Anonymous - 12 Marzec 2017, 01:04 Nie sądziła, że z tą zniżką pójdzie jej tak łatwo. No cóż, co prawda nie zależało jej na pieniądzach, ale zawsze te kilka złotych monet do przodu. Tak jak liczyła, odpowiedź chłopaka była twierdząca. W dodatku zapewniał o wysokiej jakości. Świetnie, być może uwolni ją od problemu męczącego jej kilka lat.
- Proszę, daruj sobie tą panią, żadna ze mnie pani - powiedziała nieco zmieszana. Nie lubiła być tak nazywana - wystarczy Scarlet, ewentualnie jakakolwiek tego wariacja. Tylko nie per pani. - Zapłaciła za zegarki. - Realizujesz może zamówienia specjalne? Bo raczej nie widzę, żebyś miał na stanie to czego szukam. W każdym razie, jesteś w stanie skonstruować maszynę do szycia? Nie zależy mi na takiej zwykłej napędzanej na pedał, ale… Działającej normalnie. Napędzanej mechanicznie, mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi. Jeśli byś potrzebował części ze Świata Ludzi i to da się załatwić. Cena nie gra roli. Liczy się dla mnie jakość, ale jakbyś zrobił to w miarę szybko też bym nie pogardziła.
Przed dziewczyną jawiło się marzenie maszyny niemal identycznej jaką niegdyś posiadała. Niestety musiała też brać pod uwagę, że chłopak może nie sprostać wyzwaniu. Pozostało jej tylko czekać na jego odpowiedź.Anonymous - 18 Marzec 2017, 19:25 Mężczyzna przysłuchał się jej uważnie. No cóż, jak wolała by zwracał się do niej po imieniu, to będzie tak robił. Było mu w zasadzie ta kwestia zupełnie obojętna. Od razu więc się zgodził.
- Niech będzie Scarlet, będę zwracał się do Ciebie po imieniu. - Następnie spojrzał przez chwilę na swojego szopa, jednak nie przywiązał do niego w tym momencie zbyt dużej uwagi. Ten znudzony wskoczył na jego kolana, obrażony, że nikt się nim nie zajmuje. Zegarmistrz przyłożył dłoń do brody w zamyśleniu i zastanowił się nad prośbą dziewczyny. Raczej był w stanie wykonać jej prośbę. Co prawda, trochę innym działem inżynierii się zwykle zajmował, ale nie miało to jakiegoś specjalnego znaczenia.
- Będą mi potrzebne części ze świata ludzi. Niestety bez nich bardzo ciężko się obejść w tego typu mechanizmach, a swój mały zapas ostatnio na coś zużyłem. Co do czasu, obecnie nie jestem zajęty żadnym projektem, więc prawdopodobnie niedługo otrzymasz swoje zamówienie. Dam mu piorytet jako, że i tak nic nie mam obecnie na głowie ważniejszego.Kiedy ukończę swoje dzieło wyślę do Ciebie list. - Powiedział i położył dłoń na głowie szopa by go pogłaskać. Zamówienie z czyjeś strony poprawiło mu delikatnie humor. Może jak istoty z Krainy Luster zaczną częściej takie mu składać to pomyśli nad otworzeniem jakiegoś sklepu. Póki co jednak na razie powinien się skupić na wykonaniu swojego zadania. - Jest coś jeszcze co mogę zrobić, czy to już tyle? - Spojrzał na nią oczekując odpowiedzi. Trochę miał wrażenie, że to było już chyba tyle, jednak jak wiadomo wypowiedzieć się musiał klient. W końcu dziewczyna mogła zawsze jeszcze nagle zapragnąć jakiejś rzeczy.Anonymous - 18 Marzec 2017, 19:54 Zgodził się. Idealnie, jednak czekała ją wyprawa do Świata Ludzi. Co do reszty zlecenia, nie miała nic do zarzucenia. Zlustrowała jeszcze raz porządnie Hachemona. Nie miał żadnych rogów, skrzydeł, ogona czy innych wymyślnych części ciała.
- To wszystko. Masz coś istotnego do roboty? - rozejrzała się dookoła - bo jakoś nie widzę, żeby ci się interes kręcił. Więc co powiesz, żebyśmy wybrali się do Świata Ludzi? O ile znam się na szyciu i obsłudze maszyn do szycia, tak na jej częściach nie za bardzo.Więc lepiej by było gdybyśmy wybrali się tam razem. Nie widzę przeciwwskazań w twym wyglądzie. Jedyną problematyczną rzeczą jest dostać się tam, ale może natura cię jaką teleportacją obdarzyła. No chyba, że nie lubisz ludzi czy ich świata, to nic na siłę, tylko określ mi, co miałabym ci przynieść, kwestia kilku godzin i jestem z powrotem. - Uśmiechnęła się uroczo starając się być jak najbardziej przekonywująca.
Dawno nie była w ojczystym świecie. Ciekawe czy przez ten czas cokolwiek radykalnie się pozmieniało. Mimo wszystko Glassville nie zmieniało się aż tak dynamicznie. Co prawda zapewne przybyło tu i ówdzie kilka lokali, ale struktura miasta pozostawała niezmienna. Cóż przy jej aktualnym wyglądzie niezbyt bezpiecznym było pójście tam, jednak wątpiła czy ktokolwiek by poznał w niej dziewczynę, która zaginęła dziesięć lat temu. Oparła się o stoisko i znudzonym nieco wzrokiem wpatrywała się w Lunatyka.Anonymous - 19 Marzec 2017, 09:04 Zastanowił się nad jej słowami. Właściwie miała rację, jakoś nie miał obecnie szczególnego powodu by zostawać uparcie. Na razie jak zwykle ruch u niego nie był zbyt wysoki. Podjął więc decyzję, że wybierze się wraz z nią. Dawno w końcu już nie był na jakiejś drobnej wycieczce. Przy okazji zerknąłby, czy nie pojawiła się jakaś ciekawa książka z interesującego go tematu. Zawsze kolejna mu nie zaszkodzi, im więcej wiedzy tym lepiej w końcu.
- Niech będzie. Możemy wybrać się tam razem. - Powiedział ulegle. Podniósł za fraki Igbira i położył go na ziemi. Zrozumiał z toku jej wypowiedzi, że mieli wybrać się teraz. Wziął małą kartkę i napisał na niej coś, po czym zwinął. Poszedł na tył straganiku gdzie miał sowę. Wypuścił ją, po czym przypiął jej do nóżki wiadomość. Szepnął jej coś do ucha po czym puścił aby odleciała. Zebrał drobne przedmioty z lady do skrzyni pod nią. To chyba jasne, że chciał się zabezpieczyć przed złodziejami. Mimo, iż nie wiele było chętnych do kupienia takich cudów, już z kradzieżą mogłoby pójść o wiele szybciej. Na koniec dał swojemu szopowi smakołyka i kazał pilnować interesu, dopóki nie przyjdzie jego służąca wszystko zabrać z powrotem.
- Zgodnie ze swoją rasą, znam się na przechodzeniu do Świata Ludzi. Co zaś z tobą Scarlet? - Musiał wiedzieć, czy i ona posiadała jakiś sposób na przemieszczanie się między światami. To, że się go pytała o coś takiego, oznaczało, że prawdopodobnie tak. Musiał się jednak upewnić.
Z.tAnonymous - 19 Marzec 2017, 15:14 Na wieść, że Hachemon uda się z nią radośnie klasnęła w dłonie. Następnie z zaciekawieniem obserwowała, jak chłopak wykonuje jakieś dziwaczne dla niej rytuały. Zdziwiło ją nieco, że powierza stragan tak małej istotce jaką jest szop, jednak nie kwestionowała tego, nie jej interes.
Odetchnęła też z ulgą, gdy usłyszała, że nie ma on problemu z przedostaniem się do Świata Ludzi. Wywnioskowała też z jego wypowiedzi, że jest Lunatykiem. Nuda. Co prawda nie była szczególnie zainteresowana jego wnętrzem, ale teraz wykluczyła możliwość zabawienia się z nim, no chyba, że ktoś jej kiedyś za to zapłaci. Żadna strata.
- Nie martw się o mnie, dam sobie radę. Chociaż muszę po drodze skoczyć do domu i odpowiednio ukryć moje skrzydła - zamachała nimi delikatnie - no i ogólnie przebrać się w jakieś “normalniejsze ciuchy”. Znasz Glassville? Mam nadzieję, że tak. Spotkalibyśmy się w Ogrodach Rozalii pod Anielską Fontanną. Wiesz, zwyczajna fontanna z aniołkiem. Biorąc pod uwagę to co wcześniej mówiłam, spóźnię się z dziesięć minut, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
Oddaliła się nieco od niego, pomachała mu na pożegnanie i odwróciła się do niego plecami. Poderwała się w powietrze i gdy znajdowała się już na takiej wysokości, która nie pozwalała dostrzec Hachemonowi co dokładnie ma w ręce, wyciągnęła swój Krzyż Zwiadowcy, ścisnęła go mocno, a następnie rozpłynęła się w powietrzu.
ztTerry - 17 Kwiecień 2017, 16:33 Gdy szli polnymi i leśnymi drogami jakoś za dużo nie rozmawiali. On napawal się czasem spędzonym z nią. Nie potrzebował za wiele mówić. Z resztą. Nigdy nie należał do gadatliwych osób. Oczywiście zaoferował jej by szli razem pod rękę i jeśli się zgodziła to właśnie w ten sposób weszli do miasta lalek.
Bywal tu juz tyle razy że znal każda uliczke na pamięć. Powoli, wcale się nie spieszac kierowali się do samego centrum. Bowiem tam właśnie znajdowała się największa ilość sklepów i sklepików. A potrzebowali kupić dość sporo.
Gdy weszli w jedna z węższych i ciemniejszy uliczek przystanal na chwile. Nakierowal Iris na sciane i opierajac się o nią złożył na jej ustach długi i namiętny pocałunek. Miała tak gladkie i miekkie usta ze nie mógł się po prostu oprzeć. Gladzil ją po szyi a gdy się od siebie odkleili, ruszyli dalej. Póki nie dotarli do skwerku, czasami pogwizdywal z zadowoleniem wypisanym na twarzy.
Słońce przyjemnie grzało, a gwar dookoła był trochę jak oddech miasta.
Skwerek jak można się domyślić tetnil zyciem. W taką pogode wszyscy wylegaja na ulice. Jedni szukajac zarobku, drudzy rozrywki a trzeci po prostu ciesząc się towarzystwem innych osób.
Chwycił druga ręką dłoń Iris i ją pocałował.
- Od czego chcesz zacząć? Mamy dużo czasu więc nie musimy się spieszyć. Na koniec wejdziemy do sklepu dla zwierząt. Musze kupić pare rzeczy Roryemu. No i musimy też kupić coś do jedzenia bo za wiele rzeczy nie zostało - powiedział ciepło. Gdy powiedziała co chce teraz kupić tam też się udali.
Cierpliwie czekał i wydawal opinie jesli tego oczekiwala. Nigdy nie miał problemu z robieniem zakupow. Tym bardziej ze nie było to nic męczącego a obserwowanie Iris podczas wybierania ubran czy kupowania recznika i innych rzeczy było przyjemne. Powiedział jej że ma się całkiem nie przejmować pieniędzy i za wszystko płacił. To też sprawialo mu satysfakcje i było to po nim widać. Chciał o nią zadbać i pokazać ze może na niego liczyć. Przy okazji notowal sobie w głowie to w jakim stylu sa ubrania i rzeczy przez nią wybrane. Musiał wiedzieć czym się kierować przy kupnie sukienki.
W końcu dotarli do sklepu ze strojami wieczorowymi. Tu poprosil Iris by usiadla na pufie i poczekala.
A on przez ten czas szukal i szukal. Tej idealnej. Która będzie do niej pasować.
I w końcu znalazl. Dość prostą jednak ładną sukienke . Pleciona tu i owdzie, podkreslajaca talie dzięki gorsetowi, z przyjemnym dla oka dekoltem i odkrytymi ramionami.
Pokazal ją Iris. Jeśli jej się nie spodobala, poprosił by mu pomogla w poszukiwaniach. Dobry humor ani na chwilę go nie opuszczal.
Gdy już wybrali, wziął strój dla siebie. Był dość prosty jak na lustrzane standardy.
Zapłacił i pozegnal się z uprzejmym sprzedawca, który swoja droga przyglądał się Iris dość intensywnie. Mężczyzna więc objal ją ręką w talii i wyszli ze sklepu.
Zakupy trwaly az do wieczora. Kupili wszystko czego Iris potrzebowała, różne smakolyki i szampon dla psa oraz jedzenie na pare najbliższych dni.
Usiedli na ławce, pijąc chłodny sok, kupiony na jednym ze stoisk.
- Chcesz może udać się gdzieś jeszcze? Może jakaś kolacja w restauracji skarbie? - pocałował ja w czolo. Nadal mial w sobie mase energi. Zapewne dzięki tej popołudniowej drzemce.Iris - 25 Kwiecień 2017, 21:24 Spacer do miasta był dość milczący, ale nikt nie powiedział, że nudny. Iris szła grzecznie obok Terrego, podnosząc co chwilę wzrok na oblicze ukochanego mężczyzny. Szła z nim pod ramię, chłonąc bliskość i ciepło jakie od niego biło.
Dotykali się już kilka razy, w bardziej i mniej intymny sposób. Ale ten niewinny spacer dał jej tak cudowne poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że jest dla kogoś ważna. Że Terry nie wstydzi się wyjść z nią do Lustrzan, nie obawia się trzymać ją za rękę i manifestować w ten sposób, że coś ich łączy.
Mieszkańcy przyglądali im się z uprzejmym, nienachalnym zainteresowaniem. Może dlatego, że Iris uśmiechała się od ucha do ucha i co chwilę wtulała bokiem głowy w ramię na którym się wspierała. Terry też wyglądał za zadowolonego co tym bardziej cieszyło kobietę.
Gdy zaszli do centrum a Terry pociągnął ją w boczną uliczkę, zaśmiała się konspiracyjnie i gdy przylgnął do niej ustami, odwzajemniła łapczywie pocałunek. Nie mogli się od siebie odkleić. Czy to była kwestia tego, że znali się od kilku dni a początkowe fazy zakochania właśnie tak wyglądają? A może zwyczajnie chcieli okazywać sobie uczucie w każdy możliwy sposób?
Skwerek pełen był istot przeróżnego rodzaju. Rozpoznała Kapeluszników po wysokich nakryciach głowy, tu i ówdzie kręciło się kilku Gwardzistów w eleganckich mundurach.
Wtem w tłumie mignęła jej ruda kita jakiegoś Dachowca. Zmrużyła oczy i skrzywiła się. Szybko odwróciła się do swojego lubego a słysząc jego pytanie, uśmiechnęła się łagodnie. Była odrobinę zażenowana, że to on będzie płacił za zakupy. Ale postanowiła siedzieć cicho.
- Wiesz... Potrzebuję przedmiotów do codziennej pielęgnacji, jakkolwiek by to nie brzmiało. - powiedziała zakłopotana - Szczoteczki do zębów, może jakiejś szczotki do włosów... - na wieść o Rorym uśmiechnęła się - Oczywiście! Może nawet będą mieli w sklepie jakieś smakołyki. Muszę w końcu przekupić go by polubił mnie, jak ja jego!
Zakupy nie były długie. Iris szybko wybierała w sklepach co potrzebowała. Nie była przyzwyczajona do wydawania pieniędzy na zbytki, dlatego wybierała tylko to co niezbędne. Ostatecznie uzbierała się nieduża torebka papierowa drobiazgów takich jak szczoteczka z zębów, szczotka do włosów, jakieś spinki i gumki by mogła upiąć włosy, mydełko do twarzy i kilka typowo kobiecych szpargałów, na comiesięczne kobiece przypadłości. Rumieniła się wybierając te ostatnie, nie wiedziała jak Terry zareaguje na tak... przyziemne potrzeby. Cóż. Nigdy nie kupowała czegoś takiego przy mężczyźnie.
- Umm... Chyba mam już wszystko. - powiedziała gdy wyszli ze sklepu z pełną torebką - A przynajmniej do pielęgnacji... Tak sądzę... - nie znała się na makijażu. Z resztą... na to jeszcze przyjdzie pora. Może kiedyś coś dokupi... a może nie. Nie wiedziała, czy malowidła będą jej potrzebne. Nie chciała też wydawać pieniędzy na jakieś eliksiry i kremy do twarzy czy ciała bo nigdy wcześniej tego nie miała. Nie potrafiłaby chyba nawet nakładać na skórę tego ustrojstwa. I co, miałaby potem jeszcze siedzieć nieruchomo i czekać aż te mazidła się wchłoną? Co to, to nie!
Gdy skierowali się do sklepu z ubraniami, ze zdeterminowaniem wypisanym na twarzy udała się prosto do działu z bielizną i wybrała kilka najprostszych, niewydziwianych kompletów. Gdyby patrzyła na cenę, mogłaby zauważyć, że bezwiednie wybrała najtańsze... Nie mierzyła staników bo znała swój rozmiar. Z resztą ekspedientka pomogła jej radą i powiedziała, że te które wybrała Baśniopisarka będą pasować.
Zaczerwieniona po same czubki uszu skierowała się ku wyjściu, ale jej wzrok przykuł ładny, turkusowy zestaw. Koronki, falbanki, prześwitująca siateczka... Był piękny, ale Iris tylko spuściła wzrok i pociągnęła Terrego za rękaw ku wyjściu.
Następne w kolejności były już zwykłe ubrania. Tutaj pozwoliła sobie na większe szaleństwo, oczywiście pamiętając o zdrowym rozsądku. Wybierała kolorowe spodnie, koszule, bluzeczki, sukienki, spódniczki... Mierzyła wszystko i śmiała się sama z siebie, gdy odsuwała zasłonę przebieralni i wyginała się na wszystkie strony, parodiując modelki. Kilka razy podeszła do siedzącego na sofie przed kabiną Terrego, weszła mu na kolana i złożyła na jego ustach słodki pocałunek.
Gdy już oboje byli zmęczeni, odpuściła wygłupy i wybrała kilka klasycznych koszul w różnych odcieniach błękitu, kilka par opinających spodni z wysokim stanem, satynową sukienkę nocną na ramiączkach i dwie marynarki w stylu pirackim, czyli takim który lubiła. Specjalnie wybierała takie rzeczy, by mogła je spokojnie ze sobą łączyć tworząc nowe wariacje.
Dłuższą chwilę spędzili przy butach bo Iris nie znała swojego rozmiaru. Oczywiście pomógł jej przy doborze przemiły Marionetkarz - sprzedawca. Wybrała oficerki, proste sztyblety na koturnie i sandałki na cieplejsze dni. Sklepikarz dorzucił w gratisie rozkoszne pończochy w różowo-turkusowe pasy i kapcioszki w kształcie czarnych, kocich łapek. Dobrze, że nie rudych bo chyba by nie przyjęła.
Już miała proponować, by poszli do domu bo byli już solidnie obładowani torbami, gdy Terry wyraził chęć zaglądnięcia do sklepu z sukniami wieczorowymi. Kreacje za szybą były tak bogate, że Iris momentalnie poczuła się nieswojo. Ona? W takiej sukni? Z jej nieco patykowatymi nogami, trochę za szczupłym brzuchem i pozbawionymi krągłości biodrami? Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać nad swoją sylwetką. Nie była tak doskonała za jaką się dotychczas uważała.
Terry buszował w strojach jak wprawiony pies myśliwski. A ona zerkała w prawo i w lewo i z każdą minutą czuła się coraz bardziej malutka. Szara myszka.
Właściciel sklepu przyglądał jej się zza kontuaru, trochę zbyt nachalnie...
Wtem Terry przyniósł jej suknię. Była piękna, Iris aż zaświeciły się oczy. Nie sądziła by dobrze w niej wyglądała, ale zgodziła się ją zmierzyć.
Nie był problemu z wkładaniem kreacji, jedyne co to poprosiła Terrego by zasznurował gorset. Ubranie wyglądało tak, jakby przez ten cały czas czekało właśnie na tą konkretną Baśniopisarkę. Suknia marszczyła się dokładnie tam gdzie trzeba, opinała to co trzeba i uwydatniała piękno kobiety. Iris poczuła się w niej jak księżniczka.
Szybko jednak zdjęła ciuch i podała Terremu, nie do końca wiedząc po co tu przyszli. Lecz gdy mężczyzna poprosił o pomoc w doborze ubrań dla niego, domyśliła się, że chodziło o bal.
Dla siebie wybrał prosty, elegancki strój. Iris pochwaliła gust ukochanego i gdy płacili, wtuliła się w niego przyciągnięta jego silnym ramieniem. Widziała wzrok sprzedawcy, dlatego oparła ufnie głowę na ramieniu Terrego.
Słońce chyliło się ku zachodowi gdy zakończyli zakupowe szaleństwo. Siedzieli spokojnie na ławce, wtuleni w siebie i popijali sok.
Pytanie mężczyzny otrzeźwiło ją, bo wpadła w zadumę. Spojrzała na niego z uśmiechem i już miała odpowiedzieć, że kolacja brzmi kusząco, gdy przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym. Poderwała się na równe nogi i chwyciła go za ręce.
- Poczekaj tu na mnie, najdroższy! Skoczę tylko do jednego sklepu i zaraz wracam. - powiedziała i pobiegła w uliczkę. Może zauważył gdzie się udała, może nie. Miała jednak nadzieję, że nie pójdzie za nią.
Weszła do jubilera. Na wejściu przytłoczyło ją złoto wręcz skapujące girlandami łańcuszków ze ścian i gablot. Podeszła jednak szybko do sprzedawczyni, młodej Sennej Zjawy o miłej twarzy.
- Potrzebuję... - zawahała się - Czegoś na silnego mężczyzny. Czegoś prostego, ale jednocześnie ładnego. - dodała po chwili.
- Dla ukochanego? - zapytała łagodnym głosem kobieta.
- Tak. - odpowiedziała pewnym głosem Iris. Ekspedientka poszła na zaplecze. Baśniopisarka modliła się, by Senna przyniosła coś ładnego. I by Terry nie wszedł do sklepu.
Po chwili kobieta przyniosła dwie męskie bransolety. Pokazała je Iris.
- Są wyjątkowe. - powiedziała Zjawa - Sploty symbolizują nierozerwalną więź, klamra to symbol spajającej obietnicy, a materiał z którego zostały wykonane jest na pierwszy rzut inny, lecz ten sam. Jedynie w innym kolorze. To z kolei symbol dwóch połączonych ze sobą dusz. -dodała rozmarzonym głosem - Pani luby musi jednak nosić obie. Tylko wtedy symbolika ma sens. No i razem wyglądają wyjątkowo gustownie! - klasnęła w drobne rączki.
Iris była zachwycona bransoletami ale... czy było ją na nie stać? Wygrzebała pieniądze ze swojej marnej sakiewki. Policzyła je szybko w myślach i westchnęła zwiedzona. Brakowało jej zaledwie kilku złotych monet.
- Niech pani da tyle ile ma. - Senna wyciągnęła rękę uśmiechając się łagodnie - Rabat. W imię miłości.
Iris wybiegła ze sklepu jubilerskiego i pognała do Terrego. Dopadła go w końcu i dysząc, uśmiechnęła się szeroko. Torebeczkę z prezentem schowała za plecami.
- Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie pozwolę! - poprosiła. Jeśli wykonał polecenie, ujęła jego dłoń i zapięła na niej dwie bransolety. Gdy upewniła się, że klamry trzymają, usiadła mu na kolanach i pocałowała namiętnie, wplatając dłonie w jego ciemne włosy. Zarost łaskotał ją w podbródek, ale ona kochała tą bródkę, przystrzyżoną w fantazyjny sposób. Tak jak kochała jego całego.
- Już! Możesz otworzyć. - powiedziała odrywając się od jego ust. Wtuliła się jednak tak by nie widział jej twarzy - Możemy już iść coś zjeść.Terry - 27 Kwiecień 2017, 21:00 Dawno nie czuł się tak pociesznie. Iris była takim energetycznym kopem którego potrzebował. Wybudziła go z tej śpiączki. Stanu wegetatywnego który utrzymywał się długo.
To dość zabawne zrządzanie losu. Gdy był smarkaczem poznał Elizabeth. Która go zaakceptowała mimo że był nikim. Zwykłym biednym dzieciakiem na którego rodzice mieli wylane. Który całymi dniami włóczył się ze swoją bandą po osiedlu, zaczepiajac inne dzieciaki. Wdawal się w bójki co najmniej trzy razy na dzień.
A teraz? Poznał Iris w jakimś pubie i go kopnelo. Baśniopisarka obdarzyła go uczuciem. Starszego faceta z bagażem życiowym o wadze słonia. Jest zwykłym facetem po 30. Bez pracy i żadnych większych aspiracji życiowych. A jednak.
Otworzyła się na niego. Dala ciepło i spokój. Pokochała go i on sam coś do niej poczuł.
Każdy jej uśmiech powodował że on sam się uśmiechał. Każdy jej, nawet najdrobniejszy gest sciskal go za serce. Gdy zrobiła mu kanapki i siedziala na podlodze taka zawstydzona... Czuł się szczerze szczęśliwy. Było to tak cholernie urocze że miał ochotę schować ja przed całym światem i mieć tylko dla siebie.
A gdy szli razem ulicami miasta czuł się dumny że ma tak piękną kobietę u swojego boku. Piękno, wrażliwość i radość to chyba najlepsze słowa które opisują te niezwykłą istotę.
Spodziewał się że zakupy zajmą im dużo więcej czasu. Tu Iris go mile zaskoczyła. Większość kobiet z którymi miał styczność robiła zakupy wręcz nałogowo. Ale co go to obchodziło? Nic nie znaczyły.
Rory z resztą też zdążył polubić Iris. Co jak co ale gust to miał po swoim właścicielu. Co zabawne, Rory jest bardziej dzieciaty niż większość psów w tej krainie zapewne. Dwanaście miotów po 10 szczeniaków. A ma dopiero jakieś 6 lat. Zdolny jest, nie ma co.
Widział że kobieta bierze tylko to co niezbędne. Znowu go rozczulila. Co za kobieta. Mówił jej że ma brać co chce.
Sam też coś kupił. Mianowicie olejek do ciała o zapachu lawendy, pare kadzideł o zapachu drzewa sandałowego i zielonej herbaty, wodę po goleniu o ziołowym zapachu, brzytwe oraz płyn do kąpieli o piżmowo cytrynowym zapachu. Widział że Iris wzięła sobie mydło a jemu się jego kończyło więc skoro tu są to czemu by nie skorzystać. Rumieniec jaki oblal jej twarz gdy kupowała rzeczy na comiesięczne potrzeby. Pocałował ją wtedy w policzek. Po prostu nie mógł się powstrzymać.
Gdy weszli do sklepu z bielizna Iris nie zwolnila tempa. Szybko wybrala co potrzebowała, zapłaciła i skierowali się do wyjścia. Był dość spostrzegawczym facetem wiec zwrócił uwagę na to jak lekko się zawahała patrząc na jeden komplet przy wyjściu. Był... Bardzo seksowny. Wyglądałaby w tym świetnie. Ale z jakiegoś powodu go nie kupiła.
W sklepie z ubraniami było zabawnie. Iris pokazywala mu się we wszystkim, pozujac jak cizie z okladek magazynow. Miała bardzo dobry gust więc nie miał za wiele do gadania. Kiwal głową uśmiechając się co chwila. Nie mówiąc o tych słodkich pocalunkach jakimi go obdarzala.
Wybór butów zajął jej kapke dłużej ale nie miał na co narzekać. Iris pokazywala mu cały czas że jest naprawdę samodzielna i zorganizowana kobieta.
Przy kupowaniu sukni na bal kobieta czuła się chyba lekko skrępowana. Przynajmniej tak wyglądała. Fakt. Przepych sklepu był trochę przytlaczajacy jednak wiedział że tylko tu znajdzie to czego szukał.
I sie nie mylił. Suknia jaką wybrał była piękna. A jeszcze lepiej będzie wyglądała na cudownym ciele Iris. Zdążył już je poznać wiec wiedział o czym mówi. A kobieta miała te iskierke w oczach której oczekiwał. Zasznurowal gorset z wprawa. Robił juz to nie raz więc nie miał z tym problemu. Wyglądała w niej zjawiskowo. Suknia lezala idealnie. Podkreslala co trzeba, nie była ani zbyt wyzywajaca ani zbyt zakonna. Uwydatnila atuty ciała kobiety. Był z siebie zadowolony.
A przy płaceniu posłał dość przerażające spojrzenie sprzedawcy. Jego gapienie się działało mężczyźnie na nerwy. Ponadto gdy był z Iris wlaczal mu się tryb obrońcy.
Gdy siedzieli na ławce, zaskoczyła go tym nagłym zrywem. Nie protestowal nawet. Był ciekaw o co chodzi. I w sumie sam wpadł na pewien pomysł. Zabrał wszystkie zakupy i wrócił do sklepu z bielizną. Trochę po nim pochodził az w końcu znalazł szlafrok pasujący do kompletu który spodobał się Iris. Następnie sięgnął po sam komplet wybierając odpowiedni rozmiar. Poprosił o zapakowanie tego w białą, gustowna torbe, zapłacił i wyszedł. Wrócił na ławkę. Był jeszcze przed Iris. Nie czekał jednak długo. Wróciła zdyszana z szerokim uśmiechem na ustach. Chciał już pytać gdzie była gdy kazała zamknąć mu oczy. Zrobił jak prosiła. Poczuł jak dotyka i unosi jego dłoń a następnie coś na niej zapina. Uniósł brwi zaciekawiony. Usiadla mu na kolanach i pocałowała tak jak uwielbiał. Jego dlonie powędrowały na jej biodra, zamruczal cicho.
Wtulila się w niego i pozwolila otworzyć oczy. I co zobaczył? Dwie branzoletki na swoim nadgarstku.
- O rany. Dziękuję kochanie. Są świetne - w jego głosie dało się słyszeć radoche. Naprawdę mu się podobały. Było to z jej strony naprawdę fajne. - Też mam coś dla Ciebie - szepnął jej do ucha i podal białą torbe.
Następnie poszli najpierw do zoologicznego i kupili Roryemu dwie torby różnych smakołyków i szampon a potem na kolację do restauracji. Nie była jakaś bardzo wyszukana. Nie chciał by Iris była nie swoja. Zjedli rozmawiając o glupotach.
A Gdy wracali było już dość chłodno więc zdjął swoją koszule i dal ją kobiecie, zostając na samej koszulce. Może i niezbyt była ciepła ale lepszy rydz niz nic. Jeśli Iris pozwoliła mu na to, to w połowie drogi wziął ją na barana i tak zaprowadził pod same drzwi domu.
Z. T x2Tulka - 10 Maj 2017, 20:14 - Pewnie pracuje - wzruszyła ramionami. Nadal miała to dziwne uczucie, że Bane jest coś zbyt podekscytowany. To było do niego niepodobne, ale szybko odgoniła te myśli. Teraz miały się z Joce dobrze bawić! Nie będzie siostrze psuć dobrego humoru tym, że ma jakieś złe przeczucia...
Julia przyjęła ochoczo pomoc siostry. Dzięki temu pójdzie im szybciej niż gdyby musiała się sama męczyć ze zdjęciem wąskich spodni. Na szczęście leginsy były bardziej elastyczne, dlatego też nie miała z nimi większych problemów.
Ucieszyła się, gdy Joce postanowiła ją uczesać. Lubiła, gdy ktoś bawił się jej włosami. Mruczała przy tym cichutko, jak jakiś mały kotek.
W końcu były prawie gotowe. Dziewczyna zabrała jeszcze torebkę, by mieć gdzie ulokować pieniądze i klucze. Poszła za czarnoskrzydłą do jej sali, by ta mogła zostawić zwierzaki, po czym ruszyły w miasto. Wcześniej jednak napisała jeszcze kartkę do Bane'a informującą go o tym, że w pokoju ma teraz małe zoo. Miała nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko. Wiedziała, że Amber nic nie zrobi, a może razem z Wredotkiem jakoś postarają się, żeby Kropka też nic nie nabałaganiła. Biegały długo po parku, więc nie powinno być jakiś wpadek.
Spacer trwał dość długo, w szczególności, że Tulka opóźniała marsz. Jednak dzielnie nie narzekała na to, że jest jej ciężko czy niewygodnie. Nie prosiła o żadne przerwy. Po drodze rozmawiały swobodnie o głupotach. Od babskie gadanie. Jakieś plotki i tym podobne.
Gdy w końcu dotarły na skwer, Julia rozejrzała się trochę zdezorientowana - to...od czego zaczniemy?- zapytała z wahaniem -zawsze jak robiłam zakupy to zazwyczaj wiedziałam po co idę i robiłam je szybko...a teraz nie za bardzo wiem, za co się zabrać- przyznała zakłopotana. Miała nadzieję, że Joce będzie wiedziała od czego powinny zacząć.
Rozglądała się trochę zakłopotana po placu. Wiedziała co chce kupić, ale miał to być wypad z siostrą, więc nie powinna robić zakupów po swojemu. Dodatkowo Joce miała jej pomóc kupić jakieś rzeczy, więc też nie będzie mowy o czymś takim, że wchodzi, porywa odpowiednią koszulkę i idzie dalej. Po prostu się nie dało...Jocelyn - 14 Maj 2017, 13:27 Julka była jak taki kociak momentami. Tez tak nie do końca. Raczej jak połączenie kota i psa. Merdala ogonem, ruszala tymi swoimi radarami, mruczala i pewnie czasami też warczy. Ciekawe czy marszczy wtedy nos...
Wyglądała naprawdę ładnie w tej spodniczce i związanych wlosach. Gdyby nie ta grzywka i dwoje innych oczu oraz fakt że wzrost też nie ten jak i wyraz twarzy to dziewczyna wyglądała teraz jak Sophie w latach młodości. Matka zawsze była wysoka i szczupła. I zawsze miała ten chłodny wyraz twarzy. Joce nie raz się zastanawiała co tez tak świetny facet jak tata zobaczył w niej. W końcu kto jak kto ale on doskonale wiedział jaka jest. Dlaczego więc postanowił ją poślubić?
Miłość jest dziwna.
Czuła się o wiele lepiej mając katane przy sobie. Bez niej czuła się jak bez ręki. Jakoś krzywo i była spięta. Będzie musiała wziąć lekcje walki wręcz, bez tego ani rusz. Jednak to dopiero jak się całkiem wyleczy. Jeszcze tego brakuje by coś jej odwalilo i tym razem kogoś zabila nawet o tym nie wiedząc.
To że szły wolniej nie było dla Joce problemem. Słońce przyjemnie grzało, dookoła była cisza i tylko one dwie rozmawiajace o różnych bzdetach. Domyslala się ze Julce jest ciężko. Nie była pewna czy powinna jej zaoferować by wziąć ją na barana, czy zrobić jakiś postój. Nie chciała jej przypadkiem urazić. Koniec końców nic nie zaproponowała.
Skwer jak zwykle tetnil życiem. Słońce i łagodny wietrzyk spowodowały ze wszyscy powychodzili z nor i domów. Rodziny spaceroway rozesmiane, tragarze nawolywali klientów kusząc promocjami i towarami najwyższej jakości. Cześć z nich wyglądała dość podejrzanie i Joce nie zdziwiła by się gdyby któryś z nich okazał się czymś czego nie powinno tu być. Co więcej, było tu od groma par. Na lawkach, spacerujących, bawiących się czy robiących zakupy. Było też pare gburow i podejrzanych typkow jednak nie zwracalo się na nich szczególnej uwagi. Ludzie cieszyli się pogoda i wolnymi chwilami.
- hmm zaczniemy od bielizny. Zwykle nie zajmuje mi to długo ale nie miałam po co kupować nic takiego... Strojnego. Teraz się trochę zmieniło. Chętnie czegoś fikusnego poszukam. Tobie chyba też by trzeba było co? - puscila oczko lekko szturchajac dziewczynę łokciem. Owszem, ma obawy względem tej sfery życia siostry. Miała nadzieję że nie robi źle nie wyrażając żadnego sprzeciwu ani nic. I że w przyszłości Julia jej tego nie wypomni.
- Potem jeśli potrzebujesz możemy isc kupić jakieś ciuchy. Ja akurat nic nie potrzebuje z racji że sama sobie szyje ciuchy. Potem skikniemy do fryzjera i obuwniczego. Aaaa potem jeszcze różne graty będę musiała kupić - zaśmiała się i skierowała się w stronę sklepu o prostym subtelnym szyldzie. Niepozorny z zewnątrz w środku był po prostu niesamowity. Masa pięknej bielizny. Od lekko wulgarnej i naprawdę skąpej po subtelna i dziewczęca. Oczy Joce wręcz pojasnialy. Kobiecy raj jak nic. Kiedyś wchodząc do takiego sklepu czuła by się zazenowana i niepewna. A teraz? Nie mogła się doczekać by poszperac i przymierzyć to i owo. - Jejku jejku jejku. Jeśli to nie podziała to juz nie wiem - powiedziała niby luźno jednak można było usłyszeć że jest lekko nerwowa. Czy bielizna załatwi cokolwiek?
Chwile polazila po sklepie co i rusz wzdychajac z zachwytem. W końcu chwyciła jeden dość uroczy komplet. Może i kolor nie jest za bardzo w jej typie ale podobał jej się wzór i delikatność tej bielizny. Przeszła na kolejny dział i chwile się porozgladala by już po chwili do pudrowego kompletu dołączył Czarny i Czerwony. Czuła pozytywne nastawienie. Bielizna jej się bardzo podobała. Brakowalo juz tylko... Cmoknela drapiac się po szyi. W międzyczasie jeśli Julia tego chciała to Jocelyn pomogła jej wybrać to czego potrzebowala, kierując się wyglądem i charakterem dziewczyny. Wtem dostrzegła to czego jej brakowało. Czarny szlafrok. Zadowolona poszla do przymierzalni. Wszystko ładnie się ukladalo na jej ciele. Wsciekala się tylko trochę przez te wystajace kości. Az ją mdlilo na ich widok. W pewnym momencie pisnela cicho i kucnela. Szum w głowie stał się jakby klujacy. Na chwilę zapomniala gdzie i kim jest. Ale trwalo to doslownie minute. Potem szum się znacznie zmniejszyl a ona się ubrała i poszła do kasy. Zapłaciła i wyszła przed sklep by poczekać na siostrę.Tulka - 15 Maj 2017, 11:23 Była wdzięczna siostrze, że ta nie narzucała jej swojego tempa. Do tego widziała, że Jocelyn jakby chciała o coś zapytać ale zrezygnowała, uznała jednak, że nie będzie dopytywać o co chodzi. Cieszyła się spacerkiem i ładną pogodą, nawet jeśli była uzależniona od tych dość niewygodnych kul.
Rozejrzała się niepewnie po skwerze, widząc ile tam się znajduje ludzi. Nie lubiła tłumów, bo zawsze miała wrażenie, że wszyscy się na nią gapią, bo jest inna. Teraz się to tylko wzmogło, ponieważ chodziła o kulach. Położyła niepewnie uszy i rozglądała się do jakiego sklepu można by najpierw wejść.
Słysząc propozycję siostry, spojrzała na nią i się lekko zarumieniła. Widząc jak czarnowłosa puszcza jej oczko, podrapała się niepewnie po głowie - no chyba masz rację... - odpowiedziała niepewnie. Ruszyła za nią do odpowiedniego sklepu. Zaczęła się rozglądać na własną rękę. Nie za bardzo wiedziała, czego szukać. Owszem, miała kilka kompletów bardziej seksownej bielizny, ale to kupowała o tak dla siebie. Wiedziała bowiem, że nie będzie nigdy nikogo miała, więc po co się stroić dla kogoś? Teraz musiała znaleźć coś co się spodoba Toksynkowi. Szukała ale jej głowę zaprzątywała inna myśl. Co to za emocje, które wyczuwała od Blaszki. Co Bane do cholery robi! Potrząsnęła głową i wróciła do poszukiwań. W końcu udało jej się znaleźć coś co powinno mu się spodobać. Pierwszy w oczy rzucił jej się biały zestawik z czarnymi wstążeczkami. Następnie znalazła dwa komplety turkusowe. Jeden ciemniejszy, a drugi jaśniejszy. Na koniec znalazła jeszcze granatowy szlafrok, po czym poszła wszystkie przymierzyć. Wbrew temu, że miała uszkodzoną nogę, szło jej to bardzo sprawnie. Nagle jednak poczuła, że podniecenia lekarza wzrosło. Oparła się mocno o ściankę i patrzała pod nogi, szeroko otwartymi oczami. Po policzku spłynęła jej łza. Czy on właśnie... nie potrafiła nawet dokończyć tej myśli. Nie chciała jej dopuszczać do siebie. Przełknęła głośno ślinę i otarła łzę. Wzięła kilka głębszych oddechów i ruszyła do kasy, żeby zapłacić za zakupy, po czym wyszła szybko ze sklepu. Potrzebowała świeżego powietrza. Miała nadzieję, że to co czuje to tylko jej wyobraźnia. Ale z kim on by mógł? Oparła się ciężko o ścianę, kładąc zakupy obok siebie. Dostała je w torbie z długimi uszami, tak, żeby mogła je mieć na plecach, by nie przeszkadzały jej w chodzeniu.
Czekała na siostrę. Nie miała ochoty na dalsze zakupy. Czemu ma się stroić dla kogoś kto ją.... potrząsnęła głową. Miała nadzieję, że po prostu poszedł spać i coś mu się przyśniło, ale przecież jest w pracy to nie może spać! Poza tym chyba się wyspał....przynajmniej na to wyglądało.
Gdy Jocelyn wyszła, Tulka wyprostowała się i uśmiechnęła do niej lekko. Ruszyła w stronę sklepu z sukienkami. Nie chciała już nic kupować na tę randkę, jednak nie mogła pokazać, ze coś jest nie tak, a szczególnie jeśli chodzi o to, żeby coś było nie tak z jej chłopakiem. Bo na pewno Joce zorientowałaby się kto nim jest, jak tylko zobaczyłaby ich razem. W sklepie prawie od razu rzuciła jej się w oczy turkusowa sukienka. Porwała odpowiedni rozmiar i ruszyła do przymierzalni. Okazało się, że świetnie pasuje, więc przebrała się i ruszyła do kasy. Ewidentnie było widać, że popsuł jej się humor, choć starała się tego nie pokazywać. Gdy wyszły ze sklepu, westchnęła i spojrzała na Jocelyn - to teraz fryzjer czy jakiś inny przystanek? - zapytała i niezależnie od odpowiedzi ruszyła za siostrą w wybranym przez nią kierunku.Jocelyn - 16 Maj 2017, 16:26 W zasadzie nie wyróżniały się w tłumie w cale. Owszem pare ciekawskich oczu się im przyglądało ale watpila by szło o to że Julia ma nietypowe atrybuty. Dookoła była masa stworzeń które wyglądaly jak rodem z dreszczowców lub dziecięcych snów. Ogólnie bardziej interesowało ich cieszenie się pogoda niż wgapianie w opetanca z lisimi uszami.
Jej reakcje były słodziutkie. To zamieszanie i rumieniec gdy Joce zaczęła mówić o fikuśnej bieliźnie. Uosobienie niewinności. Nic dziwnego że zawróciła w głowie jakiemuś młokosowi, jednak Joce nadal nie do końca to sobie przyswoiła.
Wybieranie bielizny było odprezajace. Już od jakiegoś czasu nie miała okazji by od tak i to w dobrym humorze sobie polazic po sklepach. No i zwykle robiła to sama o ile ją pamięć nie myli. A teraz? Robi zakupy z siostra. Dziwne te zabiegi okoliczności. Julka nie potrzebowała jej pomocy. Sama w końcu wyszukala to co chciała. Jocelyn nie spodziewała się takiego koloru. Prędzej jakiejś bieli, zieleni może czerni. A tu proszę. Różne odcienie turkusu i niebieskiego. No w zasadzie to nie wie jaki kolor jest ulubionym kolorem Julii. Gdy jej pobyt w przymierzalni trochę się przedluzal kobieta miała dylemat. Wejść i sprawdzić czy wszystko okej? Czy może jednak przesadza? Może po prostu potrzebuje chwili więcej... Zagryzla warge i koniec końców nic nie zrobiła. Ma chora noge. Więc po prostu potrzebuje więcej czasu. Jakby się coś stało to przecież byłoby słychać, zawołała by albo coś.
Julka wyparowala z przymierzalni, szybko zapłaciła i wyszła. Normalnie jakby ktoś ją gonił. Kątem oka kobieta dostrzegła jej wyraz twarzy. Coś się stało? I te wilgotne oczy. Bielizna źle leżała czy może się wystraszyła? Czym prędzej zapłaciła i wyszła ze sklepu.
Dziewczyna się nie odezwała a tylko uśmiechnęła i ruszyla do sklepu z ubraniami. Opetaniec nie wiedziała jak zacząć rozmowę. Nie była dobra w takich gadkach. Ba. Nigdy nie rozmawiała z inną dziewczyna na takie tematy. Jedynym facetem w jej życiu był ojciec i niezbyt ją interesowały "te" sprawy i strojenie się. Jak więc delikatnie wybadać o co może chodzić nastolatce?
W sklepie z ubraniani Julka migiem porwała sukienke, zaliczyla przymierzalnie i zapłaciła po czym wyszla. Joce westchnęła przeciągle i poszła do meskiego działu. Była zmieszana ale się skupiła. W końcu musi wybrać ciuchy dla Grega. Analizowala w myślach to jaki jest Gregory i w co się ubiera. Wiedziała dokładnie jakie ma rozmiary więc wiedziała czego szuka. W końcu wybrała gustowny komplet , do niego kamizelke oraz koszule i do tego drugi, czarny zestaw. Była zadowolona z tego co wybrala. Jednak długości spodni i koszul byly nieodpowiednie. Tak więc podala odpowiednie wymiary facetowi prowadzącemu sklep a ten odpowiednio skrócił je i to tak że wyglądaly jakby były takie od początku. Zapłaciła i podziękowała po czym wyszla do Julki.
- Julka coś się stało? Widzę ze Ci się humor skopał. Zrobilam coś nie tak? Czy jak? Wiem że nie jest idealnie... W zasadzie pierwszy raz w życiu mam taki damski wypad. Powiedz mi co się dzieje. Nie chce bys była smutna, a jeśli to przez nogę możemy usiąść na razie albo wrócić i skończyć kiedy indziej - poglaskala dziewczynę po ramieniu. W zależności od tego czy dziewczyna chciała kontynuować czy też nie kobieta albo ruszyła do fryzjera albo usiadla z nią na ławce.
Jeśli jednak ruszyły do fryzjera kobieta wzięła torby dziewczyny by jej nie przeciazac. U fryzjera było spokojnie i przytulnie. Wygląd trochę jak z lat 90', skorzane ściany, sofy, ciepłe światło, wielkie lustra i uśmiechnięty personel. Joce polozyla zakupy na jednej sofie i usiadla w fotelu. Powiedziała na ucho kobiecie która miała się nią zająć co chce zrobić ze swoimi włosami.
- Byłoby Ci do twarzy Julka jakbyś pocieniowala sobie włosy w różne odcienie rudego. Takie trochę jak ogień - uśmiechnęła się ciepło chcąc jej dodać otuchy. Kobieta która zajęła się jej wlosami robiła to tak sprawnie i delikatnie ze Joce prawie przysnela. Włosy wyglądaly świetnie. Joce nie sądziła że ten kolor może jej tak pasować. Uśmiech sam wstąpił na jej usta, szczerze podziękowała kobiecie za jej prace.Tulka - 16 Maj 2017, 17:26 Czekała pod sklepem cierpliwie na siostrę. Gdy ta wyszła i pokazała jak się martwi, Tulcia położyła niepewnie uszy - przepraszam siostrzyczko - powiedziała cicho -po prostu musiałam odetchnąć świeżym powietrzem - uśmiechnęła się delikatnie - wypad bardzo mi się podoba i cieszę się, że możemy spędzić ze sobą trochę czasu - dodała i uścisnęła dłoń siostry. Słysząc o odpoczynku pokręciła głową -przecież zaraz będziemy siedzieć u fryzjera, więc noga będzie miała czas na odpoczynek - zaśmiała się. Było już jej lepiej. Nadal nie podobało jej się to co czuła jednak nie chciała psuć tego popołudnia. Już dość zmartwień zaserwowała siostrze.
Podziękowała jej za pomoc z zakupami i ruszyła za nią powoli. Starała się nie myśleć co tak naprawdę dzieje się w Klinice. W końcu teraz miała czas z siostrą. Nie była w pracy! Potrząsnęła głową i weszła do salonu, rozglądając się z zaciekawieniem.
Zamyśliła się na moment, słysząc co proponuje jej Jocelyn. Uśmiechnęła się pod nosem po czym sama wyszeptała swojej fryzjerce co chciałaby zrobić z włosami. Ta przytaknęła i zaprosiła dziewczynę do mycia. Trochę to trwało bo Julia miała naprawdę długie i gęste włosy, sięgające jej za pośladki, co już jej zaczynało przeszkadzać, a nie może sobie pozwolić na to, żeby włosy uniemożliwiały jej pracę. Następnie fryzjerka poprosiła by dziewczyna stała chwilę i przycięła jej włosy tak by sięgały do jej pasa. Dopiero po tym zajęła się farbowaniem, które zajęło jej dłużej niż to, które miała wykonywane Joce. Tula się relaksowała, w szczególności, gdy kobieta wcierała również barwnik w jej uszy. W końcu jednak zajęła się cieniowaniem i pokazała efekt końcowy dziewczynie. Tulka nie mogła uwierzyć jak jej włosy się zmieniły. Grzywka nadal była biała, bo z niewiadomych przyczyn nie dało jej się przefarbować, jednak efekt był powalający. Ciemny kolor nachodził nawet na uszy, dzięki czemu wyglądał bardziej naturalnie.
Pokazała się siostrze, ale sama stanęła jak wryta widząc co ona zrobiła z włosami - no siostrzyczko powiem Ci, że tym mnie zaskoczyłaś- uśmiechnęła się i przyjrzała jej uważnie -pasuje Ci ten kolor - wyszczerzyła białe ząbki. Przy kasie pogratulowała bardzo umiejętności i zapłaciła. Dodatkowo dostała specjalny płyn, który przywróci jej naturalny kolor, jakby chciała się tego pozbyć oraz zestaw odżywek i szamponów. Tulcia zapytała też o jakiś płyn, który zafarbowałby na krótko włosy na fiolet. Kobiety domyślając się, ze chodzi o żart ofiarowały jej płyn za darmo, mówiąc, że nawet jakby na swoje włosy go wylała, to kolor złapie tylko będzie cieniowany no i po tym jak zejdzie to zostanie kolor ten, z którym wyszła od fryzjera.
-To teraz obuwniczy?- zapytała Joce. Humor już jej się wyraźnie poprawił. Jeśli czarnoskrzydła się zgodziła to ruszyły do obuwniczego. Tam Tulka spędziła już trochę więcej czasu. Szukała bowiem czegoś co pasowałoby do sukienki ale jednocześnie by mogła w nich chodzić na codzień. W końcu znalazła wiązane sandałki. Zadowolona z zakupu, w którym musiała jej pomóc pracująca tam marionetka, ponieważ noga Tulci nadal była lekko spuchnięta, czekała cierpliwie na swoją siostrę po czym poprowadziła ją do sklepu z bibelotami. W sumie to chciała tam iść z ciekawości, a nie po to żeby kupić coś konkretnego. Szybko jednak znalazła coś co ją zainteresowało. Pierwsze co rzuciło jej się w oczka to obróżka, na którą mogłaby powiesić Blaszkę. Dodatkowo było przy niej miejsce do zaczepienia łańcuszka, jakby prócz tego chciała nosić jakiś inny wisiorek. Od razu poprosiła o to by zamontować na nią Blaszkę i powiesiła sobie na razie samą obróżkę na szyję. Czuła się trochę dziwnie, ale przyzwyczai się. Do tego znalazła również ciekawy wisiorek z bursztynem. Wyglądał on jakby w połowie był szary, przez co przypominał trochę jej prawe oko. Kupiła go dla Bane'a, ale nie była pewna czy powinna mu go dawać.
Po tych zakupach kuśtykała po sklepie, oglądając inne bibeloty i czekając na znak Joce do wymarszu.Jocelyn - 16 Maj 2017, 19:00 Potrzebowała powietrza i dlatego miała tak wilgotne oczy i zmartwiona minę? Nie chciało jej się w to wierzyć ale nie miała wyboru. Jak zacznie naciskać znajac życie otrzyma efekt całkiem odwrotny. Poza tym, jeśli będzie chciała to jej powie prawda? Przynajmniej taką miała nadzieję . Nie mogła też za dużo wymagać. Może i są krewnymi ale są tez sobie obce. Nie mogła oczekiwać tego ze Julka nagle zacznie jej się ze wszystkiego zwierzać.
Przy myciu głowy odplynela. Taki masaż głowy to świetna sprawa. Nawet szum w głowie zniknął na te chwile czasu. Kobieta miała tak delikatne i wprawione dłonie ze Joce tylko westchnęła. Kolor włosów Julki był naprawdę świetny. Co lepsze, był odwrotny do kolorów na jej własnej głowie. Roześmiała się szczerze.
- Teraz jesteśmy jeszcze bardziej podobne - poczochrała sie po swoich jeszcze krótszych włosach. Kobieta sprawiła że są i będą proste az do następnej zmiany fryzury. Co więcej Jocelyn dostała odżywkę o lawendowym zapachu. Normalnie jakby fryzjerka wiedziała że to ulubiony kwiat Joce. Zauważyła też ze humor lekko się Julce poprawił. Może rzeczywiście się po prostu gorzej poczuła? Za dużo emocji i nowości na jeden dzień. Znała to z wlasnej autopsji. Miała nadzieję że to nie na jej włosy wyląduje ten fioletowy barwnik. Tak ekstrawaganckie kolory włosów działają jej na nerwy. Nie rozumiała tej całej mody na tęczę z włosów.
Przytaknela na pytanie dziewczyny. Torby z zakupami na szczęście nie były ciężkie. Miała jeszcze sporo rzeczy do kupienia.
Na butach zeszło im zdecydowanie dłużej. Gdy Julka wybrala już sobie ładne sandałki Joce nadal krążyła po sklepie. Szukała czegoś do wieczornego stroju. Coś co nie będzie butami na co dzień a właśnie na takie okazje. W końcu znalazła. Za sterta kartonów stała para szpilek. Czarne z paskami, delikatne w dotyku. Przymierzyla i się w nich przeszła. Dobrze leżały, noga wyglądala ładnie, były naprawdę wygodne. Ściągnęła je i dała do zapakowania. Kolejna torba ale nie robiło to większej różnicy. Zapłaciła z uśmiechem na ustach. Poczekaj no tylko Greggie... Widać było że jest bardzo zadowolona.
W sklepie z różnymi różnościami oczy jej się świeciły. Masa fajnych bibelotów. Pierwsze co rzucilo jej się w oczy to sznurki i klamry z dodatkami do wyrobu bransoletek. W ładnym posrebrzanym pudeleczku. Potem wypatrzyla łańcuch dla Banshee oraz skórzane szelki . Łańcuch był odpowiednio lekki a szelki wytrzymałe i w dobrym rozmiarze. Tak tak. Po co kupuje szelki skoro dostała juz jedne od Anomandera? A dlatego że jej się nie podobały. Z resztą. Kto jej zabroni? Znalazła również branzolete z bursztynem, męska. Zastanawiała się chwile nad tym czy to dobry pomysł. W końcu Greggie nie nosi żadnych takich ale... Czemu nie. Branzoletka dołączyła do kosza z zakupami. Przechadzala się alejkami i lustrowala regały. Dorwala fajne swieczki zapachowe oraz kosz idealny na pomarańcze z jej drzewa przed domem. Juz czas je zebrać.
Tak by Julka tego nie widziała, wzięła też prezent dla niej. Pierścionek , nie jakis masywny a idealny dla dziewczyny która jak po niej widać nie jest krzykliwa. Nie mogła się powstrzymać i kupila też zestaw farb oraz zestaw
kredek . Oba w ładnych dębowych pudełkach ze złotymi zdobieniami. Gdy podeszła do kasy była obladowana jak ciężarówka. Zapłaciła i wyszła ze sklepu. Wtedy mogła zapakować bibeloty do kosza, pudelka miala w torbach i wbrew oczekiwaniom nie były ciężkie.
Miała zamiar je dać dziewczynie dopiero u siebie w domu.
- To teraz do mnie! Zjemy coś, odpoczniemy, zbiore pomarańcze i możemy wracać. Dasz radę czy chcesz wypożyczyć konie? - zapytała. W zależności od odpowiedzi albo ruszyła di stadniny gdzie wypożyczyla dwie klacze. Jedna biala nakrapiana brazem a druga cała czekoladowa z białą plama na czole. Zakupy zapakowala na odpowiednie kosze przy siodle. Jeśli jednak miały ruszyć na pieszo, Joce wzięła zakupy od Julki i ruszyły prosto do domu Jocelyn.
Z. TTulka - 16 Maj 2017, 19:33 Julia czuła się już zmęczona tymi zakupami. Chyba kupiła wszystko co chciała. A nie! Po drodze musiała jeszcze kupić żelki. Bez nich ani rusz. Gdy wyszły ze sklepu z różnościami, skierowała się więc w kierunku sklepu ze słodyczami, oraz sklepu z różnościami dla zwierzaków, gdzie kupiła małą, ozdobną obróżkę dla Kropki. Kupiła też trochę smakołyków. Jeśli okaże się, że Niechniurki nie mogą ich jeść to na pewno zje je Amber. Kupiła też jakieś dla psiaków Anomandera oraz dla Rajskiego. Może dzięki temu ją choć trochę polubi? Skoro jest siostrą Jocelyn, to byłoby trudno, żeby jej nie lubił bo jak ją będzie odwiedzać, gdy będzie na nią czekał warczący, pierzasty stwór? No tak się nie da. Wolała, żeby jak najszybciej się do niej przyzwyczaił i zobaczył, że ona nic Joce nie zrobi, a tym bardziej jej mu nie zabierze pani.
Gdy już wszystko kupił, westchnęła ciężko. Słysząc propozycję siostry, uszy aż się jej podniosły -myślę, że szybciej i łatwiej będzie konno, poza tym ja nie wiem jak daleko jeszcze zajdę. Do Kliniki na pewno nie dotrę- powiedziała niepewnie. Trochę zażenowana tym, że nie umie sobie sama poradzić ze zwykłym chodzeniem.
W stajni aż zamerdała ogonem, widząc jakie konie wybrała skrzydlata. Dla siebie wybrała tego w kropki, po czym usadowiła zakupy oraz kule przy siodle i sama sprawnie znalazła się na nim. Koń trochę się niepokoił, ale zanim cokolwiek zrobiła, uspokoiła go trochę. Gdy już była gotowa, dała znać siostrze i ruszyła za nią, ciekawa gdzie też jej siostra mieszka. Cieszyła się z przejażdżki. Przynajmniej jej ręce odpoczęły bo nogi to już nie do końca. W końcu musiała się jakoś utrzymać na klaczce. Ale nie narzekała. Dawno nie jeździła konno, więc miała z tego dodatkową frajdę.