To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Centrum handlowe "Wykopek"

Anonymous - 25 Kwiecień 2012, 21:00

Carrie wsłuchała się w dwójkę. Po ich wypowiedziach wywnioskowała,że prawdopodobnie wypadałoby ,aby zeszła im z drogi. Uśmiechnęła się zarówno do krótkowłosej jak i do białowłosego.
-Miałam was zadręczać pytaniami ale chyba wam to daruję i poczekają one do najbliższego spotkania. - Oznajmiła patrząc na swoich towarzyszy, którzy siedząc blisko siebie sprawiali wrażenie dopasowanych do siebie,ale prawda jest taka,że pozory lubią mylić.
Chwyciła maskotkę w drobne palce, która leżała za jej plecami. W końcu miała tyle lat ile miała i takie duże dziewczynki nie powinny chodzić z maskotkami przy sobie. To dziwne jak na jej wiek, choć prawda jest taka,że w świecie lustra dziwactwa to rzeczy codzienne , zrozumiałe i najpiękniejsze. Jednakże nie w świecie ludzki, gdzie wszystko jest traktowane aż do przesady. Dla ludzi ktoś kto ubiera się dziwnie to jakiś oszołom, dla fioletowookiej natomiast taki ktoś t o piękna bestia. Ona uwielbiała, wręcz była zakochana w czymś co nazywało się `innym`. Miała szczęście ,że w krainie luster nie było takich owadów inaczej prawdopodobnie codziennie musiałaby się z nimi uporać, a tak miała ułatwione życie. Ahhh. Dziewczyna naprawdę siedziała wybitnie zadowolona,że pozbyła się natrętnego robactwa, które wystarczająco podrażniło jej lewe oko. Wbiła swoje oczy w Illego. W końcu może z jego ust wyjdzie coś co znów wzbudzi jej ciekawość.
Wiedziała jedno i nie mogła zapewne tego zmienić, nie teraz. Po chwilowym zadumaniu jej uprzejme spojrzenie wylądowało na Melanie.
-Musisz już naprawdę iść? Myślałam,że poznam Cię choć odrobinę bliżej. No cóż, w takim razie i niedługo ja stąd wywędruję - Dodała wymuszając przy tym dość przyjemny uśmiech. Zaczęła się zastanawiać czy to ona im przeszkadza, czy doprawdy towarzyszka miała coś pilnego do załatwienia. A może po prostu Carrie jest przewrażliwiona? Tego w tej chwili nawet ona nie wiedziała.

Anonymous - 25 Kwiecień 2012, 21:57

Białowłosy ledwie zauważalnie uśmiechnął się na słowa Melanie. Tak, to był ten moment. Chwila, która miała przywrócić stary porządek. Jasnym było, że za nią pójdzie. Nie mógłby przecież dać jej tak łatwo odejść. Jako wyjątkowo uparty samiec, mógłby za swoją 'własnością' i na drugi koniec świata pójść... szkoda jednak, że jego motywacje nie były takie szlachetne jakie powinny być, biorąc pod uwagę kontekst w jakim zazwyczaj używa się takiego sformułowania. Mimo wszystko Illu już po chwili przywołał na buźkę przyjazny uśmiech, którym obdarzył obie kobiety.
- Mel, moja droga, mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko kiedy Cię odprowadzę. Moglibyśmy trochę jeszcze powspominać stare czasy.
Wypowiedział swe słowa wyjątkowo normalnie. Zupełnie tak jakby Żywy Trup była faktycznie jego przyjaciółką. Na ten numer można było złapać wiele łatwowiernych istot, a sam cyrkowiec, jak wiadomo, nie był totalnym beztalenciem jeśli chodzi o grę aktorską. Sięgnął po swoją filiżankę i wypił resztę chłodnej już kawy. Następnie odsunął krzesełko, głośno szorując jego nogami po podłodze i zbliżył się do Carrie. Nachyliwszy się na nią odnalazł jej ucho.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - mruknął, owiewając po raz kolejny ciepłym oddechem jej narząd słuchu i wyprostował się, sięgając jednocześnie dłonią do włosów, które nieco odgarnął z twarzy. Potem zaś zbliżył się do Melanie i bez zbędnych wstępów chwycił ją za rękę by wyciągnąć z kawiarni. Pół biedy gdyby złapał ją normalnie. Znaczy chwyt niby był w porządku, ale przy takiej sile nacisku palców, mogło zacząć dziać się coś niekoniecznie dobrego z uciskaną kończyną. Mimo wszystko na pierwszy rzut oka trudno było to zauważyć. Z bezczelnym uśmieszkiem wyprowadzał dziewczynę z centrum.

Anonymous - 26 Kwiecień 2012, 17:15

Wiedziała, że teraz będzie najgorsze, że to, co zacznie się dziać, to będzie horror. Ale przecież nie może tak łatwo odpuścić, prawda? Przecież... przez jakieś pół roku była wolna i cieszyła się życiem, więc nie ma zamiaru z tego od tak rezygnować! Kiedy ten zaczął gadać, jakby naprawdę mu na niej zależało, jakby byli przyjaciółmi, zrobiło się jej niedobrze. Udawanie udawaniem, ale żeby aż do tego stopnia...? To było po prostu... mdłe i nie do wytrzymania. Fuuuj! Jak tak można... być aż tak podłym? Człowiek, który go stworzył, musiał być niezłym sadystą, a może nawet i masochistą? A kto go tam wie, pal go licho. I tak go nienawidziła za to, że przez niego musi teraz cierpieć katusze, bo szanowny pan Illuminate tak sobie tego życzył. Po prostu bezczelność. Westchnęła ciężko i wstała z uśmiechem na twarzy żegnając się z dziewczyną takim słowami:
- Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy, ale we dwie.- Przez ostatnie trzy słowa miała zamiar jej przekazać, żeby odpuściła sobie tego faceta, bo zrujnuje on jej życie. Jednakże wątpiła, żeby Carrie to zauważyła. Była zbyt zafascynowana cyrkowcem, co akrobatkę trochę martwiło. On ją wykorzysta, a potem porzuci, przeszło jej przez myśl.
Nagle poczuła mocny uścisk dłoni. Starała się wyszarpać dłoń z objęcia Illuminate, ale nic to nie dało. Jak ten siłą ją ciągnął przez centrum,a ona na niego wrzeszczała, by zostawił ją w spokoju, ludzie nawet nie zwracali na nich uwagi. Zwyczajna sprzeczka "zakochanych", w tym świecie to przecież normalność. Ale to nie mieściło się jej w głowie. Za czasów, kiedy była żywa, naprawdę żywa, to by nikt tego nie przeoczył, ktoś by podjął interwencję. Ten świat zszedł zupełnie na psy. Człowiek jest zapatrzony tylko w siebie, nic dla bliźniego nie zrobi. Może to i brzmi, jakby mówiła to siedemdziesięcioletnia staruszka, ale przecież taka jest prawda, co ona może na to poradzić?
- Puść mnie bydlaku!- warknęła jeszcze raz, zapewne na marne. Może i była wysportowana i giętka, ale w tej chwili na nic by się jej to nie przydało. Musiała działać inaczej... jednak nie może użyć mocy w środku centrum handlowego. MORIA by się o tym dowiedziała, a ona by została wpakowana do laboratorium jakiegoś. A na to ona sobie nie może pozwolić... Choć kto wie? Co jest lepsze? Bycie obiektem badań, czy też nałożnicą tego palanta? Melanie była skłonna przychylić się do tej pierwszej wersji.
Mel była na pewien sposób przerażona. Ten facet był nieobliczalny. Mógł jej zrobić wszystko. Zacznie ją podpalać ogniem, po troszeczku, aż cała zamieni się w garstkę popiołu... o ile pamięta, dlaczego przystała na jego warunki. Jakby nie to, że on panował nad tym żywiołem, nie doszłoby do tego.
- Czemu mnie wtedy nie zabiłeś?- powiedziała cicho, ale słyszalnie.
Ona znała odpowiedź, chciała się jedynie upewnić, że właśnie to usłyszy. Niech wrócą tylko do domu, a ona mu pokaże. Nie da się tym razem tak łatwo.

Anonymous - 26 Kwiecień 2012, 18:45

Czuł wyraźnie chłodną skórę Melanie pod palcami, a każdy mięsień, który napinała podczas prób wyrwania się, pieścił jego receptory dotyku. Łapczywe łapanie oddechu by wyrzucić powietrze wraz z krzykiem, warknięcia i gniewne pomruki oddziaływały wyjątkowo pobudzająco na naszego bohatera oraz doprowadziły do zamknięcia palców, przez jasnowłosego, na ręce dziewczyny. Wbijał w nią paznokcie. Nie miał najmniejszego zamiaru jej puścić, co zresztą było oczywiste. Po prostu szybkim krokiem przebijał się przez tłum ludzi, co chwila kogoś potrącając i przewracając na podłogę. Agresywne syki poturbowanych przechodniów wkrótce poskutkowały tym, że nadgarstek Mel stał się zdecydowanie zbyt ciepły, w stosunku do reszty ciała. Nie palił jej jeszcze, o nie, na to było zdecydowanie zbyt wcześnie. Największą przyjemność przecież należy zostawić sobie na koniec. Po prostu jego dłonie wydzielały zbyt dużo ciepła i, co ciekawe, robił to zupełnie nieświadomie. Narastała w nim ekscytacja.
Stuk, stuk, stuk, stuk, stuk, stuk.
Podeszwy butów Illuminate raz po raz uderzały o ziemię, aż wreszcie wszystko umilkło. Znaczy, wróć, albinos po prostu się zatrzymał. Umiarkowany hałas, który powodowały rozmowy ludzi i zwykłe sklepowe zamieszanie nadal pozostawały, lecz gdy białowłosy pchnął drzwi służbowych pomieszczeń, wszystko ucichło niczym po dotknięciu czarodziejskiej różdżki. Zabawne, jak skutecznie chroniące przed hałasem mogą być jedne drzwi. Kilka kroków i już oboje, kobieta i mężczyzna, znaleźli się w jednym z bocznych pomieszczeń. Wystarczył zwykły kopniak i już pokój stał przed nimi otworem. Jednym, szybkim ruchem Ill wrzucił do niego swą towarzyszkę, najwyraźniej nie mając zamiaru bawić się w subtelności. Po prostu miotnął nią w puste wiadra ustawione w lewym kącie. Następnie szybko zamknął drzwi w tradycyjny sposób, a więc dla odmiany nimi nie trzasnął.
Dopiero teraz Połykacz Ognia postanowił odpowiedzieć na pytanie zadane przez Rebeliantkę. Podszedł do niej i wymierzył jej wyjątkowo szybkiego i silnego kopniaka prosto w brzuch.
- Sądziłem, że jeszcze mi się przydasz kochaniutka... Wolisz żeby tak pozostało czy mam Ci wybebeszyć flaki na miejscu? No dalej, kur**, odpowiadaj!
Był wściekły. Baa, wściekły to w sumie mało powiedziane. Gdyby było to możliwe to zapewne właśnie z uszu uchodziłaby mu para. Jak przed minutami był zadowolony to teraz po prostu puściły mu hamulce. Za każdą minutę czy sekundę wolności Melanie miała mu zapłacić. To, że go nie było to wcale nie oznaczało, iż była wolna, o nie. Teraz miało być jeszcze 'lepiej'. Wyraz dzikiej furii wykrzywił twarz białowłosego kiedy ten zamierzył się by sprzedać kobiecie cios w twarz nowiutkim glanem.

Anonymous - 28 Kwiecień 2012, 12:11

Carrie spojrzała na Illuminate, później na Melanie. Dziewczyna wydawała się być niespokojna,ale fioletowooka po słowach Illego odgoniła wszelkie podejrzenia. Uśmiechnęła się do dwójki.
Przytaknęła na słowa za równo białowłosemu jak i krótkowłosej. Miała naprawdę wielki szum w głowie. Coś w jej myślach budowało ogromny chaos, którego Carr nie była w stanie teraz przegonić. Odsunęła starannie krzesło odprowadzając ich wzrokiem
,następnie podniosła się i wzięła w dłonie miśka, który miał być dla niej niejako prezentem. Tak też starała się to traktować, w końcu w dość interesujący sposób poznała chłopaka i ten plusz zapewne będzie jej przypominał o tej nieco zabawnej sytuacji. Do tego jakże miłego dnia był jedno ,duże ale. Nie odnalazła swego `rodzica`. Wzięła głęboki wdech i ruszyła przed siebie. Rzuciła jeszcze ten słodki uśmiech kelnerce, która przyjmowała od nich jak i podawała im zamówienia. W jej głowie istniała jedna wielka wojna. Pierwszy raz w życiu spotykała się teraz z taką dziwną intuicją. Zaczęło ją to martwić. Przełknęła cicho ślinę i stawiając kolejne kroki obejrzała się jeszcze za daną parą. Pasowali do siebie. Na tę myśl Carrie uśmiechnęła się nawet nie wiedząc w jak wielkim jest błędzie...
Może kiedyś gdy spotka Melanie wszystko się w jej głowie rozjaśni albo i powstanie jeszcze większy zamęt, którego już chyba nie zlikwiduje nikt,ani żadne "czary mary". Westchnęła i wyszła z danego miejsca kierując się ku bramie.

/zt

Anonymous - 28 Kwiecień 2012, 21:39

Krzyczała cały czas na niego, starała się wyrwać, ale nie dała rady. Miała w oczach łzy, ale nie uroniła ani jednej. Żaden, ale kompletnie żaden człowiek nie zwrócił na nią uwagi. Ona błagała, by ktoś jej pomógł, ale wszyscy byli pochłonięci swoimi sprawami. A po co się przejmować dziewczyną, która się drze na cały głos. Przecież to normalne, ale chyba w tym świecie. Melanie była przerażona. Nie wiedziała, co Illuminate chciał jej zrobić, ale wiedziała, że nie jest to nic dobrego, więc musiała walczyć o swoje. Miała przecież iluzje, ale nie wiedziała jak ich użyć. Jej myśli były pochłonięte całkowicie czymś innym niżeli tak ważną sprawą. Nagle... poczuła ciepło. On ją w tej chwili podpalał... przypalał, nie wiedziała, jak to określić. Teraz to słony płyn popłynął jej po policzkach.
- Przestań mnie przypiekać!- warknęła nieco ciszej niżeli resztę. To mogło się wydać podejrzane.
Nagle wylądowała na stosie wiader. Ni stąd ni zowąd wrzucił ją do jakiegoś składzika. Poczuła przeszywający ją ból. Może to ją zabić nie zabije,ale odczuwa wszystko to, co ludzie. Kiedyś przecież sama była człowiekiem. Melanie spojrzała zapłakanymi, lecz ani trochę przerażonymi oczyma na niego. Nie bała się. Miała w dupie co jej teraz zrobi, ona się tak łatwo także nie da.
- Wal się.- Dała w to tyle jadu ile się dało, a przy tym splunęła prosto mu na te śliczne glany, kiedy ten kopnął ją w twarz. Tego było za wiele. Cyrkowiec wylądował w rowie. A miała gdzieś, że to był świat ludzi. Musiała się bronić.- Wolę wylądować u MORII niż pozwolić się znowu tak bezczelnie skrzywdzić.- No i historia się powtórzyła, jednak tym razem żadnych iluzji nie było, bo w pewnym sensie wiedziała, że jak zobaczy ogień, to może być nieciekawie, ale tym razem się tak łatwo nie da. Ona chce być wolna.

Anonymous - 28 Kwiecień 2012, 22:08

Nie dbał o to co wykrzykiwała, czego chciała, co robiła. Każdy jego ruch był teraz podporządkowany emocjami. Głównie kierował się złością, ale pojawiła się także potrzeba zdominowania Melanie. Poza tym trochę frustracji, irytacja i totalna znieczulica na otaczający go świat. Teraz, dla niego, istniała tylko ona. Chciał wziąć ją w ręce i po prostu zatłuc. Ująć twarzyczkę w dłonie i napierać na jej czaszkę dopóki nie rozkruszy się niczym kawałek lodu, a mózg nie zaleje mu palców. Destrukcja, destrukcja, destrukcja. Obudziły się w nim dawne instynkty, dokładnie te, które pomagały mu plamić koszule krwią kilkadziesiąt lat temu. Kiedy odchodził, bo to ucieczka nie była.
W każdym razie, z całą pewnością, nie potrafiłby nad sobą zapanować gdyby w ogóle próbował to teraz robić. Poddał się emocjom. Poddał się wściekłości, bardziej zwierzęcym niż ludzkim instynktom. W jego oczach zapłonął ogień. W tym momencie wyglądał naprawdę przerażająco. Wątpliwym było by kiedyś wcześniej ktoś doprowadził go do tego stanu, a jeśli nawet to z całą pewnością nie żyje teraz spokojnie na wsi wśród łąk i lasów.
Splunięcie nie zrobiło na nim wrażenia. Prawdę mówiąc, chyba nawet nie zwrócił na nie uwagi. Bardziej zainteresowałyby go wypadające z dziąseł zęby kobiety.
- Takaś pewna - prychnął, odrzucając na moment ramiona, ale zaraz spiął je niczym bokser szykujący się do walki. Można wręcz rzec, że ta pozycja 'uruchamiała' mu się automatycznie.
- W takim razie srodze się zawiedziesz. Nawet w MORII nie ma miejsca na taką niesubordynację.
No i historia zatoczyła koło. Illu znowuż wylądował w dole, który bardzo dobrze pamiętał z ich ostatniego spotkania, jednakże i tym razem nie miał zamiaru się patyczkować. Podciągnął rękawy kurtki do łokci i wsunął rękawiczki do kieszeni, bowiem nie chciał ich niepotrzebnie niszczyć, zwłaszcza, że ostatnio złotych jaj nie znosił. Następnie wykonał ruch obiema dłońmi jakby chciał otrząsnąć je z wody i rozpalił na nich ogień. Tym razem nie pozostawał on jedynie w obrębie najwyżej nadgarstków, a przeszedł także na przedramiona, zatrzymując się mniej więcej w połowie drogi do wspomnianych wcześniej łokci. No i cóż, można powiedzieć, że chwilowo czekał na reakcję Mel.

Anonymous - 4 Maj 2012, 15:59

Ona miała serdecznie gdzieś, co on w tej chwili czuł. Musiała na niego tak czy siak uważać, bo był w tej chwili niebezpieczny. Melanie obserwowała każdy jego ruch, widziała ten obłęd w jego oczach. Domyślała się, jaki widok stawał przed jego oczami, ale ona nie pozwoli, by te marzenie się zrealizowało. Nie da zgnieść swojej czaszki, a jej mózg nie będzie spływał mu po palcach. Mel może i nienawidzi samej siebie, ale nie da się skrzywdzić. Adrenalina krążyła w jej krwi sprawiając, że wszystko znacznie szybciej u niej pracowało, czuła się nieco podbudowana. Tym razem to ona wygra, tym razem ona będzie górować, tak musi być. Nie przestraszy się ognia, którym panował Illuminate. Może i się go w głębi duszy panicznie bała, ale musiała nad tym zapanować. Nie mogła do końca swojego życia mu ulegać tylko po to, by móc żyć. Oj nie. Ona chciała być wolna i taka będzie. Kiedy to na niego napluła ten się nawet tym nie przejął. Zmrużyła oczy i przysłuchała się temu, co ma te wredne stworzenie do powiedzenia. Kiedy zobaczyła jego bokserską pozycję to wybuchła śmiechem a na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.
- Znalazł się Adamek.- Prychnęła.
A gówno ją obchodziło, kogo przyjmują w MORII, a kogo nie. Ona chciała jedynie się od niego uwolnić do końca życia, by mieć spokój. Jednakże ten jej na to nie pozwalał i musiała znowu go w grobie umieścić, ale widziała, że ten znów użyje ognia, by ją przestraszyć. Nie da się tak łatwo. Na widok płomieni szybko zamknęła oczy, udając że wcale ich tam nie me. Nie może się poddać, musi być silna, udowodnić mu, że jest w stanie go pokonać...!

Anonymous - 4 Maj 2012, 21:31

Złość niemalże wypływała mu uszami. Był tak naładowany adrenaliną, jakby przed sekundą walczył z grizzly. Naprawdę trudno było sobie wyobrazić to co działo się teraz w jego głowie. To był po prostu jeden wielki chaos. Fakt, że odbierał wszystko szybciej wcale nie pomagał. Dzięki temu chaos się pogłębiał, a złość narastała.
Miał jej już serdecznie dosyć. Jej nieposłuszeństwa i chęci do wkurzania go. Mimo to nie zamierzał broń Boże jej zostawiać w spokoju. Kiedy ktoś go drażni to dodatkowo przyczepia się do jego pleców i powstawia mu nogę, kiedy na moment odwróci wzrok. Miał głęboko w czterech literach jej drwiny i oznaki braku szacunku, którego zresztą nawet od niej nie oczekiwał. Ważne żeby się go słuchała, a w tym momencie zdecydowanie tego nie robiła. Chore urojenia o wolności. Też mu coś.
Oczekując reakcji mocno się przeliczył. Najwyraźniej panienka postawiła na taktykę pod tytułem ignorowanie, dopóki jej się do tyłka nie dobierze i nie przysmaży jej udek. Białowłosy mruknął coś obelżywego pod nosem i odrzucił włosy do tyłu, szarpnięciem głowy, najwyraźniej mając zamiar zabrać się za nią ostrzej. Miał raczej mało pomysłów jak się wydostać z tego rowu, aczkolwiek można było spróbować czegokolwiek. W końcu najwyżej się udusi, zasypie czy coś w tym stylu. Kiedyś i tak by musiał zginąć i szczerze mówiąc było mu obojętne czy zabije go jakaś żałosna, rozkładająca się kupa mięcha czy pieprzony atak serca. Skierował więc dłonie pod skosem, w stosunku do ziemnego sklepienia i wypalił w nie strumieniem ognia. Raz kozie śmierć.

Anonymous - 6 Maj 2012, 19:09

Ona nie chciała go zdenerwować. Nie chciała być także nieposłuszna wobec niego. Celem tej całej awantury było całkowicie co innego. Bardziej głębszego niż chęć Melanie odpłacenia z nawiązką Illuminate za całe cierpienie, jakie jej urządził. Za te upokorzenie i hańbę wręcz. Mimo że miała wielką ochotę go tam zostawić, udusić i nie pozwolić, by wyszedł, to dziewczyna walczyła jednak z tymże pragnieniem zemsty. Nie mogła sobie pozwolić na to, by spadła na jego poziom. Nie chciała się stać zwierzęciem. Choć z drugiej strony widok zimnego i niezagrażającego już Mel cyrkowca sprawiał jej radość. Jednakże postanowiła go tam tak długo trzymać dopóki, dopóty nie odpuści jej i nie powie, że w końcu zostawi ja w świętym spokoju i będzie mogła sobie ułożyć życie na nowo, bez ciągłego strachu. Ona nie chce zabijać. Już kiedyś to zrobiła, Heinz dostał to, na co zasługiwał, tak samo ta druga świnia, która pozbawiła ją ludzkiego życia i zmusiła ją do bycia tym, czym jest. Jednakże nawet jej szansę trzeba dać, prawda? I ona teraz o nią walczy. Może i nie powinna. Jak przegra ten bój, to odbije się to na niej, będzie jeszcze gorzej. Jednakże nie będzie miała do siebie pretensji, że nie spróbowała powalczyć o swoje. A co do przysmażenia jaj udek, to tak łatwo mu się nie uda. Ona ma zamiar zignorować to, co Illuminate wyrabia w swoim grobie. Jednakże zaskoczyło ją to, że nagle ogniem zaatakował ściany, próbując się wydostać. Nie mogła, nie mogła ulec słabości i okropnej paniki przed ogniem. Jak ma umrzeć to na pewno nie teraz. Jednak z drugiej strony ją to przerażało. Melanie postanowiła dać mu kolegę do zabawy i wraz z Illem w grobie był także... lew. Jakby stanął na dwóch łapach nie byłby on większy nawet od samej Mel.
- Proszę cię, odpuść. Nie mam zamiaru cię zabić ani nic. Po prostu chcę zacząć wszystko od nowa. Nawet tak paskudna istota jak ja powinna dostać drugą szansę.
Mówiła nadzwyczaj spokojnie, bez poprzedniej wrogości w głosie. Ale... tak naprawdę była załamana. W oczach pojawiły się łzy, ale nie uroniła ani jednej. Nagle lew zginął, a Illuminata stał naprzeciwko niej. Nie miała już po prostu na to wszystko ochoty. Walcząc z nim zaczęła się zachowywać jakby była obłąkana, a ona taka nie jest. Do końca życia, nawet jeśli ma się ono zaraz zakończyć, pozostanie ludzka na tyle, ile potrafi. Wytarła oczy, bo wiedziała, że cyrkowiec nie lubi płaczących istot. Podniosła dumnie głowę, nastawiając policzek. Teraz pewnie ją uderzy tak mocno w twarz, że się przewróci. No cóż. Przez chwilę walczyła o własną wolność. Teraz nie widziała w tym najmniejszego sensu. Co ona sobie myślała? Była okropnie zmęczona, nie byłaby w stanie utrzymać Illa zbyt długo w dole. Tak samo iluzja. Głupie pragnienie wolności. A mogło się skończyć na tym głupim kopniaku. No cóż, niech będzie już i tak. Niech teraz się na niej wyżyje, zaprowadzi, a raczej wytarga ją do domu, do tych ruin i znów to zrobi. A może nawet się nie będzie fatygował i skrzywdzi jej psychikę po raz kolejny tu i teraz? Melanie miała już wszystko głęboko w dupie. Uśmiechnęła się cynicznie. Można powiedzieć, że wygrała ten bój. Pokazała, to co chciała, teraz niech się dzieje to, co ma się stać.

Anonymous - 6 Maj 2012, 20:08

Ludzka nienawiść jest zabawna. Pobudza do gwałtownych i nieprzewidywalnych działań. Przysłania inne emocje, uczucia oraz targa człowiekiem tak, że w pewnym momencie on sam nie wie co właśnie robi.
Nienawiść jest smutna. Sprawia, że krzywdzimy najbliższych, a także rani ludzi, z którymi nie mieliśmy wcześniej styczności. Odbieramy im rodzinę, a oni z kolei nienawidzą nas.
Nienawiść jest tajemnicza. Nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nam nienawidzić, ale trzeba być pewnym, że kiedy ten moment przyjdzie należy być silnym. Należy mieć kontrolę nad sobą, inaczej nienawiść spłynie na nas i pożre.
Nienawiść jest w każdym. Tylko niektórzy jeszcze jej w sobie nie odkryli, a trzeba być pewnym, że ona nadejdzie. Przyczajona w mroku, znajdzie najlepszy moment i zniszczy komuś życie.
Nienawiść kieruje białowłosym. Bierze go w swe chłodne objęcia i przysiada mu na karku, oplatając ramionami coraz ciaśniej i ciaśniej z każdą minutą, dniem, tygodniem. Daje niewyobrażalną siłę, motywację, ale powoli niszczy. Niszczy człowieczeństwo jakie jeszcze tli się w jego osobie i zastępuje je czymś paradoksalnie doskonalszym. Zwierzęcymi instynktami. Każdy może stać się dzięki nim psychopatą, a tacy mają o wiele weselsze życie.
Nie dbał o to co się z nim stanie, więc lew był w jego oczach jedynie kolejną przeszkodą, którą wystarczy dotknąć by się posypała. Nie myślał racjonalnie, nie odczuwał już niczego. Wszystkie ludzkie odruchy zaczynały się wyłączać, chować pod skórę. Miały się nie pojawiać przez jakiś czas, choć kto je wie. Może tym razem powrócą w dobrym momencie?
Na zwierze poleciała dość spora kula ognia, która, jak z początku mniemał Ill, go przepędziła. Zaraz jednak cały grób się posypał. Nie interesowało go to co Melanie chciała osiągnąć i co jej się udało, a co nie. W głowie były mu tylko własne potrzeby i właśnie zamierzał je zaspokoić. Nie uderzył jej, a przynajmniej nie od razu. Zbliżył się i chwytając za barki przyszpilił do najbliższej ściany, jedną rękę, jeszcze gorącą, umiejscawiając na gardle kobiety, w które jednocześnie wbił paznokcie. Potem przysunął ją do siebie i po prostu ponownie pchnął, ot tak ze trzy razy, coby może trochę 'rozumu' do głowy wbić? Kto go wie, a i tak był delikatny, bo darując sobie dalsze pastwienie się nad jej kością potyliczną i ciemieniową, przestał niszczyć ściany, uniósł dziewczynę do góry za ubrania i po raz kolejny brutalnie zgwałcił. Nie dbał już o nic poza tym by chodź przez moment czuła się upokorzona, a już zwłaszcza samotna. Nikt w tym momencie nie mógł jej pomóc. Nikt.
Kiedy już skończył z rozmachu uderzył kobietę pięścią w żebra, a gdy już pozwolił jej upaść kopnął w nerki. Potem zaś przykucnął przy dziewczynie, sięgając do jej twarzy. Ułożył kciuk na jej policzku, a resztę palców umiejscowił na szczęce. W ten sposób ścisnął ją i rozpalił ogień na dłoni, chcąc naznaczyć ją po swojemu. Ot, niech pamięta co ją czeka.
- Dla Ciebie nie ma drugiej szansy. - mruknął wtedy dość cicho, niemalże sam do siebie i odszedł na parę kroków by najzwyczajniej w świecie zajrzeć do ukradzionego portfela. Zupełnie tak, jakby to co przed sekundą zrobił było do granic możliwości normalne.

Anonymous - 8 Maj 2012, 19:30

Czuła się po prostu podle. Znowu się poddała, nie była w stanie walczyć, bo z każdą sekundą traciła swoje człowieczeństwo, którego w niej było naprawdę mało, bo ona sama nie czuła się istotą ludzką. Melanie gardziła samą sobą, nienawidziła się za to, kim jest, ale to nie był powód, by nie spróbować ułożyć sobie życia na nowo, jednakże Illuminate nie chciał dać jej szansy, na którą tak naprawdę nie zasługiwała. Ale z drugiej strony nic nie szkodziło jej zaryzykować. Jednakże myliła się co do cyrkowca. Miała nadzieję, że ten postara się ją zrozumieć, że jest w nim coś z rozumnej istoty, myliła się. Ill był tylko zwierzęciem, które kierowało się jedynie instynktami przetrwania, byle tylko istnieć. Ona się ich pozbyła. Może i jest słaba, ale za to ludzka. Zachowuje się tak, jak powinna i czuła się z tym dobrze. Jednakże to, co jej właśnie zrobił, sprawiło, że przez nią przeszło uczucie samotności, lęku i upokorzenia, jednakże najbardziej liczył się ten ból. Znowu to samo, jednakże tym razem nie płakała. Znosiła to dzielnie, każdą jego obelgę i uderzenie. Kiedy skończył została uderzona w żebra, a kiedy upadła na kolana dostała jeszcze po nerkach. Zwinęła się z bólu, ale nie uroniła żadnej łzy. Musiała być silna. Miała dość ciągłego mazgajenia się, jednakże brakowało jej czystej i szczerej bliskości, kogoś, kto by ją przytulił i powiedział, że wszystko jest już dobrze. Już dawno nikogo takiego nie miała i zapewne mieć nie będzie, ponieważ kto by chciał się przyjaźnić z żywym trupem, który jakimś cudem sobie chodzi po ziemi. Nagle poczuła ciepło na twarzy i nagle zaczął się wydzielać dość niemiły smród palonego mięsa. Teraz wytrzymać nie mogła. Po policzkach spłynęły jej łzy. Ogień, ogień, ogień...
- Proszę, przestań, zrobię co zechcesz, ale przestań!
Nagle puścił. Melanie zwinęła się w kłębek. Była cała w nerwach, cała się trzęsła. To wszystko było dla niej zbyt skomplikowane. Jak można się tak obchodzić z drugą osobą? Czy ona jest aż tak odrażająca? Mel spojrzała na swoje ręce, które były białe jak papier. Oczy także jej nie były naturalnego koloru, bo przybrały odcień dziwnego niebieskiego, który normalnie nie występuje jako barwnik tęczówki. Na dodatek ta dziura w piersi, którą teraz było widać. Melanie szybko ją zakryła, nie chciała wiedzieć o jej istnieniu. Biedna. Przydałby się teraz ktoś, kto jej pomoże. Ale ona jest sama, całkowicie sama na tym świecie. Nie ma nikogo i z tym musi się pogodzić...

Anonymous - 8 Maj 2012, 22:04

Illuminate czuł się jak zwycięzca. Niczym Bóg stał nad dziewczyną i każdym skinieniem palca zmieniał to jak bardzo źle układało się jej życie. Jak na razie wspinał się na szczyt skur*ysyństwa i bardzo mu to odpowiadało. Widział siebie jako kogoś lepszego od niej, a przecież niekoniecznie musiało tak być. Był jednak nauczony czegoś innego.
Kiedy dziecko się rodzi jego umysł i dusza są czystą kartą, tabula rasa, a w ciągu swego życia karty powoli zapełniają się przekonaniami, uczuciami i milionem innych rzeczy, dla których nie było miejsca w przypadku białowłosego. Kiedy to ktoś budzi się na stole operacyjnym i patrzy jak przyszywają mu kończyny zaczyna od środka gnić. Traktują cię jak zwierzę, uczą złych zachowań, dając niewłaściwe wzorce. Potem uciekasz, zabijając swych twórców. Masz krew na rękach do końca życia. Pół biedy gdyby to była tylko krew MORII. Kiedy siedzisz zamknięty w klatce, zaszczuty niczym dzikie zwierzę przestajesz myśleć o kimś innym poza sobą. Kiedy zaś wpadasz w morderczy szał, nie patrzysz na nic innego poza tym by kogoś wreszcie zabić. By chwycić czyjąś głowę i skręcić kark, zmiażdżyć kości, poprzetrącać ręce. Cała osobowość człowieka jest uzależniona od środowiska jakie go ukształtowało. Poza tym zawsze jest tak że jedni mieli lepiej, zaś inni gorzej. Nie ma na świecie nikogo podobnego do nas samych aż tak bardzo by można by nazwać go swoim lustrzanym odbiciem, drugą kroplą wody.
Nienawidził, bo nikt nie nauczył go nigdy, że można inaczej. Teraz było już chyba na to zbyt późno.
Czerwonooki wciągnął głęboko powietrze do płuc. Zapach palonego mięsa przywołał na jego twarz uśmiech. Dzisiaj był wyjątkowo zadowolony z siebie. Przeglądał zawartość portfela i doliczył się wystarczającej liczby banknotów, która niechybnie posłuży mu do zakupu papierosów. Sporo się ostatnio mówi o tym, że palacz wcale nie jest pożądany w dzisiejszym świecie, lecz czy go to interesowało? No właśnie...
Wsunął ponownie portfel do kieszeni i zerknął na Melanie ze średnio skrywaną odrazą. Wyglądała strasznie żałośnie. Żałośnie w sensie na tyle żałośnie, że aż nie mógł na nią patrzeć, ale nie współczuł jej bynajmniej.
- Ogarnij się - rzucił do niej suchy rozkaz i odgarnął opadającą grzywkę na bok. Oczywiście zaraz wróciła ona do pierwotnej pozycji, jednakże Illuminate nie przejmował się nią ponownie, a jedynie postawił parę kroków w kierunku drzwi wyjściowych, czekając na dziewczynę. Najwyraźniej zamierzał ją zabrać do swego, nieswojego, prywatnego piekiełka.

Anonymous - 12 Maj 2012, 07:53

Melanie czuła się taka samotna i bezradna. Chciała stąd uciec, ale nie miała jak. Jednakże czuła się w pewien sposób dobrze. I co z tego, że Illuminate znowu nad nią zapanował? Ona jest tym, kim jest i musi się z tym pogodzić. Cyrkowiec nie szanował jej taką, jaką jest, więc musi się z tym sama pogodzić. Prawdę mówiąc ona także nie odczuwa do niego szacunku, dlatego też go od mężczyzny nie wymaga. On był wyprany z uczuć po to, by zabijać, zapewne został do tego celu stworzony. Cyrkowcy nie mają łatwego życia, zazwyczaj im współczuła, ale temu osobnikowi ani trochę. Ale nie... gdzieś głęboko w sercu czuła jakiś żal, który miał na celu wpojenie jej, że nawet dla Illa nie jest za późno. Zawsze jest ta iskierka nadziei, która się właśnie w Mel tliła. Może i teraz jest jego popychadłem, zabawką wręcz, z którą robi co chce, ale jest szansa, że kiedyś to się zmieni i że obydwoje będą w dobrych relacjach, a chociażby znośnych. Ona nie ma tak naprawdę nic przeciwko bycia uległą, ale nie w tym znaczeniu, żeby być katowaną co chwilę, bo mimo że to jej tak naprawdę zabić nie może, ona to odczuwa. Boli ją aktualnie wszystko, żebra, żołądek, nerki... no dosłownie wszystko. Nogi także. Nie potrafiła nawet kroku zrobić, ale to trudno się mówi. Jakoś dojdzie do tego piekła, które było kiedyś jej domem. Słysząc jego rozkaz przytaknęła głową i zaczęła poprawiać włosy, ubrania, by wyglądać choć troszkę normalnie, ale nie było to łatwe, bo oczy miała całe podpuchnięte od płaczu, a przy sobie nie miała żadnych kosmetyków, dzięki którym by to zamaskowała. Zrobiła jeden krok na próbę, później drugi, Nie było tak źle. Za pierwszym razem czuła się znacznie gorzej. Z jej ust wydobyło się krótkie i ciche "heh" i podeszła bez słowa do Illuminate. Wiedziała, co się zaraz zacznie, jednakże musiała jakoś to przecierpieć, prawda? Ludzie się zmieniają, nawet dla cyrkowca jest szansa, wystarczy mu jakiś impuls. Musi szybko obmyślić jakiś plan, który sprawi, że Ill będzie normalną osobą, a nie takim sadystą. Może wobec niej nigdy nie będzie miły, bo jak tu obdarzyć jakimkolwiek pozytywnym uczuciem żywe zwłoki, jednakże... miała nadzieję, że taka osoba się kiedyś znajdzie, która będzie ją wspierać.
Anonymous - 12 Maj 2012, 10:20

Na jego twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia, kiedy to patrzył jak Melanie próbuje przywołać się do porządku. Odpowiadały mu bardzo momenty, w których była posłusznym trupem, jednakże wiedział, że nie mógłby zbyt długo wytrzymać z przerażoną, płaszczącą się kobietą. Trochę buntu także było wskazane, w końcu ileż wtedy było możliwości do okazywania agresji. Białowłosy czekał cierpliwie na to by towarzyszka do niego dołączyła, po czym otworzył przed sobą drzwi i wyszedł z pomieszczeń, zatrzymując się i czekając. Gdy Melanie dopełzła objął ją ramieniem i z głupim uśmieszkiem wymusił na niej swoje, dość szybkie, tempo zaciągając ją najpierw do kiosku. Puścił ją wtedy i kupił pięć paczek papierosów. Powsuwał je w kieszenie kurtki, uprzednio napoczynając jedną i wyciągając z niej szluga. Na tę chwilę jedynie wsunął go w zęby i chwycił kobietę za przegub by zaprowadzić ją do jakiegoś baru szybkiej obsługi. No co? Każdy musiał czasem jeść. Nie zamierzał jednak robić tego na miejscu, wśród gapiących się głupio ludzi, a wziął na wynos dwie, wyglądające zachęcająco potrawy, zapakowane w styropianowo podobne pudełka. Nie miał zielonego pojęcia czy jego żałosna służąca cokolwiek jada, choć raczej stawiał, że nie, ale w sumie od tak dawna niczym się nie żywił, że mógłby wszystko wsunąć sam bez najmniejszego problemu.
Lewa ręka wróciła na swoje miejsce, na nadgarstku Mel, zaś na prawej ‘zakręcił’ sobie reklamówkę z jedzeniem i wkrótce wyprowadził dziewczynę z Centrum. Zatrzymał się na moment przed drzwiami wyjściowymi i zapalił papierowa, oczywiście przy użyciu palców. Zaciągnął się z dwa razy, po czym ruszył w dalszą wędrówkę wraz z dziewczyną.

[oboje zt]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group