Mari - 4 Październik 2018, 12:39 Zaśmiała się, słysząc słowa popielatowłosej - masz rację, choć każdy popisuje się w inny sposób - powiedziała. Nawet powoli zaczynał jej się poprawiać humor. Chyba nie mogła cały czas zamartwiać się o Kruczka. Na razie musi skupić się na gościach, żeby potem nie było, że jest niegościnna, albo nie umie nikogo ugościć. Jakby się potem Nishi dowiedział, to pewnie byłby na nią za to zły.
Zamyśliła się - w sumie bardzo trafne powiedzenie - przyznała, przytakując sobie lekko głową. Jakby tak na to spojrzeć, to faktycznie większość facetów w ogóle nie dorastała. Wystarczy spojrzeć na tę dwójkę. Cierń na pewno miał już te kilkaset lat, a nadal się popisywał. To samo Lunatyk, choć jego nie znała na tyle, żeby wiedzieć ile ma lat.
Przyglądała się pracy Gwardzisty. Musiała przyznać, że mimo iż był Arystokratą i potraktował ją te kilka lat temu dość niemiło, to radził sobie w tej tematyce. Ba! Nawet zrobił miejsce na ognisko! A to ci heca. Nie bał się ubrudzić swoich szlacheckich rączek.
Skrzywiła się, widząc co się dzieje z Poe. Wyglądało to dość obrzydliwie, ale z drugiej strony było dość interesujące. Wyszła powoli z domu i przyglądała się jak pajęczyna pojawia się na drzewie i altanie. - mam nadzieję, że jak już nie będzie nadawać się do użytku, to przyjdziesz posprzątać - powiedziałam gdy ogromny pająk wlazł do domu. Nie podobało jej się o, ale póki nic nie rozwalił o jakoś mogła przymknąć na to oko.
- Cierniu pomożesz jeszcze? - zapytała, ruszając na tyły domu, gdzie pamiętała, że znajduje się drewno do kominka sama tego nie mogła nosić przez kostkę, ale czemu nie wykorzystać jeszcze tego, że mają tam jakiś facetów, którzy tak ochoczo pokazują swoje umiejętności.
Zawołała jeszcze do Iry, by powoli przynosiła rzeczy do ogrodu, a sama zajęła się ogniskiem.Ira - 10 Październik 2018, 19:20 Jak usłyszała, że coś się dzieje to oczywiście poszła zobaczyć. Pokaz Upiornego był ciekawy, ale przemiana Poego też była fascynująca w swojej upiorności - choć szczerze mówiąc nie wyglądała na przyjemną.
- Aleś ty paskudny... - wymruczała nie odwracając oczu od pająka w produkcji.
- O to się nie martw. Pajęcza nić jest mocniejsza od stali tej samej grubości. - zabłysnęła wiedzą Ira. Skąd to wiedziała? Chyba wyczytała w internetowych ciekawostkach. Zresztą nawet taka codzienna wiedza by wystarczyła. Pajęczyny są na świeżym powietrzu, a więc są stworzone do bycia na nim.
- Widzę, że jesteś włochatym pająkiem, ale to jest raczej puchate czy szczeciniaste? Zejdź niżej! Nie chce mi się skakać. - odwróciła się do Mari i Ciernia - Jak będzie tam już drewno, węgiel czy co tam macie to już to rozpalę po swojemu i będzie można chwilę później jeść.Poe - 10 Październik 2018, 20:04 Vaele był odległy. Jak zresztą zawsze, gdy pogrążał się we wspomnieniach. Amias rozmyślał wówczas, gdzie podziewał się umysł Upiornego. Na co spoglądały tęczowe oczy Ciernia? Czyżby wracał do starych dziejów? Ich wspólnych treningów, które odbywali po kryjomu? Czort raczy wiedzieć!
Jednak coś pozostało z dawnych lat. Postawa, ton i drobne, wyuczone gesty. Dokładnie obliczone niczym w szwajcarskim zegarku. Wykonywane z łagodnością chłopca. Romantyk, który został żołnierzem. Urzekające i Amias prawie przyznałby, że smutne, ale okrucieństwo świata pokazało, że istnieją o wiele gorsze zbrodnie. Nie żałował Aerona, a podziwiał z przewrotną wesołością. Taki dobry, usłużny, dobrze wychowany Cierń. Wypielęgnowany kwiat. Ciekawe komu śmiał się w twarz, gdy w końcu powstał z klęczek? Nie mógł być nieskończenie dobry. Nikt taki nie istnieje. W żadnym ze światów.
- A szkoda. Twoja dyspozycyjność byłaby w tamtym czasie nieoceniona. - odrzekł z pewną urazą, jednakże nie była ona wycelowana bezpośrednio w Ciernia.
Wielokrotnie go gnębiono i wytykano palcami. Grożono w niewybredny sposób. Piękno, które zawdzięczał matce, było przekleństwem wśród stada nabuzowanych testosteronem młodych byczków. To wtedy zapuścił włosy. Może utrudniały walkę, ale były knykciami skierowanymi w ich stronę. Oczywiście dumę surowo tępiono. Po pierwsze miał być jak wszyscy. Po drugie doprowadzała do ślepej furii jego prześladowców, co generowało chaos w szeregach. Chłopcy nie mogli się skupić. Miał to wtedy gdzieś. Zawsze postępował na przekór. Chcieli obciąć mu włosy? Zapuszczał je! Chcieli wziąć go w zaułku? Sam znajdował głupców, których potem oczerniał przed resztą za to, że dali ponieść się żądzy. Sposobów było mnóstwo, a on korzystał z każdego. Żaden plan nie był zbyt podły, okrutny czy obrzydliwy. - Jak zwykle tajemniczy. - uśmiech na nowo zagościł na jego twarzy. Wiedział więcej niż Cierń śmiałby przypuszczać, ale to były sekrety powierzone mu przez niezbyt rozumnych kochanków. Nie miał zamiaru rozpowiadać ich wokoło przez wzgląd na ich mały układzik.
Codzienna pielęgnacja i dbałość o urodę właśnie wydawała owoce. Anyż i kardamon widać nie bez powodu były uznawane za afrodyzjaki. Amias średnio dawał wiarę podobnym przesądom, lecz lubił sobie wyobrażać, że faktycznie działają i uskuteczniają jego miłosne podboje. Jedno spojrzenie w wielobarwne tęczówki Upiornego utwierdziło go w przekonaniu, że Arystokrata jest gotów smalić cholewki swoich oficerek choćby zaraz. Swoją drogą szkoda, że nie miał na sobie munduru, bo wyglądał w nim bosko. Nie odrywał fiołkowych oczu od przystojnej twarzy tak długo, jak było to konieczne i nie stawało się niezręczne. Dał się podziwiać i sam podziwiał. Te rozchylone usta Rogatego, który był dosłownie urzeczony.
Srebrnowłosy zaśmiał się wdzięcznie, gdy Aeronowi zabrakło języka w gębie. Rzadko zdarzało się by zostawiał coś bez komentarza, a już zwłaszcza przytyk skierowany w jego stronę. Do tego ten rumieniec. A to ci heca. To zupełnie nowe wydanie Aerona Vaele! Ponownie oparł o niego swoją dłoń i tym razem to on nachylił się do jego ucha. - Lepiej zacznij nad sobą panować, bo towarzystwo zauważy nie tylko braki w garderobie. - wyszeptał zarówno zmysłowo jak i ostrzegawczo, przeciągając opuszkami po jego brzuchu, po czym powoli odsunął się i poprawił mankiet swojej koszuli. - Jeszcze któraś z nich uderzy cię w głowę i to ty wtedy zobaczysz gwiazdy. - kiwnął głową w stronę domu. Był zupełnie nieskrępowany reakcją Aerona. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że sam Upiorny płonął nie tylko z pożądania, ale i wstydu. Pozostawił go z własnymi myślami. Niech się z nimi bije. To akurat potrafił.
Nie mógł mówić w swej pajęczej postaci, ale nadal słyszał i widział. Karcący ton Mari, zniesmaczoną minę Ciernia. Nie spodziewał się jednak tak ciepłego przyjęcia ze strony Iry. Ktoś chciał go... dotykać?! Miał tylko nadzieję, że to nie kolejny okrutny żart. Powoli ruszył w stronę podłogi, uważając na wszystkie sprzęty po drodze. Przysunął do siebie nogi, by zrobić innym więcej miejsca i czekał na jej ruch. Jeśli faktycznie go dotknęła, mogła przekonać się, że włoski choć z wyglądu miękkie były dość trwałe i sztywne. W naturze niektóre pająki specjalnie wyczesywały je w stronę zagrażającego im stworzenia, by podrażnić ich skórę lub oczy.
- Aamlanaaamacałaś się? - jego zniekształcony głos przetoczył się przez pomieszczenie, gdy szybko zmieniał się z powrotem, po tym jak Ira zaspokoiła swoją ciekawość. Poruszył żuchwą i sapnął z ulgą, gdy ta miło chrupnęła. - A pajęczyna owszem, jest mocna. Z powodzeniem używam jej jako hamaka. - puścił jej oczko i przeciągnął się mocno.Thorn - 18 Październik 2018, 17:24 Rozmowa z Amiasem zawsze była podobna, do stąpania między wyjątkowo złośliwymi krzewami róż. Spacer tylko pozornie był przyjemny, bo odbywał się wśród ich subtelnego zapachu a same kwiaty były przecież kwintesencją piękna. Mimo jednak niewątpliwie przyjemnych odczuć jakie wiązały się z obcowaniem z naturą tego typu, ciernie jakie okalały ich łodygi pozostawiały na skórze nieprzyjemne, piekące ranki. Właśnie tak można było określić każdy kontakt z Poe - mężczyzną o pięknej aparycji, fascynującej osobowości i nęcącym zapachu, ale o ostrym języku. I chyba najgorsze w tym wszystkim było to, że Pająk doskonale wiedział kiedy go użyć i zrobić to w taki sposób, by bezpośrednio nie obrazić rozmówcy, a jednak by poszło w pięty.
Aeronowi wydawało się, że wygrał tą rozgrywkę. Sam przecież też lubił docinać, zwłaszcza komuś, kogo znał już tyle lat. Pamiętał Poe jako zagubionego gówniarza, zniewieściałego gnojka który bał się iść w towarzystwie innych żołnierzy pod wspólny prysznic. A może dowództwu tak się tylko wydawało? Cóż, Upiorny starał się nie wnikać i nie wdawać się w dyskusje z oficerami tego samego stopnia co on, bo bywały one niekiedy obrzydliwe. Amias chyba nie zdawał sobie sprawy jak oddziaływał na innych, nawet na mężczyzn. Chyba, że to wszystko było celowe...
Już miał odejść i pozostawić dyskusję w narzuconym przez siebie punkcie, ale w miejscu zatrzymała go delikatna dłoń srebrnowłosego. Spojrzał na niego zdumiony z wypisanym na twarzy pytaniem i rumieńcem, kiedy tamten postanowił zbliżyć do niego swoją twarz. Zapach anyżu uderzył nozdrza Arystokraty tak mocno, że aż zakręciło mu się w głowie.
Zamarł słysząc komentarz a wszelkie kolory dosłownie spłynęły z jego twarzy. Utkwił spojrzenie gdzieś ponad głową Poe'go, ale jego oczy przeskakiwały z obiektu na obiekt.
Poczuł się... obnażony. Nagi. Bezbronny. A bardzo, BARDZO tego nie lubił.
Warkot jaki dobiegł z jego ust zgrał się z grymasem wściekłości i mocnym chwytem nadgarstka długowłosego pięknisia. Brwi Upiornego zmarszczyły się, zdradzając, że mężczyzna jest naprawdę bliski wybuchu.
Ścisnął jego rękę mocno, może nawet za mocno, ale służyło to tylko temu, by dać mu bardzo ważną lekcję.
- Uważaj, Amiasie. - warknął cicho, strzelając z oczu błyskawicami - Przez wzgląd na naszą długoletnią znajomość, udam, że nie usłyszałem tej uwagi. - dodał i puścił ostentacyjnie jego rękę. Wyprostował się z godnością wypinając pierś przed siebie i wolnym krokiem udał się do domu.
Dobrze, że Mari postanowiła dać mu coś do roboty, bo musiał zająć czymś myśli. Bez gadania zabrał się za rozkładanie potrzebnych przedmiotów, zaniósł drewno, potem pomógł przy noszeniu jedzenia. Niewiele się odzywał, a kiedy już nawiązywał rozmowę, starał się być miły. Kątem oka obserwował jednak Poe'go i jego poczynania. Oj uraził go Pajączek, uraził. Oczywiście za jakiś czas Upiorny na pewno zapomni o całej tej historii i przejdzie do porządku dziennego. Prawda?
Już po chwili wszystko było gotowe i nie trzeba było już kursować do domu. W altance, na stole, stało już przygotowane do obróbki jedzenie, drewno zostało ustawione pod rusztem i czekało na rozpalenie. Mało tego, zostały przyniesione też koce dla tych, co nie przepadają za wieczornym chłodem. A noce bywały już coraz zimniejsze.
Kiedy już wszystko było gotowe, Aeron usłyszał nad głową znajomy wizg. Uniósł głowę i wyszukał na ciemniejącym niebie sylwetki wielkiego ptaszyska, które niosło w szponach spory pakunek.
Upiorny gwizdnął patrząc na ptaka, na co zwierzę zakołowało i postanowiło wylądować. Było mu ciężko, bo był załadowany, ale ostatecznie już po chwili Orzeł stał na przyniesionej skrzyni. Zaskrzeczał na powitanie.
Rogaty podszedł do Aldena i skinął mu głową. Odebrał to, o co poprosił, po czym pozwolił bestii oddalić się ku Rezydencji. Orzeł nie protestował, był zmęczony, dlatego tylko pisnął i wzbił się w powietrze. Już po chwili ślad po nim zaginął.
Aeron przyciągnął skrzynię bliżej altany i otworzył ją, pomagając sobie przy nitach mocą. Wieko ładnie odskoczyło, ukazując reszcie butelki naprawdę dobrego, starego wina.
- Pomyślałem, że nie ma co siedzieć po próżnicy. - wyjaśnił z uśmiechem - No i może w ten sposób do końca spłacę swój dług. - mrugnął okiem do Mari - Dobrze będzie razem się napić. - dodał, patrząc z uśmieszkiem na Amiasa.
Skoro wszystko było gotowe, towarzystwo mogło siadać i zaczynać biesiadę. Thorn tylko czekał, aż gospodyni zajmie miejsce i gdy to uczyniła, sam też przysiadł w altance.Mari - 25 Październik 2018, 10:54 Obserwowała swoich gości. Wyglądało na to, że się dogadywali, choć Rogacz chyba miał jakąś spinę z Lunatykiem. Nie interesowało jej jednak to z jakiego powodu się poróżnili. Byle nie zaczęli się tutaj lać, bo wtedy by chyba sprawiła, że sami się stąd wyrzucą. Naprawdę nie miała na tyle cierpliwości, by oglądać sobie dwóch okładających się gości. Może normalnie by się naoglądała, ale tym razem lepiej, żeby tego uniknąć.
Ulżyło jej, że Upiorny nie sprzeciwiał się i porąbał oraz przeniósł drewno. Jeden z nielicznych plusów, że mężczyźni pojawili się w jej domu nieproszeni.
Sama zaczęła znosić jedzenie z kuchni - Ira możesz rozpalać- zawołała jeszcze do dziewczyny. Ostrożnie ustawiała wszystko na stoliku pozostawiając cięższe rzeczy mężczyznom.
Gdy już wszystko było na miejscu, podeszła do Lunatyka -pokaż tę ranę - powiedziała i nie przyjmując sprzeciwu, rozpięła jego kołnierzyk i pchnęła go na krzesło. Obejrzała dokładnie rozcięcie, ale było płytkie i czyste, więc nie było potrzeby by się tym jakoś szczególnie zajmować. Oblizała jedną swoją łapę, tak by była na niej ślina, ale by też nie było to całkiem obrzydliwe i przeniosła ślinę na ranę, która na pewno zamrowiła lekko i po chwili zniknęła. Następnie bez słowa poszła do środka i przyniosła miskę dla Luny, która zawołana, przybiegła z bokserkami Upiornego, zostawiła je pod jego nogami i zabrała się od razu do jedzenia.
Słysząc, że zbliża się do nich jakiś ptak, którego zauważyła wcześniej niż inni, bo przecież, miała o wiele bardziej wyczulone zmysły, spojrzała w stronę zbliżającego się dźwięku. Jej uszy były mocno postawione, a w oczach błyszczały iskierki nadziei. Ta jednak szybko zniknęła, a radary oklapły, gdy okazało się, że to tylko jakiś wysłannik od Ciernia. A już miała nadzieję, że to Nishi wraca.
Westchnęła smutno i jeśli tylko ogień był już rozpalony, zajęła się przygotowaniem mięsa. Na alkohol spojrzała bez większego zainteresowania. Nie piła, więc też nie reagowała na to zbyt entuzjastycznie -jak któryś się mi wprosi potem do łóżka, chociażby po to by po prostu się przespać, bo będę miała całkiem gdzieś kim jesteście i zrobię z was karmę dla Luny - uprzedziła, patrząc na mężczyzn. Nie powoli by zapach jakiegoś pijanego faceta, zakrył zapach Gospodarza tego domu. Nawet niech o tym nie myślą. A miała już za dużo doświadczenia z alkoholem w swoim życiu. Wiedziała co ten potrafi zrobić z istotami.Ira - 1 Listopad 2018, 22:57 - No pocałujcie się już... - powiedziała przypatrując się umizgom mężczyzn. Jak coś chcą coś zrobić to niech to robią, a jak nie chcą to niech nie robią całej tej szopki. - Ups... Powiedziałam to na głos? - spytała poniewczasie. To nie było zbyt taktowne. Tak ogólnie. Patrząc na to o kim mówiła...
Mogła sobie napytać tym biedy. Miała nadzieję, że to przeoczą, bo jakoś nie chciało jej się specjalnie uciekać. Choć się na to przygotowała. Jej oczy już tak makabrycznie nie łzawiły więc mogłaby to zrobić nawet skutecznie.
Szczecina. Było to trochę rozczarowujące, ale w sumie sensowne. Pająk to nie owieczka. Pomęczyła trochę to co miała pod rękami, ale nie było to jakieś ekstra więc odpuściła.
- Masz szczęście, że nie jesteś puchaty. - powiedziała odczepiając się od przerośniętego pająka. - Wtedy byś był męczony przynajmniej godzinę. Swoją drogą - zrobisz mi może hamak? Takiemu włóczędze jak ja by się na pewno przydał.
Była to prawda. Tuliłaby go i głaskała. Fakt, że był przerośniętym pajęczakiem by jej zupełnie nie przeszkadzał. Kiedyś głaskała Alama. To było nie tylko niespodziewane, ale też niezapomniane spotkanie. Ile to już lat temu było? Nie pamiętała.
Gospodyni powiedziała, że można rozpalać. Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Taaa jest! - zakrzyknęła przy okazji robiąc bardzo krzywy salut na modłę amerykańską. Ostatecznie trochę ich widziała na filmach.
Po tym już poszła by rozpalić ogień. Umiała to zrobić sprawnie bez żadnych sztuczek. Nauczyła się tego zanim dowiedziała się o tym, że może swobodnie kontrolować ogień. Wzięła więc ułożyła zgrabny stosik z drzazg i wepchnęła w niego kawałek starej gazety. Zapaliła to zapalniczką i pozwoliła chwilę ogniowi naturalnie lizać drewno. Po jakiejś chwili wzięła kilka większych kawałków i zaczęła je układać. Przy okazji wzmocniła ogień. Kleił się do drewna jakby było polane benzyną. Gdy już chwycił większe kawałki pozwoliła mu samemu działać. Patrzyła się w niego mimo, że już nie musiała. Ogień był przecież taki ładny. Ogień był pełen tak wielu sprzeczności - niemal jak istota żywa.
Wróciła potem do reszty towarzystwa. Będą potrzebowali i tak żaru, a nie ognia. Chwilkę to potrwa.
Przyjrzała się z ciekawością co przyniósł ptak. Wino. Patrząc na to kto je załatwił było pewnie absurdalnie drogie i dobre. I tak by go nie doceniła. Wolałaby jakiś z przyprawianych ostrych alkoholi lub drinka. Raczej nie miała szansy dostać ani jednego ani drugiego więc równie dobrze może spróbować to co było, a potem co najwyżej przerzucić się na herbatę.
- Czyli ja mogę? - spytała Ira. Ciężko było stwierdzić po jej tonie i zachowaniu czy pytanie było poważne czy też może sobie żartuje. Ostatecznie nie była "którymś" a "którąś" jak już. No i nawet Cienie muszą spać.
Tak też o wiele łatwiej sobie podjeść. Nie trzeba się skradać. Mimo, że towarzystwo wydawało się sympatyczne miała szczerą nadzieję, że ktoś ma powody do gniewu. Brakowało jej takich snów. Inne były takie...
Nijakie.Poe - 2 Listopad 2018, 00:43 Reakcja Aerona była ostrzejsza i burzliwsza niż ta, na którą liczył Amias. Doskonale pokazywała, że mimo lat rozłąki i skomplikowanych stosunków przed nimi, Cierń zachował go w sercu. Nie wiedział tylko czemu. Przecież był tylko podlotkiem bez rogów wciśniętym między żołdaków, by ci wbili mu do głowy jakiekolwiek poczucie odpowiedzialności. Za podobne przytyki mógłby nieźle oberwać od każdego Upionego, ale nie od Aerona. Jego duma nie była arystokratyczna. To była duma osoby wykutej ze stali. Widać jego słowa były dla niej kwasem.
Złapany, głośno syknął i odruchowo szarpnął ręką. Próba uwolnienia się była bezskuteczna przeciw żelaznemu uściskowi. Uśmiechnąłby się i pozwolił jadowi nadal sączyć się ze swych ust, lecz dalsze przekomarzanki okazały się zbędne. Vaele zupełnie nad sobą dziś nie panował. Zachowywał się jakby postradał zmysły. Być może postradał je dla mnie... Spojrzał w tęczowe oczy. W jego własnych widoczna była mieszanina współczucia, wdzięczności i urazy. Bo, cholera, bolało! Już zdążył zapomnieć jakie Upiorny ma silne łapska. Lekko krzywiąc się na twarzy wysłuchał reprymendy i pozostawił ją bez odpowiedzi. Stał jeszcze chwilę, patrząc za wchodzącym do domu Aeronem i rozmasowywał nadgarstek. Co w niego dziś wstąpiło? Aż tak bał się odrobiny ryzyka i prowokacji? Westchnął i poprawił ubranie oraz włosy, nadal rozmyślając. Mimo wszystko wygrał to starcie. Aeron raczej nie miał w zwyczaju używać swojego pochodzenia lub przemocy, by odpłacać się za wyrządzone mu krzywdy. Komentarz Iry nie umknął jego uwadze, jednak nie bardzo się nim przejął. Dopiero, gdy kobieta zapytała samą siebie, czy faktycznie to powiedziała, zaśmiał się krótko i poszedł robić swoje.
Pajęcze ciało lekko wzdrygnęło się pod wpływem dotyku Iry. Był delikatny, badawczy, a przy tym dziwnie krępujący. Nie pamiętał, by ktoś go wcześniej dotykał, gdy przebywał w tej postaci. Dobrze, że zmienił się z powrotem.
Zamrugał szybko, słysząc wyznanie popielatowłosej, po czym uśmiechnął się leciutko. No tak. To już nie Świat Ludzi lub salon pełen wydelikaconych dusz, a Kraina Luster, w której istoty miały inne gusta. - Wielka szkoda. Nie wzgardziłbym podobną ofertą. - zażartował sztucznie wytwornym tonem. - A hamak mogę zrobić, tylko powiedz gdzie. Niech chociaż tak zapłacę za gościnę. - rozejrzał się po domku, po czym znów spojrzał na Irę. - A, i pamiętaj, żeby najpierw zarzucić na niego koc. Inaczej znalazłabyś się w potrzasku. - powiedział zupełnie poważnie, co ani trochę nie pasowało do roześmianego, figlarnego Poe i kłóciło się z jego mimiką i gestami.
Ira zniknęła mu z oczu szybciej niż te mogły łapać światło. Kurzyło się za nią jak za istną piromanką. A potem Mari zajęła się nim. Sapnął, padając na krzesło i spojrzał na nią spod zmarszczonych brwi. - Ty chyba lubisz popychać facetów na krzesła. - stwierdził i odchylił głowę do tyłu. W fiołkowych oczach rozbłysnęło niedowierzanie, gdy zobaczył jak Mari liże swoją łapę i wyraźnie ma zamiar przyłożyć ją do jego rany. Co to za gusła?! - E-ej! Ja wiem, że.. czekaj, no! - próbował odchylić się na krześle, ale nie miał zamiaru wyrżnąć do tyłu, więc siłą rzeczy mokre futro wylądowało na jego szyi. Rana zamrowiła. Gdy tylko Mari cofnęła łapę, dotknął zranionego miejsca, by przekonać się, że po rozcięciu nie było śladu. Przynajmniej nie czuł nic pod opuszkami. Szybko podszedł do swojej torby i wyciągnął z niego lusterko. Nie miał nawet draśnięcia! - To było obrzydliwe, ale jakie skuteczne! Dziękuję! - wypalił, szczerząc się uradowany z faktu, że znów jest bez skazy. Schował lusterko i energicznie porwał resztę rzeczy, które trzeba było przenieść. Ira gapiła się na ogień, przynajmniej dopóki Aeron nie gwizdnął, co natychmiastowo przyciągnęło uwagę Amiasa. Odstawił klamoty i spojrzał w kierunku, w którym patrzył Upiorny. Na ciemnym nieboskłonie majaczył się ptasi kształt i coś klockowatego, co wyglądało mu na skrzynię. Choć orzeł był spory, Amias nie miał pojęcia jak zdołał ją przytargać. Przez lądowanie prawie wypluł płuca. Ciekawe kto to był. Jakoś wątpił, by Aeron dziękował zwierzętom.
Podszedł bliżej altany i zerknął do wnętrza skrzyni, zachowując bezpieczny dystans względem Arystokraty. Nie chciał go dziś więcej złościć i zbierać kolejnych siniaków. - Z miłą chęcią, choć jeśli są ode mnie starsze choćby o dzień, posądzę cię o rozrzutność. - odparł uprzejmie. Vaele z pewnością był starszy niż oni wszyscy razem wzięci i możliwe, że wino też takie było. Drogi podarek zważywszy, że urządzali zwyczajnego grilla.
- Lubię szum, a nie karuzelę w głowie. Zapewniam, że podłogi i łóżko będą nietknięte. - mruknął cicho do Mari, ponownie spoglądając na zawartość skrzyni. Po wybuchu Aerona nie miał zbyt dużej ochoty na procenty. Upiorny dużo dziś mówił o starych czasach, dawnych znajomościach, wspólnych przeżyciach. Jaki będzie gdy już wleje w siebie alkohol?Thorn - 7 Listopad 2018, 21:52 Amias aż prosił się o przywołanie do porządku dlatego też Thorn zareagował tak ostro. Może... za ostro? Przecież zna Pająka nie od dziś i mógł przewidzieć takie zagrywki. Mężczyzna nie pierwszy raz i próbował i pewnie nie ostatni.
Cóż, Upiorni Arystokraci mieli świra na punkcie własnego honoru i godności, jeśli więc ktoś obraził szlachcica, nawet nie wprost, pielęgnowali złość latami.
Ale nie on. Aeron mógł się obrazić, ale zazwyczaj trwało to tylko chwilę. Dał znać Poe'mu by ten nie przesadzał, sprawa była więc zakończona. Nie było sensu ciągnąć tematu.
Ira postanowiła skomentować ich małe starcie, ale rogaty zignorował uwagę. Nie miał ochoty na słowne przepychanki z każdą znajdującą się na terenie tej posiadłości istotą. Już wystarczy, że Mari jest do niego uprzedzona a Amias zachowuje dystans.
Może butelka wina, ewentualnie siedem, poprawią atmosferę?
Alden przybył na czas a i ładunek był pokaźny. Wystarczy na całą noc a jeśli coś zostanie, Marionette uzupełni swoją piwniczkę. No chyba, że Ira albo Poe będą chcieli się poczęstować czymś na wynos. Thorn nie widział przeszkód.
Wino było stare ale czy absurdalnie drogie? Raczej nie. Było z kategorii tych, które dobrze smakują w towarzystwie, na luźnych spotkaniach a kują podniebienia na wystawnych przyjęciach. Jedni nazwaliby je sikaczem z ładną etykietą, ale młody Vaele zwyczajnie je lubił. Popijał je ze swoimi żołnierzami przez wojną, częstował w Koszarach innych Gwardzistów... Żaden z nich nie narzekał.
Czy któreś z tu zebranych znało się na takowych trunkach? Jeśli tak, trudno. Skrzywią się lecz po którejś z kolei butelce nabiorą rumieńców i będzie im wszystko jedno.
Aeron nie lubił popisywać się majątkiem. Wynikało to z wrodzonej skromności i dodatkowo tego, że wszystkiego dorobił się sam. Nie szastał pieniędzmi na prawo i lewo, starał się wydawać je racjonalnie. Dużo inwestował a zabawę ograniczał ostatnimi dniami do minimum.
Obserwował z zainteresowaniem poczynania kotki. Nakazała Poe'mu usiąść ale nie czekała długo na spełnienie prośby i popchnęła go na mebel. Następnie dosłownie wylizała jego rany. Było w tym coś intymnego. Samo obserwowanie sceny sprawiło, że rogaty speszył się i odwrócił wzrok marszcząc brwi.
Pozostawione pod nogami bokserki szybko podniósł i schował do kieszeni, mając nadzieję, że nikt nie zauważył tego ruchu. Jeśli jednak komuś udało się go przyłapać, wzruszył ramionami jakby zbieranie bielizny było czymś normalnym, powszechnie akceptowalnym.
Kiedy wszystko było już gotowe zapytał Mari czy może przynieść z domu jakieś naczynia na wino. Nie kieliszki, wystarczą szklanki. Jeśli jednak odmówiła, uśmiechnął się tylko bo jemu nie przeszkadzało łojenie z gwinta. Wiele razy to robił.
Tak czy siak, będąc już w pełni wolnym, posłał każdemu uśmiech i otworzył pierwszą butelkę. Wtedy też zdecydował się odpowiedzieć kotce.
- Mieszkam niedaleko. - powiedział - Mam zamiar wrócić do domu, niezależnie od tego czy będę szedł normalnie czy się czołgał. - dodał ze śmiechem.
Jeśli były jakieś szklanki czy inne naczynia, polał najpierw paniom. Jeśli nie, każdej otworzył po butelce.
Zauważył, że Amias zachowuje dystans dlatego podszedł do niego z butelką i wręczył mu ją z szerokim, przyjaznym uśmiechem.
- No to jak będzie? - zagadnął i klepnął go po żołniersku w ramię - Ze mną się nie napijesz?Mari - 8 Listopad 2018, 09:54 Zakryła twarz łapą, gdy Ira postanowiła skomentować zachowanie mężczyzn. Parsknęła w nią, ale jakoś udało jej się nie zaśmiać na głos. W szczególności, że sama już trochę podpadła rogatemu mężczyźnie, a lepiej, żeby więcej nie było tam takich akcji. Jeszcze trochę i wpadnie w prawdziwe kłopoty, a nie to co było do tej pory. Teraz jeszcze dało się to zrozumieć, że miała uraz do Upiornego, ale jak zacznie przeginać to już nie będzie wesoło, w szczególności iż Upiorny nie wyglądał teraz na skorego do żartów. Nie miała zamiaru się do niego przymilać czy traktować tak jak powinna Arystokrację, ale jakiś tam limit jej humorków musi jednak być.
Przytaknęła głową na słowa mężczyzn. Dobrze, że nie mają zamiaru tutaj zostawać, bo chyba serio polałaby się krew i to w większej ilości niż malutkie zacięcie na szyi białowłosego. Trzepnęła jednak uchem, słysząc, że Poe zrobi Irze hamak. Czy on uważa, że dziewczyna tutaj mieszka? Jak zrobi i tu hamak zostanie to niech tak bedzie, ale czemu miała wrażenie, że uznał, iż się dobrze znają i jej hamak będzie w tym domu oraz że będzie to spłata. No cóż...nie miała sił już o tym dyskutować.
Przeniosła wzrok na dziewczynę - Ciebie nie podejrzewałam o to, byś pchała mi się do łózka i nie...ty też nie wejdziesz mi do łóżeczka, ale jak będziesz chciała ogólnie przenocować to nie widzę większego problemu - wzruszyła ramionami. Co miała powiedzieć? Wywalić ją na zbity pysk? Nie była taka, ale do łóżka nikogo nie wpuści. Zaburzą tylko zapach jej ukochanego, a tego by już chyba nie zniosła.
Przygotowywała jedzenie dość sprawnie. Przyniosła też kolorowe kubeczki dla każdego. Chyba lepiej by nie pili z gwinta, bo jeszcze popadają tu jak muchy.
Zaczęła powoli nakładać do stołu - hej tu nie tylko się pije! Jedzenie podano - zawołała do pozostałych i wróciła do grilla, żeby móc dalej przygotowywać jedzenie. Wszystko było już na stole, a chyba potrafią sobie sami nałożyć czyż nie?Ira - 14 Listopad 2018, 19:31 - Nigdzie. Chcę go i tak schować do plecaka. I po co koc? O ile nie zrobisz z lepkich nici nie powinno być problemu. A ja wiem, że pająki robią różne nici. - po chwili dodała - Swoją drogą ja też tu jestem gościem.
Była to prawda. Choć w pewnym sensie czuła się gościem w swojej matkowiźnie jaką była Kraina Luster. Spędziła niby tu o wiele więcej czasu, ale coś co mogłaby nazwać domem zdobyła dopiero u ludzi. U starszej, niewidomej pani. Zabawne.
- Przecież sobie żartuję. Ja i tak mało sypiam. Choć jak zmienisz zdanie to się nie krępuj. - to był jednocześnie kolejny żarcik jak i poważna propozycja. Nie raz zdarzało jej się dzielić z kimś łóżko. I to tak zwyczajnie, do snu. Z różnych powodów. Braku miejsca, zimna, samotności...
Jedzenie było wyłożone w tradycyjnym indyjskim stylu - oznaczało to, że przed każdym stały małe puste talerzyki, a jedzenie było po środku. Miseczki z gęstymi sosami. Kasza, warzywa. Tradycyjnie to powinni nakładać rękami, ale nie będzie im przecież broniła używać sztućców. Lubiła ten styl - każdy nakładał sobie dokładnie tyle i tego co chciał.
Sama nie będzie tego w zasadzie ruszać. Próbowała gotując, jadła dziś lody. Jej starczy. Może Mari lub Cierń będą mieli gniewny sen. Ostatecznie dość się ścięli, a sny odbijają często rzeczywistość. Przynajmniej pod względem nastroju.
Upiłaby łyk wina i odstawiła kubek z komentarzem:
- Cierpkie.
Wolałaby coś innego. Na przykład przyprawiany rum lub jakiegoś drinka w stylu smoczej krwi.Poe - 16 Listopad 2018, 20:09 - Och!- szepnął zaskoczony i spojrzał na kobiety. -Myślałem, że mieszkacie razem, skoro ty rządziłaś się w kuchni, a ty rządziłaś się ogólnie. - wypalił, wskazując palcem Irę i Mari, po czym wzruszył ramionami. Uniósł brew słysząc, że Cienista chce zabrać hamak ze sobą. - Ale to nadal nici. Plączą się ze sobą i skleją, jeśli złożyć je razem. Z założenia mają tworzyć sieć, więc nawet jeśli nie przykleją się do ciebie, mogą być problematyczne. - wytłumaczył,bawiąc się koniuszkami swoich włosów i sprawdzając, czy się nie rozdwajają. - Aczkolwiek umiem również pleść... wbrew pozorom nie tylko głupoty. Oferta aktualna, jeśli tylko znajdziesz długi sznur. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie. - Chociaż pewnie udusiłabyś mnie za łapacz snów! - zaśmiał się lekko.
Zapewnienie Ciernia trochę spowolniło jego puls. Za to lekko skrzywił się na klepnięcie w ramię. Co on? Jego psem został czy jak? Nie spodobał mu się ten kumpelski gest. Owszem, wiele między nimi zaszło, dzielili nie jedną chwilę, lecz nie mógł nazwać tego zażyłością. Znali się, ćwiczyli razem, lecz daleko było im do kumpli. Wymieniał swoje talenty na garść arystokratycznych wpływów, by odgonić się od kłopotów. Tak on to widział. Pytanie, co widział Cierń.
- Napiję, ale przestanę jeśli dalej będziesz raczył mnie podobnymi odzywkami. - odgryzł się z wrednym uśmiechem i przyjął butelkę. Gadka szła dziś Rogatemu wyjątkowo ciężko. Amias tylko spojrzał na korek, a ten wystrzelił jak z procy pociągnięty przez niewidzialną siłę. - Proszę. - powiedział dwornym tonem i spoglądając w tęczowe oczy Ciernia nalał mu wina, a dopiero potem sobie. Upił łyk i wykrzywił usta, ale zaraz po tym ponownie się wyszczerzył. Znał ten smak. - Okradłeś koszary? - parsknął i upił kolejny, większy łyk. Picie tego wina po troszku groziło szybkim padnięciem pod stół, a i nie było najsmaczniejsze. Do tego ciepło, które poczuł w swoim wnętrzu uświadomiło mu jak bardzo jest głodny. Zajął miejsce i sięgnął po talerzyk i widelec. Nabrał sobie sporą porcję i nie martwił się, że dla kogoś nie starczy. Naprawdę było tego jak dla wojska. Nie ograniczał się jedynie do mięsa. Wolał zbilansowaną dietę. Zerknął na Irę, która chyba nie miała apetytu i zaczął jeść.
Spojrzenie jakie posłał kucharce spod jasnych rzęs wyrażało więcej niż słowa. Uśmiech, który wykwitł na jego twarzy zdradzał niczym nieskalaną, pierwotną przyjemność. Lunatyk odchylił się lekko do tyłu i ukradkowo oblizał wargi. Do tego przez ostre przyprawy i kapkę alkoholu nabrał naturalnych rumieńców. Jednak po chwili zafiksował się na posiłku. Jadł spokojnie z zachowaniem wszelkich manier, lecz nie trudno było ulec wrażeniu, że powstrzymuje się resztkami sił. Nawet nie był w połowie swojej porcji, a już zaczynał rozglądać się za kolejną. - Fakt, ale nie ujmuje mu to mocy. - odparł dość twardo i gorączkowo. - Jednak wypiję je później. Szkoda byłoby zagłuszyć tyle smaków. - dodał niższym tonem, jakby wino chwilowo stało się jego największym wrogiem i przeszkadzało w posiłku.Thorn - 24 Listopad 2018, 10:08 Spodziewał się, że towarzystwo skomentuje przyniesiony przez Orła napitek. Celowo posłał po dobre, ale nie przesadnie ekstrawaganckie wino, bo zwyczajnie nie chciał wyjść na buca. Jak by to wyglądało, gdyby do potraw z ognia pili pięćset letni, szkarłatny jak zachodzące słońce alkohol? Aeron czułby się jak idiota.
Uśmiechnął się kiedy Poe zaczepił o miejsce pochodzenia. Uniósł palec do ust w popularnym geście "cicho-sza" i wyszczerzył zęby.
- Nie okradłem. - powiedział wesołym tonem - Pożyczyłem "na-wieczne-nieoddanie". - upił łyk i wykrzywił na chwilę twarz, bo wino nie było górnych lotów, ale znajomy smak i wspomnienia które ze sobą wybudził, rekompensowały wszystko.
Zdecydował, że trochę wyhamuje. Zauważył spojrzenia pozostałych biesiadników i najwidoczniej nie był tu do końca mile widziany. Dlatego też postanowił spuścić z tonu a prośba Amiasa tylko go w tym utwierdziła.
Posłał Mari uśmiech i podziękował jej oraz Irze za przygotowanie posiłku. Nie od razu rzucił się na jedzenie - odczekał aż inni się poczęstują, po czym sam sięgnął po kawałek mięsa. Mimo polowych warunków, starał się jeść kulturalnie ale bez zbędnego nacisku na etykietę, by nie przesadzić.
Jedzenie było wyśmienite i nie omieszkał go pochwalić. Lubił egzotyczne smaki a przygotowane jedzenie było doprawione bardzo ciekawą mieszanką przypraw. Większości nie umiał nazwać, co odkrył z lekkim zawodem bo przez to nie będzie mógł opowiedzieć o tym swojemu kucharzowi, ale może kiedyś Mari da się zaprosić do Rezydencji i poinstruuje Caiusa co i jak? Czas pokaże.
Na komentarz Iry roześmiał się. Nie był pewien, czy odpowiada jej cierpkość, ale słowa Poe'go potraktował jako komplement i również jemu posłał uśmiech. Może i Pająk zapędził się chwilę temu... ale to już przeszłość. Nie ma co psuć sobie i innym humoru zbędnymi fochami.
- Zawsze można dosypać cukru... - powiedział z miną niewiniątka, patrząc na swój kubek, ale uśmieszek i iskra w oku potwierdziły, że nawet on próbował takich eksperymentów. Kto by pomyślał, że Upiorny Arystokrata, szlachcic z urodzenia i zachowania, na co dzień potrafi być taki... prosty.Mari - 28 Listopad 2018, 22:11 Poruszyła niezadowolona swoimi ogonami - zaproponowała, że zrobi coś ze Świata Ludzi, więc czemu bym miała zabraniać jej czegoś w kuchni? O ile oczywiście nie spaliłaby domu - uśmiechnęła się kącikiem ust. Niech facet pomyśli zanim coś powie. Nie ważne jak jest sprawny, na ulicy by nie przetrwał zbyt długo. Poza tym wyglądał na takiego, co musi mieć wszystkie czyściutkie i schludne, więc tym bardziej by nie pasował. Może i takie myślenie nie było teraz na miejscu, ale przez to co się stało, że jej ukochany nagle zniknął, po prostu nie umiała inaczej. Była na swoim terenie, a oni byli tutaj tylko gośćmi i musiała ich pilnować, a jednocześnie nie pokazać, że coś takiego robi.
- Jak chcesz być cała w futrze, pogryziona i podrapana, to proszę bardzo, ale radziłabym nawet nie próbować - powiedziała śmiertelnie poważnie. Były sytuacje, w których Mari nadal korzystała z tego co się nauczyła w trakcie tych kilku lat życia na ulicy. Z niektórych przyzwyczajeń też nie zrezygnuje. Jak na przykład spanie nawet w znajomym miejscu, ale pełnym obcych zapachów. Nie zmrużyłaby oka chyba nawet na moment.
Nie zwracała zbytnio uwagi na to co mówili pozostali. Wina nie miała zamiaru próbować, więc też po co się interesować tym, skąd rogacz go wziął? Mógł go nawet wysikać, dla niej to nie miało najmniejszego znaczenia.
Skupiła się na jedzeniu, oraz na swojej małej Bestii, która domagała się jedzenia. Dała jej kolację i wytarmosiła białe futerko.
Przyniosła też coś zimnego do picia. Była spragniona, w szczególności po specjałach, które przygotowała Ira. Dała też liznąć trochę Inncenzie, ale ta uciekła zanim polizała i schowała się w krzakach, żeby nie musieć tego wąchać.
- Co macie w planach robić, jak już opróżnicie te butelki? - spojrzała na skrzynkę przyniesioną przez orła i popijała swój zimny napój.Ira - 12 Grudzień 2018, 23:33 - Czyli jesteś podobniejsza do kota niż myślałam. - odpowiedziała z przekąsem dziewczyna. - Jakbym się uparła to by coś takiego mnie nie powstrzymało, ale rozumiem aluzję.
Wzruszyła tu ramionami i się oddaliła.
- Dlaczego miałabym ci cokolwiek robić za łapacz snów? Głupio wyglądają i zupełnie nie działają, ale bez przesady. Aż tak łatwo do szału zabijania mnie nie doprowadzisz. - to był jakiś żart, którego nie rozumiała? Z Lunatykami to ciężko stwierdzić. Ona się szlajała, ale Lunatycy wręcz słyną z bywania wszędzie i przynajmniej udawania, że wszystko wiedzą. - Co do sznura nie muszę żadnego znajdować. W plecaku mam kilkadziesiąt metrów linki alpinistycznej. Cienka, ale nie rozerwiesz jej choćbyś stanął na głowie i zaczął stepować jako pająk.
Spojrzała na rogatego.
- Tak. Można. Można też kupić spirytus, dodać chili, soli, pomidora i mieć drinka. Wszyscy zawsze mi mówili, że wino czerwone pije się samo lub do jedzenia, ale z niczym nie miesza. Nie znam się na tym. Jest inaczej, Cierniu? - Pewnie wezmą następne butelki i też je opróżnią. Ludzie potrafią zaskakująco dużo wypić. - jej znajomi zaś przewyższali nawet średnie możliwości innych młodych. Czasami się zastanawiała gdzie oni to wszystko mieszczą. Sama też mogła jeść i pić, ale nigdy nawet nie zbliżyła się do ilości jakie oni potrafili w siebie wsadzić. Nie przyjaźniła się też bliżej z żadnym Cieniem więc ciężko jej było zdecydować w jakim stopniu to po prostu kwestia rasowa.
- Swoją drogą - mam nadzieję, że wszystkim smakowało.
Poniewczasie dodała.
- Za wszelakie rewolucje żołądkowe nie biorę odpowiedzialności i zwalam winę na wino.Poe - 18 Grudzień 2018, 20:10 Zaśmiał się krótko i delikatnie obtarł usta kciukiem, po czym zamyślił się na parę sekund i ponownie zwrócił się do Ciernia. - A gdybym ja ci coś zwinął, też przyjąłbyś moje tłumaczenie? Że wziąłem coś "na-wieczne-nieoddanie"? - droczył się z nim, a w fiołkowych oczach tliła się psotna iskierka. Miał ochotę w coś zagrać. Lunatycy czasem między sobą droczyli się w ten sposób. Wiadomo było kto i co zwinął, ale gdzie schował łup? Im więcej graczy tym ciekawiej. Zmieniali strony jak w kalejdoskopie, jeden podbierał dobytek drugiemu, zmieniali kryjówki. Najważniejszy był jednak czas. Sekunda za późno i patrzyłeś jak wredniak zamyka ci drzwi przed nosem, zanim zdążysz do nich dopaść.
Spojrzał na Kotkę. Była zła i okropnie terytorialna. Coś ją gryzło. Może to przez wcześniejszą rozmowę z Aeronem? Cholera ich wie. Czuł, że jest nieproszony i jak się tak zastanowił, to przecież był. - To wie tylko zawartość tych butelek! - odparł lekko, ale zaraz spoważniał. - Wezmę co moje i wrócę do siebie, lecz pozwól mi pobyć solą w twoim oku jeszcze trochę. Przynajniej dzisiejszego wieczora, gdy dane mi było spotkać kompana. - szturchnął Aerona łokciem na tyle delikatnie, by nie wytrącić niczego z jego rąk.
Skrzywił się na wzmiankę o cukrze. - To nie lepiej już zrobić grzańca? Słodzone na zimno jest nieciekawe, a tak przynajmniej przyprawy trochę zamaskują siarę i mało naturalną słodycz. - mręczał jak to on. Jednakże sama propozycja nie dziwiła Pająka, a przynajmniej nie dawał po sobie tego poznać.
Oj, Mari ani na moment nie spuszczała z tonu. Wiedząc, że to ona jest gospodynią, terytorializm nie był niczym nieoczekiwanym. - Tak, ale dużego. Małe tylko syczą, a wielkie zagryzają cię, gdy znudzą się obserwowaniem obcego na swoim terenie. - przyłączył się do komentarza Iry, ale szybko przeskoczył na poprzedni temat. - Był taki jeden. Może przesądny, ja wiem? W każdym razie prezent mu się nie spodobał. Cóż poradzić. - strzepnął pyłek z ramienia, po czym uniósł głowę i rozpromienił się rozmarzony. - Za to był to pierwszorzędny pościg. Za mną rzecz jasna, ale to część frajdy. - dodał i sięgnął po wino. Nie kazał mu na siebie czekać. Jeśli jego ciało było świątynią, to zostało ono poświęcone ku czci Bachusa. - No dobra... tylko ją trzeba pociąć, a nie wiem, czy opłaca się marnować linkę alpinistyczną na hamak. Równie dobrze możesz zrobić go z koca. - spojrzał gdzieś przed siebie, zastanawiając się nad projektem.
Gdy Ira skomentowała dodawanie cukru, zawtórował jej cichym acz uprzejmym śmiechem. Objął ją ramionem. - Ma dużo racji! - uścisnął ją serdecznie, wbijając fiołkowe oczy w Ciernia, po czym szybko uniósł palec w górę, by ten go nie ubiegł. Przecież pamiętał jeszcze, co mówił przed chwilą. - Nie licząc grzańca! - puścił Irę i wychylił wino do końca, by od razu sobie dolać. Nie miał jednak zamiaru tylko pić. Sięgnął po dokładkę i znów zaczął jeść. Tym razem szybciej i zachłanniej. Była w tym odrobina desperacji. Jakby bał się, że później nie będzie miał okazji się nasycić. - Jak zjesz, będziesz mogła wypić więcej. - kiwnął na nią głową. - Jeszcze się pyta! - uśmiechnął się do Cienistej. Smakowało. I to tak, że właśnie kończył drugą porcję i w ogóle nie zwalniał, co nie znaczyło, że jadł jak prosię. Jeszcze pobrudziłby sobie ciuchy. W zasadzie zastanawiał się nad trzecią porcją, ale nie chciał robić scen. Jeszcze faktycznie zacząłby im tu linieć. Dopiero by było!