To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogród Strachu - Szkarłatny staw

Anonymous - 21 Grudzień 2013, 15:29

Kontrolę można uzyskać niezależnie od tego, jak bardzo emocjonalnym się jest - dlatego Nora jest po prostu nieuważna. Nie dostrzega tych szczegółów, detali, które Duma usiłował cały czas podetknąć jej pod nos - uciekała przed nimi spojrzeniem, zbywała jakimiś słowami, które jednak nie miały większego sensu, a w końcu... Darował sobie. Przy Norze po części odrzucał to, kim naprawdę był, bo wiedział, że gdyby przesadził, odwróciłaby się od niego bez nawet chwili pomyślunku. Był fałszywy, nieogarnięty, zamknięty i niesamowicie irytujący, ale... Nora widziała go tylko jako irytującego egoistę-inteligentna, którego kopnął ten zaszczyt, że raczył przeczytać kilka książek i nawet wynieść z nich jakąś naukę...
Dlatego kiedy usłyszał jej słowa, zabrzmiało to dla niego niemalże jak oskarżenie - dlatego zmrużył mimowolnie oczy i zacisnął usta. Chwilę stał nieruchomo, kiedy znowu pan robię-co-chcę-bo-jestem-mądrzejszy uśmiechnął się.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć, Noro, na temat ludzi mojego typu - nie było potrzeby puszczać perskich oczek czy wyginać się, by dać jej wskazówkę na temat jego dziwnego zachowania. Nie. To nie było jej potrzebne - o wiele zabawniej było widzieć jej stężałą twarzyczkę, rozważającą nad tym, jak bardzo zrytą mózgownicę ma lunatyk. Szczerze mówiąc, sam był zaciekawiony wynikiem, który koniec końców jej wyjdzie. Było to jeszcze bardziej interesujące od ciągłego wnerwiana cyrkowej.
Kiedy poczuł jej dłoń na swoim ciele, po prostu brzydko się skrzywił, ale to wszystko, co ukazał po sobie, zapominając o tym, że w istocie nie jest w stanie uspokoić mięśni niezależnych od niego - gwoli ścisłości poprzecznie prążkowanych serca, złośliwie ocierających się o żebra na złość wszelakim zabiegom Dumki, Milczenie utrzymujące się na ustach obydwojga nie traktował jako czegoś krępującego, raczej jako kolejną ciekawostkę przyrodniczą, którą przyszło mu zgłębiać z lupą naukowca pośród listowia, które, możemy przyjąć, jest tutaj po części ucieleśnieniem Nory. A obserwowanie jej tężejącej do jakiegoś czasu twarzyczki też było zabawne, dlatego uniósł lekko brwi, przekrzywiając odpowiednio głowę, a reakcja pozostała niezmienna nawet na jej pytanie. Zaśmiał się cicho.
- Gdybyś zrobiła to teraz, chwilę bałbym się, że nie byłbym w stanie zdążyć tobie z podziękowaniem - i to wszystko, wzruszył zobojętniałe ramionami. No i co, Noro? W następnej chwili wziął jej rękę, która spoczywała na jego klatce piersiowej i skierował ją na pierś Nory. - To jednak powinno działać w dwie strony. Co z tobą, Noro?
Tęsknota? Wzruszył ramionami.
- A co, jeżeli odpowiem, że i owszem?
Och.

Anonymous - 21 Grudzień 2013, 23:26

Nieuważna... to dobre określenie. Wydaje jej się, że zwraca uwagę na najmniejsze detale, a w konsekwencji wychodzi na to, że zupełnie nie dostrzega nawet najmniejszych oczywistości. Cóż, taki już jej urok.
To już podpadało pod specjalne zachowanie dla Norki - tylko czemu? Nawet jeśli Nora odwróciłaby się i go zostawiła, to Duma zawsze może sobie znaleźć jakąś inną osobę do męczenia, prawda? Więc co robiło tutaj różnicę, pomiędzy nią a kimś innym? W końcu większość z zachowań Nory zdążył już poznać, a na pewno istnieje o wiele więcej ciekawych osób, którymi mógłby się zainteresować.
- Wystarczy mi wiedzieć, że ludzi twojego typu bawią zachowania innych - skoro Duma tak bardzo lubi oglądać sobie zmieniający się wyraz na twarzy Norki, to niech sobie patrzy. W końcu jest fałszywy, nieogarnięty, zamknięty i niesamowicie irytujący... więc coś od życia musi mieć. Moglibyśmy wetknąć tam jeszcze parę epitetów, ale to w zupełności wystarcza. A jeśli Dumka jest aż taki zły to coś z tym trzeba zrobić, prawda? - Ludzie powinni wierzyć, że są lepsi, niż im się wydaje. Nawet ludzie twojego typu - zerknęła na niego. Zdecydowanie ciekawy przypadek.
Tak naprawdę trochę się zawiodła. Ale tylko trochę, bo już wiedziała co wytknie mu za chwilę. Mimo wszystko... lekceważył ją. Co, jeśli Norka naprawdę w tej chwili straciła panowanie i oddała się psychodelicznym myślom? Westchnęła i rozluźniła mięśnie.
- Skoro nie robi ci różnicy czy umrzesz, czy nie, to dlaczego uciekasz?
Cóż... inaczej tego nazwać nie można. Właściwie mógłby teraz usiąść sobie i poczekać aż znajdą go odpowiedni ludzie i... tyle. Natomiast, co z Norą? Na to pytanie po prostu wbiła spojrzenie gdzieś w górę i nieco się odwróciła, po czym opuściła dłoń. Jej serce też biło, bez wątpienia. Ale co gdyby Nora miała takie zdanie na temat śmierci jak on?
- Zawsze chcesz grać, ale nigdy nie chcesz przegrać.
W myślach wypowiedziała ciche "mam cię", ale wiedziała, że i tym razem nie przyzna się do tego. Rzeczy, które mogła mu zarzucić, były albo zbyt oczywiste, albo zbyt absurdalne. Tylko jakie były naprawdę według niego? I to subtelne uniknięcie odpowiedzi.. co z tobą, Noro?
Owszem? Och.
- Nic, oczywiście.
A po co się wykłócać, kiedy można mieć spokój?
- Jak widzisz, ze mną jest dosyć nudno... myślę, że powinieneś sobie znaleźć lepszy obiekt do obserwacji.
Krzywy uśmiech. Ale nadal uśmiech, prawda?
Tyle celnych uwag... może nie pójdą na marne.

Anonymous - 23 Grudzień 2013, 13:32

Może tak naprawdę to właśnie on się pomylił, biorąc na celownik Norę? Tak, jakby zdawało mu się, że ma do zaprezentowania coś o wiele ciekawszego, niźli kilka wypaczonych z oryginalności zachowań, którymi charakteryzują się głównie organizmy ludzkie, o kobiecych reakcjach nie wspominając. Duma chyba nie był w stanie przyznać się do błędu, który popełnił wytykając ją palcem i dochodząc do wniosku, że to ona jest w stanie zakręcić jego światem do tego stopnia, by wrobić go w jeszcze większe kłopoty, niż te, które miał teraz. Duma chyba nawet nie był w stanie spojrzeć na to z tej obiektywnej strony i naprawdę zrozumieć, że jedyne, czego chce, to doprowadzić siebie do takiego stopnia destrukcji, w którym będzie mógł koniec końców...
Nie. Najistotniejszym ostatnio było to, żeby jak najbardziej zamazać swoją przyszłość i przeszłość, pomimo że trąbił o niej na prawo i lewo. Pomimo że ona też wiedziała, co się dzieje, pomimo że nie był gotowy na stawienie temu wszystkiemu czoła...
Duma wciąż chyba nie rozumie zasad gry, w którą gra. Pewnie dlatego ta zabawa wydaje mu się tak fascynująca.
- Naprawdę myślisz, że chodzi tutaj o innych ludzi, a nie tylko o ciebie? Schlebiasz sobie - uśmiechnął się szeroko na krótszą chwilę, tak długo, jak pozwoliła mu Nora, cedząc kolejne słowa. - Myślę, że kwestia wiary w moim przypadku po prostu nie wyjdzie. Może i jestem na tyle wyjątkowy, żeby nazywać mój przypadek moim typem... ale bez przesady.
Taaak, udawaj, że nie masz pojęcia, o czym mówi. W końcu uważasz to za takie zabawne. Błędy, które popełniał... Nawet nie był w stanie stwierdzić, czy były celowe, czy większość z tych, które popełniał, nie miało sensu. Założył rękę na rękę i zmrużył oczy, słysząc jej kolejne pytania.
- Ponieważ mam pewne wymagania jeśli chodzi o sposób zejścia z tego świata - wzruszył ramionami, ale odpowiedział na to trochę ciszej, niż tego oczekiwał - miało w tym być w końcu więcej władzy iż pewności, a zabrzmiało to niemalże niepewnie, dlatego mrugnął kilka razy, jakby usiłował wybudzić się z jakiegoś transu, ale na próżno. Kiedy zdjęła rękę, odetchnął z ulgą, mrużąc oczy.
- Może i ja gram, nie chcąc przegrać, ale tego chce każdy. Tobie za to cały czas wydaje się, że próbuję się z ciebie nabijać i się z tobą bawić. Myślę, że masz mały kryzys osobowości - rzucił, ale tylko po to, jakby chciał wypełnić pustkę. Kolejne nieodparte wrażenie, że tym razem starał się dać jej jakiś kolejny znak.
"Nic" pominął.
Ale... Na ostatnie zdanie odruchowo zacisnął pięści, po czym uniósł spojrzenie na jej twarz. Uniósł brew.
- Myślę, że masz rację. Przykro mi - wsunął ręce do kieszeni, odwrócił się i odszedł.

z/t

Anonymous - 26 Grudzień 2013, 02:53

Można by pomyśleć, że Dumę trudno jest rozszyfrować, ale na dłuższą metę sam dawał się wpuścić w swoje zagrywki własnymi błędami. A błędów popełniał stanowczo zbyt dużo i do tego nieświadomie, gubiąc się we własnej grze. Natomiast Nora... najwyraźniej nie jest na tyle głupia, by ich nie zauważyć i nie skorzystać z okazji, by mu je wytknąć. I nie pomyliła się ze stwierdzeniem, że Duma na wszystko znajdzie wymijającą odpowiedź, ale wystarczyło spojrzeć na jego zmieniające się zachowanie i już wiedziała, że trafiła w czuły punkt. Czy jednak tego oczekiwała?
- Tak? Moim zdaniem w hierarchii ludzi twojego typu powinieneś być na pierwszym miejscu - oczywiście nie myślała tak, bo na pewno trafiłoby się o wiele więcej osób, które spełniałyby wymagane kryteria ludzi jego typu, natomiast... Nora takich nie znała. Dlatego mogła śmiało stwierdzić, że można ustawić go na podium.
Kiedy zmrużył oczy, ona swoje rozszerzyła. Obserwowała gasnący uśmiech, nerwowe ruchy. Wydawałoby się, że w jej oku mignął błysk świadczący o zaciekawieniu, a źrenice z zawziętością śledziły każdy jego ruch, byleby tylko wyłapać więcej bezsensownych błędów. Była jedna cecha, która upodabniała ją do lunatyków... pragnienie wiedzy. Wiedzy dotyczącej czegokolwiek.
Pewne wymagania? Po raz kolejny sprawił, że chciało jej się śmiać. Kiedy ludzie pragną umrzeć, po prostu to robią. Nie mają wymagań, nie liczą czasu. Szukają sposobu, ale zazwyczaj bezbolesnego i szybkiego. Takiego, który sprawi im ukojenie, nie ból. Duma na pewno wiele razy miał okazję, by zejść z tego świata odpowiednim i pasującym mu sposobem. A fakt, że tego nie zrobił oznacza jedynie strach. Brak psychicznego przygotowania. Może i mógł gardzić śmiercią i wmawiać innym, że nic go ona nie obchodzi, ale prawda siedziała głęboko zakorzeniona nie w jego słowach, a sercu.
- Na przykład? - skoro już dyktował życiu warunki, to Nora chętnie ich posłucha.
Następne słowa ugrzęzły w jej głowie i za nic nie chciały jej opuścić. Bo czyż nie były one prawdą? Drażnienie, gierki słowne a następnie obserwacja mogła być czymś innym oprócz zabawy? Nora nie dostrzegała nic poza tym, ale teraz, kiedy usłyszała to z jego ust nie mogła powstrzymać zdziwienia. Opuściła spojrzenie. Maleńkie trybiki w jej głowie zaczęły ciężej pracować, jakby zaraz miały się przegrzać i zostawić Norkę bez jakiejkolwiek zdolności trzeźwego myślenia. Kiedy ujrzała zaciskającą się pięść, przez chwilę pomyślała, że zaraz ją uderzy. Tym razem nie zdziwiłaby się. Ba, była nawet na to przygotowana. Mimo to...
- A mylę... się? - ostatnie słowo wypowiedziała już po tym, jak uniosła wzrok, a jego... nie było.
Odwróciła się, a zadowolenie, które utrzymywało się przez jakiś czas z powodu celnych uwag, zastąpiły wyrzuty sumienia. Przez chwilę pozwoliła pochłonąć się szkarłatnej rzece, stojąc w ten sam sposób w jaki stała, zanim Duma tu przybył. Przymknęła powieki, na których dalej utrzymywała się ciemna czerwień. Aż w końcu postanowiła. I z pewnością to postanowienie spełni.

[z/t]

Anastasia - 27 Marzec 2015, 19:00

Złe krople deszczu moczące futro, nieustannie doprowadzające do szału, odejdźcie, zostawcie mnie, nya...
I urocze miejsca z całą pewnością byłyby urocze, gdyby ktoś je za takie uznał, w przeciwnym wypadku pozostawały zwykłymi, przeciętnie szarymi lub przemawiały wręcz na swoją (nie)korzyść odstraszając tych, którzy bliższego do czynienia z takowymi mieć nie chcieli.
Cóż. Ona, choć usilnie sobie wmawiała, szczęścia do nich nigdy nie miała, bo i szczęściem nie była. Nie dziwne, że i teraz przecierając powieki, uśmiech nie gościł na jej twarzy, a zaskoczenie złączone z niedowierzaniem w idealnym duecie postanowiły dać o sobie znać. Była zmęczona, padnięta i szukanie przyczyn na niewiele się zdawało. Choć głowa pękała od mętliku myśli, żadna nie informowała o ostatnich wydarzeniach. Pustka. Znów. Cholera.
Toteż, skoro i tak do gadania nic nie miała, a niewytłumaczonym trafem znalazła się w obcym dla siebie miejscu, postanowiła skorzystać z okazji i zapoznać się z nim na tyle, na ile czas i pozostałe w niej chęci pozwolą. A wiele ich nie miała.
Uważnie rozejrzała się dookoła, a pierwszym, zapewne naturalnym, co przykuło jej uwagę był staw, dla odmiany nienaturalnego koloru. Ta czerwień nijak miała się do typowo znanych jej wód, o ile w ogóle wodą była. Być może dół zawierał w sobie tak olbrzymie pokłady krwi? Tak, a do tego masę antykoagulantu. Te kolory nieodzownie kojarzyła ze Szkarłatną Otchłanią, więc czy to w niej właśnie zagościła? Ironiczny uśmieszek przeszedł po jej twarzy i zniknął równie szybko, co się pojawił. Idealne okoliczności by poznać ją bliżej.
Całkowicie zignorowała rozciągające się dookoła ogrody oraz dość specyficzną roślinność, o której pojęcie miała nikłe, wcale nie mając zamiaru go poszerzać. I może był to błąd?
Mimo wszystko czerwień nieustannie hipnotyzowała, zmuszała, by to właśnie w jej kierunku się udać, baczniej ją zbadać i pozostać, choć kilka chwil w jej towarzystwie. Nie umiała się oprzeć, dlatego, być może naiwnie do wody właśnie się udała. Kroki były powolne, ciało bujało się na boki, całe obolałe, skronie znów nachalnie pulsowały. Mimo to ostatecznie udało jej się dotrzeć do celu. Stała nieco pochylona, z warkoczem swobodnie zwisającym tuż nad taflą, a złote oczy nie potrafiły dostrzec swojego odcienia. Cała okryta czerwienią, uroczo zakrwawiona, zapewne już martwa. Takim było jej odbicie.

Aaron - 31 Marzec 2015, 01:44

Stawiane po tafli kroki wywoływały nienaturalne fale; powoli się rozchodzące i z bardzo wyrazistym echem, będącym wyraźnym, kilkukrotnym powtórzeniem każdego z powstałych kręgów. Zatrzymała się w płytkiej cieczy, obserwowała w poszukiwaniu swojego odbicia. Rekonesans był marnym - głęboka czerwień nie chciała nic pokazać. Spokój w oczach spłoszyło nagłe pluśnięcie wody. I kolejne obok i jeszcze jedno. Suma summarum, przed nią pojawiła się plansza dziewięciu pól, utworzonych z zatrzymanych w stop klatce okrągłych fal. Prawe górne drgnęło, jakby coś po jego środku tąpało o taflę wody. Przestało po może czterech sekundach i kolejno lewy dolny i prawy dolny poczęły tak samo pulsować, by również po kilku sekundach przestać. Najwidoczniej jezioro chciało w coś zagrać. Albo coś przedstawiało. Twarz Hebi niewyraźnie zarysowała się jako odbicie na środkowym polu, które było podobnej wielkości, a w którym też brodził warkocz.


//Nie rozpisuj się zbytnio ^^

Anastasia - 31 Marzec 2015, 16:08

Próżnym było doszukiwanie się czegoś poza szkarłatem. Może to i lepiej. Nie była pewna, czy chciała się oglądać, wiedzieć czy w każdym calu wygląda identycznie jak jeszcze wczorajszego dnia. Drobny niesmak wykrzywił jej usta, kiedy materiał, z którego wytworzone było jej obuwie całkowicie już przesiąkł, umożliwiając otoczenie jej stóp wodą. Och, dlaczego zdecydowała się wejść do wody?!
Od samego wpatrywania się w nie, z całą pewnością nie wyschną, choć niewątpliwie taka moc byłaby teraz jak znalazł. I nim wyszła na bezpieczny ląd, uwagę przykuło jej lekkie pulsowanie wody, którego z całą pewnością nie ona była sprawczynią. Spojrzała ostrożnie w tamto miejsce, nie dostrzegając nic poza rozchodzącymi się falami na tafli, tworzącej coś na podobieństwo planszy.
Staw żyjący własnym życiem. Świetnie, nya.
Zaintrygowana postanowiła przyjrzeć się zjawisku z bliska, dlatego też z cichym jęknięciem rozczarowania przyjęła jego zniknięcie. Lecz znów gwałtownie rozszerzyła powieki dostrzegając, że i tuż przed nią dzieją się podobne cuda, później również w miejscu obok i nagle pulsowania ustały, jednak pola wciąż pozostawały na swoich miejscach, a ona sama nie chciała pozostać tej zabawie bierna.
Czemu by nie dać się w to wciągnąć?
Nawet i sam staw zdawał się to proponować, kiedy jej krwawe odbicie teraz jawiło się na jednym z pól. To magia i tyle! Także od niego zaczęła. Przeciągnęła się i z gracją kotki przeszła, niemalże przeskoczyła ze swojego obecnego położenia na środkowe z dziwnym spokojem czekając aż fale spowodowane jej znalezieniem się w tamtym miejscu ustaną lub chociaż przynajmniej się zmniejszą, jak to bywało w poprzednich przypadkach.
Dopiero wtedy w następnej kolejności pojawiła się nieco obok – na prawym środkowym, a ostatecznie na lewym dolnym polu za każdym razem moment na nich pozostając, jak to czynił jej poprzednik. Skoro staw mógł pojawić się w trzech miejscach, to i ona uważała, że ta możliwość jej się należy, - taka sprawiedliwość! - więc to było jej ostatnim.
Przygryzła dolną wargę w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję, mając nadzieję, że aż tak mocno nie pomieszało jej się w głowie.

Aaron - 2 Kwiecień 2015, 21:27

Plansza dała swoje sygnały, a Hebi swoje. Przeanalizujmy po kolei pulsujące pola. Najpierw plansza dała sygnał na górnym prawym. Hebi zaś najpierw stanęła na środkowym polu. Kolejno plansza dała lewy dolny i prawy dolny. A Hebi - centralny, prawy środkowy i lewy dolny. Hebi zaczęła od środkowego kafelka, na którym to pojawiła się jej twarz podczas lekkiego zapulsowała przekątnej planszy. można więc powiedzieć, że zaczęła tam, gdzie plansza zakończyła. A w taki właśnie sposób nawiązuje się rozmowę z planszą i dalsze skakanie po planszy, a dokładniej na dwie kolejne pozycje, ma prawo dawać rezultaty.
Efekt zaistniał w okolicy. Na stawie. Jakby w powiększeniu, ale z pewnymi zastrzeżeniami. Tam, gdzie staw sobie pulsował, powstawały centralnie małe fale. Z kolei tu, gdzie Hebi skakała, tworzyły się ogromne zawirowania wody. Najciekawiej było tam, gdzie i staw i Kotka postawiły swoje "kroki" - tutaj woda się rozstąpiła, umożliwiając przejście, a biedne piranie opadły na dno. Ale nie wszystkie - część wraz z wodą się przemieściła. Na planszy zaś, która ciągle uparcie zostawała na tafli szkarłatnej cieczy, Postać Hebi pojawiła się w prawym górnym polu. W sensie jej twarz; jak poprzednio miało to miejsce na centralnym. I staw zapukał kolejno na takich polach: środkowe górne, lewe dolne, środkowe dolne.
A Hebi stoi na tej części stawu, za którą odpowiada prawe dolne pole. Cały staw okrąża brzeg w kolistym kształcie i ma z dobre sto metrów średnicy. Póki co więc, nic jej nie groziło, ale fale się wzmogły i straszyły zamoczeniem po kolana. A co z lasem dookoła? A nic. Tylko sobie stado ptaków przeleciało z jednej strony na drugą, nad taflą szkarłatnej cieczy. A parę z nich upadło - tam, gdzie w stawie brakło wody, czyli w dolnym lewym. Najwidoczniej z pomocą planszy można było czynić krzywdę nawet daleko oddalonym istotom. A w tych ogrodach chyba wiele takich zamieszkuje i spotkanie ich jest tylko kwestią czasu.
A może takich plansz jest kilka?..

Anastasia - 4 Kwiecień 2015, 16:18

Po zakończonej zabawie z planszą, czyli wykonaniu szeregu swoich ruchów z cierpliwością wpatrywała się w taflę wody, bardziej niż ciekawa efektów jakie działania te przyniosą oraz przede wszystkim wyjaśnienia tego zjawiska. Różne cuda udało jej się w ciągu tego dość krótkiego życia zaobserwować, jednak z czymś takim spotkała się po raz pierwszy. I możliwe, że nie ostatni, przecież teraz czasu miała pod dostatkiem, młodość już nie minie z dnia na dzień. Co najwyżej skończy się raz, a dobrze.
Nie, nie dobrze. Nie dobrze, że teraz pilniej muszę uważać.
Nim jednak zebrało jej się na prychanie pod nosem do wciąż żywych wspomnień ostatnich dni, staw się poruszył. I nie była to tym razem plansza u jej stóp, a efekty przeszły po całej wielkości zbiornika. No, konkretniej w pięciu jego obszarach. O ile delikatne falowanie nie wywołało większych emocji, tak większe, bardziej szalejące wody już kotce się nie spodobały. Woda – zdecydowanie coś, czego w dużym stopniu nienawidziła. I dlatego szeroki uśmiech gościł na jej twarzy, gdy widziała, jak ta znika pozbawiając część ryb środowiska.
Lecz było coś jeszcze, bardziej irytującego, a może raczej przerażającego. Ptaki.
- Ugh. - Ptaki, które z niewiadomych przyczyn wyleciały z lasu i nad tą pustką właśnie przelatywały, część swoich towarzyszy tracąc na kawałku suchego stawu, spowodowały chwilowe wstrzymanie oddechu i spięcie się całego jej ciała. Dlaczego to właśnie miało miejsce? Czy ptaki były jakoś szczególnie związane z tą grą? A może chodziło o zupełnie inne przyczyny?
Nie miała pojęcia w co plansza chciała się zabawić, jaki cel miała, by we wodzie działy się te dziwne rzeczy, ale czemu by nie spróbować czegoś innego, zobaczyć czy plansza posiada jakiekolwiek reguły oraz co może jej grozić za ich złamanie?
- Moja droga gro, a czy miałaś styczność z czymś takim, nya? – Nie zważając na to, jakie ruchy w tym momencie plansza wykonała, postanowiła podejść ją inaczej. Cóż, najwyżej zmuszona będzie uciekać, bo o zmoczeniu na pewno nie było mowy!
W chwilę później, przeciągnęła się i zaczęła kombinować. Uważnie, jednak pewnie stopy umieściła na dwóch polach, zaraz po nich dołączyły dłonie, a ona wygięta była w typowy mostek, przy okazji jeszcze mocząc końcówkę warkocza oraz ogona.
W tej pozycji nieustannie zajmowała naraz sześć kolejnych pól; lewe górne, prawe górne, lewe środkowe, środkowe środkowe, lewe dolne i prawe dolne – czy to się planszy spodoba?

Aaron - 9 Kwiecień 2015, 19:29

Gdyby plansza mogła mówić. I chciała wskazówek udzielać; powiedziałaby, że tak mocno jak się w nią pluśnie, tak bardzo woda zostanie zaburzona. Powiedziałaby też, że jeśli solidnie zaneguje się jej działanie, wody z danego obszaru pozbędzie się w trybie natychmiastowym, celem zasilenia nią wodnych akrobacji na pozostałych obszarach. Tyle tylko, że to nie jest zwykłe pozbycie się wody, skoro nawet ptaki w tym miejscu mają problem przelecieć.
Ponownie zaczęła tam, gdzie staw jej podpowiadał. Zbiornik ten wykonywał po trzy ruchy, ale Hebi tym razem chciała jeszcze trzy kolejne dołożyć.

Efekt był taki, że w lewym górnym, prawym górnym i prawym dolnym mamy ogromne zawirowania wody. Tu, gdzie włosy i ogon brodziły w szkarłacie, fale tylko mozolnie pulsowały. A tam, gdzie Hebi natknęła się na ruch tafli - lewy dolny - woda się nadal nie pojawiała. Martwe organizmy tu leżące zostały przybite do podłoża, wręcz zrównane z nim - jakby grawitacja była tutaj bardzo olbrzymia. Bo była.
No i jeszcze mamy małe fale tam, gdzie tylko staw zagrał - środkowe górne i środkowe dolne. Oburzony o uczynienie większej ilości ruchów od niego, nie musiał wiele się starać w grze nie fair - Hebi, przebywając na obszarze dolnego prawego pola, została wciągnięta w powstałe zawirowanie wodne i miała przygodę jak na karuzeli. Zakręciło nią i wyrzuciło na sam środek jeziora. Zanurzyła się w czerwonej cieczy, których tak bardzo nie zwykła lubić, z niewielką ilością powietrza w płucach.
A piranie, wygłodniałe, są tutaj zawsze, o każdej porze.

Anastasia - 12 Kwiecień 2015, 16:30

Stojąc tak z głową swobodnie zwisającą w dół z zadowoleniem obserwowała efekty swojej pracy. I choć widok do góry nogami nie był tym, do którego przywykła, teraz nie zwracała na to większej uwagi. Większe zawirowania wody, mimo że już wcześniej widziane niezmiennie ją ciekawiły. Nie miała ochoty delikatnie obchodzić się z cieczą, nie widząc w tym większej potrzeby, toteż i ona odpłacała się tym samym, na całe szczęście bez poważniejszych szkód dla kotki. Już i tak dla zabawy zdecydowała się zamoczyć coś więcej, niż tylko stopy.
Domyślała się, że staw nie będzie zachwycony z jej poczynań – sama także by nie była, gdyby ktoś zachował się w ten sam sposób wobec niej. No ale... W drugą stronę powiewało jej to obok puchatego ogona, ot co.
Rozszerzyła oczy do granic możliwości czując jak woda coraz bardziej ją pochłania. Wirowała wraz z nią jak szalona, niewiele, właściwie nic nie mogąc w tym momencie na to poradzić. Pięknie, doigrałaś się. Znów, nya. Mam nadzieję, że jesteś świadoma, że drugi raz już nie zmartwychwstaniesz. Tym razem będzie koniec. Ha, podziękuj Noritoshiemu!
O dziwo, staw postanowił oszczędzić jej więcej cierpień – a może dopiero się rozkręcał? - wyrzucając ją na swoim środku. Rozejrzała się szybko dookoła, łapczywie dostarczając płucom powietrza, a rękami machała na wszystkie strony, jakby to mokre coś rzeczywiście ją zabijało. W tej chwili to wody nienawidziła najbardziej.
Nim jakkolwiek więcej zdążyła zareagować, znów znalazła się pod taflą, a szok pozwolił jej tylko na złapanie śladowych ilości powietrza.
Spokojnie... Spokojnie. W panice mogła wykonać tylko za dużo zbędnych posunięć i tym samym jeszcze bardziej przyłożyć rękę do własnej katastrofy. Tego za wszelką cenę musiała uniknąć, wystarczająco się załatwiła.
Zaprzestała szamotaniny. Ciecz mocno ograniczała jej widoczność, co miało także swoje zalety – nie przyglądała się zawartości stawu, mimo to starała się dość kulawo wypłynąć na powierzchnię, a jeśli nawet by jej się poszczęściło, to i udałaby się do brzegu, uciekając stąd aż po samą granicę z lasem!

Aaron - 13 Kwiecień 2015, 18:55

Wynurzyła się z chłodnej, około dziesięciostopniowej, barwnej cieczy, na samym środku stawu.
I akcja nabrała tempa.
Brodząc twarzą po tafli wody, ujrzała tuż przed sobą planszę, pulsującą na nowych polach: środkowe górne, środkowe dolne i środkowe prawe. Twarz Hebi pojawiła się na lewym dolnym. Na stawie wszystkie wodne anomalie ustawały na swojej sile. Kotkę musiał zaniepokoić sporawy ryk zwierząt, zbudzonych hałasem na stawie. Ale nie zapominajmy o nieco przytkanych przez wodę uszach, khe. Cztery z tych bestyjek zmierzały do stawu, dwie po obu stronach Hebi, jedna za nią i jedna centralnie przed.
Cztery bestie z czterech kierunków. Jakie bestie?
Straszne.
Cztery żywioły tańczą, z czterech stron nacierają. Nim Hebi odpłynie, one już tu przybędą:
Żywioł Dymu - Dracula - po lewej stronie - przemieszczająca się w postaci smugi dymu.
Żywioł Światła - Ra - przed nią - sunący na skrzydłach, nisko nad wodą.
Żywioł Lodu - Schnee - po prawej stronie - płynący dość szybko.
Żywioł Skały - Faucibus - za nią - pełznący po tafli wody.
Jedno ze stworzeń tutaj występuje naturalnie, więc najpewniej tylko ono jest prawdziwym. Nie oznacza to jednak, że pozostałe należy zignorować - może wystarczy je tylko czymś... zneutralizować?

Anastasia - 14 Kwiecień 2015, 11:37

Wypłynęła na powierzchnię krztusząc się i przeklinając w myślach pojawienie się w tym miejscu. Głupie magiczne kartki, nie należało im ufać, nya. Odgarnęła dłonią przyklejoną do czoła grzywkę, by móc ponownie zbadać okolicę. Tak jak podejrzewała, niewiele się zmieniło, utknęła na środku stawu, a dopłynięcie do brzegu zajmie jej wieki.
Wzdrygnęła się, mamrocząc coś pod nosem. I nie wiedziała czy bardziej było to spowodowane temperaturą wody, która ani trochę nie zachwycała, czy też samym faktem, że w niej się znajduje niemalże całkowicie zanurzona. Przynajmniej tafla się uspokoiła, więc wodne akrobacje uznała za zakończone.
- Na co teraz pora? – Odpowiedź przyszła jak na zawołanie i sama była wołaniem. A raczej rykiem rozlegającym się gdzieś w oddali dookoła niej.
I wcale by się tego nie zaczęła obawiać, gdyby nie cztery stwory zmierzające na nią z każdej strony. Zwykłymi zwierzakami by ich nie nazwała, chyba nawet nie miała z żadnym bliższej – o ile w ogóle – styczności. Jakie miały zamiary? Och, czyżby i im nie spodobały się poczynania kotki z planszą?
Ha, jak na ironię staw znów zaczął domagać się zabawy. Dziewięć pół ponownie znalazło się przed nią kolejno pulsując. Być może to był właśnie dobry sposób na pozbycie się niechcianych gości. Tylko... Zaraz. Bestie są cztery, a ruchy trzy. Jeśli znów zacznie kombinować, konsekwencje z całą pewnością pojawią się również tym razem. Spojrzała na miejsce, gdzie pojawiła się jej twarz. Planszo, naprawdę? Chyba zignorowanie miejsca startu nie było aż tak wielką zbrodnią, mogła sobie na to pozwolić, prawda? W końcu to mniejsze przewinienie, niż przekroczenie liczby ruchów!
Potwór przemieniony w mgłę wydawał się być pod tą postacią najmniej niebezpieczny z nich wszystkich, bo i nie mogła dostrzec czym on tak naprawdę jest, a być może była to zwykła para wodna. Ten latający... Cóż, spodziewała się, że pójdzie śladami wcześniej zaobserwowanych ptaków. Bestia po jej prawej była bardziej urocza niż straszna, kiedyś zapewne by o takiej marzyła, ale dobrze wiedziała, że zazwyczaj to tylko pozory. Za to ten z tyłu spodobał jej się najbardziej. Bestia pełną gębą – dosłownie. A tu czas uciekał, wybór jakiś musiał paść.
Zasugerowała się więc ruchami planszy, licząc, że to jej w czymś pomoże. Jeśli nie, choć na niekorzystnym dla niej terenie, to w najgorszym wypadku będzie musiała się z nimi zmierzyć. Sama nie była w stanie już skakać po polach, dlatego dłoń zanurzyła dokładnie w tych samych, jakimi poruszył staw.
Niech ta przeklęta czerwona ciecz wreszcie da jej spokój!

Aaron - 17 Kwiecień 2015, 11:26

Dym. Dym potrafi coś ukryć, ale może też ujawnić niewidoczne. Krycie. Coś się tutaj ukrywa?
Światło. Jego istnienie nie ukaże czegoś, co się przed nim ukrywa, choćby świeciło najmocniej jak potrafi. Ale niezwykłe światło może już inaczej posłużyć. Może coś pokazać, może też oślepić.
Lód. Zazwyczaj coś wychładza, co czasem może pomóc w przetrwaniu. Zwłaszcza, gdy coś się zaklnie w krysztale lodu.
Skała. Coś obłożonego lodem musi być twarde niczym skała, aby przypadkiem się wraz z zawartością nie... stłukło. Ale skała to nie tylko wyznacznik wytrzymałości, to również olbrzymi ciężar. A takie ciężary zwykle idą na dno.


Plansza. Jeśli ten drugi gracz, przeciwnik Hebi, analizuje jej ruchy i wedle nich postępuje, to musi się cieszyć jakąś inteligencją. Stawy to raczej martwa natura, czasem objęta jakimś rodzajem magii. Ale magia sama w sobie nie myśli. Kim zatem jest drugi gracz? Niewidzialnym...
niewidzialnym dzieckiem
...Choć już bardziej młodzieńcem, lecz nadal czerpiącym najwięcej przyjemności z zabawy. Parę dni temu odnalazł planszę i zaczął się nią bawić. W końcu spotkał koleżankę, która zechciała z nim zagrać. Ptactwo to było tylko przypadkiem przelatujące stado, na którym ujawniła się siła stawu. Temu zbiornikowi nie wystarczy zabawa - chciałby mordować.


Cztery stworzenia. Jedno występujące naturalnie na tych ziemiach, zaś pozostałe albo zostały tu sprowadzone, albo... prawdziwie nie istnieją. Poprzednim razem nałożenie się ruchów graczy na siebie powodowało rozstąpienie się wód. Tak samo było i tym razem. Trójka zwierząt byłą tylko iluzją, które w nicość przemieniły się wraz z wystąpieniem wód. Wśród żywych została Dracula, dla której żadne wodne anomalie nie były groźne. Zatrzymała się ona na wprost Hebi, wyłoniła siebie z dymu, a także siedzącego po drugiej stronie planszy chłopca. Nie, nie siedzącego - lewitującego centymetry nad taflą.
Dracula nie jest honorowa, gustuje w ludzkiej krwi, zwłaszcza dzieci, trudna jest do oswojenia, a tutaj że niby co - jest koleżanką tego małego?
A dokładnie tak. Bo może. Bo chce. Bo może ma powody?
Młodzieniec wyglądał na dziesięciu-wiecznego mieszkańca Skandynawii. Ubrany był w ciemnozieloną tunikę, brązowe spodnie oraz w zielony kaptur. Wszystko z lnu, więc zimno raczej nie było mu straszne. Pomarańczowej barwy oczy jednak budziły pewne podejrzenia, a spod założonego kaptura ani jeden włos się nie ujawniał.
- Eliza! Ujawniłaś mnie! A tak ładnie z tą Panią pogrywałem!..
Zniesmaczony nagłym zdradzeniem jego położenia, dotknął kotowatą w nos, czym zachwycona nie była.
- Ach... Przepraszam za tę nagłość... jak ma Pani na imię? Ja jestem Roshni, a to moja bestia, Eliza. Może ją Pani pogłaskać. - wskazał na Draculę, a dokładniej na miejsce za uchem - Ty... em, to znaczy się Pani; Pani też posiada jakąś bestię? Też jest z Panią? Może ukrywa się tak, jak ja się ukrywałem?! A ukrywałem, bo tutaj po prostu... nie jest bezpiecznie. Pojawiłaś się tak nagle i... i nie wiedziałem co zrobić, a staw chciał zagrać!..
Pogubił się już w swoich wyjaśnieniach i spojrzał na nią jeszcze raz. Nie trudno było zauważyć, że Dracula ani trochę nie zanurzyła się w cieczy; w przeciwieństwie do kotostracha.
- Jeśli się postarasz, będziesz potrafiła zawisnąć w powietrzu! Musisz tylko okazać cieczy respekt i zawierzyć jej dobru. Inaczej... wskaże cię piraniom.
A kilkoro z nich pojawiło się już w bliskiej okolicy, spłoszonych z miejsc, gdzie nie było w czym pływać.

Anastasia - 17 Kwiecień 2015, 12:50

Kotka nie analizowała, nie dociekała, dlaczego te, a nie inne bestie się pojawiły, dlaczego akurat w takich miejscach oraz czy mogłyby cokolwiek większego symbolizować. Nie było na to czasu. Wolała zatroszczyć się o własną... futroskórę, niż zacząć reagować w ostatniej chwili. Miejsce było jej całkowicie obce, w Szkarłatnej Otchłani nie miała (nie)przyjemności się pojawić do tej pory, toteż wolała dmuchać na zimne. Ewentualna konfrontacja z taką ilością nieznanych stworów wybiegała daleko poza dopuszczalne granice. Sama także nie czuła się jeszcze w pełni na siłach, nie do końca wiedziała, do czego może być zdolna. Zabić? Ale jak?... Przecież potrafię, nya!
Skutki połączonych ruchów chwilę później dały o sobie znać. Z uwagą śledziła wzrokiem kolejne zaniki wody, chyba ciesząc się, że tym razem plansza figla nie spłatała i nie pozwoliła bestiom bez komplikacji poruszać się dalej. Jednak jak się okazało, wielkich obaw co do nich mieć nie musiała – rozpływały się prawie jak staw i więcej już trzech z nich nie ujrzała. Choć możliwe, że gdyby pozwoliłaby im się do siebie zbliżyć, skończyłoby się to w inny sposób, a one nabrałyby na prawdziwości. Tylko... Co z tą smugą dymu? Nieustannie poruszała się w jej stronę z nieodgadniętymi zamiarami. Może to tylko pozostałości po wariacjach na tafli i niczym nie groziło? Myśl tak dalej, a po raz kolejny niewątpliwie uda ci się zdechnąć.
Warknęła głośno, obnażając swoje zęby i czekając w gotowości, kiedy dym zatrzymał się na wprost niej. Niewielkie szanse na obronę, czy nawet atak na środku stawu, lecz nie mogła w żaden sposób tego po sobie pokazać. Chciała... Nie, wierzyła w swoje możliwości! Jeśli nie ona, to kto w nią uwierzy?
- Co...? – Przygotowana na najgorsze, teraz patrzyła w lekkim osłupieniu na dwójkę przed jej oczami. Kotowatego, którym okazała się być dryfująca mgła, wciąż potrafiącego unosić się nad taflą oraz młodego chłopca po drugiej stronie planszy, również lewitującego. Coraz mniej rozumiała, ale chyba to w tym świecie było najbardziej wspaniałe. Otrzymała możliwość zdobycia wiedzy.
Dracula nie przyprawiła jej o zachwyt, wydawała się być niebezpieczna i chyba nie chciała nawet się z tym kryć, lecz w żaden sposób jeszcze nie reagowała. Nie miała wątpliwości, że bez oporów rzuciłaby się na nią, więc musiało być coś, co skutecznie ją powstrzymywało. Czy tym czymś był właśnie chłopiec?
Na pierwszy rzut oka nie odnalazła w nim żadnej rzeczy, która wydawałaby się dziwną lub też niespotykaną, choć narzucony kaptur już zasugerował ukrywanie czegoś. Nie podobało jej się to. Podobnie jak jego ślepia. Dość już miała tych nienaturalnych barw. Z trudem powstrzymała falę gniewu, jaka napłynęła po przypomnieniu tych czerwonych, nie będzie wrzeszczeć jak opętana mając skromną, ale zawsze, publiczność. Wolała obserwować jak to oni dają przedstawienie.
Prychnęła odsuwając głowę i swoją dłonią przecierając wcześniej dotknięty nos. Jakim prawem pozwalał sobie ją dotykać? Mniejsza o to, ważniejsze, że to jednak nie woda dawała sygnały, a bawił się z nią ten właśnie chłopiec. Och, pięknie, podziękuję ci za zmoczenie. Nieistotne było to, że to kotki kombinacja ruchów do tego doprowadziła.
- Imię, nya? – Tak, przecież miała imię! Nie jedno nawet. Doskonale wiedziała jakie otrzymała, a jakim sama się nazwała. Tylko jakiego używać powinna? - Hebi. – Urwała szybko, nie chcąc w swoich myślach wprowadzać większego mętliku i przysunęła się w stronę Draculi. Nie pogłaskała jej, przecież sama także nie chciałaby zostać zmoczona mając możliwość bezpiecznego, suchego przemieszczania się tutaj. Ale co znaczyć miały kolejne pytania? Chciał ją podejść, tak? Dowiedzieć się czy zdana jest tu sama na siebie, czy w razie czego coś będzie w stanie przyjść jej na ratunek?
- Posiadam wiele bestii, o wielu zdolnościach. Jednak najgorszą, nya... jest ta tutaj. – Otwartą dłoń przyłożyła do swojej klatki piersiowej, a chwilę później zacisnęła ją mocno w pięść na materiale ubrania. Wbijające się pazury wywołały ból, który zignorowała i kpiąco się uśmiechnęła. - Nie martwię się o siebie, nic gorszego już spotkać mnie nie może. Staw chciał zagrać? Nie wystarczyłeś mu tylko ty do zabawy? Dlaczego staw chce to robić?
Była w stanie, tak jak oni unosić się w powietrzu? O czym on do cholery mówił? Dzieci zdecydowanie nie należały do jej ulubieńców. Głupie, rozwrzeszczane, nie potrafiące posłuchać się innych. I jeszcze czerpały z tego zabawę.
Mimo wszystko temperatura, w jakiej aktualnie się znajdowała wciąż dawała jej się we znaki, a bycie wiecznie mokrą irytowało coraz bardziej. Westchnęła. Zawierzyć jej dobru? No tak, gdyby nie była dobra kotka już mogłaby leżeć na samym dnie, więc coś w tym być musiało. Znała tylko jeden sposób, którym mogłaby przekonać znienawidzone coś – przestać w ten sposób myśleć i pokazać, że się ufa. Przestała się poruszać, nabrała głęboki wdech, po czym sama, dobrowolnie całkowicie zaczęła się zanurzać. Nie próbowała już się miotać, aby tylko wydobyć się na powierzchnię. Spokojnie tak opadała, a czas uciekał...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group