Cukierkowa Ulica - Gospoda 'Pod zawiniętym ogonem'
Soph - 2 Luty 2018, 23:56 Oh, jedzenie i picie jest jednym z tych obowiązków, które spełniamy z przyjemnością! Szczególnie, gdy cena w parze idzie z jakością (a tutaj drugie zdecydowanie przewyższało pierwsze). Nie dziwne więc, że urocze kelnerki z przyjemnością oglądały jak goście pałaszują tutejsze desery, aromatyczne napoje, a później także i ciepłe, parujące dania.
Gdy Kris był gdzieś przy końcu ryby, do stolika zbliżyła się kolejna kocia kelnerka. Klasyczny fartuszek podkreślał talię, zaś szare oczy niespodziewanie współgrały z szopą ciemnorudych włosów. Ze srebrnej paterki zestawiła na blat, zaraz obok Krisa, kawę o mocnym, rumowym aromacie i latte z pianką i posypką. Zapachniało słoooodyczą. Stuknęły także na stole dwie porcje frytek na talerzykach i dwa kawałki sernika, kunsztownie ozdobione polewą.
Zgrabnie zabrała sprzed Opętańca dojedzony posiłek i podsunęła lukrowaną babkę cytrynową, którą wcześniej zamawiał. Z drugiej strony stołu inna karczmarka – blondyneczka o spłoszonym uśmiechu – kładła przy łokciu Margary zestaw obiadowy, który dosłownie przed chwilą pochłonął chłopak. Wszystko zadziało się sprawnie w przeciągu kilkunastu sekund i kelnerki już życzyły swoim gościom „smacznego” – obie brzmiąc jak cały harmonijny chór dziewcząt – i już odchodziły na zaplecze. W pełni profesjonalne, w żaden sposób swoimi działaniami nie przeszkodziły w rozmowie.
Krótko podsumowując – nasi bohaterowie dostali naraz dubel wszystkich dań, które dotąd zamówili.
/Piszcie sobie spokojnie, będę tu po prostu od czasu do czasu wpadać :3/Ira - 3 Luty 2018, 18:18 Gdy Ira złapała delikatnym ale nie wymuszony uśmiech Margery aż jej oczy zaświeciły. Jednak potrafi!
Po chwili jednak trochę ją rozeźlił skrzydlaty. Jak ona nie lubiła osób, które dużo mówią nic nie przekazując. To zaś zrobił Kris, mimo użycia wielu słów w zasadzie nic nie powiedział. Przynajmniej nic czego już nie wiedzieli.
Już chciała się przyczepić do odpowiedzi Krisa, ale Margery odezwała się pierwsza, a potem znów zanim zdążyła się odezwać jej uwagę odwróciły kelnerki, które przyniosły kawę, ciasta i obiad mimo, że nie był zamawiane. Szczególną uwagę zwróciła jej ładna, rudowłosa kelnerka o szarych oczach. Była to w zasadzie zamiana miejscami kolorów jej oczu i włosów. Uznała to za zabawny zbieg okoliczności, ale zanim zdążyła się odezwać to jej nie było.
Mając nadzieję, że tym razem nikt jej nie przeszkodzi powiedziała:
- Skąd się to wzięło i kto za to zapłaci? I jak już jesteśmy przy zagadkowych sytuacjach to mam dla ciebie zagadkę, Kris. - z piekielnym błyskiem w oku kontynuowała - Oczywiście w zależności od odpowiedzi jest kara lub nagroda. Jak odpowiesz poprawnie to spełnię jakieś twoje drobne życzenie. Jak odpowiesz źle to zrobisz mi halucynogenne cukierki i będziesz się bardziej przykładał do rozmowy. - nie czekając na jego zgodę zaczęła zadawać zagadkę - Istota tak zagubiona w pełnych zachwytu rozmyślaniach nad tym czym sądzi, że jest, że nie widzi tego czym niewątpliwie powinna być. - po czym się złośliwie uśmiechnęła do Margery - Też możesz pomyśleć nad nią, bo jak on nie zgadnie to spadnie na ciebie na trochę innych warunkach.
Rozwiązanie problemu z klęską obfitości pozostawiła dwóm osobom, które jedzą, bo muszą, a nie tylko dlatego, że czasem chcą.Kris - 7 Luty 2018, 00:31 Możliwe, że razem z ulatywaniem z niego swego rodzaju "upojenia" cukrem, ulatywała też z niego chęć do rozmowy, nie żeby miał coś przeciwko rozmowie z dwoma całkiem uroczymi dziewczynami. Można rzec, że został potraktowany trochę marginalnie. Nagły wyrzut Margaery trochę postawił go do pionu. Czasem tak bywa z nowo-poznanymi osobami, chcą wiedzieć o Tobie wszystko nie mówiąc prawie nic o sobie. Na pewno szaro-włosa opowiadała ciekawie, jednak ta, która zareagowała obojętnie na słodkie owijała się cały czas takim lekkim woalem tajemniczości. Nie wiedzieć co kryło się w tej jej główce.
- Jeśli chcesz słuchać o tym, jak to się stało, że tu trafiłem do tejże krainy. To w świecie ludzi pracowałem w cukierni moich rodziców. Kontakt był jaki był. Cudów nie było, z siostrą trochę lepiej się dogadywałem. Pewnie się o mnie martwi, no ale tak to ja się tam nie pokażę... A wpadłem tu całkiem przypadkiem, w pobliskim lesie leżał kawał lustra, które no jednak nie było zwyczajne - zaśmiał się smutno, mając w pamięci swoją siostrzyczkę.
Nagle znowu przed nimi pojawiły się dania, które uprzednio zamówili. Kris widząc tyle słodkiego, złapał się za głowę.
- Uwaga, będę rzygał - jednak tylko kwasy podeszły mu do gardła, pozostawiając nieprzyjemny smak, jednak wolał uprzedzić i odwrócić głowę od rozmówczyń.
Do jego uszu dotarła również zagadka od Iry, która była na tyle zawiła, że pewna prosta odpowiedź może nie być tym co myśli.
- Apropo Twojej zagadki nasuwa się pewne skojarzenie, władca, który zapomina, że powinien być człowiekiem, ale to byłoby zbyt proste. Nasuwa się też pewne porównanie z siłą natury, można rzec, że nie ma dymu bez ognia, jak i ognia bez dymu. Ogień skrząc się, zatraca się w sobie, zapominając, że ostatecznie powinien skończyć jako smuga. Myślę, że odpowiedzią jest coś z tych wymienionych rzeczy, jednak nie jestem przekonany na sto procent, zaryzykuje z ogniem i dymem. - Nawet jeśli się mylił, wykazał całkiem logiczne myślenie apropo zagadki, pytanie tylko co można nazwać "Istotą", bo jest "istota" jako stworzenie, zarówno pojawia się "istotą życia" coś może być i różne podobne.
Cały czas drażniło go podniebienie, żołądek mu się zwijał na widok słodkiego, ile mógł, tyle mógł, ale każdego w końcu dopada limit, sam czuję się zaś nie najlepiej, nie wiadomo czy nie zwiastuje to katastrofy dla gospody, w której przesiadują lub jego towarzystwa.Malkoś - 17 Luty 2018, 11:23 Nie zamawiała niczego więcej. Bo i po co? Nie była głodna, a fundować jedzenia innym nie miała zamiaru. Gdyby jeszcze miała nadzieję, że usłyszy jakaś ciekawą opowieść to okej. Wtedy by stawiała ile wlezie. Tak więc zdziwiła się co nie miara, gdy na stół zostały podane te same dania w podwójnej ilości. Widziała też po reszcie że są zdziwieni, więc to też nie oni to zamówili. Ukradkiem rozejrzała się po sali. Nikt jakoś specjalnie nie przykuł jej uwagi. A przynajmniej żadna twarz, nir była jej znajoma. Zmrużyła więc oczy.
- Na mnie nie patrzcie. Ja tego nie zamawiałam. - wzruszyła ramionami i wzięła jedną frytkę. Nie widziała podstaw, do tego by nie korzystać z takiej okazji. Jakoś jej się nie wydawało by ktokolwiek chciał ją otruć. Dookoła dużo istot, dodatkowo są tu we troje jakby nie patrzeć. Z poważną miną, spojrzała na Krisa.
- Rodzina to najcenniejsza wartość, jakiegokolwiek świata. Więc jeśli ją masz, mam nadzieję że znajdziesz sposób, na to by się ze swoją skontaktować. - jej oczy w kolorze płynnego srebra, w tym momencie jakby stężały. Ona sama nie ma już rodziny, dlatego nie rozumiała jak można od tak odpuścić.
Reakcja Krisa na jedzenie, jakby ją rozbawiła. Uśmiechnęła się ledwo ledwo, chwytając kolejne frytki.
Zwróciła się teraz do Iry.
- Niestety muszę Cie zawieść moja droga. Zagadki i łamigłówki to nie moja mocna strona. - posłała jej przepraszające spojrzenie. Nie miała głowy do takich rzeczy.
- Przepraszam na chwilę. - ściągnęła chustke z kolan i wstała od stołu. Ruszyła w stronę, jak mniemała, zaplecza do którego udały się kelnerki. Zapukała i jeśli ktoś jej otworzył/pozwolił wejść, weszła i zadała pytanie, o to od kogo są owe dania, które zostały im zaserwowane.Ira - 22 Luty 2018, 14:28 - Byle nie na mnie, bo ci facjatę przemodeluję. - powiedziała na wszelki wypadek i tak się odsuwając. Skończyło się jednak, na szczęście, na niczym. Mogła więc znów wygodniej usiąść.
- Powiedzmy, że zgadłeś, bo odpowiedzią był człowiek. Co chcesz? - miała nadzieję, że nie będzie chciał czegoś zupełnie nierealnego. - Ku pamięci. Tu nie mam specjalnie dużo pieniędzy. - Ta... Jasne... - powiedziała zupełnie bez przekonania. Wiedziała czym jest rodzina, ale zupełnie się nie zgadzała z określeniem jej jako: "najcenniejszą wartość jakiegokolwiek świata"
Margery gdzieś poszła. Pewnie dowiedzieć się o co chodzi z dodatkowym jedzeniem. Co za ironia losu, ona jest głodna przy suto zastawionym stole. Jak tak dalej pójdzie będzie musiała się zadowolić jakimiś nijakimi snami.
Przestawiła swój plecak pod nogi, oparła się i przymknęła oczy. Była zmęczona. Początek jej wizyty w rodzinnym świecie nie powalał.Soph - 23 Luty 2018, 00:15
W międzyczasie, gdy Margery wyszła, do naszej pozostałej dwójki zbliżyła się wysoka i smagła kelnerka, a na ręku miała – jakże by inaczej! – tacę. Tym razem jednak tylko z nie-słodkimi rzeczami, bo choć nie dało się tego pewnie bardzo zauważyć, ale poprzednie kocie kelnerki bardzo marszczyły noski, gdy Kris zaanonsował, że zaraz będzie rzygał.
Ona jednak postanowiła wejść w interakcję – to znaczy odstawiła tacę i klasnęła w dłonie, gdy Ira oświadczyła, że chłopak odgadł poprawnie.
– Tak sądziłam, że odpowiedzią będzie coś w ten deseń! Bardzo lubimy tu zagadki, a za poprawne odpowiedzi są nagrody!
Tak więc w pozostałym jeszcze wolnym miejscu wokół Opętańca rozkwitły znów dwa razy frytki, danie obiadowe i dzbanek wody. Dachówka uśmiechnęła się przyjaźnie do pary i ruszyła zręcznie do innych klientów, wymieniając powitania.
Nożycoręką powitała z kolei na zapleczu pustka osobowa, bo regały, szafki, szeroka lada i inne adekwatnie kuchenne rzeczy były na swoim miejscu... choć w ostatniej chwili, jakby się rozmyślając, z lawendowej mgiełki – wyglądowo i zapachowo – wyłoniła się ta sama co przedtem drobna blondynka w fartuszku i spojrzała w górę na Margery.
– Dzień dobry! Nie, żebym podsłuchiwała, ale towarzysz pań za nic chyba ma ich towarzystwo! Stwierdziłyśmy tedy z Kitty, że można by mu było dać nauczkę! – uśmiechnęła się psotnie, a słowa z jej różowych ust wydobywały się prędko, aż za prędko z tej w ogóle nieukrywanej ekscytacji. – Niestety, nie przygotowałam żadnych uroków napojach, bo po ostatniej wpadce z eliksirem cukrowym Kitty była bardzo zła, musiałam więc obiecać, że już nigdy sama niczego nie postanowię. Dlatego zaczęłyśmy klasycznie, od dezorientacji! – Nagle oczy zaświeciły się jej niemal dosłownie, przepełnione nadzieją. – Chyba, że to pani pozwoli mi na użycie czarów! Wtedy Kitty nie będzie mogła się na nikogo złościć, bo klient to pan!Kris - 26 Luty 2018, 20:56 Dziękując sobie w duchu, że jednak udało mu się powstrzymać odruch wymiotny, od przesady słodkości. Cóż za paradoks, że nasz Lukrowy osobnik padłby ofiarą swej własnej cukierkowej miłości sic! Zaskoczyło go, że jednak udało mu się odpowiedzieć poprawnie na zagadkę, którą zadała szarowłosa.
- Mam już dość tych cholernych CUKIERKÓW! Zabierzcie mnie do jakiegoś terapeuty. - Można było stwierdzić po takim zachowaniu, że zaczyna bredzić.
Na stole nie było kolejnej porcji słodkości, jedyne co mogłoby go drażnić w obecnym stanie, to te tak uroczo ubrane kelnereczki, że nawet on widział w tym lekką przesadę. Korzystając z tego, że na stole pojawił się dzban wody, nalał najpierw do kubeczka, który przesunął w stronę Iry. Następnie wziął kolejną szklankę, którą uzupełnił. Odstawił dzbanek, upił z naczynia głębszy łyk, po czym ją również odstawił. Czas mijał nieubłaganie, część gości wyszła, inne osoby przychodziły do karczmy. Usłyszał też zdanie mówiące apropo nagrody. Pieniądze rzecz nabyta, raz są, a raz ich nie ma. W myślach zaczął kalkulować, co mogłoby mu się opłacać. Nikt nie mówił, że nagroda musi być na już. Zawsze można ją odwlec w czasie.
-Jeśli zaś chodzi o nagrodę, to na pewno nie chcę pieniędzy, bo to szybko przemija.
Raz są, a raz ich nie ma. Pomyślałem raczej o czymś niematerialnym, może jakaś przysługa w przyszłości? - zapytał z błyskiem w oku.Malkoś - 10 Marzec 2018, 01:00 Ira w mniemaniu Margery, była dość dosadną osobą. Nie patyczkowała się i nie owijała w bawełnę. Z jednej strony szanowała takie osoby, szczere do bólu. Z drugiej strony, dostrzegała że tego typu persony, zwykle odznaczały się brakiem kultury i jakiejkolwiek ogłady. Nie w smak jej to było.
Ta dwójka tworzyła dziwny i dość męczący duet. Lubiła słuchać, ale nie lubiła wymuszać opowieści. Kris mówił niechętnie, głównie o słodkim. Ira zaś okazywała się dość ciekawą istotą. Margery miała cichą nadzieję, że dowie się o niej czegoś więcej.
Na zapleczu obecna była lawendowa mgiełka, delikatnie łaskocząca ją w nos. Lubiła zapach kwiatów. Kojarzyły jej się z czymś łagodnym i niewinnym. No i były piękne. Zamknęła na chwilę oczy, by rokoszować się tym zapachem. Prawie zapomniała po co tu przyszła, jednak na ziemię sprowadziła ją kelnerka.
Brwi Margery prawie się ze sobą spotkały, w niemym zdziwieniu gdy nożycoręka słuchała wywodu blondynki. Nauczkę Krisowi? Sama przez ułamek chwili się nad tym zastanawiała. Brak kultury i szacunku do rozmówcy, aż biły u niego po oczach. Zdawał się być oderwany od rzeczywistości. Nie widać było tego po niej, ale była pod lekkim wrażeniem pracy jakie włożyła blondynka z ową Kitty w to wszystko. Naprawdę interesownie podchodzi się tu do klienta.
- Dzień Dobry. To dobrze świadczy o waszej załodze, że tak dbacie o swoich klientów. Godne pochwały.- delikatne drgnięcie kącików ust, świadczące o swoistym uśmieszku.
- Nie zwykłam nikogo oceniać po okładce, ani już tym bardziej działać w ten sposób. Jednakże jest Pani wielce przekonywająca. Więc póki Krisowi nie stanie się krzywda, możesz użyć czarów. Może to go trochę popchnie w przód, że się tak wyrażę.- nie była pewna czy dobrze robi, ale mając na uwadze iż zaznaczyła by obyło się bez przemocy, była raczej spokojna.Ira - 10 Marzec 2018, 17:37 - Tu raczej kogoś takiego nie znajdziesz. - odpowiedziała lekko rozbawiona na jego wybuch o terapeucie. Nie kojarzyła nawet jednego ze świata jej urodzenia mimo, że w drugim byli niemal na każdym rogu. Ot jedna z wielu różnic między nimi. Pomyśleć, że to była w znacznym stopniu zasługa jakiegoś faceta co wszystko łączył z seksem. Jakoś na F się nazywał. Po nim było już wielu ludzi od tego. Psychiatria i psychologia jak to ładnie nazwali.
I mimo, że nie spodziewała się by Kris zgadł to nie zamierzała wycofywać się ze swojego słowa. Chce przysługę? Niech ją ma. Choć nie miała pojęcia kiedy następny raz się spotkają, bo nie byli przyjaciółmi. Ba nawet znajomymi!
- Jak chcesz.
Jak będzie okazja to się wywiąże z obietnicy. Jak nie... cóż, nie jej problem w sumie. Mówiła przecież, że mieszka w drugim świecie.
Po tej jakże treściwej wymianie zdań zaczęła się rozglądać z Margery, która nadal była bardziej interesującą osobą z tej dwójki - mimo, że odgadnięcie zagadki dodało kilka punktów Krisowi. Najwidoczniej gdyby miał inny charakter to by mógł być całkiem przyjemnym rozmówcą. Jednak nie miał.
Kobieta poszła chyba na zaplecze by się dowiedzieć o co chodzi. Ira zastanawiała się czy pójść jej poszukać czy lepiej zaczekać.
Ostatecznie zdecydowała się na wstanie i przejście po gospodzie.
- Zaraz wracam. - rzuciła do Krisa. Nie była przyzwyczajona do długiego siedzenia. Równie dobrze mogła z boku wyglądać na osobę szukającą toalety jak i taką co podziwia różne ozdóbki.Kris - 16 Marzec 2018, 20:58 - Chyba tylko jakiś szaleniec mógłby się podjąć pracy, psychologa lub psychiatry w tym miejscu. Prędzej sam by zwariował niż kogoś wyleczył. Widocznie, będę musiał jakoś sam walczyć z nałogiem - zaśmiał się lekko.
Biorąc pod uwagę jego aktualny stan, można było wziąć go za totalnego szaleńca. Co prawda w tej krainie, bycie jak Kapelusznicy, nie uchodziło zbyt daleko od normy. Jednak jeśli porównujemy, do świata ludzi, tam już sam jego wygląd budził mocne podejrzenia. Nie zamierzał jak dotąd próbować, wrócić na drugą stronę lustra. Czasami chciał, jednak świadomość, że może go ktoś zauważyć, nie napawała optymizmem. Zastanawiał się też w myślach, jak rozwiązać pomysł na przysługę. Przypomniał sobie, że nie jest z tego uniwersum. Cholera jasna. Nachylił się do Iry.
- Wiem czego pragniesz, jeśli w przyszłości spełnisz moją przysługę. Dam Ci jednego na przechowanie. Nie wolno użyć Ci go wcześniej. Jeśli postąpisz inaczej, konsekwencje czynu odbiją się mocnym echem. Jeśli jednak uda Ci się wypełnić kiedyś przysługę. W nagrodę za lojalność, dostaniesz drugiego. Będą to jedyne, które kiedykolwiek ujrzysz.
Korzystając z okazji, że jest darmowe jedzenie. Wziął ciasto i trochę pianki z kawy, zaczął ugniatać ze sobą. Ręce lepiły mu się trochę, ale w myślach powtarzał mantrę. Candida bona mundi, candida bona mundi.... Usłyszeć można było charakterystyczne, dźwięczne nucenie. Coś jak buddyjska mantra. Po dłuższej chwili, uformował się kształt cukierka, przesunął go w stronę dziewczyny. Doszło do niego coś w stylu: "az..cam". Spoglądając na zachowanie dziewczyny, mógł uznać, że gdzieś idzie. Jej słowa świadczyły, że jednak wróci, choć sam nie był do końca pewien czy dobrze zrozumiał. Schował szybko cukierka, przed ciekawskim wzrokiem gapiów z gospody.Soph - 19 Marzec 2018, 01:02
Oczy blondyneczki stojącej przed Margery zalśniły - nieco niezdrowo - zaś na twarzy zakwitł prawdziwie radosny uśmiech. Kobietka obróciła się jak fryga i zanurkowała pomiędzy zastawionymi półkami kuchni.
- Nie będzie to nic szkodliwego, droga pani! - zapewniła Nożowniczkę, usilnie czegoś szukając. Wreszcie wydobyła fiolkę z głębin kredensu i zabujała nią lekko - oleista ciecz bulgotała lekko na powierzchni, samoistnie produkując pękające bąbelki. - Proszę tylko - poinstruowała kelnerka, prędko nalewając do trzech pękatych kielichów po kropli eliksiru - uraczyć się naszym lekkim, ale nadal wybornym winem! - Kielichy dopełnione zostały ciemnopomarańczowym trunkiem o aromatycznym, owocowym zapachu. Połączenie z zawartością fiolki spowodowało eksplozję późnego lata w całym pomieszczeniu. Niemal można było sobie wyobrazić wszystko jedynie z powodu unoszącej się wszędzie woni.
- Sądzę, że z radością przepłuczą państwo gardła po przebytej niedawno karuzeli słodkości - uśmiechnęła się blondynka lekko, otwierając szerokie okno zaplecza. Już dawno świtało, a zza framugi ciekawskie gałązki drzewa magelatowego natychmiast zapuściły witki do środka kuchenki, układając się na parapecie jak znajomy, uliczny kocur.
- Zechcą panie same zabrać napitek do stolika, czy mam wysłać z tacą kelnerkę? - Przez wahadłowe drzwi właśnie wróciła smagła kobieta, niedawno obsługująca Krisa i Irę, zaś prawdopodobnie dowodząca aktualnie cyrkiem blondynka w jakiś sposób wyczuła Gniew, przechadzającą się niedaleko, być może chcącą dołączyć do Margery na zapleczu.
Malkoś - 23 Marzec 2018, 14:53 Dziewoja była dla Margery, odstraszająco radosna. Nie wiedziała również czy ten swoisty błysk w oczach blondynki był tylko zwidzeniem. Miała cichą nadzieję, że było to zwykłe przewidzenie. Naprawdę nie chciała by Krisowi stało się coś poważnego.
Gdy dziewczyna zanurkowała między regałami w poszukiwaniu czegoś, Margery rozejrzała się po pomieszczeni. Zapewnienia o nieszkodliwości czegoś co miała zamiar sprawić Krisowi, jakoś niespecjalnie uspokajały kapeluszniczkę. Nauczyła się swego czasu, że im bardziej żarliwie ktoś do czegoś podchodzi, tym bardziej winno się na niego uważać bo najprawdopodobniej ma jakieś ukryte zamiary. A ta tutaj wygląda na tyle niewinnie, że było to dość trudne.
To co dziewczyna w końcu wygrzebała, zaufania też nie budziło. Gdyby nie to że wyglądała oleiście to Margery mogłaby to wziąć za napój gazowany ze świata ludzi. Obserwowała w ciszy poczynania kelnerki. Dolała do tej dziwnej substancji coś pomarańczowego. W całym pomieszczeniu rozszedł się zapach jakby wiosny? Nie… To coś innego. Lato.
Mimochodem Margery wciągnęła ten zapach głębokim wdechem. Poczuła się lekko i jakoś rześko.
Że mają to wypic?
- Masz rację, chętnie napiłabym się czegoś cierpkiego po tym wszystkim. Zanim jednak to nastąpi… Nie byłabym sobą gdybym nie zapytała. Co konkretnie wlałaś do tych pokali?- Kapeluszniczka lubiła wypić, ale nie miała w zwyczaju pić jakichś dziwnych mikstur. Niby blondynka powiedziała, że to wino, ale takiego wina Margery jeszcze na oczy nie widziała.
- Sama to zaniosę. - uśmiechnęła się i zmieniła swoją postać na męską.
Miał zamiar trochę zażartować z Iry i Krisa. Jakoś to letnie powietrze i świt za oknem, wpłynęły na niego ożywiająco. Poprawił nieco ubranie które się lekko zmięło przy przemianie.
Jeśli odpowiedź kelnerki go zadowoliła/nie zaniepokoiła wziął tace z trunkami i wyszedł do Iry i Krisa. Jego białe włosy swobodnie opadały na jego plecy, a srebrne oczy obserwowały czujnie sale, zza gęstej grzywki.Ira - 23 Marzec 2018, 23:23 - A idź się wypchaj. Łaski nie potrzebuję. Przegrałam, ty wygrałeś. Masz swoją przysługę, a ja nie mam cukierków. - odparła na jego dość melodramatyczne wyznanie.
Szła dość okrężnie po gospodzie, ale i tak doszła pod drzwi służbowe, za którymi zniknęła Margery.
Nie było to dla niej coś wyjątkowego. Nawet jej ostatnia i obecna robota była na kuchni w indyjskiej knajpie. Więc przechodziła przez podobne niemal codziennie więc wiedziała też jak to zrobić by nikomu nie przeszkadzać.
Wsunęła się więc zgrabnie i zamarła. Coś jej tu nie pasowało. Pociągnęła nosem. Pachniało tu zielskiem, kwiatami i rozgrzaną ziemią. Wypisz wymaluj lato na wsi. Żadna kuchnia tak nie pachnie. Nigdy. Nawet tuż po czyszczeniu, a już na pewno nie jak pracuje.
Ujrzała swoją towarzyszkę z tacą koło jakiejś dziewczyny z obsługi. Zaczęła:
- Marge... - jednak urwała gdy lepiej się przyjrzała osobie stojącej przed nią. Bez wątpienia był to facet. Ona zaś nie miała wątpliwości, że Margery była kobietą.
- Proszę, proszę. Margery nie wspomniała, że ma brata bliźniaka. Bliźniaka, który tutaj jest. Oj, nieładnie. Macie aż tak złe relacje, że o sobie nawet nie wspominacie? - zagadnęła bardzo podobnego do jej towarzyszki niedoli, jaką była rozmowa z Krisem, mężczyzny. Nawet ubrania mieli takie same.
- Zaraz. - ostatecznie sama potrafiłą by coś takiego bez większego problemu zrobić gdyby chciała - Czy to ma być żart na Krisie, który jest niby tak otumaniony cukrem, że nawet nie wie z kim gadał? - przyjrzała się bliżej - Ładna iluzja. O ile serio nie jesteś jej jakimś bratem, o którym nie wspomniała.
Rozejrzała się po kuchni. Coś się gotowało, coś smażyło, ktoś coś kroił. Ewidentnie nie powinno tu tak pachnieć. Ciekawe co to spowodowało?
- Nie mów, że to kolejne coś dla nas. To co już miałam to i tak za dużo dla mnie. - była to jednocześnie prawda i nieprawda. Mogła spokojnie zjeść i wypić więcej, ale nie miała ochoty. A było to po prostu zbędne. Nawet ten sernik to za dużo, bo czuła jego smak. Jedzenie to całkiem fajna rzecz od czasu do czasu, ale jej niepotrzebna do niczego.Kris - 25 Marzec 2018, 00:30 -Wybacz, po prostu, względy ostrożności. Przepraszam - zdobył się na dość szczery i spokojny ton.
Mimo wszystko stwierdził, że zaczeka aż dziewczyna wróci. Chciał trochę polepszyć jej zdanie o nim. Zdecydował się, że gdy zdarzy się okazja, dopełni swego słowa i wręczy Irze cukierek o magicznych właściwościach. Podejrzane było zniknięcie obu dziewczyn. Jedna po drugiej. Mimo wszystko, otumaniony jeszcze glikemiczną gorączką, nie myślał zbyt jasno.
Ostatnimi czasy, zdecydowanie przedawkowywał cukier. Ogarniała go senność. Zasnąć przy stoliku w gospodzie. Jak Ty nisko upadłeś, Kris. W myślach jego sobowtór rugał go okrutnie. Niechętnie przyznał mu rację, dawno tak źle nie szło mu w stosunkach z kobietami. Ciekawiło go, gdzież mogły się udać obie panny. Miał ochotę podnieść swój leniwy tyłek, jednak nie było mu to dane. Nogi jego były jak z waty. Zbyt długo siedział przy stoliku. Powieki, raz opadały, raz się podnosiły. Był na granicy świadomości i snu. Nie waż mi się tu zasypiać. Znów ten głos, jego, ale tak jakby dobywający się z środka. W karczmie trochę miejsca się zwolniło, istoty najedzone, zapewne wracały do domu.
Przez niewielkie okno, znajdujące się na przeciwległej ścianie gospody, widać było zmieniającą się pogodę. Niebo przecinały amarantowe barwy, przez szczeliny słychać było świst wiatru. Głowa Krisa kiwała się na boki, nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Wszak bulgotaniem, żołądek niemiłosiernie przypominał mu o tym, że może skończyć z pawiem.Soph - 26 Kwiecień 2018, 12:42
Wyjaśnienia pani Luny - tak bowiem nazywała się jasnowłosa Dachówka - nie powinny zaniepokoić Margery, bowiem kelnerka miast odpowiedzieć, nalała sobie do pustej szklanki tego samego i co gościom trunku i wypiła dwoma haustami. Powietrze jeszcze mocniej zapachniało owocowym latem.
- Jak wspomniałam, droga pani, wino - powiedziała z uśmiechem, mrużąc oczy z przyjemności, bo butla którą kupiła, była naprawdę warta swojego złota. Nie mogłaby prosić o lepszy trunek o takim smaku. Musi go pokazać Kitty. Nalała sobie drugą szklaneczkę i dodała:
- To dokładnie nie jest nawet magicznie fermentowane czy doprawiane, także jego moc jest porównywalna z innymi, typowymi winami. Czy chce pani... - Dachówka zamilkła nagle, bo pani stała się panem, mrugnęła i kontynuowała jak gdyby nigdy nic: - bądź pan, sir, zobaczyć etykietę?