Nie można było ukryć, iż srebrnowłosy rzeczywiście był lekko speszony, gdy drobna osóbka zwróciła mu uwagę. Taka piękna osobistość o niezwyczajnej urodzie, która do tego podjęła złotookim dialog[!], a Ibsen nie potrafi się zachować w jej obecności. To nie do przyjęcia! Mężczyzna z nadzieją w błyszczących oczach, uniósł je delikatnie spod szarawych włosów, by po stopniowym powrocie do poprzedniej pozycji, spojrzeć w twarz uśmiechającej się dziewczynie. Czyżby nie była zła z powodu jego nieokrzesania? Ach, zawsze można się łudzić.

Anonymous - 6 Październik 2013, 15:10

Świetne miejsce na wyprawę.
Tak właściwie, to Nora szukała miejsca do odpoczynku. A tymczasem trafiła na jakąś ciemną ścieżkę, która w żaden sposób nie odpowiada jej wyobrażeniu o spokojnym i przyjemnym miejscu. Wokół panowała cisza, zbyt ciężka, by mogła oznaczać spokój. Wzięła do ręki nóż, ot tak, by czuć się nieco pewniej. Bezpieczeństwo zdecydowanie na pierwszym miejscu, prawda? Zwłaszcza tutaj lepiej mieć się na baczności.
Westchnęła ciężko i usiadła na najbliższym pniu. Szum ocierających się o siebie liści, który zwykle pozwalał jej się uspokoić, tym razem sprawił, że była poddenerwowana. Skubała kosmyk swoich białych włosów, mając wrażenie, że ktoś zaraz tutaj przyjdzie i naruszy panującą, głuchą ciszę. Starała się nieco opanować niepokój, który zalągł na każdej komórce jej ciała i rozglądnęła się dookoła. Nic. Co sprawiało, że tak się czuła? Myśli krążyły jak zwykle tylko wokół przeszłości. Ale raczej to ona była powodem. Strach? Nie, na pewno nie. Więc co?
Umysł pracował na pełnych obrotach, próbując zrozumieć serce. Wertował wszystkie wydarzenia układając je według własnego uznania. Sięgał do zakamarków niekompletnej pamięci, pomagając załatać dziury. Nora zmarszczyła brwi, miała dość dogłębnych przemyśleń, od których nie mogła się uwolnić. Jej przeszłość była jak powieść napisana czarnym tuszem, który rozlał się w niektórych miejscach białej kartki, przenikając przez nią aż na odwrotną stronę. Przesunęła się lekko w bok i wyryła na pniu literę N. Z jakiego powodu? Z nudów, może z chęci nie zostania zapomnianą. A może po prostu chciała przypomnieć sobie alfabet.
Oparła ręce po bokach i odchyliła głowę do tyłu. Przymknęła oczy starając się dopasować do tego tajemniczego miejsca. Mimo wszystko cały czas nasłuchiwała obcych kroków, które ewentualnie mogły się pojawić. Nie chcemy, żeby ktoś nas zaskoczył, prawda?
Prawda.

Anonymous - 6 Październik 2013, 19:16

Chyba niewiele było dotąd pochwał szybujących w kierunku - i zwrocie, oczywiście - orientacji w terenie Dumy, którą można było liczyć w liczbach ujemnych, grając wszystkim głównym zasadom matematycznym na nosie. Bo Duma zawsze szedł na skróty - mając przed swoim nosem punkt orientacyjny, musiał do niego dojść jak najszybciej, wszelkimi ścieżkami mijając główny kierunek, będąc niezmiennie przekonanym, że idzie w dobrą stronę... Tak było i teraz. Duma dobrze wiedział, dokąd zmierzał - w kierunku Szkarłatnej Otchłani, mijając przy tym starannie sam kierunek czy też ścieżynę tamtędy...
Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie zszedł na uroczą w swojej enigmatyczności ścieżynkę... wyskakując zza drzew dokładnie za plecami Nory, zaczepiając noga o korzeń i runąwszy tuż obok jej stóp na ziemię.
Zaklął brzydko... No dobrze, bardzo-bardzo brzydko.

// rozwinę się! rozwinę >D

Anonymous - 6 Październik 2013, 19:55

No tak, coś w końcu musiało się wydarzyć. Przeczucie, że kogoś tutaj przywieje nie było ani trochę mylne, więc była na to przygotowane, alee.. właśnie. Na pewno nie sądziła, że osobą, która pojawi się na jej drodze będzie po raz kolejny Duma. Otworzyła oczy i zanim owy obiekt upadł tuż przed nią na ziemię, zdążyła zauważyć ten intensywnie zielony kolor. Tyle wystarczyło, by wiedziała kto właśnie przed nią leży. Prawie uśmiechnęła się, usłyszawszy rzucone soczyste przekleństwo z jego ust. No proszę, ktoś tu się zdenerwował? Schowała nóż z powrotem za pasek i nachyliła się do chłopaka.
- Nic ci nie jest? - podstawowe pytanie, które każdy powinien zadać w takiej sytuacji. Zmierzyła go spojrzeniem, szukając ran, krwi, czegokolwiek, ale nie zauważyła niczego, co byłoby chociażby z tym związane, więc ponownie oparła ręce po bokach. Szturchnęła go lekko butem w ramię, czekając na jakąś reakcję z jego strony. Raczej nie musi mu pomagać wstać, w końcu nie wygląda na bardzo rannego.. no chyba, że o to poprosi. Ale tą opcję powinniśmy wykluczyć, tak po prostu, żeby już nie przesadzać.
- Co tu robisz? - spytała beznamiętnie, oczywiście nie chcąc pokazać rosnącej w niej ciekawości. To było naprawdę interesujące, w końcu nie bez powodu się tutaj znalazł. Przy okazji, w tym miejscu co Nora. Znowu. Przynajmniej teraz nie zasypiała i nie wyglądała na zmęczoną życiem. No dobra, może i wyglądała, ale nie było tak źle jak wcześniej. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Obejrzała się za siebie, sprawdzając, czy ktoś za nim nie szedł. Możliwe, że uciekał przed swoimi "oprawcami" jak zwykł ich nazywać, a Nora wcale nie miała ochoty się z nimi zaprzyjaźniać. Ewentualnie mogli się zaprzyjaźnić z jej nożykiem, ale lepiej tą kwestię zostawić w spokoju. Prawdopodobnie byli bezpieczni, więc znowu wróciła spojrzeniem do Dumy. Zmarszczyła brwi. Zdecydowanie za często go spotykała. Śledzi ją? Ta myśl wyparowała z niej tak szybko, jak się pojawiła, natomiast zastąpiło ją inne, niewypowiedziane na głos pytanie. Ale może zostawimy je na później.

// nie wierzę :c

Anonymous - 6 Październik 2013, 20:15

Och, nie, nie. Przekleństwo było oczywiście rzucone nie na widok ziemi, ale na widok Nory, która była rzecz jasna ostatnią osobą, którą to Duma wymarzył sobie spotkać. Mogliby to być nawet jego oprawcy - w końcu blisko im było do twarzy chłopaka, gdyby zachciało im się go ukarać - a tak, to... Nora. Właśnie. Po prostu Nora, która zamiast reagować, rzucić się i wybuchnąć płaczem czy zrobić równie fascynującą dramę, którą zrobiła ostatnio... szturchnęła go butem i coś tam zapytała... no to się po prostu w głowie nie mieści! No i to prawda - Duma, ubrany dzisiaj dla odmiany w szary, stanowczo nań przyduży podkoszulek i czarne szorty, był w istocie cały i zdrowy - tylko teraz cały umorusany w trawie, ale to już oczywiście szczegóły.
- Następnym razem, kiedy się przewrócisz, tez będę cię tak trącał butem - przestrzegł, unosząc głowę, by spojrzeć na nią spojrzeniem, które jakże wyraźnie ukazywało poirytowanie paniczyka tym, co raczyła mu tutaj urządzić Nora - wszystko to, czego sobie nie życzył. Następnym razem miały być przecież świece, kwiaty, kobie... znaczy, wspaniała, romantyczna kolacja, a nie jakieś ceregiele z Dumką przyczepionym do ziemi imitującym naleśnik. Kiedy usłyszał jej następne pytanie, po prostu wzruszył ramionami. - Śledziłem cię.
Stwierdził, wyciągając rękę, by poprawić sobie lekko włosy. A co. Tak bezpośrednio tez można, a nie zasłaniać się jakimiś wędrówkami w kierunku miasta, niemiasta...
- W końcu miałaś odpoczywać, a nie łazić dokładnie tam, gdzie może napaść cię jakaś banda rzezimieszków - stanowczo nie da jej tej satysfakcji - to on musi mieć tutaj swoje ostatnie słowo, czy tego Nora chce, czy nie. Ruszy ziemię i niebo, tylko po to, by mógł zakończyć ta rozmowę błyskiem w zielonym oku i triumfalnym "ha", jednakże...
Najpierw musi się zebrać z ziemi.
O, i to uczynił, z kolejnym bladym uśmiechem zerkając na Norę z góry.
- Następnym razem... może zrób jakieś koło, dobrze? Byleby tędy nie przechodzić.
Kolejną pauzę pozostawił Cyrkowej na domyślenie się, o czym on do jasnego pieruna bełkotał.
- No i... hej.

Anonymous - 6 Październik 2013, 21:04

Po jego odpowiedzi Nora jednoznacznie stwierdziła, że nic mu nie dolega i dała już temu spokój. Natomiast ten but.. aj, nie wkurzajmy się już o to, bo Nora sama nie wiedziała jak zareagować na osobę, która padała tuż przed jej nogami i wygląda jak siedem nieszczęść..
- Chciałam tylko sprawdzić, czy nie straciłeś czucia, po tak poważnym upadku - odpowiedziała łagodnie, siląc się na poważną minę. Co, swoją drogą, wcale nie przychodziło jej z trudem. - Nie musisz się martwić, nie zamierzam przewracać się o żaden przypadkowy korzeń. Ani o nic innego - dodała, przenosząc wzrok na owy korzeń. To było naprawdę komiczne, przewrócić się na tak widocznym korzeniu. Niezdara.
Natomiast drugie stwierdzenie nieco ją zaskoczyło. Ale tylko na początku, bo sama wcześniej odrzuciła tę myśl i nie zamierzała do niej wracać, a tu niespodzianka.. Mimo to nie wierzyła ani trochę w jego słowa, mimo, że nie miała żadnej zdolności wyczuwania kiedy ktoś kłamie, to stwierdzenie wydawało jej się zbyt oczywiste.. W końcu nie przyznałby się do tego tak po prostu. Tak przypuszczała, ale czy było to prawdą? I do tego to poprawianie włosów. Zauważyła to już kolejny raz, ale nie zastanawiała się nad tym głębiej, toteż żadnych spekulacji na ten temat nie posiadała. Dziwne. Wydaje się to zwykłą błahostką, ale Nora ma tendencję do przejmowania się błahostkami, więc zapewne tego tak po prostu nie zostawi. Ale.. czy czegoś ci to nie przypomina Noro? Sama ciągle tak robisz. Tylko z kompletnie innego powodu.
Ale, chwila, wróć. Koniec rozmyślań, skup się na rozmowie. Bo co on powiedział? Czyżby ktoś tu się martwił? Naprawdę? W przeciwieństwie do pewnego osobnika przed nią stojącego, miała się czym bronić.. a ten tutaj chyba nie za bardzo. Spojrzała na niego, po raz kolejny zdziwiona jego wypowiedzią.
- Właściwie masz rację, w końcu jeden rzezimieszek przed chwilą prawie na mnie wpadł - przechyliła głowę, uważnie mu się przyglądając.
Interesujące.
- Tak szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia gdzie jestem i zwyczajnie się zgubiłam. Wcale nie miałam zamiaru tutaj przychodzić - wyjaśniła zwięźle, bo raczej całej historii przybycia tutaj nie będzie mu opowiadać. Zresztą nie lubiła o sobie opowiadać. Zdecydowanie bardziej nadawała się na słuchacza. I przy tym zamierzała zostać.

Anonymous - 6 Październik 2013, 21:33

Kiedy usłyszał ten łagodny głos, nie wytrzymał i zaśmiał się cicho, unosząc jednocześnie jedną z brwi. No i teraz niech ktoś powie, że brzmiało to naprawdę wiarygodnie - na pewno chciała go skopać, tylko w porę stwierdziła, że po prostu nie jest tego godzien... A Duma bez ceregieli nagle rozsiadł się na ścieżynie, chwytając ją za rękę i jakże bezczelnie zniżając do swojego poziomu nawet bez zająknięcia się o specjalne zezwolenie. No, chyba że się wybroni - w takim przypadku będzie musiał podjąć kolejną próbę, tym razem podległą niemalże ubezwłasnowolnieniu... Nie - Nora nie chce chyba prowokować Dumy, prawda? Szkoda. To Duma zaraz postara się o szkarłatny znak-plamę od łapki Nory na policzku, a potem... też sobie sprawi taką grzywkę.
- Dziękuję - rzucił nagle, tak, jakby doznał co najmniej oświecenia. Po chwili zamrugał parokrotnie, jakby nie za bardzo zrozumiał, co powiedział i... - Znaczy... za to poprzednie - nie za pierwszą pomocą w postaci trącaniu mnie. No i... Noro. Nie martwię się o ciebie, tylko cię śledzę - jest pomiędzy tymi dwoma pojęciami skrajna różnica. Jeżeli będę się o ciebie martwił, dam ci znak.
Czyli przez najbliższe miesiące nie musi się martwić o martwienie - już Duma o to zadba.
Ale kiedy usłyszał wspomnienie o rzezimieszku, zbladł gwałtownie.
- Nie mów tak - mruknął, jakby prosząco, wtulając delikatnie głowę między ramiona - jak skarcony pies czy inne stworo-podobne stworzenie. Czym prędzej odwrócił spojrzenie na horyzont i tam wlepił spojrzenie zielonych oczu, nie nadrabiając już miną.
- Więc... jesteś cyrkowcem. Przynajmniej tak podejrzewam, a to oznacza, że musiałaś przejść coś bardzo złego. jak wiele tych... blizn masz? I dlaczego jedna jest na policzku? Myślałem, że te eksperymenty polegają bardziej na zabawianiu się częściami ciała i ich mieszaniu niż na psuciu... Dzieła sztuki - wzrok dalej błądził gdzie indziej. Tak, jakby nie chciał wiedzieć.
Tak, jakby chciał się z nią bawić w te pozory...
Ale nie mógł. Nawet Duma ma swoją dumę.

Anonymous - 6 Październik 2013, 22:28

No dobrze, faktycznie, nie było to ani trochę wiarygodne.. Po prostu Nora chciała mu uświadomić, jak bardzo komiczny wydawał się jego upadek, a łagodny ton został użyty tylko po to, by jeszcze bardziej nadać tej sytuacji kontrastu. I, ej, Nora miałaby kogoś skopać? Nigdy. Tylko wtedy, kiedy ten ktoś czymś by się jej naraził. Czymś, co naprawdę wyprowadziłoby ją dogłębnie z równowagi. Właściwie Duma ostatnio to zrobił.. ale zapomnijmy o tamtej niezręcznej sytuacji.
Natomiast to, co stało się chwilę potem, lekko dziewczynę zdziwiło. No dobrze, nawet nie lekko, ale bardzo. Nie była na to przygotowana, bo nie spodziewała się żadnych gwałtownych ruchów z jego strony. Kiedy pociągnął ją za rękę, uderzyła boleśnie kolanami o ziemię i posłała mu twarde spojrzenie. Świetnie, jeszcze jest poniewierana przez jakiegoś nieuzbrojonego kolegę.. Tak. To było zdecydowanie upokarzające.
- Hm, mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? - dobre pytanie. Pozostało czekać na odpowiedź, której i tak zapewne nie usłyszy. I jeszcze to "dziękuję". Nawet Nora zastanawiała się za co, bo przecież nie zrobiła nic, za co można byłoby jej dziękować, a raczej powinno ją się skarcić za to całe szturchanie. I podobno się nie martwi? Noro, słońce, nie wierz w te słowa, bo są jeszcze bardziej fałszywe od poprzednich.
- W takim razie, dlaczego mnie śledzisz? - zapytała, przez chwilę natarczywie wpatrując się w jego oczy, a potem odwróciła wzrok, żeby znowu przypadkiem nie wejść w jego przeszłość. To było naprawdę męczące, niekontrolowanie swojej mocy, ale cóż mogła z tym począć? Nie miała pojęcia dlaczego tak się dzieje, co wiązało się z tym, że nie mogła temu zaradzić.
I.. oj. Czyżby Nora go uraziła? Przynajmniej takie miała wrażenie, kiedy jego uśmiech zbladł a wzrok powędrował zupełnie gdzieś indziej. Poruszyła się niespokojnie próbując odnaleźć jego spojrzenie, ale nadaremno, bo nadal wpatrywał się w jakiś nieznany punkt. O co chodziło? Korciło ją by zadać to pytanie, ale lepiej nie roztrząsać tematu. Choć raz powstrzymaj się od bezmyślnej odpowiedzi lub bezmyślnego pytania, dobrze Noro?
I znowu zaskoczenie. Właściwie nie zdziwiło jej samo to, że wie jakiej dziewczyna jest rasy, ale to, że nie miał żadnych zahamowań, by zadać na ten temat tyle pytań. Przygryzła wewnętrzną stronę policzka i spuściła wzrok. Odpowiedzieć? Sama nie wiedziała, ale przecież nie puści całego monologu bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, prawda?
- Wiele - dopowiedziała wymijająco. Niech się nawet nie spodziewa, że Nora ściągnie płaszcz i pokaże co się pod nim kryje.. a jest na co popatrzeć. Kiedy wspomniał o policzku, jej dłoń odruchowo do niego powędrowała, jakby chciała przypomnieć sobie co się na nim kryje. - Ta... nie jest wynikiem eksperymentu. Właściwie to był zwykły wypadek - oj, Dumo, zaraz poczujesz ten swój cholerny impuls, mówiący o tym, kiedy ktoś kłamie. Bo blizna w żadnym wypadku zwyczajna nie była, chyba że dla kogoś zwyczajne wydaje się rzucanie nożem w twarz małej dziewczynki.. Hm, nie sądzę.
- Naukowcy chcieli stworzyć istotę zdolną do zabijania, więc raczej nie przeszkadzało im rozcinanie mojego ciała - odpowiedziała bez cienia emocji. Bez cienia emocji na zewnątrz, bo w środku czuła się, jakby za chwilę miała eksplodować. - A ty jesteś.. lunatykiem? Szklanym człowiekiem? A może jesteś maskującym się kapelusznikiem?
Z tym ostatnim oczywiście żartowała. Chyba.

Anonymous - 8 Październik 2013, 12:42

Właściwie... Duma jakby funkcjonował tylko na twardej obietnicy rozwścieczenia Nory - tak, jakby bardziej od samej Nory ciekawiło go jej rozdrażnienie, dlatego kolejne złe spojrzenie zniósł co najmniej tak, jakby należało do tych najcieplejszych - i uśmiechnął się szeroko, najwidoczniej nieprzejęty absolutnie tym, co jej zrobił. No dobrze - niby w duchu tam po cichu przeklinał siebie za to, że mógł mocniej, ale w końcu... Nawet Norę od czasu do czasu trzeba dobrze potraktować. Ale szybko odsunął się od niej, kiedy usłyszał jej pytanie. Zmrużył delikatnie oczy, jakby nie rozumiał pytania, a potem bezceremonialnie położył się, wzrok odwracając nie w kierunku Nory, a w kierunku nieba... To się nazywa dziwna relacja - Duma-marionetkarz, który nigdy nie nadawał się do sterowania innymi, bo nigdy nie kończyli wtedy zbyt dobrze i nigdy-nic-nie-wiedząca Nora, która uprzytamnia sobie wszystko dopiero po fakcie. Chociaż... pewnie dla niej jeszcze nie jest za późno. Tylko Duma aż tak rozwalił sobie życie, by teraz zachowywać się jak niespełna rozumu, emocjonalności czy empatii... A podobno to ona był odizolowana na wiele lat od ludzi - on zachowywał się jeszcze gorzej. Oto, od czego ocaliła ją izolacja od społeczeństwa - od wzbogacenia się o krzywy wyraz mordy i dziwną w swoim rodzaju nieprzewidywalność.
A kiedy usłyszał jej głos, odwrócił w jej stronę głowę i zrobił wielce znudzoną minę.
- Siadam cię - po czym powrócił do obserwacji nieba, ucinając jakże bezczelnie temat... Powracając do śledzenia Nory, mlasnął mimowolnie i kiwnął krótko głową, tym razem nie obdarzając jej zielenią spojrzenia.
- Śledzę cię po to, żeby wiedzieć, czy naprawdę zachowujesz się tak przewidywalnie, jak zwykle. Teraz jesteś niby poirytowana, zadajesz dużo pytań, ale chciałabyś ich zadać jeszcze więcej... ale nie ma takiej potrzeby, bo na nie nie odpowiem. Zresztą, to nawet urocze - trzepnął ręką. Nie, nie dokończy, bo jak zwykle nie poczuł takiej potrzeby - tu akurat utożsamiał się z Norą, chciał wiele zatrzymać dla siebie. Zatrzymać całą wiedzę na swój temat w butelce... i przede wszystkim to, że znowu miał podrapane plecy. I strasznie niewygodnie się leżało, udając takiego nieprzejętego jegomościa. Cii, Dumo.
Nie wiedział, że to było kłamstwo - nie patrzył się w jej stronę, tak, jakby i tak znał już odpowiedź, zamknął jedno oko, zamknął drugie i otworzył jej jednocześnie. Nerwowa szarpanina w jego głowie jak zwykle zostawiła długą pauzę na wątpliwości cyrkowej, no i..
- Naukowcy nie powinni dążyć do doskonałości? Niby chcą uczynić sam świat lepszy, ale przez fakt, że przeprowadzają takie eksperymenty... nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś maniak tworzył wesołą armię istot noropodobnych - mruknął, ni to poddając to pod wątpliwość, ni to nie. Jak zwykle, kolejny znak zapytania do kolekcji dla dziewczyny... Na jej następne słowa nie mógł nie uśmiechnąć się blado. - Ukryty kapelusznik, zamknięty lunatyk, przyczajony szklany człowiek.
Znowu cichy rechot.

Anonymous - 8 Październik 2013, 16:17

Rozwścieczanie Nory jest aż tak przyjemną rzeczą? Może i śmieszne wydawały się jej niektóre zachowania, a zwłaszcza niekontrolowane wybuchy złości, irytacji, jakkolwiek to nazwać, ale żeby posuwać się do celowego rozdrażniania? Właściwie trafiamy tutaj w czuły punkt Nory, która nie do końca potrafi panować nad emocjami, kiedy coś szczególnie wytrąci ją z równowagi.
Kiedy Duma rozwalił się na ścieżce, jakby była bardzo wygodnym posłaniem, Nora obejrzała się za siebie, sprawdzając czy ktoś czasem nie zmierza w tę stronę. W końcu zajmowali prawie całą szerokość tej niewinnej ścieżyny, a dziewczyna nie koniecznie miała ochotę wysłuchiwać narzekań przypadkowych osób. Nie potrafiła być tak beztroska jak Duma, który sprawiał wrażenie, że nie obchodzi go kompletnie nic, oprócz własnych korzyści, które akurat napatoczyły mu się na drogę. Natomiast, czy widział jakieś korzyści w rozmowie z Norą? Zapewne nie, może rozmawia z nią tylko po to, by jakoś urozmaicić swój czas. Irytowała ją jego lekkomyślność, więc postanowiła dać mu małą nauczkę. Może dla odmiany ona wyprowadzi go z równowagi? To by było z pewnością ciekawe doświadczenie.
Zwinnym ruchem wyciągnęła swój nóż, który w ułamku sekundy zdążył zostać wbity tuż obok głowy owego leżącego panicza, by zetrzeć z jego twarzy ten znudzony wyraz, a zamiast niego wstawić coś o wiele ciekawszego.. ale to zostawmy już Dumie, dobrze?
- Kiedy w końcu zaopatrzysz się w jakąś konkretniejszą broń, niż twoje oklepane gadanie? - nie było w tym pytaniu ani trochę złości, czy irytacji, a zwykła ciekawość reakcji. Myślę, że kwestię przewidywalności Nory mamy już omówioną, tak samo jak kwestię tego, że rzekomo zachowuje się uroczo..
Wysunęła nóż z ziemi i z powrotem usadowiła go na swoim miejscu, tak samo jak i samą siebie. Cała sytuacja była wręcz ekspresowa, byleby Duma nie zrobił podobnego ruchu jak ostatnio, w stylu dotykania blizny i tak dalej. Dziewczyna nie pokusi się na ten sam błąd co ostatnio, a już nawet nie chodzi o bliznę, którą zdążył zauważyć, a o to, że tak późno zareagowała. Tutaj nie można się nie zgodzić, a nawet jest to bardzo oczywistą rzeczą - że Nora uświadamia sobie wszystko po fakcie. Tak, to stwierdzenie wyjątkowo do niej pasuje.
- Nie ma czegoś takiego jak doskonałość - skomentowała dosadnie, mając wyrobione zdanie na ten temat i sprawiając takie wrażenie, że nieważne, ile ktoś miałby argumentów, ona by go nie zmieniła. - Poza tym, dążenie do tak zwanej doskonałości, potrafi w wielu przypadkach tylko pokazać, jak bardzo jesteśmy niedoskonali - dodała wpatrując się w przestrzeń, wyglądając, jakby przed oczami ukazał jej się jakiś bardzo istotny fakt, którego nie można zignorować. A potem znowu skierowała wzrok w jego stronę. - Hm.. a co jeśli taka wesoła armia istnieje? Skąd masz pewność, że rozmawiasz z tą samą Norą, co jakiś czas temu? - zapytała, posyłając mu jedno z typowych tajemniczych spojrzeń, a potem przymknęła oczy. Nigdy nie zastanawiała się, czy w wyniku jakiś eksperymentów nie została sklonowana.. To by było interesujące.
- Niedługo zacznę podejrzewać, że jesteś milutkim dachowcem - powiedziała, nadal zastanawiając się nad jego rasą.. Tak, spodziewała się wymijającej odpowiedzi, a nawet już się do tego przyzwyczaiła. Ze stoickim spokojem - który swoją drogą było dziewczynie trudno utrzymać - czekała na rozwój sytuacji.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group