Anonymous - 17 Październik 2011, 15:08 Evv wpatrywała się w postać zielonoskórej wróżki licząc na to, że jej piękna i cudowna towarzyszka wpadnie na jakiś genialny plan. Zwiadowczyni nie miała zamiaru odchodzić. Zbyt wiele przeszła, aby tutaj dotrzeć. Prawie zginęła! I to dwa razy...
Niedługo zacznę myśleć, że jestem nieśmiertelna... - pomyślała, mrużąc gniewnie oczy.
No. Więc kiedy zobaczyła, że nad głową wróżki zapaliła się lampka rodem z kreskówek, aż podskoczyła.
- Och, z chęcią bym się go pozbyła! - zawołała, kiwając entuzjastycznie głową. - Ale została mi tylko Beretta i kilka magazynków, więc zbytnio nią nie powojuje...
Evv zaczęła się dwoić i troić, co też może zrobić. Nie było jej jednak dane zastanawiać się zbyt długo, bowiem owe przemyślenia przerwał czyiś dziwnie brzmiący głos. Białowłosa odwróciła wzrok w tamtą stronę, a gdy zobaczyła mordę, która tak bardzo ją irytowała, jej usta wygięły się w nieprzyjemnym grymasie.
- Przyniosłeś Hitlera i Stalina! - zawołała, przekręcając głowę. W jej karku coś strzeliło. - Chyba powinnam Ci podziękować.
Uśmiechnęła się sarkastycznie - chyba tak, jak nigdy. Wiedziała przynajmniej, że jej broń wciąż "żyje" i ma się dobrze.
- Owszem, jestem z Morii - powiedziała, skinąwszy głową. - I nie jestem ani po stronie ludzi, ani po stronie nieludzi. A już z pewnością nie po twojej.
Wzruszyła ramionami, bezwiednie. Jakby to, co mówiła, było oczywiste. Zarówno dla niej, jak i dla całej reszty wokół.
Evv przełknęła czekoladę, która wciąż rozpuszczała się w jej ustach. Była gotowa. Nie było czasu na zastanawianie się, był czas na działanie.
- Uciekaj do Baen Ar'a, tam Cię nie dopadnie - mruknęła do wróżki i wlepiła spojrzenie w swojego przeciwnika.
Przez chwilę stała nieruchomo, jakby się zastanawiała, czy powinna zaatakować, czy odpuścić. A potem jej usta rozszerzyły się w paskudnym uśmiechu, który był objawem wewnętrznego szaleństwa zwiadowczyni.
Dziewczyna uwielbiała walczyć. Szczególnie na śmierć i życie.
Ruszyła biegiem przed siebie, tworząc półokrąg wokół mężczyzny. Biegła jak najszybciej. Tak, aby żaden pocisk jej nie dosięgnął. A była naprawdę szybka. Zrobiła fikołka, sięgnęła do kieszeni ubłoconego płaszcza. Wyciągnęła z niego przedmiot, który wyglądał jak cukrowa laseczka, tylko nieco większa i swoją berettę. Zaczęła strzelać, skupiając się na postaci swojego wroga. Zerknęła pod nogi.
Żwirek! - pomyślała z tryumfem i kopnęła, podrzucając do góry dziesiątki małych kamyczków i kierując je w kierunku mężczyzny. A potem musnęła je cukrową laską i skupiła się na dalszym biegu w kierunku swoich maczet.
Setki najróżniejszych kolorów i kształtów z pewnością zdezorientowały mężczyznę, w końcu wokół niego było mnóstwo słodyczy najróżniejszej maści. Evv postanowiła wykorzystać ten moment. Wystrzeliła resztę pocisków z magazynku, schowała berettę i cukrową laskę, i sięgnęła po swoje maczety, cofając się do pozycji obronnej. Ale czy jej się udało?Loki - 23 Październik 2011, 21:16 Wróżka wzruszyła lekko ramionami, gdy Evv poskarżyła jej się na ubytki zbrojeniowe. Jakby nie patrzeć, sama zielonoskóra istota nie miała zbyt wielkiego pojęcia o militariach. Wyszła z umysłu dziecka, w dodatku dziewczynki i nie bardzo miała skąd podobną wiedzę czerpać. Beretta, brzmiało w jej główce jak ładne, żeńskie imię więc poczęła rozglądać się za ową 'Berettą', która miała białowłosej pomóc w walce z Opętanym członkiem jakiejś organizacji. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie jego postaci. Chciał ją pojmać i zanieść komuś żeby przeprowadzał na niej badania. Nie wiedziała dlaczego. Z jej punktu widzenia, nie miała w sobie nic niezwykłego.
Pisnęła cicho, gdy z krzewów wyłonił się wspomniany wcześniej potwór. Usłuchała polecenia Evv i poleciała wgłąb jaskini.
Mężczyzna wykrzywił usta w szyderczym uśmiechu. Jakby nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
-Hitler i Stalin? Serio? Na nic lepszego nie wpadłaś? Ile ty masz lat? Pięć?-cóż, w jego odczuciu takie imiona były zniewagą dla tak porządnych ostrzy. Gdy już zostawi truchło tej białowłosej cizi w ciemnych czeluściach lasu, pochwyci Senną Zjawę i wróci do MORII, przemianuje je jakoś. Chociaż jeszcze nie mógł zdecydować, czy będzie z nich korzystać, czy może wolałby powiesić je na ścianie jako trofeum?
-Nie masz mi za co dziękować, bo jeszcze ich nie odzyskałaś i jakoś nie przypuszczam, żeby to miało nastąpić jakoś niebawem-uśmiechnął się krzywo. Zaraz potem zmarszczył lekko brwi. MORIA najwyraźniej zeszła na psy. Sam zapisał się do organizacji by chronić swoją młodszą siostrzyczkę przed tymi wszystkimi potworami z Krainy Luster. Jakim prawem jakieś monstra miały zakłócać jej spokojny sen? Nic z tych rzeczy! Zamierzał zapewnić jej lepszą przyszłość, a w tym celu, potrzebowali jak najwięcej informacji na temat tych wszystkich kreatur. Dlatego też został zwiadowcą... No i tak stał się Opętańcem. Osobiście cieszyła go ta przemiana. Mógł teraz znacznie więcej, no i dzięki stosownym badaniom być może da się innych z tego wyleczyć? Mógł pomóc tylu ludziom, a ta dziewczyna przed nim? Jakie były jej ideały? Za co walczyła? Po co znalazła się w MORII, skoro najwyraźniej dobrze czuła się w towarzystwie magii? Niech ją szlag trafi.
-Jeśli nie jesteś po naszej stronie, to tak jakbyś była przeciwko nam... Zaniosę Zarządcy Twoją głowę!-wykrzyknął wyciągając broń z kabury.
Tak, weszliśmy widzę na piękny poziom abstrakcji... W celu ufizycznienia pewnego faktu pozwolę sobie zamieścić informację z wikipedii.. Pocisk wystrzelony z Beretty może lecieć z prędkością nawet 500 metrów na sekundę... A Evv jest chcąc nie chcąc, zwykłym człowiekiem. Powiedzmy jednak, że w ruchomy cel trudniej trafić i uznajmy, że właśnie o to Ci chodziło. Tak, czy inaczej, szybka czy nie, jej przeciwnik był najwyraźniej wybornym strzelcem. Z resztą, nie wybrała zbyt skomplikowanej trasy. Pobiegła po półkolu... Gdyby wybrała slalom, trudniej byłoby przewidzieć jej kolejne położenie, ale tak? Mężczyzna wystrzelił kawałek przed nią i gdy ta zrobiła krok, znalazła się dokładnie na trasie kuli, która wbiła jej się w udo powodując rwący ból. Twarda czy nie, upadła, bo innego wyjścia w podobnej sytuacji nie ma... Pierwsza fala bólu nie zwaliłaby z nóg tylko kogoś, u kogo nie działa system nerwowy i organizm jest nieczuły na ból. Tak więc cała akcja z fikołkami została wymazana z jej planu... A żwirek? Dokładnie przeanalizowałam swoje posty i na szczęście nie znalazłam w nich żadnego żwirku... No bo, co bym musiała mieć w głowie, żeby pisać o żwirku w lesie? W lesie jest ściółka... Czyli duża ilość liści, igieł, szyszek, nasionek i tym podobnych elementów. Jest też gleba, ale tą raczej trudno kogoś oślepić bez wcześniejszego użycia łopaty. Znajdowała się więc w odległości jakiejś połowy metra od swoich maczet. W lewej nodze odczuwała potworny ból, a mężczyzna uśmiechnął się do niej zadowolony z siebie.
-Miałaś mnie za słabeusza co? To będzie jeden z twoich ostatnich błędów... Bez wątpienia-schował Berettę do kabury i chwycił maczety. Postąpił w jej stronę nieśpiesznie. Czyżby zamierzał wprowadzić w życie swój plan z obcinaniem głowy? Cóż, Evv kończyły się opcje... No chyba, że liście też można zamienić w cukierki... Wtedy mogłyby nieźle zastąpić żwirek... Tyle, że... Na ile jeszcze starczy sił jej sercu cierpiącemu na arytmię? Zegar tykał i za chwilę być może, białowłosa pożegna się z czymś więcej niż tylko marzeniami o Bean'Arze.Anonymous - 8 Listopad 2011, 12:07 - Nie, troszkę więcej - Evv wzruszyła ramionami. - Chociaż kiedy ja i mój brat nadawaliśmy im imiona, byliśmy rzeczywiście sporo młodsi.
Evv była spokojna. Nie musiała się martwić, że Sennej Zjawie coś się stanie. Była bezpieczna z Baen Ar'em. A o swoje życie nigdy się nie martwiła, po prostu nie bała się śmierci. Dlatego też, do walki mogła stanąć z całkowicie czystym umysłem. Prawie...
- Nie martw się, odzyskam je - powiedziała, a jej głos brzmiał, jakby to było oczywiste. - Tobie z nimi nie do twarzy.
Evv nie podobała się cała ta sytuacja. Przede wszystkim dlatego, że owy mężczyzna został wysłany przez Artemisa, jej "potencjalnego" brata. Nie wiedziała już, co ma o tym myśleć... Ale to zdecydowanie nie był czas na jej domysły.
- Prosze,, zanieś mu moją głowę - powiedziała, wzruszając ramionami. - Ale nie sądzę, by był z tego zadowolony.
Chciała coś zrobić, ale całą jej akcję szlag trafił. Zapomniała, że jest tylko człowiekiem. Zapomniała, że walczy przeciwko opętańcowi.
Zerknęła w kierunku swoich maczet, znajdowały się jakieś pół metra od niej. Ale nic nie była w stanie zrobić.
Uniosła się na łokciach, a jej twarz wykrzywiał nieprzyjemny bolesny grymas. Pocisk "zwalił ją z nóg", przez co dodatkowo poobijała sobie ręce i twarz. Ale i tak wcześniej była już w okropnym stanie.
Jaka ja jestem głupia - pomyślała z ironią. Gdyby nie upuściła wtedy swoich maczet, teraz mogłaby wygrać. Ale w położeniu, w jakim się znalazła... właściwie, to nic nie mogła zrobić.
Czyżby opętaniec planował zabić ją jej własną bronią? To było nawet zabawne. Taka ironia losu, niezwykle komiczna.
Jednak Evv nie czuła zbliżającej się śmierci. Nie miała zamiaru umierać, dopóki nie odnajdzie swojego brata. Taki postawiła sobie cel. I nie mogła pozwolić na to, żeby jakiś-tam-opętaniec jej go odebrał.
Zastanowiła się przez chwilę. Nie była w stanie walczyć. Ranna noga za bardzo by ją spowolniała. Miała jeszcze asa w rękawie, ale postanowiła wykorzystać go w ostateczności.
Jako swoją broń wybrała słowa. Może coś z tego będzie?
- Powiedz mi - zaczęła, mrużąc oczy. Wpatrywała się natarczywie w postać mężczyzny. - Dlaczego chcesz schwytać akurat TĄ zjawę? Zawiniła ci czymś? Podpadła?
Wiedziała, że każdy ma swój własny cel. Zdawała sobie sprawę, że mężczyzna również poluje w Świecie Luster z jakiegoś powodu. Gdyby Evv dowiedziała się, dlaczego to robi, mogłaby to wykorzystać, ale czas naglił.
- Dlaczego wstąpiłeś do Morii?Loki - 16 Listopad 2011, 22:53 Mężczyzna prychnął cicho, z pogardą odmalowaną wyraźnie na twarzy.
-Wzruszająca opowiastka.-odparł jednocześnie w szyderczy sposób wymachując bronią dziewczyny. Nie szło mu to zbyt sprawnie, zdecydowanie był typem strzelca, ale podstawy posługiwania się bronią białą znał, jak każdy... Tnij tym ostrym brzegiem, a wszystko będzie dobrze. Gdyby tylko Opętaniec miał okazję usłyszeć przebieg jej myśli, w których zrodziło się przekonanie iż nie obawia się śmierci... Cóż, wyśmiałby ją zapewne. Bo skąd wiedziała? Przecież jeszcze nigdy nie miała okazji umrzeć.
-Ale przynajmniej nie daję im głupich imion. Poza tym, jestem ciekaw jak to sobie wyobrażasz. Nie masz żadnej broni, jesteś już pewnie zmęczona... Ja za to jestem rześki jak skowronek, mam dwie beretty z pełnymi magazynkami i twoje maczety. No i do tego jeszcze własne zdolności, które odkryłem, gdy zaraziłem się Klątwą. Jak myślisz, jakie masz szanse wyjść z tego w jednym kawałku?-wzruszył lekko ramionami raz jeszcze podejmując się próby żonglowania bronią, co skończyło się jej upadkiem, ale i następującym po nim błyskawicznie podniesieniem narzędzia.
-A co? Bzyka cię?-spytał dając jedynie świadectwo własnej prostolinijności i prostactwa. Nie należało się po nim spodziewać niczego górnolotnego, ale to nie zmieniało faktu, że takie właśnie osoby nadawały się wprost doskonale na zabójców.
-Myślę, że z taką kasą w kilka dni znajdzie sobie nową galeriankę i nie specjalnie będzie za tobą szlochać-stwierdził po krótkim namyśle, bo najwyraźniej myśl, że ona mogłaby być kochanką jego przełożonego wydała mu się niepokojąca.
Kolejne zdarzenia potoczyły się już jakby szybko seria wystrzałów, jedna kula trafia do celu, głuche tąpnięcie upadającego ciała, szelest liści i ściółki. W pewnym momencie wydawało się nawet, że dym unoszący się znad rozgrzanej lufy wydaje złowieszczy, syczący dźwięk. Opętany zdawał sobie sprawę z bezbronności swojej przeciwniczki. Wymienił magazynek w pistolecie i ruszył w jej stronę z jej własnymi mieczami w dłoniach. Przystanął nad nią i spojrzał spode łba. W oczach skrzyła się pogarda i nienawiść, może też cień żalu, albo pretensji? Tak, czy owak zamachnął się i... Rozciął jej policzek. Rana była dość nieprzyjemna i po zagojeniu się na pewno zostanie pokaźny ślad w postaci grubej blizny rozcinającej lewy polik.
-Taki prezent ode mnie... Dla ludzkiej rasy, żeby mogła rozpoznać zdrajcę. Ja nim jednak nie jestem i nie zamierzam zabijać swoich... Nie zamierzam też tłumaczyć komuś, kto nie rozumie naszej walki i popiera te skrzydlatą bestię dlaczego zamierzam na nią polować, bo byłoby to zaledwie marnotrawienie słów...-następnie wbił w ziemię jej maczety, tuż koło jej głowy-W dupie cię mam-zakomunikował na odchodnym, po czym zlał się z cieniem jednego z drzew i zniknął. Wszystko ładnie pięknie, tylko... Evv nie udało się go zabić. Więc wciąż niczego nie zrobiła by pozyskać sobie zaufanie Baen Ar'a... Czy ten w ogóle zechce jej słuchać?