Gawain Keer - 22 Czerwiec 2017, 00:10 Jedyny? Ale jak to? Gawain spojrzał na bruneta zaskoczony. Przecież Yako... to pewnie przez to pornoaktorzenie miał takie problemy. Były jeszcze sny. Mówiły o strachu, pragnieniach i miłości. A ty jesteś moim jedynym żywicielem. Uśmiechnął się do warczącego na niego lisa. - Możliwe - wzruszył ramionami i puścił mu oczko. Odbiło mi... na Twoim punkcie. Nigdy nie myślał, że będzie wyprawiał takie rzeczy. Tak samo jak nie przyszło mu wcześniej do głowy, że gdzieś tam istnieją demony. A teraz taki jeden leżał pod nim i było go stać tylko na lekkie szarpanie się i proszenie, żeby Cień z niego zszedł.
- Początkowo brzmiało inaczej... ale rozumiem - przyjął tłumaczenie, choć był to dla niego lekki cios. Bo był debilem. Znów sobie coś umyślił przez swoje durne kompleksy! Przecież prędzej czy później wszystkiego dowiedziałby się ze snów demona. Na usta cisnęło mu się jeszcze pytanie o Ciernia, ale powstrzymał się. Nie chciał dostać po pysku drugi raz. Poza tym miał przeczucie, że tajemniczy Rogacz sam mu powie, jak było naprawdę.
Gawain przymknął lekko powieki wydając z siebie pomruk zadowolenia, gdy jego ręce znów były wolne. Zsunął się z ud Kitsune i usiadł na piętach między jego nogami nie odwracając wzroku od wykrzywionej w bólu twarzy kochanka. Brunet oddychał szybko i płytko, napiął się jak struna i wyraźnie pobladł. Rudzielec odruchowo zwilżył usta, ale zaraz potem delikatnie odsunął szponiastą dłoń i rozmasował obolałe udo. Nie poświęcał mu jednak dużo uwagi. Tylko tyle, żeby Yako mógł choć odrobinę skorzystać na tym, co oferował mu Gawain. To nie był dzień na repertuar pewnego markiza.
- Więc to dlatego miałem Cię nie kusić? - ponowił pieszczotę z łobuzerskim uśmiechem, po czym westchnął urzeczony zapewnieniami. Łamiący się głos mężczyzny leżącego przed nim wypełniał pomieszczenie i posyłał ciarki w dół pleców Dręczyciela. Aż przygryzł dolną wargę. - Myślisz... że słuchanie o tym jak się zmu-szam jest przyjemne? Zawsze decydujesz za mnie... a potem mó-wisz... że cię nie akceptuję! - szeptał między oddechami. To nie tak, że tchórzył! Próbował jakoś pokazać swoim zachowaniem, że nie miałby nic przeciwko, gdyby Yako postanowił położyć na nim łapy. Gdy pocałował go po polowaniu... to było miłe, nawet jeśli trochę dziwne i nieznajome. Dodatkowo stanowiłoby ciekawe i cenne doświadczenie. Nigdy nie wiedział, kto okaże się jego celem. A tak się składało, że w tym momencie był nim jego żywiciel. Tak bardzo chciał mieć go na wyłączność!
Lusian odchylił głowę do tyłu, ale nadal mógł napotkać jego spojrzenie. Aż paliło. Nieco speszony, Gawain opuścił wzrok. Nie był pewien, czy to było lepsze rozwiązanie. Wcześniej uważał się za szczęściarza śpiąc z Luci, a teraz? Natura nie poskąpiła również Lusianowi, co trochę przerażało Keera. Nie miał jednak zamiaru się teraz wycofywać, zwłaszcza, że zachowanie demona przeczyło jego słowom. Ponownie wbił swoje bursztynowe tęczówki w zwężone źrenice lisa - Poza tym... hmm... chyba jest ci przyjemnie, prawda? - uśmiechnął się nieprzytomnie. Choć raz coś szło tak, jak to sobie zaplanował.
Niski śmiech kochanka wydarł z jego piersi niechciany jęk i przyspieszył rytm serca. Nie mógł nic poradzić na to, że morderczy i władczy Yako działał na niego najmocniej. Nawet gdy był bezsilny. Właśnie wtedy okazywał największą dumę i charakter. Na Keera działało to wręcz odurzająco.
Ponownie wpił się w jego usta. Tym razem całował długo i żarliwie. Zioła zmyła posoka kochanka. Ostry zapach wypełnił mu nozdrza, czuł rozsmarowaną juchę na swoim policzku. Przylgnął do bruneta zatapiając zęby w jego szyi. Zrobił to jednak na tyle delikatnie, by nie zostawić żadnych śladów. - Jesteś pewien? - wysapał wprost do ucha kochanka ocierając się o niego - Jeszcze tylko chwilka - zaśmiał się krótko i ugryzł go po raz drugi. Przerywać w takiej chwili, to grzech i obraza wymierzona w przyjemności ciała! No i zostawiać faceta w takim stanie? Nie godzi się! Nie zdradziłby własnego rodu. Ani mi się śni przestawać.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ktoś go chciał! Ktoś o niego dbał! Choć jednej osobie zależało! Choć raz nie został odrzucony, wykpiony i zwyzywany... Oparł czoło o bark Lusiana - Uwielbiam Cię! - wyłkał przez zaciśnięte gardło przeciągając rozchylone usta po obojczyku demona.Gopnik - 22 Czerwiec 2017, 23:21 "Niania" okazała się typowym filmem z kategorii "zabawy nauczycielki z uczniem". Tyle, że domniemany wychowanek tytułowej opiekunki był przebranym za około 10-letniego dzieciaka nastolatek, który jednocześnie z pewnością był dorosły. W sumie to było z tych dzieł, które zaczynały się przekomicznie, żeby nie powiedzieć, żenująco, by potem jednak nadrabiać materiałem wideo, jakością obrazu, oświetlenia, ujęć i dźwięku. Oczywiście, w kryteriach oceniania porno.
Na początku wiadomo, opiekunka Luci bawiła się z "chłopaczkiem" kompletnie niewinnie. Jakieś, klocki, jakaś kolejka, tego typu rzeczy. Potem jednak chłopak znikł, a Luci zabrała się za sprzątanie, by po chwili oddać się własnoręcznym uciechom cielesnym. Odgłosy kobiety musiały zwabić młodzieńca, który po chwili do niej dołączył, a dalej akcja potoczyła się sama.
Kapelusznik oglądał sceny filmu z zaciekawieniem. Potem jednak postanowił wyjść z pokoju do łazienki za prozaicznym problemem - po prostu potrzebował skorzystać z toalety. Wstał i już chciał poprawić sobie kapelusz na głowie, gdy sobie zdał sprawę z tego, że ten został u Gawaina.
- Blin, gdie moja szliapa... - rzekł sam do siebie i ruszył w kierunku schodów. Krocząc w dół stopień po stopniu słyszał jakieś dziwne odgłosy z salonu. Niewzruszony jednak schodził dalej.
- Gawain, widziałeś może mój kape-... - rzekł, urywając w połowie, widząc, co za zboczone, dziwne rzeczy się tutaj dzieją. Gałejn Kjir i Lucjan Fokssoł. Razem w łóżku. A może Gopnik po prostu zasnął i teraz śni jakieś głupoty. Uszczypnął się w policzek. Niestety nie pomogło. Oni nadal tu byli. I nadal robili coś, co było nie do pomyślenia w małym umyśle Gopnika. co prawda zdawał sobie sprawę z tego, że geje istnieją. Nie miał nawet nic przeciwko ich związkom, ale Gawain? I Lusian? Razem nago na kanapie? I jeszcze te słowa, że Rudzielec go uwielbia. Ale jak?
Rusek stanął jak wryty, gapiąc się z niedowierzaniem jak głupi. Po chwili dopiero zdał sobie sprawę, że to jest co najmniej niegrzeczne. Zdołał więc wydukać parę słów:
- Yyy... To ja... Może przyjdę później... Do jutra... Miłych... Snów... - po czym odwrócił się i ruszył pośpiesznie do swojej sypialni. Teraz już nawet nie potrzebował kapelusza. Ten się znajdzie później. Michaił jednak wolałby pozostać nieświadomy. Niestety, to co przed chwilą zobaczył, zostanie w jego pamięci na długi, długi czas.Yako - 23 Czerwiec 2017, 11:10 Zacisnął zęby, gdy Cień zaczął rozmasowywać mu nogę. ale musiał przyznać, że przyniosło mu to choć tę minimalną ulgę. Spoglądał na rudzielca spod przymkniętych powiek. Zauważył jednak, że ten nie ma zamiaru kończyć zabawy. Yako westchnął ciężko. Widział, że nie ma wyboru tylko to doprowadzić całkiem do końca. Gawain widać, nie należał do tych, którzy coś zaczynali i nie kończyli tego. W tym wypadku wolałby, żeby było inaczej ale nie mógł nic na to poradzić. Nie zmusi go do tego, żeby przestał. Nie miał na to siły.
- Mam swoje powody, dla których nie chciałem, żebyś mnie kusił- powiedział tylko. Nie chciał zdradzać tej części swojego życia. Tej części historii. Chciał o niej zapomnieć, ale nie potrafił. Co chwila coś lub ktoś mu o tym bezczelnie przypominał. Westchnął, słysząc marudzenie rudzielca -moim hobby nie jest zmienianie orientacji osób. Wiem, że wolisz kobiety, nie chciałem, żebyś z nie znanego mi powodu nagle zacząć się bawić też ze mną tylko dlatego, że znasz mój mały sekret - powiedział spokojnie, jednak jego oddech nadal był płytki i urywany.
Odwrócił wzrok gdzieś w bok, gdy Gawain uznał, że demonowi jest przyjemnie. Chyba nie musiał odpowiadać na to pytanie. Nie umknął mu również zduszony jęk, który wyrwał się z ust rudzielca, gdy ten usłyszał śmiech Kitsune. Zaciekawiło go to. Chyba mieli więcej z Cierniem wspólnego, niż im się wydawało. Ale nie miał zamiaru nic na ten temat mówić. Mężczyźni sami musieli sobie to wszystko wyjaśnić, on nie miał zamiaru się wtrącać w ich sprawy.
Odwzajemnił pocałunek i sam sięgnął zdrową ręką w dół, by także dogodzić swojemu kochankowi. Nie mógł się wiecznie opierać.
Słysząc kolejne pytania Gawa nie miał zamiaru już się opierać. Widział, że nie miało to zupełnie sensu. Coś innego jednak zwróciło jego uwagę. Na dół schodził Gopnik i wyszło na to, że szukając swojego kapelusza znalazł coś, czego się w ogóle nie spodziewał. Gdy brunet szybko uciekł znów na piętro, Yako zaśmiał się i przytulił do siebie dziwnookiego - i vice versa - wyszeptał i sam wpił się w jego usta. Keer mógł wyczuć w pocałunku nie tylko żar, ale też jakieś uczucie. Pieścił jednocześnie rudowłosego, chcąc by było mu jak najbardziej przyjemnie. Nie przyjmował jednak sprzeciwu.
W końcu spiął się po raz ostatni po czym spojrzał na mężczyznę na nim i jeśli ten jeszcze nie skończył, to nie przestał go pieścić. Jeśli jednak ten też już tylko odpoczywał, pogładził go po ryżych włosach i przytulił do siebie mocno - proszę nie rób tego nigdy na siłę - westchnął cicho - nie zmuszaj ani siebie ani mnie. Bycie z kimś nie może polegać tylko na zabawach łóżkowych - ostatnie zdanie powiedział jakby do siebie. Zamknął oczy i uspokajał się przez chwilę, po czym jednak spróbował odsunąć od siebie Cienia - Gawi trzeba iść się umyć. Musisz iść spać - powiedział cicho i jeśli rudzielec go puścił, wstał ostrożnie, z nieukrywanym trudem. Noga go strasznie bolała. Nie mógł na nią prawie w ogóle przenieść swojego ciężaru, jednak jakoś kuśtykał powoli w stronę łazienki.Gawain Keer - 23 Czerwiec 2017, 14:29 Swoje powody. Brzmiało jak drażliwy temat. Korciło, żeby zapytać, trochę powiercić dziurę w brzuchu, ale z pewnością nie będzie robił tego teraz. - Działałoby, ale też kusisz - odciął się. Wiedział, że taka była natura demona i nic nie mógł na to poradzić. Tylko ile Cień dałby radę opierać się wpływowi Yako? Keer zdecydowanie nie należał do typów, którzy mają w zwyczaju się umartwiać. Od życia chciał jak najmniej bólu i udręki, wolał czerpać z niego garściami.
- Wolę Ciebie... i tyle - posłał mu łagodne i nieco pobłażliwe spojrzenie. Gdyby naprawdę nie chciał, to do niczego by nie doszło. Gawain już trochę zdążył się poznać i wiedział, że ważniejsze od nieoszukiwania innych jest nieoszukiwanie samego siebie.
Źrenice prawie całkowicie przykryły tęczówki, gdy zobaczył reakcję na zadane pytanie. Yako. On się wstydził? ON?! A to dobre! Przydało mu to pewności siebie. Nachylił się ku niemu, by lepiej mu się przyjrzeć - Kto by pomyślał, że demon płodności odczuwa wstyd w takim momencie... - wymruczał zadowolony sugestywnie się uśmiechając. Aktor porno, silny drapieżnik właśnie mu ulegał.
Warknął cicho i wygiął się czując na sobie dotyk Kitsune. Było zupełnie inaczej, gdy to on nadawał tempo. Wszystko stawało się intensywniejsze, soczystsze. Jednak cieplej zrobiło mu się nie tylko na ciele, ale na sercu również. Jego małe miejsce na szerokim świecie było właśnie tu, w ramionach Yako. Cały zgrzany, oblany lekkim rumieńcem, ubrudzony krwią, ledwo łapiący oddech. Był już taki kiedyś, a przynajmniej tak sądził. Ta przeżywana właśnie chwila uświadomiła mu jak bardzo się mylił. Przyćmiewała każde wcześniejsze doznanie.
Nagle usłyszał swoje imię, ale nie zostało ono wypowiedziane głosem Lusiana. Gopnik właśnie zszedł na dół. - Kurna, czemu teraz?! - warknął pod nosem, ale nie patrzył na Kapelusznika. Dobrze, że panował półmrok. Może nie zobaczył tak dużo... Ta, łudź się dalej. Rusek szybko czmychnął na górę. Gdzie przekleństwa i wyzywanie od pedałów? Życzył im tylko miłej nocy. Musiał być pod wpływem niezłego szoku. Yako to wszystko wyśmiał przeganiając narastającą wściekłość oraz wstyd. Rudzielec nie opierał się. Pod wpływem wyszeptanego wyznania sam mocniej wtulił się kochanka. Nie potrzebował bukietów róż, fajerwerków i zapewnień o miłości. Wystarczy mu to uczucie, dbałość o nie oraz bliskość.
Oderwał usta od swojego zawadiackiego bruneta. Tak było miło... ale nie mógł oddychać. Wolną rękę przeniósł do tyłu, żeby móc utrzymać równowagę, po czym ochoczo zaczął poruszać biodrami. Lusian wyznaczał rytm, a Gawain chętnie się mu poddawał i pieścił kochanka w tym samym tempie. Rozpalony, odczuwał bolesny brak dotyku na swoich napiętych mięśniach. Chciałby spleść się z Yako, być tak blisko, jak tylko było to możliwe, ale tym razem musiał obejść się smakiem. Obrócił głowę w bok spinając brwi, zagryzając wargi i gwałtownie odchylił się do tyłu, by w końcu zamrzeć w bezruchu - Lu-sian! - westchnął i leniwie opadł na mężczyznę. Nie spoczął jeszcze na laurach i nadal masował go całego. Uważnie wpatrywał się w kochanka badając twarde ciało pod swymi placami. Czuł jak się napina, a gdy posłał mu ostatnie, półprzytomne spojrzenie, Gawain uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją. Właśnie tak...
Ułożył się wygodniej i zamknął oczy. Mruknął, gdy Lusian go przytulił i pogłaskał. Było mu tak wygodnie i ciepło, a ten go ruszał! - Mhm - przytaknął, choć dość obojętnie. Na siłę czy nie... efekt był taki sam. - Ale to całkiem pożądany dodatek - wyszeptał. Lubił zabawy, choć to nie dla nich był z Yako.
Demon dalej go tyrpał. Co za uparty typ! Tyle że miał rację. Cień podniósł się powoli obdarzając Lusiana sennym spojrzeniem. Cały był rozmamłany. Rude kłaki stały w każdą możliwą stronę, a organizm jakby zapragnął potwierdzić ten stan i wymusił na nim ziewnięcie. - Mhmm... - przeciągnął się lekko - Tobie też by się przydało. I jak już skracasz, to chociaż nie zdrabniaj... Lusianku - żachnął się i pokazał mu fakalca. Zanim poszedł za Kitsune, otworzył jeszcze wyjście na taras, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Póki co cały salon nimi pachniał.Gopnik - 23 Czerwiec 2017, 17:37 Wrócił do pokoju. Położył się. Leżał tak przez chwilę. Jak. Ale jak to. Gawain i Lusian razem? I to jako geje? To po co Keerowi były dziewczynki? Skoro jest w związku. Homoseksualnym. Już prędzej by uwierzył w to, że Rudzielec ma za swoją kobietę Luci. To przynajmniej jest logiczne. Ale tak chłop ze chłopem? Jeszcze zaproszą Gopnika na trzeciego. Co to, to nie.
Zemdliło go na wyobrażenie sobie gejowskiego trójkąta. Ledwie się powstrzymał od zwrócenia zjedzonego posiłku z grilla. Wstał jednak, poszedł do łazienki, nalał w butelkę półlitrową wody, z której, uprzednio zamieniając zawartość w wódkę, wypił kilka sporych łyków. Potem napił się jeszcze zwykłej kranówy prosto z kranu. Zakołowało mu się lekko od nagłego zastrzyku alkoholu. To dobrze. Łatwiej zaśnie. I to może bez koszmarów. Piękna impreza. Ruski dres i dwóch pedałów. Z drugiej strony... Nic do niego nie mieli. Ot, zebrało się im na amory. A kto jak kto, ale Michaił Skadowski jest tolerancyjnym Kapelusznikiem. Jeżeli się kochają, to niech im będzie. Byle nie nakłaniali do tej sodomerii poczciwego Ruska.
Wrócił do swojej sypialni. Zdjął ubrania, włożył jakąś koszulę nocną, po czym wsunął się w kołdrę, szczelnie się owijając. Nawet ręce miał schowane, mimo że w pokoju było całkiem ciepło. Gapił się w sufit. Nie chciał zamykać oczu. Nawet, gdy to robił na chwilę, przed oczami stawała mu ta scena. Gawain obmacujący Lucjana. Fuj. Z drugiej strony nie było jak nie myśleć. Nigdy by o to nich nie podejrzewał. Co gorsza, teraz będzie chodził wokół nich, jakby miał kij w dupie, bo przecież nie będzie się mógł zrelaksować i udawać że nic się nie stało. W Rassiji takim to się należał sromotny wpierdol, czego akurat mężczyzna nie popierał. Dobrze jednak, że tu jest Anglia. Dobrze dla nich. Gopnik w takiej Moskwie to mógł chociaż uciec gdzieś do swoich kumpli gopników. A tutaj co, z huliganami sobie pogada?
W zasadzie... To jest myśl. W Rosji też nie znał języka. To i tu się nauczy. Dogada się. Postawi alkohol. Tylko gdzie tu ich szukać. Foxsoulowie mieszkali na bogatej dzielnicy, z dala od biedoty. Nie, ten plan nie ma sensu. Na razie spróbuje się przespać. Procenty lekko szumią, kołysząc do snów. A by nie mieć koszmarów, odpali sobie "Wyjazd integracyjny"...Yako - 23 Czerwiec 2017, 21:59 -Baka!- burknął, słysząc, że się zawstydził. Ale rzeczywiście na jego licu pojawił się niepewny rumieniec. Było to dla niego tak znane ale jednocześnie tak nowe doznanie, że nie panował do końca nad swoim organizmem. Oddychał płytko i szybko. Było mu duszno i strasznie gorąco. Może to przez rany? Może przed podniecenie...a może przez połączenie tych dwóch rzeczy? Nie miał jak o tym teraz myśleć.Nie potrafił się na niczym tak naprawdę skupić.
Nawet wkroczenie Kapelusznika nie zepsuło mu humoru. Co prawda został zmuszony do igraszek i nadal nie miał na nie ochoty, ale zrobiło mu się jakoś miło, że Gawain postanowił spróbować chociaż w tak małym stopniu. Co prawda nie wymagał od niego aż takiej akceptacji, nie w łóżku, ale to znaczyło, że tym bardziej zaakceptuje to, że Kitsune może przybierać różne postacie. Dodatkowo rozbawiła go reakcja rudzielca - potem będziemy się martwić czy mu to jakoś wyjaśniać czy nie - wymruczał tylko i dał się ponieść pocałunkowi.
Sapnął niezadowolony gdy dziwnooki się od niego odsunął, jednak z drugiej strony był mu też wdzięczny, bo sam miał problem ze złapaniem oddechu.
Uśmiechnął się drapieżnie do Cienia, gdy zobaczył, że ten poddaje się jego pieszczocie. Nawet nie wiedział ile to znaczyło dla tego starego demona. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie się z tego cieszył, ale tak było, mimo iż nie pokazywał tego w ogóle po sobie.
Uśmiechnął się ponownie drapieżnie, gdy Cień się na niego położył. Sam skończył chwilę później. Nie kazał na siebie zbyt długo czekać.
Zaśmiał się niskim głosem, widząc, jak Gaw chce marudzić na to, że go rusza -nie sądziłem, że będzie Ci wygodnie na tak twardym i nierównym łóżku - powiedział zadziornie. Musiał jakoś to wszystko odreagować i odwrócić swoją uwagę od bólu co było bardzo trudnym zadaniem.
Zignorował słowa o dodatku i wstał z trudem. Szedł powoli, opierając się o ścianę, żeby na pewno nie upaść. Słysząc jednak słowa Keera i widząc co mu pokazał, spojrzał na niego poważnym, surowym wzrokiem - młody może tak więcej szacunku do starszego, co? - zapytał śmiertelnie poważnie, po czym pstryknął go w nos i posłał całusa w powietrzu -jak już musisz zdrabniać to już wolę tego Lucka albo Lusi, ale Lusianek nie pasuje, za stary na to jestem - powiedział zabierając już w łazience ze sobą plastikowy taboret, który wniósł ze sobą do sporej kabiny prysznicowej. Wiedział, że nie ustoi, więc musiał sobie jakoś pomóc.
Nie miał nic przeciwko, żeby Gaw wziął z nim prysznic, nawet go o tym poinformował. Usiadł tak, żeby nie pokazywać się drugiemu mężczyźnie. Domyślał się, że ten nie chce go teraz za bardzo oglądać. Jak na razie starczyło. Chciał mu też w ten sposób dać trochę prywatności, mimo iż razem brali prysznic. Rozebrał ubrania i wyrzucił je z kabiny. Zdjął tez opatrunki z nogi i nadgarstka. Musiał się porządnie umyć. Udo było czerwone i ciepłe, nie podobało mu się to ale nic nie powiedział.
Mył się w ciszy, nie prosił rudzielca o pomoc, sam sobie dawał radę, przynajmniej póki nie przyszła pora żeby wstać. Wyciągnął wtedy rękę do drugiego mężczyzny i uśmiechnął się niepewnie - pomożesz? - zapytał i jeśli Cień się zgodził, wstał, krzywiąc się i podziękował mu za pomoc. Naciągnął na siebie świeże bokserki (zawsze miał kilka par w suszarni, jakby nie chciało mu się iść na piętro po coś na zmianę. Wytarł się jako tako i ruszył do salonu. Nie naciągał spodni, bo wiedział, że musi na nowo opatrzyć nogę.
Gdy dotarł na miejsce, usiadł ciężko na kanapie i westchnął, opadając na nią. Leżał tak chwilę z zamkniętymi oczami, aż w końcu się odezwał do kochanka - Gaw mogę mieć prośbę? - zapytał nie patrząc na niego -przyniósłbyś apteczkę? I może...zrobiłbyś mi znów czekolady? Tak na dobry sen? - dopiero teraz spojrzał na niego i uśmiechnął się sennie - ale jeśli mogę to poproszę na mleku - dodał jeszcze. Jeśli rudzielec ruszył przygotować demonowi napój ten rzucił jeszcze, że gdy pojawi się kożuch to może zacząć dodawać pozostałe składniki. Nie chciał go wykorzystywać do tego. Po prostu bał się, że nie da rady już na tyle ustać na nodze, aby zajść do kuchni i z powrotem, a do tego jeszcze przygotować sobie napój, a naszła go na niego straszna ochota.
Leżał jeszcze chwilę, póki dziwnooki nie wrócił do niego z apteczką.Gawain Keer - 25 Czerwiec 2017, 02:40 Rudzielec poprawił się w miejscu i posłał Lusianowi badawcze spojrzenie, gdy ten wypowiedział nieznane mu słowo. Bardzo prawdopodobne, że to coś z japońskiego. Nieważne. Demon mógł raczyć go dowolnymi przekleństwami, ale jeśli nie wypowiadał ich w języku rozumianym przez Cienia, to oznaczało to, że wypowiada jedynie swoje myśli. Sam do siebie. Proszę bardzo, nie bronię ci. Lis mógł mówić, co chciał, ale Dręczyciel i tak dostrzegł, że jest w potrzasku... i to takim, w którym przyjemnie było się znaleźć. Za to cieszył się z jego reakcji na Gopnika. Dziwnookiemu skutecznie zepsułoby to wieczór, ale Yako zachował zimną krew i dystans. Miał całkowitą rację. Potem będą się martwić, bo Kapelusznik już swoje zobaczył. Za późno na lamenty i wybuchy złości. Przecież liczył się kto inny!
Poddał się temu szaleństwu. Luci czy Lusian... tak trudno było uwierzyć, że to ta sama osoba! Byli tak inni, różni, a jednak reprezentowali dwie strony większej całości, której nie sposób wyrazić innym słowem, niż używając imienia demona. Dojrzał ten drapieżny uśmiech. Dochodził wprost do zwężonych źrenic lisa i pochłaniał go całego. Należało tylko żałować, że nie jest w kondycji, by pokazać, co kryje się za tym tajemniczym wyrazem twarzy.
Gawain leżał i lenił się w najlepsze. Demon zaczął cały trząść się ze śmiechu wywołując u Cienia kolejną falę irytacji - Przywykłem do surowych warunków - klepnął go lekko w ramię - ale lubię wygody i miękkości - zaśmiał się wrednie spełzając z Lusiana.
Jego komentarz na temat przezwisk Gawain wziął sobie głęboko do serca. Ton był poważny, więc tak też potraktował tę kwestię. Brunet posyłał mu całuski i pstrykał w nos, a on stał i intensywnie wpatrywał się mu w oczy pozwalając słyszanym słowom wsiąknąć. Lucek, Lusi tak. Lusianek nie - powtórzył w myślach. Miał już małą listę w głowie i właśnie uzupełnił ją o kolejny punkt.
W milczeniu stał na środku łazienki i zastanawiał się, czy woli wziąć prysznic z Lusianem, czy moczyć się w wannie. Wiedział jednak, że jeśli zanurzy w wodzie choć palec, to weźmie i zaśnie. Wlazł więc pod prysznic i przełączył na deszczownicę. Nie będzie się bił o wodę i ciepło, gdy jest go pod dostatkiem. Namydlił się cały, umył włosy i pozwolił wodzie wszystko spłukać. Miał gdzieś, czy demon na niego patrzy. Już się razem kąpali, a w klubie porzuciłby rozterki dotyczące porzucenia bielizny przed wkroczeniem do gorących źródeł. Szkoda, że wtedy wszystko potoczyło się trochę inaczej. Może zaciągnie tam Yako, jak ten już się wykuruje. Rzucił okiem z góry na Lusiana, gdy ten pozbył się opatrunku. Noga była opuchnięta i czerwona. Miała prawo. Nie wyglądało jednak tak źle. Dołożyłem mu bólu, ale nie tylko. Zmrużył oczy i lekko zagryzł policzki od środka. Na takie rzeczy przyjdzie jeszcze czas. Demon nawet zapewniał go o otwartości na takie praktyki. Przekona się, czy to prawda... z czasem. Oby jak najpóźniej.
Wylazł spod prysznica i wytarł się szybko, po czym przepasał się w biodrach wilgotnym ręcznikiem. Już miał brać się za mycie zębów, gdy Yako poprosił go o pomoc. - Jasne - mruknął w odpowiedzi. Chwycił go za rękę i pociągnął zapierając się nogami, na wypadek gdyby mężczyzna się poślizgnął lub nie dał rady ustać. Ale dał. Podczas gdy Lusian się ubierał, on zdążył wyszorować swoje perełki i rozczesać niesforne kłaki. Wyciągnął jeszcze taboret spod prysznica i ruszył do pokoju. Po drodze zabrał z zakupowych siatek bokserki. Zębami oderwał plastik trzymający metkę i od razu je ubrał. Odwinął ręcznik i zarzucił go sobie na ramiona, by chłonął krople wody skapujące z jego włosów.
- Nie ma sprawy - powiedział. A potem wysłuchał całego wykładu o gorącej czekoladzie. Przy okazji dowiedział się, jaki sposób przygotowania napoju najbardziej odpowiada jego liskowi.
Ruszył do kuchni z kubkiem. Umył go szybko i podrzucił apteczkę Lusianowi, po czym zabrał się za przygotowywanie czekolady. Jego wzrok padł na reklamówkę, którą przytargał tu wcześniej. Nadal był w niej koc. Nachylił się nad parującym mlekiem i patrzył, czy jest już ten kożuch, czy jeszcze nie. Był! Ale czy czekolada będzie wystarczająco gorąca? Nie bez powodu nosiła taką nazwę. Ziewnął i oparł się o blat. Był naprawdę zmęczony, ale nie aż tak jak powinien. Czyżby... Yako serio nic nie wziął? Jak się zastanowić, to nie czuł zawrotów głowy, nie brakowało mu powietrza czy sił.
Na powierzchni mleka pojawiło się już wiele bąbelków, zanim Keer wszystko przetrawił i kapnął się, co się dzieje. Mleko zdążyło już uciec ze swego więzienia. - Szlaaaag - warknął ściągając garnek z palnika. Dodał wszystkiego tak jak trzeba, ale niesamowicie się z tym grzebał.
Koniec końców wrócił do demona z kubkiem płynnej słodkości w ręku i kocem pod pachą. - Prosz... - wyszeptał odkładając wszystko na przynależne rzeczom miejsce, po czym położył się za siedzącym brunetem. Przewiesił ręcznik przez oparcie i dał ręce pod kark. Chwilę patrzył w sufit, ale szybko jego uwagę przykuł tatuaż oraz jego posiadacz. - Powinieneś coś zjeść - dotknął malunku opuszkami palców. Powoli usiadł i docisnął kciuki do twardych, spiętych barków Kitsune - Inaczej nie wyzdrowiejesz... a Gopnik jako źródło pożywienia zdecydowanie odpada, po tym jak go raniłeś - wyraził swoje niezadowolenie. Nie był zły, że teraz on musi go karmić. Raczej na to, że Yako pozbawiał się alternatyw w tak głupi sposób.
Nadal masował Foxsoula, jeśli na to pozwolił. Tak było rudzielcowi łatwiej. Dziwacznie tak siedzieć i trzymać na nim swoje dłonie nie robiąc nic innego. Śmieszne. Gdy sytuacja była odwrotna, a szponiaste dłonie spoczywały na Cieniu, nie przeszkadzało mu to tak bardzo.Yako - 25 Czerwiec 2017, 10:00 - To na mnie nie licz, a Luci byś chyba zmiażdżył - pokazał mu język i udał się do łazienki.
Mył się bez pośpiechu, cały czas na siedząco. Wolał nie ryzykować, że noga się pod nim ugnie albo, że się poślizgnie. Nie było szans, żeby w takim wypadku utrzymał równowagę. Umył włosy i całe ciało po czym chwilę się jeszcze cieszył wodą, która spływała po jego napiętym ciele.
Podziękował Gawowi za pomoc w staniu i sam umył kiełki. Włosy osuszył ręcznikiem, gdy już miał na sobie bokserki, po czym po prostu rozczochrał je dłonią. Nie wybierał się nigdzie, nie musiał wyglądać jakoś pokazowo. Pomijając fakt, że prawie zawsze tak wyglądał.
Przyjął od rudzielca apteczkę i od razu zabrał się za nakładanie nowych opatrunków. Zaczął od zaczerwienionego uda. Posmarował je najpierw maścią na opuchliznę, po czym nałożył gazę i zaczął dokładnie bandażować. Po tym zabrał się za zaklejenie świeżego ugryzienia. Może nie było jakieś bardzo głębokie, jednak wolał na tę pierwszą noc nie mieć tego odkrytego, póki się to porządnie nie zastrupi. Na samym końcu zabrał się za nadgarstek, ale średnio mu to szło, poczekał więc na Cienia.
Zaśmiał się słysząc jak mleko wykipiało, a Gaw głośno wyrażał swoje niezadowolenie z tego faktu -nie przejmuj się, kiedyś Ci pokażę jak to zrobić bez takich atrakcji - zawołał do niego. Poczekał aż ten wróci i przyjął do niego napój - mniam - przyznał gdy spróbował, po czym spojrzał zaskoczony na koc -to dla mnie? - zapytał dotykając mięciutkiego materiału. Pogładził się nim po policzku - dziękuję. I za koc i za kubek - uśmiechnął się do niego z jakiej to okazji? - dopytał jeszcze, po czym poprosił Keera, nim ten jeszcze się położył, aby pomógł mu owinąć nadgarstek.
Gdy już było po wszystkim, zabrał się za popijanie czekolady. Miał wielką ochotę owinąć się w miękki, puchaty koc i położyć obok kochanka, jednak nie chciał aby słodycz się zmarnowała i jednocześnie nie miał zamiaru nic ubrudzić czekoladą.
Przeszedł go dreszcz, gdy dziwnooki przejechał opuszkami palców po jego malunku - nie łaskocz mnie - zaśmiał się sennie, zaraz potem zamruczał i usiadł wygodniej. Westchnął zadowolony. Nic nie powiedział na temat posilania się, tylko posłusznie zaczął pobierać energię rudzielca. Był głodny i nie ukrywał tego, wcześniej po prostu nie miał do tego głowy.
Oparł łokcie o kolana i pochylił się lekko do przodu. Pochylił głowę, tak, że mokre kosmyki opadły mu na oczy. Mruczał przy tym cichutko, starając się pobierać energię powoli. Jego tęczówki z wolna przybierały coraz bardziej błękitny odcień.Gawain Keer - 25 Czerwiec 2017, 20:33 Burknął coś pod nosem, na propozycję kulinarnych lekcji. Właśnie, że się przejmował! Yako umiał gotować i popisywał się przy każdej okazji, a on co? Totalna łamaga i ciapa! To nie były ziołowe specyfiki, które znał i przygotowywał od lat. Receptury i proporcje znał na pamięć, ale to zwyczajnie go przerastało. W ciągu swojego prawie sześćdziesięcioletniego życia ani razu nie gotował ziemniaków. W domu gotowała tylko mama, a tata potrafił wrzucić mięso go ognia i nauczyli się tego tylko dlatego, że urodził im się mały, rudy, rozwrzeszczany bachor, który rósł jak na drożdżach i domagał się godziwych warunków żywieniowych.
Jakimś cudem jego wytwór smakował Lusianowi albo ten był tak miły, że postanowił nie narzekać skoro Cień tak przy nim skakał. Nawet sam zmienił sobie opatrunek. Dobrze, bo Gawain nie miał teraz do tego głowy. Ostatnie na co go było stać dzisiejszego dnia, to nakarmienie demona i padnięcie do wyra. O niczym innym nie marzył.
Keer uśmiechnął się tajemniczo, gdy lis badał miękkość koca - A dla kogo innego? Pomyślałem, że jak już masz spędzić trochę czasu w łóżku, to przynajmniej sprawię, by to było przyjemniejsze - odpowiedział spokojnym głosem. Miał nadzieję, że dzięki temu podarkowi brunet będzie spokojniejszy i nabierze odrobinę pokory. Nie mógł cały czas nadwyrężać sił. Tak się nie da. - A musi jakaś być? No chyba, że masz dziś urodziny, tylko się nie przyznałeś - parsknął owijając nadgarstek Lusiana. Uporał się z tym w mig i chwilę potem wylegiwał się już, a demon mógł w spokoju popijać swoją czekoladę.
- Przepraszam, nie chciałem - bąknął rozbawiony - Nie wiedziałem, że jesteś taki wrażliwy - dociął mu. Przykładał się do masażu, ale wkrótce ucisk jego palców na spięte mięśnie zelżał. Lekko kręciło mu się w głowie, szybko opadał z sił. Nie panikował jednak, wiedząc, że ten stan minie jak tylko trochę się prześpi. Co prawda musiał się przez to częściej pożywiać, ale nie była to tak znacząca różnica. Poza tym był to swego rodzaju zaszczyt. Mógł widzieć jak wiekowa istota przed nim w najlepsze popija czekoladę z równie słodkiego, co napój, kubka, bezkarnie go dotykać i przebierać w koszmarach ile wlezie jednocześnie wspierając tym Yako.
- Jak to jest, że jesteś lisem, a mruczysz jak kot? - zapytał, by wypełnić czymś czas i przegnać ciszę w pomieszczeniu, po czym westchnął cicho i oparł dłonie na barkach Lusiana. Zwiesił głowę ciężko łapiąc oddech.Yako - 25 Czerwiec 2017, 21:35 Uśmiechnął się miło do rudzielca, gdy ten potwierdził, że koc jest dla niego -z takim kocem, to ja jutro nie ruszam się z łóżka. Radźcie sobie sami, tylko mi domu nie spalcie - pokazał mu wrednie język i przytulił się do koca. Naprawdę mu się spodobał prezent. Sam od jakiegoś czasu się zastanawiał nad takim, ale jakoś zawsze jak był na zakupach to nie miał okazji go kupić, albo zapominał, albo nie było takiego, który by mu przypadł do gustu na tyle, żeby go kupować. A ten naprawdę mu się podobał. Z takim okryciem o wiele chętniej będzie spędzał czas w łóżku. Ale i tak czuł, że będzie musiał ruszyć się z łóżka, żeby coś upichcić Kapelutowi. Nie chciał zwalać wszystkiego na Cienia, w szczególności jeśli chodzi o gotowanie. Nie chodziło nawet o to, że mu nie ufał, jednak wolał, żeby ten się zbytnio nie stresował.
Wzruszył ramionami, przyglądając się pracy Gawaina - nic mi o tym nie wiadomo - powiedział obojętnie. Od tak dawna nie obchodził swoich "urodzin", że praktycznie zapomniał kiedy one są. Ale po co się nimi przejmować, skoro nie ma się z kim ich świętować? W szczególności jeśli fizycznie się nie starzeje, tylko psychicznie, co czasami było naprawdę męczące. Nawet teraz czuł te swoje lata na karku, nawet jeśli starał się tego po sobie nie pokazywać.
- Po prostu mam łaskotki - burknął na odczepkę. Nie był wrażliwy i nie wiedział, czemu natura czy sama Inari sprawiła mu takiego psikusa, że dała mu te straszne łaskotki. Potrafił jakoś panować nad nimi, w końcu żył już te osiemset lat i wiele się w tym czasie nauczył, jednak w takich sytuacjach, gdy nie musiał nad sobą panować, zawsze znalazł się ktoś kto to potem wykorzystywał. Miał jednak nadzieję, że Gawain do tych osób nie należał. Przynajmniej nie teraz, gdy obaj nie mieli sił już zupełnie na nic.
Mruczał zadowolony, starając się nie paść na łóżko i nie zasnąć od razu. Czuł jak masaż coraz staje się coraz lżejszy. Powoli przestawał pobierać energię rudzielca. Zaśmiał się słysząc jego słowa -dużo ludzi uważa, że lis to połączenie kota i psa. Więc to normalne, że mruczę - zerknął na Gawaina zaniepokojony, gdy ten nagle się o niego oparł, widocznie wyczerpany. Od razu przestał się pożywiać - Gaw wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie. Jeśli jednak dziwnooki przyznał, że tak, tylko musi odpocząć, Lusian uśmiechnął się do niego i poklepał go po dłoni, która spoczywała na jego ramieniu - dziękuję Ci bardzo - powiedział z leniwym uśmiechem na ustach - zmykaj spać, bo domyślam się, że ze mną nie zaśniesz -sam nie jestem pewien czy w ogóle dam rade zasnąć -odpocznij sobie, bo jutro od rana znów pewnie będziesz się z dwoma idiotami użerał, tak jak dziś - zaśmiał się jeszcze sennie i jeśli tylko Cień uznał, że faktycznie idzie spać, demon dopił swoją czekoladę i zawinął się ciasno w koc, zerkając jeszcze na Gawaina i pokazując, że sam pójdzie już powoli spać.Gawain Keer - 27 Czerwiec 2017, 12:05 Gawain również odpowiedział swoim nikłym uśmiechem. Koc naprawdę przypadł lisowi do gustu. Aż się w niego wtulił. Rudzielec zrobiłby to samo, gdyż puchaty materiał samym wyglądem zachęcał, by się nim otulić. - I kto to mówi? - przejechał po stalowoszarym futerku mierzwiąc je tak, by inaczej odbijało światło dając inny kolor. - Myślę, że Gopnik sobie coś ugotuje. Przecież i tak miał zajmować się domem. Tylko nie wiem, co z tego wyjdzie, bo on jest święcie przekonany, że potrzebujesz bardziej stałych pokarmów - spojrzał na demona. Co mógłby przygotować Kapelusznik? Jajecznicę i kiełbaski. Ale lubił też słodycze, więc może zna się na jakichś innych specjałach.
Tylko kiwnął głową, gdy demon powiedział, że nic nie wie o żadnych urodzinach. Możliwe nawet, że on nie wiedział ile ma lat. Po osiągnięciu pewnego etapu już nikt ich nie liczy. Ani ty, ani nikt wokoło. Bo i po co? Gawain wiedział, ale głównie z powodu prowadzenia ksiąg, choć był taki czas w jego życiu, gdy nie pamiętał, jaki jest dzień tygodnia, o miesiącu nawet nie wspominając. Po przybyciu do Świata Ludzi próbował się wpasować, ale po kolejnych porażkach stanął przed, zdawałoby się nieprzekraczalnym, murem niezrozumienia. Nikogo wtedy nie widywał, z nikim nie rozmawiał, a kasę przepijał i przepalał leżąc w wannie. Do wyjścia z tego stanu wiecznego upojenia zmusił go głód i strach. Oberwał wtedy mocno od jakiegoś starego faceta. Bardziej przypominał ropuchę. Równie gruby, oślizgły od potu i ślamazarny. Obił go jak worek treningowy, a on nawet nie pamiętał dlaczego. Pamiętał za to, że plując krwią i widząc się na drugi dzień w lustrze zrozumiał, że jeśli nadal będzie się tak prowadził, to niechybnie zginie. Nie potrafił jednak przestać pić, dlatego postanowił, że chociaż nie będzie pił sam. I wtedy poznał Marii, po czym zmieniło się wszystko.
- Jak większość. Choć przez futro pewnie tak mocno tego nie czujesz. Psy i koty miały łaskotki głównie na łapkach i pyszczku. Nigdy nie zdarzyło mu się, by jakieś zwierze źle zareagowało na smyranie po bokach i karku. - Mhm... racja - odpowiedział słabo. Musiał wytrzymać jeszcze trochę. Nie chciał mu tutaj robić scen i niepotrzebnie martwić. - Tak. Wyśpię się i dojdę do siebie - wymamrotał podnosząc głowę. Lis miał już prawie błękitne oczy, jednak nadal było w nich sporo fioletu. Gawain nie czuł się dobrze na ciele, ale wynagradzał mu to spokój o stan Yako. Czując klepanie po dłoni odsunął się od bruneta i na moment usiadł na krawędzi łóżka, zaraz obok niego. - Taki mam zamiar - wyszeptał. Wstał i odrobinę chwiejnym krokiem ruszył na górę - Dobranoc - mruknął jeszcze znikając Kitsune z oczu. Wziął też swojego nowo kupione ubrania i ruszył do głównej sypialni, bo w jego własną zajmował Gopnik, a ta kapelusznikowa miała materac pokryty juchą. Zamknął drzwi, po czym położył się na wielkim, mięciutkim łożu. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.Gopnik - 27 Czerwiec 2017, 20:00 Film przyrodniczy wesoło rozbrzmiewał w głośnikach sypialni. Był co prawda cicho, by nie denerwować reszty współlokatorów, ale wystarczająco głośno, by Gopnik czerpał przyjemnośc z odgłosów Luci. Sama fabuła nie była zbyt mocno rozwinięta - jak przystało na takie produkcje. Ot, pracownicy firmy (głównie mężczyźni oczywiście) wyjeżdżają na spotkanie integracyjne, gdzie dogłębnie zapoznają się z Luci. Mokry sen gimnazjalistów i Gopnika. Jednak marzenia się spełniają, a Kapelut doznał na swoim ciele dotyku ukochanej idolki. Pamiętał jednak również jej zęby w barku. O ile drapanie po plecach było drapieżne w dziki, przyjemny sposób, tak to ugryzienie w mniemaniu Ruska nie miało sensu. Mimo to wolał jednak myśleć o tej nocy z ukochaną kobietą, niż o parze gejofili na dole.
Gopnik postanowił rozebrać się do naga. W końcu i tak miał sypialnię dla siebie, nikt mu tu nie wejdzie, a ubrania tylko drażniły jego specyficzne części ciała. Na waleta było o wiele wygodniej i luźniej. Na ekranie Lisiczka w ludzkiej skórze pracowała akurat jako taca na szwedzkim stole - współpracownicy zadowoleni spożywali z niej jedzenie. No, rzeczywiście, był to materiał premium, zwykle Gopnik nie widział takiego rozwoju sytuacji w filmach porno. Potem, gdy jedzenie już zniknęło, towarzysze Luci przystąpili do pieszczot, by potem dobrać się do sedna, co kobiecie najwyraźniej też się podobało. Czyli generalnie igraszki grupowe jakich wiele.
Michaiłowi film się podobał, jak zresztą ogromna większość, jeśli nie całość, produkcji z udziałem pani Foxsoul. W tym momencie film był mu jeszcze bardziej potrzebny, gdyż pozwalał odciągnąć myśli od Gawaina i Lusiana. To był długi dzień i Kapelusznik był już trochę senny, dodatkowo poprzedniego dnia nie miał okazji się wyspać, toteż, chcąc nie chcąc, teraz już mu się kleiły oczy. Całe szczęście telewizor miał funkcję auto-wyłączania, więc, gdy Rusek zasnął pod koniec seansu, urządzenie wyłączyło się samo.
Gopnik stał na środku dziwnego pokoju. Wszystko wydawało się być zaciemnione, mimo, że pomieszczenie było dobrze oświetlone. Tuż przed nim był stolik, a na nim trzy butelki. Jedna z przezroczystą cieczą, druga z herbacianą i trzecia z czarnym jak smoła napitkiem. Kierowany światem snu postanowił spróbować każdej cieczy. Pierwszą okazała się rozcieńczona wódka - pomyłka w alkoholach, coś, co nie powinno istnieć, ale ma miejsce i, co więcej zabawia ludzi i istoty. Druga butelka była za to bardzo mocno wytrawnym brandy (nawet, jak na standardy trunku). Bardzo mocno wysuszało jamę ustną i przysparzało o suchość, ale kusiło swoją mocą i pewnością, co generalnie było dobrym znakiem. Przy pierwszym kontakcie niesmaczna, ale przy kolejnych łyczkach zyskiwała na swej wartości. Ostatni trunek był zgoła odmienny. Gopnik spodziewał się, że trunek będzie iście diabelski - tak jednak nie było. Owszem, napitek był dość mocny, gdzieś na tyle, ile procentów ma normalna wódka. Pomimo swej siły jednak miał bardzo łagodny smak, a w strukturze można było wyczuć szlachetność zapewnioną przez kilkukrotne filtrowanie. Michaił mógłby przysiądz, że już to gdzieś pił, ale nie pamiętał, w jakich okolicznościach. W każdym razie, każdy z alkoholi sprawił, że Kapelut został zaskoczony ich właściwościami. Nic nie było takie, jakie się zdawało. Czysta wódka okazała się być rozwodniona, herbaciany napój porównywalny do whiskey w wyglądzie okazał się być niesmaczny przy pierwszym kontakcie, ale potem stawał się pitny, a diabelska wódka nie pokazała pazura.Yako - 27 Czerwiec 2017, 20:30 -A niech sobie wymyśla jakieś potrawy, o ile nas nie otruje tu wszystkich - prychnął lekko rozbawiony. Trochę się rozluźniał choć ból nogi mu to bardzo skutecznie uniemożliwiał. Przynajmniej psychicznie był choć trochę rozluźniony, w przeciwieństwie do tego co działo się w jego głowie odkąd trafił do Świata Ludzi.
Cieszył się, że rudzielec nie kontynuował tematu urodzin, bo nie było w sumie co kontynuować. Kiedyś narodziny Yako były świętem i pewnie jakby poszukał to by gdzieś znalazł informacje na ten temat choć nie ma stu procentowej gwarancji, że nie są to zmyślone informacje. Gdyby bardzo mu zależało na tym, żeby się dowiedzieć, kiedy to dokładnie było, wystarczyłoby, że udałby się do Japonii. Tam w świątyni, w której zamieszkiwał na pewno muszą znać jego prawdziwą historię. Co jakiś czas tam się wybierał, jednak w tym momencie nie miał na to jakoś ochoty. W sumie to poza spaniem nie miał ochoty na nic. Ale coś czuł, że nie będzie to takie proste jak by chciał, żeby było.
Uśmiechnął się do niego, widząc, że Gaw zrozumiał, że już mu wystarczy. Nie musiał jeść na zapas, ani nawet do syta. Wystarczyło, że oddalił się od czerwonej granicy, do której zbliżał się nieubłaganie, w szczególności po realizacji genialnego planu rudzielca.
Przyglądał się mu uważnie, gdy ten wziął swoje rzeczy i ruszył na górę - dobranoc - odpowiedział. Nasłuchiwał jeszcze jakiś czas czy Cień na pewno dotarł do sypialni. Odczekał jeszcze chwilę, aż ucichną wszystkie dźwięki dochodzące z piętra. Przez jakiś czas słyszał jednak odgłosy porno z sypialni Gopnika. Westchnął ciężko, słysząc swoje własne jęki. Nie rozumiał jakim cudem te filmy cieszyły się największą popularnością. Oglądanie jak dwoje lub więcej ludzi się pieprzy. Nie wiedział co w tym takiego fascynującego, sam nigdy nie oglądał tego rodzaju filmów. Nie pociągały go. No może jeden obejrzał z ciekawości, ale nie dotarł do końca, uznając to za coś czego po prostu nie da się oglądać. W takim razie czemu grał w takich filmach? W nich najłatwiej było zdobyć energię, a dodatkowo skoro się podobały do dawały zarobić i to sporo.
W końcu wszystko domu ucichło. Telewizor na górze się wyłączył, a jego goście zasnęli. Yako usiadł na kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wiedział, że nie da rady zasnąć, że nie ma sensu nawet próbować. Wstał więc z łóżka i dokuśtykał do telewizora, gdzie uruchomił konsolę, na której włączył jakąś grę RPG, nie było to nawet istotne co to za gra. Musiał zabić czas. Z kuchni wziął miskę i worek lodu, a z barku butelkę spirytusu. Może tępił picie u Cienia, jednak sam czasem potrzebował się napić, mimo iż nie mógł się upić. Po prostu takiego nawyku nabrał w Świecie Ludzi, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi teraz zawsze gdy był podłamany lub nie mógł zasnąć mimo iż bardzo chciał to sięgał po alkohol. Czasem potrzebował nie wiadomo ile, żeby się uspokoić tak jak to się stało po wypadzie do klubu, a czasem wystarczyła butelka.
Wrócił na kanapę i zaczął grać. Głos miał maksymalnie ściszony, tylko tak, żeby sam słyszał, ale jednocześnie, żeby nie przeszkadzać pozostałym mężczyznom. Siedział z wyprostowaną nogą, na której trzymał worek lodu i popijał z butelki alkohol. Zabijał kolejne stwory, zdobywał poziomy, ale czuł się samotny. Tak jak zawsze....
Dopiero nad ranem uznał, że znów spróbuje zasnąć. Spirytus całkiem zniknął z butelki, która stała teraz obok łóżka. Włączył jakiś losowy horror, w którym grał i zawinął się w koc. Oglądał film bez większego zaciekawienia. Pomagało mu się to jakoś wyciszyć. Za oknami wesoło śpiewały już ptaki. Kitsune zasnął już na samym początku filmu, przez co pozostali domownicy jeśli zeszli niedługo potem na dół, mogli zobaczyć krwawe i straszne sceny, z jednego z najlepszych i najbardziej przerażających horrorów, w których grał Lusian. Sam demon leżał zawinięty ciasno w koc, wtulony w oparcie wersalki. Spod okrycia wystawała praktycznie tylko jego czarna, rozczochrana czupryna.Gawain Keer - 28 Czerwiec 2017, 01:28 Wycieńczony przez wydarzenia z poprzedniego dnia i skuteczny drenaż Lusiana spał jak zabity przez większość nocy. Jednak obudził się dość wcześnie. Powodem tego było zaśnięcie jego żywiciela oraz aura wydawana przez pobliskie sny. Zupełnie odmienna od tej, jaką miały senne wspomnienia demona. Kapelusznicze fantazmaty.
Rudzielec obrócił się na plecy i przeciągnął, po czym przetarł oczy i usiadł. Nie zaśnie już, nie ma szans. Może nie przymierał głodem, ale nigdy nie mógł narzekać na brak apetytu. Poza tym był niezdrowo ciekaw, o czym może śnić Gopnik.
Gawain cichutko wyszedł z sypialni i stanął pod drzwiami pokoju Ruska, po czym wczuł się w atmosferę jego marzeń. Nie była burzliwa czy emocjonująca, więc nie powinien zobaczyć niczego... niesmacznego. Pozwolił sobie podejrzeć sceny rozgrywane pod jego zamkniętymi powiekami.
Nie trwał tam długo, bo i nie było czego oglądać. Sądził, że trafi na zupełną abstrakcję albo coś zabawnego. Tymczasem sen okazał się być niespodziewanie pełen symbolizmu. Odetchnął cicho i poszedł do łazienki, by przemyć twarz, zgolić kłujący zarost oraz ułożyć swoją niesforną czuprynę. Jeśli nie dorabiam do tego całej teorii... to butelki przedstawiają właśnie nas. Kolory nawet się zgadzają... tylko dlaczego pierwsza butelka zawierała przeźroczysty płyn? - analizował wodząc oczyma za brzytwą.
Skończył poranny rytuał zmywając resztki pianki i poszedł się ubrać. Oderwał metki od zielonego golfa i grafitowego kompletu kamizelki i spodni, po czym założył wszytko. Może elegancki zestaw, ale co tam. Teraz przynajmniej będzie prezentował się równie wytwornie, co posiadłość i jej otoczenie. Przejrzał się w lustrze. Cholerny sinior. Przejechał kciukiem po zranieniu pod okiem. Nadal bolało. Powinien walnąć na to jakiś okład czy coś.
Wyciszył siebie i najbliższe otoczenie. Nie chciał budzić Yako, który dopiero co zasnął. Z jego słuchem nawet szelest materiału mógł przerwać odpoczynek. Gopnika zresztą też wolał nie wyrywać z łóżka. Więcej spokoju. Rudzielec bezgłośnie zszedł na dół i podszedł do wersalki prawie potykając się o pustą butelkę po spirytusie. Oparł się na wezgłowiu i z góry spojrzał na śpiącego Lusiana. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie. Demon, który zabił setki. Śmiesznie go takiego widzieć, gdy na ekranie leje się krew. Czy ja też tak wyglądam, gdy śpię? Westchnął i zabrał naczynia do kuchni. Butelkę wywalił, a miskę odstawił do wyschnięcia. Potem zaparzył sobie kubek aromatycznej kawy i tak zaopatrzony poszedł zwiedzić resztę domu. Wcześniej albo nie miał na to czasu, albo nie znajdował się w stanie, który pozwoliłby mu na takie eskapady.
Nie doszedł daleko. W gabinecie i głównej sypialni już był. Pomieszczenie, które znajdowało się dalej, stanowiło dla Keera wisienkę na torcie. Choć mogło konkurować z basenem o to zaszczytne miejsce. Obszerna, gustowna biblioteka natychmiast podbiła jego serce. Odstawił kubek na biurko i zaczął przyglądać się wypełnionym po brzegi regałom. Wybrał słownik japońsko-angielski noszący ślady zużycia oraz jakąś powieść detektywistyczną. Usiadł w fotelu i odchylił twardą okładkę. Jak ja się w tym odnajdę? Przecież to jakieś szlaczki!
Z przerażeniem spoglądał na japońskie pismo. Znaki wyglądające na chińskie, były rozpisane innym alfabetem, a ten przełożony na znaki łacińskie. Całe szczęście abecadło zostało zachowane i Gawain bez problemów mógł odnaleźć literę B. Baabekyuu, babaa... baka!Baka - głupek, idiota, dureń, osioł, głuptas. Cień uśmiechnął się przelotnie, po czym upił łyk kawy. Czy Lusian naprawdę był niezdolny do wypowiedzenia czegokolwiek innego? W ten sposób się "bronił"? Słodkie.
Gawain nie miał jednak zamiaru studiować teraz wszystkich możliwych przekleństw w języku japońskim, dlatego zabrał się za powieść. Tej jeszcze nie czytał, ale znał już postać Herkulesa Poirota. Kto okaże się kotem wśród gołębi?
Głucha cisza 1/4Gopnik - 28 Czerwiec 2017, 23:22 Obudził się z dziwnym uczuciem, jakby swędzenia w uszach. Specyficzne doznanie. Dodatkowo był lekko głodny, jednak z lenistwa nie chciało mu się wstawać. Leżał tak i wspominał swój sen. Nigdy nie pił takiej czarnej wódki, choć kiedyś o niej słyszał. Podobno bardzo luksusowy trunek. Ta rowzodniona natomiast była okropna, gorsza nawet, niż w rzeczywistości. Na dodatek ciepła. Ble! No, ale to tylko sen. Co to za frajda pić w objęciach Morfeusza, skoro i tak nie kopie. Tym bardziej, że sceneria marzeń nocnych była pozbawiona jakichkolwiek towarzyszy spożywania procentów.
Gopnika poczęło ssać coraz mocniej w żołądku, a sen już całkowicie spełz z jego powiek. Na dodatek jego rana zaczęła lekko piec - pierwszy znak tego, że lek przestaje działać. Postanowił jednak jeszcze polenić się przez chwilę. Myślał teraz o tym, co zobaczył. W zasadzie nie było tego dużo. Tylko Gawain z nagim torsem na Lusianie prawdopodobnie pieszczący go. A to geje jedne. No, ale jeśli się kochają, to niech im będzie. Ich sprawa, Michaił nikomu w łoże zaglądać nie chciał. Chyba że na filmach dla rozrywki, ale to co innego. Taką Luci na przykład widział nie raz, nie dwa.
W końcu porzucił swoje dumania i wstał. Włożył na ciebie bieliznę i koszulkę. Zszedłi i jak najciszej na dół, skręcił do kuchni stąpając na palcach. Nie chciał budzić nikogo, a przeczuwał że Gawain i Lusian nadal tu są. Miał jednak jeszcze w połowie przymknięte powieki, więc nie zaważył, że Rudzielca nie ma, a drugi mężczyzna jest szczelnie okryty kocem. Zresztą nawet nie spojrzał w stronę kanapy. Nie miał na to ochoty. Zajrzał do lodówki. Wziął kiełbasę z wczorajszego grilla i postanowił ją odgrzać w mikrofali. Na szczęście nie był na tyle głupi, by nie umieć sobie poradzić z urządzeniem. Klikał plusy i minusy na pałę, aż ustawił czas na półtorej minuty, po czym wcisnął "START". Stał tak przed kuchenką, obserwując kręcący się talerzyk. Gdy do końca zostało 5 sekund, zatrzymał manualnie pracę urządzenia, by uniknąć dzwonka, który mógłby obudzić śpiochów. Ukroił jeszcze sobie chleba, pokeczupił obok talerzyka, po czym wrócił do siebie, stąpając ostrożnie, by spożyć w spokoju posiłek.