To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Głąb lasu

Enkil - 24 Sierpień 2016, 02:30

Nasz genialny pomysł na rozrywkę w postaci wytrucia ptactwa zamieszkującego okręt w butelce wymagał odrobiny wysiłku. Odnalezienie w ogromnym lesie miejsca, które kryło krzewy zwodniczych malin nie należało do łatwych a już szczególnie nocą. Jednak ta pora od zawsze cieszyła się mą aprobatą. Z kolei podczas błądzenia leśnymi ścieżkami mieliśmy okazję do lepszego poznania się. Dalej jednak nurtowało mnie, w jaki sposób moja siostrzyczka pożegnała się ze światem. Frustrował mnie fakt, że tak trudno zadać tego rodzaju pytanie… Blizna na jej smuklej szyi… dawała do myślenia. Po głowie zaczęły chodzić mi różne scenariusze, przypomniałem sobie o własnej bliźnie, mojej pamiątce po próbie samobójczej. Czy Anastasia też mogła targnąć się na własne życie? A jeśli to, co mogło ją do tego zmusić? A może to nie ona sama… może to ktoś wydarł z niej dar życia. Ta myśl wywołała we mnie falę gniewu. Świadomość, że ktoś mógł ją skrzywdzić…, Że nie było mnie wtedy przy niej. Co prawda logika podpowiadała, że nie mogłoby mnie wówczas być, skoro od niedawna w ogóle jestem świadom bycia jej starszym bratem.
Okolice, w których właśnie się znaleźliśmy uznałem w końcu za znajome. To tutaj właśnie mogliśmy odnaleźć zwodnicze maliny. Mało, kto zapuszczał się w te okolice a to z racji tego, że były to ponoć tereny opanowane przez Likyusy. Nie odwiedzam tych okolic dostatecznie często, aby móc potwierdzić czy ta informacja jest prawdziwa. Ostatecznie wilkowate bestie nie są w moim mniemaniu na tyle niebezpieczne abym miał ten teren omijać szerokim łukiem. Tym bardziej, jeśli czegoś stąd potrzebowałem.
- To już tutaj. Rozglądaj się za niewielkimi krzewami malin. Owoce będą miały dwa kolory od góry purpurowe a od dołu biało zielonkawe. Większość osób nie zrywa ich myśląc, że są jeszcze niedojrzałe, ale to jest właśnie ich ostateczna forma. Góra owocu staje się purpurowa właśnie przez zawartą w niej toksynę.
Wytłumaczyłem sam rozglądając się w mroku z uwagą. Dopiero po chwili przypomniałem sobie o tym że mój telefon ma opcję latarki… to też skorzystałem z ów dobrodziejstwa.

Anastasia - 24 Sierpień 2016, 17:48

Podróżowanie nocą było jedną z rzeczy, która zdawała się sprawiać kotce złudną radość. Co rusz przymrużała powieki, czując jak chłodniejszy wiatr smaga ją delikatnie po twarzy, przypominając sobie ile traci poprzez nieustanne korzystanie z Bursztynowego kompasu. Może warto zaprzestać na jakiś czas? Zrezygnować i... Rozruszać nieco te martwe kości.
Malinowy las nie był jej obcy, wszak spędziła tutaj wiele dziecięcych lat, jednakże, nawet mimo tego w połączeniu z jej rozległą wiedzą na temat zielarstwa, położenie trujących malin pozostawało nieznane. Całe szczęście, że nie natrafiła na nie lata temu, przypadkiem podjadając! Nuż stałaby się Strachem szybciej, nyaha.
Koci wzrok radził sobie doskonale w ciemnościach nocy, nie potrzebowała żadnego dodatkowego oświetlenia, ale i nim nie pogardziła.
- Może mają jakiś charakterystyczny zapach? Będzie mi łatwiej je znaleźć, nya. - Usilnie ignorowała skaczące jak sinusoida emocje Enkila. Nie otrzymała konkretów wcześniej, nie będzie naciskać teraz. Mogła jedynie domyślać się co krąży po głowie brata, a i tak nigdy nie odkryłaby prawdy. Dlaczego miałaby sądzić, że chodzi o dywagacje nad właśnie jej losem albo raczej śmiercią? Kto by się nią przejmował? I po co...? Przecież nie miałby w tym żadnego celu, nie istniały powody, dla których warto było sobie zawracać nią myśli. Albo...
Zupełnie niepotrzebnie nad tym dumała, bo tak to już czujące istoty mają. Tak dużo czasu minęło od jej śmierci, że nie pamiętała, nie chciała pamiętać jak to jest. Ale! Im więcej sprzeczności w ludziach, tym obfitsze jej posiłki.
- Nyah. Nienawidzę malin. - Och, czyżby?... Warknęła, kiedy jej kostka została opleciona przez usiane drobnymi kolcami łodygi, za które zaraz potem szarpnęła, wyrywając kilka z korzeniami i rzucając z impetem o najbliższy konar.
Zaraz - maliny? Chyba wypadło jej z głowy, że właśnie ich szukali.

Soph - 24 Sierpień 2016, 20:59

Ciemność ciemnością, ale korzystając z owego dobrodziejstwa, Enkil musi pamiętać, że nawet jeśli jego telefon jest najmniej szpanerskim modelem na rynku, nadal napędzanym Javą, to w chwili uruchamiania zrobi ciche "pyk" i jego ekran zgaśnie jak stary telewizor, poddając się falom przenikającym Krainę Luster. Tym, które powodowały, że żadne technologiczne ustrojstwo po tej stronie Lustra nie działało. Co więcej, jeśli Enkil sprawił sobie aparat bardziej szpanerski niż wyżej wspomniana Java, będzie się musiał liczyć z faktem, że telefon zacznie prawidłowo reagować dopiero po 6 postach po oddaleniu się od Karminowych Wrót.
Także, egipskie ciemności. I czasem jakieś kocie ślepia w oddali. No i kocie ślepia Anasstazji.

Enkil - 26 Sierpień 2016, 11:39

Przez chwilę z dezaprobatą wpatrywałem się w niedziałający telefon zastanawiając się co mogło się stać… Zawiesił się? Pomyślałem, po czym spróbowałem zresetować urządzenie w nadziei, że sprawdzona metoda zadziała, lecz niestety rozczarowałem się. Dopiero po chwili doszła do mnie oczywista przyczyna… Nie ta strona lustrach… Westchnąłem głośno, po czym wsunąłem telefon do kieszeni, z innej w tym samym czasie wyciągnąłem zapalniczkę. Skoro zawodzi technologia czas zdać się na bardziej tradycyjne metody. Nawet ta odrobina światła mogła okazać się pomocą. Gdy niewielki płomyk zalśnił ja zbliżyłem się do jednego z krzaków dopatrując się trujących owoców.
-Być może i posiadają jakiś swój specyficzny zapach jednak nie jestem w stanie Ci opisać. Zaje mi się, że Twój nos jest znacznie bardziej czulszy od Mojego siostrzyczko.
Dodałem z uśmiechem zerkając przez ramię na postać kotki. Matka również miała bardzo czułe zmysły, których zawsze jej zazdrościłem. Kocie zmysły robiły wrażenie i obserwując Anastasie byłem pewien, że i ona nimi dysponuje.
Kłujące krzewy mi nie przeszkadzały no, ale ja miałem na sobie spodnie i to z grubego materiału, tak też drobne ciernie mi nie straszne. Brodziłem przy krzewach cierpliwie wypatrując dwu kolorowych malin aż w końcu szczęście się uśmiechnęło.
-Podejdź tutaj, znalazłem. Mamy szczęście jest ich całkiem sporo. Nie masz tam w sakwie jakiś koszyk?
Gdy siostra do mnie dołączyła oboje zajęliśmy się zbieraniem owoców. Czułem się przez to nieco dziwnie… Na pozór tak niewinne czynności wykonywałem lata temu. Całe szczęście te maliny miały posłużyć niecnym celą a to wszystko usprawiedliwiało. Katem oka znów zahaczyłem o bliznę na jej szyi i uznałem, że nie mogę dłużej zwlekać z dręczącym mnie pytaniem.
-Wiem, że raczej nie powinienem o to pytać jednak… znam siebie już dostatecznie długo i wiem że jeśli Ty nie odpowiesz mi na to pytanie to sam zacznę szukać odpowiedzi na własną rękę. Wolę to jednak usłyszeć od Ciebie. Czy pamiętasz, w jaki sposób zginęłaś?
Podobno nie wszystkie Strachy pamiętają okoliczności tego w jaki sposób pożegnały się z życiem. Czy Anastasia zaliczała się do tej grupy?

Anastasia - 26 Sierpień 2016, 13:17

Kiedy już wyplątała się z nieokiełznanego gąszczu krzewów malinowych, a niewielka ilość złości jaką pożyczyła przypadkiem od brata opadła, podeszła do niego wraz ze swoim chowańcem, który pierwszy od właścicielki zainteresował się znaleziskiem. Cóż, i on z truciznami wiele miał wspólnego, nie dziwota, że i taka forma go zainteresowała. Mój uroczy, nya, subtelny zabójca. Skwitowała z uśmiechem i chwyciła za sakwę, jeszcze nim sam Enkil jej to zaproponował.
- Koszyk… A, tak, mam! – I po co było jej wspominać, iż to ten sam, w którym nosi swojego kolejnego zwierzaka. Maliny w skunksowym koszyku chyba przeżyją?
Zaraz przykucnęła z wiklinowym dziełem sztuki w ręku, wypatrując tych najbardziej dorodnych owoców i to je umieszczając wewnątrz. Na pewno ptaszyska docenią ten gest! Wszak to dla nich z takim poświęceniem się tu wdarła, czego skutki widać jeszcze było w postaci czerwonych, już zasychających strużek krwi na jednej z nóg. Ból fizyczny był jedynym, który wciąż przypominał, że jej pewna cząstka żyje, że nie całkiem odeszła z tego świata, nie została pozbawiona wszystkiego wbrew jej woli. Zaślepiona nikomu niepotrzebnym uczuciem, jakim była miłość.
Upuściła koszyk, a dwubarwne maliny, tak starannie wyselekcjonowane, rozsypały się wśród zawiłych gałązek cierniowych na ziemi. Stukot serca nagle stał się głośniejszy, wyraźnie słyszała jego dudnienie w uszach, do których później dotarł krótki, aczkolwiek ogłuszający pisk. Czy już się pogodziła ze swoim losem? Była w stanie bez zbędnego rozdrapywania ran wracać wspomnieniami do tamtego dnia? A może za chwilę da popis swojego rozżalenia, zniechęci Enkila do zadawania takich pytań…
- Chciałabym nie pamiętać, nya. – Zdanie zabrzmiało chłodno, niczym rzucane w stronę Cienia ostrzeżenie, ale chyba był to bardziej niekontrolowany odruch, niźli zamierzana wypowiedź.
Jakby nigdy nic kucnęła, starając się wyciągnąć rozrzucone małe trujące bomby, nie bacząc na to, że tym razem specjalnie kaleczy skórę na dłoniach. Musiała. Musiała się czymś zająć, sprowadzić myśli na inny tor, ochłonąć i nie pozwolić tym przeklętym łzom, choćby jednej kropli, spłynąć po jej twarzy.
- Chyba mamy co chcieliśmy. Chodźmy, nya, nie jest stąd daleko do mojego… domu. – Zaśmiała się nerwowo, oblizując wierzch jednej dłoni, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że robi dokładnie to, co za życia powinna była w takiej sytuacji – stara się wyleczyć śliną. Lecz na nic były takie próby, co najwyżej pozbyła się krwi.
Mimo wszystko, za jednym zamachem odpowiedziała na pytanie mężczyzny, ale i zarazem nie zdradziła głębszych szczegółów. Przecież pytał jedynie o to czy pamięta. Być może zbierze się na odwagę, aby wyciągnąć z siostry więcej informacji, być może nie. Teraz jednak kotka ruszyła, lawirując między leśnymi przeszkodami, żeby wydostać się na Herbaciane łąki, gdzie stał dom pani Elizabeth. Jak bardzo by się nie opierała, aby go omijać, tak coś zawsze powodowało, iż to w nim ostatecznie lądowała.
Głupie, podświadome przywiązanie.

zt x2

Anonymous - 29 Listopad 2016, 21:30

Niebo przybrało ciemne odcienie różu, intensywnej czerwieni i delikatnego fioletu na tle którego świecić zaczynały drobne gwiazdy. Kilka chmur skryło powoli zanikające ostatnie promienie światła.
Musiało to być naprawdę pięknym widokiem, szkoda jedynie, że w tej lokacji było widoczne tylko w momencie wejścia na czubki gęsto obrośniętych drzew.
Dla postaci powoli błądzącej między pniami i połamanymi konarami atmosfera nie była taka wymarzona.
Jeszcze niedawno biegła, mając nadzieję, że wydostanie się stąd przed zmrokiem, teraz jednak tylko z rezygnacją szurała ciężkimi buciorami po wilgotnym mchu.
Nastawiała uszu na jakiekolwiek niepokojące dźwięki, już raz odskoczyła na bok, kiedy mała puszysta wiewióreczka przebiegła przez jej trasę.
Na własny wzrok nie miała co liczyć, po zmroku widziała tyle co nic, co prawda widziała zarysy ponurych drzew, ale zlewały się one w niepokojące kształty, kątem oka odczuwała jak się ruszają, czają na każdy drobny błąd.
Jak by go wykorzystały? Nie chciała sobie tego wyobrażać, jednak mimowolnie oczyma wyobraźni była wystawiona na straszny obraz siebie tonącej w otchłani cienia.
W ręce trzymała zapalniczkę, którą z rosnącym stresem usiłowała zapalić chociaż niewielki ogień. Najmniejszy płomyk by wystarczył by rozjaśnić to wszystko, a gdyby było sucho nawet i po samo niebo. Niemalże jak wtedy gdy... Potrząsnęła głową na boki odganiając od siebie złą wizję. To i tak tylko przeszłość, nie popełni tego samego błędu.
- Nie zdążyłam się pożegnać ze słońcem, źle. - Przebiegło jej tylko przez myśli, już dawno temu wybijali jej z łba głupie przesądy, śpiewki o gwieździe umierającej i wracającej do życia o poranku niczym feniks, jednak gdzieś w głębi siebie nadal trzymała to blisko serca.
I budziło się to właśnie teraz, w głębi ciemnego lasu.

Lani - 1 Grudzień 2016, 09:50

Idealnie wymijając wszelkie drzewa, kłody, krzaki i wystające korzenie, zdezorientowana i śmiertelnie przerażona biegła nasza puma. Z racji na swoją wielkość wolała biec niż skakać po drzewach. Nie wyglądały zbyt solidnie.
Lani była przerażona swoim odkryciem. Coś w niej jest! Robal! I jeszcze wydaje takie dziwne dźwięki! Zjada ją od środka przez co czuje dziwne coś w brzuchu...
Jej złote oczy uważnie przeczesywaly teren. Nie wiedziała gdzie jest. Co to za różnica? Teraz jest nigdzie i wszędzie.... Nie ma lasu a człowiek chciala ją zabić... Złapać, uwięzic. Ludzie i te ich pnacza...
Uszy położyła płasko, nadal jednak wszystko dokładnie słysząc. Każdy najmniejszy szelest.
Gdy przeskakiwala przez spruchniały pień usłyszała dziwne szuranie. Wbila pazury w ziemie, wyrywając trawę i inne cholerstwa. Rana na karku odpowiedziała na to rwacym bólem. Przez ten szaleńczy birg, prowizoryczny opatrunek na ranie, zrobiony przez człowiek rozwiązał się i luznie wisial.
Drzewa uginaly się od wiatru. Przykucnela a jej ogon nerwowo drgal wśród ściółki. Tak. Ten zapach. Czula zwierzyne. Jednak jakąś inną...
Pachniało słodko, lekko ogniem ale tez... Jej Źrenice się rozszerzyły. Pachniało jak Kaki. Tak. Zirytowala się ze nie pamięta jak to się zwalo. Prok? Prak? Zmarszczyla gniewnie nos a z jej brzucha znowu wydobyl się odgłos burczenia. Zesztywniala cala. Robal ją zjada! Puls jej przyspieszył, a gorący oddech zamieniał się w pare. Wydrap, wygryz, rozszarp! Pozbądź się tego!
Znowu dudnienie. Szuru szuru, klap klap. Czyżby coś było ranne? W takim razie... Bedzie łatwiej. Tak. Jedzenie. Oblizala pysk. Nie podejmowala jednak naglej decyzji. Uważając na każdy krok ruszyła przyczajona do przodu. Lawirowała zręcznie między drzewami, nie nadeptujac na ani jedną gałąź. Jej miekkie łapy bezszelestnie skradaly się ku posiłkowi. Sap sap. Szuru klap.
Melodia dla jej uszu. Ekscytacja spowodowala ze cala zadrzala. Adrenalina. Nie czuła bólu związanego z pocietym karkiem. I gdy już widziala wielki posilek, smetnie szurajacy lapami... Zatrzymala się jak wryta. Co to jest? CO TO JEST?
Jej mózg nie nadążał. Człowiek kaki? Widziala zlepy pior, ni to człowiek ni to prak? Jak tak.... Co tak? Stala przygarbiona, calkiem na widoku. Nie bala się czegoś tego. To bylo dziwne.
Z jej gardła dobyl się ostrzegawczy pomruk. Smakuje jak? Dobre? Jeść??

Anonymous - 4 Grudzień 2016, 00:57

W końcu udało jej się rozpalić zapalniczkę, drobny płomyk zafalował i powędrował do jej dłoni, jednak nie zatrzymał się na niej, wciąż był w ruchu czepiąc powietrze, niczym rekin, który aby żyć, musi wiecznie płynąć do przodu.
Odetchnęła w duchu, miała już źródło światła, maleńkie, ale wystarczające by chociaż nie zwariować w nocy.
I wtedy usłyszała pomruk.
W pierwszym odruchu napuszyła pióra na głowie, szarpnęła się gwałtownie do tyłu, zapalniczka spadła na miękki mech a żar pomiędzy palcami wyrwał na moment spod kontroli i odruchowo nakierował prosto na gałęzie.
Czym prędzej go przywróciła do stabilnego płynnego ruchu a sama zaczęła szybko kręcić głową na prawo i lewo, szukając źródła potencjalnego zagrożenia.
Maska dawała zawsze tą jedną, tak podstawową a ważną wadę: Widoczność w niej ograniczona była tylko do widoku z przodu, ujrzenie czegokolwiek kątem oka okazywało się praktycznie niemożliwe.
To był... kot? Dobrze pamiętała te zwierze, chociaż rzadko miała okazję widywać je na polu walki.
W przeciwieństwie do psów zawsze z wyższością i majestatem dreptały swoimi drogami, a domowe pupile wdawały się w łaski każdego z członków rodziny.
Czy one kiedykolwiek były groźne? Oh tak, kiedy domagały się pieszczoch i smakołyków prosto ze stołu. Wtedy ich puszyste łapki zmieniały się w prawdziwe ostrza śmierci.
Ale poza tym były pulchnymi grzejnikami, jaszczurzyca położyła uszy po sobie, jej pióra lekko opadły a ona sama wydała cichy syk. Wyprostowała nieco ogon, jedynie jego oberwana końcówka lekko drżała.
Czy ta kicia jest taka sama jak reszta?

Lani - 6 Grudzień 2016, 21:53

Ogień. Lani nie lubila ognia. Był ciepły. Bardzo. Czasami za bardzo. Gdy Lani miała z nim pierwszy raz styczność była ledwie podrostkiem. Była ta... Berza i niebo mimo że był środek nocy, było jasne jak w dzień. Było strasznie strasznie głośno przez te całe błyskawice i pioruny. Kaki kazał jej wtedy schować się do katakumb w świątyni. Ale Lani jak Lani nie usluchala i wymknela się. Idealnie w momencie gdy wystawiala nogę ze swiatyni w drzewo obok uderzył jasny promień a to stanęło w płomieniach. Piękne. Ciepłe. Tak, Lani pokochała ogień. Był taki ciepły. Podeszla bliżej, chciała go powachac i posmakować. Prawie wtedy zginęła. Gdyby nie szybka interwencja kruka, Lani byłaby teraz kupką kości gnijacych w ziemii. Brrr
Nos pumy drgał nerwowo, ppdczas gdy ona badała woń ewentualnego posiłku. Dziwnie. Nowie. Laskotki miała w nosie. Nawet nie wiedziała ze to możliwe. Oskubany ptak bawił się ogniem a następnie na nią syczal. Czyżby chciał walczyć? WALCZYĆ?
Cała zadrzala z emocji. Zamruczała zadowolona reakcją stwora. Walka walka walkaaa. Gdyby potrafiła to chyba by zrobila to coś dziwnego co ludzie robią jak są weseli. Te takie dziwne podrygi w rytm jakiegoś hałasu z takiego pudełka.
Jej ogon zadowolony wił się wśród trawy. Podeszla trochę bliżej, nie zaprzestajac wrogo miauczeć.
Z racji że była naprawdę spora jak na dzikiego kota musiala być ostrożna. Otarła się o drzewo naznaczajac je swoim zapachem. Jeśli wgryze Ci się w szyjke to zakwiczysz? Prosiaczku? Kwicz! Wyj! Płacz! Błagaj o litości a potem wykrwaw się bo tak chce. Dziwna świnko. Umrzyj dla mnie . Przechyliła swój łeb i zaśmiała się cicho co dało efekt jakby szczeknięcia. Krążyła wokół dziwnego stworzenia, obmyslajac następny krok.

Anonymous - 12 Grudzień 2016, 21:23

W cholerę. Oczywiście, że musiało do tego dojść. Powinnaś była ustrzelić to, zanim w ogóle uznało, że jesteś idealnym obiadem.- Pomyślała z goryczą. Cholerny kot.- Jaszczura nie przewidziała takiego obrotu sprawy. I co zrobić w takim wypadku?
Miała niewiele opcji do wyboru: Podjąć się walki i jednocześnie narazić na ewentualne obrażenia, tym samym ściągając na siebie uwagę potencjalnych groźniejszych drapieżników albo spróbować uciec, co jednak od razu zostało odrzucone.
Chantico, nieważne jak zwinna by była, nigdy nie miałaby szans z czworonożnym zwierzem, prawdopodobnie zanim by spróbowała chociażby poderwać się do biegu, już leżałaby z przegryzioną tętnicą. Chaps i nie żyjesz.
A może była jeszcze inna możliwość? Co, jeśli porywczość i stchórzenie nie były jedynymi drogami wyjścia?
Istniał jeszcze jeden sposób.
Znała jeszcze jedną, pradawną i wysoko cenioną taktykę, która zawsze działała w wypadku uzyskania łaski Bogów i uchronienia świata przed zniszczeniem (w jej mniemaniu).
Naturalnym, spokojnym ruchem sięgnęła do torby, której woń wtartych ziół skutecznie tłumiła wszelkie inne zapachy.
Przejechała palcami po nieznanej zawartości, być może tajemnym ładunku, który musiała bezpiecznie przenieść, zacisnęła palce na czymś po czym wyciągnęła to i rzuciła w kierunku zwierzęcia, słabo aby przypadkiem nie uderzyć ''zastępczej bogini'' i nie rozjuszyć jej tym jeszcze bardziej.
- Przyjmij tą ofiarę. - Mruknęła głosem stłumionym od maski.
Obiektem okazała się być... martwa, tłusta a surowa przepiórka.
Przez żołądek do spokoju, albo kot zły póki głodny, czy jak tam oni mówili?
Ona sama pozostała nieruchomo, jednak nadal gotowa na potencjalny akt agresji.
Mały płomyk powoli ''karmił się'' powietrzem i już znacznie wolniej krążył wokół jej palców.

Lani - 12 Grudzień 2016, 23:57

Uważnie obserwowała i analizowała każdy ruch czegoś. Nie wiedziała nadal jak zwac owe coś. Draznilo ją to. Cholernie. Hihihi. CHOOOLERNIE. Tak kaki. Lani umie nawet TE słowa. Mówił że są Be ale Lani sie podobało to że on ich nie lubił. Gdy raz powiedziała takie jedno na K, to wziął oskubal roze z kolców, te kolce zmieszak z mchem i wyszoriwal tym jej język. Krwawila prawie dwa dni ale później pamiętala by nie używać tego gdy Kaki był w pobliżu.
Wiaterek przyjemnie chłodził jej rozgrzana skórę, jak i ranę na karku. Swoją drogą bandaż przez to wszystko jej zlecial ale jak to ona niezbyt to ogarnęła. Gdy Coś wzięło łapę w bagaż i w nim grzebalo, Lani stanęła i zneiruchomiala. Czytała kiedyś że ludzie mają takie dziwne torbiele w których chowają mase bezużytecznych rzeczy a potem o nich zapominają i używają TYCH słów.
Przekrzywila łeb, z uwagą nasluchujac. Gdy tylko do jej nosa dotarł ostry zapach, roslinozernego truchła skrzywila się zniesmaczona i cofnela o krok.
A więc tak. Coś chce ją przegonić rzucając w nia smierdzielami. Z drugiej strony śmierdziel byl strasznie kolorowy, i tlusty. Niczym kot w ciąży. Wyglądal śmiesznie a jego pióra strasznie się spodobały Lani. Chciala mu ej wyrwać i wplatac je sobie w włochy. Czy może wechy? Jak to szło no.. Ta długa sierść na glowie gdy jest ludziem... Szlag.
Traciła truchlo łapą i próbowała wyrwać mu pióra. Bezskutecznie. Nie szło no. Miała za wielkie łapy. Praktycznie dwa razy większe niz przeciętny człowiek.
Zaczynała się irytować a gdy po paru próbach nadal było zero efektu, zaryczala groźnie.
Klapnela na swój zad i zapominając o Bożym świecie próbowała pyskiem oskubac smierdziela. Nadak jej nie wychodzilo i w dodatku miala piora między zębami. Zawyla żałośnie w strone cosia, jakby skarżąc się na niesforna zabawkę.

Anonymous - 13 Grudzień 2016, 00:50

Przekrzywiła lekko głowę wpatrując się w nieudolne poczynania sierściucha. Nie potrafi oskubać ptaszora? Dziwne jak na bestię z lasu. Może po prostu jest chora, albo słaba, chociaż w żadnym wypadku tak nie wyglądała. Przynajmniej w całości, bo na plecach czworonoga Jaszczura dojrzała ślady po starciach.
Powinna była oddalić się jak najszybciej, zostawić kotka w spokoju i odejść, zaraz, jakiego kotka?
No tego tu, taki biedny kociak, leży i próbuje rozprawić się ze zdobyczą.
Potrząsnęła głową, niee, to nadal spory zwierz, ale... Ugh.
Zbliżyła się i przykucnęła, nie wierząc właściwie, że to robi, z drugiej strony tłumaczyła sobie, że musi, przecież rozdrażniony stwór mógłby w odwecie się na nią rzucić, prawda?
- Cholerne pióra, co? - Raczej powiedziała to do siebie, niż do pumy, być może w ten sposób usiłowała jakkolwiek zachować spokój. Mimo wszystko płomyk oplatający jej dłoń wzbudzał w niej większe poczucie bezpieczeństwa od pustych słówek.
- Mam to zrobić za Ciebie-- Urwała, nie miała pojęcia jak ją nazwać, po chwili namysłu dodała. - Wielki Kocie? - A może Kocico? O Słońce, jak trudno tu rozpoznawać zwierzaki.
Spojrzała prosto w jej oczy, oczekując jakiejkolwiek reakcji.
Ta, bo odpowie, a potem wstanie i zacznie klaskać.

Lani - 14 Grudzień 2016, 21:16

Gdy coś do niej podeszlo odskoczyla jak oparzona. Dlaczego coś zachowuje się tak człowiekowo? Tez jest ludziem? I dlaczego skubie teraz śmierdziela którego jej dal???
Takie ładne piórka...
A ona je wyrzuca i rwie! Co racja... Lani sama chwile temu nie postępowala lepiej jednak nasza dzika puma rzadko zwracała uwagę na swoje zachowanie.
Sierść na jej karku się zjerzyla, a z jej gardła wydobyl się wściekły ryk.
Miała ochotę rozpruc temu czemuś gardlo. Rozszarpac brzuch i przyglądać się jak mu wypływają flaki. Jak tworzą się krwiste strumyki. Jak jęczy w agonii i próbuje uciekać. Ona by wtedy odgryzla mu najpierw jedną noge. Potem druga, następnie obie ręce. Zastanawiala się jak długo coś by żyło. Zemdlaloby pod wplywem bólu? Zdechło od razu? A może nadal by żyło i śmiesznie podrygiwalo?
Jej oczy płynęły na samą myśl o tym przedstawieniu. TERAZ. TERAZ.
JUZ. SKACZ. WGRYZ SIE. ROZSZARP.
Wbila pazury w ziemię. Jej mięśnie oczekiwaly napięte.
Jednak gdzieś w głowie Lani zawitl kwiat ciekawskiego jaja. Czym jest to coś? I dlaczego umie mówić?...
Zabawne. Polozyla uszy po sobie i zasyczala. Była w tym momencie zagubiona i pełna sprzecznych uczuć. Chciala spróbować mięsa tego czegos ale chciala tez się dowiedzieć czym jest to cos.
Po chwilach namysłu zdecydowała że zaczeka. Jeśli odpowiedź czegoś ją usatysfakcjonuje to się zobaczy. Jeśli nie to Lani sprawdzi czy jest smaczne.
- Czym... Jest? - powiedziala to dosc wyraźnie jak na nią, z typową chrypka.

Anonymous - 18 Grudzień 2016, 15:04

Pomimo świadomości i jakże realnego zagrożenia ze strony pumy, pozostała dziwnie spokojna. Być może pamiętała co szybciej zapłonie, w wypadku ''wypuszczenia'' ognia z jej uścisku.
Możliwe, że uniosła brew i wykrzywiła twarz w zdziwieniu słysząc głos zwierzęcia, trudno powiedzieć, maska nadal martwo ukazywała niezmienny wyrzeźbiony wyszczerz.
- To jest przepiórka, żarcie. - Potrząsnęła martwym ptakiem usiłując wytrzepać z niego pozostałe pióra, wszelkie poprzednie ułożyła w małą kupkę pod nogami.
- A ja jestem pokornym dzieckiem boga który teraz śpi. - Mruknęła stłumionym głosem i ukłoniła się, przylizując pióra na głowie do tyłu, szkoda tylko że użyła do tego truchła zwierzaka. - Jego ogień trwa wiecznie, gotowy na przyjęcie ofiary. - W jej głowie miało to jak największy sens, kiedy słońce nie może jeść w nocy, to trzeba je karmić bo inaczej umrze, logiczne, prawda?
- A ty jesteś Wielkim Jasnym Kotem, więc zapewne i przyjacielem Słońca. Przyjaciołom boga trzeba służyć pokornie. - Chyba że pragną Ciebie pożreć, rozedrzeć na kawałki i porozrzucać na wszystkie strony świata, chociaż może tak ma być?

Lani - 18 Grudzień 2016, 23:07

Deska na twarzy cosia uniemożliwiała pumie dokładna interpretacje zachowan cosia. Coś nie powiedział czym jest. Czyli się ukrywa. Nie chce by Lani o nim wiedziała. Tym samym coś przyciągał jej uwagę, ciągnął do siebie. Nowe. Nieznane. Tajemnicze. Syndrom ciekawskiego jaja zapukał do drzwi myśli.
Coś zirytowal ją gdy powiedział jej że żarcie to żarcie. Kaki tak z nią zaczynał gdy miała.. Właściwie to ile lat ma Lani? Skóra na jej pysku zmarszczyla się ukazując zęby. Ile? Ile, ile ileee?!
Jej ogon wił się wśród trawy. Coś traktował Lani jak i... Idotke! Ideotke? Idrakote? Cholerne słowa. Dlaczego tak bardzo nie lubią Lani? Zawsze plączą jej język.
Nagle coś, powiedział. Powiedział że jest dzieckiem boga słońce. Lani go zna. Był u niej w świątyni. Wielki, złoty ze strasznie wykrzywiona twarzą. Kaki uczył Lani jak się składa modły do boga słońce, boga księżyc i boga śmierci. Raz w miesiącu Lani przez cały dzień polowala a potem znosił ofiary na ołtarze by je później spalić. Niezbyt rozumiała takie marnotrawstwo jednak Kaki mówił że to ważne. Że to oni ją stworzyli. Wiec Lani też jest dzieckiem bogów? Przejęta tym odkryciem nie potrafiła utrzymać języka za zębami.
- Lani jest dzieckiem trzech bogów! Surya devudu (bóg słońce) Devudu candrudu (bóg księżyc) i Maranam yokka devudu (bóg śmierci)! Lani wyjątkowa. - mowila to ze swoją chrypka, zadowolona i dumna z siebie. Dawno nie mówiła w ojczystym. Kaki mówił że to język wybranych. Jej język i ma uważać gdy go używa. Bo język ma moc. Puma podeszla bliżej cosia.
- Czym.. Jesteś? literka "ś" ciężko przeszła jej przez gardło przez co mogła być nie zrozumiała.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group