Anonymous - 3 Wrzesień 2013, 20:30 No i proszę jaki miły był dla niej! Nawet ja pogłaskał! Gdyby tylko mogła zapewne by zamruczała lub zamachała ogonkiem ze szczęścia niestety takiego przywileju nie posiadała. W każdym razie niepotrzebnie się tym całym z niknięciem kruczka martwiła. Odnalazł się i na dodatek był taki milutki! No prawie bo nie licząc głaskania nie wydawał się chyba szczególnie zadowolony z zawieszonej u jego szyi dziewczyny. Tak więc, żeby go więcej nie męczyć puściła go z szerokim uśmiechem na ustach. Odwróciła się, aby skontrolować parę która chyba była zaskoczona jej wybrykami, a w przypadku mężczyzny również zgorszona. Hm no tak w sumie nie zachowała się zbyt idealnie tak bez żadnego dzień dobry czy czegoś. Trudno! Najważniejsze że Kruk tu był! Wróciła oczkami do jego twarzy akurat w momencie gdy padło słowo ptaszyno. A to dziwne właściwie bo wcześniej tak nigdy do niej nie mówił. Cóż, ludzie się zmieniają i ich przyzwyczajenia również więc nie powinno ją to szczególnie dziwić. Po krótkiej przerwie jednak padło pytanie które zmyło całą jej radość. Kim ty w ogóle jesteś? Być może wcale nie miał takiego zamiaru, ale dla Kayli zabrzmiało to ostro i nieprzyjemnie. Przywykła do jego chłodu już wcześniej, ale nigdy wcześniej nie zabrzmiało to tak strasznie. Była przygotowana właściwie na wszystko, przez odrzucenia aż do prób zabicia, ale żeby się jej wypierać i udawać, że nie zna? Nie chciała zostać sama. Przygryzła wargę wpatrując się w podłogę. Może naprawdę jej nie pamiętał? Ale to było jeszcze gorsze. Oznaczało to, że była dla niego na tyle nieważnym epizodem w życiu, że zapomniał po paru latach. Nie może okazać słabości. Nawet jemu. Zacisnęła dłonie wbijając w nie paznokcie by odciągnąć uwagę od bólu w sercu. Niewiele pomogło, ale zdołała powstrzymać łzy i z powrotem unieść głowę.
- Kayla. Kayla Marduk ze szpitala w ziemskim świecie Kruku. Może mnie po prostu nie kojarzysz co? Ostatnio widzieliśmy się kilka lat temu.
Marne kłamstwo dla oszukania samej siebie. Jak mógłby jej nie kojarzyć? Nie zmieniła się praktycznie w ogóle. Jakby chcąc jeszcze ją dobić słyszała wyraźnie własny ton głosu łamiący się i błagający by potwierdził jej tezę. Jak głupia mogła być przez te wszystkie lata łudząc się, że Kruk zostawił ją z powodów niezależnych od niego?Kejko - 4 Wrzesień 2013, 02:01 To, co właśnie się rozgrywało można było uznać za dość niezręczną sytuację, a przynajmniej właśnie tego zdania był Dachowiec. Kocie ślepia obserwowały to dziewczynę to Kruka, przenosiły się z jednego na drugie, jakby jej źrenice śledziły jakiś drobny obiekt wędrujący między nimi. Niestety mimo dokładnej obserwacji, wątpliwości dalej pozostawały nierozstrzygnięte. Dopiero pytanie skierowane do niej przez Nathaniela oderwało uwagę kotki od Cienia i jego koleżaneczki. Kejko zwróciła twarz w stronę Kapelusznika i pokręciła przecząco głową.
-Nie.. widzę ją pierwszy raz.
Szepnęła do blondyna, który również sprawiał wrażenie zaskoczonego pojawieniem się jasnowłosej. Kotka, mimo iż tego nie okazywała w obecnej chwili nie widziała nowo-przybyłej w pozytywnym świetle. Dziewczyna ta, chociaż jej wygląd wskazywał na jakieś osiemnaście może dwadzieścia lat… to zachowywała się w obecnej chwili jak dziecko. Brak ostrożności a może nadmierna pewność siebie, ani jedno ani drugie nie jest dobre, kiedy to tak beztrosko zbliżasz się do obcych sobie istot a szczególnie w tej krainie. Choćby chwila poświęcona na obserwację, wymianę spojrzeń, po których można dojść do tego czy ktoś jest przychylny naszej obecności, czy może należy brać nogi za pas. Co innego, jeśli ta niewiasta posiada jakieś umiejętności mogące zapewnić ją o intencjach istot przebywających wokół niej. Jednak tego Dachowiec wiedzieć nie mógł, to też dalej zachowanie nieznajomej było przypisywane braku rozwagi. Dodatkowo zarówno ona jak i Nathaniel zostali przez nieznajomą zupełnie zignorowani. Można było to uznać zdecydowanie za nietakt, dziewczyna była jak dziecko, które właśnie dorwało się do swojej ukochanej zabawki i nic poza ową zabaweczką już się nie liczyło. A w rolę owej zabaweczki wcielony został Kruk. Jego reakcje były dla Kotki nie do końca jasne. Fakt, że dał się tak łatwo ‘zaatakować’, szczególnie ją dziwił. Może nie odbierał jasnowłosej, jako potencjalne ryzyko? Szkarłatne spojrzenie zdradzało zaskoczenie, chociaż.... może grał? Może jednak znał dziewczynę lecz z jakiegoś powodu nie chciał się z tym zdradzać przed nimi? Po ponownym zerknięciu na panienkę, która teraz wyglądała jakby miała się rozpłakać Kejko miała tylko coraz więcej wątpliwości na temat ich znajomości. Błękitnooka westchnęła cicho i podniosła spojrzenie na Kruka.
-Przepraszam, że przerwę…, ale może chcesz wyjaśnić sobie coś z… panienką Marduk na osobności?
Kotka nie wiedziała, jakiej odpowiedzi się spodziewać, dlatego pilnie śledziła reakcje szkarłatnookiego. Dziewczyna przedstawiła się jednak słowa kierowała jedynie do czarnowłosego, to też Dachowiec nie widział w aktualnej chwili powodu by się jej przedstawiać. Może Kruk nagle przypomnieć jak to dziewczyna twierdziła dawną znajomą, a może to ona w coś sobie z nimi pogrywa?Anonymous - 4 Wrzesień 2013, 15:11 Nathaniel znów przeniósł spojrzenie na dziewczynę. Ledwo zaszczyciła ich spojrzeniem. To dopiero brak kultury! Jakiejkolwiek! Blondyn patrzył na młodą dziewczynę przez chwilę. Wyglądała teraz jakby się miała zaraz rozpłakać. Jak zacznie się tu rzucać w spazmach płaczu to Nathaniel chyba wykorzysta jedną ze słynnych sztuczek Kapeluszników i sobie zniknie. A mianowicie dyskretnie się ulotni.
Kiedy Kejko się odezwała, Nathaniel poczuł ulgę. Nie jest jedynym, który nie chce tu być. A może Kejko po prostu czuje się głupio czy coś? W każdym razie propozycja została jak najbardziej rozpatrzona pozytywnie. Nathaniel wstał i otrzepał z tyłu długi płaszcz z drobinek kurzu.
-Uważam, że droga Kejko ma rację. Ja również może już się ulotnię, a wy sobie wyjaśnicie co macie do wyjaśnienia. I możesz przy okazji, drogi Kruku, napomknąć tej młodej damie o czymś takim jak kultura. - Powiedział Nathaniel rzucając obcej karcące spojrzenie.
Spojrzał na Kejko i odchylił łokieć w jej stronę lekko się obracając.
-Czy zechce pani może oddalić się ze mną? - I posłał jej jeden ze swoich lepszych, przyjaznych uśmieszków, a na jego policzkach ukazały się delikatne dołeczki.Anonymous - 4 Wrzesień 2013, 19:00 Ta sytuacja zaczynała być dla mnie coraz to bardziej nieprzyjemna. Największy problem stanowił taki, że nawet nie bardzo rozumiem co się teraz dzieje. Dziewczyna okazuje względem mnie jakieś emocje, nawet domaga się wręcz bym coś z tym zrobił. Co dokładniej powinienem zrobić? I na co dokładniej liczy? Pojęcia nie mam i nie wiem czy nawet po tym wszystkim będzie jakaś w tym zmiana, chyba że ktoś jasno i krótko wytłumaczy. Teraz dowiedziałem się kilka nowych słów które zostały wypowiedziane, najpierw nadam jej mojej nowej... A może raczej starej znajomości? Gmatwanie to jedna z mniejszych przyjemności... Nie, chyba sobie żartuje, przecież ja uwielbiam gmatwać w snach.
- Szpitala? Wybacz, ale nie znam nazw miejscowości ludzkiego świata, choć nie twierdze że kiedyś znać mogłem.
Po tych słowach mogłem usłyszeć wypowiedź Kejko, a potem zaraz Nathaniela. Jakie dostałem podsumowanie? Że są bardzo zirytowani, że nie mają ani trochę na moje towarzystwo, nawet jeśli współwinna jest dziewczyna, nie spodziewałem się że okaże mi to sama Kejko. A przynajmniej też do jej niechęci upewniły mnie słowa owego Kapelusznika, od którego niestety już nie usłyszę ciekawostek odnośnie jego rasowości.
Podniosłem się, a raczej po prostu skończyłem całą swoją ciężkość napierać na filar który bardzo wsparł moje tyły.
- Żegnajcie.
Odwróciłem się do nich plecami i ruszyłem powolnymi krokami w przeciwnym do nich kierunku. Po drodze zahaczyłem ponownie o główkę owej Morduk, wolałem by po prostu nie odbierała tego osobiście, bo moje odejście nie ma z nią nic wspólnego.
- Wiem, że słowo kultura nawiązuje zwykle do tradycji choćby ludzkich, do tego najpewniej zaliczają się wszelkie święta. Ale kultura o której Ty mówisz, albo nie jest mi znana, albo nie rozumiem przekazu jaki chciałeś mi oddać.
Kroki nabrały tępa, odszedłem tak jak chcieli. Po co mieli się wynosić, skoro wystarczyło poprosić, że moje towarzystwo nie jest wśród nich już mile widziane? Cóż było w tym takiego trudnego? Wyniosłem się więc.
(z/t)Anonymous - 4 Wrzesień 2013, 20:11 Znowu wyszła na tą złą. Chciała przecież dobrze do cholery! Chciała odnaleźć tylko Kruka! Sprawy się pokomplikowały znacznie bardziej niż się tego spodziewała. Przynajmniej była pewna, że nic mu nie jest. Jakby kiedykolwiek w ogóle potrzebował czyjejkolwiek pomocy. Przecież ona się go uczepiła, a on właściwie od początku próbował się pozbyć zbędnego balastu. W końcu pewnego dnia mu się to udało. Od kiedy w ogóle była tak rozchwiana emocjonalnie? Kolejne krótkie muśnięcie jej włosów wcale nie było już przyjemne. Wywołało to tylko gorsze rozgoryczanie samym sobą. Odprowadziła czarnowłosą postać wzrokiem do połowy drogi i znów odwróciła się przodem do pary zginając w pół.
- Przepraszam. Na nic się to zda, ale najwyraźniej osoba którą kiedyś znałam nie jest już tą samą. Nie przeszkadzajcie sobie.
Wyprostowała i poszła w ślady Kruka opuszczając amfiteatr skręcając jednak od razu w inna stronę. Nie miała najmniejszej ochoty ich przepraszać. Skoro jednak blondyn tak jasno dał jej do zrozumienia jej zachowanie chyba jednak należało okazać resztki tego czego chciał. Wpadła tutaj psując tylko wszystkim dobrą zabawę. Należało się jej.
z/tKejko - 5 Wrzesień 2013, 01:32 To wszystko potoczyło się zdecydowanie nie tak jak powinno, wypowiedziane przez Kotkę słowa zostały najpewniej błędnie zrozumiane przez Kruka. W istocie Kejko chciała się na chwilowo oddalić, ale to po by dać możliwość Cieniowi na swobodną wymianę zdań i wyjaśnienie sobie niejasności z dziewczyną, która to wyraźnie chciałaby jak widać ożywić ponoć dawną znajomość. W końcu bycie ignorowanym nie należało do dość komfortowych sytuacji to też dla Dachowca i Kapelusznika chwilowe oddalenie się miało być korzystną alternatywą. Tyle, że Kejko nie chciała wcale odchodzić jakoś specjalnie daleko, sądziła, że razem z Nathanielem pospacerują nieco po dalszej części amfiteatru a w tym czasie ‘dawni znajomi’ dojdą do porozumienia. Kotka niestety nie przewidziała, że Kruk tak odbierze jej słowa, które w połączeniu z późniejszą wypowiedzią blondyna mogły wydać się dość srogie. Nie, błękitnooka nie miała zamiaru nikogo obrażać, nawet, jeśli miała zarzuty względem zachowania jasnowłosej to miała zamiar pozostawić je tylko dla siebie, a przynajmniej tak było w obecnej chwili. Kiedy Kapelusznik zwrócił się do Kotki z propozycją wspólnego oddalenia się, błękitne spojrzenie przypatrywało mu się przez chwilę jednak na dźwięk słowa „żegnajcie”, które padło z ust szkarłatnookiego twarz Kejko momentalnie zwróciła się ku niemu. Czemu go nie zatrzymała, kiedy odchodził? Dlaczego nic nie powiedziała? Chyba, dlatego, że teraz czekała na ruch nieznajomej, Kotka była wręcz pewna, że ta ruszy w ślad za Krukiem, jednak jak dało się zrozumieć po jej wypowiedzi oraz po tym, jaki obrała kierunek, wyglądało na to, że jednak łatwo odpuściła sobie próby odzyskania dawnej znajomości. Dopiero, kiedy to się rozegrało Kejko z powrotem skoncentrowała się na blondynie. Kocie uszy opadły już jakiś czas temu, co było oznaką zmartwienia błękitnookiej. Kejko uśmiechnęła się delikatnie do blondyna, jednak niewiele było w owym uśmiechu z kociej radości.
-Przepraszam… gdyby okoliczności były bardziej sprzyjające to z chęcią podczas spaceru odbyłabym dalszą zapewne ciekawą rozmowę z Panem.
Kotka przerwała na chwilę, po czym przeniosła swe spojrzenie na miejsce, w którym to niedawno zniknął jej czarnowłosy towarzysz. Westchnęła cicho i ponownie błękitne spojrzenie zetknęło się z Kapelusznikiem.
-Jednak w chwili obecnej sytuacja, jaka przed chwilą miała miejsce jest nieporozumieniem. Wygląda na to, że Kruk źle mnie zrozumiał i najwyraźniej poczuł się urażony. Jak już mówiłam nie znam tamtej dziewczyny, jednak to ja namówiłam Kruka na odwiedzenie Krainy Luster, a przez fakt, że jest ona mu obca pozostawienie go tak, nie byłoby niczym dobrym.
Zmartwienie właśnie to w obecnej chwili trzymało dachowca na krótkiej smyczy. Mimo iż dalej starała się utrzymać na twarzy uprzejmy uśmiech, to zapewne blondyn mógł wyczuć jak się aktualnie czuje. Czy można było określić poczuciem winy? Kotka czuła, że obraziła jakoś Cienia, mimo iż nie miała tak owego zamiaru, może i sądy wobec nieznajomej były wysnute zbyt pochopnie?
-Dlatego muszę jednak odmówić i zająć się tym nieporozumieniem. Jednak, mimo iż nasza relacja nie trwała zbyt długo to miło było mi Pana Poznać. Kto wie, może jeszcze kiedyś uda nam się na siebie wpaść? Było by miło móc dokończyć naszą wspólną dyskusję, a teraz jeszcze raz przepraszam i żegnam.
Po ukończeniu swej wypowiedzi Kotka skłoniła się delikatnie, po czym na pożegnanie posłała jeszcze chłopakowi już nieco wyraźniejszy uśmiech. Żałowała, że tak to się wszystko potoczyło teraz jednak jej priorytetem stało się wyjaśnienie sobie z Krukiem tego nieporozumienia. W przeciwieństwie do poprzedniej dwójki Dachowiec wybrał dość nietypową drogę, a mianowicie rozbite okno, z którego spokojnie można było przejść na część zadaszenia budynku. Balansowanie na wysokości dla Kotki zdecydowanie nie było niczym trudnym, a obierając właśnie taki kierunek, miała nadzieję w porę przeciąć drogę czarnowłosemu.
z.tAnonymous - 5 Wrzesień 2013, 16:19 Nathaniel odebrał słowo "żegnajcie" jako pozwolenie. Też mi coś, nie potrzebuje pozwolenia. Jednak mimo wszystko odebrał te słowa z zadowoleniem. On z Kotką sobie porozmawiają, a Kruk wyjaśni sobie z tą dziewczyną kilka spraw.
Kiedy Kruk odezwał się ponownie, uniósł brwi i zwrócił na niego wzrok. Chłopak bez słowa odszedł. To wina głupoty a nie niejasności wypowiedzi, pomyślał Nathaniel.
Dziewczyna też się wycofała. Coś tam wymamrotała po czym zniknęła w głębi Amfiteatru. Co się dzieje?, zadał sobie pytanie zdziwiony Nathaniel. Czy ona nie powinna pójść za nim?
Kotka też nie wyglądała na zadowoloną. Nathaniel opuścił rękę. Było jasne, że ta z nim nie pójdzie. Patrzyła wciąż w ślad za Krukiem i wyglądała na zmartwioną. Nie, ona była zmartwiona. Ale czym?
Nieporozumienie? Tak, Kejko po chwili wyjaśniła, że zaszło między wszystkimi jakieś wielkie nieporozumienie. I wtedy zrozumiałem czemu Kruk wydawał się jakiś... Dziwny? Po prostu sobie poszedł, to było dziwne. Chyba nie odebrał słów jego i Kejko odpowiednio. Na miłość boską, do niego chyba trzeba się zwracać w specjalnym języku, zirytował się Nathaniel.
Kiedy Kejko zaczęła się oddalać, ten zdążył jedynie lekko machnąć jej dłonią. Dziewczyna wypadła zwinnie przez okno i zapewne pognała za Krukiem. Blondyn rozejrzał się. Amfiteatr był teraz na powrót opustoszały. I co tu zrobić?
Kapelusznik poprawił klapy płaszcza. odwrócił się na pięcie i ulotnił się zwyczajem jego rasy. Już nie miał ochoty zwiedzać. Po tej dziwnej, jakże szybkiej akcji miał pomieszane w głowie i jedyne czego pragnął to gorąca herbata i spokój. A może rozmowa z kimś typowo spokojnym i w miarę ciekawym? Tak, to czas znaleźć kolejnego rozmówcę. Kto wie kto mu się teraz trafi.
Po chwili stukanie butów Nathaniela zanikło we wszechobecnej ciszy.
zt.Anonymous - 26 Czerwiec 2014, 10:53 Naprawdę niewiele myślał o tym, co robi - zmęczenie coraz bardziej brało nad nim górę, a sam przestał orientować się w tym, jak długo nie śpi. Wiedział jedno - za długo, ale wciąż nie był w stanie znaleźć drogi. Wiedział, że tak będzie, po prostu wiedział. Zawsze, kiedy potrzebował Fortuny, ta zgodnie z pieśniami i fraszkami Kochanowskiego, ni to chciała współpracować, ni to nagle zrywała współpracę, wykręcając się jakimiś wyssanymi z palca argumentami. Jego Fortuna... Ona chyba już dawno odmówiła współpracy, obróciła się na pięcie i pobiegła do swoich kolegów, wspomagając w osiągnięciu sukcesu przez kogoś innego.
Z jednej strony to dobrze dla innej osoby... Ale bardzo źle dla niego.
Opadła na jedną z ławek amfiteatru, natychmiast zamykając oczy. Przynajmniej w razie deszczu nie obudzi się mokry.Anonymous - 26 Czerwiec 2014, 11:34 Musiała zajść naprawdę wielka zmiana temperatury w ostatnim czasie, że Nora postanowiła porzucić swój ciężki płaszcz i zastąpić go nieco dużym, starym swetrem. Trochę żałowała, bo w końcu przeżył dosyć długo i wcale nie był w aż tak złym stanie... ale płaszcz przy temperaturze plus dwadzieścia wygląda co najmniej dziwnie.
Kiedy stąpała po amfiteatrze, jej oczy biegały po całym budynku, wyrażając podziw tej starej budowli. Próbowała wyobrazić sobie jak mogła wyglądać kiedyś, tuż po utworzeniu, kiedy nie była jeszcze zapomnianymi ruinami. Przystanęła i wytężyła wzrok, kiedy oczy uświadomiły jej, że nie jest tu sama, a gdy tylko zrozumiała kto tam siedzi... nie mogła powstrzymać głupiego uśmiechu cisnącego się na usta. Takiego, jaki robi dziecko ogarnięte żądzą zepsucia zabawy temu drugiemu.
Podniosła kamień leżący tuż przy nodze. Wszyscy już wiedzą co się szykuje, prawda? Duma wyglądał na śpiącego, natomiast czy tak było naprawdę, musiała się przekonać. Podeszła nieco bliżej, tak by mieć pewność, że trafi tam gdzie chce i cisnęła kamieniem w jego stronę, tak, że przeleciał ze świstem tuż obok jego ucha. W tym czasie dopadła do tyłu ławki i opierając się o nią dłońmi, pochyliła się ku Dumie.
- No proszę - wymruczała, spoglądając na niego, bez cienia poprzedniego uśmiechu. - Jeszcze żyjesz.Anonymous - 26 Czerwiec 2014, 22:40 Było tak miło. No dobrze, może trochę zimno, twardo, bez żadnego przykrycia i gwarancji, że nikt go nie okradnie (dobra, przyznajmy - i tak nic nie miał), ale... już zasypiał. Właściwie był już w fazie półsnu, kiedy jakiś kamień raczył mu świsnąć koło ucha - zwalił to na niezbyt wytrzymałą konstrukcję nad jego głową, ale kiedy usłyszał ten głos... Ani myślał o tym, żeby otworzyć oczy. Jedyne, co zrobił, to zamamrotał coś przez sen i przesunął się, przewracając głowę w kierunku oparcia ławy. Właściwie... nawet nie wiedział, jak ma zareagować na jej powrót.
Tak, jasne. To on żył. On żył. Przecież to jej tutaj w ogóle. I jeszcze ten brak emocji w głosie - on też się niewiarygodnie cieszy na jej widok. Powiedziała przecież, że nie jest na tyle interesująca. Że nie jest...
Więc? Więc czemu i tak się cieszysz?
Chrapnął teatralnie. Dalej nie otwierając oczu.Anonymous - 27 Czerwiec 2014, 13:57 Była... zawiedziona.
Żadnego wkurzającego tekstu ani słowa dotyczącego jej osoby, gestu, prychnięcia, irytującego uśmiechu, czy chociażby spojrzenia wyrażającego dezaprobatę. Musiała przyznać, że nieco zbiło ją to z tropu, a już była psychicznie przygotowana na jego odzywki. Och, czyli jednak lepiej udawać, że się śpi. I jak tu nie być rozczarowanym? Może dobrym wyjściem z sytuacji będzie po prostu zostawienie go w spokoju, niech już sobie drzemie, bez towarzystwa nigdy-nic-nie-wiedzącej Norki, która nawet w takim momencie nie potrafiła zrozumieć, że mógł się czuć co najmniej dziwnie. Ale... nie, oczywiście, że tak tego nie zostawi.
Wzdrygnęła się na to chrapnięcie, które oderwało ją od jej własnych rozmyślań. Przez chwilę potupała nogą, porozglądała się po okolicy, aż w końcu bardzo nieelegancko przelazła przez oparcie i usiadła obok niego. Spojrzała na Dumę tylko raz, by upewnić się, że pozostał w tej samej pozycji co wcześniej i zajęła się obserwowaniem amfiteatru. I wymyśleniem bardzo brzydkiej obelgi, kiedy w końcu postanowi się odezwać.
Siedziała przez chwilę w pełnym zamyśleniu, czując się kompletnie zignorowana i zmieszana. Nawet wyobraziła sobie siebie w roli służki, która wchodzi do zaciemnionego pokoju, rozsuwa zasłony ze słowami "Mój Panie już ranek, czas wstać!", a panicz ma to w głębokim poważaniu i wypędza ją z pokoju machnięciem ręki... Cóż, romantyczna historia.
Ale skoro on nic nie powie, to Nora weźmie z niego przykład. Właściwie... i tak niekoniecznie wiele mówi, prawda?Anonymous - 27 Czerwiec 2014, 17:46 Kiedy zapadła cisza, sam był ni to zawiedziony, ni to zdezorientowany - i co? poszła? To by było na tyle z ich spotkania? Ale kiedy usłyszał, że mimo wszystko coś w zasięgu jego słuchu się dzieje wiedział, że odniósł zwycięstwo, dlatego nie poruszył się bardzo długo, dalej udając, że śpi - tak, nie zmarnował tych chwil. Poświęcił je na dogłębną analizę tego co chce i tego, czego nie chce zrobić. No i kilka razy zamruczał coś z dezaprobatą na temat jej wielkiego powrotu, który jakże z premedytacją pan Klucznik popsuł. Westchnął, otworzył oczy i pociągnął za kraniec jej swetra, tak, jak dziecko ciągnie swoją matkę za spódnicę wtedy, kiedy czegoś chce.
- Jeżeli już rzucasz kamieniem w moją stronę, przynajmniej traf - wytknął jej, bo prawdopodobnie bez tego nawet nie byłby w stanie rozpocząć dyskusji - jak zwykle pewnie myślała, że jest ponadto. Że jej się upiecze. Że... Odsunął się od niej trochę, przesuwając się na ławce, by broń boże nie zmęczyć się tym za bardzo. - Ponadto, to nie jest dobry sposób na spotkanie ze znajomym po latach. To jest... bardzo zły sposób. Ponadto... Chyba nie pamiętasz, w jakich okolicznościach zakończyliśmy znajomość. Więc... Noro?
Poprawił się na ławce, by usiąść i zmierzyć ją zielonym spojrzeniem.
- Co ty tutaj robisz?
Ty też powinieneś coś zrobić, a nie zwalać całą winę na nią.Anonymous - 27 Czerwiec 2014, 22:43 Właściwie kiedy się nie odzywał to było całkiem przyjemnie, spokój, cisza... natomiast na dłuższą metę było nie do wytrzymania. Przynajmniej jeśli chodzi o jego przypadek. Dlatego kiedy poczuła, że coś ciągnie ją za sweter, a potem usłyszała pierwsze zdanie, które padło z jego ust, nieco jej ulżyło.
- Wcale nie chciałam w ciebie trafić - oznajmiła dosyć dobitnie, chcąc pokazać, że wcale nie ma złego cela, że zawsze trafia dokładnie tam, gdzie chce. W tym przypadku było to prawdą, ale w innych... niekoniecznie. Ale przecież Norka nie okaże słabości, ba, nie będzie nawet dawała innym powodów do tego, żeby się nad nią litowali. Czemu? No cóż... bo to Nora.
Zmarszczyła brwi słysząc następne słowa. Przez chwilę poczuła wyrzuty sumienia. Przez drugą chwilę uzmysłowiła sobie, że najwidoczniej strasznie gryzie go ich ostatnie spotkanie. Przez trzecią chwilę pomyślała, że zwalanie wszystkiego na nią i i zachowywanie się, jakby to z jej winy potoczyła się ta sytuacja jest po prostu niesprawiedliwe... więc poprawiła się na siedzeniu i spojrzała w jego stronę.
- Może pokażesz mi lepszy sposób?
Wyzwanie. Była tylko ciekawa, czy się go podejmie. W tym momencie trochę zwątpiła, bo nie wyglądał ani na zadowolonego, ani na ucieszonego jej widokiem, więc głupie gierki nie wchodziły w grę... prawdopodobnie.
Co ty tu robisz. Co ty tu robisz. Brzmiało trochę jak groźba, trochę jak "idź sobie, nie chcę cię tu". Westchnęła zrezygnowana.
- Odwiedzam cię.
A co.Anonymous - 27 Czerwiec 2014, 23:18 Sam do końca nie rozumiał swojego braku zaufania do niej, ale nie zamierzał go sobie tłumaczyć, bo... nie chciał. Miał z nią nie rozmawiać, ale to niejako ona do niego przyszła, prawda? Gubił się przez nią, tylko dlatego, że raczyła wrócić. Tak się nie robi. Nie wytrąca się z równowagi i tak już na tyle niezrównoważonego świata Dumy, tylko po to żeby osiągnąć własny cel... I tak jedyne, co widział na horyzoncie to kłopoty i już ledwo radził sobie z rozwiązywaniem ich na bieżąco, bo w kolejce stały następne zagwozdki, gotowe roztrzaskać go w drobny mak. No tak, było ich dużo, a i tak na czele kolejki stała ta zielonooka, której przyszło wyrażać się o nim naprawdę różnie i, którą zostawił... Dobrze. Znowu wpatrywał się w Norę, ni to odbierając jej słowa, ni to nawet nie trafiając na ich nikły ślad - nie był w stanie do końca zrozumieć, czemu Nora zdawała mu się być tak... odległa. Słowa i cyrkowa w ogóle nie łączyły się w całość, absolutnie mu nie pasowały razem.
- W takim razie... po co rzucałaś kamieniem? - mrugnął kilkakrotnie oczami, przekrzywiając pytająco głowę - no tak. Powinien zacząć rzucać kamieniami w nieruchome obiekty...? To w jakiś sposób zabija stres...? Uśmiechnął się blado, a głowa od razu powróciła do idealnego pionu - oczy zaś zmrużyły się, jakby po cichu świętowały kolejne zwycięstwo, kiedy zamiast ona podstawić mu nogę, niemalże podała mu rękę podczas - do tamtego czasu - niechybnego upadku.
Poprawił się w miejscu, przysunął na pewną odległość ku rozmówczyni i odchrząknął.
- Nie rzucamy kamieniami, nie nachylamy się nad śpiącymi, rozwiązujemy sprawy z poprzedniej rozmowy, tak, jak ja usiłuję zrobi to teraz. Potrzebujesz jeszcze innej rady...? - gierki. Czy gierka czy nie, może przynajmniej cokolwiek wbije sobie do głowy. Jakieś maniery. Resztki manier, które Duma pozbierał, obserwując rodzinę Laury. Resztki... to na nie bardzo dobre określenie.
To westchnięcie. Wywrócił oczami.
- Zbyt proste.
Wszędzie węszysz spisek?Anonymous - 28 Czerwiec 2014, 11:36 Nie rozumiał? Natomiast Nora resztki swojego zrozumienia próbowała przekształcić w kolejną teorię i choć jeszcze niewiele mogła z tego wynieść, miała już jej ogólny zarys. Poza tym... jaki cel? Jaki cel mogła mieć Nora? Doprowadzenia go do szaleństwa? Do sytuacji bez wyjścia? Czy może zamotać go do tego stopnia, żeby miał idealną okazję do zakończenia wszystkiego? Czy koniec końców, nie sam tego chciał? Czyżby szukanie na siłę kłopotów już mu się znudziło?
Popatrzyła gdzieś w przestrzeń.
- Wymsknął mi się.
Ale to naprawdę dobry sposób na odreagowanie. Polecamy.
Słuchała wywodu, który jednym uchem wpadał, a drugim wypadał. Mimo to wychwyciła kolejną wzmiankę o tej nieszczęsnej ostatniej wizycie, więc postanowiła coś w tym kierunku w końcu zrobić. Jeżeli aż tak bardzo mu na tym zależy...
- Dobrze. Którą sprawę chcesz rozwiązać? - proszę Dumo, możesz żalić się do woli. Ale zostaw też coś dla biednej Norki.
Natomiast... zbyt proste?
Spojrzała na niego. Właściwie kiedy rozszerzyła oczy w niedowierzaniu, dostępne były dwie opcje. Pierwsza, że po prostu jest obłąkana. Druga pozwalała zacząć się śmiać do woli, bo taki wyraz twarzy rzadko się zdarza. Oczywiście można było połączyć dwie opcje w całość, nikt nie zabraniał. Natomiast Duma na pewno znajdzie jeszcze jakąś trzecią opcję, może, że za chwilę wylecą jej lasery z oczu?
Jakby zdając sobie sprawę, że wygląda idiotycznie - choć prawdopodobnie wcale sobie nie zdawała - zamrugała oczami i parsknęła. Ni to śmiech, ni to wypluta jakaś obelga, ale Nora jest wyjęta spod prawa, więc po prostu zostawmy to w spokoju. Wwierciła w niego spojrzenie. Bardzo, bardzo głęboko.
- Dumo... myślisz, że kim ja jestem? - w tym pytaniu było tyle ciekawości, że po prostu nie mogła doczekać się odpowiedzi. A może nie odpowie, bo będzie bał się, że wpadnie tu zaraz armia Norek?