Anonymous - 14 Listopad 2011, 21:30 Na obliczu Irmelin odbił się wstrząs. Czyżby to niewinne pytanie dotknęło ją do głębi? Spotykała się już z takimi reakcjami, toteż zbytnio się nie przejęła, jednakże po chwili nastąpiło coś, czego zupełnie się już nie spodziewała. To ją zdezorientowało. Głównie wskutek tego pozwoliła się potrząsać dłuższą chwilę, nim w końcu wyrwała się z uścisku Irmelin i z akompaniamentem spłoszonego spojrzenia odskoczyła i strzepnęła z lewego ramienia kurzowe pyłki, jak gdyby chciała zetrzeć z siebie to momentalne i nieco brutalne zetknięcie się jej ramion z niemal śmiertelnymi "kleszczami" nieznajomej. Chyba myliła się, sądząc, iż ona jedna wszystko traktuje jako afront. Otrząsnęła się z konsternacją, w jej oczach błyszczała wściekłość.
Słowa Irmelin nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Wszak powiedziałam, chcę wiedzieć, czego nie możesz, kwiatuszku. - Feste na wszelki wypadek odsunęła się od Ludożerczyni na bezpieczną odległość, nie przepadała za tarmoszeniem, a już dopiero ze strony dziwacznych obcych, mających najprawdopodobniej tendencję do zaburzeń psychicznych. Wtem Irmelin zabrnęła w pobliskie krzaki, a że po jej niecodziennym zachowaniu kotka miała ochotę dowiedzieć się ciut więcej, ruszyła w miarę dyskretnie za nią. Jakież to groteskowe, dyskretnie poruszać się po nagiej pustyni, gdzie bodajże jedynymi roślinami w całej okolicy są te skarłowaciałe chaszcze.
Irmelin okazywała się coraz dziwniejsza. Wpierw agresja, teraz natomiast łzy kręcące się w oczach. To, czy widziała to oczami duszy, czy też zwykłymi ślepiami, pozostaje już w zamierzeniu rozmówczyni. Teraz z kolei na dezorientację nakładało się trochę zakłopotania. Nieszkodliwym kwiatuszkiem doprowadza do płaczu ową przedstawicielkę Cyrkowców tak od razu? Dopiero teraz zaczęła zastanawiać się czy przypadkiem wzmiankowana nie wychwyciła tego ledwie tłumionego sarkazmu w jej głosie. Przygryzła lekko wargę.
- Więc masz na imię Irmelin. - ugryzła się w język, z tych swoich chorych pobudek. Skarciwszy się krótko w myślach, wbiła przeszywający wzrok w pierś Ludożercy. Oparłaby się o coś nonszalancko, lecz pustynia, choćby nie wiadomo jak lustrzana, nie stwarzała do tego sposobności.
- Co tak cię trapi? - wyjątkowo powstrzymała się od nowego nazewnictwa, skoro obecnie była ponownie niedaleko Irmelin. Nie wiedziała jeszcze, czym takim to groziło. Chwilowo zatraciła tę swą nadmierną przezorność.
- Dokończymy tę pasjonującą konwersację innym razem, jeśli łaska. Do widzenia. - Z tymi słowy opuściła pustynię, z mieszanymu uczuciami. Ciekawość nieznośnie ją świerzbiła, ale przecież miała parę rzeczy do roboty.
[zt]
/ Wybacz, ale nie napisałaś w nieobecnościach i nie pojawiasz się na forum, więc popiszemy najwyżej innym razem. ; ) /Noritoshi - 5 Grudzień 2015, 02:35 Pomyślała, że przecież zima w Glassville nie musi przekładać się na Lusterko, nie powinna wręcz. Ale.. przecież święta nie mogą obejsć się bez śniegu!
Z każdą minutą upewniała się, że ubranie posiada jeszcze jeden guzik, który można rozpiąć, tym samym oddalając w czasie ugrzanie się w grubych warstwach ubioru. Na jej szczęście, przerzedzający się las wprowadził ją w zimowy, pustynny nastrój. Śnieg sięgał do kolan, obrazy pokryte były albo śniegiem, albo soplami, nieraz zanurzającymi się w połacie śniegu. Przyjemna aura zmusiła do zapięcia wszystkich guzików i szczelnego otulenia się kapturem. Zgarnęła śnieg z jednego z płótna obrazu przed sobą, odkrywając martwą naturę. Postanowiła sobie za cel poskakanie, tak dla rozgrzewki, po obrazach, w ten sposób usadawiając się na jednym z wyżej umiejscowionych i mając pogląd na całą, pobliską okolicę. Nie obyło się bez kontaktu z lodowatym puchem, ale przyjemność była nieporównywalnie większa. W Glassville tak duży opad śniegu się nie zdarzał - tutaj mogła z powodzeniem utonąć w samym śniegu, nie mówiąc już nawet o piaskach pod nim usytuowanych.Kejko - 5 Grudzień 2015, 16:57 Umawianie się z Kapelusznikiem i oczekiwanie, że miejsce spotkania będzie należało do tych normalnych typu kafejka czy bar to chyba zbyt wiele. Zamiast popijać ciepłą herbatę w przytulnej scenerii zostałam zmuszona o brodzenia w śniegu, który sięgał niemal do kolan… Piękna biała pierzyna okryła malowaną pustynie, urokliwy pejzażyk? Na pewno, jednak nie chwilowo nie miałam ochoty się nad nim rozczulać, ponieważ marzłam. Nie lubię zimna i to bardzo, to też zimowe klimaty nigdy nie były dla mnie powodem do szczęścia. No, ale sama byłam sobie winna skoro zaproponowałam Kapelusznikowi, aby to on wybrał dogodne dla siebie miejsce i termin. Muszę zapamiętać by trzymać swoją uprzejmość na wodzy. Spotkanie z Armandem nie miało czysto towarzyskiego charakteru, otóż Kapelusznik z zamiłowaniem do antyków i rzeczy niezwykłych miał mi opowiedzieć, co nieco na temat kilku skarbów skradzionych przez Lazura. Odnalezienie właścicieli ów błyskotek było niełatwym zadaniem, ponieważ kiedy chodzi o przedmioty cenne to chętnych nie brak a ciężko też określić, kto kłamię a kto nie, jednak prawowitych właścicieli było zbyt wiele. Neo i Lazur nie byli dziś chętni o wychodzenia z domu to znaczy Neo a Lazura zostawiłam dla bezpieczeństwa. Mój smokowaty towarzysz mógłby nie być szczęśliwy, że ktoś poza mną wyciąga ręce po jego skarby. Na taką ewentualność pomocną okazała się latająca miotła i ją zabrałam ze sobą, będąc ciekawa czy i o tym przedmiocie Kapelusznik zdradzi mi coś ciekawego a co więcej skróciła mi tą podróż.
-Wrrrr, na czeluści Szkarłatnej Odchłani! Czy naprawdę nie mógł wybrać jakiegoś cieplejszego miejsca i nie będącego na drugim końcu Krainy.
Powiedziałam do siebie starając się powstrzymać szczękanie zębów, poprawiłam kaptur obszyty czarnym futerkiem i wsunęłam dłoń w kieszenie płaszczyka, druga trzymająca miotłę musiała się zmagać z chłodem. Poruszyłam ramionami, aby poprawić ułożenie plecaka, po czym zaczęłam rozglądać się po okolicy. Przyznać trzeba było, że nie brakowało tu obiektów, na których wzrok skupić można było. Obrazów było tu bez liku a po nich ktoś beztrosko sobie skakał, przyjrzałam się tej osóbce dokładniej. Po chwili zatrzymałam się i zawołałam do dziewczyny.
-Przepraszam! Nie widziałaś może w okolicy Kapelusznika z cylindrem wystrojonym długimi piórami Rajskiego Ptaka? Noritoshi - 5 Grudzień 2015, 23:21 Nie miała pojęcia o tym, że jest tu także ktoś inny. Jasne, że nie uważała się za I'm legend, ale co oczy nie widzą, tego umysł nie dostrzega; czego nie widać, to nie istnieje. Gdy dziewczęcy głos ją odnalazł, w moment utraciła stabilność, która i tak była wątpliwa, spadając wprost w kierunku wytrącającej ją z równowagi. Najprawdopodobniej spadłaby plecami wprost na Kotkę, ale pewnie albo się osunęła, albo pomogła jej nie zatonąć w puchu.
Bez względu na to, co się stało, na pewno miała spotkanie ze śniegiem i na pewno podniosła się na równe nogi.
- Em, ja... zapraszam... - Zaczęła niewyraźnie i niepewnie. - Znaczy, em, odwrotnie czynię, ale -aszam!
No tak, afazja przecież jej nie opuściła, takie coś nie znika z tygodnia na tydzień. Utrata pamięci o tej jednej sylabie potrafi człowieka zdetronizować. Jednak nie Sapphire - ustawała na spokoju, harmonię brała pod rękę i bez wygłupów przyznawała się do porażki z pamięcią.
Piszę o niej jak o kobiecie, bo Noritoshi w kilka tygodni zdołał przestawić się z formy jednoznacznie męskiej na dwuznaczną - przyszło to z pewnym trudem, ale okazało się prostsze niż sądził, że będzie. Nie myśli o sobie jako o pełnym facecie - bo ciężko mu osądzać płeć, kiedy na dobra sprawę od kilku dobrych lat nie żyje. Równie dobrze mógłby być mrówką albo morsem.
Z łatwością zdołał być dwiema tożsamościami, choć wewnętrznie jest tą sama duszą, przyzwyczajoną do swojej męskości. Bycie kobietą wciąż jest dla niego zaskakujące - hormony potrafią się naprzykrzyć.
- Em, bo ja nie umiem właściwie nic... - Zaczęła niepewnie, obracając się w miejscu, w poszukiwaniu tej, która się do niej zwróciła. Jak się okazało, także była z rodziny Kotowatych. Cudownie! Przecież tak bardzo uwielbia koty. - Wiesz, jako zjawa narodziłam się niedawno i nie wiem, gubię słowa - sen tak nagle się urwał...
To nie była wymyślona w sekundę wymówka na swoją nieudolność. To poniekąd prawdziwy powód - przecież po śnie pierwszy raz Sapphire się ujawniła. Trudności w mowie potęgowały efekt nowonarodzenia, a z powodu odczuwania zimna po kontakcie ze śniegiem, zdecydowała się tak po prostu, bez większego przemyślenia, przylgnąć ciałem do Kejko, o mało jej nie prosząc o utratę równowagi - przecież była wyższa! - obraz stojący być może za nimi powinien równowadze dopomóż.
Ale to nie tak, że z głupoty zechciała się przytulić - z obserwacji wywnioskowała, że dziewczynom o to łatwiej i, przez lekkie nagięcie faktów, uznała, że to wręcz wymagane. Poza tym, chce realizować swój plan poznawania się na kobietach, a przez bliskość podobno jest najłatwiej.
- Ta, ta... mąka! Taka nieprzyjemna. - Jak na złość zapomniała o tak prostym słowie: śnieg.
Ale wiesz, Sapphire, ze najpierw wypada zapytać, czy możesz. A tak w ogóle, to nie odpowiedziałaś na pytanie na-czarn-ubranej!
Niestety, nie pamiętała, o co była zapytana.Kejko - 6 Grudzień 2015, 01:48 Nie spodziewałam się, że me wołanie przyniesie tak negatywne skutki… musiałam przestraszyć tą panienkę, ponieważ na mych oczach właśnie potknęła się i zaczęła spadać. Zdarzyłam tylko krzyknąć „Ej uważaj!” jednak było już za późno. Instynktownie wyciągnęłam przed siebie ręce starając się dziewczę pochwycić, aby upadek nie uczynił jej większej krzywdy. Prawdopodobnie nic by się nie stało, wszak wszędzie zalega biały puch jednak odruch to odruch i walczyć z nim nie było sensu. Złapawszy nieznajomą pomogłam jej w pozbieraniu się na równe nogi. Uśmiechnęłam się słysząc dziwną i pokrętną formę przeprosin, choć to nie ona przepraszać tu przecież powinna.
-Hej, nic Ci się nie stało?
Spytałam z troską wyczuwalną w głosie, czułam się w końcu winna za jej upadek. Choć pod kapturem ruch moich uszu był raczej trudno dostrzegalny to aktualnie były one położone płasko przy głowie. Postawa bardziej właściwa dla skarconego psa niżeli kota, ale cóż…
-Wybacz nie chciałam Cię wystraszyć, to ja powinnam przeprosić.
Zapewniłam dziewczynę przyglądając się jej z bliska, była ode mnie wyższa i to sporo a mimo to zdawało mi się że jest raczej młodsza niż ja. Złote kosmyki włosów widoczne spod kaptura okalały drobną twarz, największą uwagę poświęciłam jednak niebieskim oczom, wszak to z nich zwykle dało się odczytać najwięcej informacji. Kiedy dziewczyna odezwała się ponownie w zamyśleniu przechyliłam głowę lekko w bok. Senna zjawa? Znane mi były tego rodzaju istoty już jedna czy dwie pojawiły się na mej drodze a ów panienka miała być kolejną z nich, jednak jej poprzednicy nie byli tak świeży, że tak to określę… ani zagubieni jak zdawało się w przypadku zjawy stojącej przede mną. Już miałam się odezwać, kiedy jasnowłosa zrobiła coś, co mnie zaskoczyło. Odruchowo cofnęłam się o krok napierając placami na ścianę jednego z obrazów. Przez chwilę stałam w bezruchu nie wiedząc jak interpretować to, co właśnie się stało, w końcu, iż dziewczyna ponownie mogła utracić równowagę i złapała się mnie by nie upaść. Może źle się czuła? Czyżby niedawno narodzonej zjawie coś dolegało po tym jak opuściła swój pierwotny świat.
-Nic Ci nie jest? Może źle się czujesz?
Delikatnie złapałam zjawę za ramiona, po czym przyłożyłam jej dłoń do czoła, chcąc sprawdzić czy niebieskooka nie ma może gorączki. Temperatura zdawała się jednak normalna to też rękę zabrałam i wyprostowałam się szybko.
-To śnieg.
Poprawiłam ją wskazując palcem na zimny biały puch, którego obecność stawała się coraz to bardziej dokuczliwa. Zima, na co ona, komu? Brrr jakby lato nie mogło trwać dłużej, słońce tak miło nagrzewa wtedy dachy, kamienne ławy i tak przyjemnie się na nich drzemie mrrr.
-I zgodzę się, że przyjemnym nie jest. Masz jakieś imię zjawo? Moje brzmi Kejko. Noritoshi - 6 Grudzień 2015, 11:18 Była cięższa, a z upadku zakopała się głębiej - różnica we wzroście zaginęła, niewiele się ujawniając nawet wtedy, gdy Sapphire podeszła z zamiarem objęcia kobiety. W tych kilku krokach, grudki śniegu odnalazły przesmyk przy rajstopach, spływając do wnętrza kozaku z każdym, gwałtowniejszym ruchem.
Gdy kobieta się odsunęła, Sapphire jedynie nieznacznie się jej pochwyciła, okazywanym brakiem stabilności podając temu powód. Następnie przyparła do obrazu bokiem ciała, spoglądając na w-czerni-ubraną z profilu. Pozwoliła się dotknąć, jej czoło żadnej gorączki nie zwiastowało. Zapytana, czy nic jej nie dolega, skinęła tylko głową. Wraz z pytaniem o imię, w moment pojęła, że nie jest z nią tak dobrze:
- Sapphire. I nic, bo tylko... Buty mi porwało, om...
Dopiero teraz zrozumiała, że podczas upadku jej stopa w jednym z kozaków musiała się przekręcić, niedbale w nim leżąc i pozbawiając stabilności. Podniesienie nogi podczas ruszania na dziewczynę przyczyniło się do tego, że but pozostał w przeklętej mące, a stopą brodziła we śniegu przez każdy kolejny krok.
Tym razem z wewnętrznego przymusu zatrzymywania ciepłoty, przyparła do Kejko. Z profilu oceniając wykorzystywaną przez siebie dziewczynę, dostrzegła w niej kocie oczy. I to był powód nastającej z jej strony krzepiącej bezczynności.
Splecionymi dłońmi opierała się o ramię Kotowatej. Mimo posiadania rękawiczek, kontakt ze śniegiem podczas skakania po obrazach, spłoszył ich ciepło. Jednakże to w nogach najbardziej dawał się mróz we znaki, zwłaszcza w prawej, a Sapphire nie było stać na powłóczenie po puchu w poszukiwaniu zguby, albo chociaż na uniesienie nogi nad śniegiem. Tak bardzo zastanawiała się nad tym, że to kolejna Kotka na jej drodze. A odliczając te, które się jej naprzykrzyły, była trzecią. Tak bardzo chciałaby odsunąć jej kaptur z głowy, ujrzeć te uszy.
I miała ogromną nadzieje, że tym razem nie ma do czynienia z umarłą. Zapytałaby, czy żyje, ale nie umiała wydobyć z siebie słów.
Zgrzytanie zębami zaczęło towarzyszyć jej marznącej osobie. Odkąd potrafi zaklęcie przywoływania światła i ciepła, częściej ubiera się nieadekwatnie do pogody.
I nieproporcjonalnie rzadziej w tym celu z niego korzysta. Taki impas.
Nigdy by nie pomyślała, że lepiej wyjdzie jej bycie nieogarniającą życia niż chciałaby udawać.
- O-ooooczy... - wyjaśniła szeptem powody swojego zawieszenia się.
Chciałaby zostać przytuloną i pal licho, że chłód pochłania ją od spodu, a kozak zagubił się w puchu. Pal licho jego poszukiwania, nawet drobny opad śniegu chciał powiedzieć swoją obecnością, że nie opłaca się buta znajdować. Przecież i tak pełen jest śniegu!
- Nie kojarzę żadnego faceta z Rajewskim Ptakiem na kapeluszu. - Tak bardzo na miejscu było przypomnienie sobie Sapphire o pierwszych słowach Kejko, a ogłosiła to tak dumnie, jakby miało potwierdzać jej dobry stan.Kejko - 6 Grudzień 2015, 12:18 Sapphire… pierwszy raz z takim imieniem dane mi było się spotkać, brzmiało ciekawie a jego właścicielka jak na razie pozostawała dla mnie bardzo zagadkową a zwłaszcza jej zachowania.
- Sapphire.
Powtórzyłam cicho, aby lepiej utrwalić sobie jej imię w pamięci. Kiedy dziewczyna wspomniała o porwanym bucie instynktownie powiodłam spojrzenie ku jej stopą. Zrobiło mi się żal jasnowłosej, ponieważ sama będąc szczelnie odzianą marzłam a co dopiero ona teraz. Jak to jest z zdrowiem i kondycją u sennych zjaw? Czy choroba łatwo się o nie upomina? Z tego, co było mi wiadomym ponoć chętnie upominają się o nie głodne Cienie. Ciekawe czy Kruk byłby zdolny kogoś od tak zjeść? Był pierwszym spotkanym na mej drodze przedstawicielem pożeraczy snów a wspomnienia o nim czasem wręcz nieznośnie często się odzywały. Pokręciłam jednak delikatnie głową chcąc od ów myśli się uwolnić.
Już miałam zaproponować, że poszukam zguby Sapphire, kiedy ta ponownie do mnie przywarła i tym razem nie byłam już taka pewna czy to z powodu braku równowagi. Na dodatek dziewczyna zaczęła intensywnie wpatrywać się w moje oczy, przez co poczułam się jeszcze bardziej zakłopotana. Nie odtrąciłam jej jednak a jedynie i ja sama wpatrywałam się w nią spojrzeniem niosącym nieme pytanie. Postanowiłam być wyrozumiałą nawet na to, co wydawało mi się dziwnym, wszak jak wspominała nowa koleżanka w tym świecie i tym życiu była nową. Młoda senna zjawa mogła jeszcze nie nabyć odpowiedniej wiedzy również tej w kwestii zachowani „międzyludzkich”.
Mój uśmiech ubrany w oznaki zakłopotania powiększył się tylko, kiedy dziewczyna bezpośrednio wskazała moje ślepia, jako obiekt swej obserwacji.
-Taak, niektórzy nie lubią w nie patrzeć, uważają je za nazbyt dzikie.
Wtrąciłam tylko. Wiele było person, które unikały ze mną kontaktu wzrokowego niczym w ludzkich porzekadłach diabeł wody święconej. Inni z kolei podobnie jak ta panienka obdarzali je nadmierną wręcz uwagą, mimo nieznacznego skrępowania i tak wolałam tą drugą grupę.
-Rozumiem, czyli jeszcze się nie zjawił… A teraz może poczekasz chwilę a ja postaram się znaleźć Twój but.
Oznajmiłam ponownie delikatnie odsuwając od siebie dziewczynę, liczyłam na to, że nie powinna już się przewracać skoro mogła teraz spokojnie oprzeć się o obraz. Nie czekając zaczęłam oddalać się nieco, aby móc odnaleźć zgubę. Prawie jak w Kopciuszku tyle, że księcia tu brak i jak się zdaje szukam obuwia wygodniejszego niżeli jakiś szklany pantofelek. W końcu natrafiwszy na zagłębienie w śniegu udało mi się zaleźć but, kiedy wydobywałam go z śnieżnej zaspy mój ogon wysunął się spod płaszcza i zaczął melodyjnie bujać się na boki.
-Pewnie i tak zdążył już zamoknąć, ale mimo to lesze to niż bieganie po śniegu w samych rajstopach.
Oznajmiłam wręczając zgubę właścicielce, uprzednio jednak potrząsając nią aby wyzbyć się z niej niechcianego śniegu.Noritoshi - 6 Grudzień 2015, 13:58 - O- czy, dzikie o-oooczy - powtarzała jakby zahipnotyzowana. Gdyby to w naturze Kotki leżało, pewnie samoistnie moc hipnozy ogarnęłaby Sapphire.
Pozostawiona samej sobie, oparła się o obraz i przysunęła dłonie do twarzy, unosząc powoli stopę ze śniegowej zaspy i obdarowując spojrzeniem. Śliski materiał tak łatwo odtrącał płatki śniegu jak i wysuwał się z butów, a także namakał i generalnie... był do niczego. Brak kocich oczu w pobliżu i pewne jakby przyzwyczajenie do śniegu, zwróciły jej światłość umysłu, pozwoliły spojrzeć na wszystko doświadczonym wzrokiem. I co widziała? Dziewczyna jej pomaga tak, jakby zagubione dziecko na nią wpadło i wszystko robiło wspak. Niemo zaśmiała się, zakrywając usta by nie zostać posądzoną o jakiś podstęp. Ujrzenie bujającego się ogona upewniło ją w przekonaniu, ze prawdziwy z niej kot, ale...
- Ty żyjesz, Kotko, prawda?
No tak, bo przecież poszukiwania kozaka grożą niebezpieczeństwem, a jak jeszcze dłonie natkną się na ukryte ostrza, krew wesoło tryśnie na śnieg, tworząc wymyślne wzory. Prawdziwy Kozak!
Oczywiście, nie pomyślała o takiej krzywdzie - nie jest zdolna do bratania się z cierpieniem w jakikolwiek sposób - a tym bardziej nie było podstaw by zaistniała, bo buty te to para z wyprzedaży, metka potwierdzi wyprodukowanie w chinach w pierwszych tygodniach zeszłego roku.
Dostając w dłonie swoją zgubę, upuściła kryształowego proszku do wnętrza buta, kolejno wsparła się o ramię Kejko i wsunęła stopę do obuwia. Rozgrzewający pył przywrócił równowagę termiczną, a jego nadmiar,, pozostały na dłoniach, roztarła w nich i dmuchnęła, kierując pył świetlny objętości garści na Kejko. Napotykając przeszkodę, niknął w powietrzu, roztaczając w nim wysoką temperaturę. Niczym niewidzialny, cieplutki koc.
- Proszę w po, po, em... dzięciołem! - burknęła nagle, wspominając sobie brzmienie poszukiwanego słowa i robiąc głupią minę. - No, za znalezienie buta, miej moje magiczne ciepło. Lubisz ciepełko, prawda? - zapytała z radosnym uśmieszkiem, lecz tym razem już dłońmi nie wygłaszała chęci przytulenia się. Naszła ją myśl, że mogłaby się usprawiedliwić senną zjawą ze snu o haremie, ale nie stać było ją na taką śmiałość. Bo i to głupi był pomysł i zbyła go potrząsaniem na boki głową. Zamiast tego:
- Mój sen skończył się, kiedy przytulałam smutną dziewczynkę. Nie myśląc wiele, chciałam to kontynuować. Bo tak należało. Miała mi powiedzieć, co to znaczy być... kobietą. Ale, zniknęła, ou.
Gdyby nie afazja czająca się za rogiem, to kłamstwo wyglądałoby bardzo biednie.Kejko - 6 Grudzień 2015, 16:43 Pytanie na temat mojej żywotności nieźle mnie zaskoczyło i z początku nie bardzo wiedziałam, co dziewczyna mogła mieć na myśli. Z zamyśleniem przyłożyłam palce do nadgarstka, rytmiczne pulsowanie pod skórą oznaczało, że życie jak najbardziej się we mnie tliło. Z resztą, czemu miałoby być inaczej? Nic mi nie dolegało no może z wyjątkiem zimna.
-Tak, z całą pewnością mogę zapewnić, że żyję.
Odpowiedziałam jej z uśmiechem na ustach, przyglądając się jednocześnie jak zakłada but. Może w tej czynności nie było nic szczególnie fascynującego jednak było coś, co zwróciło moją uwagę. Moje błękitne spojrzenie wodziło za dłońmi jasnowłosej, było na nich coś połyskującego wręcz świecącego. Wcześniej nic takiego nie zauważyłam, choć zapewne przez rękawiczki, jakie dotychczas miała na rękach. Zaintrygowana nie spuszczałam oczu z dłoni Sapphire a mimo to zaskoczyło mnie, kiedy ta dmuchnęła w tajemniczy pył tak, że ten poleciał wprost na mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok mimo tego pył zdarzył na mnie osiąść.
-Cóż to?
Spytałam zbierając nieco proszku z ubrań i oglądając go na palcach. Biło od niego przyjemne ciepło, bardzo kojące szczególnie w tak mroźnej scenerii. Słysząc wyjaśnienie z uśmiechem skinęłam głową. Bez wątpienia mogę się uznać za miłośniczkę ciepła.
-Bardzo ciekawa umiejętność, przyznać trzeba. I tak ciepło zdecydowanie jest mi miłym.
Zapewniłam zastanawiając się jednocześnie czy owy magiczny pył będzie później trudny do usunięcia, nie bardzo przepadałam za robieniem prania, dlatego miałam nadzieję, że nie będzie to szczególnie kłopotliwe. Przytakiwałam tylko głową, kiedy słuchałam wypowiedzi na temat snu, z którego pochodziła jasnowłosa. Dowiedzieć się miała, co znaczy być kobietą, a to ciekawe!
-Rozumiem, szkoda, zatem że nie zdarzyła Ci tego wyjaśnić, choć zdaje się to być czymś naturalnym, co po prostu trzeba czuć.
Nagle tuż nad naszymi głowami przefrunęła różowa sowa, która dumnie osiadła na ramię jednego z obrazów, który to przedstawiał morski pejzaż. Bestia nastroszyła pióra, po czym obdarzyła nas spojrzeniem mądrych złotych oczu.Noritoshi - 7 Grudzień 2015, 03:55 Odpowiedź nie była wystarczająca. Jeszcze w chwili wypowiadania pytania, nie czuła się pewnie. Moment, od początku nie była niczego, poza chęcią przytulenia kotowatej, pewna. We wszystkim zjawiał się chaos, jej myśli krzątały się jak przeganiane z miejsca na miejsce pionki. Partia szachów i bezsensowna podróż po białych i czarnych polach - raz pomyśli coś dobrze, drugi raz odwrotnie, co z automatu zwykle miewa marne skutki.
Chociaż popatrz, pomimo niechęci, koniec końców pochwaliła twoją umiejętność!
Ale chciałaby bardziej być przydatną, ale przecież mówi, że jest niezdarną...
- Czuć? Ja niewiele czuję, zwłaszcza po tym upadku z wysoka... - odparła odrobinę zbyt szorstko.
Nagły przelot sowy zakołysał jej myślami, zmusił do daremnego, bo poniewczasie uchylenia się. To tylko ptaszyna, tylko sowa, na czym to skończyłam... - Czy senne zjawy zawsze są takie bez wiedzy? A tak w ogóle, powinnaś wejść wraz ze mną na obrazy, stamtąd dobrze okolicę słychać! I można tego, nie spadać tylko ten, odwrotnie!
Po co? Bo poszukuje pewnej persony. Po co? Bo chętnie odegrałaby się na kotce za spłoszenie jej z obrazów. Jakoś tak zwykła naprzykrzać się Kotowatym, ale obecnie w sposób czysto żartobliwy, nie jak wtedy - śmiertelny.
Kto jednak wie, co upadek może zwiastować? Och nie, na pewno nie puściłabym Kotowatej z tak wysoka, najwyżej spadłybyśmy oboje!
I masz ci los - głód zaczął doskwierać. Sapphire mimowolnie zaczęła małymi dawkami posilać się emocjami Kotki, starając się część z nich okazywać od razu, aby Kejko nie zauważyła nagłej utraty swojego, kreowanego umysłem, "ja".Kejko - 7 Grudzień 2015, 17:54 Przez dłuższą chwilę swą uwagę poświęciłam różowemu stworzeniu, usilnie starałam sobie przypomnieć nazwę, jaką nosiły te bestie. Co śmieszne pamiętałam, że w ludzkim świecie tego typu istoty nazwane by zostały sowami zaś nazwa pochodząca z mojego świata zaginęła gdzieś w wirze wspomnień. Jedyne, czego w miarę pewna byłam to fakt, że nazwa ta rozpoczynała się od litery „A” i to tyle…
Różowa sowa, dalej wpatrywała się w nas wymownie przechylając przy tym głowę na boki, przez chwilę sama naśladowałam jej ruch, ale szybko przestałam, kiedy to posłyszałam pytanie zjawy.
-Prawdę powiedziawszy nie wiem, niewiele sennych zjaw miałam okazję poznać jednak tamte żyły już w tym świecie dłuższy czas, zdawały się bardziej doświadczone. Ale myślę, że nie jest to powód do ewentualnych zmartwień wszak doświadczenie samo przyjdzie z czasem.
Powiedziałam uśmiechając się życzliwie do blondynki. Przez chwilę zastanawiałam się nad jej propozycją odnośnie wspinania się na obrazy. W sumie czemu nie ? Tam na górze przynajmniej nie ma tyle śniegu. Już miałam zamiar przymierzyć się do wspinaczki, kiedy to nagle sowa odezwała się dość chrapliwym głosem.
-Czy któraś z was jest tą którą Kołysanką zowią ?
Zerknęłam na bestię z odrobiną podejrzliwości, po czym podniosłam rękę niczym uczeń na lekcji chcący udzielić odpowiedzi.
-Tak, to ja. -Pan Mój Drogi Armand, pragnął przeprosić jednak zjawić się dziś w tym miejscu nie zdoła. Proponuję on w ramach rekompensaty by Panna Kołysanka nowy termin i miejsce ustaliła a on podporządkuje mu się całkowicie.
Westchnęłam tylko lekko podirytowana, słysząc ze moja wizyta tutaj okazała się bezcelową. Rzecz jasna pomijając fakt poznania nowej sennej panny a w końcu takich ciekawych znajomości nigdy nie jest dość. Szczególnie że obie z ras które z snami tak związanymi byłe czyli Zjawy oraz Cienie były dla mnie dalej zagadkowe.Noritoshi - 9 Grudzień 2015, 01:22 Sowa była przedziwna w tym, że tak przycupnęła akuratnie przy nich (przecież ta pustynia nie jest miejscem na takie ptaszyny!), a naśladowanie jej ruchów przez Kotkę także warte było przez Sapphire odnotowania. Kejko dała jej taki powód do radości, że nigdy nie spotkała świeżej zjawy - mogła zatem udawać dalej, z powodzeniem, swój brak wiedzy. Zaraz, moment, nie bardzo udawać - bo to miało miejsce na płaszczyźnie ogólnej wiedzy, a tego chciałaby już uniknąć - naprawdę, ledwie ogarniała kobiece sprawy, a jeszcze miesiąc jej nie minął odkąd skrzydła na piękność się zamieniły.
Gadająca sowa wytrąciła ją z równowagi. W moment obejrzała się, kto to powiedział, lecz nikogo poza nimi nie było.
- Chyba posiadacz kapelusza dał o sobie znać? Więc możesz już się udać w drogę powrotną... - Ledwie słyszalnym głosem wydukała ostatnie słowa, czemu towarzyszyły też przerwy. Głód i afazja - zjadłaby Kejko, ale ta nie posiadała się w interesujących ją emocjach. Mimo to, zabrała jej w moment tę lekką irytację, a zastępując ją pustką. Posilona tą emocją zdawała się być... poirytowana faktem, że jej nowa znajoma może już sobie stąd iść. Jej milczenie dodatkowo wzmagało ten efekt.
I dla samej Sapphire przybycie tutaj stało się bezcelowe, choć nadmiar śniegu miał swój urok. Zgarnęła między rękawiczki trochę puchu i zaczęła formować z nich kulkę, wciąż kapryśnym wzrokiem, bo do niedawna pełnym chęci pójścia ku górze, spoglądając na Dachowczynię.
Można by odnieść wrażenie, że chce w nią rzucić, ale dłonie nadal splatały się, będąc rzuconymi wzdłuż ciała z mięśni dzierżących je kończyn.Kejko - 9 Grudzień 2015, 03:12 Zastanawiałam się przez dłuższą chwilę nad terminem i miejscem ciężko było mi jednak zdecydować się na jakiś w tej chwili. Przez chwilę poczułam się dziwnie…obojętnie. Nie wiem, co się stało, ale nagle przestałam zwracać uwagę na niedogodności związane z pobytem na mrozie jak i niesłownością kapelusznika.
-Rozumiem, przekaż w takim razie swemu Panu by oczekiwał listu ode mnie.
Sowa skinęła tylko łbem, po czym bez tracenia czasu poderwała się do lotu chcąc jak najszybciej przekazać swemu właścicielowi przeznaczoną dla niego informację. Ja za to słysząc słowa swej towarzyszki przeniosłam ku niej swe błękitne kocie spojrzenie. Istotnie mogłam już wracać, ciekawiło mnie jednak jeszcze kilka kwestii związanych z Zjawą. Sprawiała wrażenie niezbyt zadowolonej z faktu, że mogłaby pozostać samą, może się tego bała? Uznałam, że najpierw muszę wybadać, co i jak a dopiero potem stwierdzę czy mogę odejść pozostawiając jasnowłosą bez martwienia się o nią.
-Niby tak, chociaż…
Zrobiłam kilka kroków przed siebie, po czym przyklęknęłam nas jedną z większych zasp, po czym zaczęłam sprawnie zgarniać śnieg na jeden większy stos.
-Skoro już tu jesteśmy to, czemu nie pozostawić po sobie jakiejś pamiątki? Wiesz jak się lepi bałwana?
Spytałam zerkając na dziewczynę wyczekująco, jednocześnie w dłoniach wyrabiałam właśnie całkiem zgrabną śniegową kulę. Dzięki pyłowi, jaki pozostał na moich rękach nie doskwierał mi nawet brak rękawiczek. Wyglądało na to, że dziecinnieję na stare lata… ale w sumie żyje się raz więc szkoda marnować szansy na zabawę, jaką by ona nie była.
- Sapphire, po tym jak sen się urwał pojawiłaś się właśnie tutaj czy może przyszłaś tu w jakimś celu ?Noritoshi - 9 Grudzień 2015, 21:47 Bałwan? Pewnie że wie! Znaczy, mówiła, że nic nie wie, ale gdyby nic nie umiała, to zachowywałaby się jeszcze bardziej wyobcowanie i dziko, prawda? Albo biernie.
- Jakże mogłabym nie wiedzieć! - odparła od razu po usłyszeniu pytania.
Niestety, ekspresja uczuć kiedy jest się pochłoniętym irytacją ma się zazwyczaj tak do przemyślanych decyzji co nagła kłótnia - nie sprzyja. Śnieżka, która trzymała w dłoni, została rzucona w kierunku Kejko, prosto w jej twarz. Mogła, powinna, odebrać to jako atak za głupie pytanie. Niestety, Kejko lepiła i swoją amunicję w czasie rzutu, a Sapphire wcale nie zastanawiało udanie się za pobliski obraz celem uchronienia przed kontratakiem.
Słysząc kolejne pytanie, odpowiedziała:
- Moja śniąca wykreowała sen w zimowej tej, no, auuu-rze. No więc tra-tego z nagle urwanego snu tutaj, bo... chyba tego, że miejsce w sumie podobne.
Z pewnością śnieżkę kolejną ulepiła, kiedy tylko miała okazję zgarnąć trochę, jak to jej się spodobało mówić, mąki.
- Bałwana lepi się tak, aby całą postać kryć mąką! Rzucaną!
Irytacja nabrała formy ataku na Kotkę. Ale zawsze to lepsze niż czysta wrogość, prawda?Kejko - 10 Grudzień 2015, 19:24 Ulepienie bałwana wdawało mi się dobrym pomysłem można było się czymś zająć w trakcie rozmowy. Niestety moje zamiary widać nie zostały odwzajemnione a może i nawet się nie spodobały, ponieważ otrzymałam chłodną i realną ripostę. Zwyczajnie się nie spodziewałam, dlatego, mimo iż refleks miałam dobry to nie całkiem udało mi się uniknąć ciosu śnieżki. Poczułam jak śnieg rozbija się na moim policzku a jego cześć wpada za kaptur. Zawarczałam cicho i szybko odchyliłam kaptur starając się pozbyć niechcianego zimnego puchu. Ten niecny czyn ze strony blondyneczki domagał się zemsty! Nie myśląc wiele, cisnęłam w dziewczynę śnieżką, którą trzymałam w dłoniach, po czym szybko schowałam się za najbliższym obrazem używając go, jako tarczy.
-Zapomnij o bałwanie…
Powiedziałam na tyle cicho by nikt poza mną nie mógł mych słów posłyszeć. Z zapałem zabrałam się do wyrabiania śnieżek, nie liczyła się teraz, jakość lecz ilość. Co jakiś czas dyskretnie zerkałam za obrazu aby śledzić poczynania zjawy. Na razie miałam plan nie pozwolić dziewczynie zbliżyć się do swojej bazy, czyli terenu za obrazem, jeśli chciała podejść mogła się liczyć z atakiem śnieżek. Chwilowo gotowała się we mnie chęć zemsty oraz gotowość do walki. Nie należałam w końcu do tych płochliwych kotków!
Moje milczenie było celowe, chciałam wzbudzić u swej chwilowej przeciwniczki niepokój.