To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Herbaciana Rzeka

Kejko - 13 Styczeń 2013, 20:04

Po przedostaniu się przez portal i krótkim spacerze po na pozór całkiem normalnym lesie trafili w to miejsce. Podczas drogi dało się z oddali słyszeć szum płynącej wody a w powietrzu unosił się intensywny i przyjemny różany aromat. Kotka zerkała z ciekawością w stronę swego towarzysza. Zastanawiało ją czy Kraina Luster przypadnie mu do gustu. Uznała iż okolice Herbacianej rzeki będą dobrym miejscem od którego miała się zacząć ta ich wycieczka. Już po przekroczeniu portalu dziewczyna spowrotem ukazała swe kocie cechy w końcu w tym świecie nie było potrzeby kryć się z swoim pochodzeniem. Gdy dotarli do brzegu rzeki kotka obdarzyła cienia spojrzeniem i odezwała się.
-Oto pierwszy punkt naszej wycieczki. Znajdujemy się właśnie nad brzegiem herbacianej rzeki. To dość spokojny i całkiem urokliwy zakątek Krainy Luster. Z ciekawostek, herbata płynąca korytem rzeki zmienia swój smak w zależności od danego dnia tygodnia.
Ogon kotki bujał się luźno na boki a ona uśmiechała się rozbawiona. Dla zabawy wczuła się na chwilę w rolę profesjonalnego przewodnika, to też zadbała o to by jej wypowiedz była nasycona odpowiednimi emocjami.

Anonymous - 13 Styczeń 2013, 23:22

Ruszałem przez całą drogę za Kotką, w milczeniu i bez niezbędnego wypowiadania się. Każde jej zdanie z uwagą odbierałem, pomimo że mogłoby się czasem zdawać inaczej. Musiała nieco znać to miejsce, skoro tak tutaj dużo przebywała, więc zostaje oddać mi się w jej przewodnicze łapki. Nie wiem czemu, ale od momentu wejścia w kościelny budynek, moja mowa spustoszała, jakbym jej wcześniej nie posiadał. Jakby pomyśleć, dopiero wtedy przyswoiłem że nadchodzę do tego dziwnego świata. Dlaczego się nie cieszę? Dlaczego nie wzbudza to we mnie niesamowitej fascynacji która darzy każdego innego? Nie wiem, czułem jakiś brak, czyżbym zgłodniał? Nie, to nie to. Jestem jak najbardziej nasycony marami sennymi kociej panienki. Gdy ona sama bez niezbędnych rzeczy ruszyła do środka przez przejście do drugiego świata, poczułem dziwny skręt. W dodatku mróz na który nie zwracałem uwagi, był dosyć dziwny, czyżbym nigdy wcześniej nie poczuł mroźnego klimatu? W końcu przeszedłem, a ona sama musiała chwilę na mnie zaczekać po drugiej stronie, ale i tak zaraz wyruszyliśmy. Choć wyraz miałem przez całą drogę neutralną, rozglądałem się na wszystkie boki, oglądałem uważnie na ten świat. Mógłbym przysiąść, że to miejsce tak wiele mi mówi, tak wiele mi już przekazało... A pomimo wszystkiego, jest to dla mnie wszystko nowe, jakby jednak się wszystko we mnie myliło.

Herbaciana rzeka, to dziwne ale za to bardzo intrygujące. Jakim cudem coś takiego ma prawo bytu? Potaknąłem na słowa Kejko, widząc jej zastrzyk emocji, delikatnie się uśmiechnąłem, jakby było to dla mnie podaniem ręki w tej chwili dziwnych odczuć. Przysiadłem spokojnie na brzegu z wyprostowanymi nogami do przodu, przyglądałem się uważnie owej rzece, z lekkim jakby zainteresowaniem. Przymrużyłem w połowie ślepia i zastanawiałem się, cóż mogę teraz rozwinąć ciekawego w rozmowie, z moją towarzyszką? Nie powinienem milczeć, jeszcze ucieknie i na tyle będzie naszej rozmowy, a tego bym nie bardzo chciał. Znowu musiałbym na nowo zastanawiać się, jak funkcjonować w dziwnym świecie.

Noritoshi - 14 Styczeń 2013, 01:00

MG:

Zainteresowanie jest zjawiskiem dość ciekawym, jednakże prędko może stać się w ową cechę ubogim. Weźmy siedzącego tutaj Kruka – niby wpatrzony, a jednak rozmyśla o swej towarzyszce. Jakim więc prawem tak bardzo bezcześci uroki tego miejsca, niepowtarzalne i nigdy wcześniej niespotykane, swymi być może nawet niepochlebnymi myślami? K t o użyczył mu takiego prawa?!

Zainteresowany, czy też nie, z pewnością mógł w końcu stać się świadkiem, zwłaszcza ze swymi idealnymi zmysłami, zastanawiającego zachowania tafli wody. Owa jakby zaczęła się nieco wybrzuszać, by zaraz potem rozejść się w postaci fal, od mniej więcej środka szerokości rzeki począwszy. Tak razy kilkanaście i w zwolnionym tempie mamy okazje przyjrzeć się „od kuchni” jak to wygląda proces wynurzania się czegoś z herbaty... Zaraz, wynurzania? – czyżby ktoś tu sobie pływał?!

Czy rzeczywiście tak niesmacznie miałaby się zacząć przygoda tych dwóch wędrowców – przejść się spacerkiem nad romantyczne miejsce, by zaraz potem odechcieć się miało wszystkiego? A może jednak ubarwimy to znacznie bardziej, w pozytywne brzmienie – wylejemy farbę tęczy (albo tęcze farb – jak kto woli) i owym szlakiem nieładu pełnym ładu, jak Pollock, ubarwimy dzisiejsze wydarzenia.

Wracając jednak do meritum mej sprawy, to apogeum wynurzania się dobiegło końca i oczom mogła ukazać się... herbata w postaci postaciowej (tak, tak, bo bezpostaciowa to naturalna dla cieczy, a tu jakby przyjęła kształt niewidocznego naczynia... A żadnego naczynia tu nie było). Owy kształt przypominał niby to wachlarz, a potem niby to rybią płetwę.. po niedługim czasie wyglądał znacznie okazalej, bowiem owa płetwa wypełzła na przeciwległy brzeg, ciągnąc za sobą swe dalsze ciało, rybie ciało, by chwile potem nabrać kształt postaci skrytej w obszernych łachmanach, o twarzy zasłoniętą kurtyną, którą były przyniszczone włosy. Postać o bosych stopach i dłoniach w całości schowanych w rękawach. Wiek i płeć są trudne do ustalenia, a włosy wyglądają jak suszone liście herbaty, zaś szaty na topiące się połacie cieczy, o barwie herbaty z tejże rzeki.

Mamy więc bliżej nieokreśloną postać, która z postaci o konsystencji herbaty staje się nieco bardziej człowiecza, w dodatku której to ujawnienie się i jego sposób jest tyle zaskakujące co i nie nazbyt urokliwe. Gdzie więc tęcza, o której wcześniej dane mi było rozważać?
Cóż, poparzmy na herbatę – jej kolorystyka jest różnobarwna, do tego dochodzi sucha zieleń włosów oraz bladość skóry oplatającej mięśnie i kości kończyn dolnych. Czyż barwy te nie są różnorakie? Ach tak, mało pastelowe, takie przygaszone nieco... Ale kto powiedział ze tutaj tęczę muszą się tak bardzo mienić w świetle? Czarne światło, blask ciemności – czyż to elementy niegodne Krainy Luster?

Postać (nazwijmy ją póki co jako Nikt) jakby wpatrywała się w taflę napoju, z której się wynurzyła (ją nazwijmy Nic). Nikt nie tworzy Nic, a Nic nie odczuwa obecności Nikt. Nikt zdaje się być otumaniony i widzieć tylko Nic, zaś Nic jakkolwiek nie zachowuje się podejrzliwie. Ale kiedyś musi dojść do czegoś, co można nazwać próbą nawiązania kontaktu i tak też mamy w tym przypadku:


- Jam myślał, że wszystek żywych mumii pogrzebano...

Kto uważny ten zauważy co z tych słów wynika, ja natomiast od siebie dodam, że nie brzmiały jak wypowiedziane z ust tej tajemniczej postaci, a jakby rozchodziły się we wszystkich kierunkach, bez ustalonego konkretnie miejsca ich pochodzenia. Jakby w myślach, a jednak zewsząd nadciągały, falangami, kumulując się w jeden zrozumiały dźwięk, odbijający się stłumionym echem. Tonacja tych słów była nieco zimna, a przynajmniej neutralna, w których dało wyczuć się nutkę złości jak i

Wkrótce potem łachmany spowijające to ciało zaczęły się troszkę strzępić, by jako malutkie kawałeczki ulotnić się na niepozornym, łagodnym wietrze, jak konfetti, w różne strony. Trochę tego było, ale nadal niewiele w stosunku do ilości materiału pozostałego na Nikt. Po jakimś czasie upadło pośród źdźbeł traw, ułożyło się na tafli płynącej herbaty, bądź też ulotniło się w dal... I dziękuję za zainteresowanie, teraz macie więcej powodów by go używać....

Kejko - 14 Styczeń 2013, 03:24

Kraina Luster to niezwykłe i jakże nieprzewidywalne miejsce… Jedyne czego można być tu pewnym to fakt iż ten świat jeszcze nie raz zdoła zaskoczyć nawet jego wieloletnich mieszkańców. Tak właśnie było teraz w przypadku młodej kotki, która z widocznym przejęciem obserwowała całe zajście jakie rozgrywało się na herbacianej tafli rzeki. Źrenice kotki zamieniły się w cienkie , czarne pionowe kreski a koci ogon bujał się energicznie na boli kiedy to Dachowiec dostrzegł jak z ‘wody’ wyłania się rybo podobne stworzenie… Chyba wyjaśniać nie trzeba czemu to wywołało u niej taki rodzaj wręcz łakomego zaciekawienia. Jednak ta dziwna istota szybko przestała być rozpatrywana w kategorii przekąski gdyż zaczęła się przeistaczać i nabierać to coraz bardziej ludzkich kształtów. Przez dosłownie ułamek sekundy można by odnieść wrażenie iż fakt owej przemiany zasmucił kotkę, jednak im dłużej wpatrywała się w tego herbacianego stwora tym bardziej rosło jej zaciekawienie. Nie przypominała sobie by miała okazję spotkać tego typu istotę w Krainie Luster. Nie wiedziała by za bardzo jak wytłumaczyć swemu towarzyszowi co właściwie stało się przed chwila, gdyby z jego ust padło pytanie na ten temat. Żyjąc w tym świecie przywykła do faktu iż rzeczy ,które się tu działy często nie miały żadnego związku z logiką i nie warto było tracić czasu na ich pokrętną analizę. Często łatwiej było po prostu pogodzić się z tym że coś jest jakie jest by dzięki temu móc się dalej skupić na dalszym biegu wydarzeń. Kotka zmusiła się do oderwaniu wzroku od tajemniczej herbacianej postaci by zerknąć na reakcję swego towarzysza. Była ciekawa jak zareaguje na to wszystko co się przed chwilą wydarzyło. Poza zaciekawieniem nie dało się u kotki dostrzec jakiś objawów większego niepokoju, jednak Kejko przez cały ten czas nie traciła czujności. W końcu tak naprawdę nigdy nie wiadomo co czeka Cię w tej krainie dziwów, prawda?
Anonymous - 14 Styczeń 2013, 13:31

(Niezły styl pisania, więcej takich ciekawych wydarzeń.)

Kejko nie raczyła mnie jednak w tym momencie żadnymi słowami, milczała. Nie planowałem również wykonywać większego odezwu, bo cóż, uznałem Po co? Ale wzrok póki co do niej nie wrócił, jakąś zainteresowałem się ową spokojnie płynącą herbatą. Przynajmniej tak było do pewnego czasu, gdy zaczęła na dziwne sposoby falować. Przyglądałem się póki co leniwym wzrokiem, licząc na jakiś odpowiednik morsko-herbacianego stwora. Zamiast tego, ujrzałem po prostu dalej samą herbatę, przybierającej kształty. Dopiero na ten moment ślepia otwarły mi się szerzej, nie wiedząc jak odebrać to dziwne wydarzenie. To stanowczo nie wydawało mi się normalne, ani trochę znajome z czymkolwiek co poznałem. Gdy herbaciana nieokreślona materia zatęskniła bardziej za stałym podłożem, zerknąłem na ten moment na Kotkę. Liczyłem, że w jakiś sposób coś wytłumaczy, coś powie. Ale nie, jej wyraz twarzy mówił, że zapewne posiada na ten temat tak głęboką wiedzę, jak moja własna. W takim razie muszę pozostawić pytania, tak samo dalej pozostawię własne słowa. Gdy owe Nikt zaczął się rozpadać, po prostu podniosłem brew. Moje usta miały się otworzyć, wydobyć dźwięk w kierunku istoty która wydobyła co najmniej intrygującą wypowiedź. Nie zdążyłem, a przynajmniej dokładnie takie miałem wrażenie. Zerknąłem z powrotem na spokojnie płynącą herbatę. Czy powinienem ją o to zapytać? Może jednak pomimo wszystkiego skrywa jakieś odpowiedzi na to chwilowe zjawisko? Jakaś może przynajmniej rasa słyszana przez nią w plotkach? Tak, jak dowiedziała się, że istnieje pewna grupa Cieni do których najpewniej się zaliczam. Jeśli będzie miała mi coś do powiedzenia, z pewnością powie. Pytanie tylko, czy wydarzy się coś jeszcze, czy tak zostanie?

Noritoshi - 15 Styczeń 2013, 00:12


Brak strachu ujawniającego się w czynach był głównym powodem dla uznania tej scenerii za co najwyżej komiczną, tudzież, w ewentualności, za nieudolną. Jednoznaczna zdaje się nastała pora, aby należało odłożyć na bok niemiłe scenerie, pozbawione pozytywnych uczuć, na rzecz niewiedzy, a zarazem zdobywania doświadczenia – jakkolwiek, nie inaczej.
A, właśnie! Jakby się komuś z was trafiła rzeka z rybami w niej pływającymi, to miejcie na uwadze, że zupa była przesolona, grzyby niekoniecznie jadalne, a kiełbasa była połączeniem zmielonych kłów i łbów; i tak naprawdę macie jakieś zwidy... Tak, tak, usiłuje wam właśnie wmówić, że te łachmany, uformowane w posturę w stylu człowieczego konturu, siedzą na tym brzegu od zawsze i dopiero teraz zdołaliście je zauważyć, a co więcej – sami macie takie właśnie odczucie, jakby postać ta siedziała tutaj od dłuższego czasu. Doprawdy, ciekawe, czyż nie?


- No co, nie skomentujesz? - Po raz kolejny rozszedł się zewsząd głos owej istoty. Nadal ciężko było rozpoznać po barwie głosu płeć tego osobnika, a szczelna kurtyna włosów, dość długich, nie chciała swojej twarzy zdradzić.

I tak, pytałem tymi słowami też jako narrator, bo sprawa powoli nabiera swoistego dyskomfortu. Bose stopy, które swoją gładkością oraz delikatnością wskazywały na młody wiek ich posiadacza, w dodatku zdawały się być idealne na wdzianie w pantofelki (choć pierw należytym byłoby pozbyć się z nich osadu pochodzenia rzecznego i maź błotnistych), opadły dość gwałtownie, z impetem, ku głębi płynącej herbaty, opryskując kroplami wody pobliską dwójkę wędrowców. Teraz stała sobie w najlepsze, w tej nadal płynącej rzece.

Wspomniane poprzednim razem skrawki ubrania poruszyły się, jakby natchnione kropelkami herbaty, i zakręciły się swobodnie w powietrzu, niczym część wstęgi wijącej się na wietrze, by następnie nieco przybliżyć się w pobliże siedzącej dwójki. Niektóre z nich mogły nawet przylgnąć do ubrania, bądź też odkrytych dłoni i włosów. Zapewne zaciekawieni tym faktem nie spuszczali wzroku z tajemniczego przybysza z rzeki, który obrócił głowę, tak jak wcześniej zatopił swe nogi w napoju, czyli dynamicznym, zdecydowanym ruchem, centralnie w ich stronę, o całe PI radianów, dość gwałtownie, ukazując im dwa kwadratowe, zielono-morskie punkciki, które chyba odpowiednim jest uznać za parę ocząt.
Byliście zapewne nieraz w cyrku, więc pewnie nieobcy wam charakterystyczny, wręcz psychodeliczny śmiech tejże wiecznie uśmiechniętej maski. Jak na komizm przystało, tak jak wcześniej wypowiadane słowa, tak teraz złowrogi klaunowy śmiech dochodził zewsząd, kierując się prosto na zebraną tu dwójkę. Kolejny raz ich zmysły jednoznacznie nie mgły określić pewnego faktu – po raz trzeci źródła dźwięku, a wcześniej tyczyło się to poczucia czasu, co już jest trochę inna rzeczą, ale niejako od tych zależną.

Kejko - 15 Styczeń 2013, 18:44

Głos… dziwny i specyficzny, którego źródła nie dało się w jasny sposób określić bo dobiegał jakby zewsząd. Jednak jako iż dookoła nie było nikogo innego to można było przypuszczać że te słowa kierowane były właśnie od tej dziwnej istoty która wyłoniła się z rzeki. Wnioskując po treści obu wypowiedzi były one kierowane raczej do cienia to też kotka nie odezwała się. Czym to coś w ogóle było? Jakiś dziwny herbaciany topielec? No i jakie miał wobec nich zamiary ? Gdy owe stworzenie zbliżało się nagle a w ich kierunku prysnęła woda kotka poderwała się z swojego miejsca i odskoczyła krok do tyłu. Niby to nie było nic wielkiego jednak nie lubiła zbyt nagłego kontaktu z wszelakimi cieczami…. W końcu to przecież jedna z kocich cech. Kocie uszy poruszały się niespokojnie gdy dziwny materiał znalazł się nagle zdecydowanie za blisko… a zaraz potem ten dość upiorny jak na jej gust śmiech. Dziewczyna wyprostowała się i wbiła spojrzenie w Kruka. Przybliżyła się do niego zerkając jednocześnie to na herbacianą zjawę a to na unoszące się wokół części jej odziania. Z ust kotki wydobył się niezwykle cichy szept, nie chciała by tamto coś usłyszało jej słowa a wolała jednak ostrzec swego towarzysza.
-Niestety nie wiem co to za stworzenie i jakie ma zamiary… więc uważaj… .<szept>
Kocie ślepia znów powróciły do obserwacji.

Anonymous - 16 Styczeń 2013, 01:08

Przymknąłem chwilowo swoje ślepia, liczyłem że w końcu owa istota zniknie, wróci do swej herbacianej rzeki. W końcu wydawało mi się, że tam jej miejsce, że tutaj nic po niej. Niestety, ta wersja nie do końca się sprawdziła, a wręcz zaczęła jej istota zbliżać się do mojej osoby. Jak powinienem zareagować? Zrozumieć to jako chęć konwersacji? Sposób na spłoszenie bo nie podoba mu się, że ktoś takiego pochodzenia jak ja, przebywa w tym miejscu? Zapętliło się różnych pytań w moim osobliwym dosyć umyśle, tylko nie wiem które odpowiednie odebrać. Wśród tego całego doboru, wybrałem nic. Siedziałem tak jak na samym początku zamyślony, ale obdarzyłem swoimi krwisto-czerwonymi ślepiami ową dziwną istotę którą do niczego sprecyzować nie mogłem. Trzeba się odezwać, to było moim zdaniem najpewniejsze z wyborów.
- Czy w istocie powinna zostać udzielona odpowiedź, na coś, na co rzetelnych ani ścisłych pojęć się nie ma? Jakbym miał mówić o dnie oceanu, o których pojęciu nic mieć nie mogę.
Po tej wypowiedzi skierowałem wzrok na Kejko, potaknął do niej porozumiewawczo. No bo cóż mogłem jej na to odpowiedzieć? Mój wzrok i tak z powrotem skierował się ku rzece herbaty, jeśli mój rozmówca bliżej nieokreślona istota, znowu się wypowie, wzrok powita i jego. W końcu lepiej spoglądać ma tego, kto słowa do Ciebie kieruje, prawda?

Noritoshi - 18 Styczeń 2013, 00:07

Gęstwina włosów nie pozwalała rozpoznać twarzy, a spore objętościowo tkaniny nie zdradzały figury. I tak w ogóle to rozważam tu o płci, a może warto zastanowić się czy to coś jest na tyle człowiecze aby móc tak to rozróżnić?
Prędkie oddalenie się dachowca jak i wymiana zdań między nimi nie miała żadnego wpływu na zachowanie herbacianego rybo-czegoś. Zachowanie to jedno, ale zamiary to trudne do zaobserwowania zjawisko, zwłaszcza gdy nie wychylają się jakkolwiek poza umysł je posiadający. Umysł... a może instynkt jest tu właściwszym słowem?

Istota milczała. Zamiast dialogu istotniejsze były wcześniej zainicjowane czyny. Porozrzucane skrawki materiału zaczęły topić się. Tak po prostu, jakby były z cukru. Z racji że znalazły się na ciele oraz obraniu owej dwójki, nietrudno było owej cieczy złapać kontakt ze skórą, by następnie pojedynczymi kropelkami udać się wgłęb ich ciał, w ukrwioną skórę właściwą czy też oplatane przez nią narządy, a te z kolei obklejone pajęczyną arterii. Może zbyt mile to nie brzmi, ale poza kroplami cieczy o herbacianym zabarwieniu nic więcej nie poczuli, a co się tak właściwie skrapla mogli nawet nie zauważyć.

Z czasem upiorny śmiech zamilkł, a na jego miejscu pojawiły się kolejne słowa, tym razem nieco różniące się tonacją od wcześniejszych.


>>Dwa Aniołki w niebie piszą list do siebie....
Piszą piszą i rachują, ile kredek potrzebują...<<


Śpiewny, a nawet bardzo melodyjny, wysoki dźwięk, jakby wypowiadany kobiecym chórem, dobiegł ich., tak, tak, zewsząd i tym razem ie było wyraźnych przesłanek by uznać ta istotę za jedyne źródło tych głosów, które w rzeczywistości może jest bliżej niż się może wydawać?...

Kejko - 18 Styczeń 2013, 00:38

Fakt iż herbaciana substancja wniknęła w jej ciało jakoś kotce umknął. Czuła jedynie iż miała na sobie coś mokrego, była teraz za bardzo skupiona na tajemniczej postaci. Długi czas wpatrywała się w stwora ,czując tylko coraz to większe zdezorientowanie. Śmiech ucichł i zastąpił go czyjś śpiew…. Sprawiło to, że Kotka poczuła się jeszcze bardziej skołowana. Ton głosu różnił się i sprawiał wrażenie kobiecego. Nie był to też pojedynczy głos. Dziwne słowa piosenki odbijały się teraz echem w jej głowie co strasznie ją drażniło. Mimo iż nie chciała stracić z oczu ich ewentualnego przeciwnika to jednak jej spojrzenie go opuściło. Kotka zaczęła bacznie rozglądać się teraz a to na boki a to za siebie. Może tych istot było tu więcej ? Może tutaj było coś jeszcze? Ale jeśli tak to gdzie to coś się skrywa… . Głosy rozchodzące się zewsząd po prostu nie dawały jej spokoju… Uczucie niepewności pogłębiało się jednocześnie wzmacniając czujność. Sama Kejko nie zauważyła nawet kiedy to jej ciało przybrało taką pozę iż jej obie ręce w razie konieczności mogły szybko dobyć potrzebnych jej narzędzi. Miała jednak nadzieję iż obędzie się bez tak owej ewentualności. Nie chciała by pierwsza wycieczka jej towarzysza do tego świata miała przybrać jakiś fatalny obrót… .Pewnie mógłby być wtedy na nią zły za zaproszenie go do Krainy Luster…
Anonymous - 18 Styczeń 2013, 12:39

Wszystko było w porządku, póki te krople nie naruszyły mojej strefy. Moje prawie całe ciało okalały bandaże, aż po sam nos. Ale owa ciecz, musiała się przedostać powyżej, do samej twarzy, wszystko musiało zostać wchłonięte. Jak się czułem? Poczułem bezczelność owej istoty, poczułem że pozwala sobie w tym wypadku za dużo. Nie odpowiada mi jasno, nie tłumaczy mi tego, co bym chciał. Jest bezczelna w każdym możliwym fragmencie. Zacznijmy od tego, że się bezczelnie wtrąciła, bez żadnych słów, dlaczego, bez zrozumiałych nawet gestów. Istota mogła się poczuć mianem nie proszonej w tej chwili. Byłem wkurzony, byłem zły, to się piętnowało, to się narastało. Nie, nie będę tego lekceważył. Kejko, może to tobie powinienem mieć kierowane te emocje, może to twoja sztuczka i gra aktorstwa? Nie, nie wiedziałem tego. Po cóż mi coś takiego? Wiedziałem co mam robić, więc wykonam co dla mej istoty musi wprowadzone zostać.

Wytarłem bandażami swoją zmoczoną twarz, moje białka zaczęły być ugałęzione krwistymi żyłkami. Jeśli Kotka była w posiadaniu bardzo wyczulonej intuicji, mogła poczuć jak właśnie obdarzyłem sobie nieznaną istotę, wrogością. Srebrne łańcuchy które pod ubraniem okalały moje górne kończyny, zaczęły się rozluźniać. W jednym zwinnym ruchu, podniosłem się zamachując ręką poziomo. A moja ręka nie miała mieć kontaktu z cieczą, a łańcuch który wydostał się na odpowiednią odległość, by zdzielić istotę w połowie jej nieznanej długości postaci. Ciekawe, jak na to zareaguje sama Kejko? Ciekawe, czy w ogól to co chce wykonać, spowoduje coś konkretnego? A może po prostu przeleci jak przez wodę jakby niby nic? Albo zrobi w jakiś sposób unik, lub atak poprzedzający w jakiś sposób mój własny?

Noritoshi - 22 Styczeń 2013, 19:05

Herbacianej postaci przyszło zmierzyć się z łańcuchami, a konfrontacja ta zakończyła się nieco odmiennie niż Kruk mógł sądzić. Łańcuchy po prostu przeniknęły przez nią jak przez niematerialną powierzchnie, a jednak nie bezbarwną. Żadnego plusku wody, żadnej oznaki, że łańcuchy są po drugiej stronie. Dopiero po chwili mógł zobaczyć jak tkanina, którą istota ma na sobie, rozrywa się w miejscu w którym stal przeszła przez nią. Wkrótce potem zniknęły dwa kwadratowe punkciki z jej domniemanej twarzy - najwidoczniej przymknęła swe oczy.

Materiał, który "stopił" się i dotarł pod ich skóry, teraz tkwił w niewielkich ilościach w ich krwiobiegu, ale wystarczających, by dotrzeć do niektórych partii mięśni i całkowicie je sparaliżować, niemal jakby zamieniałaby je w kamień. Najwidoczniej to nie jest zwykła ciecz, a mocna substancja, której skutki uboczne mogą być najprzeróżniejsze.


- Au... telea-mea... Ksi! - Nieznany dialekt wypełnił powietrze, rozchodząc się mechaniczną falą - dźwiękiem. Co należy niezaprzeczalnie przyznać, to tkwił w nim gniew, wielki, ogromny... A jego źródło ponownie nie było określone.

Postać wyciągnęła w górę swe kończyny górne i zaczęła się okręcać dookoła siebie, a nim dokończyła drugi obrót, była już tylko jednym wielkim herbacianym wirem, który zakręcił również łańcuchami, a te, tknięte siłą odśrodkową, wyleciały prosto w kierunku ich dwójki, z dość duża szybkością i zapewne ich uniknięcie będzie rzeczą pierwszorzędną jaką chcieliby teraz uczynić, ale co to... Mięśnie - w przypadku kotki - wszystkie wokoło obojczyków, szyi oraz trójgłowe i piszczelowe - nie zamierzają się poruszyć. Jeśli zaś chodzi o Kruka, to sprawa ma się dla niego łatwiej - tylko jego twarz doznała paraliżu. Bandaże okazały się zbyt bardzo wodochłonne by ciecz miała szanse skutecznie się dostać.

Wracając do wiru, to gdy wypuścił z siebie łańcuchy, została mu jeszcze ciecz, ubrania no i domniemane ciało, jakie posiadał. Oznak posiadania ciała póki co brak, zaś część ubrania była w strzępach i zaraz za łańcuchami powędrowała we wszystkich kierunkach, lecz nie na nazbyt duże odległości. Wir powoli się pomniejszał aż w końcu wniknął w płynącą rzekę. Cisza przed burzą?...

Kejko - 22 Styczeń 2013, 21:54

Taka reakcja ze strony Kruka dość ją zaskoczyła. Nie spodziewała się iż zaatakuje tego stwora. Kotka raczej rzadko pierwsza wychodziła z 'ciosem' w końcu nie lubiła przecież ściągać sobie na głowę kłopotów. Niestety jakimś dziwnym i niezwykły trafem one same i tak jakoś ją w końcu dopaść musiały. Atmosfera tutaj zrobiła się nieprzyjemna złość i atak jej towarzysza wyraźnie rozwścieczyły herbaciane straszydło. Jakby tego było mało Kejko nagle zaczęła czuć jak większość jej ciała ogarnia dziwny paraliż. Z każdą chwilą to odczucie stawało się mocniejsze... Kocie ślepia otworzyły się szeroko gdy w tym całym zamieszaniu właśnie dostrzegły mknący w ich stronę łańcuch... Czyn jakiego dopuścił się jej towarzysz miał się właśnie boleśnie odbić na niej jak i samym Kruku. Zasyczała tylko nagle przez zaciśnięte zęby, tak jak to w zwyczaju miały rozzłoszczone koty. Przeklęła tylko w myśli po czym zrobiła jedyne co w obecnej chwili przyszło jej do głowy... To też nim jej ciało zupełnie zostało ogarnięte paraliżem Kejko szybko zmieniła swą formę by znów znaleźć się w postaci niewielkiej czarnej kotki. Jej ciało skurczyło się szybko i wylądowało na ziemi przysłonięte ubraniami. Dzięki temu dziewczynie udało się unikać nieprzyjemnego spotkania z łańcuchem... Jednak teraz czarny kotek siedział jedynie nieruchomo pośród kupki ubrań, niezdolny do jakiś gwałtowniejszych ruchów co było sprawką tajemniczego paraliżu.
Anonymous - 22 Styczeń 2013, 23:05

Spodziewałem się, że broń nie dokona żadnego większego oddziaływania. Ale żeby ona sama okazała się mieczem obusiecznym? Myślałem, że władam ową bronią na tyle profesjonalnie, że potrafię zawładnąć nad jej działaniem. Tak było chyba, co nie? Rozumiem, jakby pierwszy lepszy próbował tego dokonać, taki skutek jak najbardziej może być możliwy. Ale żeby ja? Nie, nie mogę na to pozwolić, to będzie wielka ujma na moim honorze! Przeciw stawie się tej silę i dokonam by łańcuch wrócił do swojego właściciela tak jak powinien. Zrobiłem krzywy grymas... Czekaj, nie zrobiłem go... Cholera, co jest z moją twarzą? Czyli nie tylko był bezczelny, żeby czymś na mnie polać, a wręcz to był sposób na zaatakowanie swojej ofiary? Ale muszę kontynuować.

Moja ręka ciągle jak zawsze trzymała końcówkę łańcucha, to była podstawa, nigdy jej nie wypuszczać z dłoni, by nie stracić z kontroli. Co prawda zostałem z tego powodu dość blisko przyciągnięty do istoty która oplątywała się stalą. Łańcuch z pewnością pójdzie do przodu, ale widząc że Kejko sobie radzi używając przemiany, nie muszę się obawiać, że oberwie jeśli łańcuch będzie w locie. Mając wszystkie kończyny na miejscu, odpycham się w bok i staram się wykorzystać fizykę. Pozwalam zamachnąć się swobodnie łańcuchowi, jako iż trzymam koniec ten powinien zaokrąglić się wokół mnie. Schylę się by tylko pacnął w powietrze a potem odwracając kierunek, zaczął zakręcać się wokół mojej własnej ręki.

Jeśli w jakiś sposób uda mi się odzyskać łańcuch, nawet jeśli z jakimiś obrażeniami przynajmniej wymagającymi interwencji. Chwycę szybko kupkę ubrań wraz z kotką, by natychmiast opuścić to miejsce w trybie natychmiastowym. Jeśli będzie znacznie inaczej... Zacznę się zastanawiać jak się ewakuować, nawet jeśli ten wydawałby się zniknąć kompletnie stąd.

Noritoshi - 24 Styczeń 2013, 19:25

Stos ubrań, jaki po koce został, był poniekąd wielkim zaskoczeniem dla atakującej ich istoty... zaraz, jak to zaskoczeniem, skoro jej w pobliżu widać nie było? Powoli cała ta herbaciana przygoda stawała się mało zrozumiała, a akcja tylko nabierała tempa.
Istota, w momencie gdy porwała łańcuchy w obroty wymusiła na Kruku poruszenie się za nimi i dopiero po mimowolnie przebytych kilku metrach zdołał ustać w miejscu, jednak w chwili gdy łańcuchy miały za zadanie stać się mieczem obusiecznym, Kruk musiał się zmierzyć z siłą dośrodkową, której skutkiem była utrata równowagi i uderzenie łańcucha prosto w piszczele. Zabolało, to pewne, w dodatku struktura kości nie wygląda najlepiej - rentgen wykazałby pęknięcie u lewej nogi. Prędko nie powstanie, a nawet jeśli to do ucieczki mu będzie daleko. Ale przynajmniej ma łańcuchy przy sobie.
W tym czasie z rzeki powtórnie zaczęła wyłaniać się na brzeg rybia płetwa, która ponownie zaczęła przekształcać się w syreno-podobną postać (a więc bosej człowieczej postury, z bujnymi, zaniedbanymi włosami, zasłaniającymi domniemaną twarz, i skórą posiadającą kolorystykę typową dla herbaty). Tym razem była pozbawiona ubrań i z pewnością zdawała się należeć do płci pięknej, o jeszcze piękniejszych walorach. Mierzyła sporo, bo około stu dziewięćdziesięciu centymetrów. Pewnym krokiem zmierzała w stronę dachowca, a mniej więcej po środku kilkunastometrowej drogi, lekko z boku, znajdował się Kruk. Co inne jednak powinno stać się obiektem myśli owej dwójki.
Głosy.
Głosy, a konkretnie szepty, których słowa do zrozumiałych nie należały, dochodzące zewsząd i jakby zbliżające się do nich, a ich brzmienie narastało do konwencji krzyków.

Uważne oko mogło zaobserwować jak krople cieczy, rozrzuconej przez mego stwora, zbliżają się do ich dwójki. Tak, coś jakby żywe krople herbaty, jednak to byłoby trochę zbyt proste, czyż nie? Pewnie coś więcej się w nich kryje.
Przypomnijmy, co ta istota potrafi: na pewno dostrzega niebezpieczeństwo, może zmieniać swoją formę i ma wiele wspólnego z ciekłym stanem skupienia.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group