To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Pałacyk Wiktora

Anonymous - 4 Czerwiec 2012, 22:57

- Czy ja wiem, czy fajniej... - dziewczynka lekko wzruszyła ramionami, znowu zagarniając warkocz na plecy i tym samym zasłaniając dziurkę na klucz. Skinęła też zaraz głową. - Hmy, pić też nie muszę.
Wiktor dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że pytanie o picie zostało zadane jemu. Odwrócił zapatrzony gdzieś wzrok na małą, a potem na kocura i uniósł pytająco brwi. Przez jakiś czas stanowczo był myślami zupełnie, gdzie indziej i chyba wciąż, nie do końca wrócił z tego Gdzie Indziej, gdziekolwiek by się to mogło znajdować.
- Coś do picia? - powtórzył, gdy sens wypowiedzianych słów, w końcu do niego dotarł. - Oczywiście. Na co masz ochotę? Herbatę? Może mleko... Koty podobno piją mleko?
Zerknął na usta Dachowca, a potem sięgnął z kieszeni białą chustkę i odstawiając swoją filiżankę na stoliku przed kanapą, pochylił się w stronę kota. Oczywiście tylko po to, żeby zetrzeć mu resztki ryby z okolicy ust, nic wielkiego. Gest wręcz odruchowy jakby wciąż musiał robić tak przy małej... Ale przecież ona nie jadła? Może to więc wspomnienie jeszcze z czasów, gdy jego siostra naprawdę żyła...

Anonymous - 4 Czerwiec 2012, 23:15

Jak dla Basta, to życie bez jedzenia byłoby dużo prostsze i wygodniejsze. Nie musiałby się przejmować ustawicznym burczeniem w brzuchu, a później przegrzebywać tych wszystkich śmietników, żeby znaleźć coś sensownego do wszamania... Tak, bycie nakręcaną lalką z pewnością miało swoje zalety.
Wiktor sobie chyba z niego żartował, prawda? Kocur uniósł wyżej brwi, przyglądając mu się z niedowierzaniem. Mleko? Serio?
-Może wódkę? - zasugerował, wciąż wpatrując się w mężczyznę tak, jakby ten przed chwilą spadł z nieba. Czy jego zdaniem Bast ma pięć lat? Może powinien lepiej mu się przyjrzeć, co?
Najwyraźniej właśnie za dzieciaka Marionetkarz kocura uważał, co tylko potwierdził wylatywaniem z tą swoją chusteczką. Dachowiec odskoczył jak oparzony, sycząc nieprzyjemnie, gdy tylko czyściutka tkanina dotknęła jego twarzy. Zielonego pojęcia nie miał o co Wiktorowi chodziło i najzwyczajniej w świecie się przestraszył.
-Odbiło ci? - ofuknął go, kiedy tylko uznał, że nie będzie trzeba robić użytku z wyciągniętych już na wszelki wypadek pazurów - Co robisz?

Anonymous - 4 Czerwiec 2012, 23:35

Bast odskoczył od Wiktora tak nagle, że aż przestraszył małą Riccio, która wstała pośpiesznie, patrząc na kocura jeszcze większymi niż wcześniej oczami, a potem nagle zaczęła płakać. Pomyślałby kto - w końcu, to przecież tylko marionetka, marionetki chyba nie można przestraszyć, prawda? A nawet jeżeli, to skoro nie pije... Nie powinna też płakać...
- Ubrudziłeś się, chciałem ci po prostu wytrzeć buzię - Wiktor zerwał się z kanapy, karcąc chłopaka wzrokiem i szybko poszedł do małej Marionetki.
- No już, kochanie - objął ją delikatnie, przyciągając do siebie, na co laleczka automatycznie wtuliła się w niego. - Nie płacz, nic się nie stało. Nie ma się czego bać...
To jednak niewiele pomogło, bo Riccio wciąż zanosiła się suchym szlochem, aż w końcu mężczyzna podniósł ją z ziemi, wstając.
- Poczekaj tutaj - zwrócił się do Basta tonem, który jawnie wskazywał, że wszelakie ale mogłyby zostać źle odebrane. - Nie idź nigdzie, zaraz wrócę. Tylko ją uspokoję... - i wyszedł, z małą na rękach, nie czekając na odpowiedź.

Anonymous - 4 Czerwiec 2012, 23:59

No i właśnie dlatego Bast nie lubił dzieci. Zaczyna takie płakać znienacka, bez żadnego powodu i tylko wszystkich bardziej stresuje. Bo przecież kocur wcale nie chciał jej przestraszyć! To byłaby ostatnia rzecz, o jakiej mógł pomyśleć, naprawdę! Riccio może i była lalką, ale równocześnie miała w sobie jakieś pokłady serdecznej, szczerej dobroci, które powodowały, że Bast w życiu nie zrobiłby jej umyślnie żadnej krzywdy.
To "zaraz wrócę" Wiktora wcale nie zabrzmiało przyjaźnie. Kocur poczuł jak na karku jeżą mu się włoski. Zupełnie jakby nie czuł się już wystarczająco źle z samego powodu doprowadzenia małej do tych jej suchych łez (że co w ogóle?). Gdy wyszli z salonu, odruchowo wepchnął się w jakiś kąt, starając się istnieć najmniej jak to tylko możliwe, położył uszy po sobie i podwinął swój połamany ogon. Od razu zaczął też rozmyślać nad tym jak Marionetkarz postanowi go ukarać, bo co do tego, że mężczyzna podejmie jakieś działanie w tym celu, Bast nie miał żadnych wątpliwości. Czuł się jakby znów był tym małym, przerażonym kociątkiem, które wszystko robi źle i w ogóle mu się to nie podobało. Ani trochę. Ale co mógł zrobić? Próba ucieczki tylko wszystko by pogorszyła...

Anonymous - 5 Czerwiec 2012, 00:17

Ależ to przecież oczywiste, że Bast nie chciał przestraszyć małej Riccio. I Wiktor świetnie o tym wiedział. W końcu Bast sam się przecież wystraszył tym, że mężczyzna chce mu coś zrobić, prawda? Więc to nawet w najmniejszym stopniu nie była jego wina. I nie miał zamiaru na niego krzyczeć. Dzieci... Czy też koty, jak mniemał, zapewne często tak mają, że psocą coś zupełnie przypadkiem, a już na pewno dzieci. Bo czy to raz się zdarzyło by Riccio stłukła niechcący jakiś wazon, czy popsuła kolejny zabawkowy imbryczek do herbaty?
Gdy Wiktor wrócił, był bez marynarki, w samej koszuli i czarnej, dopasowanej kamizelce. Ale nie wyglądał na specjalnie zadowolonego z całego zajścia, wręcz przeciwnie, zdawał się rozdrażniony i zirytowany.
- Uspokoiła się... - mruknął, bardziej jakby mówił sam do siebie, wchodząc do salonu i dopiero wtedy uniósł miodowe oczy na Dachowca. Drgnął nieznacznie i wykonał gest, jakby chciał się cofnąć i wyjść, jak ktoś kto wszedł w nieodpowiednim momencie, jednak nie ruszył się z miejsca.
Bogowie, jaki on był przestraszony... Nawet, gdyby od początku chciał go okrzyczeć, a przecież nie chciał, teraz nie miałby serca by to zrobić...
- Już dobrze. Została w swoim pokoju... Zgodziła się urządzić mały, wieczorny podwieczorek dla pluszowych misiów... - spróbował się delikatnie uśmiechnąć, ale bez Riccio, która go rozweselała, wyszło jakoś blado. - Chciałeś coś do picia... Niestety, nie mam wódki... - cokolwiek to było... Whiskey czy może rum jeszcze umiałby określić, ale wódkę...

Anonymous - 5 Czerwiec 2012, 00:30

Bast z uwagą przyglądał się wchodzącemu do pomieszczenia mężczyźnie, śledząc swoimi ciemnymi ślepiami każdy, nawet najdrobniejszy, jego ruch. Musiał być przecież przygotowany, prawda? Na to, co miało nadejść, czymkolwiek to "coś" by nie miało być.
Bardzo powoli, wciąż jeszcze niepewnie, wychynął ze swojego kąta, słysząc o podwieczorku dla misiów... Chociaż na dobrą sprawę chodziło chyba bardziej o to, że wszystko jest już w porządku. Czyli Wiktor nie będzie na niego jednak krzyczał..? A może tylko próbuje go podejść w takim momencie, kiedy Dachowiec będzie najmniej przygotowany? Hm...
Ostatecznie Bast podniósł się z podłogi i nawet postąpił krok w kierunku pana domu. Jest w końcu bardzo dzielnym kotem przecież, nie da się tak całkiem zastraszyć jakiemuś dziwakowi! Tym bardziej nie takiemu, który nie ma w domu wódki.
-Nie masz alkoholu? - zdziwił się, wciąż nie spuszczając spojrzenia z Marionetkarza. Lepiej mieć go na oku... Tak na wszelki wypadek.

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 13:48

Zamrugał zaskoczony, przyglądając się Bastowi w taki sposób, w jaki zapewne spojrzałaby na niego osoba, którą spytałby o to, czy trzyma śmigłowiec w komórce pod schodami... Podkreślając jeszcze fakt, że dana osoba nie miałaby pojęcia czym właściwie jest ten śmigłowiec.
- Nie... - odparł zdziwionym tonem i przeczesał dłonią włosy, roztrzepując z pozoru idealne uczesanie. - Oczywiście, że nie...
Podszedł do kanapy i nalał sobie nową porcję herbaty to porcelanowej filiżanki, a potem usiadł wygodnie, rozpinając guzik koszuli przy idealnie sztywnym, wykrochmalonym kołnierzyku.
- Usiądź proszę - zaproponował, na nowo spoglądając na Basta i upijając łyk herbaty.

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 14:00

Okej, teraz ten cały Wiktor po prostu musiał się już zgrywać. Nie było innego wyjścia. Dorosły facet mieszkający z lalkami i nie mający w domu nawet kropli alkoholu? To przecież nie do pomyślenia! Zupełnie nieprawdopodobne! Bast wgapiał się w niego nie wiedząc, czy należy zacząć się śmiać czy raczej płakać.
-Żartujesz, prawda? - spytał, mając szczerą nadzieję, że zaraz usłyszy coś w stylu "jasne, że tak", po czym Marionetkarz wyciągnie butelkę wódki i napiją się jak kulturalni prawie-ludzie.
-To jest... uh! - machnął rękoma, potrząsając głową, by zaraz gwałtownie, z rozpędu posadzić tyłek na kanapie.
-Dlaczego? - spytał, spoglądając na mężczyznę ze szczerym niezrozumieniem. W głowie mu się nie mieściło, że Wiktor mógł po prostu nie pić. Słowo "abstynencja" nie funkcjonowało w kocim słowniku, tym bardziej odnośnie dorosłych facetów.

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 14:21

- Czy żartuję? Ależ oczywiście, że nie - zaśmiał się w bardzo grzeczny sposób i spojrzał na Basta z ukosa, jak dżentelmen strojący sobie żarty z panienki, która miesza się do męskich spraw, mogąc mieć co najwyżej pojęcie o haftowaniu chusteczek do nosa.
- Po prostu nie piję - stwierdził to jak najzwyklejszą rzecz pod słońcem, nie zdając sobie sprawy z tego jak wielkie wrażenie takie wyznanie może zrobić na jego słuchaczu. - Przecież nie mógłbym pokazać się Riccio pod wpływem alkoholu.
Wiktor może rzeczywiście trochę widział ten świat po prostu na swój sposób... Albo przynajmniej z pozoru sprawiał właśnie takie wrażenie.
Mężczyzna odstawił filiżankę na blat stolika i zdjął białe rękawiczki, odsłaniając kilka blizn znajdujących się na zewnętrznej stronie dłoni i częściowo zakrytych rękawami koszuli. Potem jakby nigdy nic, ostrożnie i powoli, żeby nie przestraszyć Dachowca, tak, żeby spokojnie mógł odtrącić jego dłoń, sięgnął do jego ucha.
- Bolało? - spytał, przejeżdżając po jego brzegu i zahaczając o kolczyki.

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 14:46

Może Wiktor był dżentelmenem, ale Bastowi do miana owego było tak daleko, jak tylko mogło być. Ba - jemu nawet nigdy do rozczochranej głowy nie przyszło, żeby do podobnego tytułu pretendować! Dlatego właśnie kocur skrzywił się malowniczo, z wyraźnym niesmakiem, słuchając tych marinetkarzowych rewelacji.
-Co z ciebie za facet? - prychnął z dezaprobatą, mrużąc lekko kocie ślepia, wzroku jednak od mężczyzny nie odwrócił. W końcu lepiej na niego uważać, z abstynentami nigdy nic nie wiadomo.
-Masz pięć lat, czy jak? - przewrócił oczyma, słysząc o tym, że "pan dżentelmen" nie mógłby pokazać się Riccio pod wpływem alkoholu - Nie mówię, że masz się od razu nawalić. Ale żeby tak zupełnie całkiem nic?! To chore jest, wiesz?
Wszyscy dorośli mężczyźni, jakich Bast spotkał w swoim życiu, pili. Większość nałogowo, ale to już inna sprawa.
Z tego całego wzburzenia, nie zauważył nawet kiedy Wiktor zdążył wyciągnąć w jego kierunku tą swoją pokancerowaną łapę. Drgnął nieznacznie pod jego dotykiem, natychmiast układając uszy na płasko, tym samym zabierając je spod palców mężczyzny.
-Czy bolało? - parsknął drwiąco. Co za idiotyczne pytanie. Czy on wygląda na dziewuszkę, która chlipie z bólu przy przekuwaniu uszu? Dobre sobie!
-Coś takiego? Nie rób sobie ze mnie jaj. - szarpnął lekko wystrzępiony kołnierzyk swojej brudnej, porozciąganej koszulki tak, by pokazać Marionetkarzowi fragment nieładnej blizny przecinającej jego pierś.
-TO bolało. - rzekł dobitnie, krzywiąc się wciąż - Kolczyki mam przynajmniej z własnej woli.

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 15:23

Chore było to, że nie pił? Że miał jakieś zasady? Wyraźnie zirytował go ten tok rozumowania, bo spojrzał na kociaka z o wiele mniejszą dozą sympatii niż wcześniej.
- Mam zasady - stwierdził chłodno. - I uważam, że to właśnie one są postawą jak najbardziej normalną.
Znał jednego takiego, który pił, stanowczo za dużo. Niewarta uwagi, podła kreatura, ścierwo, które nie powinno mieć prawa w ogóle egzystować na tym świecie, nawet jeżeli jego marna egzystencja sprawiłaby mu o wiele więcej bólu niż śmierć... Chociaż, może w takim wypadku jednak by się zastanowił...
Właśnie taki nic niewart karaluch odebrał mu to, co było w jego życiu najdroższe. A on śmiał mu mówić, że to, że nie pije jest chore?!
Zabierając od niego dłoń, spuścił wzrok na jego klatkę piersiową, tylko na chwilę skupiając go na bliźnie. Ledwo się powstrzymał, żeby nie prychnąć. Doprawdy, takie zachowanie nie przystoi w końcu dżentelmenowi... Ale, jakby nie patrzeć, akurat Wiktor jest osobą, która Bastowi mogłaby powiedzieć troszeczkę o bliznach.
- Przykro mi - wydusił z siebie, przez zaciśnięte zęby, z wymuszoną grzecznością. - Jesteś może jeszcze głodny?
Próba zmienienia tematu? Zapewne niezbyt udana...

Anonymous - 12 Czerwiec 2012, 15:38

-Nie znam nikogo, kto miałby takie zasady jak ty. - odparł Bast, burmusząc się wyraźnie. Zaraz też zapakował swoje brudne stopy na sofę, siadając skrzyżnie i zaplatając ręce na piersi. Rzeczywistości w jakich żyli obaj mężczyźni wyraźnie się od siebie różniły, tak samo jak pogląd na sprawę alkoholu. Dla kocura był on naturalnym sposobem na chwilową choćby ucieczkę od problemów - tego właśnie nauczyli go wiecznie pijani opiekunowie i reszta kanalii, z którymi zadawał się od najmłodszych lat. Dlatego właśnie wersja Wiktora była dlań zupełnie bezsensowna i wzięta z nie-wiadomo-kąd.
Jasne, Marionetkarz mógł wiedzieć o bliznach więcej od Basta. Tylko w takim razie po co pytał, czy bolało przekuwanie uszu, które było niczym w porównaniu z babrzącą się przez długi czas raną na piersi? Tego już kocur zwyczajnie nie pojmował.
-Wcale nie jest ci przykro. - warknął w odpowiedzi, odwracając głowę na bok. Tak, niepatrzenie na Wiktora oznaczało dokładnie to, że facet może już sobie iść i wcale nie ma potrzeby żeby na siłę dotrzymywał gościowi towarzystwa. Bast doskonale poradzi sobie sam, nie potrzebna mu łaska tego kolesia.

Anonymous - 30 Czerwiec 2012, 19:07

Wiktor podniósł się sztywno z kanapy i spojrzał z góry na Basta dosyć niechętnie. Oczywiście, że był zły, prawie wręcz wściekły. W końcu żaden szczeniak nie będzie na niego warczał w jego własnym domu! Wiedział jednak też, że żeby nie mieć problemów z Riccio musi być dla Dachowca miły, bo inaczej ten wcale nie będzie chciał tutaj zostać...
- Pewnie jesteś już zmęczony - mruknął przez zaciśnięte zęby, starając się brzmieć jak najgrzeczniej tylko umiał. - Pozwól, że pokażę ci twój pokój, dobrze? - wskazał dłonią na drzwi, a potem stanowczym krokiem ruszył ku wyjściu i schodom prowadzącym do tej części domu, którą zajmował on.

Anonymous - 30 Czerwiec 2012, 20:02

Nie ulegało wątpliwości, że z nich dwóch to Bast był tu mimo wszystko w lepszej sytuacji. Przynajmniej chwilowo. Nie musiał być dla nikogo miły, jeśli nie miał na to ochoty (a nie miał. Przynajmniej nie wobec Wiktora. Nadęty bufon.) i mógł zachowywać się niekulturalnie (czyli: jak zwykle) bez ponoszenia za to jakiejś większej odpowiedzialności. Żyć nie umierać. Rzecz jasna kocur miał świadomość faktu, iż nie powinien przesadzać. Marionetkarzowi zależało na uszczęśliwieniu małej, ale... Jak długo był w stanie powstrzymywać swoją psychopatyczną naturę przed zrobieniem Dachowcowi krzywdy? Tak, Bast wciąż uważał, że Wiktor jest szalony, a jego głowa pełna przerażających pomysłów. Czy zdanie kiedyś zmieni - nie wiadomo. Póki co jednak nie zamierzał mężczyźnie ufać bardziej, niż było to zupełnie niezbędne.
Zmęczony jakoś specjalnie nie był (a przynajmniej nie bardziej niż zawsze), ale wykłócać się o coś podobnego nie zamierzał. Tym bardziej, że...
-Mój pokój? - spytał, podnosząc się z kanapy i już drepcząc za Marionetkarzem. Na jego nieogolonej paszczy malował się wyraz przedstawiający połączenie zaintrygowania, zdumienia i podejrzliwości. Miał nadzieję, że Wiktor mówiąc "pokój" nie ma na myśli klatki ani czegoś w stylu sali tortur.

Anonymous - 30 Czerwiec 2012, 22:17

- Tak - odparł, zerkając na niego wciąż z góry. Jakby nie patrzeć, był jednak wyższy. - Nie mamy zbyt wielu pomieszczeń zagospodarowanych na pokoje sypialniane, ale myślę, że ten powinien ci się spodobać...
Brzmiał jak właściciel hotelu, a nie Marionetkarz, który zaprasza do swojego domu jakieś przybłędy z ulicy... Chociaż, może robił to tak często, że taka gadka weszła mu już w nawyk?
Podprowadził go do jednych z rzędu drzwi na korytarzu, którym szli i otworzył je przed nim. Pokój wyglądał jak każdy inny. Łóżko, jakaś szafka, szafa, kilka półek, szezlong do czytania pod oknem. Urządzony był bardzo ładnie, chociaż trochę staromodnie, z wzorzystymi tapetami i puchatym dywanem. Widać, że osoba, która się tym zajęła miała wyczucie... Ale przede wszystkim też dużo pieniędzy, dzięki, którym mogła sobie pozwolić na widoczny, chociaż nie przesadny, przepych i luksusy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group