To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Aromatyczna Polana

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 19:44

Droga od miejsca, w którym stali podczas nadzwyczaj owocnej rozmowy, dającej plony w postaci tylko kilku słów, do dość czystej przewróconej ogromnej filiżanki, która nadawała atmosferę miejscu, była krótką drogą, dla jego długich nóg i bystrych oczu, ale w momencie, gdy prowadził dziewczynę, stała się ona dłuższa. Względność czasu i odległości. Dla człowieka sprawnego, pięć metrów jest trzema susami, kilkoma sekundami, a dla kaleki całą ciężką wyprawą pełną przeszkód, która trwa już kilka minut. Jakże trudna owa przeprawa musiała być, kiedy nie miała oczu w postaci jego głosu. Drobne bezbronne kamienie, które nigdy niezmieniany swojego położenia w inny sposób niż przetransportowanie przez jakiegoś człowieka, stawały się pułapkami, nastawionymi tutaj przez złośliwy los. Przebyli jednak tą drogę dość prędko. Bez żadnych upadków.
- A jednak! Wiedziałem, że za imieniem kryje się jakaś historia. Przed czym Cię uratowano? – zapytał i bez żadnego ostrzeżenia uniósł dziewczynę i posadził na chłodnym pseudofotelu, a następnie uniósł swoją herbatę już chłodną, w sam raz do picia, aczkolwiek on lubił czuć parzący jego podniebienie płyn i o dziwo nienaruszoną przez żadne owady. Wepchnął swoją filiżankę w jej dłonie – Zielona niesłodzona. Mieszana. Wiele razy mieszana.
Za pewne z taką energią chwycił okazję porozmawiania z dziewczyną, poznania jej, zasmakowania w konwersacji, ponieważ była to jakaś odmiana, nudziło go już te same towarzystwo na spotkaniach artystycznych, dlatego też czasami przenosi się do świata ludzi i pracuje tam wierząc, że spotka nową osobę i nawiąże z nią jakiś kontakt. Nie znosi rutyny. Niby żaden dzień nie jest taki sam…, ale są do siebie niezwykle podobni. Na szczęście nie ma bliźniaka. Chyba by go zabił.. albo samego siebie. Żadna strata i tak byliby podobni.
Poprawił kokardkę we włosach, która podtrzymywała dzielnie jego warkocz i stojąc nadal przed dziewczyną zaczął przypatrywać się z ciekawością jej twarzy. Drobny uśmiech. Była taka urocza. Nie jedna osoba zamknęła by ją w galeryjce swojego sklepu z lalkami, aby przyciągała klientów. Teraz jednak nie chciał zastanawiać się nad sprawami błahymi, nad którymi będzie miał okazję porozmyślać w domu, teraz skupiał się na rozmowie, a raczej odpowiedział Echo na jego pytania.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 19:54

Nie zauważyła... po prostu nie zauważyła nawet kiedy została posadzona na wielkiej filiżance.
To działo się nieco zbyt szybko. Zbyt gwałtownie. Bez ostrzeżenia.

Historia...? No tak. Ratunek...?
- Nie wiem.- odpowiedziała cicho, jakby niejako pochłonięta skruchą, iż nie zna odpowiedzi na owe pytanie.
Nie dało się ukryć... Była przestraszona. Jej dłonie trzęsły się delikatnie, jakby w obawie, że nieznajomy za chwilę chwyci ją, zwiąże i... nie, darujmy sobie dalszy ciąg jej wyobrażeń.
- Nie pamiętam nic sprzed chwili, gdy... obudziłam się w zimnym pomieszczeniu. Byłam tam sama.
Samotność. Niegdyś jedyna fobia Kaleki, dziś...? Przyzwyczajenie do tego stanu.
- Gdy wołałam... zjawił się człowiek. Krzyczał. Wtedy przyszli inni i... zabili go. Jak prawdopodobnie inne osoby.
Niepewnie, drżącymi rękoma uniosła filiżankę do ust, upijając z niej mały łyk.
- Zabrali mnie. Opatrzyli, bo...
Oh, czyżby docierała do punktu kulminacyjnego...? Przynajmniej dla niej...
- Moje oczy, one... - nie umiała opisać czegoś, czego sama wtedy nie widziała, a jedynie czuła. W postaci potwornego bólu.
- Ja nie widziałam. Nic więcej nie widziałam.

Opuściła głowę, a włosy znów uciekły zza ucha zasłaniając jej blade lico.
Czuła się żałośnie. Opowiadając swą marną historię nieznajomemu...

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 20:20

Spojrzał na nią z jakimś grymasem niezadowolenia. Zaczęła się bać, jakby jego, a może po prostu własnych wspomnień, które zaczynają się w jakimś nieokreślonym początku, gdy jej własny krzyk rozdziera powietrze. Teraz jednak było cicho, a zgrabny wiatr przepływał między wieżami zielonych wiechlin, wydając przy tym charakterystyczne szumienie, a chwilami obmywał twarz z ciepła. Było tak przyjemnie, ale w duszy dziewczyny panował teraz chaos, aż jej dłonie zaczęły trząść się. Zrobiła troszkę żałosną scenkę. Delikatnie kiczowatą, jak z marnej sztuki, ale zdziwaczałe serce marionetkarza, który przeżył swoje trudne życie i znał cierpienie, wzruszyło się delikatnie tą zlepką słów.
- Wiem – powiedział cicho, jakby do siebie. Nie wiadomo, do czego to się odnosiło. Czy do jej historii, czy do jej stanu niewidzenia, czy odpowiedział, na jakieś zastygłe w jego pamięci pytanie? Usiadł na trawie krok od Echo. Czuł się zbyt wysoko stojąc nad tak wątłą istotką. Zaczął nie wiadomo, dla czego opowiadać jej, co widzi. Pisał słowem. – Trzymasz w dłoniach, jak sama zauważyłaś, dość dużą filiżankę wykonaną z najwyższej klasy porcelany, po moim ojcu. Ma złotawe uszko i brzegi. W środku na spodzie namalowany jest mały kwiat cykorii, taki sam, jak te znajdujące się na podstawce o takich samych brzegach-ozłoconych. To taki śliczny niebieski kwiat. Znasz kolory? Widziałaś je kiedyś? Pamiętasz?
Jego głos miał niezwykłą miłą barwę. Można było się na nim położyć i pozwolić unieść, gdzieś na dalekie łąki wyobraźni. Był miękki jak sierść królicza, w którą można się w tulić i zasnąć. Kryło się w nim jednak coś budzącego zarazem obawę. Gdy zaśniesz, zawsze może przyjść do ciebie koszmar. Tako samo uczucie dawał ten ton. Ton zapowiadający jakaś burzę…

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 20:28

Co z tego...? Jego ton mimo wszystko, powoli, stopniowo... uspokajał ją.
Po utracie wzroku, wyostrzył się jej słuch. Słyszała doskonale każde jego słowo. Każdą zmianę tonu, nawet... oddech.
Słysząc jego słowa, nieco mocniej chwyciła w dłoniach przedmiot.
- Wybacz, że przerwę, ale... czy jesteś pewien, że... mogę trzymać coś tak cennego dla Ciebie?
Szepnęła. Głosem pozbawionym już lęku, jednak tym razem pełnym zwątpienia.
Najwyższej klasy porcelana...? Po ojcu...?

Uniosła nieco głowę, jakby chcąc być pewną, iż usłyszy jego odpowiedź. Jego kojący głos.
Nawet jeśli powieki pozostawały zamknięte, nadal można było odczytać zaciekawienie z jej lica.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 20:58

Oparł się z tyłu rękoma, aby móc się wygodniej ułożyć na zielonym posłaniu. Mógłby tak ułożyć się w pościeli traw, ułożyć głowę na poduszce z mchów i zasnąć jednym wdechem herbacianych ziół. Lubił przyrodę tego świata. Była niezwykła. Lubił osoby spotykane tutaj. Były jeszcze bardziej niezwykłe. Jak Echo. Zwracała uwagę na drobnostki, które on ignorował.
- Dlaczego miałabyś nie trzymać tego w dłoniach? Nie masz ochoty na herbatę? W domu mam tysiące pamiątek po ojcu, który zresztą znikł szybciej z mojego życia niż noc po szóstej. To tylko porcelana. Zawsze można kupić ją w sklepie. Zamówić. Ty mi pozwoliłaś się prowadzić, a mógłbym Cię z równą łatwością zbić, a ciężej byłoby Cię złożyć z miliona kawałków niż filiżankę… nie sądzisz? – zawsze był taki pewien siebie. Zbyt dużo przeszedł, zbyt dużo posmakował chwil i zbyt dużo spadł z urwiska, by teraz być niepewnie stąpającym pionkiem na szachownicy. Zresztą nie lubił szachów – Gdzie się, więc zapodziały odpowiedzi na moje pytania… wybacz umknęły mi wraz z tym zającem, który wskoczył do nory.
Nie lubił, gdy nie słyszy odpowiedzi na pytania. To tak jak nigdy nic nie powiedział. Przecież jest realną istotą. Chodź sam się czasem nad tym zastanawia. Może ciągle trwa w tym śnie, albo jest niewidzialny, niesłyszalny i niedotykalny? Wolałby usłyszeć sformułowanie „Nie mogę Ci powiedzieć” niż ciągle czuć pustkę. Jest przygnębiająca. Nie bardziej niż wspomnienia matki w czarnej sukience w trumnie. Poczuł nawet zapach tamtych kwiatów.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 21:05

Uśmie... nie, najpierw odwróciła lekko głowę w bok, by dopiero wtedy pozwolić sobie na delikatny uśmiech.
Była szczęśliwa...? Radosna...? Coś ją bawiło...?
Cóż, tych pytań nie zadał, jednak... dla kogoś kto dawno nie miał okazji by poprowadzić normalną rozmowę, było to wprost niezwykłe. Magiczne.
- Tak. Chyba pamiętam kolory. Niebieski też.- odpowiedziała. Bez zawahania, lekko i płynnie.
A co z samymi barwami...? Pamiętała jak przez mgłę. Jednak to się liczy, czyż nie?
Cały świat, ludzi, kolory, budynki... wszystko kiedyś widziała. Nie była tym kim jest od urodzenia, jednak po tylu latach ciężko było przypomnieć sobie niektóre rzeczy. Niektóre twarze. Niektóre przedmioty.
Swój własny wygląd.
Od pewnego czasu jedynym sposobem poznawania otoczenia był dotyk. Wszelkie nierówności, kształty... pozwalały jej, jak dziecku, rozwijać wyobraźnię. Wyobrażać sobie wszystko na co tylko natrafią jej palce.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 21:23

Kiedyś widziała. Jeśli to prawda, może mógłby to naprawić, ale oczy były niezwykłą częścią lalki. Miały odzwierciedlać jej dusze. Czy kukły mają dusze? Nigdy się nad tym nie zastanawiał. Robił to samoistnie- znaczy się ożywiał swoje twory. Było dla niego to dość naturalne. Przedstawiciele jego rasy mieli to w genach. Czynili cuda od tak po prostu, gdzie dla innych było to niemożliwe. Tworzenie jednak ciała było cięższym procesem. Narządy wzorku były nadzwyczaj skomplikowane. Czy by potrafił… sam chyba nie był pewien.
- Jaki jest niebieski? – dla człowieka, który widzi go na co dzień w górze, w barwach kwiatów i przedmiotów codziennego użytku stał się zwykłym kolorem. Chłodnym i zbyt niebiańskim. Osoba, która teraz tylko sobie go wyobraża, która posiada rozbudowaną fantazję, może ma żywsze skojarzania. Zawsze uwielbiał fioletowy kolor, w który dzisiaj był odziany. – Masz ciągle zamknięte oczy. Jakiego są koloru? – brzmiał trochę jak dorosłe dziecko, które dopytuje się wszystkiego, jakby on był niewidomy, a nie dziewczyna, z którą rozmawia. Spojrzenie oczami kogoś innego jest niezwykłym odczuciem, ale czucie świata z perspektywy Echo było niezwykłe.
- Cóż Cię tutaj przywiodło, co planowałaś robić? – ciekawiła go ta sprawa. Niewidoma, sama, niezdarna w dziwnym miejscu i tak niebezpiecznym dla niej. Cała przyroda zastawia na nią sidła by tylko upadła z głuchym trzaskiem na ziemię, a ona dzielnie brnie i brnie nie wiadomo gdzie. Zna to miejsce? Mieszka niedaleko? Chyba jeszcze nie pora zasypywać jej tysiącem pytań… nie usłyszał jest odpowiedzi na wcześniej zadane.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 21:33

Niebieski...? Określanie kolorów było trudne. Najprościej byłoby powiedzieć "Niebieski jest niebieski i tyle.", ale... to tak nie działa. Nie ma określeń zdolnych wyrazić to jak dany kolor wygląda. Bo może być zarówno ciemny, jak i jasny...
- Niebieski... zawsze kojarzył mi się ze spokojem. Kolor nieba. Jednak najpiękniej wyglądał na płatkach kwiatów. Jakby nakłaniał nas do przemyśleń, do zrelaksowania się...
Filiżanka w dłoniach Echo znów powędrowała ku górze, by stracić nieco na zawartości.
Kaleka, mimo tego, iż nie potrzebowała jedzenia, picia, snu, czy czegokolwiek innego... była mu wdzięczna za owy gest. Za herbatę.
- Moje oczy... nieważne jakiego koloru były, gdy jeszcze widziałam je w lustrze. Po utracie wzroku mogły zmienić swą barwę.
Czy nigdy nie słyszał o tym, iż osoby niewidome mają blade, jakby zamglone tęczówki?
- Jednak nawet jeśli ja nie mogę tego zobaczyć, Ty nadal możesz.
Uniosła głowę jeszcze wyżej, zmuszając wszelkie nieposłuszne kosmyki włosów, do opadania na boki.
Powoli, jakby niepewnie... rozwarła powieki, odsłaniając swe ślepia, które przez barwę tęczówek wydawały się zrobione ze szkła.
Ot, pierwszy raz od dłuższego czasu... pokazała je światu.

Odpowiedź na ostatnie pytanie zachowa na później. Za dużo wszystkiego na raz.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 21:57

Ten kolor czasem był zbyt spokojny. Drażniąco spokojny. Pochłaniał całego człowieka w sobie, jak fala morska ciągnie na dno fregaty. Chciałby kiedyś zobaczyć jak to jest podróżować statkiem. Zawsze ogląda te połacie błękitów z daleka, niedowierzając w jego bezkresność. Nigdy nie kosztował kąpieli w słonej wodzie, gdyż nie miał okazji nauczyć się pływać. Tonął niezwykle prędko. Jak worek ołowiu. Przecież nie był tak ciężki. Dziewczyna jednak lubiła go. Czy myślała czasami o nim sposobem uspokojenia się?
Ujrzał jej szare oczy. Były tajemnicze. Ktoś odebrał jej wzrok. Jej twórca? Tylko dlaczego skrzywdził tak wielce tą śliczną marionetkę o tak wspaniałym usposobieniu do świata, chodź przez czas i cierpienia spłowiałym. Uniósł się i nachylając się nad nią ujął jedną dłonią jej twarz i pochłaniał skrywane metaliczne klejnoty za powiekami, a może to one wciągały go do środka siebie? Była to kunsztowna robota. Kogoś wyśmienitego w tym, co robił. Daleko mu było do wykonania takiego bez skazy oka…, które jednak nie dawało możliwości widzenia.
- Są śliczne. Takie srebrne. Za pewne dużo warte. – powiedział uśmiechnięty i wyprostował się teraz patrząc na nią z góry. Za pewne wolałaby widzieć, niż mieć ładne tęczówki. On był zadowolony ze swoich czarnych oczy, w których mieniła się nuta purpury, a widział wyśmienicie, każdy szczegół jej ciała.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 22:09

Jego dotyk był kojący, tak samo jak głos...
Jednak czuła się dziwnie. Co najmniej dziwnie... czasem mówił o niej jak o przedmiocie. A przedmioty chyba nie mają uczuć, prawda...?
- Przyszłam tu, by odpocząć. Od świata. Od hałasu. Hałas sprawia mi ból.- szeptała, nie chcąc niszczyć atmosfery, jaka ich otaczała. Ciemność, cisza... a mimo to było tu pięknie.
Choć mimo wszystko piękniej było mieć towarzystwo. Tęskniła za tym.
Filiżanka powoli obracała się w jej palach, błądzących po jej powierzchni.

// Na dziś byłoby to tyle, a jutro (w piątek) nie ma mnie cały dzień, więc byłaby wdzięczna, gdybyś poczekał na mnie, by w sobotę kontynuować to wszystko. Jednak nie będę miała Ci za złe jeśli znikniesz stąd podczas mojej nieobecności. Zrozumiem. :wink:

Anonymous - 24 Czerwiec 2011, 08:59

Trzeba było jej przyznać, że było tutaj niezwykle spokojnie. Jedynymi dźwiękami wydawał wiatr szeleszczący liśćmi. Chodź może ona słyszała coś jeszcze, jako że miała wrażliwszy słuch. Coś co niebyło możliwe dla zwykłej istoty, owadzi lot w oddali, albo marsz pracowitych mrówek. On jednak należał do tych, którzy nie mieli możliwości dosłyszeć czegoś bardziej niezwykłego niż szum zielonej orkiestry. Za to widział piękny krajobraz, który potrafił urzec swoją prostotą, w której skrywały się dla zwykłego człowieka dziwactwa, gdyż normą w świecie ludzi nie jest wydawanie owoców przez krzewy w postaci torebek z herbatą. Lubił tutaj przychodzić tylko ze względu na owy napój, bo prostota tak bardzo go nie chwytała za serce, jak fantazyjne obrazy. Był dziwakiem lubiącym dziwy. Norma.
- To jak spojrzeć prosto w letnie słońce. Też boli. – jakby odruchowo spojrzał w złocistą tarczę, której już od dawna nie zakryła żadna kłębiasta mała biała chmurka, wyróżniająca się na tle niebieskiego bezkresu. Przymrużył oczy i szybko zakrył się dłonią, jakby nie mógł odwrócić wzroku. Tęskniłby za tymi wszystkimi barwami, za tym całym zwyczajnym widzeniem. Na szczęście nie groziła mu żadna ślepota. Miał zdrowe oczy i do tego bystre, niczym sokole – Gdzie mieszkasz? Skądś chyba tutaj przyszłaś, bo nie widziałem tutaj wcześniej nikogo?
Sam miał dwa domy. Jeden tutaj w krainie luster, w którym spędzał dużą część roku na konstruowaniu idealnych kukieł, które jego zdaniem nigdy nie były idealne, chodź tylko niektóre dni spędzał w pracowni, resztę czasu, w tym również większość nocy, przebywał poza mieszkaniem na wszelakich swawolach, do których zaliczał również samotne bytowanie na łąkach popijając samotnie herbatę, ale ten plan dzisiejszy nie wyszedł i spędza go bardziej sensownie z Echo. Drugi znajdujący się u ludzi. Dużo wspomnień wiąże z tamtym światem. Ma do niego chyba sentyment.

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 11:11

Słońce...? Jak wyglądało słońce...?
To prostokąt? Romb? Deltoid?
Pamięć powoli odmawiała współpracy. Szczególnie gdy chodziło o obrazy, wspomnienia z przeszłości, w formie tego co kiedyś widziała. Co mogła podziwiać i... w sumie, nie doceniała tego.
- Nie mam domu.- odparła po chwili, równie cicho jak uprzednio.
Była tylko kukłą. Lalką nie potrzebującą do życia jedzenia, picia, snu, powietrza czy czegokolwiek innego.
Nie posiadała nikogo ani niczego. Również domu.
W przeszłości... może go miała. Może miała nawet kogoś, kto z nią w nim mieszkał... Jednak nie pamiętała tego. Nie posiadała żadnych wspomnień sprzed przebudzenia w swym "więzieniu".

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 15:27

Samotna tułająca się po świecie niewidoma, a z tego powodu dość niezdarna i bezbronna marionetka, dość wiotkiej konstrukcji i urodzie wabiącej nieprzyjemne osobistości. Wielkie chodzące nieszczęście. Dziw, że tak długo przetrwała. Ledwie unika przeszkód na swojej drodze, które dla zwykłej istoty są częścią otoczenia, a czyha na nią za następnym rogiem jakiś szaleniec. Może tak znalazła się w kłopotach, których nie pamięta. Jest to bardzo możliwe. Na szczęście trafiła na lalkarza, którego dom często świeci pustką, tak jak jego serce, ale owej wielkiej czarnej dziury, która pochłania nowe to osoby, nikt nie zasklepi. Ostatnio w tym, jak dla niego, ogromnym budynku był z tydzień temu, albo i dłużej. Po co pamiętać takie szczegóły. W tym czasie był na bankiecie u znajomego arystokraty, udał się na wieczorną herbatkę u jednego z kapeluszników i dziwnym przypadkiem spędził tam z dwie doby odmierzany ludzkim zegarkiem oraz udał się na długą dysputę filozoficzną do nielubianych przez siebie artystów, którzy tworzą chłam, a uznają go za cuda nowej epoki. Przyznać trzeba było, iż jego dzieła często są innowacyjne, ale we wszystkim trzeba zachować granicę, nawet w przekraczaniu ich. Na przykład ryzykowanie życia lub duszy jest szalone, ale żeby od razu dwa naraz, toż to niepoczytalność.
- Z chęcią mogę udostępnić Ci jeden ze swoich pokoi. – uśmiechnął się, po czym pomachał palcem, jakby karcąc dziecko, chodź ona i tak tego nie widziała. Takie przyzwyczajenie. Nie przyszło mu zwykle dyskutować z osobami, których oczy były nie sprawne. Och, byli tacy, którzy musieli nosić okulary, tak grube, że przez szkło się ledwie widziało, ale zawsze coś tam potrafili dostrzec. – Ale zaznaczam… bez obowiązków się nie obędzie.
W jego głowie ciągle kołatała się jedna myśl, którą próbował stłumić jak najlepiej potrafił. Woda nic nie robiła, gdyż płonęła jeszcze mocniej, niczym oliwa, wiatr tylko wzmagał żar, a więc postanowił spłonąć. Przyłożywszy palec lewej dłoni, na której spoczywała biała rękawiczka, na ustach, w geście zamyślenia zaczął składać myśl w zgrabne słowa. I tak mu się nie udało. Rzucił ją w powietrze, tak jak zaistniała w jego głowie.
- Posiadasz kluczyk?

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:28

I ona wygięła kąciki ust w delikatnym, tym razem widocznym dla niego, uśmiechu.
Cóż... przynajmniej w jej wypadku nie nikt nie musiał obawiać się, iż uśmiechy są nieszczere. Uśmiechała się zdecydowanie zbyt rzadko, by marnować to na sztuczność.
- Zależy jakie to obowiązki.
Niestety, do prac fizycznych raczej się nie nadawała, ze względu na swą kruchość i ślepotę. Jednak... jeśli mogła pomóc w czymkolwiek, była jak najbardziej gotowa do tego.
- Kluczyk...? Tak. Mam go.
Drobny, srebrny kluczyk, z pozoru wyglądający na zwykłą ozdobę, nie nadającą się do żadnego otworu, spoczywał... w kieszeni. W jej własnej kieszeni.
Bo gdzie jest lepsza kryjówka?

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 20:25

Zawsze uśmiechała się w taki delikatny sposób, jakby chciała, aby nikt go nie spostrzegł. Skrywała go na swojej ślicznej twarzy bardzo skrzętnie. On za to miał tendencję to eksponowania swojej radości ukazując swoje białe zęby. To jego własne emocje, które wypływają z jego wnętrza i nie miał powodu do grania kogoś, kim nie jest… wystarczy mu posiadanie wielu twarzy z natury. Był zakręconym marionetkarzem często ze zmieniającym się charakterem. Dzisiaj był tym miłym człowiekiem, podającym dłoń potrzebującej i budzącym w innych sympatię. Czasem wystarczy jeden nic nieznaczący bodziec zewnętrzny, aby wywołać w nim momentalną zmianę. Stanie się człowiekiem całkowicie pokręconym, niemiłym i oschłym, cichym nic niemówiącym jegomościem lub krzykaczem, rzucającym słowa na wiatr. Zawsze jednak wszystko trzyma się jego teorii świata. Zasad, które wyznaje. Nie zmieniają się światopoglądy, lecz sposób ich przestrzegania.
-Nauczysz się ruszać po domu to i obowiązki się znajdą. Później o tym porozmawiamy – jeśli zapamięta położenie wszystkich przedmiotów oraz miejsce gdzie zaczynają i kończą się schody, będzie potrafiła chodzić z pokoju do pokoju, omijając przeszkody, jakby widziała, a wzrok zastąpią jej dłonie i doświadczenie, będzie mogła zająć się wszystkimi podstawowymi obowiązkami Ugotuje obiad, jeśli potrafi oczywiście, gdyż on jeszcze chce trochę pożyć. Zaceruje spodnie, chodź ma ich w szafie z tysiące, a kupić zawsze będzie mógł…, jeśli nie nadejdą ciężkie czasy. Posprząta. Na półkach zawsze tyle kurzu, ale nic dziwnego, jeśli on rzadko tam bywa, a nie zawsze ma siły i ochotę na wyczyszczenie szafek, umycie podłóg i wypolerowanie szyb. Za pewne jej pomoc się przyda, a ona nie powinna na tym cierpieć. Miejsce, do którego może wracać, w którym może się skryć i w którym odwiedzać będzie ją sam Louis, nie jest złe. – Wiesz, do czego służy?
Zastanawiała wielce go ta sprawa. Wydawała się osobą nieświadomą swojej sytuacji, swojej rasy, swojego bytu. Jakby była człowiekiem w tamtym magicznym świecie, gdzie śmierć jest czymś normalnym, choroby sieją postrach, a ludzie bywają tak odmienni od siebie. W świecie, do którego sam kiedyś należał. Tak naprawdę nigdy do niego nie pasował. Jest częścią wielkiego lustra. Chodź czasem ma uczucie, jakby był odrealnioną jednostką od wszelkiego bytu. Jakby był produktem ubocznym stworzenia. Teraz jednak to nie jest już ważne. Bardziej intrygowało go czy owym kluczykiem, jest przedmiot, o którym myślał. Artefaktem do umowy jednoczącej Echo z inną osobą. Coś co mogłoby połączyć ją zależnością od jakiegoś innej istoty, marionetkarza, który przysięga opiekę nad nią, w zamian za wsparcie swoją osobą. Niektórzy traktują lalki, jako broń, zresztą wielu ich tak traktuje, ale są także te, sprawdzające się w zwykłych domowych obowiązkach, albo pełniące inne nieokreślone funkcje. On sam nie wiedział, co by chciał oczekiwać od niej. Lojalności. Bardzo ważnej cechy i zasady. On stałby się jej ojcem, ona byłaby kimś zdolnym do wszelkich poświęceń i wyrzeczeń. Może jednak ten kluczyk nie jest owym sposobem na związanie swoich losów, lecz służy do otwarcia sekretnej szkatułki, kryjące jakieś osobiste skarby, bezwartościowe dla osoby trzeciej lub drzwi do zaczarowanego ogrodu, jedynie dla niewidomej kaleki, albo talizmanem, który trzymała w momencie, gdy obudziła się.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group