Anonymous - 10 Kwiecień 2011, 12:31 Sherry siedziała sobie spokojnie na ławce, zaś sama nadal wpatrywała się w oczy czarnowłosego. Niby zwyczajne, zielone ślepka.. Ale miały w sobie to coś, ten błysk który przyciągał uwagę a w szczególności Sherr. Nawet do końca nie spostrzegła, iż Nath wyciągnął w jej stronę rękę gdy ta nagle zniknęła. Co chciał zrobić? No, cóż tego nie wiedziała lecz nawet nad tym za długo nie myślała. Założyła nogę na nogę, zaś ręce ułożyła na kolanie. Z uśmiechem spuściła wzrok z oczu Nathana by po chwili unieść głowę i spojrzeć na fontannę. Cóż, w pewnym sensie.. Czuła w sobie niedosyt. Tęskniła za swoim kochanym, uszytym przez nią pluszakiem. Już nie zdradzę w jakiej jest on postaci i do kogo jest podobny, to akurat niespodzianka. Możecie się jedynie domyślać, o. Gdy jej towarzysza nie było, to właśnie ten pluszak zastępował jej go. Znając ją i tak mu go pokaże, żeby się pochwalić ot co. Przymknęła swe czerwone ślepka nie przestając się uśmiechać. Nie rozmyślając już dłużej, dziewczyna zamrugała kilka razy oczyma i spojrzała kątem oka na niego. Spuściła nogę, tym samym jedną rękę ułożyła na oparciu ławki obok siebie, zaś drugą dłoń wyciągnęła w stronę Natha. Chciała go pogłaskać, jednak zamiast tego jej ręka przeniknęła przez jego głowę. Chyba za bardzo się zapomniała.. Mimo tego, nie zrażając się tym.. Rękę ułożyła zupełnie jak pierwszą, obok siebie na ławce. Nachyliła się lekko. Była teraz twarzą bowiem zaraz przed twarzą czarnowłosego. Uśmiechnęła się delikatnie, zaś na policzkach ukazały się rumieńce. Odsunęła się w samą porę.. Nagle poczuła jakby wracała do normalności.. Minęła chwilka i złotowłosa pojawiła się przed nim. W tej samej pozycji w której była. Stała się znów materialna, jednak będąc już świadoma tego, spojrzała na niego z jak zawsze uroczym uśmieszkiem.
- Uff.. W końcu. Co ja to.. Ach, tak! Chciałabym Cię zaprosić do mego domu. Oprowadzę Cię po nim a potem porozmawiamy. Co ty na to? -. zaproponowała z entuzjazmem. Wstała z oparcia ławki, po czym poprawiła sukienkę. Zeskoczyła z ławki i stanęła sobie obok niego, czekając cierpliwie na odpowiedź.Anonymous - 15 Kwiecień 2011, 15:24 Cóż za fatalna sytuacja! Chłopak zupełnie nie wiedział jak się zachować. Poprzednio też nie wiedział i zapewne nigdy się nie dowie. Nie miał pojęcia gdzie znajduje Sherry, ponieważ z chwilą gdy przestawała mówić, on tracił wszelkie poszlaki. Mogła siedzieć tu na ławce albo nawet odejść i by tego nie zauważył, dopóki znów nie usłyszałby jakiegoś słowa z jej ust. Mimo, iż doskonale zdawał sobie sprawę, że dla jego towarzyszki to rzecz całkowicie normalna i zaraz znów pojawi się przed nim, to jednak jakoś nie mógł pozbyć się tego okropnego kłucia w żołądku. Martwił się, ot co. Że może tym razem coś się nie uda i już swojej ślicznej pani więcej nie zobaczy. O ile Nathan nie miał skłonności do niepotrzebnego zamartwiania się i tragizowania, o tyle reguła ta nie dotyczyła Sherry. Chłopak siedział na ławce praktycznie bez ruchu, jedynie wzrok co jakiś czas uciekał mu na boki, jak gdyby wypatrywał dziewczyny. Nathan nie chciał ani drgnąć, dopóki znów nie zobaczy Sherry. Powiedzmy, że czułby się dość głupio, gdyby jego towarzyska zaczęła do niego mówić, podczas gdy on byłby do niej odwrócony plecami, bo nie był w stanie dokładniej zlokalizować jej położenia na podstawie samego głosu. Ręce oparł na kolanach i tak wyczekiwał, aż w którymś miejscu dojrzy choć półprzezroczysty cień Sherry. No, i w końcu stało się! Zobaczył jak na oparciu ławki zaczynają malować się jakieś kształty. I to nie byle jakie, bo zaraz jego oczom znów ukazała się dziewczyna. Westchnął z ulgą. Jednak nie powiedział ani słowa komentarzu, a jedynie uśmiechnął się ciepło, co miało symbolizować jego radość, że już po wszystkim. Słuchał dziewczyny uważnie, a jej zaproszenie sprawiło, że uśmiechnął się jeszcze szerzej. I to wręcz tak radośnie, jak małe dziecko.
- Bardzo chętnie! – odparł głosem pełnym entuzjazmu, gwałtownym ruchem wstając. Po chwili już stał obok Sherry, opierając się o ławkę.Anonymous - 15 Kwiecień 2011, 17:56 Sherry tak chwilkę czekała na odpowiedź. Wiedziała, iż to nagłe zniknięcie bardzo go zdezorientowało lecz niestety taka już była jej natura - pół duszka. Ona na szczęście już zdążyła się do tego przyzwyczaić. Początki nie były łatwe, ponieważ niespodziewanie znikała komuś sprzed nosa. Człowiek mógł ją jedynie usłyszeć, potem to już w gazetach pisali, że w mieście straszy.. Było to w pewnym sensie dość przykre, gdyż to ona była poszkodowana. Ale kto by się tam przejmował głupimi gazetami? Ba, oni tam nigdy prawdy nie piszą! Przerywając te rozmyślenia, spojrzała na Nathana oczekując odpowiedzi. Gdy zobaczyła, iż jej towarzysz energicznie wstał z ławki, Sherry uśmiechnęła się ukazując swoje śliczne, białe ząbki. Podeszła do niego i chwyciła go za rękę.
- Ach, bardzo mi miło, że się zgodziłeś! Chodźmy więc. Zaprowadzę Cię.. -. powiedziała szczęśliwym głosikiem. Nie mogła już się doczekać kiedy dojdą.. Ma mu tyle do pokazania! Pociągnęła go lekko za rękę, po czym ruszyła w kierunku domu targając go za sobą.
z/t x2Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 19:22 Nie bardzo wiedząc dokąd się tak śpieszy i gdzie w ogóle zmierza, Gabriela zamaszystym krokiem minęła altanę i ruszyła w stronę stojących w jej pobliżu drzew. Z miną która mogłaby przyprawić przypadkowego przechodnia o zawał serca zaczęła szarpać się z materiałem owijającym jej katanę. Kiedy w końcu udało jej się ją wyciągnąć wzięła porządny zamach i zaczęła zawzięcie robić w najbliższym drzewie cienkie pojedyncze ślady, wykrzykując przy okazji:
-Stara jędza! Jak ona śmiała mnie tak potraktować! Że ja niby jestem kłopotliwym bachorem! Jak ją kiedyś dorwę w swoje ręce, to...!- i takie właśnie słowa dało się słyszeć w pobliżu altany przez dłuższą chwilę.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 19:30 Otulony niczym jakaś kulka z materiału spacerował powoli po ogrodzie. Ładnie tu było. Rozglądał się za ptakami, dotykał krzewów, jednocześnie słuchał muzyki, a mianowicie jednego z ulubionych zespołów. Muzykę miał w miarę znoście głośno, dbał o słuch, nie przeszkadzało mu to słuchać ćwierków tu i ówdzie. W pewnym momencie młody wpadł na kobietę z mieczem. Niedobrze. Wpadł na nią, bo miał zamknięte oczka. Nie potknął się, nie przewrócił. Po prostu o nią zahaczył. Spojrzał na nią ze strachem, po czym wydukał.
- Prze.. przepraszam. Jęknął cicho bojąc się o własną skórę. W razie czego, powoli sięgnął w stronę pistoletu.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 19:41 Coś wybiło ją z równowagi. Odwróciła się gwałtownie w stronę chłopaka umieszczając koniec swojej katany centralnie przed jego nosem i zanim zdążyła się powstrzymać krzyknęła:
-Czego chcesz!-
W miarę jak zaczęła orientować się w sytuacji jej twarz przyjmowała coraz bardziej czerwoną barwę. Jakby nie patrzeć sytuacja ta była nieco krępująca i nie wiedziała co ma powiedzieć. Opuściła powoli katanę.
-Przepraszam... Chyba troszkę mnie poniosło. Nie chciałam nikogo przestraszyć... Ja tylko... Czy nic ci się nie stało?- Sama nie wiedziała w jaką panikę wpadłaby, gdyby stojącej przed nią osobie stało się coś z jej winy. Często bywała niezrównoważona, ale nie do tego stopnia, żeby zaraz kogoś kaleczyć. W tej sytuacji zapomniała nawet co ją tak wcześniej zdenerwowało.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 19:47 Cóż. Obejrzał się. Nic mu chyba nie było. Otrzepał się tylko. Po chwili spojrzał z lekkim uśmiechem na buźkę kobiety.
- Jestem cały, ale proszę, nie denerwuj się tak następnym razem. To niezdrowo. Przestrzegł ją wyciągając słuchawki z uszu. Wyłączył odtwarzacz, jednocześnie rozluźniając się nieco. Spojrzał na jej broń.
- Katana taaak? Mój dziadek nią walczył. Dobry był z niego człowiek. Przyznał z podziwem dla swojego staruszka. Szczerze mówiąc, to dawno go nie widział i chyba nieprędko go zobaczy.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 19:58 Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej o jedno nie musiała się już martwić.
-Zdrowo, czy nie zdrowo, czasami nie mamy na to większego wpływu- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Rzuciła spojrzenie w stronę katany.
-Ta należała do mojego ojca, ale on sam już nie pamięta jak się nią posługiwać. Zrobił się z niego okropny pracoholik- mruknęła ściskając mocniej rękojeść miecza. Z rezygnacją westchnęła i odwróciła się w stronę atakowanego wcześniej drzewa
-Mam nadzieję, że nie będę mieć przez to problemów- mówiąc bardziej do siebie niż do chłopaka pogładziła pocięta korę.
-A tak nawiasem, to mam na imię Gabriela. Gabriela Hikaru. Dla przyjaciół Dżibi. - wyciągnęła w stronę chłopaka dłoń.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 20:02 Uścisnął lekko jej dłoń, a po chwili ukłonił się. Spojrzał w jej oczy, tuż po wyprostowaniu. Hmm.. Skoro się przedstawiła, to dłużny nie będzie.
- Daniel z rodu Black. Miło mi. Mruknął z dumą. Wypiął pierś, ale szybko powrócił do normalnej pozycji. Hmm.. Zapytajmy ją o rasę, tak na wszelki wypadek.
- Wyglądasz mi na zdrowego, ślicznego przedstawiciela płci pięknej rodzaju ludzkiego. Miło mi spotkać człowieka. Uśmiechnął się słodko. Zakręcił się dookoła własnej osi, śmiał się przy tym.Anonymous - 19 Kwiecień 2011, 20:12 Chłopak wyglądał na wielkiego optymistę, ale to stwierdzenie było dziwne, choć nawet miłe.
- Mnie również jest miło- co prawda nie musiał być człowiekiem, ale tak jakoś nie miała większych co do tego wątpliwości.
- Czy to "z rodu" to znaczy, że jesteś z jakiejś starej... no nie wiem... szlacheckiej rodziny- zainteresowanie się czymś takim było u niej bardzo często spotykane. Zawsze gdy ktoś mówił, coś niejasnego, albo interesującego, jej ciekawość rosła z każdą sekundą. Nigdy jeszcze nie spotkała kogoś kto mówiłby o sobie w taki sposób, więc musiała być nieco wścibska, chociaż nie było to za bardzo uprzejme.Anonymous - 26 Kwiecień 2011, 12:12 Kiwnął głową z uśmiechem. Po chwili siadł sobie na trawie. Męczyło go to stanie. Spojrzał w niebo i mruknął spokojnie.
- Mam daaaalekie korzenie, ale spisane są dopiero od trzech pokoleń wstecz. Z tego powodu był smutny. Mogli wcześniej się zająć spisaniem kroniki rodzinnej. Bleh. Lenistwo. Grzech. Znaczy.. grzech, jeśli ktoś wierzy.Anonymous - 27 Kwiecień 2011, 14:54 Poszła za jego przykładem i też usiadła.
- Powiadasz, że dalekie...hm... ja nawet nie wiem jak miała na nazwisko moja matka. No nie mówiąc już o dalszej rodzinie.- uśmiechnęła się krzywo. Jakoś nigdy za bardzo nie wykazywała większego zainteresowania swoimi korzeniami. Dla niej najważniejszy był ojciec i nikt poza nim się nie liczył.
Podniosła leżący obok czerwony materiał i zaczęła spokojnie owijać nim katanę, przyglądając się od czasu do czasu osobie siedzącej przed nią.Anonymous - 29 Kwiecień 2011, 21:02 Zadzwonił telefon. Chłopak skrzywił się i wyciągnął go z kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz, a potem na Dżibi.
- Wybacz, ale muszę iść. Może spotkamy się jeszcze kiedyś? Zapytał z entuzjazmem i pomachał jej. Szybko się oddalił. Całkowicie znikł z ogrodów.
<z/t>Anonymous - 11 Maj 2011, 19:12 Z centrum zawędrowałem kawałek, bo aż do ogrodów. Nie pamiętam, albo raczej nie wiem, jak się nazywają, ale to chyba bez różnicy, prawda? Przynajmniej dla mnie.
Tak więc trochę szlajałem się po ogrodach aż dotarłem do altanki. Była tu jakaś dziewczyna, ale nie przeszkadzało i zbytnio jej towarzystwo. Usiadłem sobie w altance i... cóż, nic specjalnego nie mogłem robić. Gdybym miał jakiś naprawdę dobry kawałek drewna, to może wystrugałbym sobie nogę i rękę, ale... Nawet nie wiedziałem skąd mógłbym taki wziąć. To nie może być pierwsza lepsza deska, musi być odpowiednio wysuszona i tak dalej.
Przyjrzałem się słupkom podtrzymującym dach altanki. Były drewniane. Nie, nie na tyle dobre, żebym sobie z nich zrobił kończyny(teraz mam metalowe, jakby co), ale można je upiększyć. Taki po prostu słupek nie wygląda zbyt interesująco. Wytworzyłem sobie mały nożyk, pomyślałem chwilę, co zrobić i zacząłem strugać.Anonymous - 11 Maj 2011, 19:43 Właściwie to nie zdarzyła nawet odpowiedzieć Danielowi. Patrzyła jak się oddala i mruknęła cicho pod nosem:
-Może kiedyś...-
Spojrzała na owiniętą już w materiał katanę i zaczęła rozmyślać nad sprawą przez którą tu zawędrowała. Na jej twarzy znowu zagościła mina osoby, którą lepiej było omijać na kilometr. Jednak był jeden plus całej tej awantury. W końcu miała to czego od dawna tak zawzięcie szukała- informacji o nowym projekcie ojca. Rzuciła tajemniczy uśmiech w stronę torby, która leżała pod pociętym wcześniej drzewem i ruszyła w jej kierunku.
-Może nie powinnam tego czytać? Jak tatuś się dowie, to do końca szkoły nie wyjdę z pokoju...- mówiła do siebie siadając pod drzewem i otwierając torbę. wyciągnęła z niej dość obszerną i dużą brązową kopertę. W prawym górnym rogu widniała wściekle czerwona pieczątka MORI.
-A co mi tam- zaczęła ostrożnie otwierać, na szczęście nie zaklejoną, kopertę. oparła się wygodnie o pień drzewa i zaczęła czytać. Na pierwszej stronie widniał duży czerwony napis "Chest- 7". Zaczęła szybko czytać linijka za linijką każde zdanie. Była w połowie drugiej strony kiedy usłyszała, że ktoś właśnie kręci się w pobliżu. Ze strachem w oczach zaczęła się rozglądać. Jej wzrok padł na osobę stojąca w altanie. Z racji tego, że chłopak nie wykazywał jakiegokolwiek zainteresowania osobą siedzącą spokojnie pod drzewem, wróciła do jakże interesującej lektury.