Anonymous - 12 Maj 2012, 18:18 - Hmf, czyżby? Ani trochę w to nie wątpię. Ale przekonamy się, kiedy nadejdzie zagrożenie - rzekła, po czym błysnęła kiełkami i wyprostowała się.
- "Może" to bardzo dobre słówko, Yu. Acz życie to pasmo niespodzianek i może los sobie obmyśli, żebyś dziś przetrąciła sobie karczek - stwierdziła, wręcz emanując wrodzonym optymizmem. - Chciałabyyś? - przeciągnęła melodyjnie i puściła do towarzyski perskie oko. Parsknęła cicho, gdy ta niemal niedosłyszalnie się zaśmiała. Może Yuki nie przypuszczała, że stałoby się jej cokolwiek? Nie dopuszczała takiej ewentualności, co? A powinna.
Nagle drgnęła lekko i przypatrzyła się kotołaczce uważniej. Co rozumie przez "trochę zabawy"? Wstała, co dosyć źle wróżyło według Elicii. Cóż takiego zamierzała niby, hm? Jeszcze się kabina zachybocze i się Yu przewróci z tego stania.
Uniosła brew, kiedy dziewczyna skoczyła po raz pierwszy. Zaraz potem przerodziło się to w obawy o trzeźwość jej umysłu. A gdy wszystko zaczęło się bujać jak jakaś huśtawka, zawieszona parędziesiąt metrów nad ziemi, wcisnęła się w podporę, a włosy powędrowały w górę i zatrząsły się z oburzeniem jak jakieś kąsające węże, nie wiadomo, czy bardziej z wściekłości czy też pewnej dozy lęku.
- Co ty najlepszego wyprawiasz, Yu?! Jeśli zaraz nie przestaniesz to cię stąd wypchnę bez żadnych skrupułów! - krzyknęła zjeżona, a to wytrącenie z równowagi objawiło się przywróceniem tęczówek do barwy krwistoczerwonej, w owym momencie pałającej wściekłością adekwatnie do sytuacji. - I zadbam o to, żeby twoje kości mi się przysłużyły, skarbie - dodała, wpijając w siedzisko paznokcie. Ledwo się powstrzymała przed rzuceniem na Dachowca, choć to może się zmienić, rzecz jasna. Preferowała stabilny grunt, ponadto miała stanowczo za kruche kości jak na spadania z takiej wysokości. W zasadzie, jakby spadły wraz z kabiną byłoby mniej szkód dla ich organizmów... Zafukała. Reagowała chyba ciut za agresywnie, ale stanowczo nie spodobało jej się to radosne bujanie.Anonymous - 14 Maj 2012, 01:14 -Tak. Żadne zagrożenie mi nie straszne zawsze sobie poradzę.
Mówiła cały czas zachowując się jak małe dziecko kochające psocić i rozrabiać.
-Raczej nie. A kto by czegoś takiego chciał?
Powiedziała pewna na temat jej karku.
-Huśtam się.
Odpowiedziała z uśmieszkiem na twarzy dziewczynie, po chwili jednak usiadła. Nie dlatego, że jej groziła czy coś, lecz kabina już wystarczająco się rozbujała.
-Wątpię czy dałabyś radę.
Powiedziała chytrze gdy kabina cały czas się huśtała. Tak szczerze były już w połowie drogi do wysiadki. Yuki zaczęła się zastanawiać czy jej towarzyszka wiedziała jaka to fajna zabawa tak ponarozrabiać, a może po prostu za bardzo się wszystkiego bała. Nie zastanawiała się nad tym długo bo w końcu nie jej to oceniać, czy ktoś jest taki czy taki. Półki się kogoś dokładnie nie pozna nie ma się prawa oceniać kogoś i mówić, że jest taki i taki, a na prawdę może wcale taki nie być. Po chwili siedząc przed Feste Yuki uśmiechnęła się chytrze i powiedziała:
-Możliwe, że prędzej byś się odwodniła niż ja spadła i się zabiła.
Zaśmiała się jeszcze nim kabina zaczynała już zwalniać.Anonymous - 14 Maj 2012, 22:00 - Chylę czoła przed twą odwagą. Bądź głupotą, jeśli silić się na mój punkt widzenia - o tak, rzeczywiście zachowywała się jak jakieś nieustraszone dziecię, nieznające tak naprawdę pojęcia zagrożenia. Na jej pytanie zaśmiała się krótko, nie szczędząc słodyczy.
- Och, ktoś na pewno. Na przykład samobójcy. Poza tym... Czy to nie byłoby ciekawe doświadczenie? Rzucić się w przestworza, lecieć na skrzydłach wiatru i rozprysnąć się na bruku ot tak, w tę cudowną czerwień krwi, no i kupkę strzaskanych kości! Może nawet ciało zastygnie pod jakimś malowniczym kątem i z wykręconym łebkiem, co? Przepięknie! - zabrzmiała jak urzeczona. Po wyrażeniu swej opinii w kwestii łamania karczków, wyobraziła sobie taki obrazek i bynajmniej jej nie odstręczał ni przestraszał, wydawał się zwyczajnie fascynujący. Ileż zabawy z badaniem takich truchełek!
- Tak. Na pewno świetnie się przy tym bawisz - wysyczała Feste, zgrzytając ząbkami na oczywiste stwierdzenie Yu. Okropieństwo, takie ciągłe bujanie się przy dużej wysokości.
- Słucham? - uszy zastrzygły, natomiast powieki zmrużyła. Fuknęła ponownie.
- Wątpisz w to, Yu? Doprawdy? Wiesz, że twoje powątpiewanie mi ubliża? Czy może mam ci wyperswadować błędność wypowiedzi poprzez działanie? - wymruczała z szerokim uśmiechem, acz tonem szyderczym. Taka postawa naprawdę doprowadzała ją do furii. Należała do osóbek łatwo w nią wpadających, niestety.
Nie, nie wiedziała jaka to fajna zabawa. Nie przepadała za jej przejawami. Strach? Może ociupinkę, chociaż sama Elicia za nic się do tego nie przyzna.
Ten fragment o ocenianiu jest w istocie pasjonujący, lecz Fleed zazwyczaj ocenia na pierwszy rzut oka lub też przez pierwsze zetknięcie, różniły się pod tym względem.
- Nie przeciągaj struny, koteczku. - Ostrzegła przesłodzonym tonem. Zaczynały zbliżać się do gruntu. Możliwość wypchnięcia stawała się coraz mniej realna.
Wtem przyszpiliła Yuki do ziemi, a przynajmniej postarała się o to, żeby tak ostatecznie wyszło. Przytknęła palce do jej tętnicy, wbijając wzrok w długawe paznokcie.
- Odszczekaj to. Albo odmiaucz, jak wolisz. Z łaski swojej - rozkazała, machając pazurkiem przed nosem dziewczęcia. - Inaczej nie tyle co wypchnę, a życia wyzbędę, tak myślę - dodała życzliwym tonem. Taka forma zabawy była o wiele bardziej nęcąca.Anonymous - 5 Czerwiec 2012, 17:50 Leżąc na "ziemi" zaśmiała się mówiąc:
-Nigdy nie cofam tego co mówię. Każde słowo ma swoje znaczenie i uważam na to co mówię. Tak więc nikt nie ma prawa kazać mi ich cofnąć, bo raz wypowiedziane słowo nie może się zmienić.
Uśmiechnęła się chytrze patrząc się cały czas w jej oczka.
-Podniesiesz mnie czy mam sama wstać?
Zapytała się jej dziwnym tonem głosu, tak jak by to miał być dla niej rozkaz.
- Czy nie uważasz, że nie wszyscy zgodzą się z Tobą? W końcu nie jesteś jakaś wyjątkowa na tym świecie.
Czekając teraz sobie spokojnie wpatrywała się w nią jak w niebo, które za każdym razem jak się na nie spojrzy jest inne. Jakoś tak z nudów Yuki ziewnęła delikatnie zasłaniając buźkę trzema paluszkami.Anonymous - 5 Czerwiec 2012, 19:10 - Zaraz chyba jednak cofniesz. Będą pierwsze koty za płoty, nie sądzisz, że już najwyższy czas? - ze słodkim uśmiechem uczyniła zadrę Yuki, przecinając policzek. Cienka, krwawa pręga. Przyjrzała się momentalnie paznokcowi i znowuż zerknęła na kotkę. Brew powędrowała nieznacznie w górę. Skąd ten chytry uśmiech?
Coś... Coś w tym tonie ją tknęło. Wprawiło w furię. Na pewno nie można było podobnie odzywać się do arystokratki jej pokroju. Ten pospolity sierściuch ośmielił się na to, ot, po prostu, nie bacząc na konsekwencje. A taka postawa zasługiwała na naganę.
Do pierwszej dołączyła kolejna brew i zamigotały w nich barwy tęczy.
- Nikt nie zabroni mi mieć wygórowanego mniemania o sobie, słonko. A odpowiednie środki perswazji sprawią, że zgodzi się wiele, choć nie jestem pewna, czemu cię to teraz zainteresowało... - mruknęła, by chwilę później kontynuuować, uprzednio krótko się zaśmiawszy: - Sądzisz, iż taki groźny ton mnie przestraszy, Yu? Nie masz najmniejszego prawa wydawać mi komend, jak jakiemuś tresowanemu psu, ani zwracać się do mnie czymś choć trochę rozkaz przypominającym. Inaczej spotka cię kara, bo ja sobie tego życzę - oznajmiła tonem rozpuszczonej księżniczki. Zamrugała nagle, dostrzegając ziewnięcie. Jej ręka pomknęła do dłoni Dachowca i zamknęła ją w uścisku, a dokładniej chwyciła przegub.
- Nie zachowuj się tak, kiedy ktoś do ciebie mówi. To wysoce niegrzeczne. - Elicia szczerze przeklinała teraz swoją płeć, a dokładniej to, że nie została obdarzona jakąś wybitną siłą fizyczną zdolną do miażdżenia, która przysługiwała bardziej samcom.
- Odszczekaj. Przeproś mnie. A jeżeli naprawdę dalej wątpisz, jedynym wyjściem jest praktyka. Masz ochotę na mały eksperyment, Yuki? Sprawdzimy, z której wysokości upadek będzie najboleśniejszy i najtragiczniejszy w skutkach. Wszystko stopniowo, ja będę wytrwale dowlekać twoje pokrwawione ciałko do kabiny i wypychać znowu, i tak cały czas. Przy okazji ciut się pokaleczysz wystającymi odłamkami szkła z wybitej szyby. Trochę się pobrudzimy, nie uważasz? Ale mi nie przeszkadza krew na ubraniach czy skórze bądź futerku, już się do niej przyzwyczaiłam. - Zaproponowała radośnie z niezdrowym błyskiem w ślepiu.Anonymous - 6 Czerwiec 2012, 14:46 Czekając, aż skończy mówić przyglądała się jej nie reagując na nic. Co to było dla niej małe zadrapanie? Gdy Elicia skończyła spojrzała się w jej oczy, a po chwili znikła tylko po to by ponownie pojawić się na Elici. Przez tą sytuacje teraz to właśnie ona leżała na ziemi, a Yuki delikatnie na niej siedziała.
-Wiedzę, że niektórzy chyba na prawdę są po rozpieszczani i uważają się za najsilniejszych i najważniejszych, ale dla Twojej wiadomości nikt nie jest pępkiem świata i nie może nikomu rozkazywać.
Mówiła spokojnym i normalnym tonem przy okazji czyszcząc sobie "rankę". Po chwili stała z dziewczyny i podniosła ją umieszczając ją tam gdzie wcześniej siedziała,
-Powiem Ci jeszcze raz NIGDY nie cofam swoich słów, więc nikt mnie do tego nie zmusi.
/piszę od siostry więc tylko takie coś na szybkiego... o.O I nawet nie wiem czy dobrze o.OAnonymous - 6 Czerwiec 2012, 23:54 - C-co? - wydusiła, gdy Yuki nagle zniknęła. Zwyczajnie rozpłynęła się w powietrzu, ale to nie mogła być niewidzialność, Feste nie czuła ciała pod sobą. Nie spodobało jej się to. I już po chwili to ona została przyszpilona, acz delikatnie. Ale czy jakakolwiek delikatność ma znaczenie? Z nastroszoną sierścią, a głównie fruwającymi włosami, spojrzała z wściekłością na dziewczynę.
- "Chyba"? Och, na pewno nie chyba. Idzie o to, że bez żadnych wątpliwości - fuknęła, chcąc ją z siebie zepchnąć. Zamiauczała żałośnie. Następne słowa sprawiły, że poczuła się, jakby Yu wymierzyła jej siarczysty policzek. Nie znosiła, gdy inni wytykali jej wady. Już całkowicie za późno na zmianę charakteru, prawda? Mogła uważać siebie za pępek świata, ile jej się żywnie podobało, lecz, gwoli ścisłości, nie do końca uznawała się za sam pępek, a istotną w świecie kotkę.
Bez większych aktów agresji pozwoliła się usadowić na niedawnym siedzisku, wręcz krótkotrwale oszołomiona. Zaraz potem wycelowała oskarżycielsko palec w jasnowłosą.
- Jesteś perfidną kobietą, wiesz? Prawisz jakieś głupoty i starasz się nimi pouczać ludzi, a sama bezlitośnie ich ranisz oraz im ubliżasz, nie bacząc na uczucia. - Feste wystawiła Dachowcowi język, rozzłoszczona. Splotła ręce na piersi i odwróciła głowę z pogardliwym prychnięciem.
- Nie cofniesz, to wylatuj za szybę. Tylko mnie niechcący nie pokalecz, gdy będziesz ją tłukła - doradziła zobojętniale, z błąkającym się na wargach, ledwo dostrzegalnym krzywym uśmieszkiem.Anonymous - 11 Czerwiec 2012, 15:09 -Ja na prawdę?
Zaśmiała się cichutko po czym wyciągając swój ogonek spod materiału ubrania i machając nim na boki powiedziała jej słodko.
-Przykro mi, ale nawet jak bym stąd skoczyła nic by się mi nie stało. W końcu to już prawie koniec tej przejażdżki. A jednak miałam rację, że będzie fajna zabawa.
Zaśmiała się głośniej zasłaniając przy tym delikatnie dłonią usta. Gdy młyn powoli się zatrzymywał by "kotki" mogły już wyjść Yuki powiedziała słodko:
-Nawet szybko to poszło.
Gdy kabina została otwarta zapytała się z chytrym uśmieszkiem dziewczyny:
-Wychodzimy czy jedziemy jeszcze raz?Anonymous - 14 Czerwiec 2012, 20:40 - Coś nie jest dostatecznie jasne? - wymruczała na dopytanie się w wykonaniu Yuki. Dachowca bagatelizowała takie obrazy, chyba trudno będzie zirytować tą słodką duszyczkę, pomyślała z niechęcią Feste. Zerknęła na pląsający ogon, po czym znów wpatrzyła się w jego właścicielkę.
- W zasadzie masz rację, ale możemy zacząć od początku, prawda? - powiedziała, zawijając rzadkie kosmyki za ucho, jak najbardziej przypominające ludzkie.
- "Fajna"? Jak dla kogo? To nie była miła przejażdżka. - Zaprzeczyła stanowczo, wykrzywiając wargi w nie za przekonującym uśmiechu. Yuki wciąż chichotała, śmiała się, co nadszarpywało wybitnie nerwy. Uszko drgało, a każdy kolejny dźwięk wprawiał narząd w dyskomfort. Głównie dlatego zrezygnowała z dalszych kłótni, choć można je wznowić.
- Mhm - przytaknęła automatycznie i wlepiła spojrzenie w szybę. Ziemia. Dreszczyk emocji towarzyszący mozolnej spinaczce w przestworza prysnął.
Odpowiedziała identycznym uśmiechem jasnowłosej. Uniósłszy wyzywająco podbródek, odezwała się:
- Nie mam nic przeciwko kontynuacji, chyba że taka perspektywa cię przeraża, słodka Yu - roześmiała się lekko, splatając palce i podpierając nimi brodę, łokcie natomiast oparła na kolanach. Zmrużyła ślepia i zrzuciła przebranie całkowicie, między innymi kolor włosów powrócił do normalności, ujmujące kocie organy zjawiły się na miejscu. Zwróciła oczy przez chwilę pałające czystą żądzą mordu na towarzyszkę.
- No cóż, policzymy się jeszcze - klasnęła w dłonie. - Tymczasem, żegnam cię, jakoś straciłam ochotę na tę farsę - mruknąwszy to, porosło ją futerko i czmyhnęła na zewnątrz.
[zt]Anonymous - 15 Lipiec 2012, 01:00 Gdy ta odeszła Yu otrzepując z resztek kurzu swe ubrania wstała i wyszła. Powolnym krokiem szła w wymierzonym przez siebie kierunku. Myśląc o towarzyszce, która sobie poszła zaśmiała się cichutko myśląc "Co by było gdyby..." zaśmiała się cichutko i powolnym krokiem opuściła oto to miejsce by znaleźć sobie jakieś Ciekawe zajęcie.
-Przydało by się coś fajnego.
Powiedziała sama do siebie po czym znikła z tego oto wspaniałego miejsca, zastanawiając się czy jeszcze kiedykolwiek się tu pojawi.
[z.t]Anonymous - 16 Listopad 2013, 20:14 Anthony lubił to miejsce. Być może miała na to wpływ sama atmosfera, czy niesamowite siły napędzające ogromne maszyny. Zastanawiał się nieraz, dlaczego bywających tu osób jest tak mało. W końcu jazda była całkiem darmowa, ponieważ nie miał kto kasować biletów. Atrakcji było wręcz pełno, więc wątpliwe, by ktoś szybko znudził się tym miejscem. Zawsze można tu zaprowadzić jakąś strachliwą panienkę, by wtuliła się w pierś. W końcu to przecież stary trik by przytulić, a może coś więcej, jakąś ślicznotkę.
Oczywiście w każdym mogły wzbudzić wstręt zwierzaki pilnujące wejścia, ale one również wpływały na atmosferę tego miejsca. A zielonooki je szczególnie lubił. Pod postacią kota, cudownie by się między nich wpasował.
… Może jednak dobrze, że praktycznie nikt do Upiornego Miasteczka nie przychodził? Tłumy istot zepsułyby pierwsze wrażenie. Opustoszałe, dodawało cudownego dreszczyku.
Osoby tu przychodzące najczęściej nie były ‘normalne’. Oczywiście, jeżeli ocenia się je według powszechnych norm. Anthony lubił je obserwować. Z pewnością były one o wiele ciekawsze, niż jakaś panienka na zakupach.
W tym momencie chłopak siedział na dosyć wysoko umieszczonej gałęzi rozpostartego drzewa. Wzrok miał utkwiony w kabiny diabelskiego młynu, tylko co jakiś czas przeczesywał nim ścieżkę prowadzącą wzdłuż przeróżnych atrakcji.Anonymous - 16 Listopad 2013, 20:33 Pan Mórtis miał zaiste całkiem dobry nastrój. W ustach miał słodki posmak nie tylko chłodnego piwa, lecz również ostatniego nadzwyczaj uroczego snu pięciolatki. Szedł raźnym krokiem, z rękoma założonymi na karku. Podwójna zmarszczka w policzku wyraźnie wskazywała leniwy uśmiech, jaki widniał na bladej twarzy. Pan Cień spacerował i czasami zerkał kątem oka czy nie ma w pobliżu czegoś godnego uwagi. Oczywiście wyczuwał piękno na odległość, nawet z zamkniętymi oczyma, lecz teraz zredukował reakcje na bodźce do zupełnego minimum. Nie zauważał grozy miejsca, to go nie dotyczyło. Szedł podświadomie za wschodem słońca, czyli przed siebie. Pomarańczowa kula na horyzoncie wabiła Mórtiego, niemo wołała, aby był jej jak najbliżej. Był wszakże Morfeuszem, ciągnęło go do piękna.
Chłopak, pozwolę sobie go tak nazwać, zatrzymał się przy niedużej ławeczce, niedaleko mrocznego mechanicznego stworzenia. Spojrzał na drewniany mebel, przesunął ręką po krzywych deskach i po chwili usiadł na nich z jeszcze leniwszym uśmiechem wymalowanym na ustach. Skrzyżował kostki u nóg, wyprostował kolana, oparł kark o ławkę i nadal trzymał ramiona w górze. Miał doskonały widok na słońce, które w ciągu jakichś dwudziestu minut na dobre zajmie niebo. Gdzieś w jego kieszeniach buszowała wiewiórka. Rudy potwór (zwyczajny do bólu potwór) obżerał się krakersami i co jakiś czas wystawiał śmieszną głowę i oglądał świat, jakby i jego chciał zjeść. Stworzonko zauważyło instynktownie kota i się go przeraziło. Nerwowo zaczęło biegać w rękawach Cienia, kieszeniach, po kołnierzu, lecz ten nic sobie z tego nie robił. Mrużył oczęta i wspominał z rozkoszą sen o spełnionym dziecięcym marzeniu - pogodzeniu się skłóconych wiecznie rodziców. Było to zaiste smaczne wydarzenie! Niemalże ślinka mu ciekła na samą myśl o tym.Anonymous - 17 Listopad 2013, 13:34 Powoli z mijającym czasem, chłopak dalej siedział w tym samym miejscu. Praktycznie w ogóle nie zmienił pozycji, aż do momentu, kiedy zobaczył jakąś osobę. Nareszcie. Najwyraźniej kogoś jeszcze przyciągnęło to miejsce.
Czarne i postrzępione, kocie uszy podniosły się do góry, jakby zaciekawione, a język przesunął po spękanych wargach. Chłopak prawie bez żadnego szelestu spuścił nogi z gałęzi, i przechylił się trochę do przodu przyglądając mężczyźnie. Po krótkim czasie zauważył nawet wiewiórkę. Urocze stworzenie, które.. śmiesznie się goniło. A kitki miały ciepłe i to bardzo.
Po dłuższej chwili oczekiwania na jakiś ruch jegomościa, zrezygnowany podniósł się lekko i jak kot, na ‘czterech łapach’ przeszedł na inną gałąź, znajdująca się trochę bliżej ścieżki. Później na kolejną i kolejną, a z każdą mijającą sekundą znajdował się coraz niżej, aż w końcu całkiem zeskoczył na ziemię.
- Nie chcę przeszkadzać, ale Ty to kto? – pytanie skierował w stronę w stronę siedzącego mężczyzny. Proste pytanie to najpewniej prosta odpowiedź. Samo jego przyjście tutaj i ten rozleniwiony uśmieszek na ustach, ciekawiło go na tyle, by zszedł i jako pierwszy coś powiedział. Zazwyczaj niespotykane u tej osoby.
Kąciki ust chłopaka podniosły się lekko, prawie niezauważalnie, kiedy obserwował przerażoną wiewiórkę. Na swój sposób było to słodkie, ale i całkiem nieuzasadnione. Przecież nie atakował.. teraz. Bez potrzeby. Bo po co, jeszcze jak kogoś nie poznał. Na dodatek nie lubił tego robić.Anonymous - 17 Listopad 2013, 13:59 Jakiś tam szelest dotarł do uszu Móritsa. Stłumiony dźwięk, nic nie znaczący. Nie przejął się tym. Tak długo już podróżował, iż przyzwyczaił się, że zawsze czai się ktoś za plecami. Póki nie atakuje- nie zdobywał bezpodstawnego zainteresowania tegoż Cienia.
Wiewiórka, ten tchórz, panikowała i się wierciła łaskocząc pory skórne i wywołując jeszcze szerszy uśmiech. Nie zmartwił się jakoś jej zachowaniem. Dopiero kiedy usłyszał niedaleko ochrypnięty, dziwny i trochę może przypominający zwierzęcy głos, powoli, leniwie oderwał spojrzenie od pomarańczowej kuli wiszącej nad linią horyzontu.
Nie przemówił od razu. Najpierw prześwietlił osobnika od góry do dołu. Doszukiwał się piękna, wrodzonego uroku, czegoś, do czego mógłby się doczepić. Odebrać. Niestety te przerzedzone hebanowe włosy, skóra bladoszara, niechlujne, nieładne odzienie i te oczy.. nie robiło na nim pozytywnego wrażenia. Móri śmiał twierdzić, że ma do czynienia z osobnikiem naćpanym. Prześwietlił go wzrokiem i nie przestawał się leniwie uśmiechać. Nawet, jeśli mu się osobnik nie spodobał - nie okazał tego w żaden sposób. Klatka piersiowa Cienia uniosła się przy głębszym wdechu, który nabrał, aby cokolwiek powiedzieć.
- Morfeusz we własnej osobie. - głos Mórtiego był głęboki i zaiste bardzo uprzejmy oraz miły dla ucha, szczególnie kobiecego. Mrugnął oczyma, lecz nie podał swojego imienia. Po co, skoro nie widzi piękna w tymże gatunku? Chłopak odwrócił głowę i ponownie zawiesił spojrzenie na pomarańczowej kuli. Poza tym nie zmienił pozycji ciała. Kolejny wdech i w końcu na twarzy Móriego pojawił się lekki grymas pokazany jako zmarszczenie nosa. Coś mu zakłócało świeże powietrze.
- Śmierdzi od ciebie cmentarzem. - nadal uprzejmy ton, choć słowa niezachęcające do konwersacji. No co? Nie cierpiał cmentarzy, grobów i nic, co się z tamtejszym terenem wiązało. Innymi słowy: przez sam zapach zaszufladkował osobnika do nieprzyjemności. Wpatrywał się dalej w kulę i zaczął oddychać płytko, byleby nie czuć cmentarza. Po cóż psuć sobie nastrój po takim słodkim śnie?Anonymous - 17 Listopad 2013, 14:39 Pierwsze wrażenie Cienia było jak najbardziej trafne. Nie licząc jedynie kilku szczegółów. Jednym z nich były narkotyki – Anthony jeszcze się nie stoczył na tyle, by po nie sięgnąć. Jakąś tam swoją dumę miał, niezwykle upartą. Nie chciał się zatracić w czymś takim i szybciej niż trzeba pożegnać ze światem.
- Anthony – powiedział w końcu jak gdyby nic. Nie widział powodu by zatajać swoje imię, a jakieś tam zasady grzeczności obowiązują. Skoro już zszedł i złamał jedną z swoich niepisanych zasad, to nie może wyjść gorzej niż.. normalnie. Oczywiście patrząc na normy ustawiane przez niego.
Przyjrzał się mężczyźnie. Wielkiego wrażenia na nim nie wyparł. W Krainie Luster było wiele ładnych, czy przystojnych istot, którymi można się było zachwycać. Anthony oczywiście łamał tą piękną otoczkę i w dzień, i w nocy. Zaburzał piękno otaczającego go świata… czyli robił to samo co Morfeusz, tylko na pełny etat i w trochę inny sposób.
Usłyszawszy jego kolejne słowa wzruszył tylko ramionami, a usta wygięły się w lekkim grymasie. Nie cofnął się i nie podszedł bliżej Cienia. Jedyne co zrobił to również spojrzał w stronę słońca, lekko mrużąc swoje ślepia. Nie robił tego jednak długo. Zaraz odwrócił wzrok od tego światła i ponownie skierował spojrzenie na nieznajomego, a później na koło młyńskie.
Z mijającymi sekundami Anthony dochodził do wniosku, że nie było najmniejszego sensu w schodzeniu na ziemię. Ten osobnik nic nie robił ciekawego, a tak właściwie, to praktycznie w ogóle się nie poruszał. Jaka szkoda.