Thorn - 23 Listopad 2017, 16:11 Język w jakim przemówił Anomander był tak dziwaczny i twardy... że aż Thorn zapragnął go poznać! Może i nie przyda mu się do niczego, ale kiedy chodziło o Świat Ludzi był ciekaw wszystkiego. W Krainie Luster mówiono jednym językiem, czasami można spotkać różne dialekty i wymowy - twarde, miękkie - ale nigdy nie słyszał takiego języka. Miał nadzieję, że w Bibliotece odnajdzie odpowiedzi na przynajmniej część pytań.
Abi miała w sobie tyle słodyczy, że ciężko było nie podchodzić do niej z sympatią. Bardzo szybko łowiła serca wszystkich z którymi rozmawiała, może dlatego, że była dzieckiem. Była niewinna i grzeczna.
W Aeronie pojawiła się nadzieja, że jeśli przyjdzie mu się kiedyś zajmować tym Szkrabem, może nie będzie tak ciężko. Z pewnością będą musieli się do siebie przyzwyczaić, ale przecież jako Upiorni mają sporo czasu.
Przez myśl przeszło mu coś ważniejszego - jeśli zajmie się jej wychowaniem to czy będzie miał czas na pracę? Planował wielkie zmiany w swoim życiu, z resztą zainspirowany słowami Anomandera. W końcu obiecał mu, że Dyrektor będzie świadkiem jego tryumfu. A pierwszym krokiem do niego będzie... stanowisko Briara w Stowarzyszeniu Czarnej Róży. O tak. Wierzył, że nadaje się na to stanowisko. Już od dłuższego czasu po cichu zbierał informacje o tej organizacji, wstąpienie w jej szeregi to tylko kwestia czasu.
Abi zarumieniła się na jego pocałunek. Z lizakiem w buzi wyglądała rozkosznie. Gdy pochyliła się i pokazała mu swoje rogi, gwizdnął z aprobatą.
- No no, piękne rogi! - powiedział uśmiechając się do niej życzliwie - Kiedyś na pewno będą duże. Kto wie, może nawet większe niż moje? - pokręcił na boki głową, zwracając uwagę dziecka na jego rogi, opalizujące w świetle granatem. W jego oczach pojawił się błysk. Chyba zaczynał lubić Małą.
Podała mu obrazek. Był ładny chociaż narysowany dziecięcą rączką. Dziewczynka od razu wyjaśniła mu co jest na obrazku, zdradziła mu też co nieco o sobie.
No tak, skandal. Matka Abi musiała uciec od Upiornego Arystokraty. Młody Vaele znał swoją rodzinę, wiedział doskonale jak zachowywali się jej męscy przedstawiciele... dlatego jakoś nie dziwił się temu, że matka Abigail uciekła z nią daleko od tyrana.
Westchnął patrząc na obrazek. Dziecko było więc same, miało tylko tą Nanę. Thorn będzie musiał się dowiedzieć kim ona jest i gdzie przebywa.
Oddał jej obrazek i uśmiechnął się lekko.
- Nie wątpię, z pewnością była najpiękniejszą kobietą na świecie. - powiedział cicho. Gdzieś wewnątrz jego pojawił się żal... Dziewczynka i jej matka ciągle uciekały. Gdyby poznał je wcześniej, gdyby wiedział, że jego Wuj ściga swoją rodzinę... Zaopiekowałby się nimi. W końcu to była jego Ciotka. Nie ważne czy miała rogi czy nie, była jego Rodziną. I wychodziło na to, że Abi była kuzynką.
Szybko odrzucił żal. Anomander mówił, że żeby mieć miękkie serc trzeba mieć twardą dupę. Rogaty zawsze pilnował by nie pokazać za wiele, był miły i kulturalny i pozornie otwarty a tak naprawdę skrywał wiele tajemnic i walczył z własnymi Demonami.
Podniósł dłoń i patrząc w twarz Abi, skierował ją w stronę jej policzka. Jeśli mu pozwoliła, pogłaskał ją delikatnie. Mogła poczuć, że jego wypielęgnowane dłonie Szlachcica są mocne i twarde, jak u Wojownika. Jeśli jednak nie pozwoliła się dotknąć, cofnął rękę i położył ją obok drugiej na swoich kolanach.
Spojrzał ukradkiem na Anomandera jakby chciał od niego pozwolenia albo przynajmniej zastrzyku odwagi. Wciągnął powietrze nosem i powrócił wzrokiem na Upiorną.
- Abi? Zgaduję, że nie masz się gdzie podziać. - zaczął - Jesteś tu ponoć od rana. Skoro jeszcze nikt się po ciebie nie zgłosił... - urwał bo nie chciał kończyć, przeskoczył wzrokiem na Dtrektora a potem znowu na dziecko - Może... odwiedziłabyś mnie w mojej Rezydencji? - zapytał w końcu - Nie mam dużo zabawek ale... mam Kota i Psa. - skłamał. Gdyby Caius i Bianka usłyszeli jak ich nazwał... byłoby im przykro. Przynajmniej do czasu do póki nie dowiedzieliby się dlaczego tak powiedział.
Thorn patrzył uważnie na Abi i uśmiechał się do niej łagodnie.
- Teraz ja będę bronił cię przed twoim tatą. Już nie musisz uciekać.Abi - 24 Listopad 2017, 18:54 Duży pan to i duże dlonie. Jego dłoń praktycznie zjadła jej własną! Uśmiechnęła się pokazując rowniutkie ząbki. Ano-mander. A-n-o-m-a-n-d-e-r. Anomander. Powtórzyła sobie to w myślach by utrwalić to imie. - Cieszę się bardzo! Sztuczki i magia są bardzo piękne! Ja niestety nie umiem nic ładnego ale lubie patrzeć! Umiesz coś ładnego? Albo pan panie Cierń? - spoglądała swoim maślanym wzrokiem to na jednego to na drugiego. Gdy uslyszala dziwne słowa zmarszczyla brewki, wpatrując sie z pełnym zaciekawieniem w Anomandera. Nie rozumiała nic a nic. Słowa brzmiały szorstko ale były w jakiś sposób ładne. Szczęka jej opadła, a słuchając opisu świata zamknęła oczy. Prawie wszystko widziała! Dziewczynka niemal czuła zapach kwiatów, slyszała dźwięki. - Jak miło... Jak się ten język nazywa? Ja nie znam żadnego oprócz tego którym mówimy. Ale bardzo fajnie byłoby nauczyć się jakiegoś! - dziecko na chwilę się zadumało by już po chwili z iskrami w oczach, patrzeć na Anomandera jak na ósmy cud świata. - A może Ty byś mnie nauczył? Ale byłoby fajnie! Jednak nie chce się narzucać! Nana mówiła że to nieładnie. - pokręciła główką by pokazać jakie to ważne.
Znowu cala poczerwieniała słysząc że jej rogi są piękne. Nikt tak nigdy jej nie powiedział i było to bardzo miłe. - A mogą urosnąć aż tak duże? Ale fajnie! - widać było że ta informacja była dla niej zaskakująca. Jakby nie patrzeć mała prawie nic nie wiedziała o swojej rasie. Kiwnela główką z poważną mina na buźce. - Była, jest i będzie. Przynajmniej dla mnie. Bardzo ją kocham- jej głosik był teraz lekko smutny ale też bardzo ciepły. Czasami bardzo chciała by mama ją przytuliła czy chociaż coś powiedziała. Maleńka nie pamiętała nawet jej głosu co czasami bardzo ją smuciło. Nie odeszła ani nic gdy pan Cierń ją pogłaskał. Uśmiechnęła się nawet trochę. Pokręciła głową. - Już nie ma kto się zgłosić. - wzruszyła ramionkami. Nie znała Taty więc nie liczyła że się pojawi. A nawet jeśli... To nigdzie z nim nie pójdzie! Nie ma mowy!
Zrobila duże oczy słysząc tę propozycję.
- Ja nie wiem czy powinnam. - spojrzała podejrzliwie na rogatego pana. - Duży ten kotek i piesek? - mimo że próbowała zgrywać nie zainteresowaną, widać było jak się jej oczka zaświeciły na wzmiankę o zwierzaczkach.
Koniec końców kiwnela głową i wyciągnęła rękę do uściśniecia. Tak dorośli zawierają umowy, przynajmniej tak było napisane w takiej jednej książce która kiedyś czytała. Po chwili jednak poczula jak łzy sciekaja jej po policzkach. Nie chciała płakać. Tak bardzo nie chciała. Podeszła do pana na krześle z kółkami i sie do niego przytuliła. Wiedziała że nie powinna ale nie chciała by musieli patrzeć jak Abi płacze. Przecież jestem już dużą dziewczynką... Płakała w ciszy i tylko jej ramionka wskazywały na to że to robi.Tulka - 24 Listopad 2017, 19:43 Przejrzała jeszcze raz wyniki badań. Spojrzała w kierunku, z którego przyszła. Chyba wypadałoby wracać. Wzięła dokumenty i ruszyła do pokoju Abi. Alice zapewniła ją, że zaraz kogoś wyśle do "trójki", żeby przynieść tam stolik i lampę. Lepiej przecież nie przeszkadzać pacjentowi w posiłku, a tak już wszystko będzie na niego czekało.
Podeszła do do drzwi i już miała je otworzyć, gdy usłyszała słowa Ciernia. Kota i Psa? Mówi o Caiusie i Biance? Raczej by się nie ucieszyli słysząc to. Ale domyślała się czemu tak powiedział. w końcu kto by się zgodził oddać dziecko komuś, kto trzyma w domu wielkiego wilka, panterę i orła. No raczej nikt. W szczególności, wiedząc, że wilk jest dość agresywny. Przysłuchiwała się dalszej rozmowie. Chciał, by dziewczynka u niego została? Ale dlaczego? Co ich łączyło?
W końcu weszła do środka, w momencie gdy dziewczynka zadawała pytanie - to dość duże futrzaki - odpowiedziała z uśmiechem -ale straszne z nich pieszczochy. W szczególności Kotka. Jak zaczniesz ją głaskać to jej nie odgonisz - zaśmiała się krótko i podeszła do Dyrektora, chcąc mu wręczyć wyniki badań. Niby dzieckiem zajmował się Bane, ale skoro miał dziś wolne to chyba lepiej, żeby Anomander spojrzał na dokumenty - przepraszam, że się wtrąciłam w rozmowę - powiedziała od razu, patrząc niepewnie na Upiornego. Miała nadzieję, że tym razem nie oberwie jej się za to.
Spojrzała zaskoczona na Abi, gdy ta nagle przytuliła się do Ciernia. Sama chciałaby tak teraz iść i się do kogoś przytulić i wypłakać ale nie za bardzo miała do kogo. Stanęła obok Smoka i czekała aż maluch się uspokoi. Obserwowała też reakcję Gwardzisty.Anomander - 24 Listopad 2017, 21:50 Pytanie dziewczynki, o to czy Anomander umie zrobić coś ładnego nieco go zaskoczyło. No pewnie, że umiał. Na przykład wyjątkowo ładnie wychodziło mu bycie gadem tak w formie zwierzęcej jak i ludzkiej, ale chyba nie o to Mała pytała.
- No pewnie, że umiem – powiedział skrzydlaty z przekonaniem tak świętym, że gdyby w tej chwili wskazywał na swoją dłoń i mówił „To nie jest moja ręka” nawet najbardziej zatwardziali anatomowie przyznali by mu rację - Na przykład potrafię sprawić, i Ciebie też tego nauczę, by odpowiednio złożona kartka papieru szybowała niczym ptak, a nawet, gdy się ją odpowiednio wypuści, robiła obroty w powietrzu. Wbrew pozorom nie jest to magia, a zwykła fizyka, ale o tym powiem Ci jak będziesz już nico starsza i poznasz podstawy matematyki. Potrafię sprawić za pomocą czterech kawałków sznurka i chusty, by przedmiot opadał o wiele wolniej niż zazwyczaj. Taka rzecz, choć wiele większa, nazywa się „spadochronem” i wykorzystując opór powietrza do zmniejszenia prędkości opadania pozwala na bezpieczne wylądowanie podwieszonego skoczka, sprzętu lub ładunku. Każda istota może na nim skoczyć nawet z wysokości chmur, i jeśli tylko umie lądować, nic jej się nie stanie. - Anomander uśmiechnął się do dziecka puszczając oko - Jak będziesz starsza, to zrobię dla Ciebie spadochron i polecimy wysoko w chmury i zobaczysz jako to jest gdy się lata, co Ty na to?
Anomander spadochrony znał od dziecka. Był taki czas w jego życiu, gdy był uzależniony od skoków i idącego za nimi kopa adrenaliny. Do dziś, gdzieś w rezydencji niczym relikt odległej przeszłości, leżała jego odznaka skoczka spadochronowego. To były czasy. Gdy już zyskał doświadczenie skakał nawet na własnych konstrukcjach, które nigdy go nie zawiodły. Radość z takiego skoku była jeszcze większa.
Powrócił jednak do przerwanej odpowiedzi.
- Potrafię też … – zawahał się na chwilę szukając odpowiedniego słowa - … zmienić swój kształt – powiedział skrzydlaty sprawiając że gadzie ślepia zniknęły, a w ich miejsce pojawiły się, zwykłe lodowo-błękitne oczy - Niestety, o ile efekt końcowy jest bardzo ciekawy, bo nawet prastare Bean Ar’y mają we mnie równego przeciwnika, o tyle sama przemiana raczej nie. Zatem przemiany nie zobaczysz do czasu, aż będziesz dorosła lub uznam, że jesteś dostatecznie dorosła by to oglądać.
Powiedziawszy to przeszedł do odpowiedzi na kolejne pytanie.
- Nie narzucasz się. Pragnienie zdobywania wiedzy i nauki nigdy nie jest złe i nie powinno być za takie uważane. Ten język, który słyszałaś, nazywany jest językiem niderlandzkim i jeśli tylko chcesz się go nauczyć, to z chęcią Ci pomogę. Tylko ostrzegam, że nie jest to język łatwy i ma ciężką wymowę. Gdybyś mimo wszystko chciała się nauczyć czegoś więcej, to znam też wiele innych języków. Częścią z nich, co prawda, już nikt się nie posługuje na co dzień, ponieważ mówiło się nimi przed wiekami – powiedział jakby ze smutkiem - Takie języki zwane są językami martwymi. Jednym z nich jest język łaciński. Używano go powszechnie jeszcze całkiem nie dawno, bo ledwie tysiąc lat temu. Obecnie mało kto się nim posługuje w stopniu umożliwiającym normalna, kulturalna rozmowę. Julia powiedziała mi, że Nana nauczyła Cię odmawiać pewną modlitwę zwaną „Ojcze nasz”. To bardzo ciekawe, bo jest to modlitwa pochodząca ze Świata Ludzi. Ta sam modlitwa w języku łacińskim brzmi tak: „Pater noster, qui es in caelis: sanctificetur nomen Tuum; adveniat regnum Tuum; fiat voluntas Tua, sicut in caelo, et in terra. Panem nostrum quotidianum da nobis hodie; et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris; et ne nos inducas in tentationem; sed libera nos a Malo.” – Uśmiechnął się do Abi
Ko wie, może nawet ten siedzący przed nim szkrab wyrośnie na osobę, która będzie mogła pełnić rolę ambasadora lub dyplomaty w Świecie Ludzi? To by dopiero było zabawne. On, doktor weterynarii nauczycielem elity Krainy Luster. Bardzo dyskretnie uśmiechnął się do swoich myśli. Kto wie, może osoby, które teraz go otaczając osiągną więcej niż mu się wydaje? Może, on sam wpłynie jakoś na nich wszystkich?
Ciekawe co przyniesie przyszłość – pomyślał patrząc w kartę dziecka.
Z prawdziwą przyjemnością obserwował poczynania Aerona i Abi. Chłopak musiał się nauczyć obchodzić z dziećmi. Anomandera nieco zdziwiła propozycja Ciernia by Abi z nim zamieszkała, nie odezwał się jednak słowem.
Pytanie dziecka o zwierzaki było zabawne i słodkie. Widać było tę niepewność połączona z ciekawością. Anomander postanowił, że da Małej specjalny prezent. Nie będzie to co prawda Niechniurka, ale coś równie fajnego. Coś, o czym marzy każde dziecko. Nie wiedział w prawdzie, kim był ów „kot” ale zakładał, że Caius jest „psem”. Zatem małej przyda się w przyszłości ochrona. Dominujące psy mają to do siebie, że są ślepo lojalne wobec swoich opiekunów i panów, ale innych traktują jako podległe im stado. Zastanawiało go tylko, czy Abi ucieszy się z prezentu?
Słysząc to co mówiła Julia uśmiechnął się do niej i odebrał wyniki badań. Były ok. Mała była wychłodzona i wymagała trochę opieki ale generalnie nie wyglądało to źle.
Ten dzień, pomimo początkowych problemów, był wyjątkowo dobrym dniem.
Widząc jak dziecko zaczyna płakać i przytula się do Ciernia, skrzydlaty nawet nie drgnął. Jedynie, jeśli ten popatrzył na skrzydlatego, Anomander skinął głową dając mu znać by przytulił dziecko. To była jego chwila. Niech się uczy być opiekunem. Kto wie, może nawet zostanie ojcem?
Może za jakiś czas Anomander będzie dawał Aeronowi korepetycje z tego jak zajmować się dziećmi? Cóż, wszystko przed nimi.Thorn - 25 Listopad 2017, 02:39 Gdy Abigail zapytała czy i on umie zrobić coś ładnego, speszył się. Jego twarz wyrażała zakłopotanie, podrapał się po szczęce odwracając wzrok.
O tak, umiał robić wiele pięknych rzeczy. Na przykład manipulować metalem, niszczyć umysły, walczyć rapierem i kłamać. Przepiękny zestaw. Miał się czym pochwalić.
Umiał też tańczyć, kiedyś potrafił grać na fortepianie. I chyba tylko te umiejętności można było zaliczyć do pięknych. Może nawet kiedyś wróci do grania? Yako obiecał mu wspólne granie... Trzeba będzie odświeżyć instrument. Thorn nawet nie wiedział w jakim jest stanie, może po lekkiej renowacji będzie grał jak kiedyś?
Dobrze, że temat zszedł na języki bo mężczyzna nie wiedział co dziecku odpowiedzieć. Dlatego przemilczał. Zainteresował się tym o czym mówił teraz Anomander. Jego też ciekawił ten nieznany, dziwacznie brzmiący język. Pochodził więc ze Świata Ludzi? Cóż, Aeron postanowił już, że odnajdzie więcej informacji zarówno o Nederland jak i Rotterdam. Cokolwiek by to nie było, gdziekolwiek by się nie znajdowało.
Dyrektor wiedział jak zainteresować dziewczynkę. Widać było, że miał styczność z dziećmi i je lubił. Potrafił z nimi rozmawiać nawet bez charakterystycznego, głupawego zmieniania głosu czy seplenienia. Mówił mądrze, jak do równemu sobie a jednak językiem prostym i ciekawym.
Gdy Anomander powiedział o przemianie, tęczowe oczy Upiornego powędrowały na jego twarz. Zmarszczył lekko brew, ale tylko na chwilę. Czy był szalony, jeśli chciał za wszelką cenę zobaczyć tą przemianę? Co skrzydlaty miał na myśli, mówiąc, że przemiana nie jest ciekawa? Owiewała go mgiełka i puf - już stał na jego miejscu Smok? A może wyrastał mu ogon, ciało pokrywała łuska i dopiero potem, stopniowo rósł?
Jakkolwiek by to wyglądało, Aeron bardzo chciał zobaczyć jak wygląda przemiana czarnowłosego. No i Dyrektor obiecał mu lot. Tego Arystokrata nie odpuści, zawsze marzył o wzbiciu się w powietrze. Co prawda pragnął tego na własnych skrzydłach, ale wiedział, że jest niemożliwe, dlatego lot na Pradawnym był i tak ekscytującą perspektywą. Już nie mógł doczekać się wzbicia w powietrze... Czy chmury są mokre, jak pisano w księgach? Czy wiatr w przestworzach faktycznie jest tak mocny, że niesionymi drobinkami zmrożonych kryształków rozcina skórę?
Informacja o tym, że Abi się modli była tak zaskakująca, że młody Vaele w ostatniej chwili powstrzymał się przed uniesieniem dłoni do ust. Jego brwi powędrowały ku górze. Spojrzał na dziecko po czym ponownie na Lekarza bo to on przejął inicjatywę w rozmowie.
Nie znał ani modlitwy ani kolejnego języka, którym posłużył się mężczyzna. Ten jednak brzmiał... łagodniej. Był melodyjny, a przynajmniej bardziej niż niderlandzki. Jego też trzeba poszukać w zbiorze Anomandera, w Bibliotece. Thorn zapamiętywał, co musi sprawdzić i z każdą minutą lista ta się wydłużała.
Fakt, że dziewczynka odmawiała modlitwę był nie tyle ciekawy co... na swój sposób przerażający. W Krainie Luster nie było bóstw, a przynajmniej nie w takim rozumieniu jak u Ludzi. Istniała Natura i to ona zawiadywała wszystkim. Byli też tacy, którzy wierzyli w Przeznaczenie. Ale nigdy w jakiegoś... Ojca. To było niedorzeczne. Ale Anomander już wspominał, że Ludzie wierzą w Boga i nawet znają jego przeciwieństwo, Demona. Cóż... kolejna rzecz którą trzeba sprawdzić. Aeron był bardzo ciekaw poglądów ludzi, pragnął zdobyć wiedzę na każdy temat ich dotyczący. W końcu lepiej znać swojego wroga, prawda?
Ale Ludzie nie byli mu wrogami. Miał neutralny stosunek co do nich, jedynie MORIA i jej metody go obrzydzała. Krzywdzili swoich pobratymców bezpodstawnie, i to zasługiwało na naganę.
Zachowanie dziecka gdy zaproponował, by go odwiedziła, nie było niczym dziwnym. On też celowo użył takiego zwrotu, przecież gdyby powiedział wprost: "Dziecko. Zamieszkasz u mnie. Bo tak." to Abi miałaby z pewnością wiele oporów. Mogłaby nawet pokazać się od złej strony a zdenerwowany Upiorny, to niebezpieczny Upiorny. Niezależnie ile ma lat.
Już miał odpowiedzieć na jej pytanie gdy ubiegła go Julia, która właśnie wróciła do pokoju. Uśmiechnął się do niej trochę zakłopotany. Usłyszała pewnie, jak Thorn określił Caiusa i Biankę, oby im nie naskarżyła. Nie to, że Thorn bał się ich fochów, zwyczajnie nie miał ochoty przez tydzień jeść tego samego i spać przez miesiąc w jednej pościeli.
- Racja, są... pieszczochami. - zaśmiał się trochę nerwowo bo przed oczyma stanęła mu sylwetka rozeźlonego basiora o ciemnogranatowej sierści. Spojrzał na Anomandera bo Dyrektor chyba też wiedział o kim mówił Upiorny. Ale... czym innym miał zachęcić dziecko? Cała Rezydencja była piękna ale dość mroczna. Nie było zabawek, pluszanek czy nawet dziecięcej zastawy. Ale skoro kilka lat temu z taką łatwością przyszło mu zaproponowanie Tulce by do niego przychodziła, to czemu miał inaczej potraktować własną Kuzynkę?
- Dostaniesz własny pokoik, z garderobą i... toaletką? - ostatnie słowo brzmiało jak pytanie, bo Thorn naprawdę nie znał się na babskich gadżetach. Nie wiedział co może lubić dziewczynka, bazował na tym czego się dowiedział obserwując Matkę.
- Mogę go przygotować, umeblować... Ale może będziesz chciała mi pomóc? Wybrać kolory ścian i wyposażenia... - co chwilę wahał się, przez co brzmiał jak niedoświadczony dzieciak. Jego uśmiech był niepewny i trochę kwaśny, szukał wzrokiem aprobaty zarówno u Anomandera jak i Tulki. Co miał robić? Jak mówić do tak małego dziecka?
Abi przybędzie go odwiedzić a tak naprawdę już u niego zostanie. Może po kilku dniach wspólnej zabawy z Bianką, dziecko przyzwyczai się i zapomni, że było mówione o wizycie.
Jej wyciągnięta ręka po raz kolejny zdziwiła mężczyznę, ale pozytywnie. Uśmiechnął się do niej łagodniej i uścisnął ją. Czyli ich mała umowa została zawarta. Thorn chyba jeszcze nie do końca wiedział w co się pakuje, ale miał dobre zamiary. Skoro mała Upiorna została sama na tym świecie a on prawdopodobnie jest jej Kuzynem, to musiał się nią zająć. Innego rozwiązania nie widział, nie chciał jej zostawiać na pastwę Losu. Nikt na to nie zasługiwał.
Nikomu nie życzył tak trudnego dzieciństwa, jakie miał on sam.
Zauważył u niej łzy i uśmiech mu zmartwiał. Podeszła do niego a on odchylił się na siedzisku, jakby nie chciał by naruszała jego przestrzeń. Przytuliła go a on, nie bardzo wiedząc co robić, spojrzał na Anomandera. Ten kiwnął mu głową.
Upiorny Arystokrata wypuścił powietrze, zamknął oczy i powoli objął dziecko, przyciskając je sobie do piersi. Była taka wątła, mała i... bezbronna.
Oparł ust na czubku jej głowy, jakby chciał ją tam pocałować ale tego nie zrobił. Poczuł jak jej ramionkami wstrząsa szloch i jakby w odpowiedzi na to, objął ją pewniej, mocniej, czulej. Chciał by wiedziała, że jest bezpieczna. Z pewnością dużo przeszła.
Przejechał dłonią po jej włosach. Niech płacze, nie musi się hamować. Łzy to nic wstydliwego, pomagają się oczyścić.
Nie patrzył na pozostałych, oczy miał zamknięte. Chłonął z tej chwili jak najwięcej. Mając ją w ramionach czuł się... spokojny i spełniony. Czy to właśnie uczucie jakie czują ojcowie? Czy dobrze robi, pozwalając Abi na chwilę słabości?
Jemu nigdy nie pozwalano na okazywanie takich uczuć, Dziadek zawsze bił go mocniej gdy zobaczył, że mały Aeron płacze. Jakby chciał go jeszcze dodatkowo za to ukarać... Ale może nie tędy droga. Thorn znał tylko taką metodę wychowawczą, ale może powinien spróbować wychować to niewinne, rogate dziecko... po swojemu? Ochronić, przed wszelkim złem tego świata, być Tarczą i Orężem ale też i Laską, na której mała będzie mogła w każdej chwili się podeprzeć?
Czekało go kilka naprawdę ciekawych stuleci.Abi - 27 Listopad 2017, 17:55 Nie wiedział do końca czym jest fizyka o której mówił Anomander ale była bardzo zaciekawiona. Jak papier może latać i nawet robić obroty bez magii? Oczy dziecka robiły się większe i większe, słuchając tego o czym mówił mężczyzna. Spadochron? I że dzięki niemu możesz skakać z chmury i nawet nic sobie nie zrobisz? Nie trzeba do tego skrzydeł? Abi była wniebowzięta. - Ben Ary? Co to takiego? - Abi byla zafascynowana tymi wszystkimi informacjami. Tak bardzo chciała już teraz to wszystko zobaczyć. Potrafiła być jednak cierpliwa i mimo że bardzo tego chciała, postanowiła dać z siebie wszystko i cierpliwie zaczekać. Szkoda że nie da się szybciej być dużym! Dorośli to mają fajnie...
Niderlandzki. Powtórzyła to słowo nawet po cichu, by sprawdzić jak się układa na języku.
- Skoro tak to chce się nauczyć ich wszystkich! Dam radę! Wszystko po kolei! Jestem pilną uczennicą! Nawet te wymarłe chce znać! Fajnie byłoby mówić w wielu językach! - złapała Anomandera za dłoń. Słysząc lekki smutek w jego głosie, poglaskala go po dłoni i z zawzieta mina powiedziała : - Nie smuć się! Póki chociaż jedna osoba zna ten język to on nie umrze! Nana mi mówiła że grunt to pielęgnować tradycję i obyczaje. A jeśli ja się ich nauczę to będzie nas już dwoje! - była pełna entuzjazmu. Nie lubiła gdy innym było źle bo wtedy i jej było źle. - Umiem bardzo dużo modlitw i pieśni. Nana mi dużo opowiadała o Bogu. Lubiła jak jej śpiewała w niedzielę po obiedzie. - jej usta ułożyły się w literkę "o" gdy usłyszała znaną jej modlitwę w innym języku. Brzmiało to dość ciężko ale bardzo ładnie. Próbowała po cichu powtarzać usłyszane słówka, próbując je skojarzyć z angielskim odpowiednikiem. Udało jej się tylko z paroma słówkami ale i to uznała już za sukces!
Dziewczynka podskoczyła gdy nagle uslyszala głos pani Julii. Mimo to uśmiechnęła się szeroko.
- To dobrze! Im więksi tym więcej do głaskania! - zaśmiała się. Dla niej było bez różnicy czy zwierzak jest duży czy mały, czy jest włochaty czy nie, czy ma łapy, kopytka czy płetwy. Uwielbiała je wszystkie!
Uniosła brewki słysząc że dostanie własny pokój.
- Naprawdę będę miała własny pokój? To tak można? Jeju! Ale fajnie! Ale nie jest wtedy smutno? Mi się lepiej spało jak słyszałam chrapanie Nany. Nie lubie ciemności a dzięki temu było mi lepiej. Mimo że czasami robiła to bardzo głośno. Raz nawet polknela piórko które latalo w powietrzu gdy spala i się nawet nie obudzila! - zaśmiała się na to wspomnienie. - Bardzo chętnie pomogę! - może nie będzie tak źle? Polubiła już wszystkich którzy tu byli. Bardzo miłe osoby i zabawne!
Czując jak Cierń ją głaszcze i przytula, stopniowo przestawała płakać. Wtulila się bardziej, czując się w końcu spokojnie. Było jej smutno i to bardzo. Chciała by to mama albo Nana ją przytuliły. Z drugiej strony wiedziała że tak się już nie stanie. Że musi być teraz dużą dziewczynką i dać z siebie wszystko by było dobrze. Otarla oczy i szepnęła cicho : dziękuję do Ciernia. Mimo początkowych obaw go też polubiła. Odsunela się od niego, uśmiechając sie lekko do reszty osób w sali. Teraz będzie chyba już dobrze.Anomander - 28 Listopad 2017, 01:28 - Cieszę się Kurczaczku, że masz tyle zapału do nauki. To dobrze wróży na przyszłość. Zatem jak tylko twój stan się poprawi, urządzisz sobie pokój i się zadomowisz u Pana Ciernia, to zapraszam na zajęcia. – uśmiechnął się i pogłaskał małą po głowie.
Skrzydlaty spojrzał na Ciernia. Cieszyło go, że ten miły młodzieniec będzie tu przychodził. W końcu on też był głodny wiedzy a biblioteka z pewnością kusiła go jak mało co.
- Skoro mała Abi ma zamieszkać z Tobą, to znaczy, że będziesz ją musiał przyprowadzać do Kliniki na lekcje. Wiem że jesteś bardzo zajęty i zawsze masz dużo do zrobienia, ale nie martw się, zawsze w tej wolnej chwili możesz iść do biblioteki. – powiedział Anomander wesołym głosem, udając że jest mu przykro z powodu tej niedogodności z jaką przyjdzie się zmierzyć Aeronowi.
Abi była zabawnym dzieckiem i wygadało na to, że lubi zwierzaki. Przez chwilę zastanawiał się jak Caius zareaguje na dziecko w domu, ale w sumie nie był to już jego problem. To Cierń będzie musiał sobie jakoś z tym poradzić. W końcu cała ta akcja z punktu widzenia Caiusa wyglądać mogła tak: Jego pan nie czuł się ostatnio zbyt dobrze, poszedł do Kliniki, pobył w niej chwilę i wrócił ze szczeniakiem … Nic ino magia! Ciekawiło go jak zniesie to psia psychika sługi.
Słysząc o tym jak mieszkała kiedyś, i że nie lubi ciemności skrzydlaty uśmiechnął się pod nosem. Nadeszła pora.
- Przepraszam Państwa na chwilę. – powiedziawszy to wstał i wyszedł z pokoju.
Wrócił kilkanaście minut później niosąc w dłoniach jakieś zawiniątko.
Podszedł do Abi i ukucnął przed nią.
- Teraz też nie będziesz sama w nocy. Nie będzie Ci smutno, bo będziesz miała towarzyszkę. – powiedział podając Abi małe zawiniątko z którego naglę wyjrzała mała pomarszczona główka ze śmiesznie klapniętymi uszami - To jest Lulu i jest wyjątkowa. Wiesz, że wszyscy jej bracia i wszystkie siostry urodziły się czarne jak noc? Tylko ona jedna postanowiła przeciwstawić się naturze i urodzić taka jaka jest. To jeszcze szczeniak, ale już udowodniła, że umie się o siebie zatroszczyć. Powiem Ci, że pasujecie do siebie. Ona też jest odważna, skora do podejmowania wyzwań a z racji na swoją inność samotna. Znam się na psach, i powiem Ci, że w przyszłości będzie to bardzo dobry pies zarówno obronny jak i myśliwski. – szczeniak zaczął popiskiwać, wychodzić, merdać szablastym ogonkiem i starał się polizać rękę dziecka - Choć teraz też jest malutka podobnie jak Ty, to za rok będzie już taka wysoka – skrzydlaty pokazał dziecku gdzie będzie sięgał łeb psa – To będzie wysoka, silna i ładnie umięśniona psina. - z kieszeni kitla wyjął książeczkę dotyczącą hodowli psów, tresury i ich żywienia - To może Ci się przydać. Od tej pory będziesz musiała się nią zajmować, a ona gdy dorośnie i nabierze sił a także nauczy się wszystkich potrzebnych komend, będzie o Ciebie dbała i broniła za wszelką cenę.
Powiedziawszy to wstał i spojrzał na Ciernia, a w oczach skrzydlatego błyszczały małe chochliki. Wiedział, że wraz z małą Lulu obowiązków przybędzie zwłaszcza słudze Aerona.
- Teraz i Caius ma kogo uczyć. – wyszeptał przechodząc obok Ciernia - Przepraszam Państwa, ale muszę wrócić do swoich obowiązków, myślę, że spotkamy się wszyscy wieczorem, po zachodzie słońca gdy muzyka pożegna zachodzące śłońce. Panie Cierń, przypominam o zakazie przemęczania się i informuję o tym, że biblioteka znajduje się obok Pana pokoju, pierwsze drzwi po lewej stronie. Gdyby pan czegoś potrzebował proszę zadzwonić dzwoneczkiem z pewnością ktoś się zjawi.
Powiedziawszy to ukłonił się, uśmiechnął i opuścił salę.
Skierował się do gabinetu Bane’a.
Przyszła pora by zawołać tego huncwota na obiad.
ZT-> Gabinet Bane'a
P.S
Lulu gdy dorośnie będzie wyglądać mniej-więcej jak ta sunieczka Tulka - 28 Listopad 2017, 02:14 Uśmiechnęła się, słysząc jak Anomander opowiada co też może Abi nauczyć. Sama kiedyś robiła takie rzeczy na zajęciach plastycznych w szkole. Niania tez ją trochę nauczyła, bo w domu się nią nie zajmowali. Poczuła lekkie uczucie zazdrości ale nie było ono jakieś mocno wyczuwalne. Ot...sama nie za bardzo miała dzieciństwo więc to chyba naturalna reakcja, gdy widzi, że jakiemuś dziecku jednak wychodzi. W szczególności, że mała Abi ostatnimi czasy sporo przeszła. Miała nadzieję, że u Ciernia będzie jej dobrze.
Westchnęła z ulgą, słysząc, że Anomander nie pokaże małej swojej przemiany. Co prawda jeśli naprawdę miała siedem czy osiem lat to była tylko cztery lub pięć lat młodsza od Tulki, gdy ta to zobaczyła, ale nie chciałaby, żeby Upiorna to oglądała. W końcu nikt nie chciał, żeby miała jakąś traumę. Ale Dyrektor miał własne dzieci, więc na pewno nie chciałby by Zoe czy Eryk to oglądali w tak młodym wieku o ile w ogóle.
Uśmiechnęła się, widząc reakcję dziecka na Pater Noster. Sama też znała tę modlitwę po łacinie, ale nigdy jej nie wymawiała o ile jej ktoś nie przymuszał. To było bardzo zaskakujące, że Abi tyle wiedziała, a pochodziła z Krainy gdzie w sumie coś takiego jak religia nie istniało. Wiadomo były jakieś sekty, modlące się do lewitujących imbryków, jednak religia jako taka nie istniała.
Cierń naprawdę chciał przygarnąć małą. Miał zamiar jej też przygotować pokój. Julia miała nadzieję, że poradzi sobie z wychowaniem dziecka. To nie będzie łatwe zadanie, ale Bianka i pozostali powinni jej pomóc, choć też nie wyglądali na takich, którzy się na tym znają. No bo niby skąd mieliby to wiedzieć?
Otworzyła szerzej oczy słysząc co mała mówi o pokoju. Odsunęła się, gdy Anomander postanowił wyjść z sali - pan Vaele ma duży dom z ogrodem, więc nie ma nic złego w tym, że będziesz miała swój własny. Nawet pewnie będziesz miała w nim łazienkę, żeby nie musieć biegać po korytarzu - uśmiechnęła się do niej. Sama pamiętała jak duży był jej pokój, w którym nocowała czasami przez ten krótki rok. Szkoda, że potem go nie odwiedzała już. Pewnie wtedy by inaczej zareagowała na jego przybycie. Nie spanikowała by tak. Gdyby nie wypadek w jej trzynaste uro...zaraz...jaki dziś dzień. Jej serce szybciej zabiło. Dziś była druga rocznica. Jej piętnaste urodziny. Oparła się o ścianę i zamknęła na moment oczy. Nie chciała się rozpłakać. Powinna być teraz na grobie Aryi, ale chyba wybaczą jej to, że nie pojawiła się tego dnia. W końcu miała dużo pracy. Pojedzie do nich jak tylko będzie miała trochę czasu.
Z zamyślenia wyrwał ją powrót Dyrektora z jakimś zawiniątkiem. Dyskretnie powęszyła w powietrzu. Pies? Czyżby....
Słowa Anomandera utwierdziły jej podejrzenia. Dyrektor postanowił podarować małej szczeniaka. No ładnie...ciekawe jak Caius zareaguje na to, że w ich domu pojawił się pies i w dodatku ma tam zamieszkać. Ale przynajmniej będzie miał gdzie biegać. Byle by nie zniszczył roślin, które są w ogrodzie bo Bianka będzie bardzo smutna.
Lulu była urocza, ale jak Amber zobaczyła psa, wzięła do pyska Kropkę i zeskoczyła z łóżka, prosto w ramiona Pielęgniarki. Widać było, ze woli jednak trzymać się od niego z daleka. Może się przyzwyczai, ale jak sunia ma być tak duża jak mówił Smok, to raczej lepiej trzymać je od siebie z dala. Mogłaby jej przecież zrobic krzywdę, ale z zapachem lisiczki też się musi oswoić, bo inaczej potraktuje ją jak zwierzynę.
Gdy Dyrektor wyszedł odprowadziła go wzrokiem i podeszła do łózka. Pogłaskała psinkę -śliczna jesteś - powiedziała do niej -mam tylko nadzieję, że Caius ją zaakceptuje, chociaż nie miał chyba problemów jak pojawiła się Amber. No i będzie miał jeszcze więcej osób do wykarmienia, to go chyba ucieszy - spojrzała na Ciernia. Uśmiechnęła się do nich trochę smutno i zawołała Wredotka. Lepiej, żeby już wrócił do swojego pana.
- Ja też będę musiała wracać do pracy. Odniosę tylko zwierzaki, bo powinny odpocząć po tych zabawach i też muszą coś zjeść - powiedziała jeszcze i pomachała ich na do widzenia, życząc przy okazji smacznego. Wyszła z pokoju i oparła się o drzwi. Westchnęła ciężko. Naprawdę dopiero teraz uświadomiła sobie jaki dziś dzień i to wcale nie poprawiło jej humoru. Wręcz przeciwnie, bardziej jej to go zepsuło.
Ruszyła powolnym krokiem do swojego pokoju, jednak po drodze spotkała Alice, która poinformowała ją, że obiad jest już gotowy i by zeszła do jadalni, razem z całym zwierzyńcem. Tulka przytaknęła jej tylko głową i ruszyła we wskazanym jej kierunku.
ZTThorn - 28 Listopad 2017, 18:51 - Bean Ary to Bestie. Gdybym miał je porównać... to wyglądają prawie tak samo jak Pradawne Smoki. - powiedział rogaty, patrząc ukradkiem na Anomandera. Trochę niepokojące było to, że Dyrektor dawał im radę ale z drugiej strony, tym bardziej lepiej mieć go za sojusznika.
- Są całe w błyszczącej łusce, mają duże, błoniaste skrzydła i... są piękne. Majestatyczne. - dodał z lekkim uśmiechem - Uosobienie potęgi. Jeśli kiedyś będziesz miała ochotę, wybierzemy się na poszukiwania Bean Ara. Niełatwo je spotkać, ale kto wie, może my będziemy mieć szczęście? - wzruszył ramionami. Chciał w jakiś sposób zdobyć sympatię dziecka. Skoro przyjdzie im razem mieszkać, Thorn musiał się jej nauczyć w takim samym stopniu jak ona jego.
Zaniepokoił go strach dziewczynki przed ciemnością i samotnością. O ile to drugie mógł zrozumieć, bo praktycznie każdy czuł się lepiej gdy gdzieś obok była druga istota, tak pierwsza obawa była zaskakująca. Upiorni Arystokraci kochali mrok. Ulubioną porą dnia była oczywiście noc, najlepiej czuli się skryci w ciemności. Czyżby Abi, wychowywana przez inną istotę została przyzwyczajona do zupełnie innego środowiska? Na to wyglądało. Cóż, Thorn nie będzie jej do niczego zmuszał ale będzie się starał pokazać jej, że w ciemnościach nie ma nic strasznego. A przynajmniej nic straszniejszego od samego Upiornego.
Gdy Anomander wspomniał o przyprowadzaniu Abigail na lekcje, Aeron uśmiechnął się zakłopotany. No tak, sam się w to wpakował. Będzie więc dbał o jej edukację, dołoży wszelkich starań by dziewczynka była wykształcona. W końcu Arystokratka musi prezentować sobą coś więcej.
- Myślę, że odwiedzanie Kliniki będzie od dzisiaj figurowało w moim stałym grafiku. - posłał mu ciepły uśmiech. Polubił tego jegomościa.
Anomander wyszedł i czas kiedy go nie było Thorn wykorzystał na lepsze przyglądnięcie się dziewczynce. Bez wątpienia musiała mieć domieszkę jego krwi. Świadczyły o tym rysy twarzy, delikatne liczko którego mógł pozazdrościć Abi niejeden Szklany. O tak, kobiety Vaele były zawsze bardzo urodziwe. Mężczyźni zaś dobrze zbudowani i przystojni. A Aeron, bękart, dodatkowo urodził się z jeszcze jednym elementem, którego mogliby mu pozazdrościć przodkowie - miał rogi, które wcale nie należały do najmniejszych. Były większe od rogów Dziadka, to z pewnością. Cierń jeszcze nie spotkał drugiego takiego Upiornego, którego rogi są takie okazałe. Natomiast spotkał się ze zwyczajem piłowania ich, czego zupełnie nie rozumiał.
Dyrektor wrócił z małym popiskującym zawiniątkiem i gdy okazało się, że to piesek, Upiorny spojrzał niepewnie na skrzydlatego. Nie był przekonany co do tego daru. Oczywiście był wyjątkowy i wspaniały ale... przecież wiadomo, że skoro Abigail ma zamieszkać u niego, to i on po części będzie się nim zajmował. A niespecjalnie umiał, więc obowiązek spadnie na Caiusa. Wilka.
Zaśmiał się trochę nerwowo na komentarz Tulki.
- Cóż... Zaakceptuje. - powiedział - Nie będzie miał wyboru, ja jestem Alfą i ja dyktuję zasady. - dodał już pewniejszym głosem.
Gdy Anomander obwieścił, że musi wracać do obowiązków, a zaraz po nim to samo zapowiedziała Julia, Thorn kiwnął im głową i podziękował. Również życzył smacznego. Wyszli i wtedy Arystokrata przeniósł wzrok na dziecko. Uśmiechnął się do niej ciepło. Wyciągnął też dłoń w stronę szczeniaka ale nie chciał go głaskać a jedynie dać mu poznać swój zapach. Przysunął dłoń do jego pyszczka i czekał na reakcję. Niezależnie jednak co zrobił maluch, po chwili rogaty cofnął rękę i położył ją na oparciu jeżdżącego fotela.
- Abi? - zagadnął miłym głosem - Mam prośbę: Pokaż mi język. - pochylił się delikatnie ku niej, by widzieć ją z bliska - Na pewno wiesz, że to niegrzeczne pokazywać komuś język, Nana, twoja opiekunka pewnie cię tego uczyła... - przekrzywił głowę na bok - Ale zrób wyjątek. Pokaż mi język wysuwając go tak daleko jak tylko dasz radę. Dla mnie, pięknie proszę. Abi - 30 Listopad 2017, 00:17 Gdy dostała oficjalne zaproszenie na zajęcia, Abi nie posiadała się z radości. Bardzo lubiła się uczyć a nowe języki brzmiały tak obco i były tak ciekawe że aż nie mogła się doczekać! Stety niestety nie zwróciła uwagi na to że dorośli nie mówią już o odwiedzinach u pana Ciernia a o zamieszkaniu u niego. Odleciała na chwilę myślami do przyszłych lekcji. Wyobrażała sobie jak to będzie fajnie się tak uczyć z Anomanderem, jakie zaskoczenie wywoła u innych gdy zacznie mówić w innym języku! Była bardzo podekscytowana.
Na ziemię sprowadziła ją mowa o smokach. Widziała pare obrazków w książkach które ma w domku, były wielkie ale słodkie! Takie zielone i fioletowe i czerwone. Chociaż w jednej książce o różnych pradawnych stworzeniach, były inne smoki. Takie giiigantyczne i wyglądały groźnie. Takie ciemne i potężne. Jednak nawet te Abi polubiła. Marzyła sobie po cichu by móc kiedyś dotknąć takiej łuski.
Te inne smoki pasowały do tego o czym mówił pan Cierń. Ochoczo pokiwala głową.
- Jasne! Poszukajmy kiedyś razem smoków! - na jej buzi naprawdę malowała się szczera chęć. Anomander gdzieś wyszedł, a pani Julia powiedziała że do tego pokoju będzie miała też własną łazienkę. Pokręciła głową na nie.
- To zbytnia rozpusta! U mnie tam w okolicy każdy miał jedną łazienkę na dom. Po co komu więcej? - miala zawzieta mine gdy to mówiła. Wtedy też wrócił Anomander ale nie sam! Wrócił z małym szczeniaczkiem. Gdy trzymała go na rękach, widziała wyraźnie każda zabawna zmarszczke na jej pysiu. Lulu. Z zapartym tchem sluchała opowieści o Lulu. O jej Lulu. Jej minka z każdym kolejnym słowem była coraz bardziej poważna. Przytaknela głową biorąc książeczkę Lulu.
- Dziękuję! Będę o nią dbać! - gdy szczeniak polizal ją w rękę, przytuliła go, uśmiechając sie. Zapach psiego futerka połączony z charakterystycznym szczeniecym zapachem ją uspokoił. Szepnęła nawet coś psinie na uszko.
- Razem zwyciężymy noc malutka - gdy pani Julia do nich podeszła sunia złapała ją za palec i próbowała go rzuć jednocześnie wesoło merdajac ogonkiem. Dziewczynka zgadla że Caius to albo kot albo pies pana Ciernia. Miała nadzieję że się polubią z Lulu! Nie do końca rozumiala o co chodzi z tym samcem alfa ale mie pytała. Zapyta kiedy indziej. Pomachała Anomanderowi i pani Julii gdy wychodzili.
- Do zobaczenia! - bardzo polubiła tę dwójkę choć pani Julia wydawała jej sie bardzo zmęczona i smutna. Powinna sie przespać i zjeść coś słodkiego! To zawsze pomaga.
Gdy wyszli pan Cierń poprosił ją o coś dziwnego. Wytknac język? Ale po co? Ale tak ładnie prosił że w końcu przełknela ślinę i wytknela język tak bardzo jak tylko mogła. Lulu widząc to probowala ją w ten język polizac ale koniec końców zadowoliła się rzuciem skrawka piżamy swojej nowej pani.
Jakoś po środku języka pan Cierń mógł dostrzec fioletowe znamię w kształcie... Pająka.Thorn - 30 Listopad 2017, 20:30 Szczeniak domagał się uwagi ale Thorn nie wyciągał dłoni by go głaskać. Nigdy nie miał ręki do psów, może dlatego, że jedynymi zwierzętami z jakimi kiedykolwiek miał do czynienia były konie, Wilk, Pantera i Orzeł? Od biedy, można byłoby stwierdzić, że przecież Wilk i Pies to to samo, ale ten który spróbowałby do Wilka podejść jak do Psa skończyłby marnie. W wilczej Watasze liczyła się siła, osobniki walczyły między sobą by udowodnić drugiemu, że jest się silnym. Psy natomiast były... łagodniejsze?
I tak będzie musiał nauczyć się jak z nimi postępować, bo przecież jeśli Abi u niego zamieszka, to obowiązek dbania o małą Lulu przejdzie też i na Pana Domu. Nie protestował, bo chciał by dziecko miało wszystko co zapragnie. Mały przyjaciel jej się przyda, zwłaszcza jeśli faktycznie bała się ciemności.
Obserwował ją spokojnie gdy żegnała się z pozostałymi. Była grzeczna, dobrze wychowana. nie powinna więc sprawiać większych problemów... Ale była też młodziutka, jeszcze przed sławetnym okresem buntu, kiedy to każdy Upiorny ma ochotę przeciwstawiać się wszystkim narzuconym mu zasadom. On przecież też to przechodził ale z nim Rodzina rozprawiła się bardzo łatwo - wysłali go do Wojska. Nie miał więc czasu i okazji się wyszumieć, jego życie od tamtej pory zaczęło być kontrolowane w każdym aspekcie. Może to i dobrze, że tak się stało bo rogaty szybko nauczył się jak być twardym i nabrał pokory. Wojsko wiele go nauczyło.
Czekał aż Abi pokaże mu język. Może powiedzieć, że spodziewał się tego co zobaczy, dlatego gdy to zrobiła i zauważył charakterystyczne znamię, westchnął tylko cicho.
Znamię Rodu Vaele. Przez lata ukrywane. Element który poświadczał, że Vaele był rodem Krzywoprzysiężców. Nie bez powodu jego, najmłodszego dotąd męskiego przedstawiciela nazywano Księciem Kłamstw. Nie wzięło się to tylko z tego, że Matka go przed śmiercią zwyzywała. Był świadom, że już zawsze będzie kroczył przez życie z Pająkiem na języku. Znakiem, że słowa przez niego wypowiedziane zawsze miały w sobie choć odrobinę Kłamstwa.
Abi była inna. Nie pasowała do plugawego, kłamliwego Rodu Vaele. Ale co poradzić? Mała, grzeczna, szczera, śliczna dziewczynka nie wybrała sobie ojca. Nie wybrała takiego losu, była na niego skazana. Przez to, że była wychowywana z dala od Domu Vaele, nabyła innych manier. Była po prostu inna. Może to i lepiej? Może Abigail w przyszłości odczaruje historię rodu i będzie żywym poświadczeniem, że Vaele potrafią się zmienić?
Uśmiechnął się do niej. Nie wiedział czy zdawała sobie sprawę z tego, co ma na języku. Wstał z fotela i podszedł do niej. Wyciągnął dłoń i jeśli pozwoliła, chwycił jej rączkę i poprowadził do przyległej do pokoju łazienki. Jeśli chciała jednak pozostać samodzielna, przepuścił ją tylko by szła przodem.
- Chodź, coś ci pokażę. - powiedział - Nie bój się.
Brzmiało to co najmniej dwuznacznie, ale miał dobre zamiary. Upewnił się, że dziecko jest z nim spokrewnione i nie było sensu by dalej ukrywać to przed rezolutną Abi.
Wpuścił ją do łazienki przodem i od razu ustawił przed lustrem. Stanął za nią i pochylił się na jej ramieniem, by jego twarz znalazła się na wysokości jej buźki. Posłał uśmiech do jej odbicia.
- Wysuń go ponownie. - poprosił łagodnie i poczekał aż mała to zrobi.
Gdy tylko w odbiciu ukazał się Pająk na jej niewielkim, różowym języku, Thorn wysunął swój, unosząc przy tym kąciki ust w delikatnym uśmiechu.
Patrzyli na swoje odbicia. Oboje wystawiali języki. I na obu językach widniało takie samo znamię.
Fioletowy Pająk. Znak Vaele.
Znak Kłamców.Abi - 1 Grudzień 2017, 00:15 Dziewczynka była trochę zdziwiona tą sytuacją. Pan Cierń miał nietypową prośbę ale nie miała nic przeciwko. Wytkneicie języka przecież nie boli! Była grzecznym dzieckiem więc jak dotąd nigdy nie wytknela nikomu języka. Pan Cierń miał rację co do tego, że Nana mówiła iż to bardzo brzydko i dziewczynce nie wypada. Upiorny miał też racje w innej kwestii, mała Abi nie miała pojęcia o plamce. W jej "rodzinnym" domu nie mieli luster więc nawet nie miała okazji by spróbować zobaczyć czy czegoś nie ma na języku. Z resztą po co? Dzieci w jej wieku wolą się bawić i w jej wypadku chłonąć wiedzę niż zastanawiać się nad szczegółami swojego wyglądu.
Nie złapała ręki Pana Ciernia bo trzymała w rączkach Lulu a nie miała żadnej smyczy by móc jej upilnować gdyby była na ziemii. Zapyta później Anomandera albo pani Julii czy nie mają jakiejś zapasowej. Dla niej w tym wszystkim nie było żadnej dwuznaczności. Abi nawet nie wiedziała pewnie czym ta dwuznacznosc jest. Poszła więc z tym miłym Panem do łazienki, stanęła w wyznaczonym miejscu i przyglądała się sobie, Lulu i panu Cierniowi w lustrze. Było to bardzo dziwne! Jakby byli w dwóch miejscach na raz! Lulu e najlepsze żuła koszulkę Abi i dopiero teraz Abi widziała wszystkie szczegóły siebie. Dostrzegła też jakieś podobieństwo do tego wysokiego Pana ale nie zwróciła na to tak dużej uwagi jak na wygląd rogów pana Ciernia i też swoich malutkich. Urocze! Wytknela znowu język i cala zdebiala. Ma na języku jakas plame! Nana byłaby zła że Abi robi takie rzeczy mając brudny język... Ale pan Cierń ma taki sam brudek n języku. W tym samym kształcie nawet!
- Szto tho faktiego? - zapomniała przez go wszystko schować języka, zaśmiała się i go schowala powtarzając juz poprawnie. - Co to takiego? I dlaczego pan też takie ma? Da się to jakoś zmyć? Nie chce mieć brudnego języka! - Lulu polizala dziewczynke w brodę, rozglądając się teraz dookoła. Widać było że nie za bardzo ma ochotę siedzieć dalej na rękach.Thorn - 1 Grudzień 2017, 22:07 Zaśmiał się melodyjnie gdy stwierdziła, że nie chce mieć brudnego języka. Przejechał dłonią po jej głowie, co zapewne miało być pogłaskaniem ale rogaty jednak trochę peszył się w jej towarzystwie. Nie miał do czynienia z tak małymi dziećmi, obawiał się, że zrobi coś nie tak. A nie chciał jej do siebie zrażać, przecież chodziło o coś zupełnie odmiennego.
Ponownie wystawił język i spojrzał na siebie w lustrze. U niego Pająk był wyraźniejszy dlatego, że był mężczyzną. Wszyscy męscy potomkowie rodu Vaele nosili czarne albo fioletowe Pająki, u kobiet były one albo fioletowe albo lekko czerwonawe.
Zamknął usta i uśmiechnął się ciepło do odbicia dziewczynki. Położył jej dłonie na ramionach, na więcej nie chciał się decydować bo jeszcze ją zawstydzi.
- To znak, Abigail. Nie da się go zmyć. - powiedział łagodnie, cierpliwie - Potwierdza przynależność do rodu Vaele. - dodał po czym przysunął swoją twarz do jej buzi tak, że zetknęli się policzkami. On swoim prawym z jej lewym. Obie twarze były na tym samym poziomie i dopiero teraz można było zauważyć podobieństwo między nim a dziewczynką. Oczywiście ona była sto razy ładniejsza, nawet mimo tego, że Thorn uchodził za bardzo przystojnego. Miała łagodniejsze rysy, on kanciaste, jak na mężczyznę przystało. Jej brewki były cienkimi paseczkami, jego mocno zarysowanymi pasami o ładnych, regularnych kształtach. I chociaż kolor oczu mieli inny, ich kształt był podobny.
- Jesteśmy Rodziną, Abi. - powiedział cicho, jakby mówił jej sekret - Jestem twoim Kuzynem.
Jeszcze przez chwilę patrzył w lustro po czym odsunął się od niej i otworzył drzwi łazienki. Przepuścił ją i wrócili na swoje miejsca.
Aeron przyglądał się małej z zainteresowaniem Wyglądało na to, że to nie on jest ostatnim potomkiem Vaele. Mała dziewczynka o czerwonych jak krew, skręconych różkach była najmłodszym przedstawicielem tego plugawego rodu. Rodu Kłamców.
- Wiem, że to może się wydawać nieprawdopodobne... - zaczął - ...lecz to znamię upewniło mnie. Jesteś moją Kuzynką, Księżniczko. - powiedział, celowo nazywając ją w ten sposób. On był Księciem Kłamstw. Ona Księżniczką Kłamstw. Potomkowie Krzywoprzysiężców.
Wyciągnął dłoń i pogładził ją po policzku, Przekrzywił głowę na bok i zmrużył oczy. Tęcza zabłysła pięknie gdy tak na nią patrzył.
- Mamy tylko siebie. - dodał cicho. Ojciec dziewczynki gdzieś jeszcze nadal żył ale... już niedługo. Thorn obiecał sobie, że będzie ostatnim męskim przedstawicielem Vaele. Wraz z nim ród wymrze, bo przecież Abi, chociaż jest córką jego Wuja, nie przekaże dalej nazwiska. Odnajdzie w przyszłości godnego siebie mężczyznę i dołączy do jego rodu, kimkolwiek by nie był.
- Dlatego chcę ci urządzić pokój. - powiedział już całkiem szczerze - Chcę, byś ze mną zamieszkała, Mała Księżniczko. Ze mną będziesz bezpieczna.Abi - 2 Grudzień 2017, 11:20 Dużo ją dzisiaj głaskano, co ewidentnie jej pasowało. Bardzo to lubiła. I jakoś chyba przestawała się peszyć przy tym miłym panu. Gdy położył ręce na jej ramionach, uśmiechnęła się do jego odbicia. Ma bardzo ładne oczy, jak taka tęcza co się pojawia gdy słońce się do nas uśmiecha po deszczu!
Niezmywalny znak potwierdzający że należysz do rodu Vele? Jej brewki podniosły się wysoko w niemym pytaniu. Nie za bardzo to rozumiała. To znaczy że ona do kogoś należy? Pan Cierń dotknął swoim policzkiem jej policzka. Trochę to łaskotało, ogólnie to nikt jej tak nigdy nie robił. Było to zabawne i nawet miłe.
- Łaskocze! - zaśmiała się i prawie od razu przestała słysząc że są rodziną.
- Ale jak to? Jesteśmy kuzynami? Rodziną? - przygryzła wargę, jak zawsze gdy była zamyślona. Skoro są rodziną to dlaczego nie mieszkali razem? Dlaczego nigdy go nie widziała? Dlaczego nigdy jej nie odwiedził? I to dlatego ma to coś na języku? Bo są rodziną? Masa pytań zalewała główkę dziewczynki. Nie powiedziała jednak żadnego na głos, nie potrafiła wybrać tylko jednego. Najchętniej zadała by je wszystkie na raz! Nadal zamyślona, przeszła z powrotem do sali i usiadła na łóżko. Lulu wykorzystała to i zaczęła hasać po łóżku. Następne słowa pana... Nie. Ciernia, upewniły ją w rozmyślaniach. Są rodziną i dlatego ma takie coś na języku. Mają tylko siebie? To znaczy że tata też już jest z aniołami? Nagle zrobiło jej się bardzo smutno. Smutek ten jednak w ułamek sekundy przerodził się w radość. Nie jest sama, zamieszka z Cierniem i będzie mu pomagać. I razem będą się bawić z Lulu...
Położyła swoje drobne dlonie na jego policzkach i przybliżyła swoją buzie do jego twarzy.
- Ufam Ci, nie zawiedź mnie generale! - przytoczyła określenie z jedne z książek Nany, po czym wyszczerzyła swoje bialutkie ząbki w szerokim uśmiechu.
- Skoro ja jestem księżniczką to Ty jesteś księciem! Masz białego konia? - zapytała niczym detektyw, robiąc dość zabawną minę i łapiąc się palcami za brodę.Thorn - 2 Grudzień 2017, 12:38 Spojrzał na nią zdziwiony, gdy zwróciła się do niego 'per Generale' ale szybko zaśmiał się, rozładowując napięcie. Może nie zdawała sobie sprawy ale trafiła z nazwą idealnie, w końcu był jednym z Dowódców Gwardii Arcyksiążęcej.
Dziewczynka była zabawna i z każda chwilą Thorn utwierdzał się w tym, że była bardzo grzeczna. Kto wie, może nie będzie miał z nią problemów? Chociaż podejrzewał, że nie raz się pokłócą bo wychowywanie nie polega przecież na uległym zezwalaniu na wszystko, to miał nadzieję, że będzie im się razem dobrze żyło. Dziewczynka nie miała nikogo oprócz niego. Co prawda jej ojciec, Wuj Aerona żył ale już niedługo. Jeśli faktycznie jest tak okrutny jak większość przedstawicieli tego rodu, to trzeba będzie go szybko wyeliminować.
Mężczyzna odrzucił szybko natrętne myśli. Nie, nie czas na to by teraz obmyślać plan schwytania Wuja. Kto wie, może uda się go zwabić do Rezydencji i tam wykończyć. Chociaż... Nie. Thorn nie może dopuścić do tego by Wuj znalazł się tak blisko swojej córki, której poszukiwał od lat. A tym bardziej Aeron nie będzie brudził progu własnego Domu plugawą krwią kolejnego Vaele. Już wystarczy.
- Tak jest, Księżniczko! - zasalutował z uśmiechem. Jej kolejne pytanie sprawiło, że spojrzał na chwilę przez okno. Jeszcze było widno... Poczuł jak jego brzuch daje mu znać, że przydałoby się coś zjeść. Udało mu się jednak powstrzymać burczenie wstrzymanym oddechem.
Spojrzał ponownie na Abi i przekrzywił głowę nieco na bok.
Kochana, mała Abigail. Nawet nie wiesz ile masz racji, nazywając mnie Księciem. Szkoda tylko, że obok tej nazwy zawsze stoi jej druga część. Książę Kłamstw.
- Mam, nawet kilka. - powiedział, zgodnie z prawdą - Jeśli będziesz chciała, nauczę cię jazdy konnej. A kiedyś dostaniesz ode mnie własnego rumaka. - wyciągnął dłoń i odszukał jej rączkę po czym delikatnie ją ścisnął.
Między nimi nawiązała się jakaś więź. Na razie nie była mocną, pewną nicią porozumienia ale Abi sprawiała wrażenie mądrej, rezolutnej Upiornej a Aeron lubił pewne siebie osoby. Dziewczynka z pewnością wyrośnie na wyjątkową osobę. A Thorn będzie się temu przyglądał.
Poczuł ciepło w sercu. Nie znał jeszcze tego uczucia... Czuł się spełniony, zdeterminowany do tego by jak najlepiej się nią zająć. Patrzył na nią i nie wierzył samemu sobie, że Abi potrafiła tak szybko wzbudzić w nim potrzebę zaopiekowania się nią.
Nagle do pokoju weszła jakaś Marionetka. Nie miała twarzy a mimo to, z jej strony dało się słyszeć głos. Zakomunikowała, że na dole, przy recepcji czeka Sługa z rzeczami Arystokraty. Dodała też, że czas na obiad Abi. Wniosła tacę na której było wszystko to, co sobie wcześniej zażyczyła Upiorna.
Thorn przesunął się, robiąc miejsce Marionetce która ustawiła naczynia na łóżku dziecka. Podziękował i wstał. Zejdzie na dół po swoje rzeczy i sam też pójdzie zjeść, bo w takim tempie to on zaraz umrze z głodu. Zapach potrawy dodatkowo wyostrzył jego głód.
- Smacznego, Księżniczko. - powiedział kłaniając się lekko - Zostawię cię z Lulu, sam też pójdę coś zjeść. W końcu by dorównywać ci kroku jako Książę, Wasza Wysokość, muszę mieć sporo sił. - zaśmiał się krótko - Postaraj się wypocząć, Abi. Jutro rano mam operację, ale po wszystkim może wybierzemy się na spacer z twoją Kluseczką? - wskazał na psiaka - Opowiem ci nieco o naszej rasie i... o sobie.
Poprosił Marionetkę by zawiozła fotel na którym przyjechał do jego pokoju i by tam dostarczyli posiłek. Sam wyszedł o własnych siłach ale jeszcze na chwilę zatrzymał się progu.
- Do zobaczenia, Kuzynko. - powiedział i uśmiechnął się do dziewczynki po czym zniknął za drzwiami. Marionetka wyjechała fotelem i zamknęła pokój.
Thorn skierował się od razu do Recepcji. Nie chciał jechać na fotelu, bo czuł się całkiem nieźle. A że nie lubił zbytnich wygód, wolał iść o własnych siłach.